Charlaine Harris
LODOWATY GRÓB
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data: 2010
Stron: 218
Oprawa: Miękka
Moja ocena: 3/10 - słaba
Moje
książkowe prywatne zasoby zaczynają mnie powoli przerastać, dlatego staram
się unikać bibliotek, ale że konsekwencją nie grzeszę, to
wpadłam, tak całkiem na chwilkę, do miejscowej biblioteki,
zakładając, że i tak nic nie wybiorę, bo i po co? Ot, błędne
rozumowanie. Wyszłam z kilkom książkami, w tym z „Lodowatym
grobem” Charlaine Harris, autorki głównie znanej z serii o Snookie
Stackhouse. Dlaczego wybrałam tę książkę? Ano dlatego, że z
wiekiem pamięć porządnie mi szwankuje i zapomniałam, że
poprzednie części cyklu o Harper Conelly – dziewczynie, u której
porażenie piorunem wywołało paranormalną zdolność
odnajdywania ciał i poznawania ostatnich chwil życia delikwenta –
niespecjalnie mi się podobały. Były interesującymi lekturami,
jednak nie aż tak, żeby zagłębiać się w kolejne tomy. Jednak
skoro powiedziało się A...
W
tej części Harper wraz ze swoim bratem Toliverem udaje się do
Południowej Karoliny, do Doraville, aby pomóc pani szeryf odnaleźć
zaginionych chłopców. Na przestrzeni kilku lat odnotowano sporo zaginięć, na początku tłumaczono to cieczką z domu,
jednak zaginione dzieciaki nie należały do młodych gniewnych.
Lokalne władze zaczynają podejrzewać, że chłopców zabito, a ich
ciała pogrzebano. Harper jest ostatnią deską ratunku.
Przeszukanie zalesionych terenów, wydaje się prawie niemożliwe,
ale w tym „znakomitym kryminale” Harper bardzo sprawnie trafia na
makabryczne znalezisko. Odkrycie licznych zbrodni porusza lokalną
społeczność, ponieważ - najprawdopodobniej - ktoś z miejscowych jest
seryjnym, okrutnym zabójcą, rozkoszującym się torturowaniem i
gwałceniem małoletnich chłopców.
„Lodowaty
grób” określany jest mianem znakomitego kryminału. Ludzie! A
skąd! Kryminału w tej powieści jest tyle co nic, trochę na
początku i trochę na końcu. Większość tej historii to dumanie
Harper nad tym co zjeść (podejrzewam, że autorka była bardzo
głodna pisząc tę książkę), nad tym jak opuścić ponure
Doraville, bo za każdym razem kiedy wyjazd zaczyna się klarować,
to rodzą się tak niesłychane przeciwności losu, że plan nie wypala, a także nad tym, jak nie pokazać swojemu przybranemu
bratu, że kocha się go miłością absolutnie niesiostrzaną. Tak
więc z powieści, która miała szanse stać się naprawdę
intrygującym kryminałem, wyszła historia o życiu uczuciowym
Harper, a gdzieś tam, przy okazji, o szokującej zbrodni.
Morderstwa
odkryte w Doraville mrożą krew w żyłach, tym bardziej że od
czasu do czasu autorka podsuwa koszmarne wizje tego, co przeżywały ofiary.
Jednak czytelnik spragniony krwi nie ma co liczyć na obszerniejsze
relacje, bo w chwili, w której mogłoby coś się stać, nasze
medium – Harper słabnie lub mdleje. Niestety postać Harper jest
nijaka, mimo że jej doświadczenia mogą wzbudzać ciekawość, to
ona sam już nie bardzo. Życie i wydarzenia toczą się
dokoła Harper, jest ona jak mimoza, którą chroni
bohater w zbroi, jej brat Toliver. Spostrzeżenia tej dziewczyn są
tak oderwane od życia, że momentami byłam zażenowana i
zniesmaczona wygłaszanymi przez nią tekstami. Charlaine Harris chyba
nie lubi swojej bohaterki, bo inaczej nie obdarowałaby ją tak
„trafnymi twierdzeniami” np.
„Z obserwacji wiedziałam, że mężczyznom seks sprawia
przyjemność bez względu na bierność partnerki. Nie zastanawiali
się nad tym, nie krytykowali, tylko po prosty dochodzili.
Wystarczy zapewnić im odpowiednią dziurkę, pojęczeć
entuzjastycznie i radośnie osiągali swoje spełnienie. To było coś
jak podpisywanie umowy na podstawową ofertę kablówki”
[str. 197] Nobel dla panny Harper za rozszyfrowanie męskiej psychiki. Cóż,
książki nie uratował nawet mój ulubiony zimowy klimat. Szkoda,
wielka szkoda, bo pomysł na tę część nie był głupi; seryjni
zabójcy to mój ulubiony temat, śnieg, zamieć i minusowe
temperatury również. Gdyby autorka postarała się
o więcej kryminału, a mniej tandetnego romansu i głupiutkich rozmyślań, to może byłaby
szansa na świetną powieść, a tak wyszło, jak wyszło. Ech, szkoda czasu na Harper Conelly.
Poprzednie części:
Jak napiszę, że u mnie zimno, to pewnie niczym Was nie zaskoczę, ale co tam, zimno jak cholera! Dlatego dzisiaj, przy tak chłodnym dniu mój plan na dzień wyglądał tak: ciapy, kawa i książka
...a późnym wieczorem będzie wyglądał tak: wino i kino :-)
Macie plany na wieczór? czy zdajecie się na co Bóg da?
Miłego wypoczynku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.
Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.