Anioł

Jáchym Topol 

ANIOŁ

Wydawnictwo: FA-art
Data: 2002
Stron: 128


 
Jáchym Topol to czeski prozaik, poeta, tłumacz i publicysta. Wydał dwa zbiory wierszy „Kocham cię jak wariat” i „Jutro zaczyna się wojna”, opublikował również m.in. powieść – rzekę „Siostra”, „Strefę Cyrkową”, „Supermarket bohaterów radzieckich”. Prace tego pisarza nie przechodzą bez echa, wyjątkowość jego twórczości jest doceniana, często też nagradzana. Autora uznaje się za jednego z najbardziej wyrazistych postaci czeskiego undergroundu i w sumie mnie to nie dziwi, bo „Anioł” przełamuje tabu społeczne i estetyczne. Ta książka jest tak sugestywna i dobitna, że czytając wpada się w nastrój totalnego przygnębienia. Dosadna, często wręcz szokująca treść roztacza ponurą aurę, dziwić to nie powinno, ponieważ w fabule przewijają się narkomani, prostytutki, handlarze i kryminaliści, sama śmietanka marginesu społecznego.

„Anioł” ukazuje życie Jatka, ćpuna, szaleńca, intelektualisty, który jak sam informuje dorastał w bibliotece, stąd też jego problemy z przystosowaniem się do życia, ciężka fizyczna praca w podziemiach zatęchłej fabryki również przyczyniła się do jego załamania, jednak niszczący wpływ na jego stan psychiczny miały i mają nawiedzające go przerażające, krwawe wizje.

„Niebo był krwawe. Oślepiało go. Chciał się poruszyć, na ramionach, na szyi, na czole poczuł plum, plum, plum, wiedział, że to krew.”[str. 10]
 
Halucynacje czy też objawienia (jak zwał tak zwał) prowadzą zatrwożonego Jatka do szpitala psychiatrycznego, mężczyzna idealnie odnajduje się w tym środowisku, doskonale przystosowany radzi sobie z brutalną codziennością, jednak pomimo przyjmowania ogromnej ilości leków koszmarne wizje nie mijają. Ratunkiem dla Jatka jest Luba, jednak nasz bohater nie może pożegnać się z narkotykami i ląduje z przyjaciółką w nałogu w Paryżu, eksperymentując z Wierą tworzy nową miksturę, dającą niebiańskiego kopa, a której składnikiem jest jego krew. Szał ogarnia kochanków, ale Jatek nie wytrzymuje ciśnienia towarzyszącego temu zjawisku, porzuca Paryż i wraca na Anielskie Rogatki (autentyczne skrzyżowanie na praskim Śmiechowie) do Luby. Próbuje ułożyć sobie życie, ale śliskie towarzystwo i osobnicy z odchyleniami religijnymi nie zamierzają ułatwiać mu sprawy.

Książka Jáchyma Topola to ciężki kaliber. Ze względu na specyficzny język oraz na poruszany temat i rozważania filozoficzne na temat bytu, pozycja ta nie należy do łatwych lektur, co więcej, powieść zaliczana jest do dzieł postmodernistycznych, objawia się to w nowej formie narracji, fabule, jak również stylu, dlatego zrozumienie tej książki i wyobrażenie sobie opisanych w niej zjawisk jest nie lada wyzwaniem. „Anioł” to książka niewielka, ale wielokrotnie miałam zawieszki i zastanawiałam się co tak naprawdę czytam. Mnogość realnych opisów, które jednocześnie zawierają w sobie domieszkę szaleństwa sprawiały, że zastanawiałam się ile w tej historii rzeczywistości, a ile narkotycznego omamu. Ta opowieść to poskładane, niekoniecznie chronologicznie fragmenty z przerażająco smutnego żywotu Jatka i jego bliższych, i dalszych znajomych w których nie brakuje egzystencjalnych rozważań i bredzeń szaleńca.

„Anioł” to lektura trudna, wymagająca maksymalnego skupienia i zaangażowania, ale jednocześnie intrygująca i bardzo oryginalna. Z całą pewnością warto dać tej pozycji szansę, choćby ze względu na jej genialny klimat i ogrom emocji, poza tym, tematowi książki również nic nie można zarzucić, owszem jest on skomplikowany i dość ciężki, jednak unikatowość stylu pisania Jáchyma Topola jest tak wielka, że warto poznać tę książkę.

„Anioł” wymyka się spod jakiejkolwiek oceny graficznej, dlatego tym razem pasuję i nie stawiam punktacji.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu FA-art, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie.

Czytaj dalej »

Dotyk Gwen Frost

Jennifer Estep

DOTYK GWEN FROST

Wydawnictwo: Dreams
Data: 2012
Stron: 312





„Dotyk Gwen Frost” to książka z gatunku urban fantasy, jest ona pomysłowym połączeniem mitologii i magii ze współczesnymi trendami. Dla mnie przyjemnym zaskoczeniem było to, że powieści daleko do typowego romansu paranormalnego, oczywiście jest w fabule wątek miłosny, ale nie jest on motywem przewodnim, raczej stanowi urozmaicenie do intrygujących wydarzeń mających miejsce w Akademii Mitu, a proszę mi wierzyć, że tych w tej elitarnej szkole dla potomków mitycznych bogów i wojowników nie brakuje.

Bohaterka książki 17-letnia Gwen Frost jest Cyganką posiadającą wyjątkowy dar, który sprawia, że dotykając przedmiotu czy też człowieka, dziewczyna poznaje jego tajemnice, a wraz z nimi doświadcza wibracji emocji. Niespodziewanie dostaje propozycję nauki w ekskluzywnej szkole dla członków mitycznych rodów. Do Akademii Mitu uczęszczają nastoletnie Walkirie, Amazonki, Rzymianie, Wikingowie i nieustraszeni Spartanie, młodzież posiada specyficzne moce charakterystyczne dla swojego pochodzenia i uogólniając jest bardzo... snobistyczna. Gwen absolutnie nie pasuje do tego środowiska, wydaje się, że zwykła Cyganka nieskoordynowana ruchowo, miłująca wszystko co słodkie i czekoladowe oraz nie wierząca w istnienie wszelkich bóstw, znalazła się w tej szkole przypadkowo, jednak kiedy w bibliotece zostaje brutalnie zamordowana jedna z uczennic i znika artefakt Czara Łez, to jedynie Gwen wykaże się empatią i ciekawością, ponieważ jej intuicja podpowiada, że to makabryczne zabójstwo nie jest tak prozaiczne jak uważają pedagodzy i adepci szkoły, tak, tak, Akademia to bardzo specyficzne miejsce. Wściubiając nos tam gdzie nie powinna, wpada na podejrzane ślady, co będzie miał z tym wspólnego przystojny Spartanin i mroczny bóg Loki? Tego na pewno warto się dowiedzieć.


