Rodzina Pompadauz

Franziska Gehm

RODZINA POMPADAUZ
Purkająca świnia z obwisłym brzuchem

Wydawnictwo: Dreams
Data: 2012
Stron: 208



Zacznę od końca. Jeśli kochacie rezolutne opowieści o rozbrykanych dzieciakach, których wyobraźnia do psocenia nie zna granic, to koniecznie musicie przeczytać „Rodzinę Pompadauz” Franziski Gehm, pisarki oraz tłumaczki, autorki wielu książek dla dzieci i młodzieży w których specyficzny humor i oryginalne postacie zdobyły szerokie grono wielbicieli, do których od niedawna należę również ja.

Dlaczego ta książka jest taka wyjątkowa? i dlaczego koniecznie przeczytać?

Wyjątkowa jest dlatego, że pomimo nieodkrywczego pomysłu na fabułę - podróży w czasie - książka zachwyca oryginalnym wykonaniem, które jest banalnie proste, a jednocześnie urocze, szalenie zabawne i … mroczne. Poza tym opowieść o zagubionym w czasie hotelu, którego mieszkańcy i obsługa to iście nieziemskie postacie, zapewnia doskonałą rozrywkę. Niejednokrotnie wybuchałam śmiechem, ale też z niepokojem oczekiwałam na rozwój wypadków.
Odpowiedź na drugie pytanie jest oczywiste, skoro dorosły czytelnik odnajduje radość z czytania tej sympatycznej powieści, to starsze dzieci i młodzież bezapelacyjnie pokochają tych unikatowych bohaterów, którzy oczarowują swoim zachowaniem oraz zabawnymi, ale bardzo trafnymi ocenami otaczającej ich rzeczywistości, a proszę mi wierzyć mają co komentować.

Otóż, August Pompadauz jest właścicielem stylowego hotelu Piękne Chwile. Sam hotel, jak również jego obsługa i mieszkańcy są wyjątkowi. Wśród całej masy dziwnych lokatorów jest też Kierkegaard - papuga superptak i co najważniejsze, cesarzowa Ingebork czyli świnia z obwisłym brzuchem. Zestaw niekonwencjonalnych postaci dopełnia Jonni „Piekielna Ręka”, wierny kompan oraz niezawodny towarzysz makabrycznych zabaw wymyślanych przez córkę dyrektora Kasmirandę, fankę ścinania głów.
Rodzinka żyje sobie spokojnie w miasteczku Rippelpolde w roku 1912, niestety dziwna anomalia pogodowa sprawia, że hotel wraz z mieszkańcami przenosi się o 99 lat w przyszłość. Wszyscy są w szoku, rok 2011 jest dla nich koszmarem. Dyrektor ma ogromy problem, jak wyjaśnić zaistniałą sytuację i uspokoić nerwowe nastroje, szczególnie że wśród podróżników w czasie jest też posterunkowy Knorplu, tajemnicza madame Zaza oraz dystyngowana rodzinka z przeuroczą córeczką. Sytuacja wydaje się być patowa, wszystko się zmienia, kiedy dzieci poznają Milforda syna właściciela fabryki kiełbasy, wtedy to misja „powrót do przyszłości” zaczyna nabierać tempa.

Podróż w czasie to temat, który często przewija się w literaturze, nie jest on szczególnie oryginalny, ale o dziwo zawsze intryguje, co jak co, ale łamanie zasad czasu i przestrzeni niepokoi, ale też zachwyca i to się raczej szybko nie zmieni.
Ilustracja F. Harvey  www.harvey-artworks.de
Pojawienie się w z wielkim hukiem rodzinki Pompadauz w roku 2011, która sprawnie funkcjonowała na początku XX wieku jest wydarzeniem wstrząsającym. Współczesność gorszy naszych bohaterów, zachwyca i przeraża, jednak powrót do domu jest dla nich zadaniem priorytetowym, przełamując swój strach ruszają w miasto, zaskakując okolicznych mieszkańców swoim strojem i postępowaniem. Kontrast pomiędzy teraźniejszością a przeszłością jest bardzo wyraźny, zderzenia tak dwóch różnych światów jest niesłychane, tym bardziej, że autorka ma niesamowite poczucie humoru i bawi czytelników ciekawą interpretacją wydarzeń, czarnym dowcipem oraz osobliwą kreacją postaci. Dodam jeszcze, że książkę zdobią pocieszne czarno-białe ilustracje autorstwa Franziski Harvey, które skutecznie umilają czas spędzony z lekturą. 
 

Pierwszą część opowiadającą o przygodach rodziny Pompadauz czyta się doskonale, to zabawna i interesująca pozycja, która wywoła uśmiech i sprawi, że wraz z grupą przyjaciół zostaniemy odkrywcami i udamy się na poszukiwanie rzeczy nieistotnej, a jednocześnie tak ważnej dla Augusta Pompadauz. Zachęcam do poznania tej wyjątkowej książki.

 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Dreams, a także portalowi Sztukater.


Czytaj dalej »

Deklinacja męska/żeńska

Hanna Cygler

DEKLINACJA MĘSKA/ŻEŃSKA

Wydawnictwo: Rebis
Data: 2004 (przybliżona)
Premiera wznowionego wydania: 31-07-2012
Stron: 316




Z twórczością Hanny Cygler zetknęłam się całkiem niedawno, szczęśliwie udało mi się przeczytać pierwszy tom tryptyku opowiadającego o losach rezolutnej Zosi Knyszewskiej, „Tryb warunkowy”. Bardzo przyjemnie było poddać się lekturze z życiową fabułą, realnymi bohaterami i sugestywnym tłem wydarzeń, więc kiedy trafiła do mnie kontynuacja powieści o fleksyjnym tytule „Deklinacja męska/żeńska” ucieszyłam się niezmiernie; zapowiadało się kolejne interesujące spotkanie.
Żeby nie zdradzić zbyt wiele, napiszę tylko, że burzliwy związek Zosi zakończył się bardzo tragicznie. Bolesne doświadczenia ostatnich dni powodują, że Zosia zaczyna dostrzegać to, na co wcześniej nie zwracała uwagi, uzmysławia sobie również, że jej dawna fascynacja niebieskookim fotografem nie minęła, wręcz przeciwnie...wybuchła i przerodziła się w miłość, co więcej, Witek już nie kryje się ze swoimi uczuciami, kocha Zosię i chce z nią być, tylko jak pogodzić przeszłość z teraźniejszością, tym bardziej, że przed chwilą nasza bohaterka pożegnała kogoś kto był jej całym życiem; ideałem i wielką miłością. Kobieta postanawia dać sobie i Witkowi czas, pół roku ma wystarczyć na pozamykanie dawnych spraw, a także na określenie emocji, które w obecnej chwili są zbyt świeże, żeby je jasno nazywać. Piętnasty marca to data, kiedy mają się ponownie spotkać, tylko czy do tego czasu Zosia wróci z Anglii, a Witek zgodnie z obietnicą będzie czekał na swoją ukochaną?

