Do siego Roku!

Co dzisiaj mogłam robić? Oczywiście sprzątałam, gotowałam i piekłam. Zaczynam zastanawiać się czy przypadkiem nie wpadłam w jakąś pętlę czasową, bo non stop robię to samo, ale kij z tym, ważne że jestem już wymuskana, wybłyszczona i odpicowana na zicher, a co! jak szaleć to szaleć :)

Nie będę wpadać w nostalgiczny nastrój, nie zmierzam tworzyć statystyk, zawsze kiepsko mi wychodzą, prawdopodobnie mam traumę po nietrafionych studiach ekonomicznych, wpadłam tylko na sekundę żeby złożyć Wam życzenia  sylwestrowo-noworoczne.

Pragnę złożyć żarliwe życzenia: 
Szałowego, niezapomnianego Sylwestra, dobrej formy
  oraz szczęścia, dobrego zdrowia, powodzenia, spełnienia marzeń, czasu na czytanie, kasy na kupowanie - nie tylko książek i oby troski życia zaginęły w mroku podczas nadchodzącego Nowego Roku!  Hej !

Tego wszystkiego życzę ja :)

 
Czytaj dalej »

Śmierciowisko

Anna Głomb

ŚMIERCIOWISKO

Wydawnictwo: Videograf
Data: 2012
Stron: 296
Oprawa: miękka





„Śmierciowisko” jest debiutancką powieścią Anny Głomb. Fabuła przedstawia postapokaliptyczną wizję świata, w której materializują się koszmary, zaś mroczne legendy stają się rzeczywistością.

Epidemia wybuchła niespodziewanie. Ludzie zaczęli masowo umierać. Zapanowała panika, upadła cywilizacja... Jednak niektórzy cudem przeżyli. Osamotnieni i pogrążeni w bolesnych wspomnieniach próbują odnaleźć się w nowym świecie, i teraz prawie po czterdziestu latach od Epidemii,ocaleni tworząc niewielkie osady, żyją wśród bujnie rozwijającej się natury wiodąc spokojny, ustalony rytm. Niestety ich stabilizację burzą niepokojące i tajemnicze zgony, których najczęściej świadkiem jest Dorota. Dziewczyna zaczyna podejrzewać, że śmiertelne przypadki mają coś w spólnego z jej osobą, a zło najprawdopodobniej czai się wśród dzikiej przyrody.

Książka była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, zadziwił mnie oryginalny pomysł, bo mimo że dystopijne wyobrażenia są ostatnio mocno eksploatowane, to opowieść zdumiewa efektowną, wymykającą się schematom kompozycją oraz znakomitym wykorzystaniem motywów baśni i ludowych podań. Bez zarzutu jest - uwielbiana przeze mnie - klaustrofobiczna atmosfera. Odizolowana osada, dramatyczne wydarzenia, a także niespokojne lasy wywołują przygnębiający, pełen grozy i napięcia nastrój, tym bardziej że autorka skutecznie tworzy zagadkowość historii, a intrygującymi retrospekcjami podsyca ciekawość. Zalety te sprawiają, że powieść bardzo sprawnie się czyta; czaruje i koncepcja, i plastyczny, bardzo przystępny język, ale... no właśnie, jak określić to, co mnie chwilami uwierało.

Pomimo wielu walorów historii: finezji, doskonałego klimatu oraz nieszablonowych bohaterów – Dorota to bardzo osobliwa istota, czułam że temat (szczególnie końcowa część historii) momentami został przekombinowany, a ilość nadprzyrodzonych zdarzeń i fantazji przekroczyła limit tego, co można przyswoić bez skołowacenia. Oczywiście taki projekt można uznać za nowatorski i zbijający z pantałyku, i być może niejedna osoba zostanie oczarowana fantastycznym zamotaniem, jednak w moim odczuciu obfitość niektórych treści była lekką przesadą.

Jednak odczucia odczuciami, fakty faktami. Anna Głomb napisała dobrą historię, która w genialny sposób nawiązuje do folkloru ludowego, dlatego m.in. książka zaskakuje doskonałym ukazaniem mocy ballad, obrzędów czy zabobonów. Mamy do czynienia z powrotem do korzeni, gdzie natura i pory roku wyznaczają rytm, surowość warunków kształtuje charaktery, a pragnienia w nieplanowany sposób się realizują. „Śmierciowisko” to interesująca pozycja, która wprawdzie nie do końca zaspokoiła mój apetyt, ale nie szkodzi, wierzę, że autorka kolejną swoją powieścią nasyci moje łaknienie na niebanalną, fantastyczną literaturę.

 

Czytaj dalej »

Julian i Irena Tuwim dzieciom

Julian Tuwim, Irena Tuwim

JULIAN I IRENA TUWIM DZIECIOM

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data: 2012
Stron: 280
Oprawa: Twarda
Ilustrator: Adam Pękalski



Było ich [bzików] w moim dzieciństwie dużo; szły nieustannym ciągiem, jeden za drugim; ledwo się który kończył – już był następny. Oddawałem się każdemu z niesłychaną pasją i pracowitością – i to we mnie zostało: nadal bzikuję co pewien czas w innym gwałtownym zainteresowaniu. Coś muszę wertować, w czymś szperać, dłubać, coś zbierać, kolekcjonować..[...] Po co? Nie wiem. Sadzę, że po to, aby w przyszłości być poetą.”
Julian Tuwim, „Tam zostałem. Wspomnienia młodości”
(J. i I. Tuwim dzieciom, str. 13-15)

Juliana Tuwima nie trzeba w sposób szczególny przedstawiać, ponieważ ten znakomity poeta, satyryk, tłumacz, autor skeczy, piosenek i wierszy jest jednym z najpopularniejszych pisarzy dwudziestolecia międzywojennego, poza tym jego nowatorskie utwory dla dzieci należą do najlepiej znanych wierszy w historii literatury polskiej, któż nie kojarzy „Okularów”, „Lokomotywy”, „Rzepki” czy „Zosi Samosi” . Autor wraz z Janem Brzechwą jest twórcą nowoczesnej szkoły poezji dziecięcej, w której wykorzystywane jest całe bogactwo artystycznych środków wyrazu, dlatego nie wiem czy znajdzie się chociaż jedna osoba, która odważy się powiedzieć, że dzieła dla dzieci Juliana Tuwima są nudną i nic nie wnoszącą treścią.

