Kristin Harmel
MOJE RZYMSKIE WAKACJE
Wydawnictwo: Otwarte
Data: 2010
Stron: 356
Bardzo lubię Włochy, to malowniczy kraj, przesycony kolorami i zapachami. Uwielbiam melodyczny gwar głównych ulic i kojąca ciszę schowaną w malutkich nastrojowych knajpkach. Sądziłam że powieść Kristin Harmel „Moje rzymskie wakacje”, zafunduje mi błogi relaks, dzięki któremu, przeniosę się do zmysłowego raju, niestety tak się nie stało, główna bohaterka była tak irytująca, że jej wieczne marudzenie, zepsuło nastrój bajkowego miasta.
Cat jest trzydziestopięcioletnią starą panną, pozwoliłam sobie użyć tego określenie, gdyż ta piękna kobieta o niskim poczuciu wartości, zachowuje się koszmarnie, jej myśli krążą tylko wokół wydumanych problemów miłosnych i rozczarowań. Podczas wesela swojej młodszej siostry, Catherine poznaje przystojnego i sympatycznego restauratora Michaela, wydaje się, że wreszcie trafiła na swoją drugą połówkę, niestety podczas randki dochodzi do pewnego incydentu, nie słuchając tłumaczenia mężczyzny ucieka i... po raz kolejny pogrąża się w smutku. Motywowana przez ojca i przyjaciółkę postanawia wyjechać na długi urlop do Rzymu – rodzinnego miasta matki, w tym momencie należy wspomnieć, że młoda kobieta nigdy nie pogodziła się z odejściem swojej matki, co prawda po kilku latach, jej rodzicielka wróciła na łono rodziny, jednak Cat nie miała szans dogadać się z mamą, gdyż ta nagle zmarła. Podróż do Włoch, ma jej pomóc w odnalezieniu odpowiedzi na wiele pytań, a także stać się szansą na szczęście. W Rzymie Cat poznaje wiele interesujących osób w tym boskiego Marco, który powiedzie ją przez Wieczne Miasto śladami Audrey Hepburn w filmie „Rzymskie wakacje”.
Autorkę do napisania powieści zainspirowała jej własna podróż do Rzymu, zafascynowana tym krajem, postanowiła stworzyć historię, która pokazałaby korzyści wynikające z rozliczenia się z przyszłością, a także egzotykę kraju pachnącego espresso i oleandrami – niestety nie do końca pomysł wypalił.
Gdyby nie moja sympatia do Włoch, zapewne nie przetrwałabym tej lektury, na szczęście piękne opisy miejsc i zabytków niwelowały moje rozczarowanie całą historią. Przejdźmy jednak do meritum. Czytając zastanawiałam się, jak autorce udało się stworzyć tak irytującą i niedającą się lubić postać jak Cat?. Ta kobieta oprócz urody, ciekawego hobby ma także dobrą prace i cudowną rodzinę, jednak przez większość czasu zachowuje się jak rozkapryszone małe dziecko, jest nadąsana, uparta i ślepa na wiele spraw, mało tego, jej niska samoocena spowodowana... no właśnie, czym? , wydaje się być tylko pozą.
Pomijając już główną bohaterkę, reszta postaci również nie wypada najlepiej, jest przerysowana, a ich zachowania opierają się na stereotypach niemających wiele wspólnego z rzeczywistością, zaś wydarzenia są nieprawdopodobne i mocno naciągane.
Jedyne do czego nie mogę się przyczepić to styl autorki, który jest lekki i subtelny, przez co książkę czyta się względnie przyjemnie. Dialogi współgrają z opisami, nie ma męczenia materiału, wszystko wydaje się być na swoim miejscu, a metafory i porównania stosowane są z wyczuciem. Ciekawostką jest także umieszczenie na końcu książki przepisów kulinarnych, które kuszą wyśmienitymi włoskimi daniami – raj dla smakoszy.
Niestety marnie skonstruowana fabuła sprawiła, że książce daleko do idealnej lektury, dającej wiele radości. Doceniam to że Kristin Harmel, miała szczere intencje do ukazania mocy przeszłych wydarzeń, że umieściła akcję w mieście w którym na każdym kroku widać ślady dawnych lat, blask świateł jak nigdzie roztacza romantyczną aurę, a także to, że ogólnie lektura ma bardzo pozytywny wydźwięk, jednak mimo tych kilku zalet, „Moje rzymskie wakacje” są książką która nie robi większego wrażenia.
Moja ocena 3/6
Polecam przeczytać charakterystykę starej panny w Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru - ubaw po pachy :D
Kocham Włochy, uwielbiam "Rzymskie wakacje" z Audrey i Gregory, ale coś czuję, że przez książkę raczej nie dałabym rady przebrnąć, a szkoda, bo okładka zaprasza w bardzo magiczne miejsce :) Ale, ale - skoro styl autorki jest lekki, istnieje nadzieja, że inne jej książki będą ciekawsze :)
OdpowiedzUsuńWłochy z chęcią bym zobaczyła. Szkoda, że książka tak słabo wypadła. Podobnie jak Ty, również nie lubię bohaterów, którzy mnie drażnią, więc na razie się wstrzymam z czytaniem;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Książki nie czytałam. Jeżeli nadarzy się okazja, to mam nadzieję, że nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńOglądałam podobny film. Bohaterka singielka pojechała na ślub siostry do Włoch. Też marudziła i była z niej straszna pracoholiczka. Najlepsza scena na weselu, gdy jako druhna panny młodej ma rozbić wazon. Od tego na ile części go rozbije, zależy ile lat przeżyją razem. Wazon okazuje się nie do rozbicia. A próby bohatrki, by go rozłupać... uśmiałam się jak dzika.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dobrego weekendu.