Czytanie powieści Jennifer Estep, na powstanie której miał wpływ oglądany przez autorkę w szkole film „Starcie tytanów”, sprawiło mi dużo radości, ta książka to jedna wielka przygoda, którą czyta się jednym tchem. Oszałamiające tempo wydarzeń i mnogość akcji sprawia, że ja, czytelnik już od dawna nie zaliczający się do nastolatków, dałam się ponieść tej fantastycznej historii. Zapewne jest to zasługa wyjątkowych bohaterów, którym nadano wiele autentyzmu, poprzez obdarowanie ich cechami bardzo prawdziwymi i charakterystycznymi dla młodych ludzi. Spontaniczne reakcje bohaterów oraz ich psychologiczne portrety wywołują szczerą sympatię i sprawiają, że łatwo przywiązujemy się do tych oryginalnych książkowych postaci. Poza tym, lektura została napisana przyjemnym, poprawnym stylem, a tekst jest płynny i co ważne, bardzo ciekawy.

Książce tej praktycznie nie mam nic do zarzucenia. Fabuła jest konkretna, dynamiczna, ciekawie rozplanowana, a intryga zaskakuje. Jedynie do czego mogę się lekko przyczepić, jest to, że autorce nie udało się uniknąć pewnych stereotypowych elementów charakterystycznych dla tego typu powieści, jednak Jennifer Estep tak sprawnie operuje słowem i z gracją uzasadnia pewne elementy fabuły, że przyznajemy jej rację, wszystko w tej książce ma sens, nawet to, że główna bohaterka po raz kolejny jest doświadczona przez los, zdezorientowana i wykluczona ze środowiska. Plus dla autorki, że nie boi się poruszać tematów drażliwych i niebezpiecznych, i oprócz tego, że dostajemy ciekawie opakowaną opowieść rodem z Olimpu ze spiskami i gierkami w tle, to jeszcze mamy dodatek w postaci swobodnego, ale nie pozbawionego krytyki, potraktowana tematu seksu i alkoholu wśród młodzieży oraz związków międzyludzkich z wyraźnym podkreśleniem istoty przyjaźni i szczerości.

Muszę przyznać, że powieść „Dotyk Gwen Frost” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Jest to pozycja interesująca z intrygującym motywem zbrodni, w której nie brakuje efektownych scen, bardzo plastycznych opisów i realnych bohaterów. Książkę polecam czytelnikom lubiącym mitologię, atrakcyjnie skrojone motywy oraz porywające historie z rozbrajającymi bohaterami.

Jennifer Estep

Jennifer Estep to pisarka nieustannie krążąca po ulicach wyobraźni w poszukiwaniu nowych pomysłów na powieści. Pisze serię Akademia Mitu, dla młodych dorosłych i Elemental Assasin. Stworzyła również serię paranormalnego romansu Bigtime. Jennifer jest członkiem miedzy innymi Amerykańskiego Związku Pisarzy Romansów oraz Amerykańskiego Związku Pisarzy Science Fiction i Fantasy. Jej powieści były prezentowane na łamach Cosmopolitan, Entertainment Weekly, Southern Living i innych wydawnictw.
Czytaj dalej »

Dym i lustra

Neil Gaiman

DYM I LUSTRA

Wydawnictwo: Nowa Proza
Data: 2012
Stron: 384




Neil Gaiman (Koralina, Gwiezdny pył, Nigdziebądź) jest uznawany za jednego z najwybitniejszych pisarzy fantasy, mimo że nie przeczytałam oszałamiającej liczby pozycji tego autora, to zgadzam się z tym stwierdzeniem, bo kto jak kto, ale Gaiman pisać potrafi. Mam wrażenie, że zabawa słowami szalenie go bawi, a tworzenie surrealistycznych obrazów to dla niego uciecha nie z tej ziemi. Jego niepowtarzalny styl pisania łączy w sobie lekkość oraz niebezpieczeństwo stąpania po cienkiej linii przebiegającej pomiędzy rzeczywistością a iluzją czy też realizmem a obłędem, co istotne autor to świetny gawędziarz, który każdą swoją historię potrafi z wdziękiem sprzedać, dodając do niej spory ładunek wrażeń.

Jako, że lubię opowiadania i cenię sobie autorów, którzy opanowali wyrafinowaną sztukę kumulacji emocji w krótkich utworach, to z wielką satysfakcją dopadłam zbiór opowiadań Neila Gaimana pod magicznym tytułem „Dym i lustra”. Pozycja ta powstała - jak sam autor informuje – na zamówienie przeróżnych redaktorów, proszących o teksty do antologii. Wniosek z tego taki, że znajdziemy w niej wszystko, od Świętego Grala, trolla mieszkającego pod mostem, makabrycznego cyrku, po zmęczonego Mikołaja, kobiecy ideał z Penthouse'a, wampiryczny tarot i  dużo, dużo więcej. Każde z tych opowiadań wydaje się być z innej bajki, ale łączą je dwa wspólne motywy nawiązujące do tytułu: lustrzana iluzja, która zwodzi, kłamie, czasami ukazuje coś czego nie ma, a niekiedy brutalnie przedstawia prawdę oraz rozmywanie konturów, gdzie granice rozpływają się, zmniejszają, ulegają atrofii, wprowadzając w konsternację i zaskoczenie.

