Kochanica Francuza. John Fowles

John Fowles

KOCHANICA FRANCUZA

Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: (wydanie 11) 2013
Stron: 536
Oprawa: Twarda

Moja ocena: 7/10 – bardzo dobra




  
Kochanica Francuza” Johna Fowlesa, jednego z najbardziej znanych angielskich pisarzy, bywa nazywana postmodernistyczną powieścią wiktoriańską lub pastiszem powieści wiktoriańskiej. Książka powstała w 1969 roku i bardzo szybko zdobyła rozgłos. Sławy przysporzyła jej również świetna ekranizacja z 1981 roku. Scenariusz do filmu napisał noblista Harold Pinter, a główne role zagrali Meryl Streep i Jeremy Irons. Jeśli nie wiedzieliście tej produkcji, to zachęcam do zmobilizowania się, bo film jest intrygujący i bardzo klimatyczny. Wracając jednak do książki. Miałam z nią niemały problem, nie zmienia to jednak faktu, że miałam do czynienia ze świetnie napisaną historią, która jest swoistą zabawą literacką, ukazującą hipokryzję, rygorystyczne zwyczaje i konformizm XIX wiecznego społeczeństwa, ale dzięki licznym aluzjom i rozważaniom pozostaje uniwersalnym przekazem. Mimo to pokonały mnie dygresje, które skutecznie wybijały mnie z rytmu, a tym samym sprawiały, że historia szła mi jak po grudzie.

Zacznijmy jednak od początku. Karol Smithson jest uosobieniem angielskiego dżentelmena, ale jego poglądy, fascynacja Darwinem i wrażliwość w dostrzeganiu zakłamania epoki, czynią z niego wyjątkowego kawalera. Mężczyzna zaręczony jest z córką bogatego kupca Ernestyną Freeman. Plany małżeńskie są bardzo poważne, ale gdy podczas spaceru natrafiają na Sarę Woodruff zwaną Tragedią lub kochanicą Francuza, pozorna stabilizacja zakochanych zaczyna się sypać, jak domek z kart. Ponieważ tragiczna postać Sary, która ma złą sławę, zaczyna budzić zainteresowanie Karola, zaś plotka przekazywana przez pruderyjnych mieszkańców hrabstwa Dorset, jakoby obłęd Sary był wynikiem nieszczęśliwej miłości do francuskiego marynarza, który uwiódł ją i porzucił, sprawia, że kobieta staje się zakazanym owocem, a jak wiadomo ten smakuje najlepiej. Karol nie bacząc na konwenanse zaczyna nieustanie myśleć o Sarze, jak się okazuje urzeczenie jest obopólne, i mimo że różni ich wszystko: status, wykształcenie i poglądy, to zaczynają przyciągać się jak magnes.

Z pozoru historia wydaje się banalnym romansem. On – bogaty i wykształcony, Ona – biedna i wyklęta, rozwiązanie całkiem klasycznie, ale... bohaterowie zostali tak skonstruowani, że są wielowymiarowi, pełni sprzeczności, są idealnymi obiektami do psychologicznej analizy. Ich niestabilność emocjonalna może irytować, jednak błyskotliwe rozmowy i nagłe zwroty akcji ukazują misterną intrygę, którą chce się smakować, szczególnie że uzupełniono ją niejednokrotnie humorystycznymi akcentami i ciekawymi spostrzeżeniami. Poza tym w tej historii zauważa się dojrzały i przemyślany styl. Powieść napisana jest przepięknym językiem, charakterystycznym dla epoki, zaś poboczne wątki służą do uwypuklenia specyficznych cech ówczesnego społeczeństwa, wraz z ukazaniem kształtujących się filozofii i nauk. Nie brakuje też nawiązań do świata sztuki, głównie do literatury, poezji i malarstwa. Niezaprzeczalnym atutem jest też zmienna narracja i trzy alternatywne zakończenia, jest to bardzo ciekawe rozwiązanie, choć zamiast domysłów wolałabym konkretny finał, jak również bardziej wartką akcję. Wiem, że powieść wiktoriańska rządzi się swoimi prawami, i kiedy bohater zamierza trzasnąć drzwiami, to zrobi to dopiero dwadzieścia stron później, bo zanim do tego dojdzie, przeanalizuje swoje drzewo genealogiczne, strukturę polityczną i niecne działania służby, a'propos lokaj Karola, Sam, jest tak fascynującą postacią, że specjalnie dla niego można by stworzyć nową książkę. Mimo to przydługie wtrącenia skutecznie mnie usypiały, co więcej traciłam wątek, bo zamiast na problemie wyjściowym skupiałam się na komentarzach Karola, najczęściej dotyczących otaczającej go rzeczywistości. Zapewne nie odnajduję się w tego typu powieściach, jednak nie mogę odmówić „Kochanicy Francuza” wyjątkowości, bo bogactwo tej historii jest wielkie, zwłaszcza że wykwintna intryga pełna ciekawych uwag, nawiązuje do teraźniejszości, tym samym czyniąc z niej literacką perełkę nie tylko dla miłośników powieści historycznej.
 
