Zaślepienie. Karin Slaughter

Karin Slaughter

ZAŚLEPIENIE
Cykl Hrabstwo Grant/Tom 1

Rok wydania: 2001/wydanie II
Grupa Wydawnicza Foksal
Stron: 413
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 6/10 - dobra




W niewielkim miasteczku w stanie Georgia, miejscowa lekarka i koroner w jednym, Sara Linton odnajduje w toalecie baru, brutalnie zgwałconą i zamordowaną Sibyl Adams. Śledztwo prowadzi szef policji Jeffrey Tollivier, były mąż Sary, oraz siostra zamordowanej – Lena Adams. W sprawę zaangażowana zostaje również lekarka. Próby namierzenia zabójcy są niesłychanie trudne, policja depcze w miejscu. Tok wydarzeń przyspiesza, kiedy Sara przypadkowo trafia na kolejną ofiarę szaleńca. Szef policji jest coraz bardziej zdesperowany. Lena coraz gorzej radzi sobie z traumą po śmierci bliźniaczej siostry, a Sarze zaczyna ciążyć sekret sprzed lat, który kto wie, czy nie ma wpływu na obecne wydarzenia.

„Zaślepienie” jest debiutancką powieścią amerykańskiej pisarki Karin Slaughter, jest też początkiem cyku Hrabstwo Grant w skład, którego wchodzą: „Płytkie nacięcie”, „Zimny strach”, „Fatum”, „Niewierny”, i „Przywilej skóry”. Wszystkie części zyskały sporo wiernych fanów, dzięki czemu wiele z tytułów stało się międzynarodowymi bestselerami. Mnie wielokrotnie rzucały się w oczy książki Slaughter, ale dopiero polecenie ich przez Ensorcelee Mija sprawiło, że wzięłam się za pierwszą część i nie żałuję, chociaż nie wszystko mogę w tej powieści pochwalić.  


Fabuła  „Zaślepienia” ma mocno rozbudowane tło obyczajowe i psychologiczne. Dlatego też wiele w niej odniesień do prywatnego życia bohaterów, głównie Sary i Jeffreya. Teoretycznie mamy do czynienia z genezą rozpadu ich związku, a także z psychicznym rozpadem Leny - siostry zamordowanej. Tak naprawdę śledztwo, notabene niezbyt doskonałe, nie jest najważniejszą częścią tej historii, a właśnie relacje bohaterów, ich doświadczenia, i lęki. Włączając w to drugoplanowe postacie. Niekoniecznie może się to podobać, wiem jednak, że bliższe poznanie bohaterów sprawia, że łatwiej zaangażować się w historię, w której uczestniczą. A ta jest niemałego kalibru. Brutalny mord w niewielkiej społeczności burzy stabilność i poczucie bezpieczeństwa. Nagle sąsiedzi i znajomi zaczynają być podejrzani. Obawy są tym większe, że nad ofiarami się znęcano, doświadczały wielkiego bólu i upodlenia.

Historia budzi wiele emocji. Zwłaszcza że autorka nie oszczędza czytelnika i atakuje przyprawiającymi o mdłości opisami. W moim odczuciu, są one niekiedy przesadzone i niesmaczne. Nie mogę powiedzieć, żeby nadmierna makabra na mnie dobrze działa. Nie dlatego, że strach mi czytać takie opisy, ale rozbuchane relacje z sekcji zwłok, czy z dręczenia ofiar, sprawiają, że czuję się zmanipulowana. Nie zmienia to jednak faktu, że dynamiczne wydarzenia, wiele nagłych zwrotów akcji, i liczne tajemnice, a także sympatia do głównych bohaterów, uczyniły z tej powieści pasjonującą, często przyprawiającą o ciarki, lekturę. Książka nie jest idealna, nie zmienia to jednak faktu, że czytanie jej dostarczyło mi wielu wrażeń, i na pewno będę poszukiwać kolejnych części. Podsumowując, „Zaślepienie” jest brutalną, pełną przemocy powieścią, co warto wziąć pod uwagę decydując się na nią, gdyż już pierwsze strony ociekają krwią, i innymi wydzielinami ludzkiego ciała, więc wrażliwi czytelnicy mogą przeżyć lekki szok. Jednak jeśli lubicie mocne treści, to ten tytuł jest idealny.
Czytaj dalej »