Deklinacja męska/żeńska” w moim odczuciu jest znacznie dynamiczniejsza od pierwszej części. Wydarzenia w książce nabierają tempa, przełom lat siedemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zaskakuje swoją burzliwością. Nasi bohaterzy rozczarowani codziennością, angażują się w życie polityczne. Witek próbując wpłynąć na sytuację polityczną zostaje posłem i bierze udział w pierwszych wolnych wyborach. Mimo to, przemiany w Polsce nadal nie są zadowalające; afery, korupcja, zbieranie kompromitujących dokumentów przeciwko rywalom politycznym tzw. teczek, nie wpływa na pozytywny odbiór rzeczywistości. Proszę się jednak nie obawiać politycznego tła powieści, gdyż służy ono do podkreślenia upływającego czasu oraz uwypukleniu zmian zachodzących w bohaterach.
Teoretycznie niespokojne czasy nie sprzyjają miłości, a jednak... Wątek romansowy w tej części dominuje. Bohaterzy walczą o miłość, emocje biorą górę, ciągłe rozterki, stany marazmu i bolesne wspomnienia nie ułatwiają życia oraz podejmowania decyzji szczególnie, że Zosi bardzo trudno jest zaufać Witkowi, wiecznemu amantowi, na widok którego kobietom miękną kolana. Kochanie tego uroczego przystojniaka nie jest łatwe, dlatego Zosia będzie musiała się zmierzyć z wieloma podbramkowymi sytuacjami, jak również z nieprzychylnymi osobnikami ze swojej przeszłości, którzy będą próbowali zburzyć jej wewnętrzną harmonię.

Książka zrobiła na mnie duże wrażenie. Podwójna narracja pozwala spojrzeć na wydarzenia z dwóch różnych perspektyw. Witek i Zosia dopuszczają nas do swojego świata, ich intensywne życie uczuciowe i komentowanie realiów ówczesnej polski dostarcza niezapominanych przeżyć, zaś przyjemny styl autorki: zwięzły, plastyczny, bardzo przekonujący sprawia, że „Deklinacja męska/żeńska” jest niezapomnianą lekturą, którą bardzo polecam miłośnikom powieści obyczajowych z rozbudowanym wątkiem romansowym

"Przyszły niedokonany" ostatnia trzecia część tryptyku, najprawdopodobniej ukarze się pod koniec sierpnia. 


Czytaj dalej »

Leśniczówka

Ewa Formella

LEŚNICZÓWKA

Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data: 2011
Stron: 122





Debiutancka książka Ewy Formelli „Leśniczówka”, wydaje się być przeciętną publikacją z mało ciekawą okładką oraz fabułą znajomo brzmiącą, ot takie niepozorne coś, co niekoniecznie kusi. Muszę przyznać, że miałam opory przed tym, żeby zabrać się za czytanie tej pozycji, zawsze obawiam się, że niewielka liczba stron (122) przekłada się na jakość treści. Na szczęście uprzedzenia rzuciłam w kąt, z czego bardzo się cieszę, ponieważ „Leśniczówka” okazała się czarującą historią, która przenosi czytelnika do miejsca gdzie ludzie i otoczenie są lekarstwem na zbolałą duszę.

Emilia jest trzydziestodwuletnią wdową, mamą trójki sympatycznych dzieciaków, która przyjeżdża do odziedziczonej po rodzicach niewielkiej leśniczówki. Małżeństwo Emilii nie należało do udanych i kiedy w wyniku tragicznego wypadku ginie jej mąż, kobieta wykorzystuje możliwość zamieszkania w miejscu odosobnionym, otoczonym błogą zielenią aby odzyskać spokój ducha oraz zacząć życie od nowa. Już pierwszego wieczoru kobieta czuje, że nowe miejsce ma dla niej magiczną moc; obawy o dalszy los bledną, ogarnia ją wewnętrzny spokój, Emilia czuje się tak, jakby od zawsze mieszkała w tej leśnej oazie. Prawdopodobnie jej nowy dom ma pozytywną aurę, która wpływa również na sny naszej bohaterki. Tyle że powtarzające się marzenia senne zaczynają niepokoić nową gospodynię... najwyraźniej jakaś siła chce jej coś przekazać.

Książka Ewy Formelli jest magiczna nie tylko dlatego, że przyjemny styl pisania autorki sprawia, że opowieść o losach Emilii czyta się się lekko, a tekst czaruje melancholią w której trafiamy na melanż różnych odcieni emocji, ale dlatego, że fabuła skrywa w sobie inny wymiar, tajemniczy, ponadnaturalny.
Opisana historia ma pozytywną energię, być może jest to zasługa tła, które wprawia w błogostan. Plastyczne opisy przyrody oddają urok natury, Pani Ewa kreśli sugestywną scenerię w której czytelnik - zapominając się - będzie próbował zaczerpnąć świeżego powietrza przesiąkniętego zapachem sosen, letnim deszczem i soczystym kolorem chabrów. Jednak urokliwe tło to niejedyny walor tej książki, ponieważ wielkim atutem „Leśniczówki” są postacie stworzone z rozmachem i wyobraźnią. Obawiałam się, że ze względu na małą objętość treści, autorka nie podała temu zadaniu, a tu proszę, takie miłe zaskoczenie.

Bardzo podobało mi się w książce, że na tak niewielu kartach mamy pełny wachlarz wzruszeń, jest nieblaknąca nadzieja, trudne wspomnienia, rodząca się przyjaźń, a także miłość, która błądząc po leśnych dróżkach próbuje trafić do celu. W przyjaznej zieleni skrywa się też magia dawnych lat i tajemnica, która czeka na odkrycie. Żałuje tylko, iż ostatecznie ten sekret nie ma aż tak wielkiej mocy na jaką się czeka, ale być może to tylko moje odczucie.

Leśniczówka” to optymistyczna opowieść o miejscu w którym wszystko jest możliwe, gdzie przyjaźni ludzie oraz niezwykłe otoczenie pozawalaja odnaleźć własną tożsamość i znaleźć drogę do szczęścia. Książkę polecam czytelnikom, którzy uwielbiają barwne opisy przyrody, jak również ciepłe historie o miłości i wielkiej przyjaźni.

Moja ocena 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Warszawskiej Firmie Wydawniczej, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie.

