Lodowaty grób, Charlaine Harris

Charlaine Harris

LODOWATY GRÓB

Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data: 2010
Stron: 218
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 3/10 - słaba




Moje książkowe prywatne zasoby zaczynają mnie powoli przerastać, dlatego staram się unikać bibliotek, ale że konsekwencją nie grzeszę, to wpadłam, tak całkiem na chwilkę, do miejscowej biblioteki, zakładając, że i tak nic nie wybiorę, bo i po co? Ot, błędne rozumowanie. Wyszłam z kilkom książkami, w tym z „Lodowatym grobem” Charlaine Harris, autorki głównie znanej z serii o Snookie Stackhouse. Dlaczego wybrałam tę książkę? Ano dlatego, że z wiekiem pamięć porządnie mi szwankuje i zapomniałam, że poprzednie części cyklu o Harper Conelly – dziewczynie, u której porażenie piorunem wywołało paranormalną zdolność odnajdywania ciał i poznawania ostatnich chwil życia delikwenta – niespecjalnie mi się podobały. Były interesującymi lekturami, jednak nie aż tak, żeby zagłębiać się w kolejne tomy. Jednak skoro powiedziało się A...

W tej części Harper wraz ze swoim bratem Toliverem udaje się do Południowej Karoliny, do Doraville, aby pomóc pani szeryf odnaleźć zaginionych chłopców. Na przestrzeni kilku lat odnotowano sporo zaginięć, na początku tłumaczono to cieczką z domu, jednak zaginione dzieciaki nie należały do młodych gniewnych. Lokalne władze zaczynają podejrzewać, że chłopców zabito, a ich ciała pogrzebano. Harper jest ostatnią deską ratunku. Przeszukanie zalesionych terenów, wydaje się prawie niemożliwe, ale w tym „znakomitym kryminale” Harper bardzo sprawnie trafia na makabryczne znalezisko. Odkrycie licznych zbrodni porusza lokalną społeczność, ponieważ - najprawdopodobniej - ktoś z miejscowych jest seryjnym, okrutnym zabójcą, rozkoszującym się torturowaniem i gwałceniem małoletnich chłopców.

„Lodowaty grób” określany jest mianem znakomitego kryminału. Ludzie! A skąd! Kryminału w tej powieści jest tyle co nic, trochę na początku i trochę na końcu. Większość tej historii to dumanie Harper nad tym co zjeść (podejrzewam, że autorka była bardzo głodna pisząc tę książkę), nad tym jak opuścić ponure Doraville, bo za każdym razem kiedy wyjazd zaczyna się klarować, to rodzą się tak niesłychane przeciwności losu, że plan nie wypala, a także nad tym, jak nie pokazać swojemu przybranemu bratu, że kocha się go miłością absolutnie niesiostrzaną. Tak więc z powieści, która miała szanse stać się naprawdę intrygującym kryminałem, wyszła historia o życiu uczuciowym Harper, a gdzieś tam, przy okazji, o szokującej zbrodni.

Morderstwa odkryte w Doraville mrożą krew w żyłach, tym bardziej że od czasu do czasu autorka podsuwa koszmarne wizje tego, co przeżywały ofiary. Jednak czytelnik spragniony krwi nie ma co liczyć na obszerniejsze relacje, bo w chwili, w której mogłoby coś się stać, nasze medium – Harper słabnie lub mdleje. Niestety postać Harper jest nijaka, mimo że jej doświadczenia mogą wzbudzać ciekawość, to ona sam już nie bardzo. Życie i wydarzenia toczą się dokoła Harper, jest ona jak mimoza, którą chroni bohater w zbroi, jej brat Toliver. Spostrzeżenia tej dziewczyn są tak oderwane od życia, że momentami byłam zażenowana i zniesmaczona wygłaszanymi przez nią tekstami. Charlaine Harris chyba nie lubi swojej bohaterki, bo inaczej nie obdarowałaby ją tak „trafnymi twierdzeniami” np. „Z obserwacji wiedziałam, że mężczyznom seks sprawia przyjemność bez względu na bierność partnerki. Nie zastanawiali się nad tym, nie krytykowali, tylko po prosty dochodzili. Wystarczy zapewnić im odpowiednią dziurkę, pojęczeć entuzjastycznie i radośnie osiągali swoje spełnienie. To było coś jak podpisywanie umowy na podstawową ofertę kablówki” [str. 197] Nobel dla panny Harper za rozszyfrowanie męskiej psychiki. Cóż, książki nie uratował nawet mój ulubiony zimowy klimat. Szkoda, wielka szkoda, bo pomysł na tę część nie był głupi; seryjni zabójcy to mój ulubiony temat, śnieg, zamieć i minusowe temperatury również. Gdyby autorka postarała się o więcej kryminału, a mniej tandetnego romansu i głupiutkich rozmyślań, to może byłaby szansa na świetną powieść, a tak wyszło, jak wyszło. Ech, szkoda czasu na Harper Conelly.

Poprzednie części:


Jak napiszę, że u mnie zimno, to pewnie niczym Was nie zaskoczę, ale co tam, zimno jak cholera! Dlatego dzisiaj, przy tak chłodnym dniu mój plan na dzień wyglądał tak: ciapy, kawa i książka


 ...a późnym wieczorem będzie wyglądał tak: wino i kino :-)

Macie plany na wieczór? czy zdajecie się na co Bóg da?

Miłego wypoczynku!

