Kevin Hearne
RAZ WIEDŹMIE ŚMIERĆ
Wydawnictwo: Rebis
Data: 2011
Stron: 395
Pamiętacie Atticusa O'Sullivana?, jeśli przychodzi Wam go głowy szalony irlandzki druid, który porządnie nabruździł w pierwszej części Kronik Żelaznego Druida „Raz kozie śmierć”, to tak, macie rację, to ten sam.
Kevin Hearne w "Raz wiedźmie śmierć”, postarał się o kolejne rozrywki dla Atticusa i jego grona wiernych przyjaciół, i wierzcie mi, wcale chłopaczysko nie będzie miał lekko.
W poprzedniej części nasz bohater wykazując się sprytem, odwagą, a także mistrzowskim władaniem miecza, zdobył sobie grono sympatyków, wskaźnik jego popularności bije wszelkie rekordy. Niestety paranoidalny druid, nie czuje się komfortowo występując w roli megagwiazdy, tym bardziej, że najróżniejsi Bogowie, życzą sobie, aby zlikwidował ich rywali, poczynając od Thora (blondaska rzucającego piorunami). Do Atticusa zgłasza się też Kojot indiański bóg – oszust z żądaniem aby druid zabił demona polującego na okolicznych ludzi, mało tego, Irlandczyk musi zniszczyć hordę bachantek, a także nazistowskie wiedźmy dybiące na życie polskiego sabatu. Żeby nie było za nudno, księgarnię Atticusa nachodzi bardzo niecodzienny duet, ksiądz z rabinem.
Jak z tym wszystkim poradzi sobie sympatyczny druid?
Czy uda mu się sprytem pokonać niebezpieczne sytuacje?
Losy Atticusa O' Sullivana stoją pod wielkim znakiem zapytania.
„Raz Wiedźmie śmierć” nie odbiega jakością ani formą od pierwszej części przygód druida. Książkę czyta się wyśmienicie, fantastyczne akcje, krwawe bijatyki, opisane w plastyczny sposób wciągają w świat magii, dokładność opisów zaskakuje precyzją, a lekkie pióro autora w połączeniu z jego niesamowitą wyobraźnią powoduje, że mnogość wydarzeń i barwne postacie, wybijają czytelnika w fotel nie pozwalając mu wstać przed przeczytaniem ostatniego zdania. W powieści nie brakuje też humoru, na moje oko w tej części Hearne ostro przyprawiał dowcip sporą dawką pikanterii, potyczki słowne bohaterów powodują wybuchy śmiechu, a także miły dreszczy podniecenia, no ale jak inaczej może czuć się zwykły szarak w towarzystwie seksownych bogiń , chciał nie chciał, podtekst erotyczny musi być.
„Raz wiedźmie śmierć” to bardzo wciągająca lektura, dostarczająca mnóstwa wrażeń, a czegoż w niej nie ma. Fabuła naszpikowana jest bijatykami, czarami, teoriami magicznymi, a także postaciami demonów i innych piekielnych stworów. Oczywiście nie mogłoby zabraknąć bogiń Morrigan i Brighit, sympatycznej wdowy, która jak się okazało miała farta zobaczyć więcej niż marzyła, jak również oryginalnego sąsiada naszego Atticusa.
W powieści dzieje się więcej niż byśmy chcieli. Zabawa jest przednia, jednak tym razem bywało, że nadmierny humor mnie męczył, poza tym od ogromnej ilości bóstw, stworów i cudów kręciło mi się w głowie – nie jest łatwo odnaleźć się w fabule pędzącej jak błyskawica. Abstrakcyjna wizja świata magii, może pogrążyć czytelnika, ale cóż, łączmy się w bólu z Atticusem, chłopak nie może spokojnie wypić lemoniady na swoim tarasie, więc nie oczekujmy że będzie łatwo.
Nadążyć za Kevinem Hearne, to wyzwanie, mimo kilku moich narzekań, świetnie bawiłam się czytając „Raz wiedźmie śmierć” i z niecierpliwością będę czekać na kolejne przygody Żelaznego Druida, a podejrzewam, że dziać się będzie bo i tym razem złożono o kilka obietnic za dużo, a jak wiemy słowa należy dotrzymać.
Moja ocena 5/6
bachantki (łc. lm. bacchantes ‘czczący święto Bachusa’ od bacchari ‘czcić święto Bachusa’) 1. mit. gr. kapłanki Bachusa, jego tańczące w rozpasanym podnieceniu towarzyszki; menady. 2. przen. uczestniczki hulanki, orgii*
Za mozliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis
Książkę czytałam i również mi się podobała:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Wstąpiłam do Ciebie w odpowiedzi na Twoją wizytę u mnie :) Ja zwykle faszerowaną czy gołąbki (jak zwał tak zwał) robię z białej kapusty. Wczoraj jednak kupiłam włoską. Ale bez względu na kapustę przed sparzeniem wycinam głąb i zależnie czy się da odcinam liście i parzę je po kilka sztuk a wielgachnym garnku. To tyle w kwestii parzenia liści. A to jest najgorsza robota przy gołąbkach czy faszerowanej kapuście. Ale za ten smak jestem w stanie stać przy garze kilka godzin bo potem to niebo w gębie :) A jak już robię to jedzenia jest na kilka dni i dla kilku osób.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i strasznie mi się podobała , należy nawet do moich ulubionych :D
OdpowiedzUsuńMmm, zazdroszczę, mam ją na oku ;) Przeczytam, przeczytam! :D
OdpowiedzUsuńjeszcze pierwszej części nie dopadłam, a tutaj już kolejna. muszę się wziąć do roboty :)
OdpowiedzUsuńWysoka ocena, więc kiedy nadarzy się okazja to wtedy...:-)
OdpowiedzUsuńKsiążki mam w planach - pewnie kupiłabym już dawno, ale tytuł pierwszego tomu (Na psa urok) jakoś do mnie nie przemówił ;P
OdpowiedzUsuńkasandra_85: :)
OdpowiedzUsuńvivi22: Tak czy siak, mad takim pysznym daniem warto się pomęczyć :)
Tristezza: Do moich ulubionych to zapewne nie, ale ideału niewiele jej brakuje ;)
giffin: Oczywiście życzę miłych wrażeń podczas czytania.
Varia: koniecznie musisz narzucić tempo, bo kto wie czy za chwilę nie wystrzeli trzecia część :D
Piter Murphy: Okazja to dobry powód do czytania :)
Dusia: U mnie było odwrotnie, bo tytuł mnie przekonał do książki, w końcu coś tak oryginalnego nie mogło być byle jakie.
Ja nie jestem do tej serii przekonana, może kiedyś się przekonam :D?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie czytałam ani jednej części. Myślę, że może być ciekawie. Druid megagwiazdą... interesujące.
OdpowiedzUsuń