Bridget Asher
POŻYCZONA MIŁOŚĆ
Wydawnictwo Otwarte
Data: 2009
Zawsze mam problem z tego typu książkami. Zabieram je do domu tylko wtedy kiedy potrzebuję chwili wytchnienia przy niezobowiązującej lekturze. Tym razem rekomendacja Emily Giffin zrobiła swoje „Od lat nie czytałam książki dostarczającej tylu olśnień i wzruszeń”, pomyślałam, że to może być coś, wzięłam książkę z bibliotecznej półki i szybkim krokiem udałam się do domu licząc na miłe spędzenie czasu. Nigdy wcześniej nie czytałam nic spod pióra Bridget Asher, więc nie wiedziałam co mnie czeka. „Pożyczona miłość” to jej druga po „Kwiatach Artiego” powieść, która ukazała się w Polsce. Julianna Baggott, tak brzmi prawdziwe imię i nazwisko autorki, oprócz powieści, opublikowała także książki dla dzieci oraz trzy tomiki poezji. Obecnie mieszka na Florydzie z mężem i czwórką dzieci.
Opis na książce jest krótki i niewiele mówiący, intrygujący, ot ktoś udaje kogoś innego.
Gwen jest żoną Petera, ich związek jest spokojny, stonowany, nie ma wybuchów namiętności ani dni pełnych złości. Żyją spokojnie, uchodząc za idealną parę. Jednak Gwen nie jest szczęśliwa, chociaż przez długi czas myślała że tak jest. Jej pozornie poukładany świat burzy pojawienie się dawnej miłości, Elliota Hulla. Mężczyzna jest przebojowy, przystojny i z wewnętrznym światłem. Wkręca się w życie Gwen do tego stopnia, że na pewnej suto zakrapianej imprezie, pojawia się propozycja „żony na niby”. Peter i Gwen, wiedzą, że to kiepski pomysł, jednak obietnica jest obietnicą. Kobieta wyjeżdża na weekend do domku nad jeziorem udając przed umierającą matką Elliota, synową. W tym boskim zakątku, budzą się w niej uczucia o których nie miała pojęcia, dziewczyna poznaje czym jest rodzina, bliskość, zrozumienie i prawda.
Jak wcześniej wspomniałam liczyłam na lekka lekturę a dostałam powieść psychologiczno obyczajową, poruszającą wiele trudnych tematów. Powiedziałabym, że zdecydowania za wiele. Na 250 stronach mamy tragedie rodzinną, śmiertelny wypadek, okrutne bolesne zdrady, kłamstwa, niewyjaśnione tajemnice, chorobę. Autorka zaserwowała kumulacje zdarzeń, której celem było najprawdopodobniej głębokie poruszenie czytelnika, co na pewno sprawdza się, jednak książka nie straciłaby na wartości jeśli skupiono by się na mniejszej ilości kontrowersyjnych tematów.
Przyznam, że na początku powieść mnie drażniła. Gwen wydaje się być nijaką postacią, zagubioną, bez polotu i energii, jej dumania też nie wypadają dobrze, a dialogi są naciągane i mało prawdziwe, jednak z czasem wszystko się zmienia. Bohaterka budzi się do życia, akcja nabiera tempa, książka wciąga, a tekst robi wrażenie. Być może takie rozplanowanie powieści nie było przypadkowe. Asher, w dwóch pierwszych częściach książki zmusza nas do zadumy i refleksji, jednak jeśli czytelnik nie znajduje się we właściwym stanie ducha, to tekst wyda się ckliwy i mdły, dla mnie prawdziwa jest ostatnia część. Bohaterzy stają się żywymi postaciami z autentycznymi reakcjami, wiele cytatów można wziąć do siebie, każda strona tętni życiem, zero fałszu i naciągania. Suma summarum książka, zmusza do myślenia, wyciągania wniosków, niesamowicie wzrusza i może spowodować niekontrolowane uruchomienie kanalików łzowych.
Nie chce być niemiła, ale uważam że pomysł na okładkę jest totalnie chybiony. Kobieta w fioletowym pantofelku, lekko roznegliżowana i w pościeli skłania raczej do lekkiej i przyjemnej lektury, a nie poważnych nastrojów i dramatów rodzinnych. Ktoś tu próbował zmylić czytelnika, oj nieładnie.