Ku uciesze dzieci i dorosłych nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia ukazał się zbiór wierszy, bajek oraz opowiadań autorstwa Juliana i Ireny Tuwim. Warto pamiętać, że Irena Tuwim – podobnie jak jej starszy brat – była poetką i prozaikiem, jej utwory dla dzieci takie jak „Marek Wagarek”, „Co okręt wiezie” czy bajka „O pingwinie Kleofasku i Pampilio” na stałe zapisały się w pamięci najmłodszych czytelników. Co więcej siostra wieszcza była cenioną tłumaczką literatury dla dzieci i młodzieży. Jej tłumaczenie książek o przygodach Kubusia Puchatka czy Mary Poppins nie mają sobie równych. Poza tym przełożyła powieści Edith Nesbit, teksty Walta Disney oraz baśnie braci Grimm.

W przepięknej książce „Julian i Irena Tuwim dzieciom” znajdują się najbardziej znane i najpiękniejsze utwory rodzeństwa Tuwimów. Muszę przyznać, że z wielkim sentymentem czytałam te wszystkie wiersze i wierszyki, bajki i bajeczki, gdyż teksty te są uroczym wspomnieniem dzieciństwa, dlatego uważam że publikacja Naszej Księgarni jest unikatowym zbiorem, który powinien znaleźć się w biblioteczce każdego malucha. Prace Tuwimów to pouczające, zabawne i rezolutne treści, z inteligentną grą słów, interesującymi rymami oraz błyskotliwością językową. Atrakcyjności tej pozycji dodają również umieszczone we wstępie fragmenty wspomnień Juliana i Ireny o czasach dzieciństwa. Teksty te są niezmiernie osobiste, sugestywne i ogromnie zajmujące.

W tym przecudnym wydaniu, oprócz wyjątkowych tekstów, trafimy na niesamowite, zachwycające grafiki Adama Pękalskiego. Dziwić to nie powinno, ponieważ ilustrator jest laureatem licznych nagród i wyróżnień w konkursach plastycznych, oprócz tego zajmuje się ilustracją prasową i reklamową, a także komiksem i malarstwem. Rysunki Adama Pękalskiego ogromnie cieszą oczy, feeria barw, kształtów jest zniewalająca i doskonale umila lekturę, bo pomimo że książka bogata jest w atrakcyjne treści, to dodatkowo jej fenomenalna oprawa graficzna oczaruje niejednego młodego czytelnika. Ze swojej strony polecam to bajeczne wydanie, gdyż jest to unikatowa i obowiązkowa pozycja.

Julka przez całe życie uważałam za czarodzieja. Nie pamiętam już, od czego i kiedy się to zaczęło […] Wiem tylko, że zawsze był czarodziejem” (IT, str. 95-96, J. i I. Tuwim dzieciom, str. 13)



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia, a także portalowi Sztukater.


Czytaj dalej »

Święta, Święta :-)

Niedziela, teoretycznie czas odpoczynku, ale nie dla mnie, obowiązki wzywają :-)

Wczoraj przygotowałam sześć potraw wigilijnych, upiekłam trzy ciasta i korzenne ciasteczka (niewypał), o sprzątaniu to już nie wspomnę, a dzisiaj oprócz obiadu, muszę stworzyć śledziowe sałatki oraz pierogi z kapusta i grzybami, przydałby mi się też lekki tuning, bo obawiam się, że w poniedziałek nie znajdę dla siebie wolnej chwili. 

Aby zyskać na czasie  wstałam bladym świtem, za oknem jeszcze mrok, temperatura niezbyt nastrajająca, minusowa, mróz za nos trzyma, ludzi nie widać, moich psiaków też nie widać, pewnie patrolują działkę, a ja korzystając z czasu na kawę - tym razem z dodatkiem wanilii i karmelu - chcę złożyć Wam życzenia Świąteczne.

Życzę Świat dających radość
Świąt Zdrowych i cudownych,
pełnych rodzinnego ciepła i wielkiej radości,
Za oknem białego, skrzącego puszku,
pod żywą choinką dużo prezentów, również książkowych
a w Waszych pięknych serduchach
wielu sentymentów, nadziei i optymizmu :-)

Frank Sinatra "White Christmas"  


Wszystkiego dobrego!
Edit: Bardzo dziękuję za piękne życzenia :)
Czytaj dalej »

Śmiercionośne fale

Carrie Ryan

ŚMIERCIONOŚNE FALE

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data: 2012
Stron: 432
Tom: II




„Śmiercionośne fale” to drugi tom trylogii „Las zębów i rąk” autorstwa amerykańskiej pisarki Carrie Ryan. Cykl przedstawia postapokaliptyczną wizję świata, gdzie zombie, ludzie zarażeni wirusem, stanowią olbrzymie zagrożenie dla ocalałych, którzy aby przetrwać, tworzą osady z szeregiem zabezpieczeń.

W miejscu otoczonych Barierą, żyje nastoletni Gabry. Wraz z mamą mieszka nad samym brzegiem oceanu. Dziewczyna bardzo dobrze zna reguły miasteczka i wie, że absolutnie nie można przekraczać bezpiecznego ogrodzenia, jednak kiedy grupa przyjaciół namawia Gabry do złamania zasad, ta po chwili wahania przełamuje swoje ograniczenia i ulega impulsowi. Moment ten będzie dla niej przełomowy, wydarzenia następnych kilku godzin na zawsze zmienią jej życie, na domiar tego, matka zdradzi jej jeden z największych sekretów. Dziewczyna będzie musiała zmierzyć się z tajemnicami z własnej przeszłości,walczyć o przetrwanie, zdefiniować uczucia do dwóch chłopców oraz zdobyć w sobie odwagę do tego, aby wejść do Lasu Zębów i Rąk.

