Elizabeth Haynes
W NAJCIEMNIEJSZYM KĄCIE
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data: 2012
Stron: 434
Oprawa. Miękka
Przemoc
w rodzinie jest bulwersującym zjawiskiem. Najczęściej dotyka
kobiet. Z badań CBOS-u wynika, że co ósma Polka była przynajmniej
raz uderzona przez swojego partnera. Takie wyniki są dla mnie
szokujące... Być może wyjdę na ignorantkę, ale jest mi trudno
zrozumieć sytuację, kiedy ukochana osoba bije, a druga „godzi
się” na takie traktowanie. Nie mam charakteru, który pozwala mi
nadstawić drugi policzek, mój temperament skłania raczej do prawa
odwetu niż do uległości. Dlatego powieści w których trafiam na
temat przemocy fizycznej, psychicznej czy seksualnej, są dla mnie
wyjątkowo trudnymi i wstrząsającymi lekturami. Taką emocjonalną
burzą była dla mnie debiutancka powieść Elizabeth Haynes „W
najciemniejszym kącie”. Książka jest chwytającym za gardło
thrillerem psychologicznym, portretującym przemoc domową oraz
ilustrującym zaburzenie obsesyjno-kompulsywne (ZOK) i zespół
stresu pourazowego.
Opowieść
rozpoczyna się w roku 2004, kiedy bohaterka powieści Catherine
Bailey, młoda atrakcyjna kobieta, która bryluje w towarzystwie i
jest niebywale śmiała w kontaktach damsko-męskich, na jednym z
szalonych nocnych wypadów poznaje oszałamiająco przystojnego i
charyzmatycznego Lee. Między dwojgiem ludzi zaczyna rozwijać się
szalony romans. Feromony i dziki seks nie sprzyjają logice. Cathy
przegapia ostrzegawcze sygnały i kiedy jest już za późno na
ratunek, poznaje prawdziwe oblicze Lee, który nie tylko przejął
kontrolę nad jej życiem, ale też omotał przyjaciół kobiety. Równolegle z
tą dramatyczną historią poznajemy wydarzenia mające miejsce trzy
lata później, w roku 2008. Catrine jest chora na ZOK, non stop
sprawdza drzwi, okna, szuflady kuchni. Unika czerwonych ubrań,
policji i zatłoczonych miejsc. Jej życie to ciągły lęk, który
potęguje się na wieść, że jej oprawca niebawem wychodzi na wolność.
Książka
zaskakuje swoją konstrukcją. Już na samym początku wiemy, że
stało się coś złego, wiemy też, że prześladowca Cathy został
zatrzymany i osądzony, i mimo że możemy przypuszczać co spotkało
naszą bohaterkę, bo w trakcie czytania poznajemy socjopatyczny
charakter Lee, poza tym o tego typu historiach już nie raz
słyszeliśmy w wiadomościach, to jednak finał opowieści jest
przerażający. Serce się kraje, kiedy czytamy o bólu i
osamotnieniu Catherine, tym bardziej że Lee, jest niebywale
inteligentnym osobnikiem, który potrafi doskonale się maskować, co
więcej, wie jak bić, jak torturować, żeby uniknąć przykrych
konsekwencji. Wielokrotnie podczas czytania ogarniała mnie wielka
złość nie tylko na Lee, ale też na Cathy, która na początku
znajomości przegapiała znaki ostrzegawcze świadczące o wypaczonej
psychice swojego kochanka, i na przyjaciół bohaterki, którym tak
łatwo było zrobić pranie mózgu. Byłam też przerażana faktem, z
jaką łatwością można wpaść w szpony człowieka o osobowości
dyssocjalnej i jak szybko można stracić wiarę w swoje siły.
Kontrast pomiędzy starą a nową Catherine jest zatrważający. Na
szczęście w tej historii jest promyk nadziei, który nakazuje
walczyć o swoje życie i za wszelką cenę szukać sprawiedliwości.
„W najciemniejszym kącie” jest powieścią, która wdarła się na listy bestsellerów i została sprzedana do ponad 30 krajów. Podobno, sprzedano też prawa do jej sfilmowania. Niespecjalnie mnie to dziwi, bo praca Haynes jest bardzo dobrą lekturą. Warto mieć na uwadze, że książka nie jest wybitnie dynamiczną opowieścią, ale absolutnie nie jest to zarzutem, ponieważ historia oprócz ciekawie skrojonej intrygi, zaskakuje wrażliwością i realizmem, samo przez się sporą dawką napięcia, oraz dogłębną analizą stanu chorobliwej obsesji, co czyni tę powieść wyjątkową pozycją.
