Królestwo spokoju

Jack Ketchum

KRÓLESTWO SPOKOJU

Wydawnictwo: Replika
Data: 2011
Stron: 424


Na tę książkę czekałam z wielką niecierpliwością, bo co jak co, ale okazji przeczytania kolejnej pozycji tego autora nie mogłam przepuścić. Kilka informacji dla niewtajemniczonych. Jack Ketchum ( „Dziewczyna z sąsiedztwa”, „Red”, „Jedyne dziecko”) naprawdę nazywa się Dallas William Mayr Jr. , zanim zaczął pisać imał się różnych zajęć m.in. był śmieciarzem, copywriterem i redaktorem. Pierwsze swoje opowiadania publikował pod pseudonimem Jerzy Livingston, jednak kiedy w 1980 roku wydał swoją pierwszą książkę, „Poza sezonem”, narodził się jako Jack Ketchum. Powieść była mocno kontrowersyjna, krytycy zarzucali jej zbytnią brutalność, naturalizm i promowanie wyuzdanej pornografii. Nagonka ta spowodowała, że wydawnictwa przestały promować autora. Na szczęście pod koniec lat 90-tych ponownie dostrzeżono talent Ketchuma, zaliczając go do najpopularniejszych twórców horroru na świecie. 

„Ketchum stał się bohaterem wszystkich tworzących opowieści pełne grozy i suspensu. On po prostu jest jednym z najlepszych w tym biznesie”

Stephen King
 
Mam przyjemność zaprezentować „Królestwo spokoju” , zbiór 32 opowiadań grozy napisanych w latach 1992-2003. Autor ma świetny patent na straszenie, w swoich tekstach nie tworzy iluzji, strachów z łachmanów ani demonów prosto z najlepszych powieści fantasy, gdyż najbardziej przerażającą istotą, która potrafi być okrutna w niewyobrażalny sposób, a w swoim wyuzdaniu i brutalności nie ma sobie równych jest człowiek. W swoich opowiadaniach Ketchum buduje bardzo prawdopodobne wizje, które powodują dreszcz niepokoju. Banalne sprawy urastają do rangi dramatu i makabry: matka odkrywająca, że jej ukochane dziecko to psychopata, krwawiący nos, dewianci, tajemnicze pudełko, nawiedzony lokal, przypadkowe morderczynie, zboczeńcy i wiele, wiele innych postaci, które mają tendencję do pojawiania się w prawdziwym życiu.
Niejednokrotnie miałam wrażenie, że Ketchum bawi się naszym strachem. Żonglując słowami, sugestywnymi opisami przeradzającymi się w bardzo żywe makabryczne obrazy, straszy czytelnika na równi z koszmarnymi wiadomościami z pierwszych stron gazet. Grzebiąc w naszej podświadomości, doprowadza do stanu w którym zwykła obieraczka do warzyw staje się idealnym narzędziem tortur. W jego opowiadaniach fikcja miesza się z prawdą. Autor wodzi nas za nos, pokazuje sielskie klimaty i usypia czujność, żeby za chwilę obuchem w łeb doprowadzić do stanu, w którym trzymanie książki staje się niemożliwe, gdyż parujące strachem strony odbierają mam moc, a drżące ręce nie są w stanie wytrzymać emocjonalnego ładunku wypływającego z realistycznych scen.

Większość opowiadań poraża prostotą i zaskakują puentą, ale są też takie w których użyte środki artystyczne mogą powodować trudność w odnalezieniu właściwej drogi. Metafory, symbolika, alegoria i porównania, tworzą metafizyczne obrazy, które mogą przyczynić się do dyskomfortu czytania. Oczywiście dla fanów horroru to nie problem. Niedomówienia uruchamiają wyobraźnię i zapędzają w kozi róg, a z niego niedaleko do obłędu.

Wydawnictwo Replika po raz kolejny pokazało klasę, wydając niesamowicie ciekawy egzemplarz. Mroczna okładka, z szatańsko przerażającą bramą, jest złudzeniem i zaproszeniem do świata gore, gdzie mroczny klimat żyje w symbiozie z psychopatami.

„Królestwo spokoju” to historie powodujące wybuchy emocji: strach, wstręt i odrazę. Czytając nie unikniemy fizycznych dolegliwości, teksty Ketchuma wywołują prawdziwe lęki – zło czai się wszędzie. Ta pozycja jest obowiązkową lekturą, dla fanów mocnych tekstów z olbrzymią ilością brutalnych, plastycznych scen.

Moja ocen 6-/6
Czytaj dalej »

Ślady hamowania

Magdalena Zimny - Louis

ŚLADY HAMOWANIA

Wydawnictwo: Replika
Data: 2011
Stron: 348



Izabela i Marlena są siostrami, które od śmierci ojca nie odzywają się do siebie. Dzielące je dwa tysiące kilometrów nie ułatwia relacji, a wręcz przeciwnie sprzyja konfliktom, niedomówieniom i podejrzeniom. Zresztą obie kobiety przechodzą trudny czas w swoim życiu. Iza nie jest szczęśliwa w małżeństwie, smutki topi w alkoholu i w pielęgnowaniu niechęci do siostry, Marlena zaś, rozwodzi się po raz drugi, mało tego okazuje się, że jej mąż od początku małżeństwa „szykował” się na taką chwilę i w krytycznym momencie bardzo sprytnie pozbawił małżonkę pieniędzy.
Tragicznym sytuacjom nie ma końca, jak się okazuje wspólna przyjaciółka sióstr, właśnie odpowiada przed angielskim sądem za zabójstwo, jakby tego było mało do Polski ze Stanów przylatuje Alex, dawne marzenie obu kobiet - mężczyzna który nieświadomie przewróci  do góry nogami życie obu pań.

Już po samym zapoznaniu z fabułą, można stwierdzić, że nie będzie łatwo. Główny wątek skłania do rozliczania się z przeszłością i szukania odpowiedzi na pytania skąd bierze się w ludziach złość, żal oraz co może być przyczyną drastycznego rozwiązywania problemów – do czego może być zdolna matka, która chce chronić swoje dziecko.