„Śmiercionośne fale” to rewelacyjna kontynuacja, którą wyśmienicie się czyta. Zasługa w tym duża przyjaznego stylu pisania Carrie Ryan, która bardzo sprawnie operuje piórem i posiada zdolność do obrazowego, skrupulatnego opisywania wydarzeń. Na domiar tego autorka, potrafi w sposób niesamowicie empatyczny oddać wszelkie emocje, zaleta to wielka, gdyż dzięki temu książka jest nie tylko lekturą na chwilę, ale jest historią, która mocno wzrusza i sprawia, że jej treść wywołuje szereg pytań, na które odpowiedź nie jest wcale taka łatwa. Ponieważ według mnie, pod tą ciekawą, trendy fabułą skrywa się metafizyka życia. Teoria bytu została zgrabnie wpleciona w niebezpieczną przeprawę i składa się na idealne tło zdarzeń, jak również jest znakomitą sferą do przemyśleń związanych z istotą życia.

Warto mieć na uwadze to, że książka oprócz interesującej i pełnej napięcia akacji, jest zapisem myśli i emocji Gabry, to wewnętrzny monolog, przepełniony spostrzeżeniami i wyobrażeniami, a te... bywają różne. Żywię wielką sympatię do tego tomu, uważam że jego treść jest fantastycznie skrojona, ale nie przepadam za główną bohaterką. W moim odczuciu jest egoistyczną istotką dla której ważniejsze jest nurzanie się w swoich troskach, niż zwrócenie uwagi na położenie innych osób, poza tym dziewucha rzuca się z jednych ramion w drugie, raz całuje chłopca swoich marzeń, żeby za chwilę wzdychać do innego.

Pewnie powinnam sobie odpuścić narzekanie, a irytujące zachowanie bohaterki zrzucić na karby młodego wieku oraz napiętej i przerażającej rzeczywistości, więc dla podtrzymania dobrej atmosfery, ustalmy, że tak właśnie robię, i zakończenie swojej wypowiedzi podsumowuję optymistyczną konkluzją. Pierwsza część tej bestselerowej serii zrobiła na mnie ogromne wrażenie, druga - pomimo kilku drażniących momentów – również przypadła mi do gustu, głównie za sprawą wyśmienitego klimatu, niepokojącego, inteligentnego wątku bogatego w liryczne treści, piękne uniesienia i ważne kwestie, dlatego szczerze zachęcam do poznania trylogii Carrie Ryan.



Czytaj dalej »

To co dobre (małe rozdanie)

J.R.R. Tolkien mawiał, że najdłużej trwa ta robota, której się nie zaczyna. Miał rację. Święta tuż, tuż, a ja w rozsypce, na dodatek łeb mi pęka od planowania i ciągłego tłuczenia się po sklepach. Postanowiłam zebrać siły i zacząć porządki. Pomysł nie jest zły, ale co tu sprzątać?, skoro regularnie odgruzowuję swój domek, jednak żeby tradycji stało się zadość ruszyłam z kopyta; firanki pachnące świeżością kołyszą się sznurkach, okna błyszczą radośnie (co z tego, że myłam je przy -5 stopniach), a i półki z książkami odetchnęły, à propos książek... Porządkując regały co chwilę trafiałam na egzemplarze, które nie są mi już niezbędne, dlatego postanowiłam się nimi podzielić, bo po pierwsze,  być może trafienie którejś z pozycji bardzo kogoś ucieszy, po drugie,  dawanie samo w sobie jest wielką radością, tak więc radujmy się. Na szybki rozruch, szybkie rozdanie. 

Plan jest prosty, na zdjęciu są trzy książki:




Udział w rozdaniu, może wziąć każdy człek, o ile mieszka na terenie naszego pięknego kraju, wystarczy w komentarzy zgłosić chęć posiadania którejkolwiek z książek , jednej, dwóch lub trzech, zostawić swój adres mejlowy, i czekać na losowanie, które o ile zdrowie mi pozwoli  nastąpi 01-01- 2013 roku :) Mam nadzieję, że zasady są w miarę przejrzyste, nie mam dzisiaj głowy do tworzenia regulaminu, który i tak mało kto czyta.

Dodatkowo jeśli ktoś jest obserwatorem bloga, proszę o poinformowanie mnie o tym, ponieważ za Waszą cierpliwość do mojej pisaniny, podziękuję Wam dodatkowym prezentem niespodzianką :)

Życzę miłego wieczoru
 
Czytaj dalej »

Kłamca

Tomasz Białkowski

KŁAMCA

Wydawnictwo: Szara Godzina
Data: 2012
Stron: 256






Tomasz Białkowski debiutował w 2002 roku zbiorem opowiadań „Leze” , następnie ukazały się powieści: „Dłużyzny”, „Pogrzeby”, Mistrzostwo świata”, Zmarzlina” oraz „ Drzewo morwowe”. Książki tego znakomitego prozaika zdobywają uznanie czytelników, i często są nagradzane m.in. Nagrodą Prezydenta Miasta Olsztyn w dziedzinie literatury oraz dwukrotnie Literacką Nagrodą Warmii i Mazur „Wawrzyn”. Bez wątpienia autor jest cenionym pisarzem, jednak w tłumie łatwo go przegapić, dlatego kiedy przed oczami mignęła mi powieść „Kłamca”, bez wahania zaklepałam książkę i teraz, już całkiem na spokojnie mogę stwierdzić, że Tomasz Białkowski złym pisarzem nie jest.

„Kłamca” to kontynuacja „Drzewa morwowego”, od razu zaznaczam, że nie czytałam pierwszego tomu, nad czym ubolewam, ponieważ główny bohater Paweł Werens, kontrowersyjny warszawski dziennikarz, to postać niekoniecznie sympatyczna, ale niezmiernie intrygująca oraz posiadająca zdumiewający życiorys, dlatego wypadałoby przeczytać pierwszą część trylogii, choćby po to, żeby poznać wcześniejsze losy tego bohatera i przekonać się czy zaszły w nim jakieś zmiany.