Czytaj dalej »

Co wie noc, Dean Koontz

Dean Koontz                                              
 

CO WIE NOC

Wydawnictwo: Albatros
Data: 2013
Stron: 448
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 6/10 - dobra




John Calvino jest detektywem w wydziale zabójstw. Wiedzie w miarę spokojny żywot, jednak wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to jego rodzina została zaatakowana przez seryjnego zabójcę, nie dają mu spokoju, tym bardziej że w jego mieście dochodzi do dziwnego zabójstwa. Spokojny nastolatek Billy Lucas w bestialski sposób morduje swoją rodzinę. Schemat tego okrutnego mordu, jak i ilość zabitych osób jest identyczna, jak w morderstwach sprzed dwudziestu lat. John odnajduje wiele wspólnych elementów między starą, a nową zbrodnią, ale nie wie jak powiązać te sprawy, morderca z przeszłości został zastrzelony - i to z jego własnej reki, a czternastoletni Billy przyznaje się do winy. Calvino powoli zaczyna odkrywać tajemnice morderstwa, rozszyfrowuje rytuał z nim związany, jest pewny, że to nie koniec przerażających zabójstw całych rodzin, co więcej musi znaleźć sposób na uratowanie swojej rodziny, bo zabójca i jego obrał sobie za cel.
 
Dean Koontz jest jednym za najbardziej poczytnych amerykańskich autorów. Ilość jego prac przyprawia o zawrót głowy, jednak wszystko to za mało. Czytelnicy z całego świata łakną książek Koontza, który sprawnie łączy elementy grozy, science-fiction z psychologiczną głębią. Jego powieści tłumaczono na ponad 38 języków, a także wielokrotnie ekranizowano, m.in. „Odwieczny wróg”, „Intensywność”czy „Szepty”. Pisarz masowo wydaje powieści, a jak jest taśmowy przerób, to z jakością bywa różnie. Dlatego niektóre prace Koontza rozczarowały mnie, inne zaś wprawiały w zachwyt. Na szczęście „Co wie noc” jest książką, w której poczułam klasycznego ducha horroru.

Reprodukcja obrazu, wisząca w domu jednej z ofiar
Autor straszy, prawie, realnie. Seryjni zabójcy przeprawiają o paniczny lęk, a co jak co, ale psychopatów na świecie nie brakuje. Motyw ten dał mi zdrowo popalić, tym bardziej że zwyrodnialcy nie oszczędzali dzieci, a Koontz... nie szczędził „soczystych”opisów zbrodni. Poza tym dogłębnie rozwinięty psychologiczny wątek, wzmagał uczucie strachu, szczególnie we fragmentach, w których zła moc dotykała najmłodszych. Muszę przyznać, że postaci dzieci w tej powieście są idealne, bardzo realne, zresztą autor postarał się o wielowymiarowych bohaterów, dzięki czemu powieść zyskała charakteru. Oprócz serii makabrycznych zbrodni, dostaniemy też motyw z nawiedzonym domem, oj bardzo lubię takie treści. Tam skrzypienie, tu pukanie, do tego mroczne cienie sunące po ścianach i samoistnie otwierające się drzwi, to klasyka w najlepszym wydaniu. Paranormalny wątek tej powieści jest intrygującym elementem, ale mimo że jest dopracowany - wyjątkowo podobała mi się mrożąca krew w żyłach historia z przeszłości oraz intrygujący pamiętnik socjopaty - to jednak momentami czuje się przesyt detalami i informacjami, aż chce się powiedzieć, że co za dużo, to nie zdrowo. Zabrakło też wyjaśnienia pewnych kwestii, a niektóre fragmenty były najzwyklej w świecie przegadane. Na szczęście mankamenty te nie wpływają znacząco na jakość powieści, i śmiało można zaliczyć „Co wie noc” do dobrych lektur, które sprawiają, że wyobraźnia zaczyna pracować na najwyższych obrotach.


 Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości 
Czytaj dalej »

Ogród Kamili - Wymarzone miejsce

Katarzyna Michalak

OGRÓD KAMILI

Wydawnictwo: Znak literanova
Data: 2013
Stron: 352
Oprawa: Miękka
Moja ocena: 5/10 - przeciętna




Jestem miłośniczką mocnych wrażeń, ale od czasu do czasu muszę swój system zresetować. Wybieram wtedy powieści, które niekoniecznie znajdują się w kręgu mojego zainteresowania, ale sprawiają, że udaje mi się przy nich odpocząć, a że jestem typowym wzrokowcem, to najczęściej wybieram swoją lekturę kierując się jej okładką. Wiem, że może to płytkie i nijakie, ale ten typ tak ma. Dlatego kiedy spojrzałam na powieść Katarzyny Michalak „Ogród Kamili”, to od razu wiedziałam, że to jest to. Raz, że książka ma cudowną okładkę. Dwa, zaciekawiły mnie marzenia głównej bohaterki o różanym ogrodzie, bo co jak co, ale ogrody i róże są moją wieloletnią fascynacją, co więcej mam szczęście posiadać swój skrawek ziemi na którym uprawiam wszelkiej maści roślinność, w tym oczywiście róże. Trzy, przy książkach tej autorki można spokojne przełączyć się na system relax, take it easy i przy gorącej i pachnącej kawie oddać się wytchnieniu. Ech... pomyliłam się, powieść ta dała mi swego rodzaju odprężenie, ale nic poza tym, no dobra kłamię, książka momentami doprowadzała mnie do szewskiej pasji.

Opinia może zawierać spojlery, czytać tylko na własną odpowiedzialność

Rozumiem, że autor tworzy fikcyjny świat, który najczęściej rządzi się własnymi prawami, ale dobrze, kiedy książkowa rzeczywistość nie traci zbyt wiele z realizmu. Wiarygodność w powieściach jest dla mnie bardzo ważna, i to właśnie jej zabrało mi w książce Katarzyny Michalak. Fabuła powieści jest mocno przerysowana, brak jej autentyzmu, a Kamili logiki i rozsądku. Z bólem serca stwierdzam, że powieść nie przypadła mi do gustu, owszem czytało mi się ją w miarę sprawnie, a kilka fragmentów, szczególnie te opisujące dom i przepiękny ogród, dopieściło moje zmysły. Podobało mi się też umieszczenie przed każdym rozdziałem krótkiej charakterystyki gatunków róż, jednak to za mało, żeby określić „Ogród Kamili” mianem dobrej lektury.

