Dziecko śniegu, Eowyn Ivey

Eowyn Ivey

DZIECKO ŚNIEGU

Wydawnictwo: Pascal
Data: 2013
Stron: 448
Oprawa: Twarda

Moja ocena 8/10 - rewelacyjna




Pamiętacie rosyjską baśń o Snieguliczce? Śnieżnej dziewczynce, która podczas zimy mieszkała z samotnymi staruszkami, radując ich serca swoją obecnością, ale kiedy przychodziła wiosna, dziewuszka zamieniała się w chmurkę i pojawiała się dopiero z nadejściem kolejnej zimy? Ja bardzo dobrze pamiętam tę bajkę, zresztą jak większość baśni rosyjskich, zapewne dlatego, że kiedy byłam dzieciakiem, to książki z legendami i baśniami rosyjskimi były u mnie na topie. Adnotacja na książce, że „Dziecko śniegu” Eowyn Ivey jest opowieścią  inspirowaną właśnie tą starą rosyjską baśnią wzbudziła moje olbrzymie zainteresowanie. Bez wahania poddałam się tej lekturze i przepadłam, bo historia jest tak czarująca, a jednocześnie tak chłodna jak zimowe poranki, że poczułam magię, tym bardziej że autorka posługuje się pięknym poetyckim stylem, a surowy klimat, pobielonej śniegiem Alaski tworzy nieziemską atmosferę.

Mabel i Jack są małżeństwem ze sporym stażem, mimo że bardzo się kochają w  ich sercach zamieszkał smutek, ponieważ ich największe marzenie, o tym aby mieć dziecko, nie spełniło się. Szukając ukojenia zamieszkali na Alasce. W odosobnieniu próbują zacząć życie na nowo, ale nie jest to łatwe, raz, że wiek mają już słuszny, a dwa, ciężkie warunki życia i trudna codzienność nie sprzyjają ich relacjom. Ich przyszłość jawi się w czarnych kolorach. Jednak kiedy  pod wpływem chwili beztroski lepią ze śniegu postać dziewczynki, zapominają o swoim losie, radują się jak dzieci i z wielką frajdą tworzą postać małej dziewuszki.

Kiedy się podniosła, zobaczyła, że Jack rzeźbi nożem twarz dziewczynki.
- Popatrz. - Odsuną się o krok, odsłaniając idealne, śliczne oczy, zgrabny nosek i delikatne białe usta 
- Och... 
- Nie podoba ci się? - w jego głosie słychać było rozczarowanie. 
- Ależ nie. Jest prześliczna. Po prostu nie wiem co...
Nie potrafiła opisać swojego zaskoczenia. Te delikatne rysy twarzy, rzeźbione jego sękatymi dłońmi, zdradzały tak wielką tęsknotę. To oczywiste, że on też marzył o dziecku” [str.58]

Nie wiadomo czy to magia tej wyjątkowej nocy, czy brutalna rzeczywistość, sprawiły, że na drugi dzień zauważyli na śniegu malutkie stópki, a wśród drzew postać dziecka. Kiedy doczekali się chwili, w której panienka okryta warstwą śniegu i lodu pojawiła się w ich domu, nie wiedzieli co ich czeka, nie spodziewali się, że od tej pory ich samotne serca rozgrzeje wielka miłość, nadzieja, ale też wielki smutek.

Dziecko śniegu” jest debiutancką powieścią Eowyn Ivey, co więcej książka została nominowana do wielu nagród, w tym do nagrody Pulitzera. Nie dziwi mnie to, ponieważ opowieść jest niezwykła, to cudowna baśń, i mimo że wywołuje melancholie oraz bywa okrutna, to jednak doskonale opisuje życie i związane z nim pragnienia. Na dodatek liryczna proza, rewelacyjne opisy niedostępnej przyrody i głębokich emocji wywołują pewnego rodzaju przejęcie i zachwyt. Zaś wyjątkowo mocny akcent na moc natury, jak również balansowanie na pograniczu rzeczywistości i magii, czyni tę powieść niezwykłą lekturą. Historia Mabel, Jacka i ich małej, wymarzonej dziewczynki szalenie wzrusza, choćby dlatego, że bardzo wymownie ukazuje potrzebę bliskości i silną rodzinną więź, na dodatek mistyczne i nadprzyrodzone elementy sprawiają, że ta opowieść nabiera głębokiego znaczenia, natomiast jej specyficzny klimat włamuje się do serca, żeby zostać tam na długo. 

Niedawno rzucił mi się w oczy piękny cytat „Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?” Mam wrażenie, że ten tekst idealnie oddaje sens tej książki. Nasz los nie zawsze jest taki, jakbyśmy sobie życzyli, ale warto walczyć o piękne dni, poza tym zawsze może zdarzyć się cud, który odmieni nasze życie. Gorąco zachęcam do przeczytania debiutanckiej powieści Eowyn Ivey, gwarantuję, że lektura będzie bardzo udana.



Dziecko śniegu” jest opowieścią fenomenalną i na tym powinnam zakończyć, ale nie mogę, ponieważ jedno w tej książce mnie drażni, nagminne, niewłaściwe używanie czasownika „ubrać”. Pod tym względem jestem ogromnie przeczulona, wiem, że jest to regionalizm zachodniej i południowej polski, ale uważam że słowo pisane powinno być poprawne, dlatego nie rozumiem jak można non stop pisać o tym, że „ubrał buty”, „ubrał kurkę”, czy nie lepiej poprawnie napisać, że „ubrał się w kurtkę” lub po postu  „włożył buty”? Może się czepiam, ale uważam, że należy dbać, a przynajmniej starać się, o bezbłędność wypowiedzi, ale pal licho to... Ważne, że w piątek rozpocznie się konkurs, w którym będzie można zdobyć nowiuśki i pachnący egzemplarz "Dziecka śniegu", zainteresowanych zapraszam :-)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.