Antonia
Hodgson
DIABEŁ
Z WIĘZIENIA DŁUŻNIKÓW
Wydawnictwo:
Amber
Rok
wydania: 2014
Stron:
448
Oprawa:
Miękka
Moja
ocena: 7/10 – bardzo dobra
„Marshalsea
było jak wyspa osadzona we własnym czasie i przestrzeni”[str.
298] Nieszczęsny ten, kto tam trafił, a trafił dżentelmen –
dwudziestopięcioletni Tom Hawkins. Nieszczęśliwe zbiegi
okoliczności i upodobanie do hulaczego trybu życia doprowadziły do
tego, że został zamknięty w piekle na ziemi. W więzieniu dla
dłużników rządziły proste zasady, przeżył ten, komu udało
się, najczęściej w niecny sposób, zarobić parę pensów. Za
odpowiednią opłatą trafiał na stronę dla dżentelmenów, gdzie
mógł korzystać z kawiarni, baru, a także cielesnych rozkoszy.
Tom, chwała niebu, ulokowany został po stronie dającej nadzieję,
ale myli się ten, kto sądzi, że dżentelmeni zachowywali się
przykładnie. Nasz bohater dość szybko się o tym przekonał. Nie
dość, że Marshalsea żyła głośną sprawą zabójstwa kapitana
Robertsona, którego duch błąka się nocą po więzieniu, to na dodatek Tom zostaje współlokatorem
osobnika uznawanego za winnego morderstwa. Bez dwóch zdań
Marshalsea nie jest miejscem dla Hawkinsa, uratować go może tylko
jedno, przyjęcie zlecenia na odkrycie prawdy o zabójstwie.
Debiutancka
powieść Antonii Hodgson „Diabeł z więzienia dłużników”
otrzymała nagrodę dla najlepszego kryminału historycznego 2014 –
CWA Historical Dagger. Znalazła się też w Top 5 najlepszych
kryminałów 2014 roku według „Publishers Weekly”. Muszę
przyznać, że nagroda i wyróżnienie zrobiły na mnie wrażenie.
Dlatego też skusiłam się na ten tytuł, chociaż kryminał
historyczny to niekoniecznie mój ulubiony gatunek. Jednak
stwierdzam, że coś, co jest dobrze napisane zawsze
usatysfakcjonuje, bez względu na indywidualne upodobania.
Osiemnastowieczny
Londyn jest wdzięcznym tłem wydarzeń, szczególnie gdy autorowi
udaje się ukazać mroczne oblicze tego miasta. W tej historii
Marshalsea jest epicentrum zła. To w niej dzieją się
zatrważające rzeczy, to tutaj przywiązuje się więźniów do ciał
zmarłych, zamyka w karcerze, głodzi, bije, czerpie zyski z
nierządu, kradnie i morduje. Oczywiście najczęściej po stronie
dla plebsu, ale nasi dżentelmeni wcale nie są lepsi. To hipokryci,
dewoci i hochsztaplerzy, którzy dla zysku sprzedaliby własną
matkę. W takiej hordzie manipulatorów nie trudno znienawidzić
okrutnego zarządcę więzienia, który jest w stanie pobić na śmierć dziecko, ani też polubić Toma, stającego w obronie słabszych.
Jego prostolinijność i ironiczne spostrzeżenia czynią z niego
pozytywnego bohatera, mimo że z pewnymi moralnymi zasadami jest na
bakier. Mówiąc szczerze te dwie postacie są dość klarowne.
Pozostali bohaterowie to hałastra o wielu maskach. Trudność
w rozszyfrowaniu ich prawdziwych intencji sprawia, że prawdę o
śmierci kapitana Robertsa poznaje się z niekłamanym entuzjazmem.
Na odczucia nie bez znaczenia ma wpływ szarada kryminalna, która
jest dość ekscytująca, chociaż autorka momentami zapomina o
dynamice. Łatwo to jednak przebaczyć, ponieważ pasjonująca
charakterystyka postaci i wiarygodne opisy miejsc porażają autentycznością, przypominam, że
książka oparta jest na faktach. Tak naprawdę, oprócz momentami
nierównego tempa, nie można nic zarzucić tej powieści. Piękny
język i poprawne zdania dodają klimat ówczesnych czasów.
Powiedziałabym, że „Diabeł z więzienia dłużników” to
elegancki kryminał historyczny przedstawiający nieelegancki
(delikatnie mówiąc) byt w Marshalsea, więc jeśli lubicie
klimatyczne powieści historyczne, to śmiało możecie się brać za
ten obiecujący debiut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.
Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.