Zalety o których wspomniałam niestety nie zniwelowały wad tej powieści. Od samego początku irytowała mnie główna bohaterka Kamila, dwudziestoczteroletnia kobieta, której ulubionym zajęciem jest nurzanie się we wspomnieniach i użalanie się nad własnym życiem. Kamila ciągle rozpacza nad utraconą - osiem lat temu - miłością. Jej ukochany, starszy o szesnaście lat mężczyzna, porzucił ją bez słowa. Dziewczyna nie może sobie z tym poradzić i przez te nieszczęsne osiem lat, zasypuje byłego kochanka mejlami, w których jak nie mści na niewiernego, to wyznaje mu miłość. Odpowiedzi na swoje wiadomości nie otrzymuje, ale nie przeszkadza jej to w dalszej korespondencji, bo Kamila lubi rozdrapywać rany. Nie byłam w stanie zrozumieć, że ta młoda kobieta była tak naiwna, nadmiernie ckliwa i skłonna do przesady. Bardzo łatwo uwierzyła w cuda, które zaczęły ją spotykać i z łatwością zaakceptowała dary losu, które raziłyby w oczy nawet ślepego, bo czy to nie dziwne, że dziewucha bez doświadczenia zawodowego dostaje nagle lukratywną posadę, do dyspozycji ma samochód, puchate konto i dom do odremontowania według własnego gustu. Co więcej jej przyszły pracodawca specjalnie dla niej otwiera oddział firmy i posyła po nią, bo panna nie dojechała na rozmowę kwalifikacyjną, head huntera. 

Poza tym miałam uczucie deja vu, tym bardziej że moją ostatnią książką Katarzyny Michalak był ”Mistrz” i cóż, tutaj mamy ten sam schemat. Dwóch przystojnych, bogatych, zniewalających mężczyzn, na widok których najczęściej brak tchu, zaczyna zabiegać o uwagę Kamili, z tymże jeden jej chce, ale nie może, a drugi może, ale niekoniecznie chce. Kamila w swoim mniemaniu jest szarą myszką, jednak swoim urokiem, potrafi wprowadzić mężczyzn w stan oszołomienia, a nawet do sytuacji bliskiej zerwania męskiej przyjaźni. Ciekawostką jest też to, że Kama jest jeszcze nietknięta, ups czy tego nie było w „Mistrzu”? W baśniowej historii, która ma też kilka kropel goryczy, nie brakuje też przepięknych kobiet, cytuje „Znowu musiała jęknąć (Kamila) w duchu, bo miała przed sobą następną piękność wprost z okładek Cosmopolitan czy Elle” [str. 265], a gesty tych piękności „...były płynne i delikatne jak u Cukrowej Wróżki z Dziadka do orzechów” [Str. 203] W momencie, w którym Kamila poznaje Gosię i Julkę, miałam kolejne skojarzenie, tym razem z serią „Sklepik z niespodzianką, tym bardziej, że kolejne części „Ogrodu Kamili” to „Zacisze Gosi” i "Przystań Julii”, a cykl zwie się „kwiatową serią”.


Mogłabym wymienić dużo więcej wad tej powieści, ale nie temu ma służyć ta opinia, jestem po prostu rozżalona bezkrytycyzmem w stosunku do tej powieści, bo mimo że wierzę, że książka może się podobać, szczególnie romantycznym duszom, marzycielkom, które pragną oderwać się od ziemi i poszybować w świat fantazji, a także osobom dla których ckliwości i odrealniony świat nie jest w stanie zepsuć lektury, to jednak pozycja ta posiada całą masę wad, w tym ogrom nielogiczności i melodramatyczności. Szkoda, wielka szkoda, bo opowieść o pokonywaniu słabości, wybaczaniu i spełnianiu marzeń mogłaby stać się rewelacyjną lekturą, a tak przypomina scenariusz brazylijskiej telenoweli. Naprawdę nie wiem, czy powinnam zachęcać do poznania tej książki, myślę, że osoby ceniące sobie wiarygodność, jak również sensowne umotywowanie wydarzeń, powinny dać sobie spokój z tą powieścią, reszta istot śmiało może próbować wbić się w świat Kamili.
Czytaj dalej »

17 Szram

Masterton, Rostocki, Wilson, Kain, Cichowlas, Mellick III, Radecki, Irving, Ziębiński, Waśkiewicz, Nassise, Kyrcz JR, Castle, Maciejewski, Campbell, Zielińska

17 SZRAM

Wydawnictwo: Replika
Data: 2013
Stron: 384
Oprawa; Miękka ze skrzydełkami





Dość niedawno, bo pod koniec października, nakładem wydawnictwa Replika ukazała się antologia opowiadań horroru „17 szram”. Poprzednie tomy z tej serii to „11 cięć”, „13 ran” i „15 blizn”. Nie miałam możliwości przeczytać wszystkich części, udało mi się tylko poznać „15 blizn”, do opinii na temat tego zbioru zapraszam pod ten link KLIK

Jak wiecie bardzo lubię opowiadania, trochę zabrzmi to przekornie, ale po prostu nie muszę zbyt długo czekać na rozwiązanie zagadki - oczywiście to tylko mały żarcik. Opowiadania horroru mają coś w sobie, ta krótka forma zazwyczaj zawiera maksimum treści i... w to mi graj. Skondensowany wygląd wszelkich oblicz strachu daje mi dużo radości, o ile temat, jak i wykonanie jest, powiedzmy, prawie mistrzowskie. Jeśli chodzi o „17 szram” to jak większość antologii arcydziełem nie jest. Główną bolączką tego typu zbiorów jest nie zawsze idealne ułożenie opowiadań, ale, ale, taki zarzut to żaden zarzut, ponieważ ile ludzi, tyle upodobań w zakresie konstrukcji antologii. Dlatego ustalmy, że wcale o tym nie wspomniałam. 