Zbiór opowiadań ukryty jest w przecudownej oprawie, którą zawdzięczamy opracowaniu graficznemu Irka Koniora, trzeba przyznać, że ilustrator genialnie oddał nastrój historii zawartych w tym tomie. Gotycka księżniczka w czerwonej sukni na tle mrocznego lasu uruchamia wyobraźnię, zapowiadając lekturę porywającą i błyskotliwą, zresztą, obszerny wstęp napisany przez autora przybliżający tematykę i okoliczności powstania każdej z historii, również skutecznie zaostrza apetyt, tym bardziej, że już w przedmowie dano nam posmakować alternatywnej rzeczywistości w opowiadaniu „Prezent ślubny”.

W przypadku antologii zawsze można się do czegoś przyczepić, jednak ja nie zamierzam tego robić, bo co z tego, że były opowiadania lepsze i gorsze, takie które mnie oczarowały, przestraszyły i takie w których nie do końca wiedziałam o co biega, jakie to ma znaczenie skoro każde z nich jest majstersztykiem. Wszystkie historie są bardzo ciekawe, wciągające i doskonale puentowane, poza tym napisane zostały prawidłowo z odpowiednią dawką humoru, cynizmu i erotyki, zaś ich nasycenie klimatem tajemniczości i grozy akuratnie smyra plecy dreszczem niepokoju, dostarczając wielu emocjonalnych przeżyć z czarodziejskiej podróży poprzez niezwykłą krainę fantazji, marzeń i złudzeń.
Według mnie Neil Gaiman to mistrz krótkich form, jego profesjonalny warsztat urzeka, a różnorodna tematyka opowiadań z całą pewnością znajdzie wielu zwolenników, „Dym i lustra” to parada osobliwych postaci i pokaz oszałamiającej wyobraźni, czas zacząć wyjątkowy spektakl.

"Dym i lustra"  wydawnictwa Nowa Proza jest trzecim wydaniem, w 2002 roku antologię wydało wydawnictwo MAG, dwa lata później w kolejnym wydaniu uzupełniono zbiór o 5 opowiadań.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Nowa Proza, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie.

Czytaj dalej »

Karty potęga myśli

Louise L. Hay

KARTY POTĘGA MYŚLI
ODNAJDŹ SIŁĘ W SOBIE

Data: 2011
Ilość kart: 64



Zdolność naszego umysłu do kreowania rzeczywistości jest niesamowita, dlatego nie dziwią mnie ludzie, którzy wierzą w zdarzenia, które absolutnie nie miały miejsca, jednak były tak często powtarzane, że przyjęli je za fakt i nie zauważają, że jest to fikcja. Tego typu zjawiska podkreślają moc umysłu i uzmysławiają jego wielki wpływ na tworzenia naszej przyszłości. Często jest tak, że jak uwierzymy w pecha i zaczniemy powtarzać, że np. oblejemy egzamin, to tak się stanie i nie są to czary, to tylko nasze myśli przekładające się na nasze życie, dlatego korzystajmy z takich cudów i zaatakujmy podświadomość afirmacjami czyli inaczej pozytywnym rodzajem autosugestii.

Studio Astropsychologii ma w swojej ofercie przecudowne karty „Potęga myśli. Odnajdź siłę w sobie” , które służą do codziennych afirmacji. Piszę przecudowne, bo ta talia jest niesamowicie piękna, grafika jest zachwycająca, bardzo prosta, szalenie kolorowa i co ważne optymistyczna. Autorką owych kart jest Louise. L. Hay światowy autorytet w zakresie metafizyki oraz twórczyni kilkudziesięciu bestsellerów. Kobieta ta pomogła tysiącom ludzi odkryć i wykorzystać potencjał ukryty w ich umysłach i powiedzmy, że kierując się dobrym sercem, chce pomóc również nam, dlatego mamy możliwość skorzystać z kart do afirmacji jej autorstwa.

Tak jak wcześniej wspomniałam, karty są urocze, niebywale cieszą oczy i proszę mi uwierzyć trudno się od nich oderwać. Już na samym początku uwagę zwraca atrakcyjne opakowanie, pudełeczko w soczystej barwie zachęca do poznania ukrytej w nim złoconej talii. Każda z kart jest laminowana, a jej brzegi błyszczą jak prawdziwe złoto, ale nie tylko uroda kart jest ważna, bo najbardziej istotne są afirmacje. Na szczęście tekst pisany jest przyjazną, dużą czcionką co znacznie ułatwia czytanie. Awers kart zawiera krótkie frazy, których szersze uzupełnienie znajduje się na rewersie. Wszystkie afirmacje są prawidłowo sformułowane, oczywiście w czasie teraźniejszym. Deklaracje te są inspirujące, podnoszą na duchu i są skuteczną metodą na walkę z wewnętrznymi oporami a przez to, że są uniwersalne nadają się dla każdego.

Wierzę w to, że jesteśmy w stanie zaprogramować naszą podświadomość na pozytywne zdarzenia, ale niestety brak mi wytrwałości w codziennym powtarzaniu afirmacji, dlatego moją metodą na „wyszkolenie” umysłu jest przyczepienie za pomocą magnesów kilku najbliższych memu sercu kart na drzwiach lodówki i czytanie ich za każdym razem kiedy są w zasięgu mojego wzroku. Może nie jest to doskonały sposób, ale póki co nie znalazłam lepszego dla siebie rozwiązania. Karty „Potęga myśli. Odnajdź siłę w sobie” polecam każdej osobie zainteresowanej własnym rozwojem oraz walką z utartymi schematami i złymi nawykami, to bardzo ciekawe doświadczenie.


Tutaj kupisz karty :)
 
 
 
Czytaj dalej »

Życie na ulicy

Danielle Steel

ŻYCIE NA ULICY

Wydawnictwo: G+J
Data: 2012
Stron: 144





Danielle Steel to znana amerykańska pisarka powieści dla kobiet, być może narażę się tym stwierdzeniem, ale w licznej bibliografii autorki główne miejsce zajmują romanse i melodramaty o wiele chętniej czytane przez płeć piękną aniżeli przez mężczyzn.
Steel na swoim koncie ma ponad 70 książek, których łączny nakład przekroczył 590 milionów egzemplarzy. Jest to imponujący wynik, tym bardziej, że większość jej prac trafiła na listę bestselerów Newy York Timesa, a część z nich doczekała się adaptacji filmowych.