Czytaj dalej »

Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa

Marcus Sakey

DWUKROTNA ŚMIERĆ 
DANIELA HAYESA

Wydawnictwo: Rebis
Data: 2012
Stron: 412




Nagi mężczyzna budzi się na zimnej plaży w Maine. Jest wyczerpany fizycznie i psychicznie, i … jak się okazuje ma amnezję. Jedynym jego ratunkiem jest stojące nieopodal ekskluzywne BMW, a w nim oprócz kilku markowych gadżetów, pasujących na niego ubrań, butelki Jacka Danielsa, broni oraz pliku banknotów, dokumenty na nazwisko Daniela Hayesa zamieszkałego w Malibu, w Kalifornii. Nazywanie siebie Danielem, wydało mu się całkiem sensowne, teraz musi tylko dowiedzieć się kim jest i co tutaj robi. Auto umożliwiło mu podjecie szybkiej decyzji, bez zastanowienia ruszył w drogę. Kasa ułatwiała działanie, wynajęcie pokoju w motelu nie było problemem, ale problemem stał się miejscowy policjant, który rozpoznał w nim poszukiwaną osobę. Zetknięcie oko w oko z zastępcą szeryfa wywołało w zdezorientowanym mężczyźnie gwałtowną reakcję – ucieczkę. Łańcuch niezrozumiałych dla naszego bohatera działań, rodzi szereg pytań na których Daniel nie znajduje odpowiedzi, na dodatek nikłe wspomnienie twarzy aktorki Emily Sweet i związane z jej osobą emocje, każą mu odnaleźć kobietę, być może to właśnie ona jest rozwiązaniem zagadki i kluczem do wyjaśnienia utraty pamięci.

http://www.rtbookreviews.com
Marcus Sakey to amerykański pisarz, który bardzo mocno angażuje się w swoją pracę. Aby jego powieści nabrały większej autentyczności zwiedzał kostnicę, chodził jak cień za detektywem z wydziału zabójstw czy jeździł z policjantami zajmującymi się gangami*. Tego typu działania sprawiły, że jego twórczość nabrała realizmu, docenione zostało to przez krytyków, a także przez rzeszę czytelników dla których Sakey stał się mistrzem kryminału. Jego powieści takie jak „Na ostrzu”, „Dobrzy ludzie” i „Na krańcach miasta” zostały nagrodzone, poza tym do wszystkich tych tytułów zakupiono prawa filmowe.
Bez zbędnego przedłużania, Marcus Sakey to pisarz zasługujący na uwagę, jego świetny styl pisania, zdolność do empatii i wczuwania się w umysły bohaterów jest zdumiewająca. Przekonałam się o tym czytając „Dwukrotną śmierć Daniela Hayesa”, powieść jest zaskakująca, trzyma w napięciu, a błyskawiczne zwroty akcji nie pozwalają oderwać się od lektury.

Fabuła książki jest tak skonstruowana, że skupia uwagę, ciągłe niespodzianki, nowe tropy powodują, że historia intryguje, postać Daniela też mocno zastanawia; znaleziona w samochodzie broń, drogie ciuchy i plik pieniędzy nie wróży nic dobrego, na dodatek niepokojące przebłyski wspomnień zwiastują życiowy galimatias, rodzi się pytanie, kim do diabła jest ten gość?...rozwiązanie tej zagadki znajdziemy dopiero w bardzo zaskakującym zakończeniu.
Brawa dla autora za umiejętne prowadzenie intrygi w której częste zmiany wydarzeń i niepewność związana z losami bohaterów nie pozwalają odetchnąć, poza tym historię przeplatają fragmenty scenariusza rozpisanego na role, daje to zdrowo do myślenia, bo trudno rozszyfrować czy są to flesze z przeszłości czy wydarzenia zachowane w podświadomości bohatera. Jest to oryginale zjawisko, ale obawiam się, że co niektórych czytelników może to wytrącić z równowagi. Z mojej strony malutki minus za męczenie materiału tzn. przydługie i nużące toki myślowe Hayesa, najczęściej były one bardzo interesujące, jednak zdarzało się, że roztkliwianie bohatera i nadmierne grzebanie w przeszłości było delikatnie mówiąc nudne. Na szczęście trzymająca w napięciu fabuła i sugestywne tło wydarzeń sprawia, że szybko zapominany o tej niedogodności.

Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa” to błyskotliwy thriller psychologiczny z domieszką kryminału i dramatu. Połączenie to sprawia, że książkę czyta się rewelacyjne, poza tym trafiamy na odwieczny dylemat, co by było gdyby...

Moja ocena 5/6


*Tego typu informacje, a także wiele innych ciekawostek można znaleźć na stronie autora www.marcussakey.com
Czytaj dalej »

Lew Kairu

Scott Oden

LEW KAIRU

Wydawnictwo: Rebis
Data premiery: 24-07-2012
Stron: 464



Scott Oden już we wczesnym dzieciństwie został zafascynowany Egiptem na tyle skutecznie, że zaczął studiować historię i anglistkę. Kierunki jak najbardziej przydane, ponieważ mając 14 lat postanowił napisać książkę. Jak widać marzenia się spełniają, trzeba tylko mieć dużo talentu i jeszcze więcej cierpliwości. Debiutancka powieść „Spiżowi wojownicy” została wydana w roku 2005, rok później pojawił się „Memnon”. Dzięki wydawnictwu Rebis oba tytuły dostępne są na naszym runku, mało tego, niebawem pojawi się kolejna niesamowita powieść Scotta Odena „Lew Kairu”, która przypomina jedną z wielu Baśni tysiąca i jednej nocy.

Ukryty Mistrz o legendarnym pochodzeniu, posyła swojego wiernego sługę, najlepszą broń, zabójcę Asasyna, zwanego Emirem Sztyletu do Kairu, ma on wykuć sojusz z kalifem. Przymierze obu władców dawałoby wielkie możliwości i poszerzało pole działania, ale co z tego, skoro młody kalif Raszid al-Hasan pozostaje w opiumowym odurzeniu i jest marionetką w rękach ogarniętego chorą ambicją wezyra. W pałacu pozbawionym rozsądnego władcy, dzieją się zatrważające sytuacje; dworskie intrygi oraz krwawe jatki będące wynikiem ścierana się dwóch wrogich frakcji. Jakby tego było mało, pod murami miasta zbierają się dwie wrogie armie - sułtana Damaszku i Króla Jerozolimy. Asasyn wykorzystując swoje niezwykłe umiejętności ma wyrwać kalifa z narkotykowego odurzenia, wzmocnić jego pozycję oraz zlikwidować, każdego kto stanowi dla niego zagrożenie. Zadanie wydaje się być niewykonalne, ale dla Emira Sztyletu nie ma rzeczy niewykonalnych.

 Lew Kairu” to fascynująca opowieść, posiadająca rewelacyjną fabułę, ciekawe postacie oraz fantastyczny wątek szpiegowski, który rozgrywa się na oszałamiającym tle. Autor stworzył sugestywny świat, magiczny, zachwycający architekturą i krajobrazami; bielone ściany budynków z łukowatymi wejściami, intensywna zieleń palm, nawoływanie muezina, szelest błękitno-brokatowych szat, gwar, upał i gorące piaski pustyni, wszystko to sprawia, że zostajemy wciągnięci w inną rzeczywistość, która przypomina zdobną tkaninę utkaną z wielu namiętności, w których zdrada, wiara i honor wysuwają się na pierwszy plan.