Czytaj dalej »

Rezydencja. Krzysztof Bielecki

Krzysztof Bielecki

REZYDENCJA

Książka wydana własnym nakładem poprzez działalność w ramach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości

Rok wydania: 2014
Stron: 153
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 6/10 - dobra





 „Ta historia jest jak mała układanka, której każdy element w odpowiednim momencie wyląduje na swoim miejscu”

Nic dodać, nic ująć. To jedno zdanie zaczerpnięte z opisu książki, mówi więcej niż tysiąc wymyślnych porównań, określających to, z czym zetkniemy się w „Rezydencji” - krótkiej, aczkolwiek absorbującej książce Krzysztofa Bieleckiego. Jednak żeby sprawiedliwości stało się zadość, to muszę napisać z czym tak naprawdę mamy do czynienia, chociaż Bogiem a prawdą nie jest łatwo zinterpretować to, co ukrywa się za drzwiami mieszkania jednego z bohaterów, niejakiego T. Pech chciał, że dziwne zjawisko nie jest jedynym intrygującym elementem w jego życiu. Sporo zamieszania wprowadza również Nieznajomy, który chce lub nie chce pomóc jego siostrze, artystce performatywnej o stalowym żołądku, oraz Mistrz – sędziwy sąsiad T. Zapewne dla większości osób, to co napisałam brzmi dziwacznie i nierealistycznie, i macie racje, takie właśnie jest, a to jeszcze nie wszystko. Ponieważ T. i jego siostra mają tajemnicę, sięgającą dzieciństwa, a jest nią rezydencja. Miejsce totalnie odjechane i magiczne, kto wie czy nadrealistyczny opis tej budowli nie jest skutkiem spożywania przez bohaterów grzybów, obrastających jedno z pięter rezydencji. W każdym razie pobyt w tym miejscu będzie niósł za sobą poważne konsekwencje.

Rezydencja” jest zadziwiającą książką. Jej konstrukcja jest niespotykana, ponieważ ma się wrażenie, że historia zaczyna się w momencie, w którym się kończy. Jest jak oglądany od końca film, na dodatek złożony z luźno dobranych scen, z pozoru nielogicznych i niezrozumiałych. Jednak z każdą stroną zaczyna powstawać pełen obraz. Nagle wszystkie elementy, na które składają się kontrowersyjne relacje międzyludzkie, tajemnicze grupy o niemoralnych zasadach, tybetańskie opowieści, ukryte przesłania, a także dwuznaczne i abstrakcyjne rozmowy, wskakują na swoje miejsce. Zostajemy zaskoczeni finałem, szukamy wytłumaczenia, przewracamy kartki chcąc znaleźć miejsce, w którym nas nabrano, w którym – teoretycznie – kłamstwo łączy się z prawdą, fikcja z rzeczywistością. Genialna to forma. Bezapelacyjnie Krzysztof Bielecki ma niebanalny styl i talent, że w tak małym formacie udaje mu się ująć tak wiele motywów, na dodatek w sposób ciekawy, działający na naszą podświadomość, intuicję i zdolność interpretacji. Na mnie „Rezydencja” zrobiła niemałe wrażenie, mimo że brakuje mi rozwinięcia historii, mam wrażenie, że ktoś jej ukradł środek, czuję przez to niedosyt. Na szczęście połączenie wątków zachwyciło mnie, i może to dziwne, ale skończyłam tę książkę z uśmiechem, bo dałam się wkręcić w zwariowaną i niepokojącą historię, którą bardzo Wam polecam, lecz ostrzegam – nie zawsze jest łatwo, zostaniecie zbałamuceni, przestraszeni, poirytowani i wprawieni w osłupienie, ale w końcu w tym cały urok „Rezydencji”. 

