Płytkie nacięcie. Karin Slaughter

Karin Slaughter

PŁYTKIE NACIĘCIE
Cykl Hrabstwo Grant/Tom 2 

Grupa Wydawnicza Foksal
Rok wydania: 2013
Stron: 352
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra




Sara Linton jest pediatrą i koronerem w niewielkiej miejscowości w Stanie Georgia. Kobieta w swoim życiu już wiele widziała i wiele przeżyła, ale odkrycie poćwiartowanych zwłok noworodka w toalecie przy torze wrotkarskim  sprawia, że traci wiarę w istotę człowieczeństwa, dopada ją odrętwienie. Jakby tego było mało, chwilę później, Jenny - jej trzynastoletnia pacjentka - celuje z pistoletu do kolegi. Swoją postawą, interweniującego szefa policji, nawiasem mówiąc byłego męża Sary, zmusza do koszmarnego wyboru. Niestety przegrywa tę konfrontację. Zostaje zastrzelona. Sekcja zwłok Jenny, a także prowadzone śledztwo zaczyna ujawniać szokujące fakty. Okazuje się, że te dwa makabryczne wydarzenia stanowią fragment ohydnych działań związanych z wykorzystywaniem seksualnym dzieci i pornografią dziecięcą. 

Muszę przyznać, że stworzona przez autorkę historia wstrząsnęła mną. Wydarzenia mające miejsce w Hertsdate są fikcyjne, teoretycznie powinno się podejść do nich z dystansem. Jednak zjawisko przemocy seksualnej istnieje i stanowi w naszych czasach bardzo poważny problem. Jest to temat budzący ogromne poruszenie i nie da się przejść obok niego obojętnie, dlatego że jest to potworne zło. Stąd też i ocena tej książki jest dla mnie bardzo trudna, gdyż podczas czytania górę brały emocje, a nie trzeźwa analiza. Postaram się jednak  w miarę racjonalnie skomentować powieść Karin Slaughter. 

W porównaniu do "Zaślepienia", tomu pierwszego, fabularnie jest znacznie lepiej. Historia jest dynamiczna, nieoczywista, sporo jest domysłów i tajemnic, tym samym finał jest mocno szokujący. Również prowadzone śledztwo jest przekonujące, co prawda standardowo przebiega bardzo sprawnie, jednak praca detektywów wypada wiarygodnie. Zdecydowanie mniej, co dla mnie jest dużym plusem, mamy do czynienia z osobistymi problemami byłych małżonków Sary i szeryfa Tollivera. Za to sporo jest odniesień do życia policjantki Leny, która przeżyła osobisty dramat i obecnie stara się wyjść na prostą. Jeśli ktoś nie czytał "Zaślepienia" - nie ma obaw, autorka dokładnie wyjaśnia zdarzenia z przeszłości.

Według mnie powieść "Płytkie nacięcie" jest mroczniejsza, poza tym więcej w niej intymności i psychologicznej głębi. Nie brakuje również dobitnych opisów, które jeszcze bardziej uwypuklają krzywdę dzieci. Karin Slaughter wyraziście, momentami może nawet zbyt wyraziście, relacjonuje upiorne wydarzenia, co jest wstrząsające. Ból i cierpienie dzieci budzą bunt, jest sporo myśli, a także skarg na panującą niesprawiedliwość i na kiepski system prawny, ale historia ta zdejmuje zasłonę z oczu. Owszem, słyszymy w wiadomościach o kolejnych wykorzystanych dzieciach, ale wydaje się to dalekie. W tej książce mamy brutalną prawdę, dlatego wybierając tę powieść na swoją lekturę trzeba wziąć to pod uwagę, ponieważ jest to wstrząsający thriller skierowany do osób o mocnych nerwach. 

Cykl Hrabstwo Grant:
2. Płytkie nacięcie
3. Zimny Strach
4. Fatum
5. Niewierny
6. Przywilej skóry.
Czytaj dalej »

Oddawaj różdżkę Phong! Łukasz Wasilewski

Łukasz Wasilewski

ODDAWAJ RÓŻDŻKĘ PHONG!