 
Zazwyczaj antologie czytałam jak leci, czyli na jednym posiedzeniu przerabiałam je od A do Z. Błąd, błąd. Taka ilość mocnej treści może zmęczyć, zniechęcić i totalnie obrzydzić opowiadania, dlatego po raz pierwszy teksty dawkowałam sobie bardzo rozsądnie, dosłownie dwa dziennie. Było to dla mnie idealne rozwiązanie, bo po raz pierwszy mogę śmiało powiedzieć, że antologia opowiadań grozy bardzo mi się podobała. Nie będę streszczać tych siedemnastu opowiadań, niech to będzie niespodzianką. Napiszę tylko, że do żadnego nie mogłam się tak naprawdę doczepić. Owszem były takie które bardziej lub mniej mi się podobały, jednak każde z opowiadań miało swój oryginalny, intrygujący temat i upiorny urok. Jedynie, to już standardowo, psioczę na teksty Mastertona, dziwne to z lekka, bo jestem fanką jego twórczości, jednak w jego opowiadaniach w ogóle się nie odnajduję. Tak też było w przypadku opowiadania „W obronie Rogera Herringsa”. Autor napisał go w wieku 17 lat, więc tekst ten jest swego rodzaju perełką dla miłośników gatunku, i tak traktować go trzeba. Opowiadanie znacznie różni się od tego, do czego mistrz nas przyzwyczaił, jest lekko satyryczne z delikatnym motywem opętania, jednak mnie czegoś w nim zabrakło, może po prostu liczyłam na sporą dawkę demonicznych i krwistych ekscesów, a dostałam średniej jakości tekst ze sfiksowaniem w stronę seksu. Tak czy siak „W obronie...” jest swego rodzaju ciekawostką i daje możliwość poznania Mastertona trochę z innej strony. Innym smaczkiem jest opowiadanie Washingtona Irvinga „Legenda o Sleepy Hallow”. Na jego podstawie Tim Burton nakręcił film zatytułowany „Jeździec bez głowy” z Johnnym Deepem w roli głównej. Legenda ma specyficzny urok,  magiczny wydźwięk i klasyczną atmosferę grozy.



Warto zauważyć, że w „17 szramach” dziesięć opowiadań to twórczość naszych rodzimych pisarzy grozy. Chylę przed nimi czoła, bo ich teksty robią wrażenie. Polska scena horroru nabiera coraz więcej mocy, co jest bardo pocieszające. Szczerze podoba mi się to, co wyczyniają nasi twórcy, ich pomysły na straszenie są jak najbardziej trafne i mimo że niekiedy wykorzystywane są  klasyczne motywy horroru, to w wykonaniu naszych mistrzów nabierają nowego wymiaru, poza tym ich prace są wciągające, dające do myślenia, a ich puenta zawsze zaskakuje. 
 
Ta antologia dużo bardziej podobała mi się niż „15 blizn”, nie wiem czy jest to zasługa mojego nowego systemu czytania, czy po prostu jakość opowiadań jest dużo lepsza, a może po prostu sprawdza się porzekadło, że praktyka czyni mistrza i czwarty zbiór opowiadań Repliki jest na to dowodem. W każdym razie „17 szram” to pozycja godna uwagi, która prezentuje pełny wachlarz strachów, charakteryzujący się mroczną atmosferą i zaskakującą formą. Zachęcam do lektury!

Spis treści zaczerpnięty został ze strony http://www.replika.eu/index.php?k=ksi&id=478)

SPIS TREŚCI

Kompleks Kasandry • Aleksandra Zielińska 7
Rozpruwacz • F. Paul Wilson 53
A czerwiec był piękny tego roku • Łukasz Radecki 77
Z perspektywy czasu • Ramsey Campbell 107
Karolina • Robert Ziębiński 125
Skorodowany • Kazimierz Kyrcz Jr 145
Czerwony Świat • Carlton Mellick III 155
Biel Łabędzia, biel łabędzia • Krzysztof Maciejewski 179
W obronie Rogera Herringsa • Graham Masterton 189
Empatron • Jacek Rostocki 199
Ciało/Krew • Dawid Kain 241
Porada • Mort Castle 259
18+ • Paweł Waśkiewicz 273
Przejścia • Michał Gacek 299
Syreni Śpiew • Joseph Nassise 315
Ouija • Robert Cichowlas 337
Legenda o Sleepy Hollow • Washington Irving 349  

Czytaj dalej »

Szorty filmowe

Kiedy dopada mnie czytelniczy dół - to wieczorami oglądam filmy. Gatunek nie ma znaczenia, nie straszna mi ani bajka, ani fantasy, ani horror, chociaż z tym ostatnim to różnie bywa. Dlatego postanowiłam, że od czasu do czasu, od dzwonu do dzwonu, wrzucę telegraficzne opinie o ostatnio obejrzanych przeze mnie filmach. Tak więc zapraszam na... szorty filmowe :-)


WORLD WAR Z

Gatunek: Horror, Akcja
Produkcja: USA, Malta
Reżyseria: Marc Forster
Występują: Brad Pit, Mireille Eno, Daniella Kertesz
Moja ocena: 7/10

Spokojny poranek Gerrego i jego rodziny zostaje zburzony przez dziwną uliczną blokadę. Jak się okazuje grupy ludzi zaczynają  na siebie wściekle napadać. Gerry (Brad Pitt) były śledczy ONZ zaczyna podejrzewać, że nie są to zwykłe ataki. Nie pomylił się - świat opanowuje zabójczy wirus, który rozprzestrzenia się przez ugryzienie i zamienia ludzi w zombie. 