Miasto z lodu

Małgorzata Warda

MIASTO Z LODU

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2014
Stron: 368
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra







Ocenianie innych przychodzi nam bardzo łatwo. Zazwyczaj widzimy wszystko w czaro-białym kolorze. I nawet jeśli należymy do empatycznych osób, i chcemy się wykazać zrozumieniem, to zmanipulowani wiadomościami, potrafimy być ostrzy i jednoznaczni w swojej krytyce, nie zauważając tego, co może być poza kadrem. Pisząc „my” generalizuję, ale bądźmy szczerzy, większość osób ma tendencję do osądzania i wskazywania winnych. Takie zachowanie w bardzo interesujący sposób pokazała Małgorzata Warda w książce „Miasto z lodu”. W powieści natrafiamy na historię, która wzbudza emocje i pokazuje niedoskonałość społeczeństwa, oraz prowadzi do ciekawych konkluzji. 

Wszystko zaczyna się od Teresy, niezwykle pięknej i delikatnej kobiety, która zmaga się z chorobą afektywną dwubiegunową, charakteryzującą się stanami depresji lub nadmiernej ekscytacji. Zmienne nastroje utrudniają jej normalne funkcjonowanie. Jednak Teresa pragnie być ze swoją córką, trzynastoletnią Agatą, którą do tej pory wychowywała babcia. Dlatego decyduje się na desperacki krok. Wyjeżdża z córką z rodzinnego miasta i zatrzymuje się w górskiej miejscowości, licząc na nowe, lepsze życie. Niestety dla mieszkańców urocza, działająca na mężczyzn jak magnes, Teresa staje się persona non grata. Jej córka również nie jest łatwo. Plotki i brak życzliwości nie pozwalają im się zaaklimatyzować. Pewnego dnia dochodzi do tragedii. Agata znika. Po dwóch dniach zostaje odnaleziona w górach. Jej stan jest krytyczny. Dziewczyna jest w śpiączce. Poruszeni mieszkańcy są w szoku, zwłaszcza że nie wiadomo co się stało na górskim szlaku. Czy Agatę ktoś zepchnął? czy może chciała popełnić samobójstwo? Zaczyna się żmudne śledztwo, które odkryje bolesną prawdę.


Przykro czytać o niedoskonałości ludzi. O wrogich nastawieniach, o braku odpowiedzialności i zrozumienia, o zaściankowych poglądach, które często przechodzą na inne pokolenia. Z drugiej strony nie mając pełnego wglądu w życie innych, trudno o obiektywizm i o zachowanie otwartego umysłu. Trudno też żywić sympatię do kogoś, kto robi wszystko, niekoniecznie świadomie, żeby tylko nie udało się go polubić. Tak pełną kontrastów historię stworzyła Małgorzata Warda. Pokazała przeróżne zachowania, często umotywowane konkretnymi doświadczeniami, niekoniecznie powszechnie akceptowalnymi. Wykreowała dyskusyjne charaktery i wniknęła w ich psychikę. Dzięki czemu widzimy niezwykłą relację matki z córką, podyktowaną wieloma przeciwstawnymi uczuciami, w których jednak miłość jest dominująca.

W tej historii jest wiele namiętności: miłość, nienawiść, zazdrość, zawiść, lęk... Podobne emocje towarzyszą też podczas czytania, co często utrudnia ocenę bohaterów, ale o to chodzi. Mamy do czynienia z wieloma perspektywami, które wpływają na nas podobnie, jak na mieszkańców zamkniętej górskiej społeczności. Co prawda wiemy więcej, bo narratorka – Agata, dopuszcza nas do tajemniczego życia matki. Stąd też widzimy ją w różnych przedziałach czasowych, zaczynając od jej dzieciństwa. Nie zmienia to jednak faktu, że kontrowersyjny styl życia Teresy nie ułatwia oceny sytuacji. Muszę przyznać, że Warda to mistrzyni manipulowania emocjami. Autorka pięknie pisze o uczuciach i ciekawie kreśli skomplikowane zależności. Poza tym historia jest dynamiczna, a ślady prowadzące do odkrycia prawdy są zawiłe i tajemnicze. Dlatego śmiało mogę napisać, że „Miasto z lodu” to bardzo dobra powieść, będąca idealnym wyjściem do gorącej dyskusji, którą ułatwić mogą znajdujące się na końcu książki pytania, dotyczące choroby psychicznej, małomiasteczkowej mentalność, działania mediów, oraz trudów dorastania.


