Skaza. Cecelia Ahern

Cecelia Ahern
17-letnia Celestine widzi świat w czarno-białym kolorze. Jej logiczny umysł opiera się na definicjach i na założeniach, dlatego dziewczyna z rozsądkiem podchodzi do publicznego osądzania popełnionych przez ludzi złych uczynków i moralnie wątpliwych decyzji. O tym co dobre, a co złe przesądza komisja zwana Trybunałem. To oni decydują, czy oskarżeni mają skazę. Jeśli tak, na ich skórze zostaje wypalona litera S. Naznaczeni muszą przestrzegać licznych bezdusznych reguł i mimo że żyją wśród ludzi bez moralnej skazy, są wykluczeni ze społeczeństwa. Dla Celestine taki system wydaje się być doskonały i sprawiedliwy, gdyż chroni kraj przed chaosem gospodarczym i moralnym zepsuciem. 

Dziewczyna nie ma się czego obawiać, jej zachowanie i poglądy są bez zarzutu, Celestine czuje się bezpiecznie. Lecz gdy kierując się sercem, podejmuje decyzję, w ocenie społeczeństwa i Trybunału za niemoralną, zostaje skazana i brutalnie oznaczona. Ból i rozczarowanie budzą w niej wątpliwości co do słuszności decyzji sędziowskiej komisji i systemu, który narzuca swoje morale społeczeństwu, czyniąc z ludzi bezlitosne i zimne istoty.

Cecelia Ahern to pisarka bestsellerowych powieści dla dorosłych, dlatego byłam bardzo zaskoczona, że spod jej pióra wyszła dystopijna historia dla młodzieży. Na szczęście "Skaza" mnie nie rozczarowała. Historia dziewczyny, która zostaje ikoną zmian zmierzających do obalenia chorego systemu, bardzo mnie poruszyła. Ponieważ w piękny i mądry sposób przedstawiła wartość przekonań, etykę i życie w zgodzie z własnym sumieniem. Autorka poprzez dramatyczny i często szokujący rozwój wydarzeń pokazała, że popełniane błędy czynią z nas ludzi. Nie jesteśmy idealni, ale to nie powód do wstydu. Wstydem jest wyrzekanie się współczucia, miłości, i sumienia. Zaletą książki jest też konstrukcja, która nie opiera się zbyt mocno na schemacie powieści dystopijnej. Owszem, pewne elementy są powielone, ale na szczęście nie ma w historii ckliwości, przesadnych uniesień, ani naiwnych dialogów. Całość jest bardzo wyważona, a najsilniejszy akcent położono na moralne dylematy bohaterów. Według mnie "Skaza" Cecelii Ahern to bardzo dobra i pouczająca pozycja, która wśród miałkich historii dla młodzieży, jest wyjątkową powieścią. 

SKAZA
Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2016
Stron: 446
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 8/10 - bardzo dobra
Czytaj dalej »

Dziewczyna z pociągu


Źródło
Powieść "Dziewczyna z pociągu" to tytuł, który budzi spore emocje. Książkę Pauli Hawkins przeczytałam kilka miesięcy temu i muszę przyznać, że bardzo przypadła mi do gustu. Miedzy innymi dlatego, że to typowy thriller psychologiczny, który nie skupia się na dynamice wydarzeń, a na psychologicznych aspektach działań bohaterów. Pod tym względem powieść nie ma nic do zarzucenia.
Czytaj dalej »

Powroty są takie miłe


Wróciłam! Cześć! Niesamowicie cieszę się z tego powodu. Mam już dość wyjazdów. Dają mi one radość i finansową satysfakcję, ale tęsknota za rodziną, domem, i drobnostkami, które czynią codzienność swojsko pachnącą, jest bardzo dokuczliwa. Dlatego w planach nie mam kolejnych wojaży, przynajmniej w ciągu najbliższych kilku miesięcy. 

Powrót do domu sprawiał, że maksymalnie się rozleniwiłam. Mam masę pracy, bo wyjeżdżając zostawiłam dom w trakcie remontu, więc teraz na tapecie jest sprzątanie, niestety mąż nie zawsze wszystko zrobi jak należy, a do tego sporo układania i przekładania np. książek - dla których po liftingu czterech kątów - zabrakło miejsca. Dlatego cześć z nich trafiła do bibliotek, a cześć została przeznaczona na sprzedaż. Pierwsza mała tura już poszła w świat.


Niestety to, że mam roboty po pachy, wcale nie czyni mnie bardziej aktywną. Gorzej, zrobiłam się leniwcem pospolitym. Zamiast narzucić tempo i walczyć z czasem leżakuję, piję kawę, jem, i czytam. Porywający plan dnia.


Póki co nie martwię się brakiem organizacji, ponieważ od czasu do czasu, każdemu należy się odpoczynek, zwłaszcza gdy siła przyciągania kanapy jest ogromna. Postanowiłam też wrócić do blogowania. Mam nadzieję, że szybko wskoczę na właściwy tor, bo tęsknię za pisaniem i za Wami. 

Czytaj dalej »

Komu w drogę...

Nie potrafię zagrzać na dłużej miejsca. Ten rok jest po znakiem mniejszych i większych wyjazdów, a także poważnych prac. Rozbudowuję i remontuję swój domek, tak więc służbowe obowiązki wzięły górę nad pasją. Czytanie i prowadzenie bloga musiałam odstawić na boczny tor. Oczywiście nie jest tak, że wyrzekłam się książek, co to to nie. W mojej torbie podróżnej czytnik e-booków zajmuje zaszczytne miejsce. Jednak z nadmiaru obowiązków nie jestem w stanie poświęcić czytaniu tyle czasu ile bym chciała.

Tak naprawdę już od ponad tygodnia jestem w pięknej Bawarii, publikacja ostatnich kilku postów została zaplanowana, więc wybaczcie mój brak aktywności. Wiem, że nieobecność jednej istoty nie czyni armagedonu w blogowym świecie, ale uwierzcie mi, że brakuje mi dyskusji, uwag, a nawet zatargów wynikających z mojego rozemocjonowania. Mam nadzieję, że za klika tygodni powrócę na dłużej do blogowania. Na koncie mam przeczytanych kilka ciekawych książek, o których chciałabym co nieco napisać, m.in głośnym "Zanim się pojawiłeś" i jego udanej kontynuacji "Kiedy odszedłeś". Intrygującej "Kobiecie, którą kochał", niespokojnej powieści Johnstona "W dół", czy uwodzicielskiej "Czarownicy" Anny Litwinek. W najbliższych planach mam też sporo godnych uwagi powieści, dlatego sądzę, że byłoby o czym "porozmawiać". 

Jednak zanim to nastąpi... Do zobaczenia, trzymajcie się ciepło i dajecie latu oszaleć. Do miłego...


Czytaj dalej »

Japonki nie tyją i się nie starzeją

Która z nas nie chce być piękna i zdrowa. I nawet nie chodzi o to, że obecnie modne jest bycie fit. Po prostu dobrze jest być sprawnym i zadbanym człowiekiem. Sekret dobrej kondycji odkryli Japończycy. Pytanie ile w tym dobrych genów a ile diety i aktywnego stylu życia?

Okazuje się, że mieszkańcy Japonii, urodę i kondycję zawdzięczają głównie odpowiedniemu odżywianiu. Siedem filarów japońskiej kuchni: ryby, warzywa, ryż, soja, makarony, herbata i owoce - czynią cuda. Ponieważ dostarczają organizmowi wszystkich niezbędnych witamin i minerałów. Poza tym Japończycy jadają często i mało. Nie bez znaczenia jest też sposób podania. Dania serwuje się w małych, pięknych naczyniach. Celebracja posiłków to rodzaj sztuki, który oprócz tego, że jest ekspozycją świeżości i bukietem aromatów, jest też łącznikiem więzi rodzinnych.

Jak się okazuje Japończycy to miłośnicy sportu. Utrzymanie aktywności fizycznej jest częścią japońskiego stylu życia. Gimnastyka jest u nich w dobrym tonie, jak również spacery i długie, piesze wycieczki. Poza tym mieszkańcy kraju kwitnącej wiśni sporo czasu spędzają jeżdżąc na rowerze, grając w tenisa, piłkę nożną i uprawiając sztuki walki. Dzięki aktywnemu trybowi życia unikają stresów, a tym samym problemów z chorobami układu krążenia. 

Można pomyśleć, że to wszystko jest mocno naciągane, ale statystyki nie kłamią. To w tym wysoko uprzemysłowionym kraju mieszkańcy żyją najdłużej, a wskaźnik otyłości u Japończyków jest najniższy wśród krajów rozwiniętych. Dowodem na to jest też autorka książki Noami Moriyama, która po przyjeździe na studia do Stanów Zjednoczonych, w krótkim czasie przytyła 12 kilogramów - pizza, ciasteczka i lody robią swoje. Dopiero po powrocie do Tokio i przerzuceniu się na domową kuchnię, złożoną z pełnowartościowych i świeżych potraw, wróciła do dawnej figury.  

Nie jestem miłośniczką japońskiej kuchni, próbowałam, ale to nie mój smak. To co przeczytałam nie było też dla mnie odkrywcze, ale nie mogę odmówić japońskim daniom pomysłowości i różnorodności smaków. Z całą pewnością warto wprowadzić do swojego życia zalecenia Moriyamy, zwłaszcza że dobrych porad jest pod dostatkiem. W książce znajdziecie przepisy na smakowite dania, wiele ciekawych uwag odnośnie przyrządzania potraw, stylu życia Japończyków - ich kultury i historii, oraz naukowych informacji potwierdzających wyjątkowość tej orientalnej kuchni.