Czytałam niedawno. Dla mnie rewelacja!! Dawno nie miałam w ręce tak trzymającej w napięciu książki:)Polecam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jestem conajmniej zainteresowana tą książką. Ja również nie wyobrażam sobie, że ofiara przemocy domowej może nadal trwać w stanie uległości i pozwalać by ukochana osoba nadal ją biła i poniżała. Osobiście znam kobietę, nad którą znęcał się mąż i nie mogę pojąć, czemu była z nim przez tyle lat i na to pozwalała. Szok! Dlatego, z chęcią się rozejrzę za powieścią o takiej tematyce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W tym rzecz, że bardzo trudno zrozumieć bitą kobietę, w końcu zawsze jest ten pierwszy raz, a później kolejne, kiedy można spakować swoje graty i uciec od oprawcy. Najgorzej nie mogę przeboleć sytuacji, kiedy matka pozwala na znęcanie się nad swoimi dziećmi, za żadne skarby nie jestem tego pojąc i wybaczyć takiej osobie.
UsuńWzajemnie pozdrawiam :-)
Niestety, my, kobiety jesteśmy narażone na przemoc fizyczną i gwałty, przed którymi nie jesteśmy w stanie uciec. Warto byłoby mieć oczy szeroko otwarte, ale czy można żyć w ciągłym napięciu?
OdpowiedzUsuńTo prawda, że kobiety najczęściej padają ofiara przemocy, chociaż coraz częściej słyszy się o przemocy wobec mężczyzn. Jednak uważam, że każdy człowiek ma zdolność logicznego myślenia, a oprócz tego zawsze jest czas na reakcję, dlatego tak jak piszesz, warto mieć oczy szeroko otwarte.
UsuńPowiem szczerze, że trudno jest mi sobie wyobrazić coś takiego. Jak można pozwolić na takie traktowanie siebie? Myślę, że większość ofiar przemocy domowej cierpi na odmianę syndromu sztokholmskiego.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o książkę, to myślę, że kiedyś ją przeczytam. I "Żonę potwora" też.
Masz całkowitą rację w kwestii syndromu sztokholmskiego, jednak jest on wynikiem długotrwałej przemocy, a przecież kiedyś jest ten pierwszy raz, który powinien uruchomić w naszej głowie alarm i sprawić, że zaczniemy ratować sytuację, a nie coraz bardziej zaplątywać się w chory układ.
Usuń"Żona potwora" jest zaskakująca pozycją, którą oczywiście bardzo polecam.
Ta ksiazka znajduje sie juz na mojej liscie must have i gdy finanse pozwolą to na pewno kupie.
OdpowiedzUsuńPrzemoc w rodzinie to bardzo złożony i skomplikowany temat, na który można długo dyskutować. W moim otoczeniu jest dziewczyna, która po trzech latach męki z mężem alkoholikiem, furiatem, używającym wobec niej wulgaryzmów i przemocy fizycznej złożyła pozew o rozwód. Ona wierzyła, że on się w końcu zmieni!! Odnosiłam wrażenie, że jest wręcz uzależniona od niego.A czego najbardziej się obawiała? Nie tego, że w końcu może ją tak pobić, że przypłaci to utratą zdrowia! Obawiała się pustki w życiu i samotności, która nastanie, kiedy od niego odejdzie! Ona nie umiała już funkcjonować bez zakazów i nakazów!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, w tym problem, że wszystko zaczyna się w głowie. I tak jak piszesz przemoc w rodzinie jest tematem bardzo skomplikowanym, ale ja ciągle nie jestem w stanie zrozumieć barku reakcji na pierwsze znaki ostrzegawcze. Może straszne będzie to co napiszę, ale pewnie pierwsze uderzenie byłabym wstanie, może nie tyle wybaczyć, co w jakiś sposób wytłumaczyć, ale przy kolejnych stanęłabym do walki, bo nie wyobrażam sobie jak trzeba być emocjonalnie uzależnionym od drugiego człowieka, żeby pozwolić na przemoc i upokorzenie, tym bardziej kiedy w domu są dzieci. Ale kobiety to dziwne istoty, wierzą w bajki i w cudowne zmiany, szkoda, że w życiu fantasy się nie sprawdza.
UsuńPrzepraszam, ale muszę tutaj.
UsuńHistoria dawna, aż chciałoby się napisać stare dzieje - co z tego kiedy wraca do mnie jak bumerang. W rolach głównych ja i mój ex narzeczony. Rzecz działa się + - 10 lat temu.
