Listy od zabójcy bez znaczenia. Jose Carlos Somoza

Jose Carlos Somoza

LISTY OD ZABÓJCY BEZ ZNACZENIA

Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2005
Stron: 123
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 6/10 - dobra



Po raz pierwszy o Somozie hiszpańskim pisarzu urodzonym w Hawanie, przeczytałam u ArmAlKo Lit przy okazji jej recenzji „Jaskini filozofów”. W mojej bibliotece jak na lekarstwo książek Somozy, ale o dziwo trafiły mi się „Listy od zabójcy bez znaczenia”. Muszę przyznać, że liczyłam na kryminał, a nie na filozoficzną rozprawę, ukrytą pod zaskakującą zabawą głównej bohaterki, nie zmieniło to jednak faktu, że powieść Somozy jest dobrą, niepokojącą i zmuszającą do analizy zagadnień egzystencjalnych historią.
Pewna pisarka osiedla się w miasteczku na wybrzeżu, licząc, że znajdzie inspirację do swej następnej powieści […] Pewien zabójca śle listy do samotnej kobiety, nakłaniając ją do odpowiedzi.[str.39]”

Tak w skrócie mógłby brzmieć opis książki, wypada jednak dodać, że zabójca, a tym samym jego odpowiedzi są wytworem wyobraźni kobiety, a dokładniej Carmen del Mar Povedy. Wymiana listów jest niezwykle absorbująca, zwłaszcza że Carmen próbuje rozszyfrować zabójcę, wiem jak to brzmi, ale uwierzcie mi, że w książce próba namierzenia adresata jest bardzo zajmująca. Po pewnym czasie pisarka ma dość tej zabawy, ale wtedy okazuje się, że pewien wścibski mieszkaniec nadmorskiego miasteczka czytał te listy, przez co korespondencja nadal trwa.


 „Listy od zabójcy bez znaczenia” są niewielką, dosłownie 123 stronicową historią, ale że autor wprowadził kilka wątków, dodał do niej trzy dramatyczne historie kobiet pochowanych na lokalnym cmentarzu, zastosował też epistolarną formę i stworzył kilka rodzai narracji, to ma się wrażenie ogromnej powieści, będącą źródłem wszelkiej informacji. Choćby dlatego, że Carmen odpisując swojemu zabójcy zdaje mu relacje z życia społecznego miasteczka, opisuje swoje spostrzeżenia, wplata w treść listów gry logiczne i romantyczne ćwiczenia, a także nawiązuje do nauk filozofa Wittgensteina, podejmując zagadnienia umysłu, i do prac Williama Faulknera, który nade wszystko cenił sobie głębię emocjonalną i wyszukany tok narracji. Wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z powieścią szkatułkową, książką w książce, na dodatek z odrobiną złowieszczej atmosfery, wywołanej przez obecność zabójcy i fascynującym, angażującym wszystkie zmysły tematem miłości i śmierci. Kiedy zaczęłam czytać tę książkę byłam lekko zmieszana jej formą, był moment, że zgubiłam się w podejmowanej polemice, a nawet nie bardzo wiedziałam kto jest kim, ale to było chwilowe, choć liczne metafory i skojarzenia nie ułatwiały mi czytania, jednak piękny, elegancki język Jose Carlosa Somozy i jego biegłość w tworzeniu tak wyszukanych intryg jest porywająca i kusząca, dlatego pomimo początkowych trudności na pewno nie zatrzymam się na tym jednym tytule i Was również zachęcam do poznania talentu pisarskiego Somozy, bo twórczość tego pisarza z całą pewnością należy do wartościowej, godnej uwagi literatury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.