"World War Z" dostarcza świetnej rozrywki, i co najważniejsze trzyma w napięciu. Wiele widowiskowych scen, jak i "przepięknych" buziek zombie, wywołuje radość u fanów tego typu produkcji. Mimo że krew nie leje się strumieniem, a umarlaki potrafią i przestraszyć, i rozbawić, to dynamiczna fabuła i mnogość bohaterów sprawia, że produkcja Fostera to idealna rozrywka. 
Książka Maxa Brooksa "World War Z" leży sobie spokojnie na mojej półce, tylko jak się za nią zabrać?

IDEALNE MATKI

Gatunek: Dramat
Produkcja: Australia, Francja
Reżyseria: Anne Fontaine
Występują: Naomi Watts, Robin Wright, Xavier Samuel, James Frecheville
Moja ocena: 7/10

Lili (Noami Watts) i Roz (Robin Wright) przyjaźnią się od dziecka. Mieszkają obok się, więc ich spotkania to normalka. Kobiety uwielbiają spędzać czas wygrzewają się na złocistej plaży i podziwiać swoich pięknych synów, surfujących po falach.  Sielanka kończy się kiedy Ian, syn Lili, całuje matkę swojego przyjaciela, a wzburzony Tom zacznie rozkochiwać w sobie matkę Iana.

"Idealne matki" jest ekranizacją inspirowaną prawdziwą historią opowiadania laureatki literackiej Nagrody Nobla Doris Lessing. Produkcja ta jest szalenie kontrowersyjna i łamie pewne tabu. Nie jest łatwo oglądać ten film, tym bardziej że intymność kochanków jest ukazana bez żadnych zahamowań. Poza tym okrutna kamera zestawia starzejące się oblicza kobiet, z młodością i pięknem. Cały ten obraz jest zachwycający, ale też ogromnie smutny, ale z drugiej strony, tak trochę ironicznie, pocieszające jest to, że nawet jak się ma czterdziechę na karku i ciało jak aniołek Victoria Secret, to z łatwością można wyrwać nastolatka, brrr...


MERIDA WALECZNA



Gatunek: Animacja, Familijny, Fantasy
Produkcja: USA
Reżyseria:  Mark Andrews, Brenda Chapman
Moja ocena: 9/10

Merida jest szaloną dziewuszką, która za żadne skarby nie jest w stanie zaakceptować faktu, że już czas najwyższy, aby wybrać sobie męża. By uniknąć zamążpójścia udaje się w podróż. Dziwnym trafem spotyka czarownicę, którą prosi o pomoc w odmianie swojego losy. Pomoc otrzymuje, ale niestety nie taką, jakiej się spodziewała.

Bajka jest przeurocza, gdyby była deserem, to mogłabymją jeść non stop. Merida jest przesłodka, zresztą jak każda postać w tej bajce. Świetne dialogi i multum dobrego żartu, plus rewelacyjne obrazy, a także pouczające i metaforyczne przekazy czynią z tej produkcji doskonałe kino familijne. Bardzo polecam.


OBECNOŚĆ

Gatunek: Horror
Produkcja: USA
Reżyseria: James Wan
Występują:   Vera Farmiga, Patrick Wilson, Lili Taylor, Ron Livingston
Moja ocena: 8/10

Dwójka badaczy zjawisk paranormalnych zostaje poproszona o pomoc przez wystraszoną rodzinę Warrenów, którzy kupili, najprawdopodobniej, nawiedzony dom. Przed badaczami nie lada wyzwanie; zjawiska zachodzący w domu skłaniają do opinii, że zamieszkuje w nim wyjątkowo niebezpieczna zjawa. 

Boże! jak ja się bałam oglądać ten film. Jego klasyczna oprawa i doskanały klimat, napawały mnie ogromnym przerażeniem. Fabuła gwarantowała emocjonalną huśtawkę, a liczne okultystyczne motywy i przekonująca gra aktorska, sprawiła, że długo po seansie cierpła mi skóra na wspomnienie dzieła Wana. 


THOR: MROCZNY ŚWIAT

Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Produkcja: USA
Reżyseria: Alan Taylor
Występują: Chris Hemsworth, Natalie Portman, Tom Hiddleston, Anthony Hopkins
Moja ocena: 7/10 

Starożytna rasa, pod dowództwem Malekitha, planuje pogrążyć wszechświat w ciemności.  Thor podejmuje walkę o ocalenie Ziemi i Ośmiu Królestw.

Ostatnimi czasy głośno o tej produkcji.  Zachęcona licznymi pozytywnymi opiniami, a głównie dlatego że pierwsza część przypadła mi do gustu, wybrałam się wczoraj do kina. Seans uznaję za udany, świetnie bawiłam się na marvelowskim widowisku. Liczne sceny mordobicia i żywiołowa akcja, a także rozsądna ilość humoru, ani na chwilę nie pozwalały na jakiekolwiek znużenie. Poza tym uwielbiam Lokiego, wiec nie mogę pisoczyć na jego królewską "rodzinkę" :-) 



ŚWIAT W PŁOMIENIACH

Gatunek: Thriller , Akacja
Produkcja: USA
Reżyseria: Ronald Emmerlich
Występują:  Channing Tatum, Jamie Fox, Maggie Gyllenhaal
Moja ocena 4/10

John, niedoszły agent służb specjalnych( Ch.Tatum), nie ma najlepszego kontaktu ze swoją nastoletnią córkę, ale kiedy proponuje jej wycieczkę po Białym Domu, dziewczyna szalej z radości. Nieszczęśliwe w tym samym czasie grupa terrorystów przejmuje siedzibę prezydenta. W kraju zapanowuje chaos, nadzieją narodu jest John, który mam za zadanie uratować wszędobylską córkę, i prezydenta.