Magdalena Zimny – Louis dość ciekawie podeszła do tematu, poza tym autorce nie można zarzucić topornego stylu i zbytniego kombinowania. Książkę czyta się sprawnie, tekst w niej zawarty zmusza do analizy własnych zachowań, wywołuje polemikę, niekiedy wewnętrzny bunt oraz chwile zadumy nad problemami targającymi nasz bidny kraj. W fabule znajdziemy wiele ciekawych wspomnień i spostrzeżeń. Niektóre fragmenty zaskakują swoją mocą i sprawiają, że na sekundę odrywamy się od ziemi.
Dodatkowym atutem książki są wyraźnie nakreślone postacie, dzięki naprzemiennej narracji poznajemy punkt widzenia Marleny i Izabeli. Co rozdział przeskakujemy w inne buty, żyjemy problemami tych dwóch kobiet w których tłem do rozgrywających się wydarzeń jest powstały przed kilku laty konflikt. Autorka stopniowo odkrywa karty, domyślamy się, że zwykłe zniszczenie bluzki nie wywołało burzy z piorunami, co jednak przyczyniło się do takiej sytuacji?, dlaczego siostry, które były również przyjaciółkami, tak nagle się od siebie oddaliły?, tego warto się dowiedzieć.

Niestety pomimo wielu atutów, mnie ta książka nie uwiodła. Główne bohaterki powodowały moją irytację, wydawały się nieautentyczne w tym co robią i mówią. Czterdziestolatka zachowująca się jak nastolatka jest zabawna, ale tylko przez chwilę, na dłuższą metę staje się żałosna. Kryzys wieku średniego?, nie kupuję tego. Bezmyślne zachowania tych dojrzałych kobiet sprawiały, że niejednokrotnie odkładałam książkę na półkę z zamiarem pożegnania się z tymi dziwnymi istotami. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale w chwili gdy odkrywamy istotną rodzinną tajemnicę, za którą stoi pewien człowiek to na pewno nie wzdychamy z wrażenia, nie zapraszamy go na herbatkę, a już na pewno nie planujemy z nim wspólnych wczasów – wiemy, że jest to niemoralne, szokujące i zniszczyło nasz wewnętrzny świat. W takich momentach zabrakło mi realizmu, może to ja jestem niedojrzała, a zachowania opisywane w książce są charakterystyczne dla flegmatyków a nie choleryków. Poza tym ciągłe podkreślanie różnic między Polską, Stanami i Anglią było niepotrzebne, i meczące, to samo dotyczy wykorzystania w tekście stereotypów rządzących w naszym kraju pełnym absurdów.

Ślady hamowania” nie są książką genialną, nie są też złą lekturą. Zapewne wyróżnienie na Ogólnopolskim Konkursie Literackim Świat Kobiety coś znaczy i nie bacząc na moje utyskiwanie warto poznać prozę Magdaleny Zimny – Louis. Na pewno wiele czytelniczek - lektura książki według mnie kierowana jest do kobiet - odnajdzie w niej moc jakiej ja nie znalazłam. Być może między zdaniami kryją się wielkie emocje, odpowiedzi i elementy które pozwolą podjąć ryzyko w chwilach wymagających konkretnych decyzji.

Moja ocena 3+/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Replika, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie :)
Czytaj dalej »

Invocato

Agnieszka Tomaszewska


INVOCATO


Wydawnictwo: Bullet Books
Data: 2010
Stron: 458




Invocato” to debiut powieściowy Agnieszki Tomaszewskiej. Autorka mieszka na Mazurach skąd czerpie inspirację do tworzenia kolejnych książek. Bliski kontakt z naturą prawdopodobnie sprzyja wenie, gdyż już niedługo ukarze się „Insomnia” - fani za pewne zacierają ręce, nie będę owijać w bawełnę, że również zaliczam się do tego grona.

Opis na książce jest bardzo intrygujący, pojawiają się stwierdzenia i obietnice typu: czeka Cię pozazmysłowa rzeczywistość, śmierć dotyka również nieśmiertelnych, zobacz co czeka Cię po tamtej stronie. Reklama pierwsza klasa, tylko co dalej... Dalej jest coraz lepiej, ciekawiej, upiorniej i...

Lilith vel Bura jest młodą dziewczyną dla której los nie był łaskawy. Po raz pierwszy spotykamy ją na zasypanym złotymi liśćmi cmentarzu. Stary dozorca, który codziennie widzi ją przy tym samym grobie, rozpoczyna rozmowę, w sumie o niczym, a jednak bardzo ważną, o samobójstwie. Zarzucony pytaniami opowiada o Mieście Samobójców, w którym znajdują się ci, którzy w momencie przejścia na drugą stronę, zostali uratowani przed demonami czyhającymi na ich duszę. Jak się okazuje jest sposób na dostanie się do owego miasta bez korzystania z desperackich metod - modlitwa, płynąca prosto z serca. Tego jej było trzeba, tak też zrobiła. Bladym świtem wita ją mroczne miasto, a na dzień dobry kapitan Katztez przykłada jej lufę pistoletu do głowy. Na szczęście Lilith to nieprzeciętna osóbka, która z łatwością przekonuje do siebie ludzi. Wiedzie jej się tak sprawnie, że trafia do grupy walczącej z demonami żerującymi na duszach samobójców, ekipą szalonych twardzieli dowodzi Koshe, inteligentny, przystojny i skuteczny, pełnoprawny obywatel miasta.

W momencie przystąpienia Burej – ksywka nadana przez drużynę – do grupy, zaczyna się cała zabawa. Książka nafaszerowana jest akcją, jak świąteczny sernik rodzynkami, do tego mamy niezły pokaz dialogów, ostrych jak brzytwa i skupisko bohaterów, którzy mają więcej energii niż wszystkie króliczki Energizera.

Bez zbędnych wstępów przyznam, że uwielbiam tę powieść i przymykam oko na jej niedoskonałości, które niestety się zdarzają. Podczas czytania bywa, że szwankuje nam czytelniczy GPS – nie wiemy gdzie jesteśmy i co robimy. To samo dotyczy niektórych dialogów, niekiedy konieczne jest czytanie tego samego zdania kilka razy, bo gubi się szyk lub brakuje nadawcy. Jednak to wszystko to pestka, bo chłopaki z ekipy Koshe tak „czarują”, że nie sposób nie oszaleć na ich punkcie.

Świetny dowcip, dosadne dialogi, często dość pieprzne, niewybredne żarty, szybka akcja z widowiskowymi scenami, plus osobliwe postacie to atuty powieści. O bohaterach „Invocato” mogłabym pisać non stop. Koledzy Lilith to powieściowe unikaty. Wyszczekani, miłujący alkohol, fajki, kobietki i huczne imprezy kolesie, w których żyłach testosteron aż kipi, wydają się szorstcy i niedostępni, jednak czy aby na pewno?.