Wydawnictwo: e-bookowo.pl
Rok wydania: 2015
Stron: 408
Okładka: Miękka

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra




Planowałam dzisiaj wstawić opinię o książce, której fabuła mrozi krew w żyłach, wszak to moje ulubione tematy, ale że mało kiedy trzymam się grafiku, to o wrażeniach po przeczytaniu powieści Karin Slaughter napiszę innym razem. Zmiana planu spowodowana została nagłym zaskoczeniem, zresztą bardzo miłym. Poza tym po raz kolejny przekonałam się, że bronienie się przed niektórymi gatunkami do najmądrzejszych nie należy, bo zabiera nam szansę na ciekawe wrażenia. Mnie mało kiedy ciągnie do książek, w których bohaterowie próbują być zabawni. Nie dlatego że brak mi poczucia humoru, ale dlatego, że często stosowany przez autora dowcip mnie nie śmieszy, ponieważ jest sztuczny i pretensjonalny. Na szczęście trafiłam na powieść, która bawi żartem spontanicznym, co więcej bohaterowie to prostolinijni, sympatyczni osobnicy, o wyjątkowo oryginalnych cechach.

Jednym z unikatów jest Szatyn. Na pierwszy rzut oka nie wzbudza zaufania, ponieważ wije się przy zbyt wielu kobietach. Tu Gosia, tam Tatiana, a do tego jeszcze Natalia. Owszem, skutecznie je czaruje, ale też zwodzi i brutalnie traktuje. Facet nie wydaje się być wymarzonym bohaterem komedii romantycznej, ale czy na pewno? Otóż Szatyn to tak naprawdę wyjątkowo miły, inteligenty i dowcipny mężczyzna, który czasami musi wykonać misję. Jaką to już tajemnica. W każdym razie przychodzi czas, że Piotrek obrywa od wyjątkowo złośliwego Amorka i zakochuje się w wyjątkowej dziewczynie. Problem w tym, że Ona nie ma o tym pojęcia, poza tym Szatyn podpadł jej na całej linii, a to oznacza, że zdobycie jej serca nie będzie łatwe. Jednak nasz bohater nie jest sam, ma przyjaciela Witka i  wiernego wyznawcę Jarka, którzy dla swojego druha zrobią wiele, a nawet bardzo wiele, momentami strach się bać, bo mimo ich szczerych chęci wynik ich działań nie zawsze jest zadowalający. Niezrażeni panowie przystąpią do planu zdobycia dziewczyny dla Piotrka i tu zaczną się schody.


Fabuła książki obfituje w przezabawne sytuacje, ponieważ wyobraźnia bohaterów nie zna granic, co więcej Piotrek, Witek, i Jarek nie znają słowa "niemożliwe". Jak można się domyśleć ułańska fantazja, związana z nią finezja i porywczość, czyni z nich nietypowych osobników. Cóż mogę rzec, uwielbiam ich, między innymi dlatego, że dzięki nim niektóre rzeczy będą już mi się kojarzyć jednoznacznie. Poza tym poznając osobliwe przygody trójki przyjaciół, można dowiedzieć się, jak pewnych rzeczy nie należy robić, np. jak nie kraść sowy, jak nie spalić sfingowanego napadu, jak nie czytać, jak nie spoliczkować ancymonka itd. itp. Czasami, ba! często, można odnieść wrażenie, że pewne gagi są absurdalne, ale idealnie pasują do specyfiki postaci i zastosowanego żartu. Humorystyczna koncepcja idealnie połączona jest z romantycznym wątkiem, który, całe szczęście, nie należy do infantylnych. Zaloty są czarujące i kreatywne. Czegoż przy tym nie można się dowiedzieć! Bohaterowie wykazują się niebywałą elokwencją i ciekawymi spostrzeżeniami. Niekonwencjonalne dysputy to norma wśród szalonych panów i... pań, albowiem oprócz męskiego obozu mamy unię urzekających pań, które w swoich działaniach niczym nie ustępują współczesnym "rycerzom".