Czytaj dalej »

Dwa dni z Colinem Firthem. Szorty filowe # 3



„Kingsman. Tajne służby”
The Secret Service 
 
Reżyseria: Matthew Vaughn
Gatunek: Akcja, komedia kryminalna
Produkcja: Wielka Brytania
Premiera: Polska 13 lutego 2015  
Występują: Colin Firth (Harry Hart), Taron Egerton (Eggsy), Samuel L. Jackson (Valentine), Michael Caine (Arthur) 
 
Colin Firth wciela się w rolę Harrego Harta agenta specjalnego, którego zadaniem jest wytypowanie i wytrenowanie nowego superszpiega. Nadzieję pokłada w Eggsym, nieokrzesanym buntowniku, który absolutnie nie pasuje do dżentelmeńskich tajnych służb. Egssy nie ma większego zacięcia do nauki, obce są mu też zasady kultury, ale jego inteligencja, reakcje, i odporność na stres zadziwiają, z całą pewnością ten uroczy chłopczyk ma szansę stać się kimś, tak przynajmniej twierdzi Harry. W tym samym czasie techologiczny geniusz szykuje globalny atak. Tajne służby zostają postawione do pionu. Zaczyna się spektakl niesłychanych wyczynów.

Źródło
Z wielką przyjemnością patrzyłam na efektowne walki, w których pomysłowość uczestników bijatyk nie znała granic. Do łez rozbawiały mnie ironia i humor w wykonaniu powściągliwych dżentelmenów ubranych w idealnie skrojone garnitury, czy też też ulicznych chłoptasiów z ilorazem inteligencji muszki owocówki. Oko zachwycały też gadżety typowe dla spec grup i techniczne nowinki. Teoretycznie ten film opiera się na schematach, ale reżyser z tych schematów uczynił atut, ponieważ stworzył pastisz filmów szpiegowskich. Obraz ten doprawił świetnym klimatem, odrobiną społecznych dramatów,  pikanterią, dużą dozą ironii i specyficznym dowcipem. Owszem, „Kingsman. Tajne służby” to film przerysowany, groteskowy, ale jego estetyka i stylistyka zadziwiają. Mnie w każdym razie zachwyciły, świetnie bawiłam się oglądając tę produkcję, i byłam pod wrażeniem, nie tylko Colina Firtha :-)






„Dorian Gray"

Reżyseria: Oliver Parker
Gatunek: Dramat, Fantasy, Thriller
Produkcja: Wielka Brytania
Premiera: Polska 1 października 2010
Występują: Colin Firth (Lord  Henry Wotton), Ben Barnes (Dorian Gray), Ben Chaplin (Basil Hallward)

Przyznaję się bez bicia, że nie czytałam dzieła Oscara Wilde'a „Portret Doriana Graya”, ale po seansie zaopatrzyłam się w powieść i na pewno niebawem będę ją czytała. Mimo braku znajomości pierwowzoru wiedziałam jaka będzie fabuła filmu, bo raz, że widziałam już inne ekranizacje, a dwa, czytałam klika recenzji  powieści Wild'a, więc coś tam w pamięci zostało.

Dorian Gray jest pięknym i młodym mężczyzną, który przybywa do Londynu, celem przejęcia spadku po swoim dziadku. Młodzieniec wpada w oko dwóm dżentelmenom. Malarzowi Basilowi, który zachwycony urodą Doriana postanawia namalować jego portret, i cynicznemu lordowi  Wottonowi, wyznającemu specyficzną filozofię, która jest swego rodzaju pochwałą przyjemności, urody i młodości. Naiwny młodzieniec ulega tym zasadom, nieświadomie wyzywa czas na pojedynek i sprawia, że jego portret zaczyna się starzeć zamiast niego. 