JAPONKI NIE TYJĄ I SIĘ NIE STARZEJĄ
Noami Moriyama, William Doyle
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2016
Oprawa: Miękka
Stron: 288

Moja ocen 7/10 - dobra

Czytaj dalej »

Dziewczyna w walizce. Raphael Montes

Teo to...psychopata, który wiedzie w miarę normalne życie. Mieszka w Rio de Janerio ze sparaliżowaną matką, studiuje medycynę, i szanuje tylko Gertrudę - zwłoki do badań medycznych. Wszystko się zmienia, kiedy na jednym z przyjęć poznaje Clarice. Dziewczyna jest spontaniczna, emocjonalna, przebojowa, i piękna. Reprezentuje wszystko to, co obce jest Teowi. W chłopaku rodzi się chora fascynacja, jest przekonany, że Clarice jest miłością jego życia i co więcej, że ona odwzajemnia jego uczucie. Nawet nie wie jak bardzo się myli. Dziewczyna odrzuca jego zaloty. Młodzieńcowi nie pozostaje nic innego, jak przekonać ją o tym, że rezygnacja z jego uczucia to wielki błąd, a robi to w bardzo niecodzienny sposób. Ogłusza ją i pakuje do wielkiej, różowej walizki. W późniejszym czasie rodzi się w jego chorej głowie plan na  wielką romantyczną podróż, z tym że jego towarzyszka jest nafaszerowana lekami uspokajającymi i skuta kajdankami. 

Znajomość z psychopatą nie należy do najprzyjemniejszych. Clarice dość szybko się o tym przekonuje, bo z chwilą wkroczenia Teo do jej życia, codziennością dla mniej stają się kajdanki, kneble, rozpórki na nogi i ręce, oraz zastrzyki ze środków znieczulających i uspakajających, ale przecież Teo ją kocha i wszystko co robi, robi dla jej dobra. Chore? Chore!

Muszę przyznać, że historia dziewczyny w walizce przyprawiała mnie o ciarki. Ponieważ przerażają mnie osobowości dyssocjalne, m.in. dlatego że wszelkie racjonalne próby uwolnienia się ze szponów takiej osoby są niemożliwe, a odwoływanie się do ich empatii i odruchów moralnych, to jak walka z wiatrakami. Montes doskonale ukazał mechanizm zaburzonej osobowości. Wprawdzie temat psychopatii nie jest dla fanów takiej tematyki czymś zaskakującym, i teoretycznie obraz Teo niczym specjalnym się nie wyróżnia. To jednak na pochwałę zasługuje kreatywna, pełna niecodziennych i zaskakujących zwrotów akcja, a także intrygujące dysputy bohaterów, które świetnie charakteryzują stosunek do życia człowieka z poważną dysfunkcją emocjonalną. 

Przewrotność intrygi mnie zachwyciła, dlatego ubolewam, że niektóre sceny były naciągane, przez co historia traciła na wiarygodności. Na szczęście niekonwencjonalne podejście do tematu sprawiło, że czytałam książkę z poruszeniem. Niech o moim zainteresowaniu nią świadczy fakt, że porzuciłam audiobooka czytanego przez Szymona Bobrowskiego, na rzecz e-booka, którego mogłam znacznie szybciej przeczytać, niż odsłuchać wersję audio. I mimo że "Dziewczyna w walizce" nie jest historią bez wad, to polecam ją, bo jest to dobra lektura, warta uwagi nie tylko ze względów rozrywkowych, ale też dlatego, że możemy się przekonać, jak ważna w życiu jest intuicja i umiejętność przewidywania. A'propos, Raphael Motes miał stworzyć niecodzienną historię miłości, gdyż o taką prosiła go matka, zakładam, że nie spodziewała się aż tak oryginalnej wersji.

DZIEWCZYNA W WALIZCE
Raphael Montes
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2016

Moja ocena: 7/10 - dobra+

Czytaj dalej »

Miasteczko. Robert Cichowlas, Łukasz Radecki

"Miasteczko" Roberta Cichowlasa i Łukasza Radeckiego to książka, którą zauważono i doceniono. Mnie od razu rzuciła się w oczy, choćby dlatego że zawsze podobały mi się prace obu pisarzy, ponieważ często są inspirowane twórczością Mastertona, do którego mam wyjątkową słabość. Niestety z bólem serca stwierdzam, że "Miasteczko" to dla mnie czytelnicze rozczarowanie roku, o którym przykro mi pisać. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak męczyłam powieść z mojego ulubionego gatunku, na dodatek nawiązującego do interesujących wierzeń słowiańskich.

Marcin Lanowicz jest pisarzem, któremu dokucza niemoc twórcza, m.in. dlatego postanowił wyjechać z żoną do Morwan, spokojnego i niewielkiego miasteczka w warmińsko-mazurskim. W tej oazie zieleni planuje odpocząć i pozbierać myśli. Niestety już na początku pojawiają się schody i to niemałe. Marcinowi ukazuje się duch zmarłego brata, który przestrzega go przed wyjazdem, ale co tam duch... Marcin pakuje walizki i kierując się prowizoryczna mapką, rusza w drogę. Morwany okazują się cudownym miejscem, istnym rajem, którego obraz psują przygaszeni i niedostępni mieszkańcy. Najbardziej intrygujące pozostają trzy siostry - wysokie, chude i blade - od których wzroku cierpnie skóra. Zdecydowanie jest coś nie tak, ale ani Marcin, ani jego żona nie dopuszczają do siebie myśli, że stali się zakładnikami owych przedziwnych, a tak naprawdę krwiożerczych i srodze napalonych bladolicych sióstr.

Bardzo lubię historie z motywem zaklętej wsi pośrodku lasu. Dzika przyroda wybitnie mocno działa na moją wyobraźnię, ale co z tego, skoro "Miasteczko" to nic innego, jak opowieść zawierająca multum elementów charakterystycznych dla tego typu powieści. Dlatego zawsze jesteśmy o krok przed bohaterami, wiemy - czy też możemy przypuszczać - jak potoczą się ich losy, wróć - kłamię, zapewne nie można się spodziewać odstręczających opisów erotycznych ekscesów "słowiańskich siostrzyczek", które nie gardzą żadnym rodzajem seksu, a najlepiej gdy okraszony jest krwią i fekaliami. I nie chodzi o to, że nie wiem jak smakuje hardcor horror, notabene niektóre sceny przypominały mi "Sukkuba" Edwarda Lee, ale u niego miały one jakiś sens. W przypadku "Miasteczka" wygibasy i fantazja krwiożerczych mar są słabą próbą przedstawienia "urody" diabolicznych nimfomanek. Irytował mnie również brak harmonijnego połączenia miedzy fragmentami cechującymi się dużym wyciszeniem a scenami gore. W moim odczuciu spora część tej książki to historia obyczajowa, w której mocne, obrzydliwe sceny są jakimś nieporozumieniem. Do szału doprowadzali mnie też bohaterowie ślepi i głusi na otoczenie. Rozumiem, że współczesnemu człowiekowi trudno zaakceptować niewyjaśnione zjawiska, ale nawet idiota przeżywając i widząc to, co bohaterowie, dopuściłby do siebie myśl, że coś jest na rzeczy. Zastanawia mnie też wątek prywatnego detektywa Flisa, który poszukując żony klienta, trafił do Morwan, ponieważ motyw ten nie wpływa na rozwój wydarzeń, nie licząc tego, że detektyw jako jedyny wykazywał się w miarę trzeźwą oceną sytuacji oraz miał bardzo słaby pęcherz i... zwieracz.
"Macie jakieś gacie na przebranie? - zapytał Flis - Przez te zmory znowu się zesrałem."
Teoretycznie pomysł na książkę był ciekawy, ale upakowano w tej powieści wszystko co możliwe, począwszy od koszmarów i duchów aż po jezioro krwi, a także zbiorowe lesbijskie i kazirodcze gwałty. Na dodatek historię przedstawiono nieciekawie, tempo szwankowało, wydarzeniom było brak logiki, a bohaterowie to niesympatyczni i bezmyślni osobnicy. Jednak żeby nie wyjść na malkontenta, to zaznaczę, że wyjątkowo ciekawie wypadły fragmenty z pamiętnika i koncepcja słowiańskiego mitu. Rozumiem, że obaj panowie mają zamiłowanie do horroru klasy B, zresztą ja również, ale po tak doświadczonych autorach spodziewałabym się ambitniejszej historii. Mimo że książka nie spodobała mi się, to nie napiszę, że należy jej unikać, gdyż horror to specyficzny gatunek, dlatego jak jesteście odważni albo ciekawi, to ryzykujcie. 


MIASTECZKO
Robert Cichowlas, Łukasz Radecki
Wydawnictwo: Videograf
Moja ocena: 3/10 - słaba
Czytaj dalej »

Tylko ty. Federico Moccia

Dość długo nie było mnie na blogu. Głównie dlatego, że mój pobyt za granicą trochę się przedłużył. Poza tym, po raz kolejny, zaczynam rozwałkę w domu czyli znowu remont pełną parą. Samo przez się nie dysponuję nadmiarem wolnego czasu, a i pewnie za kilka dni znowu ucieknę w świat. Coś mi się wydaje, że ten rok będzie pod znakiem intensywnych wyjazdów. Szkoda, że niewakacyjnych, jednak jak to w życiu bywa, przynajmniej u mnie, sezonowo wszystko staje na głowie, ale zanim po raz kolejny się pożegnam, to chętnie podzielę się z Wami wrażeniami po lekturze kilku książek.

