Halloweenowe sprawki



 WESOŁEGO HALLOWEEN


Rzutem na taśmę kilka informacji.
Z przykrością stwierdzam, że mam kryzys czytelnicy (Boże! jak z tego wyjść?), nie oznacza to, że nie czytam, czytam, a pewnie, że czytam, ale opornie mi to idzie. Ciągle wyszukuję innych zajęć, jak choćby dziś... Między bigosem a sernikiem zaczęłam tworzyć halloweenowy makijaż, o tyle to nienormalne, że nie obchodzę tego święta, ale przecież jak się ma - momentami - cyrk w głowie to tak wychodzi :-)
Do malunku zachęciła mnie stylizacja Red Lipstik Monster. Czarne cienie poszły w ruch, a że dotarły do mnie wyczekiwane "17 szram", to powód do zrobienie zdjęcia był jak znalazł. Oczywiście daleko mi do tego co pokazała Ewa w swoim filmiku, ale jakieś tam straszydło wyszło, całe szczęście, że nikogo, w tym czasie, do mnie nie naniosło :-)

Image Hosted by ImageShack.us

Kolejna informacja jest taka, że wrócił disqus. Prawdziwe są słowa, które mówię, że docenia się kogoś/coś dopiero jak się go/to straci. Nie przepadałam za disqus, wiele mogę mu zarzucić, ale jeśli chodzi o wygodę komentowania, a głównie o dyskusję, to nie ma lepszego. Wiem, że dla niektórych osób disqus to paskudztwo (coś w tym jest), ale mam nadzieję, że przekonacie się do tej formy komentowania, bo jednak dobra to rzecz.

Kilka newsów o Halloween 


Czytaj dalej »

Lawendowo-ziołowy zapach przygody

Anna J. Szepielak

ZAMÓWIENIE Z FRANCJI

Wydawnictwo: Novae Res
Data: 2010
Stron: 259
Oprawa: Miękka






Powieść Anny J. Szepielak (Dworek pod Lipami, Młyn nad Czarnym Potokiem)  jest optymistyczną i niezwykle czarującą lekturą, ale jak mogłoby być inaczej, skoro autorka swoim czytelnikom serwuje podróż do słonecznej Prowansji, na dodatek w towarzystwie rezolutnej Ewy. Dziewczyna jest początkującą fotograficzką i dostaje niespodziewane zlecenie. Ma zrobić zdjęcia do folderu reklamowego kwiaciarni znajdującej się we Francji. Ewa nie waha się zbyt długo, liczy na interesującą przygodę i dodatkowe doświadczenie zawodowe. Nie pomyli się, w Prowansji doświadczy wielu niezapomnianych wrażeń, przypadkowo pozna tajemniczą, rodzinną historię, a także odkryje swój zaskakujący talent.

 „Zamówienie z Francji” jest bardzo interesującą i atrakcyjną książką. Rodzinne sekrety, tragedie i nadprzyrodzone moce, a także urzekające spotkania są intrygującymi motywami. Dodatkowo wszystkie niespodziewane wydarzenia rozgrywają się na przepięknym tle. Ach Prowansja!... magiczna kraina, o której marzę wieczorami. W książce Szepielak ekspresyjne opisy pieszczą zmysły, są tak wyraziste, że dosłownie można zobaczyć intensywny kolor lawendowych plantacji, winnic i kamiennych zabudowań. Zdecydowanie autorce udało się oddać urok południowo-wschodniej Francji, przez co powieść jest niezwykle klimatyczna. Powieściowi bohaterowie również dobrze się spisują. Nie brak im oryginalnych charakterów i poczucia humoru, przez co ich spięcia i potyczki językowe czyta się z uśmiechem na ustach, co więcej wszelkie niespodziewane sploty okoliczności z ich udziałem dostarczają wielu emocji. Tego  typu książki tzn. literatura kobieca należąca do gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych często grzeszy wyidealizowanymi zdarzeniami, ale w tej udało się uniknąć nadmiernej cukierkowatości. Owszem, czasami możemy odczuć, że ten piękny obrazek jest lekko przerysowany, ale przygody Ewy, jak i sama bohaterka, jest tak sympatyczna i ekscytująca, że wszelkie przegięcia idą w niepamięć. Jestem miłośniczką mocnych wrażeń, ale uległam tej powieści, ponieważ ma ona w sobie wdzięk i elegancję, jest subtelną, bardzo interesującą historią, dlatego polecam ją czytelnikom wyczulonym na sugestywne opisy i rodzinne sekrety, bo z pewnością docenią jej powab.