Powieść jest doskonale napisana, w sumie nie powinno to dziwić, gdyż autor oprócz tego, że lubi i potrafi pisać to jeszcze uwielbia czytać, i każdą ze swoich prac tworzy z myślą o czytelniku, o dostarczeniu mu jak największych emocji. Przyznaję, że to mu się udaje, gdyż „Lew Kairu” to powieść przygodowa w najlepszym wydaniu, w której historia (w posłowiu autor uprzedza, że swobodnie potraktował topografię miasta i jego Kair nie jest miastem historycznym, ale raczej Kairem Szeherezady) łączy się z orientalną intrygą oraz mistycznymi zjawiskami.

Tło jak i rozgrywające się wydarzenia są wyjątkowe, tacy też są bohaterowie. Postać Emira Sztyletów, to prawdziwe mistrzostwo. Charakter tego zabójcy to mieszanka okrucieństwa, honoru i szalonej odwagi. Asasyn to genialny taktyk, szorstki w obyciu, ale uczciwy i zdeterminowany. Niestraszne są mu krwawe pojedynki, wspomagając się niezwykłą bronią, toruje sobie drogę do celu pozostawiając za sobą zmasakrowane ciała wrogów. Trzeba przyznać, że Oden z wielką wprawą kreśli postacie swoich bohaterów, w książce nie ma ani jednej postaci, która pozostałaby niezauważona. Mordercy, kurtyzany, żebracy, złodzieje to prawdziwi ludzie, którzy mieszkają na kartach tej historii, co więcej, w tej opowieści pozory mogą mylić, a złe rzeczy spotykają też dobrych ludzi.

Szczerze polecam tę dynamiczną, pełną akcji powieść, „Lew Kairu” to pasjonująca lektura, przypominająca mroczną baś, która porwie Was w niebezpieczne rejony nad brzegiem Nilu, gdzie labirynt wąskich uliczek i bazarowy tłok kryje w sobie wiele przerażających tajemnic.

Moja ocena 6/6


Czytaj dalej »

Winter

Asia Greenhorn

WINTER

Wydawnictwo:Dreams
Data: 2012
Stron: 456





Wzrokowcy mają ciężki żywot, graficy jak prawdziwi magicy czarują obrazami, okładki wabią kolorami oraz sugestywnymi ilustracjami i jeśli tylko opis powieści brzmi intrygująco, to książka jest już nasza, takie połączenie piękna i tajemnicy zapowiada debiutancka powieść Asi Greenhorne, pod nastrojowym tytułem "Winter".

 
Pytanie podstawowe, kim jest Winter Blackwood Starr?

Winter jest sierotą wychowywaną przez energiczną i pełną zapału babcię, jednak w wyniku nagłej choroby jedynej opiekunki, dziewczyna zmuszona jest przenieść się z Londynu do malutkiego miasteczka Cae Mefus w Północnej Walii, dokładniej do rodziny Chiplinów. Początkowo nastolatka kiepsko radzi sobie z zaistniałą sytuacją: nowy dom, nowa szkoła, a przed wszystkim nowi znajomi przewracają jej życie do góry nogami. Na szczęście wierna przyjaciółka Madison oraz syn nowych opiekunów Gareth, osładzają jej co nieco przykrą codzienność.
Nie lada zamęt w życie Winter, wprowadza też nowa znajomość z szalenie przystojnym Rhysem. Nastolatków ogarnia wielka namiętność i nie są jej nawet w stanie wyciszyć słowa ostrzeżenia płynące od życzliwych dziewczynie osób. Jakby tego było mało, w Hrabstwie dochodzi do dziwnych ataków, w których ofiary wydają się być... pogryzione. Nagle rzeczywistość otaczająca Winter staje się być ogromnie niebezpieczna, ale to nie powstrzymuje naszej bohaterki przed odkrywaniem tajemniczego świata, w którym prastare obyczaje przestają być zwykłymi miejskimi legendami.


Przyznam, że fabuła książki bardzo mnie zaciekawiła, owiana tajemnicą rodzinna historia, powiązania Winter z dawnymi podaniami ludowymi oraz niewyjaśnione ataki na ludzi zapowiadały niezwykłe emocje. Spodziewałam się wyjątkowej historii, a dostałam kolejny romans paranormalny oparty na stałym schemacie, ostatnio zbyt mocno eksploatowanym przez wielu autorów.
Wyjdźmy od tego, że bohaterzy nie są postaciami szczególnie oryginalnymi, to po raz kolejny idealni pod każdym względem młodzi ludzie, których spotykają problemy mające swoje korzenie w ludowych mitach przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Nasi bohaterzy to wyidealizowane postacie, z magicznie pięknymi oczami, wielką charyzmą i ogromnym sprytem. Jednak pomimo tego, że książkowa obsada nie jest unikatowa to jak najbardziej daje się lubić. Mnie przypadł do gustu odważny i sympatyczny Gareth, ale co z tego skoro on widzi tylko srebrnooką Winter (hahaha), jak również wspomniana wcześniej Madison, która jest dziewczyną iskierką, to postać tak ciepła i urocza, że chciałoby się ją non stop przytulać. Za to bardzo trudno jest mi ustosunkować się do pary młodych kochanków, czyli do Winter i Ryhsa, gdyż jest w nich dużo chłodu i niedostępności, ale może tak powinno być, jednak całkowicie to do mnie nie przemawia. Żałuję, że autorka nie dodała postaciom więcej autentyczności i cech, które pozwoliłby poczuć, że bohaterzy nie są tylko literacką fantazją, ale prawdziwymi ludźmi z pełnym zestawem wad i zalet.

Na szczęście powielana konstrukcja i przekoloryzowani bohaterzy nie psują lektury, ponieważ Greenhorn postarała się o prawidłowe tempo wydarzeń, napięcie jest odpowiednie, a zwięzłe rozdziały - co prawda zbyt liczne - narzucają właściwy rytm, są zaskakujące i zawsze zawierają w sobie jakaś tajemnicę. Wielki plus należy się autorce za dobry styl pisania, który nie męczy i sprawia, że książkę czyta się lekko i przyjemnie. Co istotne główny wątek został przemyślany i cechuje go należyty porządek.
Podsumowując, „Winter” to dobra powieść, która doczekała się kontynuacji, kolejny tom „Silver” nie jest jeszcze dostępny na naszym runku, ale mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości doczekamy się jego wydania, ponieważ książka jest interesującą lekturą, a poza tym, pewne tematy nie zostały właściwie zakończone i liczę, że w kolejnym tomie autorka wyjaśni kilka niedomówień i zagadek.
Powieść polecam miłośnikom gatunku oraz fanom tajemnic i nadnaturalnych zjawisk.