Pierwszą z nich będzie powieść Federica Moccii "Tylko ty". To moja pierwsza książka autora znanego z bestselerowych "Trzech metrów nad ziemią".  Bardzo wiele dobrego o nim słyszałam. W Internecie pełno pochwalnych słów dotyczących jego twórczości, dlatego uległam. Pech chciał, że trafiłam na kontynuację "Chwili szczęścia". Muszę przyznać, że nie odniosłam wrażenia, że coś umyka mojej uwadze. Niestety, dobre wprowadzenie nie uczyniło książki atrakcyjnej, ponieważ historia jest przeciętna i nieefektowna. 

Nicco zakochuje się w pięknej Ani, którą poznał w Rzymie. Kiedy czas wakacji minął ich drogi się rozeszły. Jedak intensywne myśli o Ani, doprowadzają do tego, że  chłopak planuje odszukać ją w Polsce. W odnalezieniu Ani pomóc ma mu jego przyjaciel Gruby. Jak się okazuje wyjazd do obcego kraju, nawet w tak zacnej misji, nie obfituje w sukcesy, gdyż nie tak łatwo znaleźć w Warszawie dziewczynę, której nie zna się nazwiska, a i adres nie jest właściwy, ech! ci młodzi. Co więcej Nicco ma sporo na głowie. Po śmierci ojca stał się podporą mamy i sióstr, które zwracają się do niego z każdą, nawet najmniejszą sprawą, a i była miłość nie pozwala o sobie zapomnieć. Tak więc młodzieniec nie tylko skupia się na tym jak odnaleźć ukochaną, ale też próbuje być opoką dla  kobiet z rodziny, oraz musi stawić czoło ciągle żywym wspomnieniom dotyczących byłej miłości.

Historia zapowiadała się ciekawie. Sądziłam, że przyjemnie będzie poznać włoskie spojrzenie na Polskę, poza tym gorący Włoch i temperamentna Polka zapowiadali miłosny duet wszechczasów. Bardzo się myliłam. Nasz kraj przedstawiono stereotypowo, brak w tym oryginalności i intrygujących szczegółów. Co więcej bardzo trudno było mi sympatyzować z Nicco, którego rozpacz nad utratą Alessi, byłej dziewczyny, a przypominam, że zakochany jest w Ani, nie dodały mu uroku i męskości, gdyż wypadł na rozchwianego i niedojrzałego mężczyznę. Wydarzenia również nie były dla mnie zaskakujące, zwłaszcza że o większości dowiedziałam się z opisu książki znajdującego się na okładce. Zaś te, które zapewne miały być uatrakcyjnieniem przygód młodych włochów, wypadły niewiarygodnie.

Ubolewam też nad tym, że z założenia romantyczna historia nie miała w sobie wielu wzruszeń i ekscytacji. Być może, gdyby akcja skupiała się na zakochanych, to kto wie, może książka byłaby urokliwsza, a tak powściągliwi bohaterowie, filozoficzne uwagi, mało ciekawe dialogi i banalny rozwój zdarzeń, sprawiły, że nie było mi dane zaznać przyjemności z czytania. Po powieści Federica Moccii spodziewałam się błyskotliwej i porywającej lektury, takiej która i wzruszy, i rozbawi. Niestety nie dostałam tego, ale wierzę, że "Tylko ty" znajdzie fanów. Mam też nadzieję, że nie wszystkie książki włoskiego pisarza są tak mało intrygujące. Liczę, że "Trzy metry nad ziemią" przywrócą mi wiarę w pisarza, ponieważ zamierzam dać mu jeszcze jedną szansę.

TYLKO TY
Cykl: Chwila szczęścia, tom 2
Federico Moccia
Wydawnictwo: Muza
Stron: 320
Oprawa: Miękka 
Moja ocena: 4/10 - ujdzie

Czytaj dalej »

Zamknięte. Rzeczywistość wzywa

Co roku, na jakiś czas, blog zamiera. Spowodowane jest to moimi wojażami zagranicznymi. Tym razem niespodziewanie wypadł mi wyjazd do Belgii. We wtorek już będę w trasie i wrócę najprawdopodobniej za kilka tygodni, za ile? trudno powiedzieć. 

Na blogu zapewne zapanuje dłuższa przerwa niż na czas mojego wyjazdu. Ponieważ po powrocie czeka mnie masa pracy, remont, i... kolejna zagraniczna eskapada. Mam nadzieję, że pomiędzy jednym a drugim wypadem, uda mi się wskoczyć na bloga, żeby sprawdzić co u Was słuchać. Bardzo żałuję, że mój sezon wyjazdowy wpadł tak wcześnie. Gdyż przeczytałam trochę książek, obejrzałam kilka interesujących filmów i świetnie byłoby podzielić się z Wami opiniami, i wymienić uwagami. Wielka szkoda, ale nie ma tego złego... Wracam jak bumerang, nie przyszłoby mi łatwo zrezygnować z bloga, dlatego za jakiś czas na pewno się "zobaczymy".

Trzymajcie się ciepło, życzę fascynujących lektur i niezapomnianych wrażeń, a ja wracam do organizacji wyjazdu i pakowania walizek. 
Czytaj dalej »

Piękny drań. Christina Lauren


Nie jestem specem od powieści erotycznych, bo niewiele przeczytałam takich historii, a te które przeczytałam do najlepszych nie należały. Głównie dlatego, że czytelnika traktowano jak napalonego nastolatka, a nie jak poważnego odbiorcę. Wybaczcie fani trylogii "Pięćdziesięciu twarzy Greya", ale myślałam, że po tej słynnej serii, już nic bardziej kiepskiego nam się nie trafi. Niestety czcze nadzieje. Otóż pojawił się "Piękny drań" Christiny Lauren. Być może zdziwicie się, że nie lubiąc tego typu literatury, skusiłam się na ten tytuł. Szczerze, sama się temu dziwię, ale bywa, że ulegam reklamie i wysokim ocenom na LC, a "Piękny drań" jest dość wysoko w rankingu, i tego pojąć nie mogę.

Historia nie jest szczególnie oryginalna. Główni bohaterowie, to śliczny (dosłownie jest tak określany) Bennett Ryan, zajmujący znaczące stanowisko w rodzinnej firmie Ryan Media Group i równie śliczna stażystka Chloe. Ich relacje opierają się na wyzwiskach i zgryźliwościach, które są tak gorące, że szef bierze się ostro za swoją podwładną, obracając ją gdzie popadnie, najczęściej w biurze. Niepohamowaną jurność tłumaczą... w sumie nie wiadomo czym, ot chce się i już. Co prawda autorka łączy bohaterów w myśl przysłowia "kto się lubi, ten się czubi", ale nie jest to przekonujące i  bywa z lekka zabawne. Teoretycznie to cała fabuła. Ponieważ książka złożona jest z licznych scen erotycznych, wróć, pornograficznych, których nie łączą intrygujące elementy. Czyli pomiędzy wyskokami bohaterów nie ma rozbudowanego tła, ciekawych postaci o fascynujących osobowościach, porywających dialogów, ani głębszej analizy zachowań. Owszem, jest próba zrobienia z kopulacji Benetta i Chloe tematu do psychologicznych dywagacji; Jest nawiązanie do fascynacji władzy, erotycznej dominacji, i do mylenia pożądania z miłością, ale ciągłe sceny seksu bez zmysłowego czy choćby emocjonującego wątku psują całą imprezę.

Na dodatek wygibasy słodkiej pary są mało kreatywne, co więcej są tak do siebie podobne, że mam wrażenie, że niczym się nie różnią, dlatego też czytanie kolejnych gwałtownych zbliżeń jest najzwyczajniej w świecie nudne. To strasznie irytujące, bo czytając erotyk powinien przynajmniej przyśpieszyć nam puls, a tak nic. Zaletą albo też wadą, zależy co kto lubi, jest dosadny język powieści. Nie znajdziecie w tej historii łagodnych synonimów, jest też dużo, w moim odczuciu zdecydowanie za dużo, wulgaryzmów, a nie należę do pruderyjnych osób. Być może gdyby dialogi były porywające, a myśli bohaterów nie krążyły wokół pieprzenia, dosłownie i w przenośni, to może dałoby się to w miarę łagodnie strawić, a tak pozostał mi niesmak i rozczarowanie. Zdecydowanie nie polecam "Pięknego drania", no chyba że jest się miłośnikiem non stop kopulujących ssaków, które lubią dominację i ordynarność.

PIĘKNY DRAŃ
Christina Lauren
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Rok wydania: 2015
Stron: 450
Moja ocena: 2/10 - bardzo słaba

Jeśli moja opinia kogoś uraziła, to jest mi przykro, ale ta powieść była dla mnie tragiczna, dlatego będę wdzięczna jeśli zwolennicy "Pięknego drania" podzielą się ze mną uwagami na temat tego, co ich zafascynowało w historii, bo naprawdę chciałabym zrozumieć fenomen tej książki.

Tak w ogóle, co jest dla Was największą zaletą powieści erotycznych? Fabuła? Zmysłowe sceny? Dosadność a może subtelność? Wolicie pięknych i gładkich bohaterów czy może surowych i nieidealnych? Pytam całkiem poważnie, bo wbrew pozorom powieść erotyczna to wymagający gatunek, przynajmniej w moim odczuciu, dlatego jestem ciekawa co wpływa na Waszą ocenę takich książek. Będę wdzięczna za komentarze.
Czytaj dalej »

Pora chudych myszy. Wojciech Bauer

"Pora chudych myszy" to nietypowy, klimatyczny thriller kryminalny. Nietypowy, ponieważ większość wydarzeń dzieje się w labiryntach kopalnianych ścieżek, gdzie ciemność i duchota wyostrzają zmysły. Klimatyczny, bo wprowadzenie gwary śląskiej, plastyczność opisów oraz wątek pradawnego lęku wywołują niesamowitą atmosferę i pobudzają wyobraźnię.

