Oni. Olga Haber

Olga Haber

ONI

Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2014
Stron: 214
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 6/10 - dobra 



 


Bardzo lubię polskie powieści grozy. Koszmarek w rodzimych klimatach jest bardzo atrakcyjny. Poza tym z roku na rok nasi pisarze poczynają sobie coraz lepiej. Dlatego z wielkim entuzjazmem zabrałam się za debiutancką powieść Olgi Haber „Oni” i... mam mętlik w głowie. Ponieważ z wydarzeniami w sielskiej okolicy wiązałam wielkie nadzieje. Zwłaszcza że takie tło, to spore pole do popisu, i chociaż książkę dobrze mi się czytało, to jednak klika motywów mnie zawiodło.

Bohaterką jest trzydziestokilkuletnia Natalia, która znajduje się w dość trudnym momencie życia. Rozstała się wieloletnim partnerem, odeszła z pracy, i była świadkiem dramatycznego wypadku. Obecnie pomieszkuje w uroczym domku na Lisim Wzgórzu tuż na skraju lasu, notabene domu ex faceta. Co ciekawsze lokum dzieli ze znacznie młodszym kochankiem... mrau... Wydaje się, że nowa fascynacja plus piękna okolica powinny działać na Natalię kojąco. Nic z tych rzeczy. Kobieta czuje się obserwowana, ma coraz częstsze koszmary, ale gdy poznaje dziwną teorię na temat lokalnego cmentarza, zaprzecza, choć jej niepokój z każdym dniem jest większy, m.in. dlatego że mieszkańcy zaczynają się dziwnie zachowywać i coraz częściej dochodzi do przedziwnych, często groźnych zdarzeń. 

Źródło
Natalia jest zaskakującą bohaterką, którą trudno jednoznacznie zdefiniować, ale bardziej zaskakujące jest to, że miejska, wyzwolona dziewucha odnalazła się w hermetycznym, trochę zacofanym środowisku. Co prawda jej relacje z mieszkańcami nie są najlepsze, mimo to kobieta sprawnie funkcjonuje w małej społeczności, chociaż nie powiem, jej paniczny lęk jest z lekka dziwny. Oczywiście z czasem poznamy przyczynę strachu, źródło zła, które jest dość oryginalne. Przyjemnie mnie to zaskoczyło, bo najczęściej wszelkie historie, w których tłem jest idylliczne miejsce, nawiązują do mitów i wierzeń ludowych, a tutaj mamy coś zgoła innego, jest to jak najbardziej na plus. Tak samo jak początkowy klimat – bardzo niepokojący, unoszący włoski na karku. Zresztą, przynajmniej w moim przypadku, piękno nieskażonej natury, w której najprawdopodobniej ukrywa się coś złego, zawsze budzi moje podekscytowanie. Poza tym zatrważające wydarzenia w okolicy: gwałty, morderstwa, zaginięcia, zdumiewające zjawiska atmosferyczne, oraz nocna nerwowość Natalii robią swoje – uruchamiają wyobraźnię, która zaczyna pracować na najwyższych obrotach. Dodatkowo romansowy wątek i kilka erotycznych cen, które na szczęście nie są tandetne i przesadzone znacząco wpływają na atrakcyjność historii, podobnie jak rewelacyjne i niekonwencjonalne zakończenie, za które należą się autorce brawa. 

Niestety, mimo że książkę miło mi się czytało, to właśnie to „miło” mnie rozdrażniło, bo w przypadku powieści grozy taki stan jest niedopuszczalny. Co zawiodło? Atmosfera, która ze złowróżbnej i przeraźliwej zmieniła się w komiczną, nie wiem, być może zamierzoną, ale mnie rozmowy bohaterki z kotem rozłożyły na łopatki. Z tych rozmów miałam niezły ubaw, szkoda tylko, że moje rozbawienie przegnało straszliwy nastrój. Historia straciła na mocy, a wszelkie wydarzenia mające miejsce w przyszłości Natalii stały się parodią poprzednich zdarzeń. Rozchwiane zachowanie bohaterki i jej ciągłe rozmyślanie o byłym partnerze, nawet w sytuacjach intymnych z obecnym kochankiem, również mnie rozsierdziły. Nie kupuję tego, gdy trzydziestosześciolatka zachowuje się, jak nastolatka. Niby dorosła kobieta, a nie wie czego chce, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Z pewnością znajdą się panie, które do rozchwianej emocjonalnie Natalii poczują nić sympatii. Pomijając moje narzekania, „Oni” to całkiem przyjemna lektura, może nie zaznacie wielkich wstrząsów i grozy, ale historia jest ciekawa, obfituje w liczne wydarzenia, ma miarową akcję, a do tego napisana jest sprawnym i rzeczowym językiem. Śmiało możecie potraktować ją jako rozrywkową, zajmującą powieść o zagadkowym klimacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.