Mam tę ksiązke, ale jeszcze nie czytałam, lecz po twojej recenzji chyba nie będę się tak spieszyć do bliższego poznania tejże pozycji.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, jednak to nie do końca mój ulubiony gatunek dlatego na razie sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo ciepła i piękna okładka. Książki nie czytałam i póki co, nie mam takiego zamiaru, ale jak wpadnie mi w ręce to, kto wie ;-)
OdpowiedzUsuńgiffin Włochy to jeden z baśniowych krajów które uwielbiam, dlatego liczyłam, że ta książka będzie jedną wielką egzotyczną przygodą, niestety stało się inaczej, ale okładka faktycznie piękna, tutaj nic nie można zarzucić :)
OdpowiedzUsuńkasandra_85 no szkoda, szkoda, ale cóż... brniemy dalej ;)
Irytacja jeżeli czujesz, ze to Twoje klimaty, to oczywiście polecam.
Edyta jestem bardzo ciekawa co to był za film, nic nie kojarzę w podobnym klimacie, a chętnie też bym się pośmiała :). Wzajemnie udanego weekendy życzę :)
cyrysia śpieszyć się nie musisz, książka nie zając, nie ucieknie ;)
miqaisonfire mój ulubiony gatunek to też nie jest, chociaż ciekawie napisana fabuła potrafi oczarować i opornych, w tym przypadku posypało się że hej.
elwika Okładka to udana grafika, można ulec jej czarowi, ale co z tego...
autorce pewnie o to chodziło, żeby ta postać była tak wyrazista i czasem aż denerwująca:) uwielbiam Włochy, byłam raz i się zakochałam, mam nadzieję, że kiedyś będę mogła tam jeszcze wrócić.
OdpowiedzUsuńJuż wiem, żeby od książki trzymać się z dala. Bardzo lubię ekranizację, chociaż główna bohaterka też mnie tam momentami irytowała i nie pasowała mi jakoś do tej roli, również pod względem wizualnym.
OdpowiedzUsuńHm... ja jednak spróbuję, może akurat:) Włochy podobnie jak wy uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńWiele osób kochających Włochy zawiodło się na tej książce. Ja do tego kraju żadnych specjalnych uczuć nie żywię, a dla samych smakołyków nie będę przecież książki obyczajowej czytać ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tego typu historiami: rozczarowana życiem singielka odnajduje szczęście w jakimś uroczym zakątku Europy. Sporo ostatnio takich pozycji na rynku, ale ani jedna nie przypadła mi do gustu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Zdecydowanie będę unikać :)
OdpowiedzUsuńWiesz w irytujących bohaterach jest coś fascynującego, jeśli ich sposób życia jest wynikiem pewnych czynników(tak jak u Róży z cudzoziemki).
Nie lubię jednak przerysowanych postaci, a jeśli fabuła też taka sobie to zamiast sięgnąć po tę książkę obejrzę znów ,,Rzymskie wakacje,,:)
Też zbytnio mi się nie podobała.
OdpowiedzUsuńJulia ekranizacja to do końca nie jest, raczej motywy z filmu autorka wykorzystała do napisania powieści, co się tyczy głównej bohaterki to niemiłosiernie irytująca z niej osóbka.
OdpowiedzUsuńsmerfetka kto wie, może uda Ci się łatwiej złapać klimat książki i polubić Cat.
Dusia kupować książkę dla smakołyków?, nie opłaci Ci się ten bisnes, ale dla seksownych włoskich mężczyzn to czemu nie ;)
Isadora Jak sprawdziłaś teren i wiesz czym to pachnie, to jasna sprawa że ryzykować nie będziesz ;)
biedronka To prawda, charakter bohatera musi być czymś uwarunkowany no i w tego typu literaturze dobrze by było gdyby ulegał metamorfozie. Zdecydowanie polecam "Rzymskie wakacje" :)
Bujaczek witaj w klubie :)
Mam w domu kieszonkowe wydanie, więc mimo oceny przeczytam ;) A trudno tam!
OdpowiedzUsuńOj, nie ma nic gorszego niż taka irytująca postać, której nie można zrozumieć. Nieraz zgrzytam zębami jak taka się trafi, a że cenię sobie zdrowie moich zębów :) i Twoja opinię , tę pozycje będę omijać.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Czy to zima tak działa na wszystkich, że uciekaja w ksiazkach do włoch? to juz bodajze 3 tytuł rozgrywajacy sie pod sloncem italii :) Nie ma jednak nic gorszego niz przewidywalna historia milosna... wieje sztucznoscia, bo przeciez kazda jest niepowtarzalna :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nieczytałam wcześniej ten recenzji, wtedy bym nie zakupiła tej książki :(
OdpowiedzUsuńCatalina no pewnie, koniecznie trzeba testować :)
OdpowiedzUsuńDalia Irytujący twór bywa bardzo bolesny, a niestety postaci tego typu coraz więcej:/. Pozdrawiam
SheUwielbiam zimę, więc tu nie o grzanie chodzi , raczej o przypadek :)
shapeofmyheart1 nie ma paniki, kto wie może książka będzie dla Ciebie udaną lekturą, tego Ci życzę :)
We Włoszech byłam kilka razy ale raczej przejazdem, przez kilka godzin w małych nadmorskich miasteczkach nie zdążyłam w pełni poznać i pokochać tego kraju.
OdpowiedzUsuńAle zgodzę się z Tobą, czytanie o kraju, w których się było i które się zna jest miłym uzupełnieniem (nawet tej słabszej)lektury.
"Moje rzymskie wakacje" wypatrzyłam swego czasu w tzw. taniej księgarni. Miałam ją już w ręce, rozważałam zakup i... zrezygnowałam. Może i lepiej?