Historia opisująca damsko-męskie rozterki, a także przyjaźń i związaną z nią lojalność, jest przemyślana. Teoretycznie panuje w niej pewien zamęt, co jest zasługą dynamicznych i rezolutnych bohaterów, jednak nie ma w niej przypadkowości. Każde zdarzenie wywołuje ciąg innych, które wpływają na bieg historii, dodając jej dynamizmu lub tajemniczości. Dodatkowo poprzez zastosowanie wspomnień z przeszłości Piotra autor miesza nam w głowie, gdyż zaczynamy zastanawiać się nad moralnością jego czynów. Tak więc z pozoru łatwa w interpretacji historia zasiewa ziarno niepewności, co znacznie uatrakcyjnia opowieść.  W tym momencie mała uwaga, brakowało mi wyróżnienia retrospekcji, np. kursywą.  Zdarzało się, że rozpędzona czytaniem zatrzymywałam się, zastanawiając o co kaman? Użycie przeze mnie zwrotu fonetycznego spolszczonego z języka angielskiego jest celowe, ponieważ w powieści trafimy na tego typu wypowiedzi. Nie ma wątpliwości, że takie wyrażenia dodają ekspresywności, a to czy komuś to się spodoba, to już inna sprawa. Zakładam, że książka kierowana jest do młodych, aktywnych ludzi, mający sporo wspólnego z popkulturą, a tym samym z językiem angielskim.  Mnie w każdym razie to nie przeszkadzało, świetnie bawiłam się czytając "Oddawaj różdżkę Phong!". Do tej pory śmieszą mnie pewne sceny, i zapewne  będzie tak jeszcze przez jakiś czas. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejną książkę Łukasza Wasilewskiego, mam nadzieję, że się doczekam, a Wam szczerze polecić tę przezabawną i błyskotliwą powieść.

ODDAWAJ RÓŻDŻKĘ PHONG!
Czytaj dalej »

Wyklęci. Olga Haber

Olga Haber

WYKLĘCI

Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2015
Stron: 272
Okładka: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 6/10 - dobra 





Lekko ponad pół roku temu, przeczytałam debiutancką powieść Olgi Haber "Oni". Historia sprawiła, że miałam mieszane uczucia, gdyż jej początek zrobił na mnie spore wrażenie, ale cała reszta już nie bardzo. Mimo to coś zaiskrzyło, dlatego biorąc się za "Wyklętych" liczyłam na dużo mocniejsze wrażenia. Muszę przyznać, że trochę się przeliczyłam, bo opowieść choć nieco lepsza od poprzedniczki, to jednak mimo dużej ilości zbrodni, zalicza się raczej do soft powieści grozy (o ile takie określenie istnieje), nad czym ubolewam, ponieważ pomysł na demoniczną historię jest przedni.

Zanim przejdę do konkretów mała dygresja, brawa dla Pracowni WV za doskonały projekt okładki, również do powieści "Oni". Jestem pod wrażeniem. Przejdźmy do konkretów. Jak wspomniałam autorka miała świetny pomysł. Co więcej wprowadziła do historii wiele oryginalnych rozwiązań, interesująco łącząc wierzenia ludowe i czarną magię z czasami współczesnymi. Nietypowe wiązania pewnych motywów są powiewem świeżości i sprawiają, że z zaciekawieniem śledzi się paranormalny wątek. Jednak  mam wrażenie, że niektóre elementy tej historii wymknęły się spod kontroli. Jak choćby ilość trupów (kto by pomyślał, że kiedyś będę na to narzekać). Powiedzieć, że w tej książce trup ściele się gęsto to zdecydowanie niewystarczająco. 


Z licznymi mordami nie radzi sobie również policja, która jest w kropce, gdyż za żadne skarby świata nie jest w stanie namierzyć zabójcy młodej skrzypaczki, której ktoś bestialsko poderżną gardło. Po miesiącach pracy nadal nic. Jest to o tyle niepokojące, że dochodzą nowe sprawy. Ofiar przybywa. Krew leje się strumieniami. Prowadzący śledztwo młodzi policjanci Justyna Sowa i Jurek Misiak próbują powiązać zabójstwa, jednak brak wspólnego mianownika, uniemożliwia ustalenie zależności pomiędzy zbrodniami. Nie ma się co dziwić, morderstwo samotnej matki, samobójstwo ekspedientki, czy zasztyletowanie biznesmena, bardzo trudno zaliczyć do jednej kategorii, a to nie jedyne tajemnicze zgony. Można tylko stwierdzić, że świat oszalał. A może jednak stara kloszardka ma rację twierdząc, że:
W mieście jest wiedźma(...) Krew spłynie ulicami, zachlapie ściany i podłogi, będzie się sączyć z ran, będzie buchać. Morze krwi, całe morze... [str.70]
Nieprawdopodobne, ale być może to jest jedyne wytłumaczenie, może tylko tak da się wyjaśnić koszmarne sny, porwania dzieci, okrutne mordy, bezczeszczenie zwłok, a nawet kanibalizm. Tylko jak przyjąć to do wiadomości, gdy jest się realistą, świetnie wyszkolonym gliną, który paranormalne zjawiska uważa za głupie bajania.