Franka Kulok to sympatyczna dziewucha, która marzyła o pracy sztygara, taka u niej tradycja rodzinna, górnikami zostawali wszyscy mężczyźni od niepamiętnych czasów. I choć do pracy, na dół, kobiet nie przyjmowano, to France udał się ten wyczyn. Dziewczyna nie popracowała długo, ponieważ ktoś ją brutalnie zamordował w ciemnym wyrobisku. Niestety to początek serii zabójstw. Bezradna prokuratura i dyrektor kopalni zwracają się o pomoc do detektywa Nakoniecznego, byłego esbeka, mającego na koncie haniebne czyny z czasów stanu wojennego. Nakonieczny to niemłody, schorowany człek, który zajmuje się odzyskiwaniem długów i śledzeniem niewiernych małżonków. Choć na zdrowiu nie domaga, nie stroni od alkoholu i okazjonalnych figli. Można powiedzieć, że niezbyt przyjazny z niego typ. Być może dlatego wpada od czasu do czasu w niezłą kabałę. Jak choćby niemądrą współpracę z mafiozem, której wynikiem będą nieprzewidziane i nieprzyjemne konsekwencje.

Na początku w książce toczą się dwa równoległe wątki. Jeden dotyczący zabójstw  w kopalni, drugi pracy Nakoniecznego. Te dwa motywy, na pierwszy rzut oka, wydają się niezależne od siebie, nie licząc faktu, że detektyw i dyrektor kopalni w latach swojej świetności, czyli do czasów posiadania przez Nakoniecznego czerwonej legitymacji, byli przyjaciółmi. W pewnym momencie, oba wątki zazębiają się, tworząc pełne napięcia podziemne zmagania.

Powieść Wojciecha Bauera (Wieża życia, Ayantiall, Zapach trzciny) to świetnie skonstruowana historia, w której wszystko ożywa dzięki ekspresywnemu stylowi pisania. Z tego względu łatwo wczuć się w sytuację osoby osaczonej w podziemnym tunelu, w którym każda kropla dźwięczy niczym serce dzwonu, każdy podmuch przeciągu huczy zapowiedzią tajfunu, górotwór za obudową chodnika niekiedy skrzypi i trzaska(...) [str.13]. Odczucia są tym większe, że Bauer doskonale przybliżył sylwetki bohaterów, tworząc im nie tylko ciekawe życiorysy, ale też uwypuklając ich osobowości.

Motyw zabójstw jest bardzo tajemniczy i niełatwy do rozszyfrowania. Tym bardziej, że nieczęsto zdarza się seryjny zabójca w kopalni. Zbieranie śladów w takim miejscu to syzyfowa praca. Autor podrzuca pewne podpowiedzi, jednak elementy ezoteryczne skutecznie mieszają w głowie. Swoje robi  też aura niepokoju i napięcia, dzięki czemu książką czyta się z przejęciem. Musiałabym wykazać się ignorancją, żeby nie docenić profesjonalizmu Wojciecha Bauera, bo raz że historia jest oryginalna, a dwa pióro pisarza jest idealne. Jednak momentami długie opisy, głównie dotyczące życia Nakoniecznego, odciągały mnie od głównego wątku, sprawiały, że skupiałam się nie na tym, co powinnam. Oczywiście trudno to nazwać zarzutem wobec powieści, bo zapewne dla wielu osób rozległe relacje będą bezsprzeczną zaletą, ale niestety mnie one blokowały. Jednak jakby nie patrzeć "Pora chudych myszy" to bardzo dobra powieść, którą polecam fanom kryminalnych zagadek.

PORA CHUDYCH MYSZY
Wojciech Bauer
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2016
Stron: 300
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 8 - bardzo dobra

Czytaj dalej »

Art&Soul. Brittainy C.Cherry


Niecałe trzy tygodnie temu pisałam o tym, jak bardzo zachwyciła mnie książka Brittainy C.Cherry "Kochając pana Danielsa". Byłam pod urokiem stylu autorki, dlatego jak tylko pojawiła się na rynku jej najnowsza powieść, to nie wahałam się ani chwili. Choć, gdzieś tam głęboko, obawiałam się, że - jak to często bywa w nurcie young adult - mogą zostać powielone pewne elementy, czego nie znoszę, nic mnie tak nie drażni, jak sztampowe fabuły. Na szczęście historia okazała się oryginalna, piękna i bardzo wzruszająca, co chyba jest normą dla książek C.Cherry. 

Bohaterami jest para zagubionych nastolatków, którzy pomimo młodego wieku sporo doświadczyli. Aria Watson jest spokojną szesnastolatką, stroniącą od rozkrzyczanego licealnego towarzystwa. Jej wielką pasją jest sztuka. Aria uwielbia malować i z tym zajęciem wiąże swoje plany. Niestety jedna jej zła decyzja sprawia, że stabilne życie Watsonów zostaje zrujnowane. Na domiar tego dziewczynie przypięto etykietę puszczalskiej. Levi Myers jest o rok starszy od Arii. Chłopak mieszka z mamą w Alabamie, ale postanowił na jakiś czas przeprowadzić się do ojca mieszkającego w Ohio, który kilka lat temu niespodziewanie zerwał z nim kontakt. Levi zamierza dowiedzieć się, co było przyczyną zaniku więzi. Nie muszę pisać, że zgorzkniały ojciec nie zamierza synowi czegokolwiek tłumaczyć. W ogóle nie zamierza z nim rozmawiać, a nawet przebywać w jednym pomieszczeniu. Muzyka pomaga przetrwać Leviemu, a kiedy poznaje Arię, to wszystko zaczyna nabierać sensu. I choć bardzo się od siebie różnią, są poranieni i rozbici, to ogrzewają się ciepłem swojej bliskości. 

Brittainy C.Cherry to mistrzyni słowa. Nie wiem jak ona to robi, że życiowa, można powiedzieć banalna opowieść staje się czarującą i przejmującą historią, w której wiele jest ciepła i mądrości. W książce nie ma przesadnego sentymentalizmu ani pretensjonalności. Być może dlatego, że bohaterowie, jak na swój wiek, są bardzo dojrzali, a ich doświadczenia nie raz przytłoczyłby dorosłego. W każdym razie opowieść zachwyca rozsądnym podejściem do tematu, a uwierzcie mi, poruszona problematyka nie należy do najłatwiejszych, dlatego też powieści daleko do banalnej, miałkiej lektury. To historia, która uczy odpowiedzialności i pokazuje różne oblicza miłości. "Art&Soul" sprawia, że wybucha się śmiechem, ale też płacze. To zasługa lirycznego tonu i właściwych słów, które budzą wyobraźnię i wzruszają. Tym bardziej że w  nawiązywanie się do malarstwa i muzyki porusza wrażliwe tony, a i świadomość, że tak młodzi ludzie muszą się zmagać z trudami życia, wywołuje silne emocje. Chyba nie muszę dodawać, że książka bardzo, ale to bardzo mi się podobała, i za całą pewnością kupię każdą inną powieść tej autorki, bo wiem, że potrafi tworzyć fenomenalne, inteligentne historie, które poruszają do głębi. 

A na koniec piosenka bardzo ważna dla Arii i Leviego - "She talks to angels" Black Crowes


ART&SOUL
Brittainy C.Cherry
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2016
Stron: 392
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 9/10 - rewelacyjna
Czytaj dalej »

Kolorowanka. Rośliny egzotyczne


Kolorowanka "Królewskie Ogrody Botaniczne w Kew. Rośliny egzotyczne" to pięknie wydana książka, która cieszy oczy przepięknymi ilustracjami, sporządzonymi w oryginale przez Waltera Hooda Fitcha. Gdyż rysunki zamieszczone w niniejszej publikacji, zaczerpnięto z archiwów "Curtis's Botanical Magazine". Najdłużej wydawanego czasopisma z kolorowymi ilustracjami roślin  na świecie.


W książce umieszczono 44 kolorowe ilustracje roślin wraz z czarno-białymi litografiami, dzięki którym można pobawić się w malarza, próbując odtworzyć naturalne barwy roślin. Akwarele opatrzone są łacińską nazwą oraz datą publikacji. Każda ilustracja to bogactwo szczegółów, którym trzeba poświęcić sporo uwagi. Lubię detale, bo uczą cierpliwości. Poza tym w miarę dokładne ukończenie rysunku jest dla mnie wielką uciechą. Dlatego cenię sobie kolorowanki, w których można wypróbować swoje zdolności malarskie, o ile ma się odpowiedni zestaw kredek.


Co mnie zachwyciło w kolorowance "Królewskie Ogrody Botaniczne w Kew. Rośliny egzotyczne":

1. Odpowiedniej faktury papier, dzięki czemu kolorowanie jest przyjemne.
2. Duża ilość detali.
3. Cieniowanie, które ułatwia zabawę kolorami.
4. Oryginalne akwarele bazujące na obrazach z natury.
5. Rzeczywiste kolory roślin.
6. Eleganckie, estetyczne wydanie.
7. Wartość edukacyjna.
8. Różnorodność form botanicznych.


Co może być problematyczne w kolorowance "Królewskie Ogrody Botaniczne w Kew. Rośliny egzotyczne".