Książkę przeczytałam w ramach akcji "Włóczykijka" 
Czytaj dalej »

Grawitacja

Produkcja: USA 2013, gatunek: Dramat, Sci-Fi, czas trwania: 90 min. od lat: 12  
reżyseria: Alfonso Cuarón, scenariusz: Jonás Cuarón, Alfonso Cuarón, 
obsada: Sandra Bullock,George Clooney, premiera: 2013-10-11 (Polska) 2013-08-28 (Świat)


Grawitacja” Alfonso Cuarona jest filmem, który na większości widzów zrobił ogromne wrażenie, tak przynajmniej wynika z opinii, które przeczytałam zanim zdecydowałam się wybrać na tę produkcję. Niestety nie znalazłam się w gronie bezkrytycznie zauroczonych widzów, wyszłam z kina lekko zdegustowana, zastanawiając się, czy przypadkiem nie jestem za mało wrażliwa na tego typu obrazy, a może to inni są nadwrażliwi na wizualne efekty „Grawitacji”, które faktycznie potrafią zmienić oczy w pięciozłotówki.

Fabuła filmu skupia się na dwóch astronautach, którzy po katastrofie stacji kosmicznej, zostają pozostawieni sami sobie – zero łączności, absolutna cisza i mrok, nijak z tego wyjść. Jednak Matt Kowalsky (George Clooney) doświadczony kosmonauta ze stoicyzmem oraz charakterystycznym dla starych wyjadaczy humorem, próbuje uspokoić niedoświadczoną koleżankę dr Ryan Stone (Sandra Bullock), i znaleźć sposób na powrót do domu, na Ziemię. Oczywiście jak to w kosmosie, łatwo nie jest, co rusz pojawiają się nowe problemy, które oprócz tego że wywołują dreszcz niepokoju u widzów, przyczynią się do psychologicznej metamorfozy jednego z bohaterów.
 

Film Cuarona od strony technicznej to majstersztyk. Kiedy patrzy się na niesamowite zdjęcia naszego globu, na ten bezmiar wszechświata, to człowiek czuje się jak nic nieznacząca istota. Piękno i fenomen kosmosu przytłaczające, w połączeniu z niebezpieczną pracą astronautów powstaje oszałamiający, ale zatrważający obraz, który poraża realizmem. Wizualna strona filmu jest z całą pewnością jego największym walorem. Niesamowite zdjęcia, dyskretna muzyka i dłuższe stop klatki skutecznie drażnią zmysły. Jednak gdyby tak zabrać całą tę oprawę to niewiele by zostało do podziwiania. Nie da się wzdychać nad grą aktorską, bo jednoosobowy dramat dr Stone, w wykonaniu Bullock wypadł, według mnie, przeciętnie, owszem emocje były, ale jak na kosmiczne mega problemy obyło się bez większych wzruszeń i szoków. Fabuła również nie powaliła mnie na kolana. Prostota w tym przypadku mnie nie zauroczyła. Nie od dziś wiadomo, że praca astronauty niesie za sobą olbrzymie ryzyko, aby wykonywać ten zawód trzeba mieć wysokie kwalifikacji, odpowiednie doświadczenie, świetną kondycje fizyczną i psychiczną, więc momentami zastanawiałam się, co tam robi dr Stone?