Para narwanych policjantów wplącze się w niemałą kabałę. Ich śledztwo będzie maksymalnie zamotane, ale to nie dziwi, ponieważ ich metody śledcze wołają o pomstę do nieba. Nie chcę się czepiać, wszak to powieść grozy, a nie kryminał, ale wątek dotyczący wykrycia sprawcy praktycznie nie istnieje. Owszem, śledczy przesłuchują podejrzanych, ale na zasadzie "zadamy dwa pytania i jakby co to się odezwiemy". Do oględzin miejsca zbrodni też nie bardzo się przykładają; popatrzą, porzygają, rzucą kilka żartów i na tym koniec. Mam wrażenie, że bardziej zajmują ich sprawy prywatne typu kto z kim się przespał, niż wytropienie zabójcy, bo gdyby nie pewien przypadek to dreptaliby w miejscu. Kolejnym minusem jest ilość morderstw. Nie tylko mamy do czynienia z aktami demonicznej mocy, ale też sporo jest wtrąceń o innych zabójstwach. Fakt, bohaterami są policjanci, więc nieuniknione jest uczestniczenie w ich pracy, jednak natłok umarlaków w pewnym momencie sprawił, że pogubiłam się kto? kogo? i dlaczego? Zwłaszcza że co zbrodnia, to większa wymyślność. Również nie przypadł mi do gustu wątek poboczny, dotyczący kanibalizmu, ponieważ niewiele wnosił do głównej sprawy, tak naprawdę nic nie wnosił, może chodziło o wodzenie policji za nos, a może o pokazanie demoralizacji społeczeństwa, łatwości z jaką łamie się tabu... nie wiem....

Czytając moje utyskiwania na pewne elementy, możecie się zastanawiać, dlaczego dałam powieści dobrą ocenę. Ano dlatego że mimo niedociągnięć świetnie mi się ją czytało. Podobał mi się klimat, może niezbyt upiorny, ale tajemniczy i mroczny. Czarowały mnie ciemne zaułki i stare klimatyczne budowle, które uatrakcyjniały powieść. Sporo jest też obrzydlistw i dosadnego języka, za co lubię autorkę, bo wykłada kawę na ławę. Moją sympatię zdobyła też Justyna, która w pewnym momencie musiała liczyć tylko na siebie i przekonywać bliskich, że białe nie jest czarne. Jej trudna sytuacja sprawiła, że młoda policjantka stała się realną postacią, a nie literackim wytworem, dzięki czemu dużo łatwiej przychodziło mi trzymanie za nią kciuków. Jednak najbardziej polubiłam czarny charakter, który jest czarniejszy niż smoła w piekle, z której prawdopodobnie się wynurzył. Pradawna demoniczna moc jest sprytna, inteligentna, a nawet - chyba - seksowna, ale w głównej mierze jest bezwzględna, okrutna, i aby zabić nie potrzebuje konkretnego powodu. Prawdziwe zło wcielone. Poza tym akcje w jej wykonaniu to prawdziwe krwiste widowiska, które czyta się z niemałą przyjemnością, oczywiście docenią to tylko fani makabry. Podsumowując "Wyklęci" to powieść daleka od ideału, ale jest świetną rozrywką, która dostarcza dreszczu niepokoju i sieje zamęt w głowie.  Zdecydowanie warto poświęcić jej czas, o ile powieść grozy znajduje się w waszym kręgu zainteresowań. Mnie się podobało, i na pewno przeczytam następną książkę Olgi Haber. Może wreszcie przerazi mnie na śmierć. 

A'propos obecnych atakujących nas wysokich temperatur - umieram! Moje odczucia świetnie oddają słowa jednego z bohaterów "Wyklętych" niejakiego Filipa Karskiego "Przeklęte lato! Nic tylko te niemal afrykańskie upały albo gwałtowne burze" [str.138] Filip, nie lubię Cię, ale w tym się z tobą zgadzam. Mam dość lata i jak nigdy chcę jesieni, a może do szczęścia wystarczyłby mi klimatyzator?.... A Wy jak się trzymacie?