Danielle Steel
Autorka znana jest wszem wobec i nawet tacy osobnicy jak ja, obojętni na twórczość tej pani, wiedzą kim jest Danielle Steel i przynajmniej raz w życiu czytali coś co wszyło z pod jej pióra. Pomimo tego, że większość kojarzy nazwisko autorki to sądzę, że jej życiorys znany jest niewielu czytelnikom, być może co niektórzy są świadomi tego, że jej życie nie było usłane różami, że wielokrotnie się rozwodziła i że straciła ukochanego syna, ale jestem pewna, iż mało kto wie, że Danielle Steel przez 11 lat prowadziła aktywną działalność na rzecz bezdomnych w San Francisco. Oczywiście ja również nie miałam o tym pojęcia, dopóki nie przeczytałam opowieści „Życie na ulicy”, która jest bezpośrednią relacją z tej właśnie działalności.

Książka jest pamiętnikiem, bardzo wzruszającym i szczerym w którym autorka wyjaśnia skąd wzięła się u niej potrzeba pomocy ludziom pozbawionym dachu nad głową. Owe działanie było metodą lub też próbą odnalezienia sensu życia po samobójczej śmierci syna. Pogrążona w smutku po bolesnej stracie i po rozpadzie swojego małżeństwa zaczęła szukać ukojenia w modlitwie, podczas jednej z wielu chwili kontemplacji Danielle otrzymała wyraźną wskazówkę:
„Pomóż bezdomnym”, a ja pamiętam, że pomyślałam wtedy: „O nie! Tylko nie to!!!... błagam!!!”[str. 17]
Pomimo lęku i wewnętrznych oporów podjęła się tego wyzwania, wraz z niewielką grupą przyjaciół zorganizowała najpotrzebniejsze rzeczy takie jak kurtki, skarpety, rękawice i busem pod osłoną nocy wyjechała w miasto. Z czasem założyła stowarzyszenie Yo!Angel!, wspierane przez ludzi dobrej woli. Danielle Steel anonimowo raz w miesiącu dostarczała podstawowe artykuły ludziom najbardziej potrzebującym, pomagając też im słowem i gestem.

Ten wzruszający przekaz jest pełen ciepła i optymizmu, pomimo trudnego tematu autorka przyjaznymi słowami podnosi na duchu ludzi w chwilach bolesnych i krytycznych, jednocześnie opisuje obojętność i złą organizację instytucji publicznych, które teoretycznie powinny pomagać ludziom bezdomnym, ale ich polityka często jest mało przychylna i nieskuteczna. Poza tym autorka uwrażliwia na krzywdę osób, którzy najczęściej w wyniku niefortunnych zdarzeń czy też niestałości losu znaleźli się na bruku. Pozbawieni jakiegokolwiek ratunku upadają coraz niżej aż dochodzą do punktu w którym nie ma odwrotu. Życiorysy tych istot wywołują łzy wzruszenia, zaskoczenia, a niekiedy i przerażenia, gdyż czytając uświadamiamy sobie jak kruchy jest nasz żywot. Przesłanie tej książki jest dość proste: Otwórzmy swoje serca, pomagajmy kierując się rozsądkiem i bądźmy uczuleni na cierpienie ludzi często spychanych na margines społeczeństwa. Dodam, że część wynagrodzenia ze sprzedaży książki „Życie na ulicy” autorka przekaże na konto Stowarzyszenia Emmanus, które walczy z ubóstwem i społecznym wykluczeniem. 

 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu G+J, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie.

Czytaj dalej »

Cichy wielbiciel

Olga Rudnicka

CICHY WIELBICIEL

Wydawnictwo: Pruszyński i S-ka
Data: 2012
Stron: 440




Stalking z języka angielskiego oznacza „podchody" lub „skradanie się", zjawisko to definiowane jest jako "złośliwe i powtarzające się nagabywanie, naprzykrzanie się, czy prześladowanie, zagrażające czyjemuś bezpieczeństwu, często powiązane z czynami karalnymi tj. obrazą, zniewagą, zniszczeniem mienia i z przemocą domową. Przykładowe zachowania stalkera to śledzenie ofiary, osaczanie jej (np. poprzez ciągłe wizyty, telefony, smsy, pocztę elektroniczną, podarunki) i ciągłe, powtarzające się nagabywanie. Działania te są szczególnie niebezpieczne, gdy mogą przybrać formę przemocy fizycznej zagrażającej życiu. Od niedawana w polskim kodeksie karnym stalking stanowi przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do 3 lat lub w przypadku doprowadzenia ofiary do próby samobójczej, 10 lat.

Powyżej została wykorzystana definicja stalkingu zaczerpnięta z wikipedi, temat jest na tyle poważny, że warto znać ten termin, tym bardziej, że liczba osób stalkingu stale rośnie i ofiarą może być każdy, dlatego warto wiedzieć, że prześladowca nie jest bezkarny i za jego zachowanie czeka go zasłużona kara.

Ostatnio wielką radość sprawiła mi włóczykijkowa przesyłka, w której znalazłam powieść poruszającą temat uporczywego i długoterminowego nękania, „Cichy wielbiciel” Olgi Rudnickiej, autorki takich książek jak Martwe jezioro, Zacisze 13 czy Natalii 5.

  Julia jest dziewczyną jakich wiele, młodą, atrakcyjną i obłędnie zakochaną. Jest zadowolona ze swojego życia, praca i wynajmowane wspólnie z przyjaciółkami mieszkanie daje jej radość. Kiedy pewnego pięknego dnia dostaje okazały bukiet róż, jest pewna, że to prezent od narzeczonego, niestety Paweł nie przyznaje się do tej niespodzianki. Zdarzenie to wywołuje u Julii niepokój tym bardziej, że wraz z różami pojawiają się tajemnicze smsy od nieznanego wielbiciela. Młoda kobieta jest coraz bardziej przerażona, tym bardziej, że nie ma pojęcia kto może być prześladowcą, zaś jej adorator wie o niej wszystko. Powoli w  życie naszej bohaterki wkracza strach i dezorganizacja.