Tak naprawdę niewiele jest  kłopotliwych rzeczy w tej książce. Jest ona piękną i wartością formą spędzania czasu. Jednak monotonność barw sprawia, że nie można poszaleć z kolorami. Praca z planszami do kolorowania ogranicza się do wykorzystania kilku kredek, i aby jak najwierniej oddać barwy należy mieć porządny zestaw malarski, w którym znajdzie się szeroka gama odcieni. Nie mogę narzekać na swoją kolekcję kredek, ale muszę przyznać, że siedem tonów zieleni było niewystarczające, żeby odtworzyć kolor. Oczywiście to, że mamy oryginalny wzór rośliny nie zmusza do jego kopiowania. Jeśli ma się ochotę można pokolorować ilustracje tak, jak podpowiada wyobraźnia. Mnie puszczanie wodzy fantazji łatwo nie przychodziło, bo jednak informacja botaniczna nakłaniała mnie do kolorowania zgodnie z rzeczywistym wizerunkiem. Mimo to uważam, że kolorowanka wydawnictwa Vesper to estetyczne, a nawet wykwintne wydanie, które powinien mieć każdy szanujący się miłośnik kolorowania. 




Królewskie Ogrody Botaniczne w Kew
ROŚLINY EGZOTYCZNE

Wydawnictwo Vesper
Rok wydania: 2016
Stron: 96
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 8/10 - bardzo dobra


Czytaj dalej »

Fatum i Furia. Lauren Groff


Magdalena Samozwaniec pisała, że małżeństwo nie jest stanem, jest umiejętnością. Poznając historię związku Lotto i Mathilde, bohaterów "Fatum i furii", nie sposób nie przyznać jej racji. Gdyż małżeństwo Satterwhitów to sztuka kompromisu, miks miłości, nadziei, poświęcenia, ale też talentu koniecznego do stworzenia trwałej relacji. Śmiało można stwierdzić, że Lotto, a właściwie Lancelot, który dostał imię przywołujące matce skojarzenie z randką w kinie, i Mathilde - której uroda rzucała refleksy na ścianie - wiedzieli jak zbudować wzorowy związek. On ukochany syn, charyzmatyczny narcyz, o duszy artysty, uwodzący otoczenie uśmiechem i postawą półboga. Ona "Święta kobieta. Jedna z najczystszych osób (...) Nieskazitelna moralnie, nigdy nie kłamie, nie znosi głupców"*. Para idealna. Namiętność. Obsesja. Wierność. Ich pojawienie się budziło sensację i zaciekawienie. Gdy Lotto miał kryzys twórczy, nie pracował i pogrążał się w rozpaczy, Mathilde bez słowa skargi płaciła rachunki i pocieszała urażone ego chłopca, któremu od dzieciństwa mówiono, że może robić, co tylko zechce, bo świat został stworzony dla niego. Gdy Lotto błyszczał i zbierał laury, ją napawała duma, lśniła. Pytanie, czy ten idealny obraz naprawdę nie miał ani jednej skazy? 

Lauren Groff amerykańska pisarka, urodzona w Nowym Jorku stworzyła powieść, która przypomina greckie tragedie. Opowieść o małżeństwie cudownej pary złożona jest z dwóch aktów. Fatum to kreacja Lotto, jego spojrzenie na związek i na Mathilde. W tej części ukazano etapy dojrzewania chłopca, któremu rodzice poświecili całą uwagę, nadskakiwano mu i utwierdzono w przekonaniu,  że jest geniuszem. Zaś Furia to małżeństwo widziane oczami Mathildy. Co było pewnikiem zostało zburzone. Ujawniają się tajemnice z przeszłości i niuanse, które miały wpływ na kształtowanie się ich związku. O ile pierwsza część ze względu na skomplikowane metafory, odrobinę pretensjonalny styl i nieśpieszne tempo bywa trudna do odczytu, o tyle Furia wbija w fotel. Byłam ogromnie zaskoczona tą odsłoną, wszystkiego się spodziewałam, ale nie tak szaleńczego tempa i takich dramatycznych informacji. Nie mogę za wiele zdradzić, bo Furia to crème de la crème tej historii, i każde słowo więcej zabiłoby magię tej powieści.

"Fatum i furia" to wyjątkowa książka. Zakładam, że ze względu na jej zdobny styl, niemałą liczbę opisów, wewnętrznych monologów, oraz liczne niuanse i aluzje, powieścią można się zachwycić lub mieć do niej awers. Należę do tej pierwszej grupy. Oczarował mnie sposób w jaki autorka przedstawiła determinację bohaterów, ich zdolność do kształtowania relacji, intensywność miłości i nienawiści, oraz potęgę zemsty. To opowieść o doświadczeniach i błędach życiowych, to historia małżeństwa, w którym nie brakowało dramatu i teatru, to dosłownie furia i fatum, dzień i noc. Przeciwieństwa, które nie powinny razem istnieć, ale los złączył ich i dał im narzędzia, za pomocą których mogli kochać i niszczyć. Cóż mogę napisać więcej, to fascynująca lektura idealna dla miłośników hipnotyzujących intryg, których nie zniechęcają skomplikowane analizy.

* cytat str. 144

FATUM I FURIA

Laura Groff
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2016
Stron: 426
Oprawa: Twarda

Moja ocena: 9/10 - rewelacyjna
Czytaj dalej »

Przeczytaj & Podaj dalej czyli wielka wymiana książkowa


Akcję PRZECZYTAJ & PODAJ DALEJ zorganizowała Magda autorka bloga SAVE THE MAGIC MOMENT i Kasia z BOOK AND BABIES  Z ich stron dowiecie się o szczegółach wydarzenia m.in jak dołączyć do akcji. W projekcie chęć udziału zgłosiło ponad 30 blogerów. Śmiechem żartem akcja ma na celu ulżyć domowym półkom z książkami. Zakładam, że każdy ma w swoich zbiorach tytuły, do których wracać nie będzie i bez żalu je odda. Sezonowo przeprowadzam czystkę, najczęściej moje książki trafiają do lokalnych bibliotek, ale dlaczego nie podzielić się nimi w blogowej wymianie. Myślę, że ciekawie będzie też rozpowszechnić informację wśród blogerów książkowych, którzy raczej mają w czym wybierać :-) Oczywiście rozumiem, że nie każdy lekką ręką oddaje swoje książki, szczególnie jeśli je pielęgnuje i z rozrzewnieniem patrzy na swoje regały. Jednak wspomóżmy się nawzajem. Może akurat spełnimy czyjeś czytelnicze marzenie. 

Tak króciutko napiszę o co w akcji biega. 
Po szczegóły zapraszam TUTAJ

1. Wymiana trwa do 22 kwietnia b.r..
2. Książek nie sprzedajemy, jednak dopuszcza się taką możliwość jeśli zainteresowani nie mogą dogadać się co do wymiany, a jednej ze stron bardzo zależy na książce. Z tym że sprzedaż może mieć miejsce dopiero po zakończeniu akcji.
3. Ceny są symboliczne, oczywiście można się w tej kwestii dogadywać, podobnie w ustaleniu rodzaju (list ekonomiczny/list polecony) i kosztów wysyłki.
4. Jeśli interesuje Cię któryś z moich tytułów, zaproponuj mi coś w zamian. Podaj (w komentarzu, mailu) tytuły książek, które chcesz wymienić. Oczywiście nic na siłę, akcja ma przynosić radość.  
5. Jedyne koszty jakie uczestnicy ponoszą, to koszty wysyłki, którą jak wspomniałam, też można ustalać. Nie interesuje mnie zarobek, książki będę wysyłać według cennika poczty
6. Jeśli jesteś blogerem i chcesz wziąć udział w akcji, to przygotuj wpis na swoim blogu oraz dołącz swój link do Link Party u SAVE THE MAGIC MOMENT
7. Jedna z najważniejszych spraw. NIE OSZUKUJEMY SIĘ. JESTEŚMY UCZCIWI ! :-)


Słów klika o moich książkach  

Na zdjęciach są tytuły, które chcę wymienić. Stan książek jest idealny lub bardzo dobry. Co oznacza bardzo dobry? Są to powieści bez śladów użytkowania, ale które z racji swojego wieku, mają lekko zmieniony kolor grzbietów. Niestety tak się dzieje z książką, która bidnie stoi na półce. Jeśli sobie zażyczysz prześlę Ci dodatkowe zdjęcia i odpowiem na wszystkie pytania dotyczące książek na wymianę. W blogosferze jestem już dobrych klika lat, znaleźć mnie można też na Instragramie i Fecebooku, wiec spokojnie, nie oszukam Cię :-)



Opcjonalnie ceny książek, do podanej sumy należy doliczyć koszty przesyłki.

"Skradziona","Diamentowy Plac", "Pokoje do wynajęcia", "Czerwony Pająk", Nevermore", "Kochanica Francuza", "Mapa nieba", "Dziesięć płytkich oddechów" - 10 zł.

"Zawsze przy mnie stój", "Pomiędzy światami", "Shit! Rok w brukowcu", "Grajek", - 6 zł.

DOBREJ ZABAWY :-)

Książki, które wyruszyły w świat:
"Dziesięć płytkich oddechów" - wymieniona.
"Motyl" - wymieniona.
"Mapa nieba" - wymieniona.
"Shit! rok w brukowcu" - wymieniona.
"Skradziona" - wymieniona.

NIESTETY JESTEM NIEOBECNA. NA BLOGA WRACAM DOPIERO NA POCZĄTKU CZERWCA.

