Melissa De La Cruz
MASKARADA
Wydawnictwo: Jaguar
Data: 2010
Stron: 316
www.movietrain.net |
Jaki powinien być wampir? , dla mnie jedyny i prawdziwy jest Dracula, Brama Stokera. Przypominał człowieka, oczywiście o ile nie zmieniał się w przerażającą bestię, roztaczał aurę niepokoju, uwodził gorącokrwiste niewiasty celem ich skonsumowania, ewentualnie przemienienia, spał w trumnie, był blady jak prześcieradło, nosił czarny płaszcz, świecił zakrwawionymi kłami i miał w nosie wszelkie zasady bo był ...potworem. W dawnych wierzeniach ludowych wampir to ożywiony trup, samo przez się piękny nie był, na szczęście bał się czosnku, kołka osinowego , uciekał przed krzyżem i chronił się przed Słońcem. Im bliżej współczesności tym wampiry stają się coraz bardziej powabniejsze, zdolniejsze, modne i co dziwne przyjaźnią się z ludźmi.
„Maskarada” to drugi tom przygód błękitnokrwistych, w porównaniu z pierwsza częścią wypada bladziutko. Króciutko, żeby za wiele nie zdradzić. Schuyler wraz z przyjacielem Oliverem wyrusza do Wenecji na poszukiwanie swojego dziadka. Dziewczyna potrzebuje pomocy i odpowiedzi na kilka trudnych pytań, wierz że tylko on jest wstanie wyjaśnić jej, kto morduje Nieśmiertelnych. W tym samym czasie na Manhattanie trwają przygotowania do wielkiego Balu Czterystu, imprezy zarezerwowanej tylko dla wampirów. Mimi Force planuje dodatkową atrakcję dla młodych błękitnokrwistych, organizuje bal maskowy. Będzie się działo. Ku uciesze snobistycznych panienek z Duchesne, w szkole pojawia się nowy chłopak Kingsley Martin. Oczywiście jest piękny jak model, zdolny, a do tego kpi sobie z zasad. Mimi pociąga swoboda chłopaka, jednak jej wielką miłością jest Jack, który zaczyna się od niej oddalać. Dziewczyna staje się chora z zazdrości, o wszystko obwinia Schuyler, postanawia zdyskredytować rywalkę.
Wydaje się, że w książce powinno dziać się wiele bo wątków, tropów i zagadek nie brakuje. Niestety „Maskarada” to porażka. To co w pierwszej części mnie lekko drażniło i śmieszyło, czyli opisy blichtru, strojów bohaterów, nadmierne epatowania markami, w tej przekroczyło wszelkie granice. Z racji tego, że w fabule pojawiają się przygotowania do wielkiego Balu, to non stop czytamy o tym czy Versace ma piękniejsze suknie od CC, a może to stroje Diora oraz Galliano wypadają najlepiej w świetle dziennikarskich fleszy. Nasi bohaterzy błyszczą, są nieziemsko modni, biorą udziały w sesjach dla magazynów mody, rywalizują między sobą o to kto jest popularniejszy, słodszy i kto ma lepsze ciuchy. Książka obfituje w przymiotniki takie jak ekskluzywny, lśniący, złocisty, wykwintny, szlachetny, oszałamiający. Mogłabym wymieniać bez końca te urokliwe słówka, które upodobała sobie autorka, ale mdli mnie. Rozumiem, że pisarce zależało na stworzeniu szpanerskiego klimatu, w którym obracają się „gwiazdki” z Duchnesne, ale coś się tutaj wymknęło spod kontroli.
Ubolewam nad tym, że Melissa De La Cruz nie wykorzystała potencjału drzemiącego w tej książce, bo możliwości były, jak choćby dodanie pikanterii i magi wydarzeniom w Wenecji, urozmaicenie balu maskowego, czy nawet rozbudowanie postaci tajemniczego chłopaka. W powieści nie znajdziemy napięcia i zagadkowości, spotykamy się za to z nudnymi dialogami i nieciekawymi postaciami. Autorka prześlizgała się po kluczowych wydarzeniach, lekko drgnęła akcja pod koniec książki, ale co z tego jak The End był bardzo blisko.
Szczerze żałuję, że „Maskarada” jest tak bardzo rozczarowująca, chociażby dlatego że podobał mi się klimat panujący w pierwszej części serii czyli w „Błękitnokrwistych”, ten świat VIP-ów, mimo że przesycony nadmiarem obrazów był ciekawie skonstruowany, a nowy wizerunek wampirów przypadł mi do gustu. Tej powieści nie pomogły nawet wstawki z „New York Heralda” z roku 1871, informujące o zaginięciu Maggie Stanford. Liczyłam na interesującą lekturę, a dostałam ramotę.