Czytaj dalej »

Najpiękniejsza na niebie. Małgorzata Warda

Małgorzata Warda

NAJPIĘKNIEJSZA NA NIEBIE

Wydawnictwo: Black Publishing
Rok wydania: 2015
Stron: 278
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 8/10 - bardzo dobra





Małgorzata Warda jest pisarką, która doskonale czuje się w tematyce społeczno-obyczajowej. Weźmy dla przykładu tytuły: „Nikt nie widział, nikt nie słyszał...”, w książce jest mowa o zaginięciach i porwaniach dzieci. „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele” to historia traktująca o przemocy domowej i wykorzystywaniu seksualnym, czy „Miasto z Lodu” - opowieść opisująca życie matki chorej psychicznie, która styka się z brakiem zrozumienia i odrzucenia przez środowisko. Problematyka tych książek jest poważna i bardzo istotna, dla nas, dla społeczeństwa. Poza tym każdą z historii charakteryzuje wnikliwe podejście do tematu i wielka wrażliwość. Nie inaczej jest w przypadku „Najpiękniejszej na niebie”, opowieści bardzo poruszającej, ponieważ stykamy się z porzuceniem dziecka, które będąc dorosłą osoba, nie jest w stanie poradzić sobie z bólem odrzucenia. 

Bohaterką jest Sylwia, która mając 3 lata została porzucona przez matkę. Mimo że dość szybko została adoptowana, to jednak nigdy nie pogodziła się z tym, że biologiczna matka jej nie chciała. Poza tym intuicyjnie czuje, że ma siostrę bliźniaczkę. Fakt ten jest mocno istotny, szczególnie teraz, kiedy Sylwia jest śmiertelnie chora, a bliskie pokrewieństwo mogłoby uratować jej życie, tym samym dać szansę na stworzenie prawdziwej rodziny dla jej córki Mai. Kobiecie w rozwikłaniu tajemnicy pochodzenia pomaga dziennikarka Pola. Jednak nie jest łatwo ruszyć ze sprawą, ponieważ wspomnienia Sylwii są bardzo blade, a prawo adopcyjne wyjątkowo surowe. Niestety czas ucieka...

 

Małgorzata Warda porusza bardzo trudny temat, a związane z nim zagadnienia bezlitośnie obnaża. Ukazuje niedoskonałości systemu adopcyjnego, domów dziecka, mediów, a także emocjonalne poranienie porzuconych dzieci, które ma wpływ nie tylko na ich obecne życie, ale również wypływa na ich przyszłość. Historia napisana jest z wielkim wyczuciem, sporo w niej delikatnych nut, tęsknoty za matczyną miłością i potrzebą przynależności. Pomiędzy wzruszającymi akcentami, natrafiamy na dziennikarskie śledztwo, sięgające lat 80.. Pola próbując dotrzeć do informacji o pochodzeniu Sylwii, porusza niebo i ziemię. Wykorzystuje współczesne media, i przekopuje się przez liczne wiadomości, selekcjonując ich wagę, którą nie zawsze łatwo jest określić. Warto podkreślić ten wątek, gdyż wpływ środków masowego przekazu na kreowanie rzeczywistości jest olbrzymi. Na szczęście historia nie skupia się tylko na randze mediów. Głównie analizujemy życiorys Sylwii. Każdy nowy element misternej układanki losów naszej bohaterki, budzi zaskoczenie i wzruszenie. Szczególnie że teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Wspomnienia porzuconego dziecka; samotność, strach, a także próby odnalezienia się w nowej rodzinie są bardzo przejmujące. Podobnie jak pierwsze nastoletnie doświadczenia, pierwsza miłość. Pojawiają się też poboczne wątki, które istotnie wpływają na meritum historii, czyniąc z niej mądrą i piękną powieść o potrzebie miłości, o macierzyństwie, i tęsknocie większej niż strach przed poznaniem prawdy. 

Strona autorki: SŁOWA MAJĄ MOC 


Czytaj dalej »

Piaskun. Lars Kepler

Lars Kepler

PIASKUN
Tom.4

Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014
Stron: 504
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 8/10 - rewelacyjna




Lars Kepler to pseudonim znanych szwedzkich pisarzy Alexandra i Alexandry Ahndoril. Na naszym rynku znani są z serii powieści z komisarzem Jooną Linną w roli głównej. Pierwszy tom cyklu „Hipnotyzer” odniósł w Szwecji ogromny sukces, został też zekranizowany (Filmweb). Film nie zrobił na mnie wrażenia, na szczęście książka to już inna bajka. Powieść bardzo mi się podobała, podobnie jak każdy kolejny tom, chociaż kłamię, bo drugiego tomu do tej pory nie udało mi się przeczytać, ale to do czasu...

