Oddawaj różdżkę Phong! Łukasz Wasilewski

Łukasz Wasilewski

ODDAWAJ RÓŻDŻKĘ PHONG!

Wydawnictwo: e-bookowo.pl
Rok wydania: 2015
Stron: 408
Okładka: Miękka

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra




Planowałam dzisiaj wstawić opinię o książce, której fabuła mrozi krew w żyłach, wszak to moje ulubione tematy, ale że mało kiedy trzymam się grafiku, to o wrażeniach po przeczytaniu powieści Karin Slaughter napiszę innym razem. Zmiana planu spowodowana została nagłym zaskoczeniem, zresztą bardzo miłym. Poza tym po raz kolejny przekonałam się, że bronienie się przed niektórymi gatunkami do najmądrzejszych nie należy, bo zabiera nam szansę na ciekawe wrażenia. Mnie mało kiedy ciągnie do książek, w których bohaterowie próbują być zabawni. Nie dlatego że brak mi poczucia humoru, ale dlatego, że często stosowany przez autora dowcip mnie nie śmieszy, ponieważ jest sztuczny i pretensjonalny. Na szczęście trafiłam na powieść, która bawi żartem spontanicznym, co więcej bohaterowie to prostolinijni, sympatyczni osobnicy, o wyjątkowo oryginalnych cechach.

Jednym z unikatów jest Szatyn. Na pierwszy rzut oka nie wzbudza zaufania, ponieważ wije się przy zbyt wielu kobietach. Tu Gosia, tam Tatiana, a do tego jeszcze Natalia. Owszem, skutecznie je czaruje, ale też zwodzi i brutalnie traktuje. Facet nie wydaje się być wymarzonym bohaterem komedii romantycznej, ale czy na pewno? Otóż Szatyn to tak naprawdę wyjątkowo miły, inteligenty i dowcipny mężczyzna, który czasami musi wykonać misję. Jaką to już tajemnica. W każdym razie przychodzi czas, że Piotrek obrywa od wyjątkowo złośliwego Amorka i zakochuje się w wyjątkowej dziewczynie. Problem w tym, że Ona nie ma o tym pojęcia, poza tym Szatyn podpadł jej na całej linii, a to oznacza, że zdobycie jej serca nie będzie łatwe. Jednak nasz bohater nie jest sam, ma przyjaciela Witka i  wiernego wyznawcę Jarka, którzy dla swojego druha zrobią wiele, a nawet bardzo wiele, momentami strach się bać, bo mimo ich szczerych chęci wynik ich działań nie zawsze jest zadowalający. Niezrażeni panowie przystąpią do planu zdobycia dziewczyny dla Piotrka i tu zaczną się schody.


Fabuła książki obfituje w przezabawne sytuacje, ponieważ wyobraźnia bohaterów nie zna granic, co więcej Piotrek, Witek, i Jarek nie znają słowa "niemożliwe". Jak można się domyśleć ułańska fantazja, związana z nią finezja i porywczość, czyni z nich nietypowych osobników. Cóż mogę rzec, uwielbiam ich, między innymi dlatego, że dzięki nim niektóre rzeczy będą już mi się kojarzyć jednoznacznie. Poza tym poznając osobliwe przygody trójki przyjaciół, można dowiedzieć się, jak pewnych rzeczy nie należy robić, np. jak nie kraść sowy, jak nie spalić sfingowanego napadu, jak nie czytać, jak nie spoliczkować ancymonka itd. itp. Czasami, ba! często, można odnieść wrażenie, że pewne gagi są absurdalne, ale idealnie pasują do specyfiki postaci i zastosowanego żartu. Humorystyczna koncepcja idealnie połączona jest z romantycznym wątkiem, który, całe szczęście, nie należy do infantylnych. Zaloty są czarujące i kreatywne. Czegoż przy tym nie można się dowiedzieć! Bohaterowie wykazują się niebywałą elokwencją i ciekawymi spostrzeżeniami. Niekonwencjonalne dysputy to norma wśród szalonych panów i... pań, albowiem oprócz męskiego obozu mamy unię urzekających pań, które w swoich działaniach niczym nie ustępują współczesnym "rycerzom".

Historia opisująca damsko-męskie rozterki, a także przyjaźń i związaną z nią lojalność, jest przemyślana. Teoretycznie panuje w niej pewien zamęt, co jest zasługą dynamicznych i rezolutnych bohaterów, jednak nie ma w niej przypadkowości. Każde zdarzenie wywołuje ciąg innych, które wpływają na bieg historii, dodając jej dynamizmu lub tajemniczości. Dodatkowo poprzez zastosowanie wspomnień z przeszłości Piotra autor miesza nam w głowie, gdyż zaczynamy zastanawiać się nad moralnością jego czynów. Tak więc z pozoru łatwa w interpretacji historia zasiewa ziarno niepewności, co znacznie uatrakcyjnia opowieść.  W tym momencie mała uwaga, brakowało mi wyróżnienia retrospekcji, np. kursywą.  Zdarzało się, że rozpędzona czytaniem zatrzymywałam się, zastanawiając o co kaman? Użycie przeze mnie zwrotu fonetycznego spolszczonego z języka angielskiego jest celowe, ponieważ w powieści trafimy na tego typu wypowiedzi. Nie ma wątpliwości, że takie wyrażenia dodają ekspresywności, a to czy komuś to się spodoba, to już inna sprawa. Zakładam, że książka kierowana jest do młodych, aktywnych ludzi, mający sporo wspólnego z popkulturą, a tym samym z językiem angielskim.  Mnie w każdym razie to nie przeszkadzało, świetnie bawiłam się czytając "Oddawaj różdżkę Phong!". Do tej pory śmieszą mnie pewne sceny, i zapewne  będzie tak jeszcze przez jakiś czas. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejną książkę Łukasza Wasilewskiego, mam nadzieję, że się doczekam, a Wam szczerze polecić tę przezabawną i błyskotliwą powieść.

ODDAWAJ RÓŻDŻKĘ PHONG!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.