„Maskarada” wypada bardzo słabo, jest to czytadło mało pasjonujące, ot ratunek w razie nagłej potrzeby czytelniczej.
Tak jak w przypadku pierwszej części tak i tutaj muszę pochwalić opracowanie graficzne książki. Niesamowita okłada, ciekawa czcionka plus rysunek maski karnawałowej na każdej stronie czynią powieść atrakcyjna wizualnie. Cóż, jak się wypada blado z treścią to trzeba nadrobić wyglądem.
Moja ocena 2/6
Czyli taka "Moda na sukces" w wersji wampirzej ;).
OdpowiedzUsuńOj, szkoda. Ale dzięki za cynk, bo teraz wiem, żeby ją omijać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Jak dla mnie - powieść średnia, jednak lepsza niż obecnie wychodzące części z tej serii. Była znośna, ale już np. "Zbłąkany Anioł", to kompletna pomyłka, która nie powinna zostać wydana.
OdpowiedzUsuńMi również bardzo przypadła do gustu oprawa graficzna, a te drobne rysunki na każdej stronie dodają uroku.
Pozdrawiam
Ufam twoim gustom i raczej też sobie odpuszczę tę pozycję, gdyż nie chce się nadmiernie irytować czytając ,,Maskaradę''.
OdpowiedzUsuńMaya: "Moda na sukces" to genialne porównanie :)))
OdpowiedzUsuńKasandra_85: Polecam się na przyszłość
Julia: No teraz to mnie przeraziłaś. Pomimo, że przygoda z II tomem jest rozczarowująca, to chciałam dać szanse kolejnym książkom, a tu jak się okazuje im dalej w las tym ciemniej, cóż zobaczymy co z tego wyniknie. dziękuje za odwiedziny i wzajemnie pozdrawiam :)
cyrysia: Irytacja jest nieunikniona podczas czytania "Maskarady", dla spokoju ducha, lepiej dać sobie spokój z tą lekturą.
Mat: Ruszyć ją możesz, ale czytać - niekoniecznie ;)
Po książke nie sięgnę, ale muszę Ci przyznać, że ostatnio nastało jakieś dziwne zjawisko przerysowania i zatuszowania krwiożerczości wampirów.
OdpowiedzUsuńCzytałam bardzo dawno temu ,,Drakule,, i to jedyna wampirystyczna pozycja, która urzeka klasą i stylem :)
W każdym razie mam nadzieję, że ktoś w końcu sięgnie po sprawdzony sukces wampira potwora, a nie dzentelmena z błyszczącym kaloryferem.
biedronka: całkowicie się z Tobą zgadzam. czasami sobie myślę, że pokolenie Draculi wyrasta a zapotrzebowania na przystojniaków z kaloryferem rośnie. Zapewne zasada popytu i podaży się kłania, a czytelnicy spragnieni klasycznego wampira muszą obejść się smakiem :/
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie. Czy dzisiaj nie ma już porządnej książki o wampirach?! Ciągle tylko jakiś przystojniacha i laluś. Już dawno nie czytam książek o wampirach bo wiem, że to będzie kolejne dzieło Zmierzchopodobne. Standardy się zaniżają, czy tylko ka jestem zbyt wymagająca?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytałam, ale wywarła na mnie pozytywniejsze wrażenie. Nie zachwyciła oczywiście, ale też nie nudziłam się. Taka przeciętna, niewymagająca lektura. Raczej nie kwapię się to sięgnięcia po następne części.
OdpowiedzUsuńOstatnio nie przepadam za "wampirzymi sprawami", a i Twoja recenzja nie jest zachęcająca. No ale tak to już jest, że przeważnie pierwsza część jest dobra, a pozostałe już nie bardzo - autorzy (jak już wspomniałaś) nie wykorzystują odpowiednio swoich pomysłów i potencjału książki, nie wyciskają wszystkiego co najlepsze ale piszą dla pieniędzy, tak to już jest... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzpanerski klimat i lśniące wampiry mnie też już przyprawiają o mdłości. Maskaradzie stanowczo mówię - nie.
OdpowiedzUsuń"Maskarada" faktycznie nie jest książką najlepszą, ale moim zdaniem wypada lepiej niż "Błękitnokrwiści". A "Objawienie" z piękną okładką już całkiem mi się podobało:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Przyznam, że to pierwsza recenzja tej książki, jaką czytam i już wiem, że raczej na tym się skończy moje spotkanie z tą lekturą.
OdpowiedzUsuńJest to chyba pierwsza niepochlebna recenzja jaką czytam na temat książki Pani De La Cruz. Niestety albo i stety jeszcze nie miałam okazji wyrobić swojego zdania i teraz po twojej recenzji sama nie wiem czy sięgnę po tą książkę:) Czas pokaże. Dodaję cię do obserwowanych i odwiedzanych :)
OdpowiedzUsuń