Wracając jednak do tematu „Kłamcy”. Edward Dziamski, dostaje zdjęcie przedstawiające obraz Rafaela „Portret młodzieńca”, na rewersie znajduje się frapująca informacja, zaś nadawcą prawdopodobnie jest Mariusz Werens, stryj Pawła. tyle że chwilę później zostają odkryte zwłoki Elizy i Mariusza Werensów, ich ciała zostały upozowane w symboliczne sceny,a na ciele mężczyzny oprawca zostawił tajemnicze słowo Szadrak. Niebawem też zaczynają w brutalny sposób ginąć inne osoby. Śledztwo nabiera tempa, na światło dzienne wychodzą zaskakujące fakty z przyszłości, a dokładniej z czasów drugiej wojny światowej. Policja, Paweł Werens wraz z doktor Leną Lipską – znawczynią starożytności, będą musieli zmierzyć się z mrocznymi tajemnicami i mordercami nie znającymi litości.

Książka rozpoczyna się intrygującym prologiem, który przenosi nas do roku 1945. Wydarzenia, które w tym czasie mają miejsce, doprowadzą do skomplikowanej sytuacji, która zrodzi się w wypaczonym umyśle człowieka, chcącego zniszczyć porządek świata. Historia posiada złożoną, precyzyjną intrygę - odrobinę naciąganą, ale nie specjalnie mi to przeszkadzało - i mimo że początkowe zdarzenia wydają się być przypadkowe, to jednak mają one określone miejsce w zadziwiającej fabule i prowadzą do źródła zła, zabójcy, który planuje wcielić w życie swój makabryczny plan. Zaskakujące jest to, że dość wcześnie poznajemy oprawcę, dzięki czemu możemy śledzić jego chorą wyobraźnię i konsekwentne poczynania: zwyrodnialec sprawnie manipuluje policją, podsuwa wskazówki, a także wykorzystuje biblijną symbolikę, a wszytko w imię spektakularnego rozstrzygnięcia zagadki.

Tomasz Białkowski posługuje się stylem, który bardzo lubię; zwięzłym, empatycznym, a także niezmiernie wyrazistym. Dynamiczna akcja, szokujące sceny oraz ogrom tajemnic wywołuje przyśpieszone bicie serca, oprócz tego autor potrafi interesująco pisać o historycznych faktach, ciekawostkach ze świata sztuki, a także o alegorycznej interpretacji biblijnych scen. Podobały mi się też motyw w który pojawiają się egzystencjalne przemyślenia i psychologiczne analizy bohaterów. Mam tylko jedną uwagę, według mnie zakończenie opowieści było za szybkie i za surowe, owszem czekałam na energiczną finałową akcję, ale tak gwałtowna finalizacja mocno mnie zaskoczyła. Na szczęście epilog sprostał moim oczekiwaniom i mogłam z zadowoleniem odetchnąć. Podsumowując, powieść „ Kłamca” przypadła mi do gustu, dlatego z niecierpliwością będę czekała na tom trzeci, zatytułowany „Król Tyru”, ale póki co mam nowy cel, przeczytać „Drzewo morwowe”.




Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Szara Godzina, a także portalowi Sztukater.
Czytaj dalej »

Mag w czerni

Jaye Wells

MAG W CZERNI

Wydawnictwo: Rebis
Data: 2011
Stron: 352






Mag w czerni” Jaye Wells, to kontynuacja „Rudowłosej”, powieści w której dane nam było poznać Sabinę Kane, posiadającą mieszankę krwi maga i wampira. Dziewczyna edukowana była przez okrutną, wampirzą babkę na bezwzględną zabójczynię, ale z czasem jej pogląd na temat świata magów i wampirów uległy zmianie, przez co jej stosunki z babką znacznie (śmiertelnie) się pogorszyły. Kiedy Sabina dowiaduje się, że ma siostrę wychowywaną przez magów, postanawia udać się do Nowego Jorku, aby dowiedzieć się czegoś więcej o swoich krewnych ze strony ojca (maga). Jednak wizyta nie do końca zalicza się do udanych. Raz, że Sabinę uważa się za wybrankę, która ma zjednoczyć mroczne rasy, co absolutnie nie jest po jej myśli. Dwa, że żerując na terenie wilkołaków naraża się Cieniowi i aby zapłacić za swoje wykroczenie musi stanąć do walki. Trzy, że ktoś, lub coś prawdopodobnie dybie na jej życie.

Drugi tom cyklu o Sabinie Kane wypada bardzo dobrze. Głównie dlatego, że autorka posługuje się wyrazistym, nieskomplikowanym stylem, który przyswaja się bardzo sprawnie i nawet jeśli w treści zdarzają się sceny, które niespecjalnie trafiają do naszej wyobraźni, to tak czy siak, czyta się je z zainteresowaniem. Atutem powieści jest też stworzony przez Welles ekspresywny i niezmiernie interesujący świat w którym magiczne istoty, m.in. magowie, wampiry, demony czy nimfy, nieźle sobie poczynają. W groźnej i posępnej rzeczywistości, zajmują się szemranymi interesami, nielegalnymi walkami lub seks biznesem. Nowy Jorki stał się ponurym rewirem, gdzie szanse na przetrwanie mają wyłącznie osobniki silne, bezwzględne i waleczne, takie jak Sabina.

Główna bohaterka jest ostrą kobietą, niebywale sprytną, wojowniczą i odważną, ale też... ogromnie nieufną, jednak czegoż od niej wymagać, skoro dokuczliwa przeszłość daje o sobie poważnie znać. Bycie ostrożną i nietowarzyską, to dla Sabiny konieczność, która na szczęście powoli ulega zmianie, wpływ na to mają: Maisie, która jest całkowitym przeciwieństwem swojej zdystansowanej siostry, Gighul (mój ulubieniec) demoniczny przyjaciel Sabiny, posiadający zdolność do przemiany w kota oraz nekromanta Adam. Obecność tych osób silnie oddziałuje na zachowanie Sabiny, jednak droga do uzyskania jakiejkolwiek stabilności jest praktycznie nieosiągalna, ponieważ los jej nie oszczędza, i raz po raz, serwuje magopierzycy miks niebezpiecznych wyzwań.