Czytaj dalej »

Łaska. Anna Kańtoch

Anna Kańtoch to wielokrotnie nagradzana pisarka powieści fantasy, dlatego "Łaska", która jest klasycznym kryminałem, była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Ponieważ do tej pory znałam twórczość autorki z innej strony m.in. z cyklu o Domenicu Jordanie.

Intryga w "Łasce" jest bardzo tajemnicza i sięga lat 50., kiedy to sześcioletnia Marysia znika na tydzień w lesie. Po tym czasie zostaje odnaleziona przez przypadkową osobę. Dziewczynka ma zakrwawioną sukienkę i włosy. Nikt nie wie gdzie była, z kim była i co robiła, bo Marysia nic nie pamięta. Po trzydziestu latach od tragedii kobieta wraca w rodzinne strony. Mieszka w domu swojej najbliższej krewnej i jest nauczycielką w lokalnej szkole podstawowej. Maria próbuje wieść w miarę normalne życie. Jednak przeszłość ją dręczy. Bohaterka jest rozbita i ma problemy psychiczne. Jej udręka wzrasta gdy jeden z uczniów zamiast kartkówki oddaje jej przedziwny, niepokojący rysunek. Co więcej prosi ją o pomoc sugerując, że tylko ona będzie wiedziała jak to zrobić. Niestety Maria nie zrozumiała o co chodziło jej uczniowi, nie udało się jej też dowiedzieć od niego czegoś więcej, ponieważ kilka godzin później chłopiec został odnaleziony martwy.

Wiele smutku jest w tej historii. Tragiczne wydarzenia, które mają miejsce w Mgielnicy tworzą przytłaczającą atmosferę. Na mroczny i przygnębiający klimat powieści ma wpływ wiele elementów. Oczywiście te najistotniejsze to porwanie Marysi i zabójstwa nastolatków. Swoje robi też stan psychiczny bohaterki oraz szara, brudna zima, a także PRL-owska rzeczywistość. Kańtoch zadbała o detale, które świetnie podkreślają ten czas. Udało jej się też stworzyć wiarygodne charakterystyki bohaterów, ówczesnej społeczności i jednostek państwowych. Intryga również jest błyskotliwa i mimo że w pewnym momencie można się domyśleć kto stoi za brutalnymi zabójstwami, to jednak niełatwo rozgryźć motywy zabójstw. Podobnie jest z bohaterami, których niejednoznaczność jest intrygująca. Autorka tworząc portrety psychologiczne, obdarzyła postacie niebanalnymi cechami, które sprawiają, że każdy w tej historii jest idealnym podejrzanym. Nawet milicja błądzi wśród licznych tropów i domysłów, na szczęście ma Marię, której podświadomość odkrywa dramatyczną przeszłość i przerażającą teraźniejszość, ułatwiając tym samym problematyczne śledztwo.

Muszę przyznać, że "Łaska" świetnie udała się Annie Kańtoch. Ponieważ jest wciągającą i dopracowaną powieścią, której bezsprzecznymi zaletami są fabuła zorganizowana wokół tajemniczych zbrodni, idealnie wyważone dramatyczne momenty, psychologiczny wątek, a także (nie zdradzając zbyt wiele) treści, które podpowiadają, że być może w całej tej historii ukryte są nadprzyrodzone zjawiska. To sugeruje, że autorka i z fantastyką, i z kryminałem jest za pan brat, dlatego jestem pewna, że książka spełni oczekiwania fanów gatunku.

ŁASKA

Anna Kańtoch
Wydawnictwo Czarne
Rok wydania: 2016
Stron: 400

Moja ocena: 8/10 - bardzo dobra
Czytaj dalej »

Kod rabatowy na powieść "Fatum i furia"

Wydawnicza notka: "Fatum i furia" jest jak rozsypująca się układanka. Gdy wszystko wydaje się jasne, prawda zaczyna wychodzić na jaw. Fatum to opowieść Lancelota o spotkaniu kobiety, która odmieniła jego życie, w Furii Mathilde mówi o tym, jak było naprawdę. Dwadzieścia cztery lata, dwoje ludzi. Misternie splecione perspektywy porywają i hipnotyzują, a nieoczekiwany zwrot akcji sprawia, że czytelnik musi zakwestionować wszystko, co do tej pory wiedział o związku Lancelota i Mathilde. Pokazując ciążące nad człowiekiem fatum i władające nim demony – furie, Lauren Groff odkrywa istotę bliskości i samotności, porusza to co sekretne, skrywane i mroczne. O tej powieści nie da się zapomnieć.

Powieść Lauren Groff błyskawicznie trafiła na listę bestsellerów i przez wiele tygodni na niej gościła. "Fatum i furia" została też książką Amazonu. Historia chwalona jest przez pisarzy, celebrytów i krytyków. Uwagę na nią zwrócił również prezydent Barack Obama. Mnie powieść też się podoba, co prawda jestem dopiero w połowie książki, ale ciekawy, bogaty w środki stylistyczne język i subtelności oraz domysły robią wrażenie. 

Jeśli ciekawi Was ta powieść, to możecie skorzystać 33% rabatu na "Fatum i furię", wpisując w kod rabatowy zamówienia CzaryMary  Link do księgarni 

Czytaj dalej »

Raven. Sylvain Reynard

Raven pracuje w Galerii Uffizi we Florencji. Zajmuje się renowacją obrazów. Dziewczyna utyka i zmuszona jest korzystać z laski, ale kiedy  jest świadkiem brutalnego napadu na bezdomnego, próbuje interweniować. W efekcie skupia na sobie uwagę napastników, którzy są dla niej bezwzględni. Z opresji ratuje ją uwiedziony zapachem jej krwi tajemniczy mężczyzna. Raven traci przytomność. Kiedy dochodzi do siebie stwierdza, że stała się atrakcyjną kobietą. Pozbyła się nadwagi, jej wzrok jest idealny, włosy zyskały blasku i co najważniejsze nie potrzebuje już laski. Cudowna i zaskakująca przemiana.

Jeszcze większym zaskoczeniem jest dla niej fakt, że znajomi jej nie poznają, a w feralną noc doszło do zuchwałej kradzieży ilustracji Botticellego. Raven postanawia zaangażować się w śledztwo, jednak na jej drodze staje tajemniczy wybawiciel. Ów wybawca to wysokiej rangi wampir, Książę Florencji, który tak naprawdę ma poważniejsze sprawy na głowie niż opiekowanie się Raven. W jego szeregach jest zdrajca, który działa w zmowie z innym księstwem. Jednak uwodzicielski zapach ludzkiej kobiety budzi w nim namiętność tak wielką, że ryzykując życiem i poważaniem, robi wszystko, żeby być przy niej jak najbliżej, a to oznacza też jej łoże.

Sylvain Reynard to bardzo tajemnicza osoba, która chroni swoją prywatność do tego stopnia, że nikt nie wie czy to kobieta, czy mężczyzna. W każdym razie spod pióra Raynarda wyszedł cykl "Piekło Gabriela", który bardzo szybko stał się hitem. Coś mi się wydaje, że i florencka seria ma szansę być zauważona. Głównie dlatego, że "Raven" zaskakuje pod wieloma względami. Tytułowa bohaterka nie jest wystraszoną nastolatką, a dojrzałą kobietą, która jest niepełnosprawna, a jej figura odbiega od współczesnych standardów. Poza tym jest bardzo dobrym człowiekiem, choć moim zdaniem mało rozsądnym i momentami naiwnym. Plusem powieści jest wyobrażenie wampirów. Nie są to wrażliwe istoty, ale okrutne i bezwzględne potwory, upajające się przemocą, krwią i seksem. I trzeba im wierzyć, gdy mówią, że Bram Stoker, to przekupny gość, który na ich życzenie co nieco zniekształcił ich obraz.

Ciekawy jest też wątek zatargów między wampirami z Florencji i Wenecji, żałuje tylko, że został pobieżnie przedstawiony. Zakładam jednak, że w kolejnych częściach dowiemy się więcej. W historii nie brakuje czarującego opisu Florencji. Tajemnicze zakamarki, urokliwe uliczki, renesansowe pałace i kościoły rozbudzają wyobraźnię, podobnie jak nawiązania do sztuki Botticellego. W fabule sporo jest tajemnic z przeszłości, krwawych ataków,  oraz pikantnych scen. "Raven" to romans paranormalny dla dorosłych, mam jednak wrażenie, że nie do końca udało mu się uniknąć schematów i wpadek. Jak choćby pewnej niedojrzałości w zachowaniach bohaterów, nadmiernego akcentowania niskiej samooceny Raven i podkreślanie jej ułomności, tak jakby czytelnik był pozbawionym empatii osobnikiem i trzeba mu ciągle przypominać, że należy się wyzbyć uprzedzeń w stosunku do osób niepełnosprawnych. Irytowała mnie też ignorancja Księcia, bo jak na kogoś biegłego w sztuce i teologii lekceważąco podchodził do literatury, kina, a nawet geografii. Zawodziło też tempo wydarzeń i mimo szczerych chęci nie byłam wstanie odczuć iskrzenia pomiędzy Księciem i Raven. Jednak patrząc na całokształt historii i wiedząc, że romans fantastyczny rządzi się swoimi prawami,  to jest to całkiem niezła powieść i na pewno zadowoli fanów gatunku.