Moja ocena 4/6
Czytaj dalej »

Plaża Babylon

Imogen Edwards - Jones & Autor Anonimowy

PLAŻA BABYLON

Wydawnictwo: Pascal
Data: 2012
Stron: 368 





Wiele razy marzyły mi się, i nadal marzą wakacje na słonecznej wyspie z pięknymi piaszczystymi plażami, turkusowym morzem i soczyście zielonymi palmami. Wyobrażam sobie jak cudownie byłoby leżeć na rozgrzanym piachu i czuć orzeźwiającą morską bryzę zraszającą rozpalone ciało, a wszystko to w otoczeniu luksusu i wszelkiego rodzaju przywilejów. Na szczęście marzenia nie kosztują, ale takie wakacje już tak, cena ekskluzywnej willi w sześciogwiazdkowym resorcie wakacyjnym na rajskiej wyspie, wynosi nawet 6 tysięcy dolarów za dobę, ale dla miliarderów i celebrytów to niezbyt wygórowana suma skoro na popołudniowe rozrywki w ciągu jednego dnia są w stanie wydać prawie 20 tysięcy dolarów!, ale... dosyć o pieniądzach, wakacje rządzą się swoimi prawami i w czasie urlopu należy zaszaleć, a „Plaża Babylon” to doskonałe miejsce na pławienie się w luksusie o ile nasze konto bankowe ma co najmniej sześć zer.

Imogen Edwards-Jones wraz z Autorem Anonimowym, który przez 20 lat kierował najlepszymi kurortami na świecie, zapraszają nas na jedną z rajskich wysp Oceanu Spokojnego, na której znajduje się luksusowy zamknięty kurort wakacyjny dostępny jedynie dla najbogatszych ludzi. W książce opisany jest tydzień z życia menadżera oraz funkcjonowania ośrodka wypoczynkowego, który nastawiony jest na zaspokajanie najdziwniejszych i najbardziej wymagających zachcianek swoich klientów, wszak zadowolony gość z pokaźnym portfelem i hojnym gestem, zawsze wróci i jeszcze ściągnie na idylliczną wyspę, świtę swoich bogatych znajomych. Obsługa hotelowa „Plaży Babylon”jest zawsze zwarta i gotowa, różowy szampan schłodzony, malezyjskie kwiaty zawsze pachną, a kawior jest zawsze świeży, na tej boskiej plaży nie istnieje słowo Nie, tutaj się spełnia marzenia, oczywiście nie za darmo, ale kto zwraca na to uwagę.

Sens takiego miejsca to ciągłe dostarczanie małych luksusów – goście nie kłopoczą się z zastanawianiem, skąd one się tu wzięły (...) *

Książkę czyta się wyśmienicie, jej styl nie jest najwyższych lotów, ale napisana jest z humorem, a co najistotniejsze dostarcza wielu ciekawostek z życia oligarchów i multimiliarderów. Autor zdradza zakulisowe tajemnice, bez ceregieli informuje o kosztach i zyskach wynikających z prowadzenia takiego kurortu, a także o codziennym życiu na wyspie, wbrew pozorom nie takim słodkim jakby się wydawało oraz o przekrętach, wpadkach obsługi i gości hotelowych.
Plaża Babylon” przedstawiona jest z punktu widzenia menadżera odpowiedzialnego za sprawne funkcjonowanie takiego resortu, trzeba przyznać, że wykonuje on wymagające zajęcie, przez 24 godziny na dobę jest dostępny, na dodatek pracuje w warunkach bardzo stresowych, proszę sobie wyobrazić, że najbogatszy z szejków zdzwoni o drugiej w nocy, bo skończyły mu się... prezerwatywy, albo jak zwrócić uwagę rosyjskiemu oligarsze, że gorszy otoczenie swoimi orgiami, albo jak wyjaśnić, że deszcz to siły natury niezależne od człowieka, a Słońce nie jest na etacie kurortu i na jego moc nie ma siły. Bywa ciężko, poza tym pełna gotowość do spełniania zachcianek wymagających gości, często przekłada się na życie osobiste pracowników, w każdym razie nie ma co zazdrościć takiej pracy i nasi bohaterzy próbują przekonać nas, że nie warto tracić zdrowia, swoje żale wylewają przy lampce Don Perigon, nie powiem, lekko jest to zabawne, ale cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Plaża Babylon” to gorąca pozycja, która dostarcza wielu wrażeń, nie tylko wizualnych (piękno wyspy jest niewyobrażalne), ale i smakowych (menu hotelowych restauracji to mistrzostwo świata). Ponadto ukazuje rozkapryszone środowisko bogaczy dla których niewyobrażalny luksus to wciąż za mało, i wiecie co, na początku lektury trochę zazdrościłam tym ludziom komfortu niemartwienia się o kolejny dzień, czy możliwości zabawy na pełnych obrotach, ale po jakimś czasie zaczęłam im współczuć, bo co to za radość kiedy nie potrafi się czerpać przyjemności z rzeczy drobnych i nie wymagających kilkusetosobowej obsługi...
Nie przeciągając tematu i nie siląc się na życiowe refleksje, nie pozostaje mi nic innego jak polecić tę pikantną i dowcipną pozycję, która jest doskonałym relaksem w letni dzień.

* strona 115

Moja ocena +4/6 

www.http://thebestreviews.com
Imogen Edward-Jones, brytyjska dziennikarka, pisarka i scenarzystka. Autorka bestsellerowej serii książek, ujawniających kulisy funkcjonowania luksusowych branż: mody, pięciogwiazdkowych hoteli, linii lotniczych czy muzyki pop. Jej pierwszą książkę z serii, Hotel Babylon, przetłumaczono na siedemnaście języków, kolejną, Fashion Babylon, na dziewięć. W samej Wielkiej Brytanii sprzedano dotąd prawie milion egzemplarzy książek z tej serii. Autorka w raz z mężem i córką mieszka w zachodnim Londynie*

* opis pochodzi z okładki książki

Dotychczas nakładem wydawnictwa Pascal ukazały się:



Czytaj dalej »

Siostra

Rosamund Lupton

SIOSTRA

Wydawnictwo: Weltbild/Świat Książek
Data: 2011
Stron: 320






O „Siostrze”, debiutanckiej powieści Rosamund Lupton, angielskiej scenarzystki, dowiedziałam się kilka miesięcy temu. Przypadkowo na jednym z blogów trafiłam na recenzję, która rozpaliła moją wyobraźnię. Na szczęście, miewam szczęście, i dzięki książkowym promocjom, udało mi się upolować tę piękną, emocjonalną opowieść o siostrzanej miłości, stracie, żałobie, i o szokującej prawdzie.

Beatrice jest starszą siostrą uroczej i ekscentrycznej Tess; dwudziestojednoletniej studentki na uczelni artystycznej w Londynie. Siostry różnią się pod wieloma względami, są jak ogień i woda, jednak łączy je wielka miłość i olbrzymia nić porozumienia. Kiedy Tess znika bez śladu i kiedy po wielu godzinach zostaje odnalezione jej ciało, Beatrice musi zmierzyć się z bulwersującymi faktami przedstawionymi przez policję; jej ukochana siostra popełniła samobójstwo. Rodzina godzi się z brutalną prawdą, ale starsza siostra nie przyjmuje tego do wiadomości, znała swoją siostrę i wie, że ta nigdy nie odebrałaby sobie życia. Nie zważając na niebezpieczeństwo i sprzeciwy otoczenia próbuje rozwikłać zagadkę śmierci Tess.

