„Sanato”
wpadło mi w oko na jednej z Facebookowych stron, tak naprawdę to
zwróciłam uwagę na świetny zwiastun, który przyprawił
mnie o lekki dreszczyk, a że lubię powieści grozy, to uzbroiłam
się w piękniuśki egzemplarz, tak, powieść jest rewelacyjnie
wydana; twarda okładka, w środku czarno-białe zdjęcia, krótkie
biografie bohaterów, przyjemna dla oka czcionka, całość sprawia
bardzo dobre wrażenie. Fabuła również jest niezwykle smakowita.
Otóż,
w luksusowym sanatorium w Zakopanem poddawana leczeniu jest śmietanka
towarzyska. Młodzi, piękni ludzie bez większych nadziei godzą się
na kolejne, często bolesne, zabiegi, mające ich wyleczyć z
gruźlicy. Niestety jest 1931 rok, a jak wiadomo w owych latach
choroba ta jest śmiertelna. Na szczęście pojawia się nadzieja. Do
sanatorium przyjeżdża młody niemiecki lekarz wraz z zachwycającą
i zdrowo wyglądającą narzeczoną Ireną, która ma być
potwierdzeniem skuteczności jego nowej metody leczenia gruźlicy.
Rewolucyjna terapia polega na wstrzykiwaniu pacjentowi płynnego
złota. Do eksperymentalnej kuracji wybranych zostaje ośmioro
kuracjuszy. Wśród nich jest Nina Ostromęcka, młoda mężatka,
która zarazem jest narratorką powieści. Na początku wszystko
wydaje się być w jak najlepszym porządku, niewielkie niedogodności
są spychane na bok wizją szybkiego wyzdrowienia. Niestety po pewnym
czasie w umysłach pacjentów zachodzą przedziwne, niepokojące
zmiany.
„Sanato”
to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marcina Szczygielskiego.
Oczywiście wcześniej słyszałam o autorze, głównie za sprawą
takich powieści jak: „Berek”, „Bierki” czy „Poczet
królowych polski”, ale niestety jakoś się nie składało... Ale
nie ma tego złego, bo „Sanato” tak bardzo mi się podobało, że
nie omieszkam poznać innych książek tego pisarza. Czytana przeze mnie powieść jest bardzo specyficzna, nietuzinkowa
przez co obawiam się, że nie każdemu przypadnie do gustu, to
jednak warto na nią zwrócić uwagę, ponieważ autor świetnie
oddał klimat lat 30. oraz atmosferę niepokoju i nerwowości. Poza
tym stworzył doskonałą intrygę z tak fenomenalnymi, odjechanymi
motywami, że nie raz w łeb zachodziłam, skąd bierze się taka
kreatywność, taka nieograniczona wyobraźnia.
Powieść
jest genialna, ale uprzedzam, że na początku akcja jest
nieśpieszna, dokładnie poznajemy otoczenie sanatorium, pacjentów,
głównie dwudziestojednoletnią Ninę, którą gruźlicą
zaraził mąż, notabene również będący pacjentem sanatorium.
Wnikliwie są również przedstawione dysputy pensjonariuszy
dotyczące ewolucji Darwina, a także eugeniki (tak w skrócie, system
poglądów dotyczący ulepszania gatunku z pokolenia na pokolenie). Z
pozoru są to rozmowy nużące i nic nie wnoszące do historii, ale
to tylko złudzenie, zresztą nie jedyne, raz, że intelektualne
rozprawki w pewien sposób charakteryzują elitę lat
międzywojennych, a dwa, są doskonałym wprowadzeniem w mrożące
krew w żyłach wydarzenia. Ten początkowy spokój jest fasadą za
którą ukrywają się lęki pacjentów, którzy często są
nastolatkami, ludźmi z wielkim apetytem na życie. Każdy ich
kolejny dzień to „Leżenie, jedzenie, umieranie”, to
jak gra w rosyjską ruletkę. Przygnębiający nastrój jest
niezwykle sugestywny, a każde zdanie zwiastuje zbliżającą się
katastrofę. Druga połowa książki to piekielnie dynamiczna podróż,
która wciąga, otumania i pozostawia w szoku. Brawa dla Marcina
Szczygielskiego za jego wyjątkowy talent do malowniczych i mocnych
opisów, które wychodzą daleko poza granice wyobraźni przeciętnego
człowieka. Brawa za stworzenie historii, która na pierwszy, a nawet
drugi, trzeci i kolejny rzut oka wydaje się być historią
prawdziwą, oraz za skuteczne utrzymywanie uwagi, niepewności i
lęku. O tej powieści można pisać bez końca, ponieważ w każdym jej
rozdziale jest multum elementów nadających się do głębszej
analizy, ale nie chcę Was zarzucić informacją, a polecić
„Sanato”, przede wszystkim czytelnikom, którzy odnajdują się w
wyszukanych oraz abstrakcyjnych fabułach i którzy doceniają
staranne i szczegółowe wprowadzenia. Jeśli odważycie się poznać mroczną stronę zakopiańskiego sanatorium, to na pewno nie pożałujecie, bo zgubi Was upiorna terapia.
SANATO
Marcin Szczygielski
Marcin Szczygielski
Rok
wydania: 2014
Stron:
357
Oprawa:
Twarda
Moja
ocena: 8/10 – rewelacyjna
„Oko
za oko” ma nowego właściciela!
Wybaczcie,
że tak późno o tym informuję, ale ciągle żyję na piątym
biegu. Chęć otrzymania książki wyraziło dziewięć osób.
Losowanie przeprowadziłam tradycyjną metodą i wylosowałam...
Katarzynę S.
Kasiu,
mam nadzieję, że Tobie spodoba się ta powieść bardziej niż
mnie.