Inne książki Krzysztofa Bieleckiego to m.in. : "I nagle wszystko się kończy", "Rekonstrukcja" , "Defekt pamięci". 


Czytaj dalej »

Jezioro cierni. Magdalena Zimniak

Magdalena Zimniak

JEZIORO CIERNI

Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania: 2013
Stron: 304
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 6/10 - dobra





Całkiem niedawno opublikowałam na blogu opinię o książce Magdaleny Zimniak „Białe róże dla Matyldy”. Powieść totalnie mnie zachwyciła, dlatego że historia skrywała w sobie liczne zagadki oraz poruszała poważny problem dotyczący zespołu Münchhausena. Taka tematyka budzi silne emocje, a że Zimniak potrafi za pomocą prostego, ale dosadnego przekazu poruszyć duszę, to zachłysnęłam się tą powieścią na tyle mocno, że płaczem i błaganiem zdobyłam w bibliotece jej książkę „Jezioro cierni”.

Podobnie jak w „Białych różach dla Matyldy”, tak i tutaj intryga jest wielowarstwowa. W tej historii kłamstwo rodzi kolejne kłamstwa, co sprawia, że fabuła jest zaskakująca, i jest idealnym wyciskaczem łez. W błędne koło nawarstwiających się problemów wplątała się Kate Robertson, niegdyś Katarzyna Wojciechowska. Kobieta przeżyła traumatyczne zdarzenie, które zmusiło ją do opuszczenia Polski i ułożenia sobie życia w Silver Spring pod Waszyngtonem u boku ukochanego Stephena. Obecnie demony minionych lat ucichły, ale gdy niespodziewanie jej jedyny syn Peter oświadcza, że zamierza polecieć do Polski, żeby odnaleźć swoją rodzinę, koszmar wraca. Kate jest przerażona, obawia się, że syn pozna jej tajemnicę z przeszłości. Pociesza się, że w Warszawie nie będzie łatwo odnaleźć właściwego Wojciechowskiego. Niestety nie docenia Petera, który angażuje wszystkie siły w odszukania dziadka. 

Odnalezienie rodziny nie będzie dla niego trudne, za to niemożliwym będzie rozgryzienie sekretu matki. Tym bardziej że w rodzinie panuje zmowa milczenia, jedynie ciotka, siostra Kate, nie ma pojęcia co stało się przeszło dziewiętnaście lat temu. W momencie poznania jedynego siostrzeńca, uzmysłowi sobie, że osobista tragedia przesłoniła jej problemy siostry na tyle mocno, że nie dociekała z jakiego powodu Katarzyna opuściła Polskę. Teraz, gdy z Peterem połączy ją silna więź, jej też będzie zależeć na uzyskaniu odpowiedzi na liczne zapytania, których wraz z rozwojem akcji, będzie coraz więcej.