„Mag w czerni” to dynamiczna powieść, w której aż wrze od gniewu, wrogości, chęci zemsty i krwawych, brutalnych bijatyk. Nie zabraknie w niej też nieprzyzwoitych scen, dosadnych opisów, niecenzuralnych rozmów i rubasznego humoru, który nie zawsze bawi, ale doskonale wpisuje się w konwencję tej książki. Tematyka powieści, jak również jej koncepcja nie należy do unikatowych, jednak muszę przyznać, że dobrze się bawiłam przy tej lekturze i mimo że książką nie jest idealna - nieporadność co niektórych dialogów przeraża - to jednak uważam, że praca Jaye Welles zalicza się do dobrych pozycja, w sam raz na szybkie odstresowanie.



 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis, a także portalowi Sztukater.

Czytaj dalej »

Bajki fikołajki

Ryszard Adam Gruchawka

BAJKI FIKOŁAJKI

Data: 2011
Stron: 38





Bajki lubią i mali, i duzi, ponieważ te krótkie formy bawią oraz zawierają pouczające puenty, co jest niezmiernie ważne w przypadku najmłodszych czytelników, dlatego bez względu na wiek, warto poddać się sympatycznej lekturze bajek. Mnie wielką frajdę sprawiło czytanie zbioru kilkudziesięciu wierszowanych, krótkich bajeczek autorstwa Ryszarda Adama Gruchawki, zebranych w książeczce o rezolutnym tytule „Bajki fikołajki”.

Żeby tradycji stało się zadość, na początek kilka zdań o autorze. W poszukiwanie informacji zaangażowałam znaną i lubianą wyszukiwarkę, która w tempie błyskawicznym wskazała mi miejsce do którego powinnam się udać, czyli do strony autorskiej Pana Gruchawki. Jak się okazuje autor słynie ze znakomitego snucia opowieści, z umiłowania przyrody, swojej pracy w lesie oraz z niesamowitej radości tworzenia opowiadań, powieści, dramatów, fraszek i bajek. Muszę przyznać, że trudno się oprzeć szczeremu, niezmiernie serdecznemu wizerunkowi autora tym bardziej, że w jego tekstach czuć zapał i przyjemność z pisania.

Bohaterami bajek Ryszarda Adama Gruchawki są głównie zwierzęta, ale nie zabraknie również króla bez tronu, taksówki o imieniu Syrenka, traktora Ursusa, kilku smakowitych warzyw i ździebełka trawy, można rzec, że obsada jest bajeczna. W żartobliwych, wierszowanych tekstach zwierzęta wchodzą ze sobą w przedziwne korelacje, niekiedy bardzo absurdalne oraz przekraczające barierę gatunkowo-językową, w końcu kto zabroni osiołkowi ironicznej wymiany zdań ze znerwicowanym gospodarzem czy kurce miłej pogawędki z królem, nikt też nie może zakazać świnkom wybrać się do kina, gdyż magiczny świat bajek rządzi się swoimi prawami. Poza tym w „Bajkach fikołajkach” zwierzęta obdarzone są ludzkimi cechami, przez co zaprezentowane są różne typy charakterów, a tym samym często i odmienne poglądy. Personifikacja sprawia, że wyraźniej ukazane są ludzkie przywary, z większym natężeniem przedstawiono skutki fałszywych osądów, a także w sposób o wiele bardziej dobitny zaakcentowano rytm natury.

„Bajki fikołajki” to proste, ale bardzo rezolutne historyjki, w których skrywa się wielka mądrość, trafna ocena rzeczywistości, spora dawka humoru, wrażliwości i fantastyczni bohaterowie, poza tym rymowane teksty dostarczają niezwykłej zabawy językowej, co z całą pewnością przyniesie najmłodszym czytelnikom wiele radości. Jedynie czego nie mogę odżałować, to mało ciekawego wydania. Obawiam się, że miękka okładka, bark ilustracji i kolorów sprawi, że bajki Ryszarda Adama Gruchawki mogą zostać niezauważane, a wielka to byłaby strata, ponieważ wszystkie teksty w tym zborze przedstawiają niezwykły świat w którym wyobraźnia nie zna granic, a nauka idzie w parze z życzliwością i pochwałą przyrody.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Warszawskiej Firmie Wydawniczej, a także portalowi Sztukater.

Czytaj dalej »

Między prawem a sprawiedliwością

Paweł Pollak

MIĘDZY PRAWEM 
A SPRAWIEDLIWOŚCIĄ

Data: 2010
Stron: 378






Paweł Pollak to człowiek niezmiernie utalentowany. Jest tłumaczem literatury szwedzkiej, publicystą i świetnym pisarzem, jego książki „Kanalia”, „Niepełni” i „ Gdzie mól i rdza” zostały bardzo dobrze przyjęte przez czytelników, dlatego kiedy okazało się, że mam możliwość przeczytania jego zbioru opowiadań „Miedzy prawem a sprawiedliwością” nie odmówiłam, bo po pierwsze, uwielbiam krótkie formy, a po drugie, opowiadania kryminalne to moja słabość

Pozycja zawiera cztery opowiadania „Zakażona”, „Wykluczony” „Dawca” i „Złodziej trumien”. Historie łączą realia Nowego Jorku oraz postacie wyjątkowych policjantów: Johna McWane i Briana Shepparda oraz prokuratora Edwarda Jamesa Harrisa, jego błyskotliwej asystentki Amandy Cooper, a także bystrej prawniczki Avery Hubert. Opowiadania charakteryzuje stała konstrukcja: intrygujące wprowadzenie, zbrodnia, przestępca, rozprawa sądowa i zaskakujące zakończenie, dające zdrowo do myślenia, ponieważ tematyka opowiadań sprawia, że zostajemy postawieni przed dylematami moralnymi tym bardziej, że autor porusza istotne kwestie dotyczące, m.in. handlu organami, prawa do eutanazji, stosunków kazirodczych, czy też zabójstwa w imię obrony własnego życia. Zagadnienia te wywołują gorące społeczne dyskusje i mimo że teoretycznie każdy z nas wie, jakie zachowania są dobre a jakie złe, i wszelkie decyzje w tej materii wydają się oczywiste, to jednak pewne – powiedzmy wyjątkowe - sytuacje sprawiają, że zaczynamy usprawiedliwiać niektóre postępowania i buntujemy się przeciwko sądowym wyrokom, bo czujemy, że kara jest nieadekwatna do winy. Prawo ma służyć sprawiedliwości, ale nie zawsze tak jest, czasami między jednym a drugim jest ogromy kontrast i właśnie dysharmonia tych zagadnień, zostaje doskonale uwidoczniona jest w tekstach Pawła Pollaka.