Pierwsze uderzenie - zaskoczenie, niedowierzanie. Drugie -próba zrozumienia(!). Przy trzeciej próbie łatwo i bez żalu pogrzebałam ten związek.
10 lat później (jakieś trzy tygodnie temu) "moje" dzienniki rozpisały się o dotkliwie pobitym niemowlęciu, które walczy o życie w jednym ze szpitali... Boże, jak ja się cieszę, że ON nie został moim mężem i ojcem mojej córki...
A "W Najciemniejszym koncie"? Teraz nie. Na pewno nie.
Kinga brawo! O to właśnie chodzi. Wiem, że kiedy jest się z kimś bardzo długo to trudno na zdecydowany ruch, i pierwsze uderzenie nie jest sytuacją, która sprawia, że człowiek pakuje manatki i znika, ale tak jak piszesz, po pierwszym zaskoczeniu i próbie zrozumienia, człowiek łapie jakiś pion, bo nie da się tolerować takiego zachowania, tylko dlaczego nie każda kobieta to rozumie?
UsuńCieszę się, że udało Ci się wyrwać z niezdrowego związku.Poczucie bezpieczeństwa, miłość i zrozumienie to idealne fundamenty do stworzenia szczęśliwej rodziny :-) Dziękuję Ci za szczerość, i pozdrawiam, wyściskaj swoje maleństwo :-)
Oj, oj oj! Książka czeka na półce, nie wiem czemu tak zwlekam z lekturą! Zaintrygowałaś mnie porządnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Nie wiem dlaczego tak zwlekałaś, raz dwa bierz się za te książkę :-)
UsuńPozdrawiam :-)
Rzeczywiście dość niepokojące statystyki. Nie rozumiem tego, ale to tak jak z syndromem sztokholmskim, kobiety kochają... i wybaczają. Nie wiem więc kto tu jest bardziej winny - facet, który jest tchórzem, skoro wyżywa się na słabszej kobiecie, kobieta, która na to pozwala, czy społeczeństwo, które przymyka oczy. Jeśli książka wpadnie mi w ręce, chętnie przygarnę. Pozdrawiam Cię :)
OdpowiedzUsuńTe statystyki są straszne, to wszystko w głowie mi się nie mieści... Oczywiście masz rację co do syndromu sztokholmskiego, ale dotyczy on długotrwałej przemocy, a co z pierwszym uderzeniem?, drugim?... No cholera! kiedyś trzeba zareagować.
UsuńFacet który bije kobietę jest żałosnym dupkiem, gorzej kiedy ma się do czynienia z takim typem jak w książce, łebskim psychopatą od którego bardzo trudno uciec, ale mimo to były znaki świadczące o jego wypaczeniu, jednak co z tego, skoro szalenie zakochana Cathy myliła gwałt z ostrym seksem, no cóż, temat rzeka... To nie trzeba współczuć tylko leczyć.
O właśnie, leczyć nie współczuć, bo zwykle wszyscy rozkładają ręce ale ja uważam - i może jestem nieczuła - ale jak kobieta każdy cios od swojego faceta wybaczają, tłumaczą bo "kochają", dają miliony szans zamiast zgłosić to gdzieś - to przepraszam, ale same się o to proszą. Ja wiem, że psychika, że depresja... Ale to nie jest średniowiecze, kiedy podział w rodzinie był jasny, mężczyzna był panem, teraz mamy tv, gazety, internet i każdy wie, że przemoc jest zła. Telefony zaufania, czatroomy, no sposobów by prosić o pomoc jest mnóstwo. Każdy wie, że jedno uderzenie może prowadzić do drugiego. I jeśli się kobieta nie otrząśnie już na początku, to wpadnie w toksyczny związek, z którego będzie coraz trudniej wyjść. I mówię tu o naszej rzeczywistości - "zachodniej", nie o krajach arabskich, bo tam to już ogóle nie ma o czym mówić. Przepraszam za chaotyczny komentarz, ale mam milion myśli :)
UsuńMoje myślenie jest bardzo bliskie Twojemu, bo ja w ogóle nie ogarniam tego tematu, i zazwyczaj bardzo trudno jest znaleźć współczucie dla takiej kobiety, bo czego współczuć, głupoty? naiwności?, która każe jej wierzyć, że jej ukochany kiedyś się zmieni... to nie na moją głowę, chociaż staram się spojrzeń na to z drugiej strony, bo może jest manipulowana, słaba psychicznie, a jej maż to jej guru. Jednak kiedy czytam np. w prasie, że nie tylko kobieta była bita, ale też dupek znęcał się nad dziećmi, to nóż mi się w kieszeni otwiera, bo co jak co, ale uważam, że matka nigdy nie powinna dopuścić do tego, żeby cierpiały jej dzieci. Ech, ten temat potrafi zagotować krew...
