Iceman: Historia mordercy

Anthony Bruno

ICEMAN: HISTORIA MORDERCY

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data: 2013
Stron: 320
Oprawa: Miękka

Moja ocena 7/10 – bardzo dobra




Książka Anthony'ego Bruno „Iceman: Historia mordercy” leżakowała u mnie już dłuższy czas. Trochę to do mnie nie podobne, bo mam dziwne hobby - fascynację osobowościami psychopatycznymi, więc raczej na bieżąco staram się „dokształcać” w tym temacie, nie wiem jak to się stało, że akurat ta pozycja skutecznie mi się ukryła, ale w czeluściach mojej biblioteczki o to nie trudno, w każdym razie co się odwlecze to nie uciecze.

            Richard Kukliński - Źródło
Iceman: Historia mordercy” to historia Richarda Kuklińskiego – Amerykanina o polskim pochodzeniu, pracującego jako płatny zabójca na usługach mafii. Kukliński działał przez ponad 30 lat, w ciągu swojej „kariery” zabił ponad 200 osób, jednak tak naprawdę nie jest znana liczba jego ofiar, ponieważ dla Kuklińskiego mordowanie nie było czymś, co należałoby w jakiś sposób celebrować, ot! zabijał i – powiedzmy - zapominał. Anthony Bruno znalazł dowody na 34 zabójstwa, ale Kukliński osądzono za zabicie tylko czterech osób za co otrzymał (w 1986 roku) dwa wyroki dożywocia. Skazaniec zmarł w 2006 roku, w wieku 70 lat, prawdopodobnie z przyczyn naturalnych, jednak istnieje prawdopodobieństwo, że zatruł się kadmem.

Anthony Bruno przeprowadził z Kuklińskim wiele rozmów, dlatego jego książka jest jedną z najbardziej rzetelnych prac dotyczących życia psychopaty. Większość postaci w tej historii jest autentyczna, a dialogi oparte są na prawdziwych tajnych nagraniach, które wykorzystano do oskarżenia Kuklińskiego. Książka napisana jest z perspektywy oddziału śledczego, utworzonego w celu zatrzymania "Ice Mana", który swój przydomek otrzymał ze względu na to, że swoje ofiary często zamrażał i do dopiero po wielu miesiącach porzucał ciała w różnych miejscach, dezorientującym tym policję. Oczywiście Kukliński do zabijania wykorzystywał pełną paletę metod, włącznie z topieniem żywych ludzi w stygnącym betonie, lecz do jego ulubionych sposobów należał cyjanek i dwustrzałowy deringer. Mimo że historia skupia się głównie na śledztwie służącym do zdemaskowania Kuklińskiego, to w książce umieszczono również retrospekcje z jego morderczych wyczynów. 

    Kadr z filmu "Iceman. Historia mordercy". Na zdjęciu Michael Shannon jako Kukliński. Źródło
Mnie postać Kuklińskiego co nieco kojarzy się z postacią z „Dextera” z trójkowym mordercą, głównie dlatego, że Kukliński cenił sobie rodzinę. Sam wychował się w patologicznym, pozbawionym ciepłych uczuć domu. Najstarszy jego brat zginął z ręki ojca, inny zgwałcił i zabił 12-letnią dziewczynę. Te makabryczne doświadczenia najprawdopodobniej pobudziły skłonności sadystyczne u nastoletniego Richarda i niestety zaczęło się klasycznie, czyli od znęcania się nad zwierzętami. Później nastąpiła gwałtowna eskalacja przemocy, 14 -letni Kukliński zakatował swojego kolegę, który nad nim się znęcał. Wydarzenie to nakręciło całą machinę przemocy. Kukliński stał się potworem, człowiekiem bez sumienia, bez uczuć, który wkroczył na ścieżkę, z której nie było już odwrotu. Jedyną jego ostoją, bezpieczną bazą była rodzina: żona i dwie córki, którym przychyliłby nieba. Jednak w atakach szału potrafił zdemolować dom, słowem dręczyć dzieci, a i jego żonie (o ile właściwie zinterpretowałam tekst) zdarzyło się uczynić fizyczną krzywdę. Barbara Kuklińska świadoma była dwojakiej natury swojego męża, często bała się jego zmiennych nastrojów, ale wydaje mi się, że wygodne życie, luksus w jaki opływali, bo Richard uwielbiał pieniądze, i markowe prezenty, którymi ją obsypywał, przesłoniły jej rzeczywisty obraz męża.

Iceman. Historia mordercy” jest książką wstrząsającą, ponieważ przedstawia obraz człowieka, który przez lata doskonale się kamuflował, uchodził za przykładnego obywatela, a był bezwzględnym seryjnym mordercą, który potrafił zabić tylko dlatego, że ktoś na niego krzywo spojrzał, albo zajechał mu drogę. Niezwykle trudno było go zdemaskować, ponieważ zabijał w urozmaicony sposób i potrafił skutecznie mylić funkcjonarjuszy, ale dzięki detektywowi z New Jersey Dominikowi Polifrone, nawiasem mówiąc jest on jednym z głównych bohaterów książki, któremu udało się przeniknąć do struktur mafii i zaprzyjaźnić z Kuklińskim, schwytano go i osadzono. Publikacja Anthony'ego Bruno pod wieloma względami jest wyjątkowa i co więcej nie jest fikcją, dlatego czyta się ją z niedowierzaniem i lękiem, ponieważ ktoś taki jak Kukliński może żyć obok nas, wiem, że Polska na szczęście uboga jest w seryjnych zabójców, ale w naszym niewielkim świecie nie brakuje psychopatów. Cytuję "Znany psychiatra badający morderców, dr Patric Dietz, scharakteryzował Kuklinskiego jako socjopatę o cechach paranoidalnych. Te dotykające 1-3 proc. populacji zaburzenia osobowości niezwykle rzadko występują jednocześnie. W przypadku "Ice Mana" nałożyły się one w dodatku na negatywne wzorce wyniesione z domu" [http://www.gazeta.pl/0,0.html] Do tej pory działania „Ice Mana” są obiektem badań kryminologów, więc jeśli chcecie, chociaż odrobinę, poznać życiorys i osobowość Kuklińskiego, to bardzo zachęcam do lektury książki Anthony'ego Bruno.





Na podstawie książki powstał film o takim samym tytule w reżyserii Ariela Vromela, w którym wystąpili Michael Shannon – genialny w roli Kuklińskiego, Winona Ryder jako żona Kuklińskiego, Ray Liotta – szef mafii Roy Demeo, i – to już jako ciekawostka – Weronika Rosati jako Liv. Trochę dziwię się, że Weronika umieszczana jest w obsadzie, bo z jej udziałem są tylko dwie sceny: w jednej - siedzi i się uśmiecha, w drugiej - stoi i się uśmiecha. Niby nic, a cieszy.


Film różni się od książki, ale to absolutnie nie jest zarzutem, mnie jedynie drażniło zmienienie pewnych istotnych faktów i uczynienie z Kuklińskiego osobnika, któremu można współczuć, który mordował żeby utrzymać swoją rodzinę, ewentualnie żeby ją ochronić. Zbyt mocno wybielono "Ice mana" ukazując go jako człowieka honorowego, z kodeksem który nie uznawał zabijania kobiet i dzieci, owszem taką zasadą podobno kierował się Kukliński, co jednak nie przeszkadzało mu zatłuc kilku nastolatków tylko dlatego, że drażniła go ich agresywna jazda samochodem. Film ma kilka mocnych scen, głównie zamrażania i ćwiartowania ludzi, ale jego atmosfera jest  subtelna, charakterystyczna dla filmów gangsterskich lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Nie jest to kino fenomenalne, ale nie zaszkodzi zawiesić na nim oko. Polecam.

Wywiad z Richardem Kuklińskim. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.