Jeremy Clarkson
WYTRĄCONY Z RÓWNOWAGI
Wydawnictwo: Insignis
Data: 2012
Stron: 505
Oprawa: Miękka
Nie
należę do zagorzałych fanów motoryzacji, chociaż marzenia o
pięknych autkach nie są mi obce. Ostatnio, a właściwie po
lekturze „Wytrąconego z równowagi”, śnię o Volvo XC60 T6 SE
Lux, bo jak Jeremy Clarkson pisze: „Jest to samochód dla wyjątkowo
pięknych kobiet, które rano będą jeździły nim na siłownię,
wieczorem – po dzieci do szkoły, a po południu – do kochanka”
, no ba, taki plan dnia nie jest zły, dla realizacji szalonych
eskapad porzuciłam już Forda Kuga 2.0 TDCi Titanium, gwarantującego
wjazd na każdą górę i przeprawę przez każdy strumień, ale
przejdźmy do rzeczy. Uwielbiam Jeremiego Clarksona, który wraz z
dwoma innymi moimi ulubieńcami: Jamesem Mayem i Richardem Hammondem,
prowadzi program poświęcony samochodom - Top Gear. Poza tym
Clarkson pisze cotygodniowe felietony dla The Sunday Times i dla The
Sun. Z tychże właśnie felietonów składa się błyskotliwa,
pełna humoru pozycja „Wytrącony z równowagi”.
Moje wymarzone Volvo XC60 T6 |
Nie
trzeba wyróżniać się wyjątkową pomysłowością, żeby domyślić
się, że każdy z felietonów dotyczy konkretnej marki samochodu,
jednak Clarkson wykorzystując swoją bogatą wiedzę na temat
czterech kółek, jak również niezwykłe doświadczenia, dodatkowo
prowadzi czytelnika przez liczne spostrzeżenia dotyczące
otaczającego go świata. Dlatego w tekstach nie tylko dowiemy się
od jakiego samochodu jest lepszy wózek sklepowy, czy jaka marka jest warczącą, ostrą pięknością, ale też poznamy „uroki” ośrodka
narciarskiego Sankt Moritz, w którym to wiodą prym kosztowne
fryzury, tytuły i kosmiczne ceny, dowiemy się co powoduje, że
Clarkson jest wstanie kląć przez ponad dwie minuty, bez zająknięcia
i nie powtarzając ani jednego słowa, a także dlaczego uważa, że
mycie samochodów to strata czasu . Mało tego,
zgłębimy teorię na temat sedna kapitalizmu oraz zasad
bezpiecznej jazdy według Jeremiego Clarksona, m.in., „ Kodeks
drogowy zawiera wiele ogólnych wytycznych dla ludzi starszych. Ja
też mam dla nich wytyczną. Oto ona: ruszać się, do cholery!” lub
„ To prawdziwa obsesja, co każdy dziś wygaduje, na temat prędkości
– że prędkość zabija. Nie zabija. Nie prędkość, lecz to, że
się nagle zatrzymujecie – to właśnie to was załatwia.”
Jeśli
bliski jest Wam program Jeremiego Clarksona (Top Gear), to na pewno wiecie, że
dziennikarz ma wyjątkowe poczucie humoru, jeśli jednak obca jest
Wam ta postać, ale za to bliskie są pasje motoryzacyjne, i daj Bóg
skusicie się na „Wytrąconego z równowagi” to naszykujcie się na
specyficzny żart, lekceważący styl, multum sarkazmu oraz wywody z
przymrużeniem oka, ponieważ Clarkson, mając miłość do
samochodów we krwi, potrafi w sposób niesamowicie oryginalny i
szczery przekazać swoją wiedzę na temat świata czterech kółek.
Dziennikarz nie bawi się w sentymenty, jego żart niekiedy jest
grubo ciosany i kontrowersyjny, ale możemy być pewni, że opinie
Clarksona są zgodne z rzeczywistością, mało tego, sposób w jaki
zostają przekazane, gwarantuje niezłą zabawę.
"Przed wszystkim - po co w ogóle myć samochód? Nie będzie miał przecież śmierdzących pach ani trącących serem pachwin."
"Pokażcie mi kogoś, kto ma Subaru, a ja założę się, że jest to ktoś, kto rajdy uważa za dobrą zabawę. A skoro tak, to z pewnością oddycha przez usta, brakuje mu czoła, ma krótkie nogi i jedno - najprawdopodobniej koszmarnie poranione - oko."