Powieść ma formę listów pisanych przez Beatrice do nieżyjącej Tess, nie jest to moja ulubiona konstrukcja, jednak w tej opowieści sprawdza się idealnie, gdyż ten bezpośredni przekaz jest bardzo intymny i wzruszający. Beatrice zdaje siostrze relację z każdego dnia spędzonego bez niej, pisze o smutku rozrywającym serce, o żalu i tajemnicach, które wypływają na światło dzienne. Słowa są pełne bólu, ale też i miłości, dziwnym trafem wydarzenia, które miały miejsce, podkreślają więź pomiędzy siostrami, niektóre fragmenty wręcz odkrywają łączącą je zażyłość, śmierć i życie nakładają się na siebie, tworząc niebywale uczuciowy przekaz.

Dlaczego piszę do Ciebie?(...) Po prostu muszę z Tobą rozmawiać. Mama powiedziała mi, że do czasu Twoich narodzin mówiłam niewiele, a gdy na świat przyszła moja siostrzyczka, buzia mi się nie zamykała. Nie chcę zamilknąć. Jeśli to zrobię, stracę jakąś część siebie. I będzie mi jej brakowało (…) Jest to monolog, ale taki, który mogę wygłosić tylko w Twojej obecności”*

Beatrice jest nieustępliwa, wierzy w swoją intuicję, wierzy w swoją siostrę i narażając się na wiele nieprzyjemności, walczy z szablonowym myśleniem, nie godzi się na utarte schematy, wyznacza nowe granice i konsekwentnie prowadzi własne śledztwo. Ta psychologiczna, kryminalna zagadka w połączeniu z pięknem słów oraz przenikliwą treścią, tworzy niesamowite wrażenie, które wywołuje emocjonalną burzę.

Siostra” to trzymający w napięciu thriller psychologiczny z zaskakującymi zwrotami akcji i dogłębną analizą stanu emocjonalnego pogrążonej w rozpaczy istoty, która nie tylko straciła bliską osobę, ale razem z nią utraciła część siebie. Bardzo polecam.

* str. 63

Moja ocena +5/6
Czytaj dalej »

Boy 7

Mirjam Mous

BOY 7

Wydawnictwo: Dreams
Data: 2012
Stron: 248




Miriam Mous jest holenderską pisarką tworzącą książki dla dzieci i młodzieży, podobno na szczególną uwagę zasługują pisane przez nią thrillery, których pełna napięcia akcja zaskakuje i unieruchamia czytelnika na kilka godzin w świecie pełnym ekscytujących zdarzeń.

Nie mogłam pozostać obojętna na tego typu rekomendacje i kiedy tylko nadarzyła się okazja przeczytania thrillera dla młodzieży o intrygującym tytule „Boy 7” skorzystałam z niej i nie żałuję, bo powieść ta jest zgrabną i pełną napięcia historią piętnastoletniego chłopca, który odzyskuje przytomność na bezludziu i z przerażeniem uświadamia sobie, że nic nie pamięta: nie wie jak się nazywa i skąd pochodzi, nie ma wspomnień, ani nie zna celu swojej podróży. Na szczęście na tym upalnym pustkowi odnajduje - najprawdopodobniej - swój plecak, a w nim oprócz niezbędnych rzeczy, odkrywa zdjęcie szarego budynku, rachunek z Pizza Hut, rulonik banknotów i telefon komórkowy z nagraną przez siebie wiadomością: Cokolwiek się stanie, pod żadnym pozorem nie dzwoń na policję. Jak można się domyślać w umyśle chłopca, który zaczyna nazywać siebie Boy Seven (pseudonim powstały z nazwy naszytej na metce plecaka) rodzi się mnóstwo pytań, Boy wie że musi działać, cudem udaje mu się zatrzymać srebrzyste auto prowadzone przez sympatyczną Larę, tylko czy Larze można zaufać? , pytanie, czy komukolwiek można zaufać?.

Historia Boya od samego początku wciąga, scenariusz utraty pamięci jest niesamowicie przerażający, być może dlatego dużo mocniej odczuwamy zagubienie nastolatka, jego rozpacz i samotność, a być może jest to zasługa stylu pisania Mous, charakterystycznego dla powieści młodzieżowej, oszczędnego, ale bardzo empatycznego. W każdym razie poddajemy się zawrotnej akcji, która w bardzo realistyczny sposób zmierza do celu jakim jest poznanie źródła, które spowodowało utratę wspomnień u Boya 7.

W powieści występuje narracja pierwszoosobowa, samo przez się, zdecydowanie bardziej zżywamy się z bohaterem, w jego przekazie jest wiele emocjonalnych rozterek, ale jak się okazuje nie brakuje też kryminalnych wyskoków czy widowiskowych scen. Książka nie jest zbyt obszerna i w sumie to jej ogromy atut, bo na 240 stronach wydarzenia skondensowały się tworząc pełną napięcia atmosferę, Boy rozpaczliwie poszukuje swoich wspomnień, pragnie wrócić do swojej rodziny i żyć jak miliony nastolatków na całym świecie, w tempie ekspresowym czytelnik zostaje wciągnięty w ekscytujący wyścig z czasem.
Warto podkreślić, że w powieści poruszane są aktualne nowinki z dziedziny nowoczesnej technologi, i tutaj plus dla autorki za dobrze przygotowaną stronę merytoryczną, w tekście odnajdziemy wiele interesujących szczegółów technicznych oraz bardzo prawdopodobny, makabryczny scenariusz przyszłości, kiedy to maszyny biorą udział w tworzeniu człowieka. Może nie brzmi to szczególnie oryginalnie, ale temat jest współczesny i co ważniejsze,  porusza istotne zagadnienia.

Boy 7” to bardzo dobry thriller młodzieżowy i tak go należy traktować, gdyż istnieją obawy, iż dorośli czytelnicy mogliby poczuć niedosyt informacji, lub stwierdzić, że jak na powieść tego gatunku rozwiązanie zagadki idzie zbyt sprawnie, oczywiście nie bez komplikacji, ale jednak bardzo płynnie i celnie. Nie zawsze też zachwycają portrety psychologiczne bohaterów, w sumie tylko Boy Seven jest postacią pieczołowicie skonstruowaną przez co wypada bardzo autentycznie, pozostała obsada stanowi uzupełnienie historii, ich życiorysy są jakby w domyśle, coś o nich wiemy, ale nie do końca, pozostają niedomówienia i znaki zapytania. Jak najbardziej takie potraktowanie tematu może się podobać, ja nie miałam z tym żadnego problemu, ponieważ fabuła ewidentnie skupia się na zagubionym, bystrym nastolatku, który walczy o odzyskanie własnej tożsamości, ten motyw przoduje, zaś wszystko inne jest otoczeniem służącym do podkreślenia konfrontacji Boya z okrutną rzeczywistością.
Bardzo polecam tę interesująca i trzymającą w napięciu powieść, gwarantuję, że nie będziecie rozczarowani lekturą.