Źródło
Reżyser w ciekawy sposób pokazał naturę człowieka. W filmie sporo jest dywagowania na temat istoty życia. Chociaż to za dużo powiedziane, bo widzimy głównie ukierunkowanie na cielesne przyjemności niż na filozoficzne roztrząsania dotyczące wyższych wartości. Mimo to nie uniknie się zgłębienia w tematykę hedonizmu, którą Dorian skutecznie wprowadza w życie. Jako że lubię dociekania myślowe, lubię patrzeć dalej, głębiej, a filmowa przemiana Graya mi nie wystarcza, stąd też konieczność przeczytania powieści. Dodatkowo zachwycił mnie gotycki klimat. Mroczny Londyn, ciemne zaułki i zakapiory. Grzech i zepsucie... nastrój pierwsza klasa, włącznie z saksofonową muzyczką. Jedynie niektóre sceny drażniły mnie brakiem ciągłości, miałam wrażenie, że to luźne sekwencje mające jedynie służyć wypełnieniu czasu. Na szczęście nie zepsuły mi ogólnego obrazu i... świetnej gry aktorskiej Colina Firtha. 

 
Czytaj dalej »

Tylko przy mnie bądź. Joanna Sykat


Joanna Sykat

TYLKO PRZY MNIE BĄDŹ

Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2014
Stron: 244
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra






Zapewne większość z Was ma książkowe pewniaki czyli powieści, po które sięgacie bez wahania, wiedząc, że dostaniecie kawał porządnej prozy, bo autor prezentuje wysoki poziom. Na mojej liście jest kilku zaufanych pisarzy, m.in. Joanna Sykat. Jej poprzednie książki  „Wszystko dla ciebie” i „Jesteś tylko mój” pozytywnie mnie zaskoczyły. Stąd też z wielką ciekawością zabrałam się za czytanie „Tylko przy mnie bądź”, i po raz kolejny zostałam zadziwiona nie tylko ujmującym stylem, ale też kwintesencją tej historii. 

Fascynujące jest to, że niektórzy pisarze potrafią najprostsze historie, ośmielę się nawet powiedzieć trywialne historie, przekazać w sposób piękny i mądry. I gdy zazwyczaj drażnią nas pewne klasyczne treści dotyczące mądrości życiowych, o tyle w ich stylu jest jakaś magia, a właściwie prawda, która pozwala w pełni wchłonąć te treści i na dodatek wzruszyć się nad poruszonym tematem. Tak jest z książką „Tylko przy mnie bądź”. Książką, która sprawiła, że podczas czytania, a nawet jakiś czas później, było mi przykro, że żyjemy w podłych czasach, niesprzyjających nawiązywaniu bliskich więzi i dbaniu o te, które już mamy. Że niekiedy musimy rezygnować z domu, rodziny, przyjaciół, na rzecz kasy, która może nie tyle pozwoli na luksusowe życie, co na godne życie. Tyle że decydując się na niektóre oferty pracy, gubimy to, na czym powinno zależeć nam najbardziej. 

„Praca i liczenie zer na koncie powoli zaczęły wygrywać, najpierw z zainteresowaniami, ze znajomymi, a potem z rodziną. Dla dobra pracowników wprowadzono pigułki pozwalające na większą zawodową wydajność i zanik jakichkolwiek wyrzutów sumienia: Towarzyskich, seksualnych czy emocjonalnych” [str.109]


Tak jest z bohaterami książki. Marta przyjęła propozycję pracy w Dome, zamkniętej strefie pod kopułą, w której natura nie ma dostępu. Przyjęła ofertę, bo poza strefą jest ktoś, o kogo musi zadbać. Jednak syntetyczny świat, w którym pracuje, pozbawiony pór roku, dający chemiczne jedzenie i kontrolujący życie do tego stopnia, że tabletkami zabija uczucia, unieszczęśliwia ją. Ponieważ Marta pragnie prawdziwego domu, zapachu lasu, dotyku trawy... Kiedy w Dome spotyka Wiktora, mężczyznę, z którym kiedyś łączyła ją więź, postanawia wcielić w życie pewien ryzykowny plan. Nie jest to łatwe, bo Wiktor wyprany z emocji, nie pamięta przeszłości i nie chce podjąć próby obudzenia w sobie dawnych uczuć. 