Bura może wzbudzać mieszane uczucia, jest super bohaterką, a to nie każdemu może się spodobać. Jest sprytna, inteligenta, wygadana, z przeciętną buźką, jednak czarującą na swój sposób, łamie serca i i jak Rambo w spódnicy walczy z demonami. Tak idealnie, że aż niepoważnie, ale czy to mi przeszkadzało? absolutnie nie. Podczas czytania świetnie się bawiłam, ataki śmiechu regularnie mnie dopadały, nie zbrakło też chwil wzruszenia i grozy. Nastrój dopełniało tło powieści, Miasto Samobójców nie jest słoneczną aglomeracją, jego aura przytłacza, szare budynki, zero zieleni, a do tego niebezpieczeństwo czające się za rogiem nie skłania do błogiego nastroju i popołudniowej herbatki.

Podejrzewam, że „Invocato” można kochać lub nienawidzić. Mnie fabuła powieści kupiła, przymknęłam oko na niedoskonałości i cieszyłam się oryginalną historią z rezolutnymi dialogami, akcją która pompuje adrenalinę jak niezawodna maszyna i przede wszystkim unikatowymi bohaterami. Zawrót głowy gwarantowany, dla odważnych wstęp wolny.

Moja ocena 5/6
Czytaj dalej »

Najpiękniejsze powiastki Beatrix Potter

Beatrix Potter

NAJPIĘKNIEJSZE POWIASTKI BEATRIX POTTER

Wydawnictwo: Wilga
Data: 2011
Stron: 200


Beatrix Potter (1866-1943) była kobietą nie poddającą się konwenansom, szokowała, jednocześnie wzbudzając zachwyt. W dzieciństwie nie stroniła od psot i żartów, np. przemyciła do domu królika, o którego dbała w bardzo kontrowersyjny sposób – obcinając mu pazurki wielkimi nożycami ogrodowymi. Jako 15-latka zaczęła pisać pamiętnik specjalnie wymyślonym do tego szyfrem, co zaskakujące, udało się go odczytać dopiero w latach 60. XX wieku. Uwielbiała przyrodę i to właśnie o niej często pisała w swoich notatkach, stąd też dzięki umiłowaniu autorki do świata przyrody mamy możliwość przeczytania najciekawszych powiastek.
Wydawnictwo Wilga wydało przepiękną książkę, niebywale cieszącą oczy, a przy okazji radującą każde małe serduszko, chociaż te większe, również ogrzeją się ciepłem bijącym od „Najpiękniejszych powiastek Beatrix Potter”. Ta książka to prawdziwe arcydzieło, jej oprawa graficzna zachwyca kunsztownym wykonaniem, a niebieska okładka obleczona w perłowe wykończenie, aż prosi o zagłębienie się w lekturze
 
Dwunastu zabawnych bohaterów w tym Piotruś Królik, Typcio Drypcio i Pan Jeremi Rybak, prowadzą nas przez malowniczy, baśniowy świat. Przygód w tych historiach co niemała, od zabawnych po niebezpieczne i groźnie wyglądające. Bajkowe postacie co chwilę pakują się w bardzo dziwne sytuacje, korzystając jednak z szerokiego asortymentu figli, psot i sztuczek, zawsze udaje się im zgrabnie wyjść z każdego, niekoniecznie miłego położenia. Poza tym, każda powiastka oprócz tego, że gwarantuje dobrą zabawę ma jeszcze drugie dno – ukazuje siłę przyjaźni, zalety wspólnego działania oraz wykorzystanie wyobraźni w rozwiązywaniu problemów. Uczy również tego, że dobre uczynki popłacają, a mądra rada potrafi zdziałać cuda.
Jestem zachwycona tymi historyjkami, ale mam jedno ale... Zastanawiam się czy ta książka jest idealną pozycją dla każdego dziecka, obawiam się, że maluchy mocno wrażliwe, niektórych opowiastek mogą się po prostu bać np. w rozdziale o Panu Rudzielcu, borsuk porywa siedem malutkich króliczków, celem konsumpcji. Oczywiście jak to w bajach historia kończy się dobrze, ale podczas przygotowań do pasztetu z królika, pojawia się kilka opisów mrożących krew w żyłach. W ruch idą tasaki, nóż i cały zestaw przypraw. Nie powiem, żeby to nie działało mocno na wyobraźnię, cóż... Kwestię wyboru bajki, pozostawiam rodzicom.

Poza tym, że książka zachwyca okładką, to znajdziemy w niej również bardzo zdobne wykonanie każdego rozdziału. Na początku zbioru powiastek znajduje się dokłada mapa świata Beatrix Potter, poza tym każdy bohater ma misternie wykonaną wizytówkę, w której znajdują się informacje o jego prędkości, zdolności uciekania, psoceniu i o tym co lubi a czego nie znosi. Dodatkowym atutem tego pięknego okazu jest zabawne i interesujące zakończenie każdego rozdziału, znajdziemy tam, tabelę zasług tygodniowych, przepis na pieczeń z kaczki dla wybrednego dżentelmena, czy też zaproszenie na uroczystość zaślubin Pana Grzecznego Prosiulka i Panny Gosi Prosi.
Dodam jeszcze, że książka wykonana jest z dobrej jakości papieru, poza tym znajduje się w niej wiele pięknych ilustracji, które umilą przygodę z niesamowitymi bohaterami.

Najpiękniejsze powiastki Beatrix Potter” to wyśmienita niespodzianka dla najmłodszych. Mało tego, że książka zachwyca projektem to jeszcze uczy i bawi. Ten niezwykły zbiór opowiadań, będzie cudownym prezentem, cieszącym przez długie lata, bo historyjki są uniwersalne i nigdy nie stracą swojej mocy. Bardzo polecam.

Moja ocena 5+/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Wilga, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie.
Czytaj dalej »

Marilyn Monroe & Arthur Miller

Christa Maerker

MARILYN MONROE & ARTHUR MILLER

Wydawnictwo: Literackie
Data: 2011
Stron: 188


Historia nieprawdopodobna wręcz nierealna, gdyby naprawdę się nie wydarzyła to uznana zostałaby za bajkę – niestety, bez happy endu. 
Dwoje ludzi tak skrajnie różnych, zostaje owładniętych niesłychanym uczuciem. On - Arthur Miller (1915-2005), dramaturg, intelektualista, okularnik z krzywymi zębami, pochodzący z normalnej rodziny i Ona - Marilyn Monroe (1926-1962), bogini seksu, marzenie każdego mężczyzny, zagubiona istota, pragnąca ciepła i sławy. 
Marilyn i Arthur, kilka godzin przed ślubem.
Po raz pierwszy spotykają się w hollywoodzkim studio. Elia Kazan ówczesny „opiekun” Marilyn poznaje ją z słynnym dramaturgiem z Nowego Jorku. Arthur jest zachwycony tą fascynującą kobietą, obserwuje jej rozkołysany krok, płynnie poruszające się biodra, gdy jej czarna koronkowa suknia podkreśla wszystkie atuty boskiego ciała - budzą się zmysły i ogromne pożądanie. Marilyn, nie pozostaje bierna, w Millerze fascynuje ją wiedza i siła, to w nim chce odnaleźć opiekuna przy którym mogłaby być sobą, Normą Jeane.
Sprawy jednak nie są proste, Arthur jest żonaty, nie potrafi zrezygnować z rodziny. Rozstają się. On, pisząc kolejne sztuki przelewa swoje uczucia i rozterki na papier tworząc coraz lepsze utwory. Ona, wiesza jego zdjęcie na ścianie i rozpoczyna subtelną korespondencję z Brooklynem w której odkrywa swoje pragnienia. Stan ten dość długo trwa, w tym czasie w życiu obojga dzieje się wiele istotnych spraw. Jednak to co nieuchronne ma miejsce, los ponownie ich łączy, tym razem węzłem małżeńskim (1956-1961).

