Dom krwi, Stuart MacBride

Stuart MacBride

DOM KRWI

Wydawnictwo: Amber
Data: 2008
Stron: 317
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 6/10 - dobra




Ponad rok temu, skuszona jedną z wielu wyprzedaży, kupiłam „Otwarte rany” Stuarta MacBride'a, ale... nie przeczytałam ich, bo przecież książka musi nabrać mocy, nie to, co ta z biblioteki, która moc już ma. Dlatego na pierwszy ogień poszedł „Dom krwi” - czwarty tom cyklu, w którym pierwsze skrzypce gra nieustępliwy sierżant Logan McRae. Gwoli ścisłości „Otwarte rany” są tomem trzecim, ekhem, żegnaj logiko. Pomijając mój brak rozsądku, prześwietlmy co nieco ten czarty tom.

W porcie w Aberdeen, zaznaczam, że wszystkie opisane miejsca w książce są prawdziwe, w chłodniczym kontenerze, znaleziono ludzkie szczątki. Zbrodnia nawiązuje do sprawy sprzed kilkunastu lat, kiedy to osobnik w masce Margarett Thatcher i w poplamionym krwią rzeźnickim fartuchu mordował, obdzierał ze skóry i patroszył swoje ofiary , a następnie  przyrządzał z nich smakowite dania.

Nasze ciała , mózgi i krew krążąca w naszych żyłach nie różnią się od tych, które mają zwierzęta zabijane przez nas dla pokarmu. Świnia, krowa i istota ludzka po starannych zabiegach rzeźnika staje się po prostu mięsem.”[str.174]

Mordercę ujęto, jednak w wyniku pewnych niedopatrzeń, po kilku latach wyszedł na wolność. Policjanci są przekonani, że mają swojego Rzeźnika, rozpoczynają obławę, ale zabójca jest ciągle dwa kroki przed nimi, coraz więcej osób ginie, a śledztwo zaczyna się poważnie komplikować.


Dom krwi” to historia osobliwa, mało tego że bardzo brutalna, to na dodatek zasobna w czarny humor, który w połączeniu z krwistymi opisami miejsc zbrodni i ironicznymi komentarzami bohaterów, stwarza specyficzny klimat, niekoniecznie każdemu pasujący. Mnie akurat w to graj, chociaż nie cierpię nadmiernego przejaskrawienia, którego w tej historii mnogo. Nie zrozumcie mnie źle, nie straszne mi relacje z upuszczania krwi, grzebania w szambie, tortur, czy opisów wrażeń smakowych po zjedzeniu kaszanki przyrządzonej z wysportowanego i młodego mężczyzny. Jednak nie lubię, kiedy pewne elementy są tylko po to, aby wywołać w odbiorcy szok, a tych w książce MacBride'a nie brakuje. Nawet bohaterowie to ponadprzeciętni osobnicy, np. Logan - jego doświadczenia przyprawiają o zawrót głowy, gość nazywany jest „Łazarzem” (nie bez powodu) i prowadzi przedziwny tryb życia, inspektor Insch - narwany olbrzym kochający żelki i działający na granicy prawa, no i inspektor Steel – zdeklarowana lesbijka, z niewyparzoną gębą i paląca jak smok. To nie koniec przedziwnej plejady bohaterów, uwierzcie mi u MacBride'a nie ma miejsca na banalność i o ile można się przyczepić do pewnej groteskowości, która zapewne nie jest przypadkiem, to intryga jest genialna. Autor potrafi zaskakiwać, wodzić za nos i czynić „zrywy” fabularne, co więcej realne opisy sytuacji i reakcji bohaterów, sprawią, że nie trudno wzbudzić w sobie empatię względem ofiar, ani też uruchomić wyobraźnię, zwłaszcza że historia obfituje w treści, które wpływają na nasze zmysły, szczególnie smakowe i węchowe, w tej materii Stuart Macbride jest mistrzem, nie bez powodu seria jest bestsellerowym cyklem. „Dom krwi” nie był dla mnie lekturą idealną, ale sprawił, że mimo wspomnianej przesady, mam ochotę poznać serię ze „zgorzkniałym policjantem bez złudzeń, bez sentymentów i bez skrupułów”. Zakładam, że to zasługa błyskotliwie opisanej historii, na pewno też sporej ilości makabry, którą oczywiście bardzo lubię, i upiornego, kapitalnego humoru, któremu oprzeć się nie można.

Cykl o sierżancie Loganie McRae:

1. Chłód granitu 2. Zamierające światło 3. Otwarte rany 4. Dom krwi 5. Ślepy zaułek 6. Zimny pokój 7. Połamać kości

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.