Żeby nadmiernie nie rozwlekać tematu. Opowiadania są rewelacyjnie napisane, czyta się je błyskawicznie, ponieważ interesująca tematyka, szczypta ironicznego humoru, jak również wyjątkowi bohaterowie, chociaż momentami podpadający pod stereotypowe osobowości, sprawiają, że nie sposób odłożyć lektury przed poznaniem zaskakującego finału, a że każdy tekst jest swego rodzaju perełką, to wpadamy w czytelniczy ciąg i coraz to bardziej zagłębiamy się w meandry policyjnej i prokuratorskiej pracy. Ponadto problematyka opowiadań wywołuje multum emocji, zwłaszcza  że autor świetnie posługuje się słowem, serwuje porywające dialogi i tworzy zadziwiające sytuacje, które wydają się patowe, jednak niegłupia argumentacja i pierwszorzędne zastosowanie prawniczej demagogi sprawia, że każdy z tekstów dostarcza multum wrażeń i czyni zbiór opowiadań „Miedzy prawem i sprawiedliwością” pasjonującą oraz wywołującą polemikę lekturą. Bardzo polecam.

 
Czytaj dalej »

Jutra może nie być


Gabriela Gargaś


JUTRA MOŻE NIE BYĆ


Wydawnictwo: Feeria
Data: II wydanie 2012
Stron: 384




Kinga ma trzydzieści lat i niebawem wychodzi za mąż za całkiem sympatycznego Darka, ale czy to dobry pomysł skoro czuje się nieszczęśliwa i niespełniona w związku? Jej serce przepełnione jest tęsknotą za wielką miłością i poczuciem bliskości, i kiedy na jednym z portali społecznościowych trafia na profil mężczyzny, w którym dawno temu się podkochiwała, postanawia do niego wysłać maila. M. jest żonaty, ale Kindze to nie przeszkadza, nie planuje love story, a jedynie niezobowiązującą wymianę mailową. Jednak ich listy są coraz intensywniejsze, coraz bardzie namiętne, aż dochodzi do spotkania, w którym padają słowa „kocham cię”, „jesteś dla mnie wszystkim”. Uwikłani w romans muszą zmierzyć się z wieloma rozterkami i problemami, wszak miłość nie w porę bywa kłopotliwa.

Jutra może nie być” to debiutancka powieść Gabrieli Gargaś, ekonomistki i marzycielki, która swoją opowieścią oczarowała czytelniczki. O tyle jest to zaskakujące, że historia Kingi nie jest nadzwyczajna, ot, trafiamy na kolejny trywialny wątek opowiadający o kobiecie, która uwięziona w nieudanym związku wpada w ramiona żonatego mężczyzny, i nagle traci rozum oraz zdolność logicznego myślenia, jednocześnie zatraca samą siebie, a wszystko w imię wielkiej miłości. Nie ma co się oszukiwać, temat nie jest szczególny, ale moc tej książki tkwi w szczerym przekazie, może niekiedy banalnie brzmiącym, może czasami ukrytym w nieporadnych zdaniach, jednak uczucia które kotłują się w Kindze, porażają prawdą i chcąc czy nie, każda kobieta odkryje w tym niekłamanym przekazie część siebie.

Książka przypomina pamiętnik. Z całą pewnością jest to zasługa pierwszoosobowej narracji, dzięki czemu jesteśmy bliżej głównej bohaterki, towarzyszymy jej w tej zagmatwanej sytuacji, próbujemy zrozumieć jej działania, chociaż nie zawsze jest to łatwe, bo pewne poczynania Kingi są okropnie nieracjonalne,. Bohaterka niejednokrotnie mnie irytowała, nie rozumiałam sensu jej działań do tego stopnia, że miałam ochotę mocno nią telepnąć, ale wydaje mi się, że aby być bliżej Kingi, trzeba być w odpowiednim stanie ducha, bo tak naprawdę czy można pojąć coś, co teoretycznie jest nam obce? Czasami nawet wielka zdolność do empatii nie wystarcza do ogarnięcia rozumem bólu innych ludzi. W każdym razie historia robi wielkie wrażenia, a jej nostalgiczny ton wzrusza, wywołuje multum emocji i natłok myśli. Zaczynamy analizować życiowe wybory, moralność pewnych zachowań, zastanawiamy się nad rolą przeznaczenia w życiu i sensem dalekosiężnych planów, gdyż jak wynika z opowieści, warto żyć bieżącą chwilą, bo „Jutro może wcale nie nadejść, jest mrzonką, a przeszłość jest tylko wspomnieniem” [str. 369]

Powieść Gabrieli Gargaś nie jest idealna, można się czepiać pewnej przewidywalności, banałów ubranych w piękne słowa, manipulowania emocjami, czy niedociągnięć fabularnych, ale to nie ma większego sensu, bo tę książkę czyta się sercem, nie rozumem i jeśli podejdzie się do niej jak do tekstu, który należy rozłożyć na części, to cała magia zniknie. Mnie zachwycił ten wyjątkowy debiut, to niezwykła pozycja, dlatego "Jutra może nie być" polecam każdej kobiecie.