Jakby nie obrócić „Grawitacja” jest interesującą produkcją, ale według mnie, tylko ze względu na efekty specjalnie, i choćby tylko z tego powodu warto wybrać się na ten film do kina. W ciemności, przy niesamowitym dźwięku, odbiór tego filmu będzie dużo lepszy niż w domowym kinie. Szkoda tylko że efekt 3D jest tak mało ciekawy, wydawać by się mogło, że takie tło daje pole do popisu, i że trójwymiarowy obraz z łatwością przeniesie nas w przestworza, niestety mocy wystarczało tylko na kilku sekundowe oderwania od fotela. Osoby mocno wrażliwe na zestawienie malutkiego człowieka z doniosłością kosmosu - wręcz boskością tejże przestrzeni - mogą doświadczyć olbrzymiej ekscytacji oglądając dzieło Cuarona, dla tych mniej wyczulonych, na dwoje babka wróżyła.

Zdjęcia film.one.pl 
Czytaj dalej »

Krwawa hrabina

Rebecca Johns

HRABINA. TRAGICZNA HISTORIA ELŻBIETY BATORY

Wydawnictwo: Pascal
Data: 2013
Stron: 432
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami





Czy można zakochać się w książce? a właściwie w niesamowitej historii, fenomenalnie napisanej, z rozmachem i mistrzowską wyrazistością, w której bohaterką jest kontrowersyjna postać hrabiny Elżbiety Batory?

Obawiam się, że dopadł mnie stan szalonej ekscytacji i zauroczenia. Od dawien dawna moje myśli tak mocno nie skupiały się na postaci, która od prawie czterech wieków nie żyje, co więcej na postaci seryjnej, krwawej zabójczyni, a wszystko za sprawą niezwykłego stylu pisania Rebeccy Johns, której piękna proza przeniosła mnie na XVII- wieczne niedostępne, ale jakże piękne, tereny Węgier.

Elżbieta Batory
Podejrzewam, że większość osób, kojarzy postać Elżbiety Batory, jak nie z lekcji historii, to na pewno ze świata literatury i kina, ponieważ Księżna węgierska, zwana również Krwawą Hrabiną z Csejthe, a także Wampirem z Siedmiogrodu jest „wdzięcznym” tematem dla świata sztuki. Nie można się dziwić takiemu zainteresowaniu, bo historia hrabiny, niekoniecznie prawdziwa, mrozi krew w żyłach. Podobno Elżbieta Batory upajała się torturami, była okrutną i zimną istotą, która psychopatycznym zachowaniem oczarowała swojego męża. Jak głosi legenda, hrabina mordowała młode kobiety i kąpała się w ich krwi, a wszystko po to, aby jej uroda nigdy nie przeminęła. Przez wiele lat Pani z Csejthe nieźle sobie poczynała, ale jej los był policzony, kiedy na swoje ofiary zaczęła wybierać szlachcianki, tego już nie dało się przemilczeć. Elżbieta Batory została oskarżona o czary, tortury i morderstwa młodych kobiet. Ta przecudnej urody kobieta zmarła zamurowana w niewielkiej celi. Ile jest prawdy w tej historii, nikt nie wie. Fama głosi, że hrabina była ofiarą spisku Habsburgów dążących do zagarnięcia Węgier, notabene oskarżał ją mocno zadłużony u niej król. Samotną wdowę, bez opieki, nie trudno było obciążyć tak makabrycznymi czynami. Z biegiem lat opowieść o Elżbiecie Batory nabrała pędu, stając się legendą o krwawej hrabinie. 

Więcej informacji o hrabinie Elżbiecie Batory znajduje się pod tym odnośnikiem

Muszę przyznać, że wybierając powieść Johns, liczyłam na soczyście, krwistą opowieść. Moje zdziwienie było wielkie, kiedy okazało się, że mam w rękach realistyczną, swobodną interpretację, opowieści o hrabinie Batory, w której przedstawiona została jako kobieta silna, niezależna, niezwykle inteligenta, ale niestety ze skłonnością do socjopatycznych zachowań. Powieść nie ocieka krwią, a przedstawia interesujący obraz głównej bohaterki, która jako jedenastoletnia dziewczynka, opuszcza swój rodzinny dom i udaje się do siedziby swojego przyszłego męża. Otoczona obcymi, musi zabiegać o względy rodziny Nadasdych, jednocześnie ucząc się prowadzić rezydencje. Surowa dyscyplina i mnogość wymyślnych kar uczyniła z Elżbiety perfekcyjną gospodynię, która na nieszczęście służby, nie posiadała empatii, a jedynie chorobliwą ambicję i brak wyrzutów sumienia.

