Danielle Steel
ŻYCIE NA ULICY
Wydawnictwo: G+J
Data: 2012
Stron: 144
Danielle
Steel to znana amerykańska pisarka powieści dla kobiet, być może
narażę się tym stwierdzeniem, ale w licznej bibliografii autorki
główne miejsce zajmują romanse i melodramaty o wiele chętniej
czytane przez płeć piękną aniżeli przez mężczyzn.
Steel
na swoim koncie ma ponad 70 książek, których łączny nakład
przekroczył 590 milionów egzemplarzy. Jest to imponujący wynik,
tym bardziej, że większość jej prac trafiła na listę
bestselerów Newy York Timesa, a część z nich doczekała się
adaptacji filmowych.
Danielle Steel |
Autorka
znana jest wszem wobec i nawet tacy osobnicy jak ja, obojętni na
twórczość tej pani, wiedzą kim jest Danielle Steel i przynajmniej raz w
życiu czytali coś co wszyło z pod jej pióra. Pomimo tego, że
większość kojarzy nazwisko autorki to sądzę, że jej życiorys
znany jest niewielu czytelnikom, być może co niektórzy są
świadomi tego, że jej życie nie było usłane różami, że
wielokrotnie się rozwodziła i że straciła ukochanego syna, ale
jestem pewna, iż mało kto wie, że Danielle Steel przez 11 lat
prowadziła aktywną działalność na rzecz bezdomnych w San
Francisco. Oczywiście ja również nie miałam o tym pojęcia,
dopóki nie przeczytałam opowieści „Życie na ulicy”, która
jest bezpośrednią relacją z tej właśnie działalności.
Książka
jest pamiętnikiem, bardzo wzruszającym i szczerym w którym autorka
wyjaśnia skąd wzięła się u niej potrzeba pomocy ludziom
pozbawionym dachu nad głową. Owe działanie było metodą lub też
próbą odnalezienia sensu życia po samobójczej śmierci syna. Pogrążona w smutku po bolesnej stracie i po rozpadzie
swojego małżeństwa zaczęła szukać ukojenia w modlitwie, podczas
jednej z wielu chwili kontemplacji Danielle otrzymała wyraźną
wskazówkę:
„Pomóż bezdomnym”, a ja pamiętam, że pomyślałam wtedy: „O nie! Tylko nie to!!!... błagam!!!”[str. 17]
Pomimo
lęku i wewnętrznych oporów podjęła się tego wyzwania, wraz z
niewielką grupą przyjaciół zorganizowała najpotrzebniejsze
rzeczy takie jak kurtki, skarpety, rękawice i busem pod osłoną
nocy wyjechała w miasto. Z czasem założyła stowarzyszenie
Yo!Angel!, wspierane przez ludzi dobrej woli. Danielle Steel
anonimowo raz w miesiącu dostarczała podstawowe artykuły ludziom
najbardziej potrzebującym, pomagając też im słowem i gestem.
Ten
wzruszający przekaz jest pełen ciepła i optymizmu, pomimo trudnego
tematu autorka przyjaznymi słowami podnosi na duchu ludzi w
chwilach bolesnych i krytycznych, jednocześnie opisuje obojętność
i złą organizację instytucji publicznych, które teoretycznie
powinny pomagać ludziom bezdomnym, ale ich polityka często jest
mało przychylna i nieskuteczna. Poza tym autorka uwrażliwia na
krzywdę osób, którzy najczęściej w wyniku niefortunnych
zdarzeń czy też niestałości losu znaleźli się na bruku.
Pozbawieni jakiegokolwiek ratunku upadają coraz niżej aż dochodzą
do punktu w którym nie ma odwrotu. Życiorysy tych istot wywołują
łzy wzruszenia, zaskoczenia, a niekiedy i przerażenia, gdyż
czytając uświadamiamy sobie jak kruchy jest nasz żywot. Przesłanie
tej książki jest dość proste: Otwórzmy swoje serca, pomagajmy
kierując się rozsądkiem i bądźmy uczuleni na cierpienie
ludzi często spychanych na margines społeczeństwa. Dodam, że
część wynagrodzenia ze sprzedaży książki „Życie na ulicy”
autorka przekaże na konto Stowarzyszenia Emmanus, które walczy z
ubóstwem i społecznym wykluczeniem.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu G+J, a
także portalowi Sztukater za jej udostępnienie.
Przekonuje się do tej pisarki bardzo powoli, ale skoro pomaga innym to znak że muszę lepiej się jej przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńMusu akurat nie ma, książka jest ciekawa, bo przedstawia autorkę z innej strony, to bardzo interesujące, a przy okazji i motywujące do działania.
UsuńKurczę, a ja chyba nie przeczytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, mam zamiar nadrobić. Oby nie rozczarowała mnie tak, jak Nora Roberts...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O widzisz, ja akurat lubię - od czasu do czasu - Norę Roberts, zaś ze Steel zawsze miałam problemy, jej książki nie trafiają w mój gust i raczej ich unikam, ale kto wie, może Tobie przypadnie do gustu :)
UsuńPozdrawiam :)
Jestem w szoku: książka Danielle Steel o objętości zalewnie 144 stron? Dotychczasowe powieści, jakie dane było mi przeczytać jej autorstwa miały co najmniej 350... No, ale omawiana przez Ciebie pozycja jest pamiętnikiem, a nie kolejną powieścią.
OdpowiedzUsuńCzy sięgnę po "Życie na ulicy"? Raczej nie, tematyka jednak mnie nie interesuje. Może inaczej sytuacja przedstawiałaby się w przypadku powieści, ale w tej chwili nie odczuwam potrzeby poznania "Życia na ulicy".
