5 marca 2013

Podróż przez najohydniejsze londyńskie slumsy

Dan Simmons

DROOD

Wydawnictwo: MAG
Data: 2012
Stron: 832
Oprawa: Twarda





Charlesa Dickensa nie trzeba przedstawiać, nawet jeśli ktoś nie czytał jego prac, to na pewno kojarzy jego nazwisko m.in. z „Opowieścią wigilijną”, „Oliverem Twistem” czy z „Klubem Pickwicka”. Postać Dickensa jest bardzo intrygująca, zaś jego biografia i niespodziewana śmierć jest niewyczerpanym źródłem inspiracji, tym bardziej że z jego ostatnią, niedokończoną powieścią „Tajemnica Edwina Drooda”, wiąże się szereg spekulacji. Podejrzewam, że właśnie dlatego Dan Simmons („Hyperion” i „Terror”) podjął się napisania powieści, będącej próbą ukazania ostatnich lat życia tego wielkiego angielskiego powieściopisarza.

Powieść „Drood” zaczyna się tak, jak filmy Hitchocka – od trzęsienia ziemi. 9 czerwca 1865 roku pociąg, którym podróżował Charles Dickens wraz ze swoją kochanką i jej matką, najechał na wyrwę, co spowodowało, że lokomotywa wykoleiła się, doprowadzając do śmierci wielu ludzi. Jednym z ocalałych był Dickens, który zaangażował się w akcję ratowniczą. Na tym niewyobrażalnym miejscu tragedii, pisarz spotkał bardzo dziwnego osobnika, szkaradnego jak i z wyglądu, tak i z charakteru, który przedstawił się jako Drood. Kreatura owa budziła w naszym bohaterze niewyobrażalny niepokój, ale też zainteresowanie, dlatego po wypadku narodziła się w Dickensie obsesyjna potrzeba odnalezienia Drooda, który najprawdopodobniej zamieszkiwał w najohydniejszych londyńskich slumsach.

Praca Simmonsa napisana jest w formie pamiętnikarskiej. Narratorem jest Wilkie Collins, dramaturg, prekursor powieści detektywistycznej, autor m.in. „Kobiety w bieli” i „Kamienia księżycowego”, a także wierny przyjaciel Dickensa. Z wstydem przyznaję, że o ile znana jest twórczość Dickensa, o tyle obce są dzieła Collinsa, dlatego w najbliższym czasie będę musiała nadrobić braki w tym temacie.

Muszę przyznać, że język powieści oczarował mnie. Wystylizowany na charakterystyczną manierę ówczesnych czasów sprawia, że ma się wrażenie autentyczności przekazu. Poza tym, nawiązanie do historycznych postaci jak choćby Edgara Allana Poego czy Charles Macreadya bardzo sugestywnie działa na wyobraźnię. Nie bez znaczenia są też obrazowe opisy XIX wiecznego Londynu, który ma dwa oblicza, współczesne, będące mekką postępu przemysłowego oraz ohydne, śmierdzące, pełne śmieci i rozkładających się zwłok. Ekstremalną podróż gwarantują nam panowie Dickens i Collins, który oprócz relaksujących spacerów po urokliwych dzielnicach miasta i spotkań na elokwentne dysputy, w poszukiwaniu Drooda zapędzają się w odrażające podziemne korytarze i mroczne cmentarze.

Powieść ma wyjątkowy, niepokojący i duszny klimat, który niewątpliwie dodaje uroku opowieści Simmonsa. Oprócz tego, narrator wykazuje się specyficznym poczuciem humoru, dobroduszną ironią i ciekawymi spostrzeżeniami. Collins w swoich opowieściach często schodzi z tematu i wędruje po ścieżkach wspomnień, ubarwiając historię przeróżnymi dygresjami, jest to bardzo ciekawe, ale na dłuższą metę bywa irytujące. Jednak dzięki takiemu sposobowi przekazu poznajemy niegdysiejsze zwyczaje, twórczość obu panów,ich wzajemne relacje, szokujące związki z kobietami oraz rodzinne koneksje. Na marginesie, postać Wilkie Collinsa została nakreślona w sposób niezwykły. Przedstawiony został jako błyskotliwy osobnik, miłośnik, picia i jedzenia, ze skłonnością do nadużywania laudanum i opium. Dlatego jego wspomnieniom trudno dać wiarę, ile w tym jest wymysłów a ile faktów? Nikt nie wie.

O tej powieści można pisać bardzo dużo, a i tak będzie to za mało, w końcu to ponad 800 stron genialnie rozplanowanej intrygi (zakończenie jest doskonałe), bogatej w szczegóły literacko-historyczne, piękną stylistykę, fenomenalną atmosferę i wiarygodnych bohaterów. Mimo że „Drood” nie jest lekturą łatwą i wydawałoby się, że raczej jest pozycją dla koneserów twórczości Dickensa i Collinsa, niż dla przeciętnego czytelnika, to jednak powieść czyta się z wielkim zainteresowaniem. Nie ulega wątpliwości, że Dan Simmons, pisarz głównie powieści science ficton wykonał kawał dobrej roboty tworząc niezwykłe kłamstwo biograficzne.
 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MAG, a także portalowi Sztukater.