Ruiny zamku Csejthe
Jak już wspomniałam, książka jest przepięknie napisana, dodatkowo pierwszoosobowa narracja nadaje wyjątkowości tej powieści. Pewny ton Elżbiety Batory, jej wyznania, które kreśli dla swojego syna Pala, niesamowicie wzruszają i mimo że mamy świadomość, że jej pyszne przekonanie do własnych racji, stało się przyczyną tak wielkich nieszczęść, to jednak czujemy do tej kobiety pewien podziw, ale też i współczucie. Opowieść o hrabinie charakteryzuje doskonały, gotycki nastrój, ekspresyjne, zniewalające opisy oraz tło zgodne z prawdą historyczną. „Hrabina. Tragiczna historia Elżbiety Batory” jest doskonałą i niezwykle interesującą pozycją, którą z czystym sumieniem polecam zainteresowanym postacią Krwawej Hrabiny, warto poznać tę opowieść, choćby po to aby odkryć ludzką twarz potwora.

Po lekturze "Hrabiny..." przeczesywałam internet za informacjami o niej i, przypadkowo trafiłam na utwór "Elizabeth" XIII Stoleti. Piosenka ta szalenie mi się podoba i od kilku dni rozbrzmiewa w moich czerech ścianach, chore to trochę, ale co mi tam :-)

  


Tekst piosenki, z czeskiego na nasze :-)

 Jak czarna orchidea więdniesz przed świtem
Po nocy pełnej mrocznych tańców
Gdzieś zanika pieśń
Wzywasz nagie ciało do czerwonej kąpieli

Elżbieto, droga twa krwawa jest grzechem w obliczu Boga
Elżbieto, pożądana jesteś i umiłowana

Ponure dźwięki organów wieżyc twego zamku strzegą
Przyszłaś na świat w górach Transylwanii
Moc morderców szaleje w twych żyłach
Jesteś siostrą prastarego rodu i jego białym sumieniem
Córką Ciemności kroczącą przez mrok

Elżbieto, droga twa krwawa jest grzechem w obliczu Boga
Elżbieto, pożądana jesteś i umiłowana

Twoje imię tarczą twą, pałac schronieniem, a nagrobkiem chłodny głaz
Pozostało tylko imię, Noc i wiekuista moc ukryta we krwi
Zmarszczek czasu na twarzy nie znajdziesz już

Elżbieto, droga twa krwawa jest grzechem w obliczu Boga
Elżbieto, pożądana jesteś i umiłowana
Czytaj dalej »

Szalone ideały

Krystyna Kuhn

PODPIS MORDERCY

Wydawnictwo: Dolnośląskie 
Data: 2013
Stron: 304
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami




„Podpis mordercy” jest drugą powieścią z cyklu o prokurator Miriam Singer, ale niech nie martwi się ten, kto przegapił „Zimowego mordercę”, ponieważ kontynuacja jest spójna i co najważniejsze ciekawie poprowadzona. Tym razem pani prokurator i komisarz Henri Liebler będą musieli wytropić wyjątkowo okrutnego zabójcę, który w bardzo drastyczny sposób dręczy swoje ofiary, po czym doprowadza je do bolesnej śmierci. Wypaczony umysł zabójcy, w oparciu o manuskrypty Franza Kafki, tworzy koszmarne obrazy, i tak pierwszą ofiarą staje się zachłostana na śmierć młoda tancerka, kolejną, student zagłodzony we własnym mieszkaniu. Droga do rozwiązania zagadki nie będzie łatwa, tym bardziej że prokurator Miriam dręczą również koszmary z przeszłości i problemy natury osobistej.