Bez zbędnych wstępów, książka Olgi Rudnickiej jest dopracowana pod każdym względem, autorka włożyła wiele serca w przygotowanie tematu, przeprowadziła szereg rozmów  traktujących o stalkingu z osobami dysponującymi wiedzą w tym zakresie, przez co jej praca jest niesamowicie wiarygodna. Interesująca konstrukcja powieści plus ciekawa zmienna narracja umożliwia poznanie psychiki ofiary i prześladowcy. Zestawienie dwóch osobowości oraz ukazanie ich kontrastującej interpretacji rzeczywistości jest mocnym akcentem, który skutecznie potęguje przerażenie. Co ważne, czytelnik nie wie kim jest stalker, autorka bardzo powoli odkrywa karty, jest to dodatkowym atutem książki, gdyż ujawnianie tego kim jest dręczyciel jest sporym zaskoczeniem. W tym momencie warto zaznaczyć, że portrety psychologiczne bohaterów są dopieszczone pod każdym względem, poza tym Olga Rudnicka ma niesamowitą zdolność do oddawania emocji. Czytanie tej książki jest ekscytującym i ważnym doświadczeniem, bo oprócz tego że poznajemy metody działania prześladowcy, to również dowiadujemy się o niebezpieczeństwie ujawniania swoich danych na portalach społecznościowych. Warto mieć na uwadze, że tego typu miejsca są idealnym źródłem informacji dla stalkera. 

"Cichy wielbiciel" to absorbująca oraz inteligentna  pozycja napisana w sposób czytelny i przyjazny, uważam, że lektura tej książki jest bardzo pomocna i niezmiernie istotna nie tylko pod względem estetycznym czy rozrywkowym, ale dlatego, że porusza kwestię bardzo poważną. Polecam tę książkę mając nadzieję, że wielu osobom otworzy oczy na problem. 

Polecam trailer książki, robi wrażenie.

Książkę przeczytałam w ramach akcji Włóczykijka



Od kilku dni jestem smarkata, więc proszę wybaczcie brak składu i ładu, ale moje załzawione oczy nie chcą patrzeć, co gorsze, moja łepetyna nie ma zamiaru - przynajmniej póki co - normalnie funkcjonować, podobno na katar się nie umiera, ale czuję, że mój koniec jest bliski... do chorowania nie nadaję się, ale na razie trzymam się dzielnie.

 
Czytaj dalej »

Nie widać nic. Opowiadanie obrazów

Daniel Arasse

NIE WIDAĆ NIC
Opowiadanie obrazów

Wydawnictwo: DodoEditor
Data: 2012
Stron: 168


Daniel Arasse zastanawiał się kiedyś, dlaczego absurdalne wydaje się wzruszenie do łez na widok obrazu, chociaż tak łatwo płaczemy w operze czy kinie. Przecież także obraz może przyspieszyć bicie serca, poruszyć, uwieść. Malarstwo przyciąga, wzbudza pożądanie, kusi iluzją, zachęca, abyśmy dotknęli i uwierzyli, ale także trzyma nas na dystans, każe zadowolić się tym tym, czego można dotknąć jedynie wzrokiem”[str. 161]

Daniel Arasse (1944-2003) był historykiem sztuki wielkim miłośnikiem malarstwa, uwielbiał analizować obrazy, z wrodzonym sobie wdziękiem i radością tworzył magiczną opowieść powstałą z barw, linii i elementów. Sprawnie łączył historię ze sztuką i kulturą danej epoki, doprawiając ją humorem i pikanterią. W swojej książce „Nie widać nic” z odwagą i wielką pomysłowością interpretuje dzieła największych malarzy m.in. Tycjana, Bruegla, czy Tintoretta.

Książka podzielona jest na sześć krótkich rozdziałów, a każdy z nich jest w innej formie: listu, wykładu czy interesującego dialogu krytyków sztuki, to bardzo ciekawy zabieg, który niesie ze sobą spory emocjonalny ładunek, tym bardziej, że Arasse to doskonały gawędziarz, który zadziwia, wprawia w konsternację, ale też swoimi niepokornymi teoriami, niekiedy być może mało logicznymi, ale jakże trafnymi, fascynuje i otwiera oczy na toczące się w zamkniętych ramach życie

Mars I Wenus zaskoczeni przez Wulkana
Interpretacje tego wielkiego pasjonata sztuki wymykają się z przyjętego wzornika ikonograficznych motywów, Arasse szaleje, czaruje, jego uciecha z poszukiwania szczegółów, które naprowadzą go na właściwy trop jest wręcz wyczuwalna i zaraźliwa. Wielokrotnie uśmiechałam się, kiedy zostawały odkryte tajemnice obrazów, tym bardziej, że opowiadania snute przez Daniela Arasse są niezwykłe, ryzykowne, ale niesamowicie ekscytujące. Jego komentarz do obrazu „Mars i Wenus zaskoczeni przez Wulkana” sprawiał, że osłupiałam ze zdziwienia, historia dzieła Tintoretta jest pasjonująca. Bystremu oku krytyka nie ucieknie nic, każdy element, gest ma znaczenie, a jeśli do tego posiada się nieograniczoną wyobraźnię, wiedzę historyczną i przyjemność z kontemplacji oraz ubaw z poszukiwania znaków, to obrazy pozostaną odkryte na nowo, ożyją pod bystrym spojrzeniem i wywołają wybuch emocji u wiernego obserwatora.

Nie jestem znawczynią malarstwa, ale bardzo lubię tę sztukę wyrazu. Jednak tak naprawdę nigdy nie zastanawiałam się nad historyczną analizą danego obrazu, oczywiście widziałam kolory, kreski, czułam wibrację, ale to wszystko... nic więcej, dzięki książce Daniela Arasse'a „Nie widać nic” wreszcie spojrzę głębiej, ten człowiek oczarował mnie i w przystępny sposób, bez zbędnych intelektualnych popisów zabrał w pouczającą i zabawną podróż po świecie malarstwa, od tej pory patrząc na obraz będę próbowała odkryć jego inny wymiar. 
Publikację tę polecam miłośnikom sztuki, jaki również laikom z obawą patrzącym na obrazy, malarstwo to ciekawy temat i nie zawsze mocno poważny z Danielem Arasse poznacie uroki nieformalnej analizy historycznej, proszę mi wierzyć, że interpretacja tego typu sprawia, że obrazy zyskują większą moc.