Czytaj dalej »

Strażnicy istnienia

Eckhart Tolle, Patrick McDonnell

STRAŻNICY ISTNIENIA

Data: 2012
Stron: 128




Kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki książkę „Strażnicy istnienia” byłam nią mocno zaskoczona, ponieważ publikacja zadziwia niewielkim formatem, niezbyt dużą ilością stron i tekstu, a także... mnóstwem ilustracji. Zaczęłam zastanawiać się co to niepozorne wydanie w sobie ma, że zachwyca większość czytelników, ale kiedy zaczęłam czytać to wszystko stało się jasne.

"Trzeba być bardzo czujnym.
Trwać w bezruchu. Patrzeć. Słuchać.
Być obecnym"

 


„Strażnicy Istnienia” to wynik wspólnej pracy Eckharta Tolle nauczyciela duchowego, autora bestsellerów, m.in. „Potęgi teraźniejszości” i „Mowy ciszy” oraz Patricka McDonella, ilustratora, twórcy jednej z najlepszych historyjek obrazkowych wszech czasów – MUTTS. Muszę przyznać, że praca mistrza słowa z mistrzem kreski dała rewelacyjny efekt, gdyż czytając i przeglądając tę książeczkę, nie można się nie uśmiechać, jest tak radosna, a przy tym tak mądra, że po jej lekturze świat wydaje się o wiele lepszy i sympatyczniejszy.

„Nie jesteś odrębny od całości
jesteś jednością ze słońcem, ziemią, powietrzem.
Nie masz życia.
Ty jesteś życiem.”



Publikacja zawiera bardzo proste, zwięzłe przesłania w których mowa o szukaniu szczęścia w rzeczach zwyczajnych i na pozór niezauważalnych, jednocześnie skłania do poszukiwania wewnętrznej równowagi oraz potrzeby wsłuchania się w odgłosy natury, które sprawią, że odkryjemy sens życia i uwolnimy się z więzienia własnych umysłów.

"Kluczem do przemiany jest
               zaprzyjaźnienie się z obecną chwilą (...)"



Współczesne czasy, natłok myśli i pogoń za dobrami doczesnymi, nie służą świadomemu istnieniu, a w końcu poznanie sensu bytu jest niezbędne do uzyskania pełni zadowolenia. Dodatkową inspiracją dla każdego z nas powinny stać się zwierzęta, które tworzą obszar spokoju, utrzymują nas przy zdrowych zmysłach i są dobrymi nauczycielami życia.

„Mieszkałem z wieloma mistrzami Zen.
Wszyscy byli kotami”


Książka zachwyca swoim opracowaniem, bardzo wygodna czcionka, postarzany, lekko szarawy papier, wyjątkowe rysunki, a przed wszystkim inteligentne sentencje oraz uniwersalne mądrości Wschodu przedstawione w bardzo skrótowej formie, sprawiają, że lektura „Strażników istnienia” jest niezwykłą przygodną, dzięki której poznajemy kwintesencję człowieczeństwa, jak również unikalną więź łączącą nas ze zwierzętami. 

Jestem zachwycona tą publikację (dlatego tak duża ilość zdjęć i cytatów), tym bardziej, że należę do miłośnikiem zwierząt, a w tej lekturze to właśnie one są strażnikami istnienia. Gdyby ktoś nie zauważył, to symbol tao na okładce przedstawia kociorka i psiorka :)


Książkę można kupić
Czytaj dalej »

Pięćdziesiąt twarzy przyjemności

Marisa Bennett

PIĘĆDZIESIĄT TWARZY PRZYJEMNOŚCI

Wydawnictwo: Pascal
Data: 2012
Stron: 152




Zazwyczaj moja czytelnicza intuicja mnie nie zawodzi, jednak kiedy decydowałam się na książkę Marisy Bennett, to najwyraźniej moje procesy myślowe zwolniły obroty, gdyż nie wzięłam pod uwagę tego, że łóżkowy poradnik inspirowany powieścią „Pięćdziesiąt twarzy Greya” może okazać się totalnym niewypałem. Niestety na moje nieszczęście tak się stało, i musiałam przez kilka tygodni dojrzewać do tego, aby coś sensownego napisać na jego temat, gdyż lektura „Pięćdziesięciu twarzy przyjemności” diabelnie mnie zirytowała.

Autorką książki jest... hmm, no właśnie, nie bardzo wiadomo kto, bo na ostatniej stronie znalazłam tylko informacje o tym, że jest anglistką z zamiłowaniem do niegrzecznych zabaw i z uzależnieniem od lodów orzechowych, która chciała, aby jej książka stała się zachętą do przełamywania tabu w dziedzinie seksu oraz była inspiracją w odkrywaniu nowych źródeł wrażeń, głównie tych z zakresu BDSM .
Co to jest BDSM?
Skrót ten pochodzi od słów "związanie" i "dyscyplina" ( B&D), "dominacja" i "uległość" (D&s, ds.) sadyzm i masochizm (S&M). Odnosi się do szerokiego spektrum działań i form relacji międzyludzkich, które w wielu przypadkach nie są powszechną praktyką w relacjach seksualnych Oprócz zachowań z zakresu dominacji, składania, dyscypliny, kar, niewoli, fetyszyzmu znajdują się także te dotyczące pełnego spektrum osobowości i interakcji seksualnej. Mimo, że niektóre działania mają formę przymusu, BDSM nie jest formą molestowania seksualnego, bowiem odbywają się za zgodą zaangażowanych partnerów. (Źródło Wikipedia)

Daleko mi do pruderyjnych osób, które grzmią na zachowania odbiegające od tych ogólnie akceptowanych oraz takich, które podpadają pod perwersyjne i szokujące. Wszak wolnoć Tomku w swoim domu, w końcu jeśli partnerzy odnajdują przyjemność w wyuzdanych praktykach, a przy tym nie krzywdzą tym innym, to nic mi do tego co dzieje się za drzwiami ich sypialni. Dlatego nie tyle rozdrażniły mnie w tym poradniku techniki stosowane w BDSM, świntuszenia czy opisy pozycji seksualnych (niekiedy bardzo niedorzecznych i wymagających sprawności mistrzów gimnastyki), ale fatalny styl, o ile w przypadku tej publikacji można mówić o jakimkolwiek stylu.