UsuńPodobnie ja nie rozumiem matek, które nie wierzą córkom, kiedy te mówią, że "tatuś" je molestuje. Grrr! I w momencie skazania faceta taka żona też powinna pójść siedzieć za współudział. Eh, rzeczywiście, można by gadać i gadać, nóż się w kieszeni otwiera, więc zamiast się denerwować, lepiej sobie odpuścić ten temat. Mamy zbliżone podejście do sprawy, więc tylko byśmy się nawzajem nakręcały i psuły sobie nerwy.
UsuńDobrze, że takie książki powstają, powinny je czytać właśnie osoby takie jak bohaterka tej powieści. Toksyczna miłość i strach to najwięksi wrogowie uzależnionej od mężczyzny kobiety. Dziękuję, za polecenie książki, spróbuję ją zdobyć, chociaż temat sam w sobie bardzo trudny.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że takie książki powstają, ale obawiam się, że tego typu lektur nie czytają ofiary przemocy. Te, które długo tkwią w tak chorych układach najczęściej negują istnienie przemocy domowej, często winią siebie za zaistniałą sytuację i uzależniają się od swojego kata. Mimo to warto o tym pisać, mówić, i czytać, może dzięki temu uda się wygrać z zatrważającymi statystykami.
UsuńOd dłuższego czasu mam w planach, a tu kolejna pozytywna recenzja.
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych książek. Bardzo porażająca i emocjonująca historia. Do tej pory, nie mogę wyjść z pod jej wrażenia. Jestem przerażona tym, że wiele osób na świecie doświadcza takiej okropnej przemocy domowej. Koszmar.
OdpowiedzUsuńCała ta historia jest przerażająca, ale może tego typu książki, co niektórym osobom otworzą oczy na problem.
UsuńZapamiętam tytuł, brzmi świetnie:)
OdpowiedzUsuńSkoro wszyscy tak zachwalają, to trzeba będzie spróbować. Tym bardziej, że zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale zaciekawiła mnie, zwłaszcza wątki związane z ZOK. Kiedyś oglądałam serial "Detektyw Monk", w którym główny bohater również cierpiał na te zaburzenie. W serialu było to przedstawione z jednej strony trochę komediowo, ale z drugiej w pełni ukazując dramat takiego człowieka. Wątek takiej patologicznej relacji, jak ta w książce, również może być interesujący.
OdpowiedzUsuńPS
Na blogu Marty (http://all-you-need-is-book.blogspot.com/2013/03/nauczmy-sie-wierzyc-benedykt-xvi.html) przeczytałam Twój komentarz, w którym napisałaś, że "Dlatego dziwił mnie ten fragment, że nauka nie neguje istoty wiary - neguje, jedno wyklucza drugie, ale przekonywać zawsze można."
Jeśli masz ochotę, to tutaj możesz przeczytać ciekawy wywiad na ten temat: http://gosc.pl/doc/1359266.Najwazniejsze-jest-pytanie
Poza tym ja ostatnio pisałam na ten temat na moim blogu: http://armalkolit.blogspot.com/2013/03/wiara-i-nauka.html
Jeśli masz ochotę poznać inne zdanie niż Twoje na ten temat, to zapraszam :)
Kojarzę serial, ale faktycznie zrobiono bardziej z tego komedię niż tragedię, ale cóż, w końcu to serial rozrywkowy, a nie analiza chorobowa ZOK.
UsuńDziękuję za linki, skorzystałam z nich :-)
Ja nawet bardzo lubiłam ten serial. I wydaje mi się, że to nawet dobrze, że ZOK zostały pokazane w nim w konwencji komedii, bo dzięki temu problematyka ta była interesująca dla zwykłych ludzi i obok rozrywki dostarczyła im świadomości, że istnieje coś takiego. Dzięki temu serial był bardziej przystępny i mógł dotrzeć do większej rzeszy ludzi. Poza tym były w nim również smutne i dramatyczne momenty.