Moja ocena 5/6

Czytaj dalej »

Baśniarz

Antonia Michaelis

BAŚNIARZ

Wydawnictwo: Dreams
Data: 2012
Stron: 400





Patrzę na okładkę „Baśniarza” i zastanawiam się co o nim napisać. Wbrew pozorom nie jest sprawą prostą opisanie swoich wrażeń po lekturze, szczególnie wtedy, kiedy jej fabuła przekracza granice między światem baśni w którym magiczne postacie i zjawiska tworzą surrealistyczną historię, a światem realnym, gdzie rzeczywistość jest niesamowicie okrutna i stanowi strefę działań niezgodną z sumieniem czy prawem.
Osiemnastoletnia Anna jest dziewczyną, która patrzy na życie przez pryzmat własnego postrzegania, niespecjalnie interesuje się szkolnymi nowinkami i życiem towarzyskim, ma swój świat i plany, które zamierza zrealizować. Niespodziewanie dla niej samej, wpada jej w oko Abel Tannatek, outsider nazywany polskim handlarzem pasmanterią. Chłopak jest wagarowiczem i samotnikiem, za którym ciągnie się zła opinia, mimo to Anna zakochuje się w nim. Dziewczyna poznaje jego inne oblicze; starszego, łagodnego brata który otacza opieką swoją młodszą siostrę, a do tego baśniarza, którego fantastyczna opowieść niebezpiecznie oczarowuje Annę. Od tej pory racjonalne myślenie nie ma racji bytu, Anna jak zaklęta nie może zapomnieć o opowiadanej przez Abla historii, której fabuła dziwnym trafem przypomina rzeczywistość. Co jest prawdą a co fikcją?. Od tej pory nic nie jest tym, czym się wydaje.
Baśniarz” Antonii Michaelis - autorki wielu interesujących książek m.in. „Tygrysi księżyc", „Mikołajkowe historie” czy „Lato w Ammerlo” - jest powieścią poetycką i urzekającą, mimo że akcja nie jest oszałamiająca to bardzo trudno odłożyć książkę na bok. Być może jest zasługa Abla, który czaruje nie tylko Annę, ale też każdego kto weźmie tę powieść do ręki, w każdym razie, „Baśniarza” otacza niepowtarzalna magiczna aura.

Wydarzenia w książce rozwijają się powoli, nastrój jest spokojny, ale zwiastujący coś nieprzewidywalnego i niebezpiecznego. Kiedy Abel zaczyna opowiadać swoją baśń: magiczną i mroczną czujemy, że wkraczamy na niebezpieczny teren, bo obok bajecznych postaci różanej dziewczynki i szaro – srebrnego psa, jest też czerwony myśliwy, który chce zabić Małą Królową. Teoretycznie baśń jest fikcją, jednak z czasem zastanawiamy się czy przypadkiem nie jest ona metaforą działań realnych, być może Abel chce przekazać swojej sześcioletniej siostrze brutalną prawdę i pod czarodziejskimi postaciami, kryją się prawdziwi ludzie, czas pokaże gdzie jest granica między fantazją a rzeczywistością.

Tłem wydarzeń jest mroźna zima, biel śniegu jest idealnym kontrastem dla chwil, które są dalekie od niewinnych zdarzeń; narkotyki, nocne lokale, szemrane towarzystwo, szalona miłość, zabójstwa i krew czerwona jak maki, a wszystko to zatopione jest w melodiach niezapomnianych utworów Leonarda Cohena. Żałuję tylko, że fragmenty piosenek tego wykonawcy są nieprzetłumaczone, osobom nieznającym języka angielskiego zabiera się przyjemność rozumienia tekstów Cohena, które w połączeniu z fabułą stanowią intrygujące zestawienie. Warto też podkreślić, że Antonia Michaelis posługuje się urzekającym językiem, momentami miałam wrażenie, że czytam baśń w baśni, poetyzm wraz z sugestywnymi opisami robi wrażenie, wzrusza i onieśmiela.

Jestem zachwycona, ale też bardzo zaskoczona tą książką, która z założenia jest historią miłości, jednak bardzo dużo w niej z dramatu, thrillera czy powieści obyczajowej, Bogiem a prawdą, spodziewałam się lekkiego czytadła, które zafunduje mi błyskawiczną podróż do świata fantazji, po części tak się stało, jednak należy pamiętać, że „Baśniarz” nie jest lekturą łatwą, nie jest też historią opowiadającą o kolejnej banalnej miłości nastolatków, jest to książka w której poruszane są istotne kwestie i która tworzy melancholijny nastrój zmuszający do refleksji. Oczywiście można się czepiać pewnych absurdalności , ale nie sądzę, żeby było to konieczne, bo clou historii jest na tyle znaczące, że drobne niedoskonałości nie mają znaczenia.
Teoretycznie prezentowana przeze mnie powieść jest pozycją dla młodzieży, jednak nie tworzyłabym w tym przypadku jakiegokolwiek podziału, gdyż „Baśniarz” to książka w której odnajdzie się każdy, porwałabym się jedynie na stwierdzenie, że jej głębie odkryje jedynie doświadczony czytelnik.

Moja ocena 5/6

Niech tłem do mojej opinii będzie melodyczny utwór Cohena Dance Me to the End Of Love  

Trailer książki

Czytaj dalej »

Dziewczynka, która widziała zbyt wiele

Małgorzata Warda

DZIEWCZYNKA, KTÓRA WIDZIAŁA ZBYT WIELE

Wydawnictwo. Prószyński i S-ka
Data: 2012
Stron: 320





Tych których kochamy chronimy, zrobimy wszystko żeby osłonić ich przed złem całego świata, otaczamy ich uczuciem, opieką, roztaczamy nad nimi parasol bezpieczeństwa wierząc, że nasza obecność i miłość da im poczucie szczęścia. Odpowiedzialność wzrasta kiedy dotyczy dziecka, małej bezbronnej istoty, której los znajduje się w naszych rękach, ale to jest łatwe, bo miłość jest prosta, więc dlaczego niektórym przychodzi tak trudno...