Jeśli potraficie wyłączyć myślenie, to sadzę, że ten film może być niezłą rozrywką. Jednak jeśli cenicie sobie realizm i oryginalność, to raczej darujcie sobie "Świat w płomieniach". Produkcja Emmerlicha była dla mnie kpiną, no do licha! nie oglądam filmów tylko po to, żeby popatrzeć sobie na bijatyki, strzelankę, i przepoconych macho ( no dobra, czasami oglądam). Fabuła tego widowiska sypie się jak domek z kart, żarty prezydenta są żałosne, córunia -blogerka irytująca. Zaś Jon, jak John McClane ze "Szklanej pułapki", jest niezniszczalny, ot! amerykancki bohater. Nie dla mnie takie bajery.


Oglądaliście któryś z w/w filmów? a może polecicie mi coś "fajnistego", coś, co uraduje mnie w  nostalgiczne wieczory? 

Zdjęcia, jak i skala ocen zapożyczona została z Filmwebu
Czytaj dalej »

Simon i dęby. Marianne Fredriksson



Wydawnictwo: Replika
Data: 2013
Stron: 396
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami







Karin i Eryk Larssonowie są przybranymi rodzicami Simona. Pojawienie się chłopca w ich domu, wiąże się z tajemniczym pochodzeniem dziecka. W przededniu wojny, kiedy kraj zalewa fala antysemityzmu, informacja o tym, że ojcem Simona jest Żyd niemieckiego pochodzenia, zagrażałaby życiu, dlatego Larssonowie robią wszystko, aby ukryć tożsamość malca, jednocześnie próbują stworzyć mu normalne warunki do wychowania. Tuż po wybuchu wojny Simon zaprzyjaźnia się z żydowskim chłopcem Izaakiem. Młodzieńców dzieli wszystko. Izaak jest synem bogatego przedsiębiorcy, a Simon pochodzi z rodziny robotniczej. Teoretycznie tych dwóch nie powinno nic łączyć, jednak w miarę rozwoju wydarzeń więź między chłopcami i ich rodzinami coraz bardziej się zacieśnia. Co więcej Simon zaprzyjaźnia się z Rubenem, ojcem Izaaka, dzięki specyficznej, wyjątkowej relacji Simon zacznie poznawać magiczny świat dźwięków i symboli, który w konsekwencji rozbudzi w nim potrzebę poszukiwania prawdy o samym sobie.

Książka „Simon i dęby” powstała w roku 1985, autorką jest znana szwedzka pisarka Marianne Fredriksson (1927-2007). Powieść stała się bestsellerem. Przez szwedzkich krytyków uznana została za jedną ze stu najlepszych powieści na świecie. Ludzie pokochali poruszającą historię sympatycznego, żydowskiego chłopca, który w czasach wojennej zawieruchy, próbuje zrozumieć swoją odmienność, a także odkryć tajemnicę swojego pochodzenia. Autorka w melancholijny wręcz poetycki sposób opisała doświadczenia Simona, również zachwycająco przedstawiła siłę prawdziwej przyjaźni oraz trudny okres dojrzewania. Jednym z najważniejszych elementów tej powieści, jest zobrazowanie sytuacji Żydów podczas II wojny światowej, nie tylko w Szwecji, ale na terenie ogarniętej wojną Europy. Powieść w 2011 roku doczekała się ekranizacji - SIMON i DĘBY baza Filmwebu

„Simon i dęby” jest dramatem psychologicznym, sentymentalnym i, niejednokrotnie, trudnym w odbiorze, który zmusza do rozważań i refleksji. W moim odczuciu powieść pod wieloma względami jest idealna. Autorka pokazała nam fascynujące oblicza bohaterów, ich kreacje są niezwykle prawdziwe, a wszelkie odczucia i odruchy niepokojąco sugestywne. Realizm tej powieści wzbudza przeróżne stany psychiczne, co oczywiście dodatkowo wypływa na jej odbiór. Na emocje znaczący wpływ ma również specyficzny klimat: ponury, przygnębiający, wywołujący uczucie ciągłego niepokoju, ale bądź co bądź temat powieści nie nastraja optymistyczne, a zmagania bohaterów nie skupiają się na prozaicznych, codziennych czynnościach. Mimo wielu zalet, uważam, że momentami, książka była zbyt uproszczona i lakoniczna. Opowieść, która prowadzi przez lata, aż do czasów powojennych, zamyka się na niecałych 400 stronach. W sumie powinno to wystarczyć, jednak wiele elementów tej historii zostało potraktowanych po macoszemu, jak choćby istotna wyprawa Simona do Ameryki zajmuje raptem jeden akapit. Kilka innych wydarzeń, najprawdopodobniej również nie zasługiwało na większą uwagę autorki, bo zostały tylko krótko wspominane. Telegraficzna forma przekazu nie przypadła mi do gustu, tym bardziej że momentami powieści brakowało natężenia i wyczuwało się, charakterystyczny dla skandynawskich powieści, dystans. Nie zamierzam jednak zastanawiać się, dlaczego pewne elementy powieści zostały potraktowane tak, a nie inaczej, ponieważ "Simon i dęby” jest wyjątkową pozycją, przedstawiającą przyjaźń dwóch niekonwencjonalnych rodzin, które w czasie wojny, nie bacząc na niebezpieczeństwo, wspierają się i solidaryzują w najistotniejszych kwestiach. Oprócz tego powieść porusza istotne zagadnienia i bezwstydnie pozwala zajrzeć w psychikę bohaterów, jest to fascynujące i pouczające doświadczenie.