Autorka bardzo nieporadnie radzi sobie z tematem, miałam wrażenie, że czytam pamiętnik roznamiętnionej nastolatki, opisującej niezdarnie swoje fantazje seksualne. Niestety na niewiele też zdały się wstawki dotyczące zabawek erotycznych, wzmagającej pożądanie playlisty, a także zmysłowej literatury, bo pomimo tego, że pomysł z tego typu dodatkiem nie był zły - sadomasochistyczna Trylogia o Śpiącej Królewnie, Anne Rice może być całkiem pasjonującą lekturą - to jednak większość tekstu w tym poradniku jest nieudolną próbą stworzenia budzącej pożądanie lektury. Może gdyby Pani Bennett wykazała się kreatywnością, nowatorskim podejściem do łóżkowych szaleństw, czy lekkością stylu, to odbiór tej książki byłby całkiem inny, a tak... szkoda słów, próba popłynięcia na fali popularności bestsellerowej powieści E. L. James, okazała się niepowodzeniem.

Żeby nie zakończyć swojego tekstu, mało sympatyczną oceną, to warto  pochwalić interesującą, całkiem efektowną oprawę książki oraz mnogość cytatów o erotycznym zabarwieniu, które co nieco umilają lekturą, ale czy to wystarczy, aby przeczytać ten poradnik?, według mnie nie, jednak decyzję pozostawiam Wam.


Dla rozluźnienia atmosfery Rihanna i S&M


Czytaj dalej »

Czarny Wygon. Bisy

Stefan Darda

CZARNY WYGON. BISY

Wydawnictwo: Videograf
Data: 2012
Stron: 276






Na „Bisy”, trzecią część cyklu „Czarny Wygon” autorstwa Stefana Dardy długo przyszło nam czekać, jednak czasami warto uzbroić się w cierpliwość, gdyż jak mawiał francuski filozof Rousseau Cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce są słodkie”, tak więc nagroda za wytrwałość jest wielka, ponieważ „Bisy” to bardzo udana kontynuacja, zachwycająca konstrukcją oraz doskonałym nastrojem, który sprawia, że lektura jest mrożącą krew w żyłach wędrówką w której nakładanie się zjawisk nadprzyrodzonych na motywy realne, daje niesamowity efekt, jest jak sen na jawie; przejrzysty, ale nieprawdopodobny.

Bisy zawierają kontynuację losów Witolda Uchmanna, warszawskiego dziennikarza zajmującego się zjawiskami paranormalnymi, który w poszukiwaniu tematu udał się na urokliwe Roztocze i niespodziewanie trafił do Starzyzny, zaklętej w czasie wioski, gdzie przerażający duch miejscowego proboszcza przewodzi hordzie upiorów. Żeby nie zdradzić zbyt wiele z zaskakującej fabuły, napiszę tylko, że w tej części zostaną wyjaśnione wcześniejsze zagadki, ale też pojawiają się nowe znaki zapytania, m.in. czy Witkowi uda się pokonać klątwę?, czy nowe znajomości, które zawrze dziennikarz będą udane? oraz co stało się z Adamem Nawrotem?, i czego chce Czarny?, nowa postać w historii, ale najprawdopodobniej najlepiej znająca zasady makabrycznej gry, co gorsze nie należąca do sympatycznych... żywych osobników.

Nie wiem jak Wy, ale ja lubię się bać, od dawien dawna z zamiłowaniem wsłuchuję się w opowieści o duchach. Atmosfera tych posępnych seansów jest wyjątkowa i niezapomniana, i może dlatego, tak bardzo podobają mi się powieści Stefana Dardy, bo mają specyficzny klimat, odczuwany za pomocą wszystkich zmysłów, wywołuje on gęsią skórkę, sprawia, że z niepokojem wsłuchujemy się w dźwięki domu, czujemy narastający lęk, ale jednocześnie nie możemy przestać czytać, bo historia jest jak niezawodny wabik na osobniki uzależnione od subtelnej grozy.

Wielkim atutem książki są również postacie, te dobrze znane i te nowe, które były powiązane z całą opowieścią, ale dopiero teraz będziemy mogli je bliżej poznać. Kreacje bohaterów są bardzo naturalne, przedstawiają zwykłych, spontanicznych ludzi, uwikłanych w nadprzyrodzone zjawiska. Te szczere charaktery sprawiają, że działania bohaterów odbieramy bardzo realnie, co więcej, nie pozostajemy obojętni na ich dolę, i mimo że niekiedy ich zachowania czy plany są zatrważające, to jednak zawsze znajdujemy wytłumaczenie dla ich postępowania.

W „Bisach” styl pisania Stefana Dardy nie uległ zmianie i chwała mu za to, bowiem nadal mamy do czynienia z przystępnym językiem, dzięki czemu powieść jest zrozumiała, bezpośrednia i bogata w plastyczne opisy natury, jak również opisy upiorów; autor dokładnie tłumaczy zjawiska i obrazowo je przedstawia. Poza tym akcja wydarzeń ma właściwe tempo, konstrukcja fabularna jest niezwykła, pojawia się ciekawy wątek znajomości Witka z jedną z bohaterek oraz tworzy się intrygujący temat, dotyczący  Czarnego, od razu też rodzi się pytanie, kim on u licha jest?, skoro upiór Dobrowolskiego przy nim to mały duszek. 

Zakończenie książki jest spektakularne i otwarte, na pewno doczekamy się kontynuacji, ponieważ mocy epilog musi mieć ciąg dalszy. Cóż można więcej napisać, powieść „Bisy” jak i cały cykl „Czarny Wygon” to niesamowicie wciągająca lektura grozy, którą docenią czytelnicy ceniący bardziej osobliwą atmosferę i tajemnicę, niż makabrę i obrzydliwość, ponieważ w tej historii postawiono na wysublimowany niepokój, metafizyczne rozważania, dylematy moralne oraz nadprzyrodzone zjawiska. 
 
 



 Poprzednie opinie:

Książkę za bardzo przystępną cenę można kupić. 
Czytaj dalej »