„Piaskun” - będący tomem czwartym - jest powieścią tajemniczą i trzymającą w napięciu. W tej części komisarz Linna będzie miał wyjątkowo trudne zadanie. Dramatyczne wydarzenia ponownie skonfrontują go z okrutnym zabójcą Jurkiem Walterem, który od trzynastu lat odsiaduje wyrok za dwa zabójstwa i jedną próbę zabójstwa. Na swoim koncie najprawdopodobniej ma dziewiętnaście innych wyczynów, ale brak ewidentnych dowodów uniemożliwił udowodnienie mu w nich udziału. Poza tym podejrzany jest o uprowadzenie dwójki dzieci pisarza Reidara Frosta, które po latach poszukiwań uznano za zmarłe. Więc gdy w zimową noc na moście kolejowym natrafiono na broczącego krwią młodego człowieka, podającego się za syna Reidara, w policji, jak i rodzinie Frostów, zapanowało wielkie poruszenie. Pojawiły się też liczne pytania, głównie dotyczące tożsamości porywacza, bo przecież główny podejrzany zamknięty jest w szpitalu psychiatrycznym o wzmocnionym zabezpieczeniu.


Bez dwóch zdań „Piaskun” to powieść dopracowana pod każdym względem. Dynamiczna i niepokojąca do tego stopnia, że istnieje ryzyko poważnego rozstroju nerwowego. Historia o zabójcy Jurku Walterze, osobniku posiadającym wybitną zdolność do manipulowania ludźmi, zaskakuje autentycznością. Wszystkie elementy niesamowitej intrygi są niesłychanie realistyczne, co sprawia, że historia budzi ogromny lęk. Uwierzcie mi, ta opowieść wkrada się w umysł i wpływa na odbiór rzeczywistości. Uruchamiają się podstawowe instynkty, podświadomie zaczynamy odczuwać niepokój o los najbliższych. Zaś każdy wyczyn zabójcy lubującego się w dręczeniu ofiar: zakopywaniu ich żywcem, zamykaniu w ciasnych pomieszczeniach, sprawia, że pojawia się potrzeba odizolowania od tego co brzydkie, plugawe.

Jakby tego było mało w książce panuje mrok. Nie jest on związany tylko z zimowym, szarym tłem, ale z mrokiem wylewającym się z umysłu Waltera, z mrokiem, a właściwie smutkiem, który zagnieździł się w duszy Joony Linny, z dramatem Sagi, bohaterki, która będzie musiała stawić czoła zabójcy i zmierzyć się z bolesnymi wspomnieniami. Ciemność towarzyszy też ludziom, których bliscy stali się ofiarami psychopaty. Emocje bohaterów stają się emocjami czytelnika. Za to autorom należą się wielkie brawa, ponieważ stworzyć historię, która tak silnie oddziałuje na psychikę, to nie lada sztuka. Zresztą pochwała należy się też za kryminalną szaradę, prowadzącą daleko poza granice Szwecji, za charakterystycznych bohaterów, może niekiedy przerysowanych, ale kto by się tego czepiał... Słowa uznania również za świetną dynamikę, dodatkowo nakręconą licznymi, krótkimi rozdziałami, które z wieczora robią poranek, bo uprzytamniamy sobie, że za oknem wstaje dzień, a my spędziliśmy całą noc czytając, a przecież miał być do przeczytania tylko jeden rozdział, tere-fere... Niesłychane jest również zakończenie, które wprawia w osłupienie i wywołuje pytanie, kiedy następny tom?! Zdecydowanie wszystko w tej książce jest zaskakujące, mam wrażenie, że Państwo Ahndoril z każdym kolejnym tomem są coraz lepsi. Według mnie „Piaskun” to najlepsza część serii, bo mało tego, że intensywne zdarzenia budzą ekscytację, to i psychologiczne tło jest tak sugestywne, że powodu wzrostu adrenaliny pocą się dłonie, i to jest genialne. Dlatego polecam tę powieść, serię, każdemu, kto tęskni za silnymi wrażeniami: strachem, wzruszeniem, smutkiem...


Poprzednie książki: Hipnotyzer, Świadek
Czytaj dalej »