"Próba przekroczenia dozwolonej prędkości w tym samochodzie (Fiat Qubo 1.3. 16v MultiJet Dynamic) jest jak próba przekroczenia dozwolonej prędkości na krowie."
Szkoda tylko, że wiele z omawianych aut
nie zobaczymy na naszych polskich drogach, cóż, realia produkcji,
jak i ceny samochodów nie idą w parze z naszą rzeczywistością.
Poza tym, brakowało mi zdjęć omawianych samochodów, niestety nie
zawsze znamy daną markę, ewentualnie nasza wyobraźnia nie jest
wstanie odtworzyć obrazu komentowanego samochodu, dlatego ograniczona liczba fotek nie sprzyjała wygodzie czytania. Jednak takie
niedociągnięcia to żadna wada, ważne że książkę czyta się
bardzo przyjemnie, a obrazowy przekaz pobudza kreatywność i
wydzielanie endorfin, a to w końcu najważniejsze. Tytuł ten
chciałabym polecić każdej osobie, ale nie ma co się oszukiwać,
największą radość z lektury będą mieli fani Jeremiego
Clarksona, i miłośnicy motoryzacji.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Insignis, a także portalowi Sztukater
Pamiętam jak w jednym z odcinków Top Gear Clarkson zmasakrował naszego swojskiego Poloneza ;) Cokolwiek by jednak o nim nie powiedzieć, zna się facet na samochodach ;)
OdpowiedzUsuńPrzegapiłam ten odcinek, ale poszperam w necie za archiwalnymi odcinkami, może akurat znajdę tego białego kruka :-)
UsuńNiestety nie miałam okazji oglądać programu tego pana, ale bardzo chętnie zerknęłabym do jego książki - brzmi zabawnie i ciekawie ;) A plan dnia prawie idealny, chociaż zabrakło w nim czasu na czytanie książek ^^
OdpowiedzUsuńCzytać książki można po wizycie na siłowni, a przed spotkaniem z kochankiem. Wiesz, jak się wystruga szybki obiadek, ogarnie domek, to jeszcze masę czasu zostaje ;-) Polecam zerknięcie do książki, felietony Clarksona ubarwiają życie :-)
UsuńPrzeczytałabym :) Lubię Top Gear i zaczęłam kiedyś czytać jedną z jego książek - pisze genialnie :)
OdpowiedzUsuńO proszę, łączy nas sympatia do Top Gear :-)
UsuńClarkson ma dar do komentowania rzeczywistości, jego porównania są bardzo, bardzo osobliwe :-))
Tematyka zupełnie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie znam tego programu, więc za bardzo nie jestem w temacie, ale co do powyższej książki, to wzbudziła moje zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wiele ,,bajeranckich'' aut zagranicznych nie zobaczymy na naszych drogach. Możemy sobie jedynie o nich pomarzyć.
Taa... marzenia to piękna rzecz :-)
UsuńHa! Ja z całej trójki właśnie Clarksona nie trawię :D Ale całą rodzinką lubimy oglądnąć Top Gear, ewentualnie mogłabym mężowi sprezentować tę książkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mężowi książka na pewno się spodoba, mój samczyk był nią bardzo zachwycony.
UsuńPozdrawiam :-)
Mnie bardzo dużo czasu zajęło chociaż przejrzenie tej pozycji ale rzeczywiście trafność spostrzeżeń autora potrafi uwiązać na długie godziny.
OdpowiedzUsuńClarkson ma dar do ciekawych porównań i oryginalnych podsumowań :)
UsuńKsiążka raczej nie dla mnie, nie moja tematyka. Jednak od czasu do czasu oglądam z mężem programy tego pana :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Top gear, ale za Clarksonem nie przepadam, za to James May wymiata <3
OdpowiedzUsuńNie oglądam jego programu, ale mój Chłopak ma kilka książek Clarksona, więc najpierw sprawdzę z czym to się je, zanim zdecyduje się kupić jakiś egzemplarz. Uwaga o prędkości - jakby wyjęta z moich ust :P
OdpowiedzUsuńJuż Ci zazdroszczę możliwości przejrzenia innych książek Clarkson, chętnie zatopiłabym się w lekturze jego innych prac.
