Gillian
Flynn
OSTRE
PRZEDMIOTY
Wydawnictwo:
G+J
Rok
wydania: 2007
Stron:
283
Oprawa:
Miękka ze skrzydełkami
Moja
ocena: 7/10 – bardzo dobra
Jakiś
czas temu, będąc w bibliotece, poszukiwałam „Zaginionej dziewczyny” Gillian Flynn, niestety książka jest tak oblegana, że
trafienie na nią zakrawa na cud. Jednak w oczy rzuciła mi się
debiutancka powieść autorki „Ostre przedmioty”. Po raz kolejny
uległam rekomendacjom, o dziwo ciągle trafiam na książki, które
zachwala King albo Coben, dziwna sprawa... Dodatkowym elementem
zachęcającym do sięgnięcia po powieść była informacja, że
jest to najlepszy thriller serwisu internetowego Amazon.com w 2006
roku. Nominacja na pewno nie jest wyssana z palca, bo książka
jest bardzo dobra, nie najlepsza, ale jej atmosfera, bohaterowie, to
majstersztyk, kto by pomyślał, że to debiut.
Bohaterką
„Ostrych przedmiotów” jest Camille Parker dziennikarka chicagowskiego „Daily Post”, która kombinuje jak zdobyć
Pulitzera. Niestety jej talent dziennikarski pozostawia wiele do
życzenia. Szansą na artykuł wszech czasów jest sprawa zabójstwa
dwóch małych dziewczynek. Problem w tym, że aby go napisać,
Camille musi powrócić w swoje rodzinne strony, do neurotycznej
matki i aroganckiej i ordynarnej nastoletniej przyrodniej siostry,
której tak naprawdę nie zna. Podróż ta nie napawa jej optymizmem,
ponieważ malutkie miasteczko Wind Gap to dla niej siedlisko
przykrych wspomnień, powód jej pijaństwa i samookaleczeń. Jednak
obowiązkowość i chęć odkrycia mordercy sprawia, że Camille mocno
angażuje się w śledztwo, zaczyna sama poszukiwać prawdy, która
okaże się ponad jej siły.
U
mnie jest tak gorąco, że bez wiatraka i zimnego napoju nie idzie
żyć, szczególnie gdy czyta się tak emocjonującą lekturę.
|
Na
początku nie mogłam się przekonać do tej książki. Głownie
dlatego, że sfiksowana bohaterka, która jest kobietą posiadającą
bardzo marny kodeks moralny, nie przekonywała mnie do siebie. Ciągle
skacowana, poraniona fizycznie i psychicznie wydawała się
absolutnie nie pasować do obrazu rzetelnej dziennikarki, ani do przykładnego rytmu Wind Gap, ale jak
wiadomo, w zabitych dechami mieścinach zazwyczaj dzieją się rzeczy
od których włos się jeży, a mieszkańcy to przedziwni osobnicy o archaicznych
poglądach, do których żadne racjonalne argumenty nie docierają. Wraz z rozwojem akcji
Camille odkrywa małomiasteczkową mentalność, a także tajemnicze
wydarzenia ze swojej przeszłości, które pozwalają zrozumieć,
dlaczego stała się taką, a nie inną osobą. To, jak i haniebne
wydarzenia mające miejsce w „urokliwej” mieścinie, sprawiają,
że przykro czytać o zdeprawowanych wyczynach młodych ludzi, a
jeszcze bardziej o dzieciach desperacko pragnących miłości.
Nagle to spokojne Wind Gap jawi się jako siedlisko najgorszego
zepsucia, ma się wrażenie, że nie ma w nim ludzi zdrowych
psychicznie, a wszędzie panuje obsceniczność i plugastwo.
Atmosfera zła jest ogromnie odczuwalna, w tej książce jest duszno,
ohydnie, jednym słowem przeraźliwie.
Mnie
historia zmęczyła psychicznie, dlatego że Gillian Flynn zrobiła z
niej bardzo dobre studium psychologiczne, które ukazuje skutki
emocjonalnej pustki. Czytanie o ludziach, którzy przez pokolenia
doświadczali tego co najgorsze, i przekazywali wyprany z emocji gen
swoim dzieciom, jest ogromnie przytłaczające. Klimat osaczenia i
obłędu wytrąca z równowagi i za to należy się wielki plus autorce, jak również za mistrzowski obraz amerykańskiej prowincji.
Narzekać tylko mogę na niewystarczające napięcie, które
przydałoby się temu najlepszemu thrillerowi roku 2006, na szczęście
wiele innych emocji takich jak gniew, irytacja, wzburzenie jest stale
obecnych, co trochę niweluje zapotrzebowanie na dreszcz niepokoju.
Żałuję również, że krąg podejrzanych jest bardzo skromny,
przez co łatwo wytypować sprawcę, lecz mimo że nie myliłam się
obstawiając główny czarny charakter, to jednak finał historii
wbił mnie w fotel. Wiele o tej książce można pisać, ale pewne jest to, że to bardzo udany debiut, który ukazuje talent
autorki, już nie dziwi mnie, że „Zaginiona dziewczyna” oceniana
jest tak wysoko, w końcu praktyka czyni mistrza. Bardzo polecam
„Ostre przedmioty” oczywiście o ile wasza psychika jest w stanie
podołać okropieństwu, bo mimo że w tej historii nie jest ono
krzykliwe, nie razi maniakalnym epatowaniem wulgaryzmami, to jednak trudno wyrzucić go z głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.
Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.