RAVEN (Seria florencka)

Sylvain Reynard
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2016
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Stron: 512

Moja ocena: 6/10 - niezła
Czytaj dalej »

PRZEDPREMIEROWO Naśladowcy. Ingar Johnsrud



Ingar Johnsrud jest norweskim dziennikarzem, który debiutancką powieścią "Naśladowcy" wdarł się szumnie do świata skandynawskiego kryminału. Książka jest początkiem ekscytującej trylogii, dzięki której autor uzyskał rozgłos, ponieważ serwuje swoim czytelnikom ostrą prozę i dynamikę. Mam ambiwalentny stosunek do skandynawskiej literatury, bywam nieufna, bo często tworzone przez mistrzów gatunku kryminalne śledztwa, działają na mnie, jak najlepsza tabletka nasenna. Jednak są i tacy pisarze, jak np. Nesbø, których książki mam pragnienie czytać nieustannie. Do nich na pewno zaliczać się będzie Ingar Johnsrud, gdyż jego powieść zrobiła na mnie duże wrażenie, choć - o dziwo - nie od razu się na to zanosiło.

Fredrik Beier to nieustępliwy i skonfliktowany z przełożonymi komisarz norweskiej policji, którego słabością są napady lęku i brak towarzyskiej ogłady. Niemniej jednak, wraz ze swoim partnerem nerwowym zrzędą Andresem, przysłużyli się wydziałowi. Obecnie zajmują się sprawą zniknięcia córki i wnuczka wiceprzewodniczącej Chrześcijańskiej Partii Ludowej Kari Lise Wetre. Zapowiada się kolejna nudna robota, zwłaszcza że córka pani polityk należy do wspólnoty wyznaniowej Światło Boga. I brak z nią kontaktu wynika raczej z jej decyzji, a nie przestępstwa, jak zakłada Wetre. Sytuacja gwałtownie się zmienia, gdy w Słonecznym Pokoju, zamieszkiwanym przez wspólnotę, dochodzi do masakry, a część członków zapada się pod ziemię. Podejrzenie pada na organizację islamistów. Do współpracy zgryźliwym tetrykom przydzielona zostaje młoda agentka - muzułmanka Kafa Iqbal, charakteryzującą się bystrym umysłem i ciętym językiem. Z pozoru prosta sprawa zaczyna się mocno komplikować, gdy  policja trafia na tajemnicze laboratorium, zagadkowe zgodny i niespodziewane tropy.

Muszę przyznać, że początek historii zniechęcał mnie i nie zapowiadał udanej lektury. Mój zapał osłabiony był przez licznych bohaterów, przesyt motywów i krótkie, niepozwalające się skupić rozdziały. Jednak z czasem złożoność intrygi i sympatia do bohaterów, szczególnie do Kafy i Fredrika, którzy pasują do siebie jak pięść do nosa, bardzo mnie zaabsorbowała. Spodobał mi się tok i pomysłowość fabuły: fałszywe ślady, przecieki, nieetyczne działania, absurdalne oskarżenia oraz zagadkowość podsycana wydarzeniami z przeszłości, dotyczącymi działalności Wiedeńskiego Bractwa, zajmującego się określaniem różnic w rasach ludzi. Poza tym przypadł mi do gustu styl Johnsruda. Autor posługuje się mocnym i wyrazistym językiem. Nie unika drastycznych opisów i dosadnych porównań. Nie przesadza też z analizą bohaterów. Wydaje mi się to typowe dla tego gatunku. Stąd też pobieżne, ale przekonujące, przedstawienie postaci mnie nie zdziwiło. Za to byłam zaskoczona tak rzadką dla  kryminału skandynawskiego dynamiką i przebojowością. Szybkie tempo i nagłe zwroty akcji to domena "Naśladowców". Dlatego jeśli interesują Was ekscytujące, dobrze i odważnie napisane historie o poruszających zbrodniach, to debiutancka powieść Johnsruda będzie idealnym wyborem. 

NAŚLADOWCY

Ingar Johnsrud 
Wydawnictwo: Otwarte
Data premiery: 30.03.2016
Stron: 528

Moja ocena: 8/10 - bardzo dobra




Czytaj dalej »

Zimowe panny. Cristina Sánchez-Andrade


Do małej galisyjskiej wioski Tierra de Chá, po prawie trzydziestu latach nieobecności, wracają dwie siostry, Saladina i Dolores. Kobiety wprowadzają się do domu dziadka don Reinalda. Ich powrót burzy spokój mieszkańców. Raz, że don Reinaldo posiadał niezwykłe zdolności, które mógł przekazać w genach wnuczkom, co nie byłoby pocieszające, a dwa, zawarł z mieszkańcami osobliwe umowy, w których zobowiązali się za odpowiednią opłatą oddać po śmierci swoje mózgi do badań naukowych. Z chwilą powrotu sióstr, każdy pragnie unieważnić umowę.

Tytułowe Zimowe panny jako kilkuletnie dziewczynki musiały uciekać z domu dziadka. Przez lata nieobecności marzyły o rodzinnych stronach, o ojczystej strzesze, o zapachu kwitnącej bugenwilli, figowcu, zielonych łąkach, i specyficznej woni, która towarzyszy ludziom, gdy pod jednym dachem mieszkają ze zwierzętami. Powrót do domu obudził wiele wspomnień, bo czas, jak zaklęty, zatrzymał się w Tierra de Chá. Mieszkańcy z zaciekawieniem i obawą obserwują siostry, które mają stały, nieśpieszny rytm dnia. Karmią kury, gotują, szyją, słuchają radia, marzą o zostaniu gwiazdą filmową i śpią razem w jednej izbie, za ścianą której stoi ich krowa Greta. Jednak spokój sióstr to tylko fasada, ponieważ ukrywają sekret, podobnie jak i mieszkańcy, a dotyczy on feralnej nocy sprzed trzydziestu lat.

Historia Zimowych panien jest nadzwyczajna. Przypomina surową baśń, w której siostry różniące się od siebie niczym ogień i woda, łączy obsesyjna więź, będąca mieszanką miłości, strachu i uzależnienia. A wśród ekscentrycznych bohaterów m.in kobiety, która nie może umrzeć, dentysty lubiącego się przebierać w damskie ciuszki, starej wiedźmy i księdza żarłoka krążą fluidy tajemnicy, sięgającej czasów wojny. Autorka w tej osobliwej powieści ciekawie połączyła teraźniejszość z przeszłością, marzenia ze wspomnieniami oraz fikcję z faktami, uzupełniając opowieść danymi historycznymi np. dotyczącymi przyjazdu Avy Gardner do Hiszpanii. W historii Zimowych panien pełno jest domysłów i tęsknoty. Opowieść choć jest mało dynamiczna i oszczędna w narracji, to uzależnia, bo niepewność losów bohaterów i liczne znaki zapytania sprawiają, że z zainteresowaniem śledzimy ich poczynania. Poza tym opowieść o mieszkańcach galisyjskiej wioski brzmi jak legenda, w której zetkniemy się z mrokami duszy, samotnością, dylematami moralnymi, symboliką, a także czarnym humorem, ordynarnością, i przygniatającą, momentami sentymentalną atmosferą. "Zimowe panny" to książka niełatwa i chwilami skomplikowana, ale za to czarująca elegancką  prozą, baśniowym tonem i psychologicznym aspektem. Lektura idealna dla wymagających czytelników. 


ZIMOWE PANNY

Cristina Sánchez-Andrade
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2016
Stron: 320
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 7/10 - dobra 
(nowa skala ocen)
Czytaj dalej »

Na co do kina? Londyn w ogniu

Źródło
LONDYN W OGNIU
Tytuł oryginalny "London Has Fallen"

Reżyseria: Babak Najafi
Produkcja: USA, Wielka Brytania, Bułgaria
Gatunek: Akcja
Moja ocena: 6/10 - niezły (za typowe kino akcji)

"Londyn w ogniu" to sequel "Olimpu w ogniu". Jeśli nie kojarzycie tego filmu, to w skrócie przedstawię zarys. Biały Dom zostaje zaatakowany przez terrorystów. Agent Secret Service, prezydencki ochroniarz i przyjaciel Mike Banning (Gerard Butler)  decyduje się na samozwańczą akcję i w efektowny sposób spuszcza łomot wrogom. Nie inaczej jest w kontynuacji wyreżyserowanej przez Babaka Najafiego. 

Mike Banning to typowy, niezniszczalny bohater kina akcji. Do takich osobników mam wielki sentyment, wynikający z umiłowania filmów akcji z lat 80. i 90..  Mike to agent, którego niewiele rzeczy może zaskoczyć, a już na pewno przestraszyć. Tak więc kiedy życie prezydenta Stanów Zjednoczonych (Aron Eckhard) zostaje zagrożone, tym razem pułapką okazał się pogrzeb brytyjskiego premiera, na który ściągnęli liderzy państw z całego świata, nasz superbohater przechodzi sam siebie i bez subtelności, aczkolwiek z charakterystycznym dla siebie wdziękiem, morduje antagonistów.

Żródło
W filmie trup ściele się gęsto. Mało tego, realizm potyczek jest ogromy, przez co nie raz - patrząc na Banninga sprawnie posługującego się nożem - musiałam odwracać wzrok. Chociaż unikałam patrzenia na niektóre ujęcia, to uważam, że dosłowność bijatyk jest niewątpliwą zaletą filmu, bo dostajemy klasyczne kino akcji, w którym jak się kogoś dziabnie nożem, to krew się leje. Szkoda, że realizmu nie odzwierciedlają efekty specjalne. Wybuchy  w Londynie rażą sztucznością, nie wiem jak można było coś takiego przepuścić, absolutne niedowierzanie.