Źródło
Bez dwóch zdań Magdalena Zimniak postarała się o to, aby jej czytelnicy mieli co analizować. Co chwila pojawiają się nowe informacje, które krok po kroku odsłaniają dramatyczną przeszłość. Zazwyczaj znaki są mylące, mącą w głowie i przyczyniają się do powstania domysłów, zwłaszcza że autorka w historię wplotła niejednoznaczne flesze z przeszłości. Trafimy też na emocjonujący i drastyczny wątek kryminalny, który sprawia, że książkę czyta się z wielkim zaciekawieniem.Jezioro cierni” zdobyło nagrodę Czytelniczek w kategorii „Pióro”, za najbardziej poruszającą lekturę, nie dziwi mnie to, ponieważ powieść dostarcza wielu wrażeń, m.in. dlatego, że fabuła nie skupia się tylko na dramacie Kate, ale sięga na inne obszary. Mamy nawiązanie do problemów społecznych, głównie dotyczących samotności, braku zrozumienia, czy trudnego losu osób niepełnosprawnych. Poza tym ukazanie rozłamu w rodzinie, braku zaufania, jak również wstrząsających przeżyć nastolatka, u którego nastąpiło zachwianie wszelkich wartości, jest przejmujące. Psychologiczna strona książki wzburza i poraża. Jednak mimo że powieść podobała mi się, to uważam, że momentami przesadzono z dramatycznymi wydarzeniami, niektóre wyolbrzymiono, co sprawiło, że opowieść straciła na wiarygodności, a jej niektóre fragmenty idealnie nadają się na scenariusz wenezuelskiej telenoweli. Strasznie mnie to irytowało, bo uważam, że im mniej, tym lepiej. Na szczęście w najnowszej powieści Magdaleny Zimniak zrównoważono dramatyczne motywy, dzięki czemu jest znacznie lepiej. Książka ma niewielkie wady, ale jest dobrze i ciekawie napisana, dlatego polecam ją czytelniczkom wrażliwym, empatycznym, które odnajdują się w zawiłych i dramatycznych historiach.

Czytaj dalej »

Mroczny zakątek.Gillian Flynn

Gillian Flynn

MROCZNY ZAKĄTEK

Wydawnictwo : Znak Literanova
Rok wydania: 2014
Stron: 512
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 6/10 - dobra





Libby Day jest kobietą cierpiącą na depresję. Mimo że ma już trzydzieści jeden lat, to nie potrafi radzić sobie z otaczającą ją rzeczywistością, jest bezradna wobec codziennych problemów.  Na jej obecny stan psychiczny wpływ miało koszmarne zdarzenie sprzed ponad dwudziestu czterech lat, kiedy to w jej rodzinnym domu doszło do masakry. Jej dwie siostry oraz matka zostały brutalnie zamordowane przez jej piętnastoletniego brata, skazanego dzięki jej zeznaniom na dożywocie. Doświadczenie to zniszczyło Libby, ale kiedy amatorski Klub Kryminalnych Ciekawostek proponuje jej spore pieniądze za współpracę, polegającą na dokładnej analizie tamtego zdarzenia, celem udowodnienia, że jej brat Ben został niesłusznie skazany, przyjmuje ofertę i mimo że nie wierzy w niewinność brata, godzi się na prywatne śledztwo.

Tye Sheridan jako młody Ben Day
Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem to, że powrót Libby do wspomnień otworzy wiele drzwi prowadzących do poznania prawdy. Obraz jej rodziny zacznie tworzyć się na nowo, ukazując los jej najbliższych złożony z mozaiki licznych problemów, przypadków, niedomówień i oskarżeń. Z każdą kolejną odsłoną tego dramatu, przedstawionego z perspektywy tego co jest i było, bo sporą częścią powieści są retrospekcje, a także głosów najważniejszych osób to jest Libby, Bena i Patty – matki, rekonstrukcja przeszłych wydarzeń będzie coraz bardziej bolesna i przerażająca. Niemała w tym zasługa stylu pisania Gillian Flynn (autorki bestsellerowej „Zaginionej dziewczyny” i moich ulubionych „Ostrych przedmiotów”), która ma niesłychaną zdolność do refleksyjnego i wnikliwego ukazywania kondycji psychicznej bohaterów. Dodatkowo opisy obnażające – w pewien sposób – degradację rodziny, różnice klasowe i sceny przemocy, szokują, gdyż autorka nie boi się dobitnego języka i ekspresywnego ukazywania wszelkich emocjonalnych stanów. Intryga „Mrocznego zakątka” również jest ciekawie poprowadzona, odrobinę przypomina zabawę w kotka i myszkę. Trafiamy na tropy, które wydają się prowadzić do celu, jesteśmy pewni, że nasz genialny nos odkrył rozwiązanie rodzinnych tajemnic, ale jak się okazuje - nic z tych rzeczy. Takich pogoni za ułudnym rozwiązaniem sekretów sprzed lat jest kilka, co jest na korzyść historii, podobnie jak i niespokojna, przygniatająca atmosfera. Ciekawe jest też włączenie w fabułę satanistycznego wątku, połączonego ze skrajną przemocą. Sceny gore i daleko idące spekulację na temat feralnej nocy nakręcają ekscytację związaną z poznaniem wydarzeń w domu Libby.