Pozdrawiam!
No tak, jak na tę autorkę te 144 strony to maleństwo :). Zdecydowanie ta książka to bezpośrednia relacja, lub jak kto woli pamiętnik. Nie ma tu jako takiej fabuły, intrygi czy napięcia, to po prostu opis wydarzeń, tych ciekawszych i tych prozaicznych. Mimo to "Życie na ulicy" to interesujący portret Danielle Steel.
UsuńPozdrawiam :)
O proszę, nie znałam tej Pani od tej strony. Właściwie w ogóle jej nie znałam, ponieważ jak widać jako jedyna nie czytałam żadnej jej książki. Chyba jestem zbyt mało religijna by przemówiła do mnie historia o głosach słyszanych podczas modlitwy :-)
OdpowiedzUsuńKurde, a myślałam, że każdy coś liznął z twórczości Steel ;). To że posłużyłam się takim, a nie innym cytatem nie oznacza, że książka jest religijna. Dla mnie jest logiczne, że ludzie w kryzysowych sytuacjach zwracają się do Boga, ale szczerze mówiąc jest mi obojętne to co słyszą o ile nie szkodzą innym. W przypadku autorki jej smutek przerodził się w potrzebą pomagania innym i za to chwała jej :)
Usuńniestety, ale nie przepadam za tą autorką...
OdpowiedzUsuńNie trzeba przepadać za kimś , żeby docenić jego zaangażowanie w pomoc ludziom najbardziej potrzebującym :)
UsuńDo tej pory unikałam Daniele Steel ze względu na to, że kojarzy mi się tylko z romansami, których nie znoszę :) Opowieść o pomocy bezdomnych jak najbardziej mogłaby przypaść mi do gustu
OdpowiedzUsuńDołączam do obserwatorów bloga :)
Dobrze Ci się kojarzy autorka, bo pisze ona głownie romanse :). Życie na ulicy to inna strona tej kobiety, w tej książce poznajemy jej zaangażowanie w pomoc ludziom bezdomnym, taki obraz pisarki jest znany niewielu ludziom.
UsuńPozdrawiam :)
Książki tej autorki kompletnie nie wpasowują się w moje klimaty, dlatego powiem nie.
OdpowiedzUsuńNo wiesz, tutaj nie trzeba mieć specjalnego klimatu, bo ta książka to po prostu życie, a nie fantazja.
UsuńPrzyznaję że nie czytałam jeszcze nic D. Steel, chyba czas w końcu coś przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzy czas... na Danielle Stell zawsze przyjdzie pora :)
UsuńO widzisz, a ja nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek czytała jakąś książkę tej autorki. Oczywiście nazwisko znam, ale twórczości jeszcze nie miałam okazji poznać. Po Twojej recenzji stwierdzam, iż "Życie na ulicy" jest książką, od której mogłabym zacząć poznawać twórczość Danielle Steel.
OdpowiedzUsuńŻycie na ulicy nie jest książka dobrą na start,jest to zapisem prawdziwych wydarzeń i nie dostarcza jakiś ekstremalnych przeżyć, owszem jest to interesujące lektura, ale na sam początek polecałabym typowa powieść z obszernej kolekcji tytułów tej autorki.
UsuńNazwisko autorki kojarzy mi się tylko z romansami, a tu proszę zupełnie inna książka! Nie znam twórczości Steel, ale po "Życie na ulicy" jestem skłonna sięgnąć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Ci się kojarzy nazwisko autorki :) Steel pisze romanse i z tego jest najbardziej znana, a Życie na ulicy to część jej... życia. Czy jest to dobra książka na start?, oj nie wiem, ja polecałabym coś innego.
UsuńRozumiem, chociaż jakoś do tej romansowej twórczości Steel mnie nie ciągnie. Może autorka popełniła jakiś kryminał? :)
UsuńNoproszę, nie spodziewałam się po tej autorce książki o takiej tematyce.
OdpowiedzUsuńJa też nie spodziewałam się , że Steel przez 11 lat, anonimowo pomagała ludziom bezdomnym, to piękny czyn z jej strony.
UsuńPóki co podziękuję za książki tej autorki:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście ciężko było nie zetknąć się z twórczością tej autorki - w moim przypadku w bibliotece i księgarni, bo w domowych zbiorach nie mam jej książek.
OdpowiedzUsuńPomoc potrzebującym to piękny gest, a w tym przypadku także szlachetny. Wiadomo, że nie robiła tego dla rozgłosu i za to należy jej się szacunek :)
Heh nie spodziewałam się po niej takiej działalności :) Ale w sumie nic w tym dziwnego, bo omijam tą panią szerokim łukiem, gdyż kiedyś miałam znajomą która była jej ogromną fanką i streszczała mi jej książki przy każdej możliwej okazji. Jakoś wtedy wyrobiłam sobie negatywną opinię i Steelowstręt który siedzi we mnie do tej pory ;)
OdpowiedzUsuńJednakowoż myślę, że Pani zasługuję na podziw, gdyż nie każdy podjąłby się pomagania ludziom bezdomnym. Ludzie ogarnięci są współcześnie tak wielką znieczulicą, że aż czasem szkoda gadać... Ostatnio zaczęłam się nawet obawiać, czy jakbym zasłabła na ulicy, to ktokolwiek by mi pomógł... A nie np wziął mnie za jakąś pijaczkę ... ;/
Nie przepadam za tą autorką, ale recenzja brzmi ciekawie. Może się skuszę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Chętnie przeczytam - chociaż autorka nie kojarzy mi się dobrze.
OdpowiedzUsuń