Krystyna Kuhn (Gra, Katastrofa, Zimowy morderca) jest zdolną pisarką, choćby dlatego że zgrabnie połączyła popularne elementy, tworząc ciekawy i przyzwoicie napisany thriller. W powieści mamy wszystko to, co powinna mieć w sobie historia, w której grasuje szalenie inteligenty zabójca, upajający się cierpieniem swoich ofiar, czyli dostajemy soczyste opisy z miejsc zbrodni, są też subtelne teksty, mające służyć pobudzeniu emocji, są również interesujące tropy, i pasjonujące analizy ludzkiej natury. Nie bez znaczenie jest też wnikliwie przygotowany psychologiczny wątek, nie tylko dotyczący relacji Singer z Lieblerem, ale też szeregu postaci występujących w powieści. Dodatkowego smaczku dodają nawiązania do twórczości Kafki. Przedstawienie tegoż autora w zagadkowy sposób jest wybitnie interesujące i skłania do szerszego poznania twórczości czeskiego pisarza. Oprócz tego niesamowicie podobało mi się tło wydarzeń, którym w głównej mierze jest Frankfurt, ale też i Praga. Oba miasta wyjątkowo dobrze pobudzają wyobraźnię, co w połączeniu z modelem sytuacji kafkowskiej i okrucieństwem zbrodni, daje niezwykle dobry efekt. 

Bezsprzecznie „Podpis mordercy” jest dobrym i perfekcyjnie przygotowanym thrillerem, któremu warto poświecić czas, jednak mam małe „ale”. Mimo że bardzo dobrze czytało mi się tę książkę, i w sumie do końca nie domyślałam się kto stoi za przerażającymi zabójstwami, to być może z racji - wybaczcie stereotyp - niemieckiego dystansu (autorka jest Niemką), zbrakło mi w tej historii silnych emocji, namacalnego poczucia, że ta opowieść dotyka prawdziwych ludzi. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść Krystyny Khun dostarczyła mi ciekawych wrażeń i z całą pewnością będę czekać na kolejne tomy opowiadające o pracy prokurator Miriam Singer.

Cykl z prokurator Miriam Singer:
ZIMOWY MORDERCA - lubimyczytać
PODPIS MORDERCY
Czytaj dalej »

Niełatwo pogodzić się z faktami

KRĄG

Wydawnictwo: Rebis  

Data: 2013 
Stron: 544  
Oprawa: broszura klejona ze skrzydełkami





11 czerwca 2010 roku nie był dniem szczęśliwym dla komendanta Martina Servaza, raz, że rozpoczynały się pierwsze mecze Mistrzostw Świata w piłce nożnej, a należy dodać, że sport ten był dla komisarza, całkowicie beznadziejny i niezrozumiały, a dwa, nad Tuluzę nadciągała burza, zapowiadając nie tyko gwałtowną zamianę pogody, ale też dramatyczne zjawiska, którym Servaz będzie musiał stawić czoła. Z pierwszym przyjdzie mu się zmierzyć już niebawem. W Marsack, w akademickim miasteczku, w makabryczny sposób zostaje zamordowana wykładowczyni, zaś na miejscu zbrodni policja trafia na potencjalnego zabójcę, studenta, syna dawnej, wielkiej miłości Martina. Teoretycznie sprawa jest prosta, jednak pewne elementy nie dają policjantowi spokoju, największy niepokój budzi w nim muzyka z miejsca zbrodni, niezapomniany Mahler i jego „Kindertotenlieder”. Ten jeden utwór wystarcza, aby Servaz wspomnieniami powrócił do dramatycznych wydarzeń sprzed osiemnastu miesięcy, czyżby demony przeszłości znów się pojawiły?


Barnard Minier
Bernard Minier znany z jest z debiutanckiej powieści „Bielszy odcień śmierci”. Książki, która wywołała niemałe poruszenie, czarując czytelników doskonałą prozą, wyrazistym klimatem i fenomenalną intrygą kryminalną. Nie inaczej jest w przypadku „Kręgu” . Powieść ta dowodzi, że ten francuski pisarz ma niesamowity talent. Mnie tego typu książki przyprawiają o dreszcz ekscytacji, nie tylko dlatego że zadziwiają stworzoną przez autora historią, która od początku do końca zaskakuje swoim rytmem, atmosferą i psychologiczną głębią, ale też tym, jak pisarz za pomocą nieprzekombinowanych treści, jest w stanie stworzyć tak logiczną i interesującą całość. Ta niepokojąca historia nie tylko budzi lęki, nie tylko przeraża tym, co zwykle w ludziach budzi strach czyli ból, tortury, i napaści, ale też w wyrazisty sposób pokazuje jak życie potrafi być nieprzewidywalne, i jak w niepamięć odchodzą marzenia, kiedy rzeczywistość zaczyna dominować nad młodzieńczymi fantazjami. Co więcej w tej mrocznym thrillerze, w którym stałym elementem jest deszcz, pojawiają się interesujące odniesienia do polityki i relacji międzyludzkich. Autor w subtelny sposób przemyca je do do swojej powieści, jednocześnie powiększa tę grupę o istotne kwestie, które obnażają ludzkie słabości.

W „Kręgu” mamy do czynienia z bohaterami z pierwszej powieści Miniera, czyli poznajemy całą oryginalną ekipę z posterunku w Tuluzie, nie brakuje też nawiązań do seryjnego zabójcy z „Bielszego odcienia śmierci” Jednak nie ma się czego obawiać, ponieważ autor świetnie poradził sobie z przybliżeniem historii sprzed dwóch lat, kiedy to szaleniec z Instytutu Wrgniera nieźle sobie poczynał. Bez wątpienia powieści Miniera będą tworzyć cykl opowiadający o pracy Servaza i jego ekipy, cieszy mnie to bardo, ponieważ liczę na to, że każda kolejna książka tego autora będzie tak samo dobra, o ile nie lepsza, jak jej poprzedniczki. Póki co, szczerze polecam "Krąg", powieść ta jest magnetyczna i zadziwiająca. Autor świetnie poprowadził tę historię, raz po raz zaskakując, wprowadzeniem faktów o zróżnicowanym natężeniu emocjonalnym, fundując czytelnikom niespotykaną, choć deszczową, podróż po zachwycających francuskich krajobrazach. 

Oficjalny trailer książki

Czytaj dalej »

Dramat matki

Karin Fossum

CZARNE SEKUNDY

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data: 2012
Strona: 312
Oprawa: Miękka



Zegar wiszący na ścianie domu Helgi Joner pokazywał godzinę dziewiętnastą, a Ida jeszcze się nie pojawiła. Po plecach kobiety przebiegł pierwszy dreszcz strachu. [str.9]

Zniknięcie dziecka jest olbrzymią tragedią, dla rodzica to koszmar rozszarpujący serce. Niełatwo się o tym mówi, pisze, i czyta. Jednak bywa, że ktoś, w tym przypadku autorka Karin Fossum, potrafi w prosty, szczery sposób ująć to, co niekiedy trudno dostrzec, zrozumieć lub najzwyczajniej w świecie ubrać w słowa. I mimo że „Czarne sekundy” czyta się z wielkim smutkiem, to jednak bardzo trudno odłożyć tę książkę, a jeszcze trudniej o niej zapomnieć, bo tego typu historie to nie tylko fikcja literacka.

Ida jest uroczą, prześliczną dziewczynką, która niebawem będzie obchodzić swoje dziesiąte urodziny. Jednak zanim przyjdzie jej świętować, wskakuje na swój żółty rowerek i jedzie do pobliskiego sklepu po najnowszy numer pisma „Wendy”. Droga w tę i z powrotem zajmuje Idzie zazwyczaj pół godziny, ale tym razem coś jest nie tak. Czas mija a dziewczynka nie wraca. Zaniepokojona matka coraz bardziej zaczyna się denerwować, po kilku godzinnym koszmarze oczekiwania na powrót córki, zgłasza na policji jej zaginięcie. W akcji poszukiwawczej bierze udział cała społeczność, wszyscy są zaniepokojeni i raz po raz zadają sobie pytanie, co stało się z Idą?

Poszukiwania Idy Joner nabrały rozpędu. To oczywiste, że w końcu ją znajdą. Dzieci tak po prostu nie wyparowują. Dziecko musi gdzieś być, całkiem lub częściowo schowane (…) Ludzie, którzy wcześniej ledwie się znali, zaczęli ze sobą rozmawiać. Zniknięcie Idy stało się czymś, co ich połączyło. To było nieco przerażające, ale tej więzi towarzyszyły też pozytywne emocje. Zjednoczyli się wokół czegoś. [str. 86]

Powieść Fossum jest emocjonująca lekturą, bo i temat niebagatelny, ale też dlatego że w zaskakujący sposób zostały przedstawione wszelkie emocje związane z zaginięciem dziecka. Nie sposób obronić się przez dramatem matki, przed dławiącym niepokojem związanym z oczekiwaniem na jakąkolwiek informację związaną z zaginięciem Idy, ani też lękiem, który ogarnął lokalną społeczność. Panika jest wręcz namacalna. Tym bardziej że domyślamy się, iż ta historia nie może mieć szczęśliwego finału, bo cuda zdarzają się tylko w bajkach. Intrygujące w tej książce jest też to, że już od samego początku wiemy, kto maczał palce w zaginięciu dziewczynki. Podejrzewam, że takie potraktowanie tematu było celową robotą, ponieważ nie sadzę, żeby autorka nie była świadoma, tego że kilkoma znaczącymi informacjami, naprowadziła czytelnika na właściwy trop. Według mnie, tego typu zabieg służył do pokazania postaw ludzi, którzy w ten czy inny sposób, czują, że ich stabilizacja została zachwiana, że ich bezpieczna przystań, może ulec całkowitemu zniszczeniu. Tym samym, widzimy do czego zdolny jest człowiek, aby obronić tych których kocha. Psychologiczny aspekt, zaraz po doskonałym klimacie, jest główną zaletą tej powieści. 

„Czarne sekundy” dopracowane są pod każdym względem, tutaj każdy, nawet najmniejszy element ma znaczenie, a każdy bohater trwale odciska ślad w tej historii, co więcej, nie zaskoczenie i akcja ma tutaj największe znaczenie, ale dyskretne odkrywanie tajemnicy, siła przypadku i meandry ludzkiej natury. Na mnie powieść Karin Fossum zrobiła duże wrażenie. Historię zaginięcia Ingi czytałam z bólem serca, emocje zawarte w tej historii i surrealizmem wydarzeń, doprowadzały mnie wielokrotnie do silnego przygnębienia, ale czy da się inaczej? Bezapelacyjnie „Czarne sekundy" są dobrą literaturą, która powinna zostać zauważona. 


Ostatnio walczę z komentarzami, a właściwie próbowałam przyzwyczaić  się do Disqus, niestety nie wyszło. Usunięcie widżetu Disqus spowodowało wyparowanie wcześniejszych komentarzy. Przepraszam za to, ale oczywiście wszystkie komentarze czytałam i zapamiętałam, no prawie ;-)
 
Czytaj dalej »

Dla kogo przeznaczona jest namiętność?

Kathe Koja

FETYSZ

Wydawnictwo: Replika
Data: 2013
Stron: 344
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami






Miłość to uczucie bardzo skomplikowane, szalenie trudne do zdefiniowania, tym bardziej kiedy do tanga, zamiast dwojga, jest troje, w takiej sytuacji zawsze ktoś, kogoś będzie deptał po palcach. W „Fetyszu” destrukcyjną siłę szalonej namiętności pozna Jess, Sophie i Lena – troje intrygujących istot, które w wykreowanym przez siebie świecie, wezmą udział w osobliwej grze, w której stawka będzie niezwykle wysoka, co więcej, nikt tak naprawdę nie będzie znał zasad tej rozgrywki. Wiadomo tylko, że Jess kocha eteryczną Sophie z którą tworzy wyjątkową parę; są jak rajskie ptaki na tle codziennej szarości. Kiedy poznają tajemniczą i niewiarygodnie pociągającą Lenę, poczują, że jest ona ich dopełnieniem. Bez zbytnich dyskusji i ustaleń zaproszą ją do swojego związku, który dzięki Lenie nabierze wręcz magicznego wymiaru. Niestety z czasem ich uczucia zaczną wchodzić na inny poziom, który będzie miał znaczący wpływ na ich relacje.