Widzicie jakieś podobieństwa? Nie znoszę takich zabiegów :<
Czytaj dalej »

Tajemnice podświadomości

Lars Kepler

HIPNOTYZER

Wydawnictwo: Czarne
Wydanie: II
Data: 2013
Stron: 632
Oprawa: Miękka
Okładka filmowa, na zdjęciu Mikael Persbrandt odtwórca roli Erika Marii Barka 




 
Przypadki rządzą naszym żywotem, gdyby nie VOD (taka, tam reklama) nie dowiedziałabym się o „Hipnotyzerze”, a tak moją uwagę przykuł niepokojący trailer. Oczywiście nie miałam wtedy pojęcia, że film został zrealizowany na podstawie powieści Larsa Keplera. Kilka dni później do księgarni przyszła młoda dziewucha, która zapytała mnie o „Hipnotyzera”. Trwałam w tym czasie w szale podręcznikowym, więc zanim się ogarnęłam, zaczęła mi opowiadać o tym, że w telewizji zobaczyła zapowiedź filmu i jest tak zaintrygowana produkcją, że namierzyła powieść, która była inspiracją producentów i koniecznie musi ją przeczytać. Jak mus, to mus. Książkę udało się zamówić i wyobraźcie sobie, jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy parę dni później, ta młoda osóbka, zadzwoniła do mnie i z ekscytacją zaczęła opowiadać o „Hipnotyzerze”. Wpadłam po uszy, a że koleżanki w pracy mam rewelacyjne, to dostałam od nich tę właśnie powieść. Prywatny wywód był tyci dygresją na temat, jak to przypadki chodzą po ludziach, przejdę teraz do konkretów.


Pan i Pani Ahndoril
Lars Kepler to pseudonim znanych szwedzkich pisarzy, małżeństwa Alexsandra Ahndoril i Alexandry Coelho Ahndoril (czyżby kolejny przypadek: Alexsander i Alexandra? Nie wspominając już o Coelho). „Hipnotyzer” jest początkiem serii kryminalnej, w której prym wiedzie komisarz Joona Linna (kolejny ulubieniec zaraz po Harrym Hole). Pierwsza książka państwa Ahndoril, odniosła w Szwecji tak wielki sukces, że jej prawa sprzedano do 32 krajów, powstał też film na jej podstawie. Triumf powieści był tak ogromny, że zrodziły się kolejne części: „Kontrakt Paganiniego” i „Świadek”. Oba tytuły trafią na ekran. Zaczęłam już polowanie na te książki, ale póki co zamierzam zachwalać „Hipnotyzera”, powieść rewelacyjną, ale niełatwą.

Książka ma wielowątkową i skomplikowaną fabułę. Zaczyna się mocnym akcentem – brutalnym zabójstwem. Ginie małżeństwo i ich kilkunastoletnia córka. Cudem udaje się przeżyć piętnastoletniemu Josefowi, chłopak jest w stanie krytycznym. Komisarz zajmujący się śledztwem, dzwoni do Erika Marii Barka – hipnotyzera, którego dramatyczne doświadczenia z przeszłości, zmusiły do porzucenia praktyki - z prośbą o podjęcie próby komunikacji z chłopcem, ponieważ istnieje obawa, że zabójca może dybać na życie starszej siostry Josefa. Bark wzbrania się jak może, traumatyczne wspomnienia nie pozwalają mu podjąć wyzwania, jednak przekonują go argumenty Komisarza Linny. Niestety wskutek podjętych działań, uruchamia się ciąg dramatycznych zdarzeń, życie wielu ludzi będzie poważnie zagrożone.  


Na początku miałam problem z tą powieścią. Za żadne skarby nie mogłam się w nią wciągnąć, mimo że wstęp jest szalenie intrygujący, to liczne dygresje, niezrozumiałe wspomnienia, i nużący klimat, ekstremalnie mnie spowalniały. Na szczęście po kilku rozdziałach złapałam bakcyla, tak wielkiego, że zarwałam noc, żeby tylko poznać zakończenie tej historii. I cóż mogę napisać, podobało mi się ogromnie. W mojej ocenie jest to bardzo dobra lektura, co prawda momentami jest nierówna, a ilość zamieszczonych w niej motywów może osłabić naszą zdolność absorbowania informacji, jednak zagadkowa intryga i  f e n o m e n a l n i e przygotowane psychologiczne tło, zagłusza pewne niedociągnięcia. Poza tym książka zawiera wiele ciekawych elementów, jak choćby nawiązanie do gry w Pokemony, no tego to chyba jeszcze nie było. Znajdziemy też interesujące relacje z seansów hipnotycznych, wkroczymy w koszmary z przeszłości, posmakujemy ciętego, dosadnego języka, a także doświadczymy wielkiego smutku i wściekłości. Podczas czytania towarzyszy klimat przygnębienia; jest zimno, ciemno i przerażająco, no ale w końcu mamy środek grudnia, bohaterami targają silne emocje, a okrutny zabójca z pasją szatkuje swoje ofiary. Żeby doświadczyć jeszcze większego dramatu sytuacji, autorzy tworzą soczyste opisy z miejsca zabójstw, a i detektywistyczne podchody nasączają niemałą atmosferę strachu. „Hipnotyzer” to psychologiczny thriller pełną gębą, z wybitnie dobrą fabułą i mistrzowskim nastrojem, jeśli przymkniecie oko na pewne wpadki, to dostaniecie znakomitą powieść, po której niełatwo jest się podnieść. 