„Musiałam wychodzić (z Dome), żeby nie udusić się w tym betonie, w którym rosną tylko światłowody. Brakowało mi nieba, które co dzień potrafi mieć inny kolor, nieprzeklimatyzowanego powietrza, zapachów i pór roku. Ale jednocześnie chciałam mieć dobrą pracę i pieniądze, zapewnić nam... to znaczy sobie godziwą teraźniejszość i przyszłość.” [str. 125]


Fabuła książki brzmi futurystycznie. Zamknięta, zaczipowana, sterylna strefa, osamotnienie, i mechaniczne wykonywanie zadań, brzmią strasznie obco. To przedziwna i przerażająca wizja przyszłości, ale czy na pewno?... Czy nie jest tak, że żyjemy w takich czasach. Że wielu z nas jest jak Marta, która walczy z systemem. Chce mieć czas dla swojej rodziny, chce celebrować picie kawy w swoim ogrodzie, chce wygrzewać się w łóżku w pierwszych promieniach wschodzącego słońca, chce czuć i żyć, ale nie może. Bo za coś trzeba płacić rachunki, i nawet jeśli ma się dość swojego kieratu w pracy, to obowiązek jest najważniejszy. Lub jest się jak Wiktor, który otumaniony materialnym światem zapomniał, że istnieją wyższe wartości, że praca nie utuli i nie powie „kocham Cię”. Dlatego mam wrażenie, że ten książkowy świat nie jest fikcją, to nasze czasy. Tyle że autorka przez analogię pewnych zdarzeń pokazuje smutną prawdę o współczesnym społeczeństwie. A robi to w sposób piękny; Bawi się słowem, tworzy zaskakujące konstrukcje, czaruje poetyckością i trafnością w ocenie uczuć bohaterów. Potrafi tak sensualnie opisać świat wewnętrzny bohaterów, że ich rozterki są bardzo mocno odczuwalne. Potęguje to również zmienna narracja. Dwa punkt widzenia Marty i Wiktora pokazują różnicę w postrzeganiu świata, ale też drogę to odkrycia sensu życiu, i darów natury. Przyznam szczerze, że jak czytałam o cudzie pewnych rytuałów, mocy zapachów, czy kolorów, to czasami brało mnie przerażenie, że w tym uciekającym czasie, nastawionym na jak największą efektywność, nie zawsze zwracamy uwagę na drobiazgi dające szczęście. To takie przykre. Dlatego w ten majowy piękny czas polecam zrobić sobie aromatyczną kawę, utulić się gdzieś na tarasie, czy huśtawce w ogrodzie, z książką Joanny Sykat i poddać się lekturze - melancholijnej, szczerej, i zmysłowej, która pokazuje m.in. skutki zatracenia się w betonowym świecie.

Czytaj dalej »

Makabryczna gra. Sebastian Fitzek

Sebastian Fitzek

MAKABRYCZNA GRA

Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2008
Stron: 392
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra






Sebastian Fitzek jest niemieckim pisarzem, którego książki zdobywają coraz więcej fanów (m.in. Kolekcjoner oczu, Pasjonat oczu, Terapia, Śmierć ma 143 cm wzrostu) Mnie zachwyciła jego powieść "Klinika", dlatego bez ociągania zabrałam się za "Makabryczną grę". Ku mojemu zaskoczeniu dłuuugo się do niej przekonywałam. W pewnym momencie nawet miałam jej dość, ale - chociaż raz mój upór do czegoś się przydał – okazało się, że jest to bardzo dobra książka, która gwarantuje świetną rozrywkę, o ile pokona się nużący wstęp. Szczerze, to historia z „Makabrycznej gry” przypomina mi film „Szybcy i wściekli 7”, choćby dlatego że ma ciekawą fabułę, dobrą obsadę, sporo akcji, niesamowite dialogi, i dostarcza wielu emocji, ale jak się przyjrzeć temu bliżej, to intryga jest naciągana, logika zawodzi, a treść przeładowana jest ogromem zdarzeń. Mimo to powieść połyka się w momencie, ponieważ Fitzek stworzył thriller psychologiczny, który nie tylko niepokoi, ale jest tak dynamiczny, że gwarantuje ekscytujące wrażenia, a wszystko za sprawą szaleńca, który zabarykadował się z zakładnikami w budynku rozgłośni radiowej.

Psychopata ma konkrety plan. Zamierza z mieszkańcami Berlina zagrać w grę. Planuje losowo wybrać numer telefonu, a gdy właściciel numeru po odebraniu poda właściwe hasło, to uwolni zakładnika, jeśli hasło będzie niepoprawne – zabije jedną osobę. Spokojny, ale zdecydowany głos szaleńca brzmi w tysiącach mieszkań, biurach, i urzędach. Miasto ogarnia panika, do akcji wkracza oddział komandosów. Ściągnięta zostaje też Ira Samin znana psycholog kryminalna i negocjator. Niestety Ira jest w kiepskiej kondycji psychicznej i fizycznej, nie powinna prowadzić negocjacji, ale wydarzenia przyjmują tak zaskakujący obrót, że chcąc nie chcąc będzie musiała stawić czoło porywaczowi, który ma bardzo nietypowe żądanie.

Prolog książki jest intrygujący, ale po nim następuje kilka rozdziałów, które mogą stać się przyczyną bólu głowy. Głównie dlatego, że historia wydaje się być drętwa i przegadana. Teoretycznie jest poprawnie. Mamy bohaterkę, z trudną przeszłością, która w dniu przejęcia przez popaprańca stacji radiowej, planuje popełnić samobójstwo, co już samo w sobie stanowi nie byle jaki wątek. I jest szaleniec – mężczyzna, który ma określony cel i aby go osiągnąć nie boi się użyć wszelkich dostępnych środków. Tylko że zanim dojdzie się do ekscytujących wydarzeń, to trzeba wgryźć się  w tematy – na pierwszy rzut oka – ze sobą niepowiązane, beznamiętne, co więcej typowe, bo czego możemy się spodziewać po konfrontacji negocjatora i terrorysty? Sadziłam, że nic nowego... Myliłam się.

Fitzek stworzył niesamowitą, nieszablonową intrygę, w której nic nie jest takie, jakim się wydaje. To gra nie tylko ze słuchaczami, ale też czytelnikami. Co chwilę podrzucane są ślady, po których trzeba dojść do celu, tyle że zanim tam się trafi, to należy pokonać liczne ścieżki, prowadzące w świat mafii, zabójców, wielkich namiętności, i rodzinnych dramatów. Będzie też sporo szokujących treści, sam fakt, że bohaterowie będę musieli zdradzić swoje bolesne tajemnice na antenie radiowej sprawi, że silniej zabije serce. Ekscytacja towarzyszyć będzie również przy spektakularnych akcjach komandosów i dramatycznych wydarzeniach, w które wplątane zostaną postronne osoby. Co tu dużo mówić, historia jest bardzo emocjonalna, samo przez się wciąga w wir wydarzeń i absorbuje myśli. Wszystko byłoby idealnie, gdyby na finiszu autor nie przesadził z rzewnymi, wręcz melodramatycznymi motywami, które raczej wywołują konsternację niż roztkliwienie. Mimo to uważam, że „Makabryczna gra” jest bardzo dobrą, rozrywkową powieścią, która dostarcza silnych wrażeń. Mnie Sebastian Fitzek nie zawiódł, zapominam o tym niefartownym początku, dlatego moja przygoda z jego twórczością nadal trwa. Was również zachęcam do poznania jego książek. 


Czytaj dalej »