UsuńCieszę się, że mogłam coś podrzucić ;)
Słyszałam o tej książce, ale nie miałam okazji jej przeczytać. Ogólnie tematyka życiowa, ale dość nieprzyjemna, a mimo iż jestem świadoma zjawiska to staram się powieści, które mnie przybijają omijać.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie mam takiej sytuacji w domu. Jednak pamiętam historię mojej kiedyś bliskiej znajomej: jak była w ciąży jej facet tak ją pobił (i zrzucił ze schodów...) że poroniła... Masakra. Brak słów na takich ludzi.
Tematyka szalenie trudna, ale uważam, że dobrze jest, że coraz więcej się na ten temat pisze i mówi, może kiedyś sytuacje w których kobiety przeżywają takie tragedie o jakiej wspomniałaś, nie będą miały miejsca, Chociaż to raczej czcze marzenie...
UsuńJeśli nie zdążę przeczytać, to chętnie poczekam na film. Ciekawa recenzja, a książka zapewne dobra - zwykle tak jest z tymi tytułami, które poruszają trudne tematy. :)
OdpowiedzUsuńMimo, że książka ta niecałkowicie wpada w moje "smaki" :P to jednak postanowiłem po nią się zabrać. Może aktualnie nie mam na to czasu (zaczynam czytać "Życie Pi"... Jeej ;3), ale w niedalekiej przyszłości jak najbardziej ;D.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru!
Melon
Czytaj, czytaj, a na inne książki zawsze czas się znajdzie, chyba ;-)
UsuńMiłego dnia.
zapowiada się kusząco, ale nie jestem fanką takich historii - jestem za mocno feministyczna - wzmianka o bohaterze, który przeją władze nad bohaterką podniosło mi ciśnienie,
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to chodzi, o to ciśnienie.
UsuńMam zamiar przeczytać, ale takie historie zawsze wzburzają i na długo pozostają w pamięci, więc warto mieć kilka wolnych chwil na niespieszne śledzenie wydarzeń. W każdym razie, cieszę się, że powieść oceniłaś wysoko.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę nie dało się inaczej ocenić tej książki, być może dopatrzyłabym się jakiś niewielkich błędów, ale kiedy poruszana jest taka tematyka to skupianie się na drobnostkach byłby bezsensem.
UsuńNa książkę poluję już od dłuższego czasu. Lubię thrillery psychologiczne, a ten mnie naprawdę zaintrygował, szczególnie to zaburzenie obsesyjno-kompulsywne. Poza tym nie potrafię zrozumieć kobiet, które godzą się na takie traktowanie, może ta książka bardziej przybliży mi ten problem.
OdpowiedzUsuńOj nie wiem czy Ci przybliży, bo zachowanie Cathy niejednokrotnie wołało o pomstę do nieba.
UsuńThrillery psychologiczne dają niezłego kopa, poruszają wszystkie delikatne wiązania w naszych mózgach i za to je kochamy :-)
Wydawnictwo Papierowy Książyc ma superowe tytuły w swojej ofercie. Zazdroszczę Ci możliwości czytania tej książki i mam tylko nadzieję, że sama będę miała okazję ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTrudna tematyka, jednak od czasu do czasu lubię przeczytać ksiązkę, która sprawia ból...
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Nie przepadam za takimi książkami, jednak w tym wypadku zrobię wyjątek. :)
OdpowiedzUsuńDorwałam ją niedawno od przyjaciółki. Jestem w stu procentach pewna, że ta książka mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńNooo - zaciekawiłaś i zachęciłaś. Nie mam teraz melodii na ten kanon, ale zapisałem, że kiedyś warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuńBardzo bliska mi osoba tkwiła w takim związku przez wiele lat. Pewnego dnia o mało nie straciła życia, bo facet wpadł w jakiś niesamowity szał. Do tej pory mam ciarki na plecach, gdy o tym myślę...
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać tę książkę, choć myślę, że wywołuje sporo emocji.
Muszę sięgnąć po tą książkę! Ciekawie się zapowiada. : )
OdpowiedzUsuńJuż sama okładka mnie kusi by zajrzeć do tej książki. Ciekawa fabułą i oryginalna historia.
OdpowiedzUsuńTa książka ma w sobie coś, co przyciąga i sprawia, że trzeba ją przeczytać. I to nie tylko kwestia tak ważnego i trudnego tematu, jakiego podjęła się autorka. Ja jestem przekonana, że choć książka nie do końca wpasowuje się w moje klimaty, ja ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki wydawane przez to wydawnictwo. Jeszcze nie było takiej, która by mnie rozczarowała. Po tej tytuł również z chęcią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń