Ziarno prawdy. Zygmunt Miłoszewski

Zygmunt Miłoszewski

ZIARNO PRAWDY

Wydawnictwo:W.A.B
Data wydania: 2011
Stron: 398
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 8/10 - rewelacyjna




Zygmunt Miłoszewski to pisarz, który zachwycił mnie zdolnością do tworzenia wyrafinowanych i intrygujących historii kryminalnych, które podobnie jak kryminały skandynawskie mają mocno rozwinięte tło obyczajowe. Rozumiem, że nie każdemu to w smak, ponieważ zdarza się, że i mnie irytuje zbyt mocno wyeksponowany wątek społeczny w opowieści, w której trup powinien być głównym bohaterem przedstawienia. Jednak Miłoszewski ma dar do opowiadania, do poruszania ciekawych kwestii i do układania zadziwiających relacji, dzięki czemu jego książki czyta się rewelacyjnie. Odczucie absolutnego zachwytu dopadło mnie po „Uwikłaniu”, dlatego aby nie ochłonąć zanadto, od razu wzięłam się za „Ziarno prawdy”, któremu zarzucić w sumie nic nie mogę, bo raz, że mam wielką słabość do prokuratora Szackiego, od razu uprzedzam, że nie tylko ja jestem wrażliwa na tę wyjątkową personę, którą jeden z bohaterów określa jako połączenie Gary'ego Coopera i Clinta Eastwooda, a dwa, fabuła, w którą wpleciono przerażające zabójstwa i żydowskie rytuały zafascynowała mnie ogromnie.

Zygmunt Miłoszewski
Albert Zawada/Agencja Gazeta. Żródło.
Teodor Szacki - znakomity prokurator, po wielu perturbacjach rodzinnych trafia do Sandomierza, to urocze miasteczko ma być dla niego oazą spokoju. Jednak z czasem sielankowy Sandomierz zaczyna mu się jawić jako dziura zabita dechami, w której każdy zna każdego, a on jako przyjezdny budzi tylko niepokój i nieufność. Poza tym stagnacja zawodowa nie nastraja go optymistycznie, ale zimny kwiecień niesie za sobą zmiany. Tuż po Wielkanocy, pod murami starej synagogi zostaje zamordowana powszechnie znana i lubiana działaczka społeczna o nieskazitelnej reputacji. Szacki przejmuje śledztwo, niechętnie, ale jednak pomaga mu prokurator Barbara Sobieraj, była przyjaciółka denatki, i stary inspektor Leon Wilczur. Szybko okazuje się, że niewielki Sandomierz ma wiele tajemnic, zaś w jego mieszkańcach jest mnóstwo uprzedzeń, a zwłaszcza dotyczących żydowskich przesądów i legend krwi. Rozdmuchana przez media aura zabójstwa wywołuje w mieszkańcach histerię, głównie związaną z żydowskim rytualnym mordem, który prezentuje znajdujący się w sandomierskiej katedrze obraz Karola de Prevot.

Historia stworzona przez Miłoszewskiego jest niezwykle wciągająca, gdyż bardzo odważny temat, budzi wiele kontrowersji, tym bardziej że fabuła zawiera kilka odniesień do autentycznych zdarzeń. Dlatego „Ziarno prawdy” wywołuje silne emocje, może nawet nie tyle przez same zbrodnie, które swoją drogą należą do obrzydliwych i przerażających, ale ze względu na ksenofobię, która w tej książce przybiera haniebny charakter. Może wydawać się to nieprawdopodobne, a jednak takie uprzedzenia, taka wrogość, i taki lęk przed Żydami w niektórych miejscach świata są prawdziwe. O tym właśnie pisze Miłoszewski, a robi to w sposób śmiały i zajmujący. Co się tyczy bohaterów, to z nimi bywa różnie, najczęściej to oryginały jakich mało jak np. pani sędzia, która pod togą skrywa ciało dziewczyny z rozkładówki, czy np. szefowa policji pieszczotliwie zwana Misią, będąca mistrzynią w sztuce kulinarnej. Nie mam też nic do zarzucenia Szackiemu, co prawda w tej części jest lekko rozmemłany, ale chłopisko ma tak wiele problemów osobistych, że wcale nie dziwię się jego nastrojom i swobodzie seksualnej, wszak wolny z niego osobnik, a rozpacz gdzieś musi rozładować. Mnie jedynie trochę przeszkadzał obraz Sandomierza, który został przedstawiony niezbyt ciekawie, ubrano go w zapuszczone i brzydkie szaty. Jednak pomimo tego, albo dzięki temu, ciągnie mnie do Sandomierza, bo jest to miasto z ciekawą historią, którą warto poznać. Poza tym wiem, że te paskudne opisy miasteczka to celowe działanie, które ma pokazać, po raz kolejny, stereotypowe myślenie.

Polecam wywiad w Zbrodnia w Bibliotece
Słowem podsumowania. Bardzo podobało mi się „Ziarno prawdy”, nie dziwie się, że za tę książkę autor otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru, bo jest to niezwykła powieść, którą nie tylko można nazwać świetną rozrywką, ponieważ zagadek w niej mnogo, jest też wątek romansowy i zaskakujące zakończenie, ale też dlatego że taka lektura wywołuje polemikę, sprawia, że zaczynamy się zastanawiać nad wieloma zagadnieniami i nie raz, pod wpływem tej historii, ze wstydem spojrzymy na pewne nasze zachowania, czy też na narodowe przywary. Jak można się domyśleć jestem pod wielkim wrażeniem tej książki i z niecierpliwością oczekuję na kolejny tom „Na czerwonej ziemi”, wierząc, że i ta powieść dostarczy mi wielu wrażeń. Bardzo zachęcam do poznania cyklu kryminalnego, którego bohaterem jest wyjątkowa osobistoć - Teodor Szacki, doskonale charakteryzowana przez  ten opis "Rzeczowy, ale nie małomówny. Profesjonalny, ale nie zimny. Zdystansowany, ale nie chamski. Spokojny, ale nie czujny. Obcy, ale budzący zaufanie. Teodor Szacki taki właśnie był. Dumny szeryf, który wiele widział i wiele wie, ale nie ma potrzeby, żeby o tym opowiadać" [str. 280] 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.