 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu DodoEditor, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie. 

 
 
Czytaj dalej »

Stan zdumienia

Ann Patchett

STAN ZDUMIENIA

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data: 2012
Stron: 448




Nie lubię rekomendacji umieszczanych na okładkach książek, gdyż najczęściej niepotrzebnie zaostrzają apetyt i kiedy zaczynamy konsumować danie główne okazuje się, że wcale nie zagłusza ono naszego głodu, a jedynie doprowadza do rozdrażnienia i bolesnego pragnienia. Niestety takie uczucie niedosytu i rozczarowania dopadło mnie podczas lektury „Stanu zdumienia” Ann Patchett, książki uznanej przez „Publishers Weekly”, „Time” i Amazon za jedną z najważniejszych powieści minionego roku, zaś przez „Washington Post” za najmądrzejszą i najbardziej ekscytującą powieść tego lata.

Pracę laureatki Orange Prize i Pen/Faulkner Award jest mi bardzo trudno ocenić; z jednej strony opowieść zachwyca poprawnością językową, pięknymi, bardzo sugestywnymi opisami amazońskiej dżungli, zmysłowością oraz mocą ukazywania emocji, ale z drugiej strony jej fabuła jest nieprawdopodobna, w treści kumulują się dwuznaczności i niedomówienia, do tego stopnia, że w pewnym momencie straciłam orientację co jest rzeczywistością, a co wynikiem brania lariamu (lek brany leczniczo lub zapobiegawczo w przypadku malarii) przez jedną z bohaterek. Niestety książka obfituje też w wiele fragmentów, które są najzwyczajniej w świecie nużące i mało ciekawe, co gorsze na pewnym etapie idzie przewidzieć rozwój akcji, która ogólnie nie zachwyca tempem.

Liczyłam na genialną powieść tym bardziej, że historia rozpoczęła się mocnym akcentem, informacją o śmierci Andersa Eckmana. Mężczyzna został wysłany do Amazonii celem odnalezienia i uzyskania informacji od siedemdziesięcioletniej aroganckiej, egocentrycznej doktor Annick Swenson, która na zlecenie koncernu farmaceutycznego prowadzi badania nad płodnością plemienia Lakaszi, niestety pani naukowiec ma w nosie zobowiązania wobec swojego pracodawcy i konsekwentnie unika wszelkich kontaktów. Eckaman miał dostarczyć firmie wieści na temat postępu nad pracami, ale w wyniku niespodziewanej choroby umiera. Na skutek tego niefortunnego zdarzenia dyrektor generalny Fox posyła do dziczy laborantkę, dawną uczennicę doktor Swenson, a zarazem swoją kochankę Marinę Singh, która jest bardzo sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.

Książka zaczęła się bardzo interesująco, motyw śmierci i konieczność wyjazdu Mariny do niedostępnej Amazonii wywoływał niepokój i zapowiadał wiele wrażeń, ale po pewnym czasie historia jakby utknęła w miejscu, fabuła z wielkim potencjałem przestała się rozwijać, a na pierwszy plan wysunęły się wtrącenia niczego nie wnoszące do akcji oraz bogate opisy przyrody, które oczywiście wzbudzają zachwyt, ale nie niwelują pragnienia czegoś zdecydowanie mocniejszego.Tak więc środek powieści skutecznie usypia monotonią, żeby w pewnym momencie tuż przed zakończeniem, zaskoczyć mnogością niewiarygodnych zdarzeń.

Pobyt Mariny w wiosce Lakaszi to w sumie ciekawe zjawisko dostarczające okazji do dywagacji na tematy dotyczące problemów egzystencjalnych, zasad moralnych i ingerencji w naturalny cykl przyrody, wszystko to jest bardzo absorbujące, jednak nadmierna wielowątkowość w której zostaje poruszone zbyt wiele motywów, jak choćby przykre doświadczenia Mariny, jej dziwny związek z Foxem i Eckamnem, praca Annick Swenson, desperacja w odkrywaniu tajemnic przyrody i ludzkiego organizmu, polityka wielkich firm farmaceutycznych, etyczny zakres działań na obszarach zamieszkałych przez  plemiona Amazoni, a także mnogość życiorysów postaci drugoplanowych przytłacza i nie pozwala skupić się na tym co istotne, chociaż co tak naprawdę jest clue tej powieści – nie wiem, być może chodzi o zderzenie cywilizacji z prymitywnym ludem, a może o emocjonalą podróż Mariny w głąb siebie...
Żałuję, że bohaterowie nie skradli mi serca, nie licząc małego i głuchego Eastera, którego postać wywołuje wzruszenie i szczery uśmiech, obsada książkowa mnie zdegustowała, ich działania wprawiły w konsternację i pozostawiły niesmak, nie tego się spodziewałam, być może gdyby któryś z bohaterów okazał się osobnikiem logicznie myślącym, szczerym i otwartym to udałoby mi się polubić tę powieść, a tak pozostały tylko niespełnione oczekiwania.

Krótko podsumowując, „Stan zdumienia” to powieść pełna skrajności: piękna, egzotyczna, poruszająca, ale też miejscami koszmarnie nudna, mało realna i chaotyczna, w mojej ocenie jest to przeciętna lektura, jednak językowo idealna, ubrana w barwną fantazję o dzikiej, tajemniczej, a przede wszystkim fascynującej Amazonii. Doceniam to, że autorka w swojej książce porusza istotne tematy, ale dla mnie to za mało, żeby uznać tę lekturę za doskonałą pozycję, mimo to polecam, być może odnajdziecie w niej to co ja przegapiłam.

