Giń. Hanna Winter

Hanna Winter

GIŃ

Wydawnictwo:Fabryka Słów
Data wydania: 2012
Stron: 296
Oprawa: zintegrowana

Moja ocena: 5/10 - przeciętna



Laura wraz z kilkuletnią córką mieszka w Berlinie, tam też kobieta spełnia swoje marzenie, otwiera kawiarnię. Po zamknięciu, w drodze do domu, zostaje zaatakowana przez mężczyznę, który rani ją nożem, na szczęście w ostatniej chwili Laurze udaje się użyć paralizatora, dzięki czemu uwalnia się i ucieka. Następnego dnia odwiedza ją policja, która informuje, że napad pasuje do działania seryjnego zabójcy od bardzo dawna działającego na terenie miasta, który na pewno jej nie odpuści. Jakby na potwierdzenie, jeszcze tego samego dnia, na ścianie kawiarni Laura odkrywa napis „Dorwę cię, dziwko!” Policja radzi kobiecie, aby wyjechała i się ukryła. Jednak czy zmiana nazwiska i adresu sprawi, że Laura będzie się czuć bezpieczna?

Powieść Hanny Winter „Giń” była dla mnie książką z cyklu „chodzę za tobą i nie chcę się odczepić”. Ten tytuł jak mało który wrył mi się w pamięć, a może nie tyle tytuł, co promocja powieści. Jej recenzje zaatakowały blogi i portale, wszędzie, dosłownie wszędzie trafiałam na tę książkę. Nastroiłam się na nią ogromnie i niestety... lekko się rozczarowałam, bo mimo że historia niegłupia, mimo że czyta się ją bardzo sprawnie, to jednak fabuła w pewnym momencie wymyka się autorce z rąk i zaczyna żyć dziwnym niekontrolowanym rytmem. Poza tym opis na książce On zabija regularnie, z wielką precyzją planując kolejne zbrodnie. Nieuchwytny niczym zły duch, łaknący następnych mordów i bezlitosny jak demon, bestialsko torturujący kobiety jak Kuba Rozpruwacz i zimny jak sama śmierć!” sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z makabryczną historią, w której nie będzie brakować opisów z koszmarnej kuchni psychola. Nic z tych rzeczy, kilka „barwnych” opisów jest wszystkim co dostaniemy, autorka tylko drażni i osobników łaknących mocnych wrażeń pozostawia w niedosycie. 

Jednak mój główny zarzut dotyczy tego, że ciekawy wstęp, jak i rozwinięcie historii, na dodatek historii, która zawiera przyjemny dreszcz niepokoju, zostały zdominowane przez paradoksalne zakończenie, w którym dziwnym trafem znaleźli się prawie wszyscy bohaterowie, którzy oczywiście wcześniej błądzili jak ślepcy we mgle, ale jak widać mgła się rozstąpiła, bo jeden po drugim trafili do „tajemniczego” miejsca będącego sceną groteskowej rozgrywki. Nie wiem dlaczego Winter aż tak popuściła wodze fantazji, bo w sumie jej powieść przez długi czas przedstawiała bardzo realistyczną i wieloznaczną historię, z ciekawie zarysowanymi postaciami, włącznie z oryginalnym i intrygującym życiorysem zabójcy, a także z atrakcyjną atmosferą i gdyby nie to nieszczęsne zakończenie, to „Giń” śmiało by można było uznać za dobry dreszczowiec, niestety mnie ten niefortunny finisz popsuł wszystko, jestem zdegustowana, dlatego w jakiś szczególny sposób nie będę polecać tej książki, ale jeśli macie ochotę ją przeczytać, to wzbraniać się nie należy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.