Podsumowując, "Pożyczona miłość" nie jest dla każdego. To poruszająca historia o miłości, o poszukiwani prawdy i drogi do własnego Ja. Nie jest napisana swobodnym językiem, który przyswaja się lekko. Każde zdanie, zmusza do zatrzymania się i zastanowienia nad życiem bohaterów i nad własnymi wyborami. Jeśli ktoś liczy na radosne spotkanie z Gwen i jej przyjaciółmi, to może się lekko rozczarować. Na ta imprezę trzeba się udać z trzeźwym umysłem i otwartym sercem.
Książki psychologiczne zdecydowanie zajmują ważne miejsce w mojej biblioteczce, więc z przyjemnością chciałabym ją przeczytać:)). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńChoć nie skusiłabym się na te książkę to jakoś tak zrobiłaś mi ochotę na jakąś powieść Emily Giffin :D
OdpowiedzUsuńOstatnio lubię powieści psychologiczne. Nie przeraża mnie ich ciężar, przytłoczenie. Właśnie mam za sobą lekturę jednej z nich i muszę przyznać, że są naprawdę poruszające, a przy tym tak inne od pozostałych literackich pozycji.
OdpowiedzUsuńRekomendacja Giffin i mnie przywiodła na myśl lekkość tej lektury, a tu taka niespodzianka. Na pewno przeczytam.
Pozdrawiam :)
Kasandra_85, jeśli kochasz powieści psychologiczne to nie masz się nad czym zastanawiać.
OdpowiedzUsuńDomi, Emily Giffin od niedawna jest moją jedna z wielu ulubionych pisarek :-), więc szczerze polecam książki z repertuaru tej Pani.
Claudette, to prawda, tego typu książki mają swoja moc, człowiek po takiej lekturze jest lekki mimo, że często na duszy zalega treść która mocno daje po 'grzbiecie". Polecam Bridget Asher i Emily Giffin ;-)
Lubię, naprawdę bardzo lubię tego typu książki. Więc jestem zmuszona przeczytać :). Rekomendacja Emily Giffin? Jeszcze lepiej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mam ją na półce i również spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Nie jestem więc pewna, czy jest to powieść dla mnie. Na pewno nie na ten moment...
OdpowiedzUsuńCzytałam "Kwiaty od Artiego" i daleko mi było do zachwytu, ale ta książka wygląda na lepszą ;)
OdpowiedzUsuńCzeka na biblioteczce, już trochę zaczęłam, ale nie podejrzewałam, że to taka psychologiczna powieść. To źle, nie lubię takich, ale może przetrawię...
OdpowiedzUsuńCaroline Ratliff, jak mus to mus, nie ma zmiłuj się jak dobra lektura wzywa.
OdpowiedzUsuńFutbolowa, cóz ja też spodziewałam się czegoś innego. Pierwsze moja wrażenie to wielkie rozczarowanie, ale z czasem rosmakowałam się w tej "Pożyczonej miłości"
verity, czytałam komentarze dotyczące "Kwiatów od Artiego" i zauważyłam, że jest wielu rozczarowanych czytelników. Styl Asher nie jest łatwy, "Pożyczona miłość" też niekoniecznie będzie się podobać, ale książka ma swój specyficzny klimat i warto ją poznać.
Soulmate, poczatek książki może mylić, lody, "słoneczny" chłopak i niepozbierana Gwen, luzik wakacyjny, jednak z czasem zaczyna się chmurzyć.Próbuj :-)
Rozumiem, no to szykuję się na najgorsze :) A co do "Zawsze przy mnie stój" to jest to dobra książka, ale i ona kiedyś stanieje - ale kupowanie w Empiku pod względem kosztów to jak samobójstwo. Szukaj na allegro albo na lubimyczytac.pl, może ktoś ma do wymiany :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło wspominam tę książkę, i bardzo podoba mi się Twoja recenzja. Wyczytałaś z książki znacznie więcej niż ja :)
OdpowiedzUsuńSolumate, Broń Boże spdziewaj się najlepszego :), ciężki klimat dostarcza ciekawych wrażeń, warto przełamać się do tego typu książek :-).
OdpowiedzUsuńjusssi, bardzo dziękuję, ta książka zrobiła na mnie wrażenie.
Czytałam tą książkę, i mi także bardzo się podobała.
OdpowiedzUsuńLUbię tego typu ksiązki. A jeśli człowiek spodziewa się lekkiej literatury a otrzymuje obyczajowo-psychologiczne, too w ogóle super. Z recenzji wynika, że okładka rzeczywiście jest nietrafiona.
OdpowiedzUsuń