Czytaj dalej »

Opowieści buddyjskie

Ajahn Brahm

OPOWIEŚCI BUDDYJSKIE
DLA MAŁYCH I DUŻYCH

Data: 2012
Stron: 254



Psychika człowieka to bardzo delikatna materia, wystarczą niewielkie zakłócenia, aby zaczęła szwankować. Stres, szybkie tempo życia, złe wzorce, dyskomfort pracy to tylko niektóre z czynników wpływających na stan emocjonalny, a tym samym na postrzeganie otoczenia, ocenę własnej osoby, a także na właściwy osąd zdarzeń.

Źródło
Przed błądzeniem pragnie ustrzec Ajahn Brahm (Peter Betts), Opat Klasztoru Bodhinyana i Dyrektor ds. Duchownych Buddyjskiego Towarzystwa Stanu Australia Zachodnia. W swojej książce umieścił kilkadziesiąt krótkich, bardzo zwięzłych opowiadań w których ukryte są istotne przesłania, historie te mają stać się natchnieniem do szukania szczęścia i miłości w rzeczach pozornie błahych lub wyglądających na beznadziejne. Ten podnoszący na duchu zbiór historii był gromadzony przez ponad trzydzieści lat i przekazywany jest drogą ustną w klasztornej tradycji mnichów, często też jest wykorzystywany w buddyjskich naukach, gdyż jak głosi autor:

„Historia, z całym jej ciągiem znaczeń i bogactwem szczegółów, znacznie bliższa jest prawdziwemu życiu. To dlatego bliższe nam są życiowe historie niż abstrakcyjne teorie. Uwielbiamy bajeczki z dobrym zakończeniem„ [str. 13]

Trudno nie zgodzić się z powyższym cytatem, być może opowieści te brzmią jak bajeczki z dobrym zakończeniem, ale w tych interesujących, prostych historyjkach, często bardzo zabawnych zawarte są wartościowe puenty, które uczą współczucia, zrozumienia, mądrości, radości życia, a także uspakajają prowadząc do uzyskania wewnętrznej harmonii. Zapewne dla wielu osób teksty te będą życiowym drogowskazem i ratunkiem w kryzysowych sytuacjach, bo nie tylko traktują o sprawach przyjemnych dla ducha, ale głownie poruszają tematy bolesne i uczą pokonywania strachu, gniewu i cierpienia, są też bodźcem do poszukiwania rozwiązań i ciągłego doskonalenia.

„Opowieści buddyjskie dla małych i dużych” to zbiór uniwersalnych, cennych historii napisanych językiem zrozumiałym i przekonującym z domieszką lekkiego humoru i z dużą dozą życiowej mądrości. Książka jest refleksyjną i wnikliwą analizą życia, a każda z opowieści skłania do zastanowienia się na swoim losem i zajrzeniem w głąb siebie. Z całą pewnością lektura ta jest wartościową pozycją, odpowiednią dla małych i tych trochę większych czytelników ;)


Tutaj kupisz książkę

Czytaj dalej »

Potęga miłości

Elizabeth Chandler

POTĘGA MIŁOŚCI

Wydawnictwo Dolnośląskie
Data: 2012
Stron: 214




Elizabeth Chandler to pseudonim Mary Claire Helldorfer autorki tomików poezji, książek rysunkowych, a także powieści dla młodzieży i dorosłych. Największą sławę pisarce przyniósł cykl „Pocałunek anioła”, który opowiada o wielkiej miłości Tristana i Ivy, ta romantyczna historia zyskała wielu miłośników, dzięki czemu trafiła na listę bestsellerów „New York Timesa”.

Kiedy w moje ręce wpadła kontynuacja powyższego cyklu o bardzo wymownym tytule „Potęga miłości”, nie odmówiłam, ponieważ dość często zdarza mi się czytać książkowe serie od środka lub końca, więc dla mnie taki problem to żaden problem. Autorzy najczęściej w przejrzysty sposób nakreślają fabułę i tak sprawnie prowadzą wątek, że nie ma trudności z rozszyfrowaniem tematu, poza tym anielska tematyka często wypada bardzo interesująco, więc dlaczego nie dać szansy książce, którą ukochały rzesze czytelników.


Nie chcę zdradzać zbyt wiele z treści książki, ale w przypadku tej części nie sposób wspomnieć o tym, że Tristan po swojej tragicznej śmierci staje się aniołem, który wraca na ziemię i próbuje nawiązać kontakt ze swoją ukochaną Ivy, jednak dziewczyna jest sceptyczką, nie wierzy w istnienie tych niebiańskich istot i nawet argumenty jej młodszego brata, bardzo wrażliwego na anielską poświatę, nie trafiają do niej, jest to o tyle problematyczne, że Tristan podejrzewa, iż jego śmierć nie była przypadkowa i najprawdopodobniej ktoś czyha też na życie Ivy, niestety dopóki dziewczyna nie otworzy się na doznania pozazmysłowe to Tristan nie będzie mógł jej uchronić przed niebezpieczeństwem.


Muszę przyznać, że ta książka przyjemnie mnie zaskoczyła, już do samego początku wciągnęłam się w tą niepokojącą i nostalgiczną opowieść, napisaną niewyszukanym stylem, być może trochę zbyt uproszczonym, jednak jest on na tyle przyjemny w odbiorze, że absolutnie to nie szkodzi powieści. Autorka w prosty, ale bardzo celny sposób oddaje nastrój, smutku i żałoby, pięknie opisuje emocjonalne rozchwianie Ivy i desperację Tristana aby dotrzeć do ukochanej.

Akcja wydarzeń jest intensywna, ilość niepokojącym zdarzeń zaskakuje, a wprowadzenie kryminalnego elementu ubarwia książkę i sprawia, że staje się ona nie tylko zwykłym romansem, ale dramatyczną historią z miłością i aniołem w tle. Jeśli chodzi o bohaterów to nie są oni szczególnie wyjątkowi, na szczęście Chandler postarała się o urozmaicenie ich życiorysów, co prawda wszystko to już było, jednak połączenie złego losu z tragicznymi akcentami i romansem nie wypadło źle, a nawet więcej, wpłynęło korzystnie na tę opowieść.