UsuńGdzieś tam przed oczami przewinął się mi ten program, ale zaciekawić, nie zaciekawił... W ogóle to nie interesuję się (zbytnio) samochodami. Dla mnie samochód ma mnie wozić i czasami miło by było na niego spojrzeć, ale nie żeby tak jakoś się nadmiernie podniecać...
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że 100 razy bardziej wolę przejechać się wozem przepełnionym ziemniakami, ciągniętym przez konia niż siedzieć w jakiejś blaszanej puszce. Trochę wsią zajechało, ale ja to po prostu kocham ;D!
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę niezapomnianych podróży drogimi samochodami, albo jeżeli wolisz to wozem na wykopkach. I tu i tu jest zajebiście :P!
Melon ;3
Przejażdżka konnym zaprzęgiem należy do bardzo interesujących przeżyć, szczególnie jeśli dopadną nas wyboje i problemy z trawienne konika :-)) Jednak mechaniczne konie to dopiero jest moc, oczywiście że autko ma dowieźć z miejsca A do miejsca B, ale dobrze by było gdyby odbyło się to w komfortowych warunkach, a nie w wymienionej przez Cienie blaszanej puszcze :-)
UsuńMiłego... :-)
Wyboje są świetne, a problemy z brzuszkiem... no może już nie skomentuję ;P.
UsuńWidziałem kilka odcinków tego programu i muszę przyznać, że nawet ciekawy. Jednak program telewizyjny to co innego. Ja jestem wzrokowcem i lubię patrzeć na samochód. Niestety książka nie dla mnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRównież zaliczam się do wzrokowców, ale mam też duuużą wyobraźnię :-)
UsuńWzajemnie pozdrawiam.
Zupełnie nie mój klimat, a i pan trochę mi działa na nerwy :p
OdpowiedzUsuńPowiem tak. Czuję się dumna, że odróżniam malucha od poloneza, wiem, jak wygląda ford ka (bo takim jeżdżę), i Nissan Micra (takim jeździłam na kursie) i Toyota yaris (takim zdawałam egzamin). Prawko mam od nieco ponad tygodnia a o motoryzacji wiem tyle, co o budowie wahadłowców - prawie, że nic. Clarksona znam-nie znam, widziałam go gdzieś-kiedyś, ale nigdy nie miałam przyjemności ani oglądać Top Gear, ani czytać jego książek. Cytaty, które zamieściłaś, rozbawiły mnie (zwłaszcza ten o myciu auta) ale cóż na to poradzę, że to zupełnie, ale to zupełnie nie mój temat? Podejrzewam, że przeczytanie tej ksiażki zajęłoby mi sporo czasu (co drugie słowo i markę sprawdzałabym w google). A może Clarkson napisał coś o rowerach...? To już prędzej zrozumiem ;)
OdpowiedzUsuńNie jest źle, trochę marek rozpoznajesz, a'propos moje obecne autko to nissan micra :-)
UsuńJesteś kierowcą/nicą świeżynką, je te czasy dawno mam za sobą. Robiłam prawko ponad 15 lat temu, więc stary wyga ze mnie, może dlatego jestem co nieco zakręcona na punkcie samochodów :-)
Tak w ogóle, to jak pokonałaś testy? Było tak źle jak piszą?
