Maureen F. McHugh
PO APOKALIPSIE
Wydawnictwo: Replika
Data: 2014
Stron: 220
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Moja ocena: 6/10 - dobra
„Po
apokalipsie” to zbiór opowiadań amerykańskiej pisarki Maureen
F. McHugh. Książka zdobyła liczne wyróżnienia i nagrody, m.in.
nominację do nagrody im. Philipa K. Dicka 2011, a także została
uznana przez „Publishers Weekley” za jedną z 10 najlepszych
książek roku 2011. Bardzo żałuję, że nie mogę się przyłączyć
do peanów na cześć tego zbioru, ponieważ teksty, które łączy
jeden motyw – apokalipsa, czy to w znaczeniu globalnym, czy też
przybierającym rozmiar osobistej tragedii, nie zawsze są jakościowo
idealne, co więcej, bywa, że są mało ciekawe („Wyprawa do
Francji”) i niekiedy słabo rozwinięte („Efekt działania siły
dośrodkowej”, „Miasto ślepców”) Nie oznacza to jednak, że
prace McHugh nie przypadły mi do gustu, co to, to nie. Klika
opowiadań zrobiło na mnie ogromne wrażenie („Naturalista”, „Po
apokalipsie”, Miesiąc miodowy”, „Bezużyteczne rzeczy”,
„Specjalna ekonomia”) i sprawiło, że na chwilę zatrzymałam
się analizując naturę człowieka.
W
zbiorze znajduje się dziewięć opowiadań, większość to teksty,
w których akcja rozgrywa się na terenach objętych zagładą np.
zombie, wybuch jądrowy, promieniowanie, ptasia grypa, czy pandemia
choroby prionowej, ale są też opowiadania mówiące o apokalipsie w kontekście dramatu jednostki. Autorka
przewrotnie podchodzi do, tak zwanego, końca świata. To, co nam
najczęściej kojarzy się z globalnym upadkiem, McHugh ubiera w
tragedie ludzi, całkiem przeciętnych: matki, przyjaciółki,
chłopca z amnezją czy dziecka umierającej kobiety. Każda z tych
postaci musi radzić sobie nie tylko z zagładą, ale też z własną
naturą i emocjami uaktywnianymi przez skrajne sytuacje. Być może nie każde opowiadanie ma mocną wymowę, nie
wszystkie też robią olbrzymie wrażenie, ale trzeba być
ignorantem, żeby nie docenić kreatywności autorki. Większość
opowiadań ma zaskakującą fabułę, opisy, jak i refleksje. Poza
tym McHugh posługuje się elegancką prozą i z gracją tworzy
nieznane, i niebezpieczne światy, a w nich przedstawia ludzi,
w fascynujący sposób obnażając ich dwojaką naturę.
„Po
apokalipsie” jest dobrym zbiorem, co prawda odrobinę nierównym,
przypominającym przejażdżkę na kolejce górskiej, ale
opowiadaniom nie można zarzucić braku oryginalności i
zaskakujących puent. Poza tym, po raz kolejny możemy się
przekonać o tym, jak silną istotą jest człowiek. Wydaje się, że
w chwilach największego kryzysu upadniemy, nie damy rady podnieść
się z gruzów, ale jak się okazuje, wiara i nadzieja sprawia, że
żaden kataklizm, żaden dramat nie jest w stanie zabić w nas
hartu ducha. Zawsze znajdziemy światełko w tunelu i bez względu na
wszystko, nawet jeśli legną w gruzy nasze zasady, i kiedy zaczniemy
błądzić, to i tak będziemy walczyć o istnienie.
Buszując po necie trafiłam na niezwykle interesujące prace belgijskiego grafika Jonasa De Ro. Jego grafiki są fascynujące, i przedstawiają niepokojące światy, które mimo że nie nastrajają optymistycznie, to jednak zachwycają swoją urodą.
Poniżej klika grafik De Ro, więcej można zobaczyć na jego stronie http://www.jonasdero.be/illustration.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.
Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.