 Shannon Kook jako młody Trey Teepano, Tye Sheridan jako młody Ben Day i Chloe Moretz jako młoda Diondra Wertzner 

Niestety, mimo wielu walorów tej historii tempo wydarzeń mnie pokonało. Jak dla mnie było za leniwie, zbyt sennie. Nagromadzenie szczegółów niemających znaczenia dla rozwoju wydarzeń zniechęcało mnie i odwracało uwagę od tego, co istotne. Byłam również rozczarowana finałem, któremu brak było mocy. Rola Bena w noc zabójstwa też mnie nie zaskoczyła, bo i odpowiedź na pytanie, czy Ben przyłożył rękę do zabójstwa swojej rodziny ogranicza się do dwóch opcji: tak lub nie, więc obstawienie tej właściwej wbrew pozorom mnie jest najtrudniejsze, chociaż ścieżka do odkrycia faktów z feralnej nocy nie jest łatwa. Dziwiło mnie też, że amatorzy tak sprawnie rozwiązali sprawę, którą położyli zawodowi śledczy, jak to możliwe? Doskwierał mi też brak dominującego bohatera. Historia potrzebuje kogoś, kto będzie przewodnikiem, ostoją, kimś komu można współczuć, rozumieć i życzyć szczęścia. Tutaj nikogo takiego nie ma. Co z tego, że Libby jest narratorką i  motorem napędzającym, skoro ukazana została z jak najgorszej strony. Zresztą nie tylko ona, dlatego było mi bardzo trudno obudzić w sobie empatię do któregokolwiek z nich. Jednak summa summarum „Mroczy zakątek” jest dobrym, klimatycznym thrillerem psychologicznym, ukazującym najmroczniejszą stronę człowieka. Książkę wypada przeczytać, zwłaszcza że na jej podstawie ma powstać film wyreżyserowany przez Gillesa Paquet Brennera.  W rolę Libby wcieli się Charlize Theron, produkcja będzie francuska, a że kocham francuskie kino, to co jak co, ale na ten film chętnie się wybiorę. 

Zdjęcia pochodzą ze strony  http://upandcomers.net/

Książkowy utworek ;-)

Czytaj dalej »

Mapa Nieba. Eben Aleksander

Eben Aleksander

MAPA NIEBA

Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2014
Stron: 256
Oprawa: Miękka

Moja ocena: brak oceny







Eben Aleksander jest neurochirurgiem, autorem bestsellerowego „Dowodu”, w którym opisuje, jak podczas głębokiej śpiączki spowodowanej zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych, odwiedził pozamaterialane światy. Jego wizja jest mocno zaskakująca i trudna do zaakceptowania. Głównie dlatego, że to co pisze, brzmi jak fantazja. Wybaczcie, ale Kraina Widziana z Perspektyw Dżdżownicy, Istota w kształcie kuli zwana wirującą melodią, lot na skrzydle motyla czy wreszcie spotkanie z wszechwiedzącą Istotą zwaną Omem, jest absurdalne. Co więcej autor miejsce to nazywa Niebem, i opisuje, jak bardzo zmienił się po tym doświadczeniu. Na szczęście Aleksander jest świadomy tego, jak brzmią jego wizje i zawczasu współczuje wszystkim, którzy nie są w stanie ich zrozumieć. Do niewrażliwców zaliczam się też i ja, bo mnie, sceptykowi i agnostykowi, bardzo trudno przyjąć jego argumenty i otworzyć się na taką interpretację.  