Na szczęście teorię zdawałam na starych zasadach :) Co do tych nowych to, jej... chyba bym nie dała rady. Zazdroszczę Ci 15-letniej wprawy, gdybym była mądrzejsza i prosto po ukończeniu 18 zrobiła kurs, to bym śmigała, a tak to... dostaję palpitacji serca na widok auta :) Ale powoli, powoli się zmuszam. A Micra jest śliczna, prawie tak piękna jak Mini Cooper! (którego znam z filmu "Włoska robota";P)
UsuńPalpitacje serca dopadają w każdym wieku, zabrzmi to trywialnie, ale wszystko jest kwestią przyzwyczajenia, za jakiś czas będziesz śmigać jak mały ruski czołg :-)
UsuńNajnowsze Nisany Micra to piękne autka, mój samochodzik ma już naście lat,więc niestety nie jest taki jak Mini Cooper :-)
Zupełnie nie kojarzę tego programu, zresztą niewiele oglądam telewizji (a poza tym to od dwóch miesięcy mam zepsutą antenę, więc telewizor milczy jak zaklęty). Miłośniczką motoryzacji nie jestem, prawo jazdy niby mam, ale nie czuję się pewnie za kierownicą i jeżdżę jako pasażer. A jeśli chodzi o volvo, to kiedyś byłam nawet na rozmowie kwalifikacyjnej w salonie i musiałam napisać list polecający do klienta, że jaki to wyjątkowy samochód itp. Jestem przekonana, że każdy, kto by to przeczytał, zaraz poleciałby do salonu kupić nowe volvo :D
OdpowiedzUsuńGdyby nie mąż i jego miłość do siatkówki, to telewizor służyłby mi za zbieracza kurzu, a tak od czasu do czasu i ja się wgapiam w jakiś program :-)
UsuńNie sprawdzam się w roli pasażera, prowadzenie samochodu daje mi wielką satysfakcję, uwielbiam pęd i warkot silnika, to jest dopiero moc. Jestem ciekawa Twojego listu polecającego, co prawda na Volvo nie trzeba mnie specjalnie namawiać, ale kilka rekomendacji by się przydało ;-)
Oj raczej nie uda mi się przytoczyć, co tam naściemniałam. Koniec końców i tak nie poznali się na moim talencie ;)
UsuńTemat kompletnie nie mój i mimo humorystycznego stylu pewnie bym się nieźle wynudziła, ale autko śliczne, że tak po babsku skomentuję. :P
OdpowiedzUsuńPewnie że śliczne, tylko skąd tu kasę na takie cacko wytrzasnąć :/
UsuńI ja nie kojarzę tego programu. Specjalną miłośniczką aut nie jestem, aczkolwiek bez problemu rozpoznałabym większość mark. Choć marze o swoim samochodziku, a możne raczej najpierw o samym zdaniu prawka, zbytnio nie interesuje się tematem motoryzacji. Jednak samochody przywodzą na myśl dobre wspomnienia - trzyletni siostrzeniec matki mojego kolegi (wiem, wiem to zawiłe ;P) świetnie rozpoznaje każdą markę. Kiedyś, gdy byłam z kolegą i małym Antkiem na spacerze, nie chciałam im w to uwierzyć. Jednak po kilku minutach otwierałam oczy ze zdziwienia, a gdy maluch powiedział Rand Lover, rozbroił mnie doszczętnie. Ale ja tu nie o samochodach miałam pisać, a o recenzowanej przez Ciebie książce. Mimo licznych (jak widać) przygód z samochodami, myślę że to lektura nie dla mnie. Z czasem znudziłaby mi się.
OdpowiedzUsuńDzieci mają wybitną zdolność do rozpoznawania marek samochodów, mój bratanek, który teraz jest już dwunastoletnim wyrostkiem, od małego rozpoznawał producenta, ale mimo wszystko największą sympatią darzył traktory :-)
UsuńNie dla mnie - nie jestem miłośniczką motoryzacji. Parę razy oglądałam "Top Gear", ale nie porwał mnie ten problem. Za to byłaby to może dobra lektura dla mojego brata - fana czterech kółek. ;)
OdpowiedzUsuńMnie interesują konstrukcje samochodów, ale gdzie tu ekologia? Nawet te osiągi - postęp od dziesięcioleci żaden praktycznie. A fascynacja prędkością? - powinno się takich zabierać na oględziny wypadków śmiertelnych. Nie ma lepszego widoku niż świeże młode płucka na asfalcie albo jelitka nawinięte na oponę :) Rozumiem prowadzących programy i piszących książki mające napędzić klientów do salonów samochodowych, ale ludzi, którzy dają się w to wkręcać i kupują coraz droższe, coraz mniej ekologiczne samochody, by jeździć coraz mniej bezpiecznie, nie do końca pojmuję.
OdpowiedzUsuńNiestety kierowcom szaleńcom brak wyobraźni, a i zdjęcia z wypadków niewiele dają. Mnie najbardziej na drodze złości głupota, nagminne łamanie przepisów i ignorowanie innych uczestników, ale cóż zrobić, skoro niektórzy kierowcy jeżdżą z zasadą "cała szosa dla nas".
OdpowiedzUsuńNa konstrukcji samochodów znam się jak wilk na gwiazdach, poza tym, z moją płacą minimalną mogę tylko pomarzyć o komfortowym, ekologicznym autku, ale cóż, trzeba wierzyć, że kiedyś czasy się zmienią, albo należy przerzucić się na rower, ja swój już glancuję :-)