Fani Marilyn Monroe znają dalszą część wydarzeń, przynajmniej pobieżnie. Nie będę bawić się w dokładny opis małżeństwa tej oryginalnej pary, gdyż autorka Christa Maerker, robi to tak sprawnie, że konkurencja byłaby nie na miejscu.
Ta niewielka książka składa się z czterech działów, przestawiających czas poznania Marilyn i Arthura, fragmenty biografii dramaturga i wschodzącej gwiazdy filmu, oraz lata małżeństwa państwa Miller. Na pewno nie jest to idealna pozycja dla koneserów, gdyż jest pobieżnym opisem wspólnego życia tej dwójki ludzi, jednak w ogólnym rozrachunku książka wypada całkiem nieźle. 
Znajduje się w niej mnóstwo ciekawych faktów z życia obojga bohaterów, zostają przytoczone interesujące spostrzeżenia i wypowiedzi. Poza tym autorka posługując się trzecioosobową narracją sprawia, że czytelnik zna każdą myśl, każdą rozterkę osób przewijających się na scenie tego dramatu. Teoretycznie tego typu narracja jest najbardziej obiektywna, jednak muszę przyznać, że Arthur Miller przedstawiony jest jako egoista skupiony na własnych emocjach – nie lubię go -, mających daleko w nosie potrzeby Marilyn. Co prawda nasza Gwiazda również nie jest chodzącym ideałem, jednak to właśnie ona jest obiektem naszego współczucia.
Żałuję, że w książce znajduje się tak mało fotografii przedstawiających sceny z życia Marilyn, poza tym papier na którym są prezentowane pozostawia wiele do życzenia, jakościowo to nie perełka, jednak jest to dodatkowy bonus umilający lekturę

„Marilyn Monroe i Arthur Miller” to ciekawa pozycja literacka, która w wielkim skrócie przedstawia biografię i koleje losu dwójki ludzi, zagubionych w otaczającej ich rzeczywistości. Ich związek to równia pochyła, prowadząca do nieszczęśliwego zakończenia. Książka będzie interesującą lekturą dla miłośników jednej z największych gwiazd Amerykańskiego Instytutu Filmowego, symbolu seksu i urody, wielkiej Marilyn Monroe, której w życiu osobistym zabrakło szczęścia. Polecam.

Moja ocena 4/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie.
Czytaj dalej »

Rzeka zimna

Magdalena Kawka

RZEKA ZIMNA

Wydawnictwo: Sol
Data: 2011
Stron: 318


Tamara jest córką znanej pisarki Małgorzaty. Kobiety nie mają najlepszych relacji. Dzieli ich wszystko, styl życia, poglądy, a nawet kraj. Jednak kiedy Tamara dowiaduje się, że jej mama zaginęła, to bez większego wahania, porzuca piękną Francję, gdzie ma dom, pracę, męża, na rzecz malutkiej miejscowości na Pomorzu. Grzmoty to miejsce gdzie przez ostatnie kilka lat mieszkała jej matka. Tamara próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia Małgorzaty, niestety nie jest to proste – mieszkańcy są albo nadgorliwi, albo nieprzystępni. Mało tego w okolicy pojawia się dziwny osobnik oraz duch, całą scenerię dopełnia klimat zimy stulecia.

Magdalena Kawka skończyła socjologię, była kwiaciarką, dziennikarką i urzędniczką, na szczęście dla nas wszystkich, postanowiła całkowicie poświęcić się pisaniu, tym sposobem do tej pory ukazały się „Przygody Kosmatka kilkulatka”, „Sztuka latania”, „Alicja w krainie konieczności” i oczywiście „Rzeka zimna”.

Książki mają zróżnicowaną moc, są takie do których trzeba się przyzwyczajać i strona po stronie odkrywać ich smak, są też takie, które od razu przyczepiają się do rękawa i nie pozwalają wypuścić się nawet na sekundę, taka jest właśnie „Rzeka zimna”, pomimo że pod butami chrzęści śnieg, mróz układa się na rzęsach, a w ciemnym lesie wyją wilki, to tak wtapiamy się w lokalny koloryt Grzmotów, że każdy inny teren wydaje się obcy. Dla mnie, jak i zapewne dla większości czytelników, dobrze rozplanowana intryga i lekki styl pisania jest podstawą dobrej książki. Zdarza się, że zgrabne zdania potrafią wybronić słabą lekturę, w tym przypadku nic nie musi się bronić, bo całość jest na najwyższym poziomie.

Lekkie pióro autorki, pozwala odczuć realne zagrożenie. W tej klaustrofobicznej wsi, otoczonej lasem i zasypanej śniegiem, każde wydarzenie oddziałuje na nas z podwójną siłą. Tło powieści jest doskonale zobrazowane, nie ma mowy o żadnym niedosycie, Magdalena Kawka po mistrzowsku oddaje mentalność małej osady, wszystko wydaje się do bólu realne. W tym pozornie spokojnym miejscu, co chwilę na światło dzienne wychodzą, rzeczy od których włos się jeży, na szczęście zdarzenia zachowują chronologię, a stopniowana akcja, przyczynia się do ciągłego wzrostu niepokoju.
Jeśli chodzi o fabułę, to można ją dwojako określić. Jest to kryminał z rozbudowanym wątkiem obyczajowym, ewentualnie jest to powieść obyczajowa z konkretną kryminalną intrygą. Jakby nie było, istotnym elementem powieści są wewnętrzne rozterki Tamary, konflikt z matką ma wielki wpływ na życie młodej kobiety i na postrzeganie otaczającej ją rzeczywistości, poza tym trafnie oddana jakość życia w prowincjonalnej miejscowości, wraz z problemami mieszkańców powoduje, że książka na tym bardzo dużo zyskuje.
Jedynie do czego mogę się przyczepić, to z lekka przedobrzone zakończenie, trochę wybijające się z tej autentycznej otoczki, ale być może to tylko moje widzimisię.

Szczerze polecam lekturę „Zimnej rzeki” . Książka ma w sobie wszystko to co powinna mieć dobra literatura. Znakomicie zbudowane postacie, ciągły klimat niepokoju i zagrożenia powoduje, że książkę czyta się na jednym wdechu. Stojąc po kolana w śniegu nie możemy oderwać oczu od mrocznej scenerii Grzmotów i to jest właśnie to, co miłośnik dobrej książki lubi najbardziej. Polecam.

Moja ocena 5+/6

Polecę prywatą :). Polecam świetny utwór Erika Satie, który wybitnie mnie relaksuje, a poza tym ten kompozytor jest też ulubieńcem teściowej Tamary, Marie.



Za możliwość przeczytania książki, dziękuję Wydawnictwu SOL, oraz portalowi Sztukater za jej udostępnienie.


Czytaj dalej »

Bóg, kasa i rock'n'roll

Szymon Hołownia, Marcin Prokop

BÓG, KASA I ROCK'N'ROLL

Wydawnictwo: Znak
Data: 2011
Stron: 336


Szymon Hołownia i Marcin Prokop, to ostatnio bardzo gorące nazwiska, większość osób zapewne kojarzy tych Panów z telewizji np. z programu Mam talent, medialnie są niebywale interesujący, a ich ironiczny dowcip wzbudza często niemałe poruszenie. Należy jednak pamiętać, że autorzy tejże książki czy też właściwiej – rozmowy to utalentowani dziennikarze i publicyści, pełniący eksponowane stanowiska w prasie i radiu.
Ze wspólnej pracy, i przyjaźni narodził się projekt książki „Bóg, kasa i rock'n'roll”.
Podejrzewam, że niektórzy czytelnicy spodziewają się po tej pozycji, przyjemnej rozrywki okraszonej dowcipami, przepychankami słownymi... krótko i na temat, lekkiej, łatwej i przyjemnej. W tym momencie może nastąpić zgrzyt, chociaż niekoniecznie. Przyznam, że książka była dla mnie lekkim zaskoczeniem, ale nie, nie przeglądałam jej z wypiekami na twarzy, czekając aż pojawi się temat gwiazdorskich zarobków – ten kto czytał, będzie wiedział do czego piję.
Autorzy jak sami wspominają, przedstawiają swój punkt widzenia na wiele spraw, z czego najistotniejszą jest kwestia wiary w życiu człowieka. Można powiedzieć, że wiara to prosta sprawa, w końcu wierzymy w miłość, w stałość podatków czy zmienność pór roku, więc samo przez się, dlaczego tak trudno przychodzi nam uwierzyć w Słowo Boże?. Wydaje się, że we współczesnym świecie, gdzie zapędzeni za kasą i wkręceni w popkulturowy szał, na religię nie ma miejsca. Idolów szukamy w ulubionych zespołach, a nie w Jezusie, który podsuwa nam prostą drogę do szczęścia i życia wiecznego.

Nie mnie oceniać, która ze stron w tej dyskusji ma rację – na pewno nie o to biega - czy zdystansowany agnostyk, czy zagorzały chrześcijanin. Zderzenie różnych poglądów i przemyśleń jest niebywale interesujące. Ważne jest to, że nie spotkamy się w tej rozmowie z narzucaniem woli i gotowymi odpowiedziami. Czytelnik zagłębiający się w lekturze ma okazję do refleksji, zadumy i do własnych osądów
W tekście znajdziemy interesujące fakty z życia obu Panów, ich rozmowy podszyte są lekkim humorem, poparte interesującymi cytatami, doświadczeniami i prywatnymi refleksjami. Na pewno nie można zarzucić autorom barku oczytania, cóż... wiedzą co mówią i wierzą w to co mówią. W tym momencie być może wykażę się barkiem elokwencji, ale język książki momentami jest tak zdobny, że bez słownika wyrazów obcych, ani rusz. Jednak jakkolwiek by na to nie patrzeć te dywagacje wypadają całkiem nieźle, dobrze jest od czasu do czasu ruszyć głową i zobaczyć coś więcej niż tylko czubek własnego nosa.

Lektura książki „Bóg, kasa i rock'n'roll” to wciągająca rozmowa, która nie pozwoli obojętnie przejść obok stawianych pytań dotyczących sensu życia. Bez względu czy nam się to będzie podobało czy też nie, wiara to istotny element naszego życia. Jestem pewna, że nawet zatwardziali ateiści mają chwile w których zadają sobie pytanie dotyczące istnienia, gdyż naturalną rzeczą jest poszukiwanie odpowiedzi na tego typu zagadnienia. Książka nie jest łatwa, wymaga od czytelnika skupienia i elastycznego umysłu, jednak gra jest warta świeczki. Gorąco polecam tę pozycję, wiedzy nigdy dość, wahanie i poszukiwanie prawdy jest wpisane w nasz kod genetyczny, nie bójmy się zaryzykować, zachęcając do książki posłużę się słowami Michela de Montaigre „ Jednomyślność jest rzeczą bardzo nudną w rozmowie”. Polecam.




Tym razem nie wystawię oceny punktowej, bo jak ocenić rozmowę o sensie życia i Bogu...

Czytaj dalej »

Talia miłości, seksprzewodnik dla par

Emily Dubberley, konsultacja Dr Dawn Harper

TALIA MIŁOŚCI SEKSPRZEWODNIK DLA PAR

Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Data: 2011
Ilość kart: 54


Seks jest jedną z najważniejszych sfer naszego życia – żadna to tajemnica. Warto mieć na uwadze, że satysfakcjonujące doznania w tej intymnej dziedzinie, przekładają się na ogólne zadowolenie. Mało tego, seks to namiętność i zaangażowanie, przyjemność i silne emocje, które budują więź z partnerem, opartą na zaufaniu, akceptacji i odpowiedzialności. W ostatnich kilku latach coraz więcej osób dobiera się w pary na zasadzie seksualnych upodobań, nie powinno nas to dziwić, gdyż od momentu inicjacji seksualnej, seks możemy uprawiać aż do później starości, to szmat czasu, dlatego powinniśmy się starać o to, aby przez długie lata był dla nas atrakcyjny i zadowalający.

Dla osób które poszukują urozmaicenia, ewentualnie chcą ubarwić swój scenariusz pożycia, idealna jest „Talia miłości, seksprzewodnik dla par” autorstwa Emily Dubberley – pisarki i dziennikarki specjalizującej się w sprawach seksu i związków międzyludzkich, a także Dr Dawn Harper - praktykującej lekarki, znanej specjalistki zajmującej się zagadnieniami dotyczącymi seksualnego zdrowia kobiet.

Te karty to świetna zabawa, poza tym znakomite źródło wiedzy, poparte doświadczeniem zawodowym i kwalifikacjami dr Harper. Talia zawiera 54 karty, każda przedstawia inną pozycję i jej dokładny opis, m.in. informacje dla obojga partnerów, dodatkowe urozmaicenia wynikające z zastosowania danej pozycji, ostrzeżenia i zalecenia, a także stopień trudności. Wszak należy pamiętać, że we współżyciu nie chodzi o akrobatyczne zdolności, ale o radość i przyjemność z zachowaniem zdrowego rozsądku, nadwyrężenie czy skurcz mięśni, nie jest sympatyczną niespodzianką w tak intymnych momentach. Oprócz tego, każda z pozycji zilustrowana jest subtelnym rysunkiem wykonanym białą kreską na czerwonym tle. Do talii dołączony jest niewielki przewodnik, z podstawowymi informacjami na temat współżycia, jak również z propozycjami korzystania z kart.

Warto pamiętać, że życie seksualne nie rozpoczyna się tylko późną nocą, ale powinno trwać od samego rana. W tym momencie zabawa jest przednia, bo karty to doskonały sposób na grę wstępną trwającą cały dzień. Z racji tego, że te pikantne obrazki mają poręczny format, można kartę z interesującą nas pozycją podrzucić do teczki lub torebki partnera wychodzącego do pracy, sugerując, że właśnie takiej pozycji może się spodziewać po powrocie do domu, ewentualnie raz w tygodniu, lub częściej losować jedną z kart i testować jej różne warianty. Opcji zabawy z talią jest wiele, ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia. Dodam jeszcze, że karty są doskonałym pretekstem do rozmowy o seksie, potrzebach i marzeniach. Zażenowanie jest wrogiem intymnych relacji, jeśli partnerzy dzielą wspólną sypialnię, to nie ma powodu aby rozmowy o seksie były czymś niewłaściwym.

Bez względu czy jest się w wieloletnim związku czy też dopiero wchodzi się w bliską relację z nowym partnerem, te karty to świetne rozwiązanie na przełamanie lodów czy pozbycie się rutyny. Dostarczający radości seks, to zdrowy seks. Zabawnie akcentując zakończenie tej recenzji dodam, kochajmy się na zdrowie! .

Moja ocena 6/6

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Studio Astropsychologii oraz portalu Sztukater, mogłam zrecenzować karty, za co bardzo dziękuję.
Czytaj dalej »

Zapach spalonych kwiatów

Melissa De La Cruz

ZAPACH SPALONYCH KWIATÓW

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data: 2011
Stron: 304



Melissa De La Cruz znana jest z cykli powieściowych „Au Pair” i „Błękitnokrwiści”. Podejrzewam, że nawet jeśli nie darzy się sympatią tych „masowych produkcji” to i tak większość osób kojarzy powyższe tytuły. Tym razem znana amerykańska pisarka oczarowała swoich czytelników magią książki „Zapach spalonych kwiatów”. Zanim powieść wpadła w moje ręce, dość sporo o niej czytałam i po wielu komplementujących recenzjach, spodziewałam się, że lektura ta spowoduje małe trzęsienie ziemi, niestety nic takiego się nie stało.

Trzy kobiety, a każda inna. Freya, Jngrid i Joanna, nie są zwykłymi mieszkankami East End, to czarownice, które wyrokiem Najwyższej Rady mają zakaz używania czarów. Jednak magia jest dla nich jak oddychanie, a bez tego nie da się żyć. Zdobywając się na odwagę, stosują niewielkie czary pomagając tym okolicznym mieszkańcom. W międzyczasie zaczynają dziać się niepokojące rzeczy, Freya która niedługo wychodzi za mąż, czuje że nieopisana siła ciągnie ją do brata własnego narzeczonego, Jngrid śnią się koszmary, a Joanna przeczuwa, że coś niedobrego zaczyna dziać się w miasteczku, kiedy zauważa martwe ptaki na plaży, jest przekonana, że jej obawy nie są bezpodstawne.

Po przeczytaniu opisu powieści, można stwierdzić , że historia ma potencjał – to nie ulega wątpliwości, ale co z tego, skoro autorka tego nie wykorzystała. Przejdźmy jednak do meritum. „Zapach spalonych kwiatów” przypomina mi mieszankę dwóch znanych amerykańskich produkcji: „Czarownic z Eastwick” i „Totalną magię”. Oba filmy przedstawiały perypetie współczesnych czarownic, nie jakiś literackich dziwadeł z kurzajkami na nosie, rozpustnych i pijących bruderszafta z diabłem, tylko kobiet parających się na co dzień zwyczajną pracą i miłujących płócienne kolorowe sukienki. Sam fakt, że to już gdzieś było, sprawia, że opowieść o trzech czarownicach nie jest oryginalna. Mało tego, książce brakuje spójności, miałam wrażenie, że pewne wątki zaczynały się, ale nigdy nie kończyły, a wiele fragmentów, to niczego nie wnoszące pogadanki i bladzieńkie wspomnienia, które nie wzbogacają treści.
Po takim potraktowaniu tematu, można by rzecz, że powieść o magi nie ma magii, ale to nie prawda, bo cały sukces książki tkwi w czarach. Wyrośliśmy z pieluch i ze słodkich dobranocek, ale nic tak nie działa na naszą wyobraźnię jak biała magia. Wierzymy w to co niemożliwe, uwielbiamy dobre czarownice, wróżkę zębuszkę i ze strachem wspominamy piaskowego dziadka. Sugestywny obraz czarownicy i jej magicznego hokus pokus przenosi nas w szczenięce lata, cudownie jest czytać o magicznych miłosnych koktajlach, o lataniu na miotle i układaniu zaklęć. W tym momencie nieważne jest, że nasi bohaterowie to idealne, przepiękne postacie ( po raz kolejny, młodzi, piękni i bogaci), fabuła nie zaskakuje, co najważniejsze brak jej klimatu trwogi - w zaistniałych okolicznościach taki właśnie być powinien -, to wszystko jest nieważne, bo kiedy czytamy jak czarownica tuli do serca małego chłopca, ożywiając jego ołowiane żołnierzyki to obraz ten, kruszy każde serce i w tym jest właśnie magia tej książki.

Lektura powieści jest idealną pozycją dla marzycieli, dla czytelników którym chcą choć na chwilę wrócić do dziecinnych lat i do fantastycznych wizji o dobrych wróżkach. „Zapach spalonych kwiatów” Melisy De La Cruz nie grzeszy unikatowością, książka ma wiele niedociągnięć, jednak czytanie jej to radość i zabawa, to jak huśtanie się nocą nad krystalicznie czystą wodą, kiedy nad głową błyszczą gwiazdy, a elfy ze świetlikami bawią się w chowanego.

Moja ocena 4/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova, a także portalowi Sztukater za jej udostępnienie.
Czytaj dalej »

Ozdoby Bożonarodzeniowe

Pomysł, wykonanie, zdjęcia: Anna Marianna Krac, Marcelina Grabowska - Piątek, Kasia Kołodziej

OZDOBY BOŻONARODZENIOWE

Wydawnictwo: Siedmioróg
Data: 2011
Stron: 64


Jeszcze jesiennie, mglisto i szaro, ale już powoli czuć bożonarodzeniową aurę. W telewizji reklamy brzmią świąteczną nutą, witryny sklepów połyskują kolorowymi łańcuchami, złocistymi bombkami i kolorowymi światełkami lampek, tuż, tuż najpiękniejsze święta w roku. Zapewne większość osób w tym magicznym czasie stroi swój dom i szykuje reprezentacyjne miejsce dla choinki. Dlatego proponuję przepięknie opracowaną książkę „Ozdoby Bożonarodzeniowe”.

Ta niewielka publikacja zawiera wiele ciekawych pomysłów na wykonanie tego co cieszy nasze oczy, czyli bombek, łańcuchów, gwiazdek, mikołajków i wiele, wiele innych cudeniek. Znajdziemy w niej również interesujące propozycje przystrojenia ścian i stołów.
Książka podzielona jest na trzy działy poświęcone strojeniu choinki, domu oraz przyozdabianiu prezentów czy też przygotowaniu Jasełek. Oprócz tego dowiemy się podstawowych rzeczy na temat ludowych tradycji, w tym skąd przywędrował do nas zwyczaj przystrajania drzewka, oraz o ciekawych ozdobach wykonywanych z opłatka i oczywiście o kolędowaniu.

Zdjęcia pochodzą z książki "Ozdoby Bożonarodzeniowe"

Ta niepozorna książka to niesamowite źródło informacji, nie jest to oczywiście encyklopedyczna wiedza, ale przekazana prostym językiem podstawowa nauka na temat tego co każdy obchodzący Święta Bożego Narodzenia wiedzieć powinien. Wydawnictwo Siedmioróg postarało się o interesujący projekt graficzny i kunsztowne, estetyczne ilustracje. Wysokiej jakości papier zachęca do podejrzenia śliczności jakie wychodzą spod rąk pomysłodawczyń: Anny Marianny Krac, Marceliny Grabowskiej -Piątek oraz Kasi Kołodziej.
Każdy rozdział jest skrupulatnie przygotowany i zawiera omówienie niezbędnych materiałów oraz dokładny sposób wykonania poszczególnych ozdób, dodatkowo opis uzupełniają ciekawe rysunki i zdjęcia. Wielkim atutem jest informacja o stopniu trudności i o czasie potrzebnym na wykonanie małych dzieł sztuki. Na zakończenie każdego rozdziału, pokazany jest efekt końcowy, jak się okazuje kolorowy papier, odrobina kleju, nożyczki, kilka cekinów i co najważniejsze wyobraźnia, potrafi zdziałać cuda.

Jestem zauroczona tą książką i na pewno w tym roku na mojej choince zawisną własnoręcznie zrobione ozdoby, bo nie ma nic przyjemniejszego niż podziwianie efektu swojej pracy.
Ozdoby Bożonarodzeniowe” zachęcają do tradycji, kiedy to na świątecznym drzewku wieszano lukrowane pierniki, jabłka, wstążki, a także papierowe łańcuchy. Dajmy spokój tandetnym ozdobom... czas świąt, to czas wspólnego spędzania czasu, dzielenia się pasją i rozmową o świętach. Być może ta książka będzie idealnym pretekstem do zatrzymania i wspólnie z całą rodziną oddania się przyjemności twórczej rozrywki. Gorąco polecam.

Moja ocena 6/6

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Siedmioróg oraz portalowi Sztukater za jej udostępnienie.

Czytaj dalej »

Obiecaj mi

Richard Paul Evans

OBIECAJ MI

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data: 2011
Stron: 289


I'll be your dream, I'll be your wish I'll be your fantasy, I'll be your hope I'll be your love
Be everything that you need. I'll love you more with every breath. Truly, madly, deeply do
I will be strong I will be faithful,'cause I'm counting on , A new beginning , A reason for living , A deeper meaning, yeah
Savage Garden „Truly Madly Deeply”
Obiecaj mi” jest powieścią Richarda Paula Evansa, autora bestsellerowych książek, takich jak „Kolory tamtego lata”, „Stokrotki w śniegu” czy „Szukając Noel”. Wszystkie jego prace, wzbudzają gamę uczuć, powodując u czytelnika wzruszenie i nostalgię. Taka też jest i ta powieść - pokazuje, że w życiu nic nie jest pewne, często zdarzają się chwile, które swoim niezwykłym brzmieniem potrafią wszystko zmienić. Taką historią, która ukazuje w jaki sposób pewni ludzi i zdarzenia wpływają na nasz los, jest opowieść o Beth, zdradzonej i opuszczonej kobiecie, która w wyniku nieprawdopodobnego spotkania zmienia całe swoje życie.

Jest wigilia Bożego Narodzenia 2008 roku, Bath szykuje uroczystą kolację na której mają być najbliżsi jej ludzie. Kobieta jest podekscytowana, próbując się wyciszyć, spogląda na pokrytą kurzem szkatułkę w której znajduje się medalion, z historią którego wiąże się wielka tajemnica. Wspomnienia Beth prowadzą nas do roku 1989, 12 luty to data, która stała się początkiem końca jej stabilnego życia. Nagle okazuje się kochany mąż wcale nie jest takim ideałem jak myślała, oprócz pracy jego głowę i nie tylko, zajmowały seks eskapady. Córka zaczyna poważnie chorować, a praca w pralni stoi po znakiem zapytania. W codzienność tej młodej kobiety zostaje wpisana zdrada, choroba i śmierć.
Dotkliwie doświadczona Beth przestaje wierzyć w dobry los i wtedy niespodziewanie spotyka Matthew. Ten niesamowity człowiek na nowo wnosi do jej życia nadzieję i miłość, jest jak anioł, który pomaga podnieść się po upadku. Zawsze wie co zrobić i co powiedzieć, jest tak niesamowity, że aż mało realny. Kim jest i dlaczego to właśnie jej chce pomóc?

Nie wiem czy to za sprawą tła powieści czyli świąt, białego śnieg, dźwięku dzwonków i szaleństwa sylwestrowo noworocznego, ale ta książka ma w sobie magię, czar który nas opatula jak ciepły koc, czujemy zapach cynamonowych ciasteczek i świerkowej choinki, w takim błogim otoczeniu wszystko jest możliwe, a każda nieprawdopodobna historia zawiera w sobie ziarno prawdy.

Obiecaj mi„ to pięknie napisana historia miłości – niemożliwej i zakazanej. Sama fafuła nie jest nad wyraz oryginalna, z takim motywem zapewne większość się już spotkała, jednak Evans tak zgrabnie operuje słowem, że nawet przez chwilę nie wątpimy w prawdziwość tej opowieści. Mało tego, jak zaklęci czekamy na rozwój wypadków i pomimo że mniej więcej w połowie książki domyślamy się kim jest Matthew to absolutnie to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej dopinguje nas to do poznania całej historii, skupiamy się na każdym słowie doszukując się drugie dna.

W tej książce nie ma drugoplanowych postaci, gdyż każda pojawiająca się w teksie osoba, jest znaczącym elementem całości, każdy z bohaterów wyróżnia się i jest wyjątkowy na swój sposób. Wielką sympatią zapałałam do Roxanne, wiernej przyjaciółki Beth, wyzywająca Teresa powodowała moje rozdrażnienie a Marc był przyczyną rozstroju nerwowego. Żadna z tych postaci nie jest bezbarwną plamką, ale sugestywną istotą przewijają się na stronach książki, mocno zaznaczając swoją obecność.
Podejrzewam, że niektórzy czytelnicy mogą mieć problem z Beth, jej niektóre decyzje i zachowania są irytujące i irracjonalne, ale czy życie jest czarno białe? . Wybór właściwej drogi to trudna sprawa, kiedy ma się serce głęboko zranione, a uczucia nienawiści i miłości żyją w symbiozie to nawet proste sprawy wydaja się nie do przeskoczenia. Beth nie ma łatwo...

Obiecaj mi” to romantyczna, niezwykle ciepła historia, która oprócz miłości i optymizmu ukazuje wielką moc obietnic nigdy nie tracących na ważności. Opowieść Beth daje nadzieję, czytając przez większą część książki uśmiechamy się, bo co jest piękniejszego od przybysza, który w beznadziejnym czasie,  zwiastuje zmiany na lepsze. Książkę polecam wszystkim pragnącym spotkać w swoim życiu ulotną magiczną mgiełkę.



Moja ocen 5,5/6

Ciekawostka na stronie Wydawnictwa Znak, można znaleźć ulubione przepisy bohaterów  Przepisy Richarda Paula Evansa z książki "Obiecaj mi" 

Polecam też piękny utwór zespołu Savage Garden "Truly Madly Deeply", który w książce odgrywa znaczący motyw. 

Czytaj dalej »

Wycieczka na tamten świat

Anna i Siergiej Litwinowie

WYCIECZKA NA TAMTEN ŚWIAT

 Wydawnictwo: Oficynka
Data: 2011
Stron: 311


 „Wycieczka na tamten świat” jest efektem wspólnej pracy dwójki rodzeństwa, Anna i Siergiej są autorami ponad czterdziestu powieści i kilku zbiorów opowiadań. Razem tworzą już od wielu lat, swoim talentem pisarskim wprowadzają czytelnika w inny świat, pełen pościgów i zaskakujących obrotów sprawy.
Moje marzenie o tej książce można było porównać do pragnienia o złotej rybce, same pochlebne opinie rozbudzały moje zmysły i kusiły niebezpieczną aczkolwiek niebywale interesującą przygodą.

Trójka przypadkowych ludzi, trafia na ten sam lot do Archangielska: Igor – geniusz i zawodowy karciarz, Tania – piękna, uwodzicielska kobieta pracująca w reklamie i Dima – młody, zdolny dziennikarz. Niespodziewanie na pokładzie samolotu dochodzi do niebezpiecznego incydentu, służby specjalne wraz z milicją podejrzewają trójkę znajomych o atak terrorystyczny, nasi zdezorientowani bohaterzy decydują się na ucieczkę. Czeka ich niezwykła przygoda, tym bardziej, że w pościg za nimi wyrusza także mafia, bo trzeba dodać, że przyjaciół oprócz groźnej eskapady, łączy też wielka tajemnicza historia.

Książka dostarcza mnóstwa wrażeń, jednak muszę przyznać, że lekko mnie rozczarowała. Nie jest to powieść najwyższych lotów, pomimo że miło spędziłam przy niej czas to nie mogę jej uznać za doskonałą lekturę.
Trójka bohaterów to wielkie indywidualności, skrajnie różni osobnicy. Autorzy postarali się o to aby portrety psychologiczne „pechowców” były dopracowane, a czytelnicy nie czuli niedosytu spowodowanego brakiem informacji. Zestawienie tych postaci powoduje kontrast, który jest dość zabawny - często między nimi pojawia się interesująca i dowcipna wymiana zdań. W fabule nie brak efektownych pościgów, gagów i ostrych momentów, akcja pędzi z zawrotną szybkością, na nudę nie ma szans. Do tego dochodzi przyjemny, lekki styl pisania często dość swawolny.

Niestety w powieści nie brakuje elementów, które mnie drażniły, powodując brak skupienia. Autorzy chcąc wymusić szybkie tempo wprowadzili zmienną narrację i błyskawiczne zmiany miejsc, często dwuzdaniowe wtrącenia były przyczyną mojej dezorientacji: będąc w lesie, na sekundę wskakujemy do willi jednego z bohaterów, żeby za chwilę wylądować na lotnisku z którego ponownie przenosimy się do zimnego rosyjskiego lasu. Zazwyczaj taka konstrukcja nie przeszkadza mi i przyspiesza czytanie, tym razem czegoś mi tutaj zabrakło, jakiegoś płynnego przejścia, albo odrobinki czarów.

„Wycieczka na tamten świat” jest dobrą książką, która umili czas, trafnym dowcipem ubawi do łez i na chwilę przeniesie w niebezpieczne rejony chłodnej Rosji. Powieść polecam czytelnikom, którzy nie poszukują nadmiernie oryginalnej kryminalnej fabuły, ale wytchnienia z sympatyczną i zaskakującą historią.

Moja ocena 4/6

Czytaj dalej »