Guillermo
Del Toro, Chuck Hogan
WIRUS
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Rok
wydania: 2014
Stron:
560
Oprawa:
Miękka ze skrzydełkami
Moja
ocena: 7/10 – bardzo dobra
Lubię
horrory, lubię okropieństwa, dziwadła, i sceny, w których krew
leje się strumieniem. Lubię też wilkołaki i wampiry, oczywiście
te paskudne i złe do szpiku kości. Dlatego bardzo ucieszyła mnie
powieść „Wirus”, pierwsza część trylogii o wampirach, bardzo
nietypowych wampirach. Domyślam się, że niektórzy na słowo
wampiry reagują bleee, rozumiem, winię za to współczesną
popkulturę, która z krwiopijców zrobiła błyszczących,
wymuskanych chłoptasiów, samców o cud urodzie. Ale do „Wirusa” rękę przyłożył Guillermo
Del Toro, człowiek o niesłychanej wyobraźni, fenomenalny reżyser
i producent. Twórca takich filmów jak „Cronos”, „Mutant”,
„Blade: Wieczny łowca II”, „Hellboy”, „Labirynt fauna”,
„Pacifik Rim”, czy ostatnio obejrzanych przeze mnie
„Strażników marzeń” - polecam. W każdym razie Del Toro
to nie byle kto, stąd też i fabuła „Wirusa”, stworzona także
przez Chucka Hogana autora „Miasta złodziei”, jest nietuzinkowa
i daleka od schematów. Mocno się zaczyna i intrygująco kończy.
W
Nowym Jorku ląduje samolot z Berlina. Wszystko wydaje się w
porządku. Lot jak i lądowanie przebiegało bez problemów. Jednak
chwilę później wieża kontrolna traci łączność z boeingiem. W
samolocie gasną światła, panująca w nim cisza przeraża.
Ewidentnie coś jest nie tak, bardzo nie tak. Okazuje się, że z
ponad dwustu osób na pokładzie przeżyły tylko cztery. Władze obawiają się zagrożenia śmiertelnym
wirusem. Zostaje wezwana ekipa z centrum zwalczania chorób.
Przewodzi jej genialny doktor Ephraim Goodweather. W samolocie nie znaleziono
żadnych toksycznych substancji. Jednak wygląd zmarłych osób jest
mocno niepokojący, tak jak i zachodzące w ich ciałach
metamorfozy. Tymczasem Nowy Jork szykuje się do zaćmienia Słońca.
Nikt nie zdaje sobie sprawy, że to zjawisko będzie początkiem
czegoś przerażającego, tak wielkiego, że światu będzie grozić
zagłada.
Nie
wiem, jak Wam, ale mnie fabuła bardzo się podoba. Niby typowo, ale
tak nie do końca. Sam fakt, że źródłem „zakaźnym” staną
się pasażerowie samolotu, począwszy od gwiazd rocka, a skończywszy
na kilkuletnich słodkich dziewuszkach, już działa na korzyść
historii. Ponieważ nie ma to jak identyfikowanie się z bohaterami.
Zwykłymi ludźmi, którzy przez przypadek zetknęli się ze złem w
czystej postaci. Bo zło, nasz wampir numer jeden, jest
wcieleniem tego co najgorsze. Autorzy stworzyli szkaradną istotę o
fenomenalnej genezie pochodzenia, a także regułach działania. Już
nie wspomnę o ich wyglądzie, który nie ma nic wspólnego z
romantyczną wizją wampira, za to co nieco przypomina Draculę
Stokera, ale tylko co nieco, bo jest zdecydowanie bardziej
przerażający. W każdym razie w tej powieści wampir jest
ohydztwem, z którym przyjdzie się zmierzyć dwóm lekarzom z
Centrum Zwalczania i Prewencji Chorób: Ephowi i Norze, a także
współczesnemu Van Helsingowi – Abrahamowi Setrakowi, którego
historia zaczyna się przed II Wojną Światową.
Bohaterowie odrobinę podpadają pod schemat, bo mamy do czynienia
z mężczyzną
któremu praca przysłoniła życie rodzinne, i teraz musi walczyć o
opiekę nad ukochanym synem. Trafiamy też na wątek miłosny, jednak
daleki od infantylnych westchnień, a także wszechwiedzącego
staruszka, który jednak nie pozwala się zaszufladkować. Ich walka
ze złem nie przypomina typowego uzbrajania się w wodę święconą,
czosnek i krzyżyki, to nie ta bajka, ale w maczety i lampy
ultrafioletowe. Zmagania z nową plagą są dynamiczne i
przerażające, może nie na tyle, że włos się jeży, ale niektóre
sceny, za sprawą doskonałych opisów, mrożą krew w żyłach. Tym
bardziej że historia obfituje w niebezpieczne i zatrważające
zdarzania, które mają sporą dawkę realizmu. Wiem, jak to brzmi,
bo przecież wampir to legenda, ale... nigdy nic nie wiadomo. Twórcom
„Wirusa” udało się zbudować ciekawy klimat i niegłupią
opowieść. Może przypomina ona za bardzo scenariusz filmowy, jednak
pomysłowe i intensywne wydarzenia oraz świetni bohaterowie niwelują
to odczucie. Mnie powieść bardzo się podobała, z niecierpliwością
będę czekać na kolejny tom. Bardzo polecam „Wirusa”, zwłaszcza
osobom, które tęsknią za wizerunkiem wampira z legend i cenią
sobie porywające intrygi.
Tymczasem ja, żeby umilić sobie czekanie na kolejne części trylogii, zapewne obejrzę serial nakręcony na podstawie książki - „The Strain”. Muszę przyznać, że pierwszy odcinek przypadł mi do gustu, jestem ciekawa co będzie dalej, dlatego jeszcze dziś wieczorem podejrzę co u Epha i jego ekipy. Chętnie też dowiem się czy znacie i polecacie tę produkcję.
Dr Eph i Setrakow. Źródło |
Tymczasem ja, żeby umilić sobie czekanie na kolejne części trylogii, zapewne obejrzę serial nakręcony na podstawie książki - „The Strain”. Muszę przyznać, że pierwszy odcinek przypadł mi do gustu, jestem ciekawa co będzie dalej, dlatego jeszcze dziś wieczorem podejrzę co u Epha i jego ekipy. Chętnie też dowiem się czy znacie i polecacie tę produkcję.
Zwiastun serialu
Gify
pochodzą ze strony
http://www.mtv.com/news/1866630/the-strain-disgusting-gross-gifs/
Książkę
otrzymałam od Księgarni Libroteka - WIRUS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.
Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.