Krótko i na temat: "Oko za oko" i "Niedoręczony list"

Patrick Senecal

OKO ZA OKO

Wydawnictwo: Fu Kang
Rok wydania: 2011
Stron: 304
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 5/10 - przeciętna


"Łatwo jest myśleć poprawnie, kiedy wszystko w życiu układa się dobrze! Łatwo jest być humanistą, kiedy się nie poznało cierpienia i nieszczęścia!” 

Kilka dni temu wspominałam Wam, że przeżyłam głębokie rozczarowanie powieścią Senecala „Oko za oko”. Dzisiaj, tak króciutko, napiszę dlaczego tak mocno mnie zawiodła. Problem był jeden, całkowity brak emocji. Historia ojca zgwałconej i zabitej ośmioletniej dziewczynki, który bierze sprawy w swoje ręce i porywa zabójcę, żeby przez siedem dni go torturować, powinna być niezwykle emocjonalna. Ponieważ taka tematyka skłaniała do refleksji, przykuwa uwagę, prowokuje i zmusza do dywagacji nad niedoskonałością prawa. Niestety nic takiego mnie nie dopadło. Jednowymiarowi bohaterowie nie wzbudzili we mnie żadnych uczuć. Nie potrafiłam im współczuć, a przecież powinnam. W takiej historii nawet katowany zabójca winien wzbudzać mieszane uczucia, a tu nic, kompletnie nic, żadnych głębszych przemyśleń, żadnej pasji, ani rozterek. Jedynie sceny tortur przewracały mi żołądek na drugą stronę, ale to raczej zasługa mojej wyobraźni, niż kreatywności autora, który raczej nie zaszalał z opisami męczarni mordercy. W sumie dobrze, bo czytanie o cięciu, kłuciu i wydłubywaniu na dłuższą metę jest męczące i nużące. Poza tym zakładam, że w historii głównie chodziło o zajęcie stanowiska względem samosądów, ale mimo że niejednokrotnie uważam, że takie rozwiązanie byłoby najlepsze, to czytając tę powieść ani przez chwilę nie zastanawiałam się nad słusznością, czy też brakiem zasadności działania zdesperowanego ojca, który miał - najprawdopodobniej - problemy natury psychicznej już przed zabójstwem córki, bo po prostu żaden aspekt tej historii mnie nie zaszokował i nie uderzył w czuły punkt. Co więcej powieść nie jest zaskakująca, ani zbyt mocno skomplikowana. Nie wiem, może szukałam w tej książce tego, czego w niej nie ma. Może się czepiam, w końcu "Oko za oko" w serwisie Lubimyczytać ma ocenę 7/10, ale po rewelacyjnej „Alycji” i bardzo dobrym „Pasażerze” liczyłam na doskonałą lekturę, a dostałam przeciętną historię, w której zmarnowany został ciekawy, kontrowersyjny temat. 


Sarah Blake

NIEDORĘCZONY LIST

Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Stron: 310
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 6/10 – dobra

Kiedy chodzę nocą po Londynie, mam wrażenie, że Bóg jest senny, zmęczony pilnowaniem świata, zmęczony, gdy próbuję go pojąć. Wtedy odłamki szkła kaleczą niemowlęta w łóżeczkach, a kobieta i mężczyzna, którzy właśnie się położyli, zostają zmiażdżeni”

Niedoręczony list” wybrałam pod wpływem chwili. Co prawda często słyszałam skrajne opinie na jej temat, ale taka ocena zazwyczaj mnie motywuje, a nie zniechęca. Niektórzy czytelnicy są  totalnie zachwyceni powieścią, inni narzekają na niespójną fabułę. Według mnie prawda jest pośrodku. Ponieważ historia zachwyca pięknymi, sugestywnymi opisami. Jej niepokojący i wzruszający ton nie raz sprawił, że załzawiły mi się oczy, zwłaszcza że temat wojen jest ostatnio coraz dobitniejszy, i często trudno pogodzić się z tym, że kiedy pijemy kawę i przeglądamy poranną prasę, gdzieś tam giną ludzie, czyjś los wali się w gruzy. To dramatyczne tło i wymowny temat zniewala, niestety fabularnie trochę się sypie. Według mnie dlatego, że historia trzech kobiet: Iris – naczelniczki poczty we Franklin, która zakochuje się w Harrym wierzącym w to, że Niemcy przypłyną do Ameryki, Emmy żony lekarza, którego poczucie winny zmusiło do wyjazdu do ogarniętego wojną Londynu, i Frankie – londyńskiej dziennikarki relacjonującej dramat wojny, nie ma dobrego łącznika. Owszem fabułę spina postawa kobiet, ich siła i nieustępliwość, a także motyw niedoręczonego listu, który wydaje się, nawiązujący do tytułu, powinien stanowić stabilny trzon historii, to jednak tak nie jest. Bo głównym tematem jest wojna, a raczej koleje losu zwykłych ludzi. Dzięki relacji prasowej Frankie głos zwykłego człowieka jest niezwykle silny, często bolesny, trudny do udźwignięcia. Niestety temat ten niezbyt udanie wchodzi w korelację z wątkiem amerykańskich kobiet oraz z analizą kłamstwa, a właściwie z motywami i przyczynami kłamstwa, przynajmniej w moim odczuciu. Coś mi w tym nie grało, jednak piękny język powieści jest tak zachwycający, że „Niedoręczony list” jest jak poezja; ma wielką moc, jest wzruszający, wstrząsający i czarujący, dlatego z czystym sumieniem go polecam. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słowami Hanny Banaszak " Gościu znużony, gościu znudzony,jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony (...)". No właśnie, jeśli tylko zabłądzisz w te strony zostaw proszę kawy dwie krople, pyłek z rękawa lub najprościej słów kilka - daj się zapamiętać.

Zastrzegam sobie prawo do usuwanie wszelkiego rodzaju spamu oraz komentarzy anonimowych i wulgarnych.