W filmie Najafiego nie brakuje emocji (pościg ulicami Londynu - ekscytujący) co zresztą jest charakterystyczne dla tego gatunku, ale to klasyczna amerykańska produkcja (dla jednych to zaleta, dla innych wada), która wychwala amerykańskiego ducha, siłę i potrzebę wolności narodu, oraz niezłomnego prezydenta. Film ma też sporo wzniosłych scen, tak podkręconych, że zamiast oczekiwanego wzruszenia był ironiczny uśmiech. Nie zabrakło też stereotypów, co wyraźnie widać w charakterystyce światowych przywódców.

Dla mnie "Londyn w ogniu"  to film z cyklu "zabili go i uciekł". Logika jest dla niego obca. Rozumiem, że ten typ produkcji cechuje się pewnymi elementami, i nie ma co się doszukiwać sensownego scenariusza. Mimo to od absurdów bolała mnie głowa. Jednak Mike Banning to Mike Banning, nie ma takiego drugiego herosa. Sam wojuje jak armia wyszkolonych speców, a w sytuacjach krytycznych, kiedy wróg liczebnością bije na głowę, podsumowuje krótkim "no i chuj" i wkracza do akcji. To lubię w tym osobniku, specyficzny urok i dowcip. Dlatego, choć przesadzono z niektórymi elementami, choć patos aż kipiał, racjonalizm wydarzeń nie istniał, to daję filmowi niezłą ocenę i z niecierpliwością oczekuję trzeciej części, żeby zobaczyć jakimi to wyczynami przyjdzie się pochwalić Banningowi.

Źródło
Czytaj dalej »

Kochając pana Danielsa. Brittainy C. Cherry


"Kochając pana Danielsa" to powieść zaliczana do nurtu new adult. Czyli kierowana jest do czytelników w przedziale wiekowym 18-25 lat. Już dawno pożegnałam ten wiek i towarzyszące mu rozterki. Dlatego bardzo rzadko sięgam po ten gatunek. Jednak powieść Brittainy C. Chery skusiła mnie wysoką oceną na LC i kontrowersyjnym tematem, romansem uczennicy z nauczycielem.  Stwierdziłam, że po ostatnich trudnych lekturach, taka opowieść da mi wytchnienie. Trochę się pomyliłam, ponieważ wątek miłosny posłużył do wyeksponowania poważnych problemów, z którymi każdy z nas kiedyś musi się zmierzyć m.in. ze śmiercią najbliższej osoby. Tak więc nie dostałam banalnej powiastki, ale wyciskającą łzy słodko-gorzą historię.

Dziewiętnastoletnia Ashlyn przeżywa olbrzymią stratę, śmierć siostry bliźniaczki. Niestety pocieszenia nie może otrzymać od swojej matki, którą przerosła okrutna rzeczywistość. I w konsekwencji odsyła swoją córkę do ojca, z którym Ashlyn nie ma najlepszego kontaktu. Załamana dziewczyna trafia do Wisconsin, gdzie musi rozpocząć nowe życie. Nie napawa ją to optymizmem, ale pociesza fakt, że poznała cytującego Szekspira uroczego Daniela. Jednak kiedy pierwszego dnia szkoły wchodzi do klasy, dowiaduje się, że Daniel... jest panem Danielsem i jest jej nauczycielem literatury.

Chyba tylko w USA nauczyciel może być straszy od swojego ucznia o trzy lata, ale w tej historii nie chodzi o różnicę wieku, a o niemoralny aspekt związku. Romans jak romans, oprócz pewnej pikanterii, nie ma w nim nic oryginalnego, za to jest pięknie i z wyczuciem opisany. Bohaterowie, jak na swój wiek, są bardzo dojrzali, zapewne dlatego, że zmagają się z osobistymi dramatami. Miłość spotkała ich przypadkowo i okazała się być głębokim, leczniczym uczuciem. Stąd też w Danielu i Ashlyn nie mam infantylizmu ani nadmiernego rozgorączkowania. Ich miłość jest szczera, a reakcje prawdziwe. Testem na siłę ich związku jest nie tylko tajemnica zagrażająca ich reputacji, ale również problemy, które dotykają nie tylko ich, ale także ludzi z najbliższego otoczenia. 

Powieść Brittainy C. Cherry zachwyciła mnie tokiem zdarzeń i wyczuciem tematu. Przez co historia stała się wzruszającą i inteligentną opowieścią o nowych szansach, rodzinnych więziach, przyjaźni, i o nieskrępowanej radości przeżywania, w skrócie - o życiu. W którym nie brakuje rozterek, nieprzemyślanych decyzji, dramatów i skrywanych głęboko emocji. Atrakcyjnym tłem do wydarzeń są wplecione w fabułę fragmenty dramatów Szekspira i muzyka, którą mimo że nie słyszymy, to czujemy, gdyż namiętność młodych ludzi w połączeniu z literacką estetyką pobudza wyobraźnię i sprawia, że otrzymujemy wyrazisty obraz niepodyktowanych egoizmem uczuć. Jeśli interesują Was tego typu motywy, to bardzo zachęcam do przeczytania książki, bo pomimo konwencjonalnego tematu udało się jej uniknąć schematyczności i stereotypów.  

KOCHAJĄC PANA DANIELSA

Brittainy C. Cherry
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2015
Stron: 432
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra

 
Czytaj dalej »

Balsamiarka. Izabela Kawczyńska


Mam wielki problem z "Balsamiarką", bo odkąd ją przeczytałam, nie mogę o niej przestać myśleć. Nie wiem też czy mam ją chwalić, czy ganić za zrujnowanie spokoju ducha. Ponieważ powieść Izabeli Kawczyńskiej jest historią niemożliwie bolesną.
"Odkąd pamiętam, jestem jak lalka. Duża, miękka lalka. Potrafię chodzić, sikać, mówić. Jeśli nacisnąć właściwy guzik, wołam "mama!", "tata!", śmieję się albo płaczę. Dobra ze mnie lalka. Udaję coś żywego, porządnie udaję. Robię to tak, że aż diablo boli"
Neurotyczna, nadmiernie wrażliwa bohaterka napawa smutkiem tak wielkim, że chce się ją przytulić i powiedzieć, że biczująca ją słowami apodyktyczna i niekochająca matka, nieodpowiedzialny ojciec, i babka fanatyczka religijna, próbująca uczynić z buntowniczej wnuczki świętą, to nie koniec świata. Jednak to nieprawda, i ta młoda zrujnowana psychicznie kobieta ma tego świadomość. I choć pragnie odrobiny szczęścia to jej nie wychodzi, ponieważ wszystkie przykre doświadczenia zostawiają na niej piętno. Do tego dochodzi jeszcze zakazana miłość, jednodniowy mąż, epizod w wariatkowie, i wiele innych dramatów, aż staje między wyborem pracy w prostytucji a pracy w kostnicy.
"W wieku dwudziestu siedmiu lat, mając za sobą kilka pogrzebów i innych kataklizmów o różnej skali, porzuciłam myśl o pracy w burdelu i na dobre zostałam dziewczyną od zmarłych."
Praca w prosektorium zamyka pierwszą część historii. Nie jest to wyraźny podział, niemniej jednak początek książki to wspomnienie nieudanego dzieciństwa i rozczarowania wieku dorastania. Te lata decydowały o życiu bohaterki, to wtedy ulepiono z niej kobietę, która zaistniałaby chłonąć emocje. Mimo że zajęcie w kostnicy nie wskazuje na dużą wrażliwość, to balsamiarka jak gąbka spija nieszczęście i jak anioł ostatniej posługi pielęgnuje ciała zmarłych. Z szacunkiem traktuje trupy, tak trupy, w książce Kawczyńskiej nie znajdziecie subtelnego słownictwa. Narratorka - smutna dziewczyna od zmarłych - nazywa rzeczy po imieniu. Jej swoboda i nazewnictwo może szokować i wywoływać mdłości. Czasami ma się wrażenie przesytu, ale ten nadmiar okropieństw atrakcyjnie ściera się z lirycznością i nostalgią. Nie zmienia to faktu, że w książce pełno jest odrażających opisów, w których krew i inne wydzieliny są stale obecne. Tak jak i zmarli w  wyniku samobójstw, okrutnych mordów i przypadków zasługujących na Nagrodę Darwina. Jednak bohaterka niezrażona okrutnym obrazem śmierci widzi tylko piękno, ale do czasu... Na razie z pasją płucze trzewia, upycha ligninę w puste ciała i zaszywa wszystkie dostępne otwory umrzyków w imię dobrze spełnionego obowiązku.

Powieść Izabeli Kawczyńskiej ukazuje tę stronę życia, w której nie ma radosnego gwaru, słońca, epickich uniesień, i śmiechu dzieci. Za to jest żałoba, gnijące ciała, nieszczęścia i depresja. Zderzamy się z tematyką, o której nie chcemy wiele wiedzieć. Co więcej ta sekretna strona odarta została z intymności i przedstawiona w sposób analityczny, ordynarny, z odrobiną czarnego humoru. Taka stylistyka często zniesmacza, ale też uzmysławia, że życie to nie słodki obrazek i że brzydota potrafi być piękna. Na mnie "Balsamiarka" zrobiła duże wrażenia, choć nie raz ściskało mnie w żołądku i miałam ochotę porzucić lekturę, ponieważ ilość nieszczęścia mnie przytłaczała. Dlatego uprzedzam, to nie jest lektura dla wrażliwych osób, ale dla ludzi, którzy radzą sobie i z koszmarnymi opisami, i dramatami, które sprawiają, że traci się wiarę w drugiego człowieka.

BALSAMIARKA

Izabela Kawczyńska
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2015
Stron: 385
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra
Czytaj dalej »