Kathe Koja jest - głównie - pisarką horrorów, w 1991 narobiła szumu swoją powieścią
Kathe Koja
„Zero” za którą zgarnęła mnóstwo nagród, w tym prestiżowe wyróżnienie dla twórców horrorów - Bram Stokers Award i nominację do Philip K. Dick Award. Niemały rozgłos przyniosły jej też książki „Skóra” i „Urazy mózgu”. Nie dane było mi poznać powyższe tytuły, ale nie omieszkam nadrobić zaległości, tym bardziej że „Fetysz”, książka wymagająca, wieloaspektowa i zagadkowa, zrobiła na mnie spore wrażenie. Muszę przyznać, że na początku miałam problemy z odbiorem tej historii, autorka ma specyficzny styl pisania, jej proza jest momentami mocno liryczna, przesiąknięta licznymi metaforami, a za chwilę staje się mocną, dosadną treścią, która zaskakuje celnością i autentyzmem przekazu. Koja porusza się po bardzo delikatnym podłożu jakim są uczucia, jej bohaterowie to ludzie znajdujący się na emocjonalnym rollercosterze, zaś ich doznania graniczą z szaleństwem, uzależnieniem, swego rodzaju niewolą. Interesujące jest też to, że narratorem w powieści jest Jess, mężczyzna, będący jednym z elementów miłosnego trójkąta, który poprzez nowe doświadczenie, zaczyna swoje życie i miłość, odbierać całkiem inaczej niż do tej pory.

"Fetysz" jest książką wyjątkową, bardzo specyficzną, ale z całą pewnością nie dla każdego, na pewno nie dla osób liczących na niezobowiązujące tete-a-tete z erotykiem. Praca Koji ma niewiele wspólnego z typową powieścią erotyczną. Dlatego obawiam się, że powieść ta może być źle odebrana, a co za tym idzie, trafić pod niewłaściwy adres, bo mimo że w opowieści nie brakuje namiętności i hipnotycznego klimatu, to jest to lektura niełatwa, momentami bardzo skomplikowana, a poza tym, jej treść nawiązuje do złożonych, często niejasnych zagadnień związanych z obsesją, szaleństwem czy egoizmem. Ze swojej strony polecam "Fetysz" ponieważ jest to nieprzeciętna pozycja, w trakcie której można dostać pomieszania zmysłów, a przecież smakowanie oczami można zaliczyć do ciekawych doświadczeń.

Tytuł posta jest cytatem z książki, str. 341 

Tak już poza moją opinią o treści książki, uważam, że polska okładka, jak i tytuł, są mało adekwatne do treści, najzwyczajniej w świecie są nietrafione. Zazwyczaj mam sentyment do naszych opracowań graficznych, ale w tym przypadku nie popisano się. Nasza rodzima okładka ewidentnie kojarzy się z kiepskimi, ale za to ostatnio modnymi erotykami, cóż obawiam się, że tak miało być, niestety jest to wprowadzenie czytelnika w błąd, ponieważ książka Koji to powieść o niemałym kalibrze, z mocno skomplikowanym psychologicznym wątkiem,  i z całą pewnością jest to powieść, która nie wpisuje się w trend erotyków ostatnich lat. Oryginalny tytuł "Kink" (w tłumaczeniu Supeł), jak i grafika są genialne i co więcej, idealnie pasują do treści książki. Na koniec moja malutka prośba do wydawnictw: "Proszę nie zmieniajcie tego, co jest dobre".

 
Czytaj dalej »