 Zagadka. Co mogłam zrobić kilka godzin po przeczytaniu książki? 
.
.
.
Obejrzeć film "Hipnotyzer", reżyseria - Lasse Hallström, produkcja - Szwecja

Z bólem serca stwierdzam, że film ogromnie mnie rozczarował, po godzinie seansu już nie mogłam na niego patrzeć, dlatego że, nie wiem kto w machinie produkcyjnej jest najważniejszy scenarzyści czy reżyser, pozwolono sobie zmienić to, co najistotniejsze. Scenariusz to swobodna interpretacja powieści, bardzo swobodna. Intryga została poprowadzona całkiem inaczej niż w książce, Boże! nawet zakończenie jest inne. Film jest powierzchniowy, brakuje mu głębi psychologicznej, i co gorsze komisarz Linna jest nijaki, no jak tak można było zrobić?! 

Wiem, że odbiór tego filmu byłby całkiem inny, gdybym nie przeczytała książki. Wtedy zapewne cieszyłabym się tajemniczą fabułą, ponurym klimatem i subtelnym przesłaniem, że najważniejsza w życiu jest rodzina. Jednak nie potrafię, bo posmakowałam doskonałej prozy Keplera i poznałam, jak za pomocą niewyszukanych dialogów i emocjonującej fabuły, można przenieść się w chłodne skandynawskie tereny.



 Więcej na 
Czytaj dalej »

To, co się miało nie wydarzyć

Jo Nesbø

POLICJA

Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data: 2013
Stron: 472
Oprawa: Miękka





 
Książki Jo Nesbø śmiało można zaliczyć do literatury szalenie intrygującej, więc to, że każda kolejna jego praca automatycznie staje się bestselerem, absolutnie mnie nie dziwi. Żeby dużo nie mówić, Nesbø pisać potrafi - to fakt, co więcej ma wybitny dar do bałamucenia swoich czytelników, oczywiście w sensie jak najbardziej pozytywnym, idealnym na to dowodem jest jego najnowsza powieść „Policja”. Książka przypomina labirynt ułożony z kostek domina, który po przewróceniu, ukazuje wstrząsający, zwalający z nóg obraz, jakby tego było mało autor prowokuje, buduje zaskakujące mistyfikacje, które wielokrotnie doprowadzały mnie do szału, ponieważ historia stworzona przez Nesbø, w mojej głowie tworzyła scenę, która nijak się miała do wizji autora. Było to niezmiernie ekscytujące doświadczenie, z którym chcę mieć do czynienia jak najczęściej.
 
"Policja” jest dziesiątym tomem z cyklu kryminalnego z komisarzem Harrym Hole na czele. Oczywiście ja, osobnik niesubordynowany, zrobiłam sobie niesamowity przeskok w tej serii, ponieważ z „Karaluchów” przeniosłam się od razu na „Policję. Mało to rozsądne, ale że spojlery mało kiedy mi przeszkadzają, to rzuciłam się na głęboką wodę. I nie żałuję, bo powieść jest niesamowita, ale jak może być inaczej, skoro fabuła dopracowana jest pod każdym względem i przedstawia absorbującą intrygę. W Oslo dzieją się rzeczy niesłychane. W makabryczny sposób, ktoś morduje policjantów. Jak się okazuje sposób zabójstw, wyjątkowo okrutny, jak i miejsce zdarzenia nie są przypadkowe. Ktoś ma koszmarny plan, co gorsze brak jakichkolwiek śladów, sprawia, że funkcjonariusze drepczą w miejscu. Wydział zabójstw stracił najlepszego z najlepszych, dlatego policjanci będę musieli dać z siebie wszystko, aby ochronić swoje szeregi.

Najnowsza powieść Nesbø jest rewelacyjna, czyta się ją z zapartym tchem, a po zakończeniu prosi się o więcej. Historia jest inteligentnie przedstawiona, kreacje bohaterów to prawdziwe literackie perełki, ich rys psychologiczny powoduje, że błyskawicznie nawiązuje się z nimi bliskie relacje, przez co z bólem serca przyjmujemy ich tragedie i porażki. To niesłychane z jaką klasą autor wykreował tę historię. W kryminalną intrygę zgrabnie wplótł liczne psychologiczne motywy, obnażając ludzkie słabości, kompleksy, aż po skłonność do socjopatycznych zachowań. Wszystko to przedstawił w zaskakująco swobodny, ale wyrazisty i zdecydowany sposób. Nie zabrakło też silnych emocji, były momenty, że czytając przekleństwa cisnęły mi się na usta, były też łzy wzruszenia i bezsilność, a wszystko dlatego że Jo Nesbø realistycznie przedstawił... życie, nie tylko jego ciemną stronę, ale też miłość, namiętność i przyjaźń. W tej historii dobro ściera się ze złem, makabra z pięknem, co zaskakujące wygrana nie jest oczywista, ponieważ Nesbø nie pisze bajek, on tworzy mroczne scenariusze, które nijak się mają z wyidealizowanym światem. "Policja" jest fenomenalną powieścią, dlatego proszę, nie przegapcie takiej lektury.

Cykl powieści kryminalnych z komisarzem Harrym Hole:
1. Człowiek nietoperz                6. Wybawiciel 
2. Karaluchy                              7. Pierwszy śnieg
3. Czerwone gardło                    8. Pancerne serce
4. Trzeci klucz                           9. Upiory
5. Pentagram                            10. Policja

Czytaj dalej »