Źródło
Mapa nieba” ma ułatwić osobom małej wiary zrozumienie, że inny wymiar istnieje. Pomóc mają w tym świadectwa ludzi, którzy doświadczyli zadziwiających zjawisk. Cóż, nie mogę napisać, że „Czucie i wiara silniej mówią do mnie/Niż mędrca szkiełko i oko".* Listy wzruszają, powodują zamyślenie i momentami zwątpienie w logikę, i być może, gdybym nie kierowała się tylko rozumem, to kto wie czy książka Ebena Aleksandra nie zmieniłaby i mojego życia. Fakt, są na tym świecie rzeczy, których nijak nie idzie wytłumaczyć, ale jeśli chodzi o uczucia zmysłowe doświadczane przez osobę, która omal nie umarła czy też była w stanie śmierci klinicznej, to da się je wytłumaczyć w sposób naukowy. Wystarczy poczytać o NDE, nie jest to, żadne hokus pokus, a skomplikowana reakcja o charakterze biologicznym. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie wierzę tym ludziom czy też nie wierzę w to, co przeżył Aleksander. Nie neguję ich doświadczeń, ale ich prawda, to nie moja prawda. Poza tym do jego wyjaśnień trudno się ustosunkować, bo mimo że nawiązują do religii, to opisywane przez niego Niebo nijak się ma do Biblijnej wersji, zwłaszcza katolickiej. Wspomina też o odkryciach naukowców, ale wypada to bardzo blado. Jego argumentacja jest gdzieś pomiędzy, ale nie jestem w stanie odkryć gdzie. Tym bardziej że autor chcąc zwiększyć swoją wiarygodność, podpiera się teoriami wielkich tego świata, mamy nawiązanie do nauk Platona, Arystotelesa, czy Newtona. Jednak posługiwanie się spostrzeżeniami innych zmniejsza autentyczność. Poza tym chaotyczność myśli Aleksandra i ciągłe podkreślanie tego, że tylko osoba szczera, uczciwa i bogata duchowo, jest w stanie doznać takich wrażeń, przeczy temu co sam często podkreśla, że każdy z nas może dotknąć Nieba,  chyba że "każdy" z założenia jest istotą idealną. 

Z całą pewnością „Mapa Nieba” budzi emocje. Mnie też dała do myślenia, chociaż absolutnie nie zmieniła mojego stosunku do tematu życia po śmierci. Zwłaszcza że wizje mające miejsce w momencie bliskim śmierci często są typowe dla NDE, czyli człowiek ma poczucie spokoju, ciepła, bezpieczeństwa. Słyszy dźwięki, widzi też światło, tunel, a nawet bliskich zmarłych. Tego typu przejścia zmieniają stosunek do życia i śmierci, więc w czym objawienie Ebena Aleksandra jest lepsze od innych doświadczeń? Z drugiej strony, jeśli takie pozamaterialne podróże dają umierającej osobie szczęście, to niech tak będzie, niech to będzie Niebo. Nawet jeśli wynika ono z zaburzenia funkcjonowania mózgu, który - w jednym z etapów umierania - zostaje zakłócony, m.in. niedotlenieniem, niedokrwieniem, zatruciem lekami przeciwbólowymi i innymi zaburzeniami, w skutek czego szyszynka zaczyna produkować jedną z najsilniejszych substancji psychoaktywnych, dając nam to, czego pragniemy najbardziej. Dlatego też nie porywam się na podważanie autentyczności doświadczeń z pogranicza śmierci, jednak nie przychylam się do teorii Ebena Aleksandra, uważam, że nadinterpretuje zjawiska, ale jeśli choć jednej osobie wiara w cudowne spotkanie w chwili śmierci pomoże łatwiej żyć, jak również odejść spokojniej na tamten świat, to nic mi do tego. Nie wystawiam tej książce punktowej oceny, bo jej odbiór jest sprawą mocno indywidualną. Poza tym publikacja ta, to nie lada gratka dla zainteresowanych tematem życia po śmierci, więc jeśli macie ochotę na „Mapę Nieba”, to śmiało. 