„Potęga miłości” nie jest unikatową lekturą, ale autorka miksując nieszczęśliwe zdarzenia z namiętnością i sensacją oraz bazując na pewnych stałych wzorcach, stworzyła interesującą powieść dla młodzieży, jak i dla fanów paranormalnych romansów, historię Tristana i Ivy czyta się z zaciekawienie, a podejrzewam, że co wrażliwsi czytelnicy uronią kilka łezek. Zazwyczaj sceptycznie podchodzę do tego typu pozycji, ale tę cześć bardzo polecam, ja na pewno przeczytam też trzeci tom, gdyż zakończenie „Potęgi miłości” jest bardzo spektakularne i intrygujące.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu, a także portalowi Sztukater.

Cykl obejmuje:
Pocałunek anioła
Potęga miłości
Bratnie dusze
Czytaj dalej »

Ty, ja i fejs

Jay Asher, Carolyn Mackler

TY, JA I FEJS

Wydawnictwo: Rebis
Data premiery: 04-09-2012
Stron: 358




„Ty, ja i fejs” to książka o młodzieży i dla młodzieży, jest to lektura tak rezolutnie i wdzięcznie napisana, że sprytnie przenosi czytelnika do roku 1996, gdzie mamy przyjemność poznać nastoletnią Emmę, która właśnie dostała swój pierwszy komputer i American Online CD-ROM czyli oprogramowanie umożliwiające dostęp do sieci, w tym momencie warto wspomnieć statystyki z roku 1996 informujące, że mniej niż połowa licealistów, choć raz w życiu używała Internetu, ech... czasy to były mroczne (mrugam).
Emma jest mocno podekscytowana swoim prywatnym oknem na świat, szybciutko loguje się do sieci i jej oczom ukazuje się niebieski baner Facebooka przypominam, że serwis ten powstanie dopiero za 8 lat!. Dziewczyna jest zaszokowana tym co widzi, gdyż na stronie ukazuje się szereg informacji na jej temat, które sięgają piętnaście lat do przodu. Zaniepokojona pojawiającymi się wpisami początkowo sądzi, że to głupi żart kolegi, który pożyczył jej płytę z oprogramowaniem. Jednak Josh nie ma pojęcia o co w tym wszystkim biega, na początku zachowuje status quo, ale z czasem oboje stwierdzają, że jakimś cudem łączą się z przyszłością. Zabawa w manipulowanie czasem wydaje się fascynująca, jednak efekt motyla nie zawsze daje oczekiwane rezultaty, igranie z losem to niebezpieczna sprawa. 

Źródło
Autorzy książki to Jay Asher twórca „Trzynastu powodów” oraz Carolyn Mackler autorka powieści dla młodzieży. Ten pisarski duet dość ciekawie potraktował temat „skoku” do przyszłości, sprawnie została połączona teraźniejszość wraz z konsekwencjami pewnych działań. Skutki zdarzeń czy też podejmowanych decyzji ukazują się na ekranie komputera parze oczarowanych, ale też oszołomionych bohaterów. Emma i Josh chcą być szczęśliwi, więc wszystkie niepokojące wpisy – szczególnie na profilu Emmy – są od razu niwelowane, niestety każda z modyfikacji przynosi inne zaskakujące, niekoniecznie pożądane zmiany. Ciekawym zabiegiem jest zmienna narracja prowadzona przez Josha i Emmę, daje to niezmiernie interesujący wgląd w życie nastolatków, poza tym męski i żeński punkt widzenia to sprawa często dyskusyjna, przez co czytanie tego typu konstrukcji jest ekscytującym doświadczeniem.

Książka jest bardzo interesującą pozycją, która napawa nostalgią i zdumieniem, zapewne większość czytelników ze wzruszeniem będzie wspominać swój pierwszy komputer, pierwsze kroki po wirtualnym świecie, discmana czy szał na filmy VHS. Lata 90-te to początek ciekawych nowinek technicznych, aż dziw bierze jak wyglądał świat 16 lat temu, od razu nasuwa się pytanie, czy był on lepszy czy gorszy od tego współczesnego? Oczywiście nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, patrząc jednak na doświadczenia naszych bohaterów, obecny czas jest zawsze wyjątkowy i to warto go docenić.

Książkowe postacie to typowi nastolatkowie, których dręczą rozterki charakterystyczne dla ich wieku, z pozoru są to sprawy banalne, mało istotne, ale jak ma się naście lat to i perspektywa bywa inna. Mnie bardzo się podobało, że w powieści nie brakuje tematów traktujących o poważanych sprawach jak choćby o pierwszych kontaktach seksualnych, zabezpieczaniu przed niechcianą ciążą, o poszanowaniu drugiego człowieka, tolerancji, przebaczaniu czy o czerpaniu radości z obecnej chwili. Ta pozycja to trochę taka przestroga przed nadmiernym zaangażowaniem w wirtualny świat, ponieważ istnieje ogromne ryzyko, że w tym czasie stracimy szansę na chwile warte zapamiętania z naszego realnego życia. Facebook, Nasza Klasa, smartfon to nie jest istota naszego bytu, życiem są ludzie którzy nas otaczają i kochają.

„Ty, ja i fejs” znalazła się na liście najlepszych książek 2011 roku magazynu „Publishers Weekly”, Warner Bros nabyło prawa do jej sfilmowania, wcale mnie to nie dziwi, bo jest to powieść napisana stylem lekkim i przystępnym, dynamiczna akcja w której niespodziewane obroty sprawy i ciekawe postacie dostarczają wielu wrażeń, zaś interesująca tematyka sprawia, że lektura ta jest doskonałą pozycją dla młodych czytelników, bo oprócz poważnych tematów poznają też rozterki miłosne sympatycznych bohaterów, szkolne problemy i dowiedzą się o tym jak przełamywać pierwsze lody. Żałuję tylko, że książka jest lekko przewidywalna, od tego typu tematu wymagam większego zaskoczenia, a nie rozwiązania, które w systematyczny sposób prowadzi do oczywistego zakończenia, no, ale ja do młodzieży już się nie zaliczam, więc psioczyć nie będę i z czystym sumieniem polecam powieść wszystkim nastoletnim czytelnikom.



Czytaj dalej »