Chłód granitu, Stuart MacBride

Stuart MacBride

CHŁÓD GRANITU

Wydawnictwo: Amber
Data: 2007
Stron: 320
Oprawa: Broszurowa

Moja ocena: 7/10 – bardzo dobra





Nie wiem czy pamiętacie, ale jakiś czas temu czytałam „Dom krwi” Stuarta McBride'a. Jak się okazało był to czwarty tom cyklu opisującego pracę policji w niewielkim miasteczku położonym w północno-wschodniej Szkocji, a w szczególności śledztwa sierżanta Logana McRae. Książka na tyle mocno mi się spodobała, że postanowiłam poznać cały ten cykl, oczywiście od początku. Na moje szczęście bardzo sprawnie poszło mi zdobycie „Chłodu granitu”. Bogiem a prawdą trochę obawiałam się tej powieści, ponieważ ostrzegano mnie, że skoro miałam pewne problemy z przyswojeniem „Domu krwi”, którego fabuła momentami była dla mnie zbyt przejaskrawiona, to podobne odczucia mogę mieć po tomie wprowadzającym. Nic z tych rzeczy. „Chłód granitu” bardzo mi się podobał, może dlatego że jestem ogromnie wrażliwa na krzywdę dzieci, a w tej powieści jest ona ukazana w bardzo brutalny, pozbawiony jakichkolwiek sentymentów sposób, co sprawiało, że lektura wywołała u mnie multum uczuć, w szczególności odczucie bezsilności i wściekłości na wypaczonych, zdegenerowanych osobników.

Główny bohater czyli Logan McRae, a'propos już dawo nie czytałam tak mylnego opisu postaci, nie wiem kto maczał w tym palce, ale scharakteryzowania Logana jako policjanta bez złudzeń, bez sentymentów i skrupułów, przekraczającego prawo i łamiącego regulamin, to jakieś wierutne brednie, bo kto jak kto, ale Logan McRae jest wzorowym stróżem prawa i daleko mu do nieetycznych zachowań. W każdym razie nasz niezłomny sierżant wraca do pracy po długim, rocznym, urlopie zdrowotnym. Jak na złość zostaje od razu rzucony na głęboką wodę. Musi wytropić mordercę dzieci. Sprawa nie jest łatwa. Dochodzenie utrudnia ciągle padający deszcz, który skutecznie zaciera ślady, nie ma też żadnych świadków, przez co policja tkwi w martwym punkcie, a ofiar przybywa.

Musieli wyciągnąć go z zimnego, wypełnionego wodą rowu, zanim lekarz mógł stwierdzić zgon. Chociaż wątpliwości być nie mogło; dzieciak nie żył od dawna. Leżał teraz na plecach na kwadratowej płachcie niebieskiej folii, wystawiony na widok publiczny. Koszulkę z napisem „X-men” miał zadartą pod szyję. Poza tym był nagi.”

Zabójstwa dzieci poruszają jak żadne inne, a jeśli autor nie przebiera w słowach i w dobitny sposób relacjonuje śledztwo, czy sekcje zwłok maleństw, to dostajemy najgorszy z koszmarów. Mnie ta historia bardzo dotknęła, głównie dlatego że psychologiczna strona tej książki jest bez zarzutu, owszem gdybym się uparła, to przyczepiłabym się do tego, że MacBride poszedł po linii prostej, czyniąc z mordercy kogoś, kogo profiler wytypowałby bez chwili wahania, ale że czytelnik nie jest specem od analiz kryminalnych, to zanim pozna tożsamość mordercy będzie musiał pokonać kawał mocnego tekstu, momentami prowadzącego na manowce, ponieważ śledztwo się skomplikuje, a ilość podejrzanych będzie dość liczna.

Droga do poznania wyników dochodzenia policji z Aberdeen jest arcytrudna, gdyż nie tylko psychologiczny aspekt powieści daje się we znaki, ale również dobitne opisy zwłok dzieci ściskają za gardło, zapewne dlatego że gwałtowna i brutalna śmierć dziecka to nienaturalna kolej rzeczy. Temat ten jest bolesny i szokujący, dla niektórych wręcz tabu. Na szczęście MacBride wplata w fabułę - przełamując przerażający wątek - ironiczny, czarny humor i tworzy intrygujących bohaterów, którzy poszczycić się mogą wyjątkową osobowością, i o ile w „Domie Krwi” irytowała mnie karykaturalność niektórych ich cech, o tyle w tej części odbierałam ich jako bardziej prawdziwych, nieprzekłamanych. W mojej ocenie „Chłód granitu” to bardzo dobry, klimatyczny thriller, na pewno specyficzny i nie dla każdego, bo ilość makabry i wulgaryzmów przechodzi ludzkie pojęcie, ale jednak taki, który czyta się z przejęciem i w ciągłym wzburzeniu. Mnie MacBride kupił, dlatego cieszę się, że przede mną leży kolejna część „Zamierające światło”, coś czuję, że będzie się działo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.