Małgorzata Warda jest autorką znaną m.in. z takich powieści jak: „Ominąć Paryż”, „Środek Lata”, „Nikt nie widział nikt nie słyszał”. Podobno w swoich książkach podejmuje trudne tematy, które silne oddziałują na emocje, piszę prawdopodobnie, bo „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele” jest dla mnie pierwszym spotkaniem z twórczością tej pisarki. W prezentowanej przeze mnie książce poruszany jest wstrząsający temat, który bez względu na formę przekazu zawsze wzbudza ogromne emocje i wywołuje szok. Przemoc w rodzinie, a także brak na nią jakiejkolwiek reakcji ze strony otocznia jest rzeczą niewybaczalną i karygodną, grzmię i będę grzmieć, autorka ma jednak więcej ode mnie wyczucia, bo nie moralizuje, nie prawi banałów, nie podaje gotowych rozwiązań i nie pisze, że łatwo jest wyrwać się z tak bolesnej i ciężkiej sytuacji, szczególnie jeśli jest się nastolatkiem chroniącym młodszą siostrę. Pisarka jest jakby gdzieś obok tej sytuacji, nie gani matki, która zatraca się w swojej chorobie i skupia się tylko na własnym bólu, nie zauważając cierpienia swojego syna, nie piętnuje ciotki, która pozwala na nadużycia ze strony swojego narzeczonego względem jej bratańców, ani nie karci kolegów Ani, którzy z wrażliwej dziewczynki zrobili ofiarę. Małgorzata Warda pokazuje skutki obojętności, braku współczucia, zrozumienia, które w konsekwencji prowadzą do krytycznego finału i desperackiego krzyku rozpaczy.

Umierałam kilka razy czytając tę książkę, jej lektura sprawia fizyczny ból, w większości jest to efekt poruszanej kwestii, ale muszę przyznać, że styl pisania Wardy - bardzo ekspresywny i piękny - silnie wpływa na odbiór powieści. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że w opisywanej historii brak chronologii, częste retrospekcje i zmienna narracja wprowadzała zamęt. Zdarzało się, że gubiłam drogę w tej podróży w czasie, i musiałam się zatrzymać, żeby poukładać sobie fakty. Na szczęście bardzo dobry warsztat pisarski oraz doskonale przygotowany temat pod względem merytorycznym jak i psychologicznym sprawia, że lektura ”Dziewczynki, która widziała zbyt wiele” jest pozycją godną uwagi, wzruszającą, otwierającą oczy na szereg zagadnień oraz zmuszającą do inicjatywy.

Moja ocena 5/6

Książkę przeczytałam w ramach akcji Włóczykijka

Czytaj dalej »

Dotyk Julii

Tahereh Mafi

DOTYK JULII

Wydawnictwo: Otwarte
Data: 2012
Stron: 336




Dotyk Julii” Tahereh Mafi, to książka, która swoją intrygującą okładką i oryginalnym opisem, namieszała mi w głowie, ulegając chwili kupiłam powieść, raz kozie śmierć.
Na szczęście lektura nie okazała się rozczarowująca - chociaż książce daleko do ideału - jej oryginalna forma oraz poetycka treść przypadły mi do gustu.

Wyjdźmy od tego, że „Dotyk Julii” to paranormalny romans, którego tłem jest antyutopijne otoczenie.
Zwierzęta wymierają, ptaki nie latają, trudno jest uzyskać jakiekolwiek plony, kwiaty prawie nie istnieją. Na pogodzie nie można polegać(...). Nie da się wyhodować wystarczająco dużo roślin, aby wyżywić ludzi.”

W tym umierającym świecie władzę przejmuje Komitet Odnowy, zapewniając rozwiązanie problemów, jak się okazuje to tylko mrzonki. Despotyczne rządy doprowadzają do upadku ekosystemu, ginie coraz więcej ludzi.
Daleko od tego jest nastoletnia Julia, daleko, bo od blisko roku przebywa w zakładzie dla obłąkanych; zamknięta, przerażająco samotna istota, której dotyk zabija. W ciasnej, ciemnej celi próbuje nie zapomnieć czym jest człowieczeństwo. Niespodziewanie do jej celi trafia Adam, rzecz niemożliwa, a jednak... Pewnego dnia Julia zauważa w jego oczach coś niepokojąco znajomego, pewnego też dnia, zostaje postawiona przed oblicze socjopatycznego Warnera, która ma dla niej propozycje nie do odrzucenia.

Powieść charakteryzuje interesująca forma, która przypomina poemat, pełen porównań i metafor, w tym momencie muszę stwierdzić, że Mafi lekko zagalopowała się w stosowaniu zawiłych przenośni, przez co niektóre fragmenty są albo niezrozumiałe, albo bezmyślne, na szczęście większość tekstu to piękne, wzruszające wersy, traktujące o podstawowych emocjach.
Czymś dla mnie całkiem nowym są przekreślenia zdań, lub ich części jak np.

Chcę mu wierzyć. Nie wierzę mu czy Nie dotyka mnie, a ja jestem rozczarowana szczęśliwa.
Przedstawiają one jakby wewnętrzny konflikt Juli, czy raczej jej lęk przed byciem sobą, a przede wszystkim przed byciem szczęśliwą. Interesująco wypada też powtarzanie przez autorkę jednego słowa np.

Zamyka oczy na pół sekundy, a ja zachwycam się kroplą kroplą kroplami gorącej wody.
Zastosowanie tego typu stylu wpływa znacząco na odbiór treści, jest ona zaakcentowana, bardziej emocjonalna i zapada w pamięć. Trzeba przyznać, że pisarka ubrała tę powieść w szereg środków stylistycznych, dopatrzeć się można antytezy, kontrastu czy paradoksu, dla fanów poetyckich klimatów lektura ta będzie ciekawym doświadczeniem, dla mnie była.
Jeśli chodzi o bohaterów to nie odbiegają oni od schematu, młodych, pięknych i nieszczęśliwych, w przypadku tej opowieści dochodzi jeszcze samodzielnych i dotkliwie doświadczonych przez los. Antyutopijna rzeczywistość jest przychylna autorom, bo pozawala im na puszczenie wodzy fantazji, przez co nasi bohaterowie są niepowtarzalni i mają niezwykłą skłonność do pokonywania przeszkód (mrugam). W tej absorbującej powieści nasi siedemnastolatkowie zachowywali się znacznie ponad swój wiek, często rozgrywające się wydarzenia i sytuacje sprawiały, że zapominałam, że mam do czynienia z nastoletnimi bohaterami, nie do końca mi się to podobało, ale jestem z innego pokolenia, więc wybaczcie.

Dotyk Julii” jest debiutancką powieścią dwudziestoczteroletniej Tahereh Mafi, dlatego przymykam oko na nieliczne nielogiczności, co tu dużo pisać, tego typu wpadki zdarzają się najlepszym. Niestety mam też pewne obiekcje co do zakończenia, które rozczarowuje, bo jest powiedzmy, znajome, żałuję, że autorka nie pokusiła się na coś unikalnego, coś co nie byłoby znane z kinowego ekranu, a tak mamy deja vu.
Mimo pewnych niedociągnięć i przedobrzenia w treści, powieść jest dobrą lekturą, która potrafi wciągnąć w swój świat i zachwycić czytelnika, ma ona w sobie spory ładunek niepokoju i jest nasycona delikatnym erotyzmem, czyta się ją bardzo przyjemnie. „Dotyk Julii” polecam miłośnikom gatunku, a także osobom, które lubią poetyckie treści.

Moja ocena +4/6

Filmowa zapowiedź

Czytaj dalej »