* "Romantyczność" Adam Mickiewicz 
 
Informuję, że wydawnictwo Znak zaprasza wszystkich chętnych do dzielenia się historiami o pozazmysłowych doświadczeniach. 

Jeśli Ty także przeżyłeś coś czego nie potrafisz racjonalnie wytłumaczyć, podziel się z nami swoją opowieścią!

Opisz ją i wyślij ją do nas na adres mailowy - mapanieba@znak.com.pl 
Najciekawsze historie zostaną nagrodzone i opublikowane na naszej stronie internetowej. 

Pod tym linkiem KLIK znajduje się szczegółowa informacja o akcji Stwórzmy Polską Mapę Nieba.



Czytaj dalej »

Krüger. Szakal. Marcin Ciszewski

Marcin Ciszewski

Krüger. Szakal

Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2014
Liczna stron: 384
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 7/10 – bardzo dobra






Podejrzewam, że Marcin Ciszewski większości kojarzy się, jako autor powieści sensacyjnych mocno osadzonych w polskich realiach. Uwielbiamy go za serię klimatyczną (Mróz, Upał, Wiatr), cykl www, oraz „Gliniarza”. Należy jednak pamiętać, że Marcin Ciszewski jest pasjonatem historii. Ukończył Instytut Historii, ze specjalizacją historia najnowsza. Dlatego też w jego książkach tło historyczne ma wielkie znaczenie, ale mimo że sporo wydarzeń i postaci jest autentycznych, to jego powieści nie są stricte historyczne. Historia jedynie stanowi podłoże do ukazania ciekawej intrygi i skomplikowanych relacji międzyludzkich. Tak właśnie jest w jego najnowszej powieści z cyklu „Krüger”.

Wydarzenia w pierwszym tomie zatytułowanym „Szakal” rozgrywają się głównie we Lwowie, pod koniec 1918 roku. Jest to czas, kiedy Polska powstaje jako kraj liczący się na arenie międzynarodowej, ale też czas niespokojny i wyjątkowo trudny, zwłaszcza dla mieszkańców Lwowa, ponieważ na terenie miasta toczą się zacięte i krwawe walki między Polakami a Ukraińcami. Na tle tej przykrej rzeczywistości poznajemy nieprzeciętnie uzdolnionego strzelca Willhelma Krügera, który wraz ze wspólnikami podejmuje się bardzo niebezpiecznych zadań. Podczas jednej z akcji zauważa go pewien mężczyzna, który obiera go za cel. Na początku nie jesteśmy w stanie pojąć, dlaczego osobnik ten żywi do Krügera tak wielką nienawiść, że jego jedynym marzeniem jest odnalezienie go i zniszczenie. Jednak z czasem, kiedy to nieznajomy podąża śladem naszego bohatera, poznajemy zagadki przeszłości, jednocześnie śledząc interesujący okres historyczny.

Marcin Ciszewski po raz kolejny pokazał, że potrafi stworzyć powieść, która zainteresuje nawet takiego laika w dziedzinie historii, jak ja. Na początku sądziłam, że wyraziste i dość wyczerpujące dane historyczne zdezorientują mnie, a tym samym zniechęcą. Nic z tych rzeczy. Przedstawienie początków kształtowania się II Rzeczpospolitej, a także wojny polsko-ukraińskiej, jest niebywałe. Wiernie oddane tło porusza emocje, nie mniej niż losy Krügera i jego druhów, z którymi łączy go osobliwa relacja. Ścisłe powiązania są nad wyraz skomplikowane, trudne do zdefiniowania, ale zarazem niezwykle intrygujące. W głowie rodzą się liczne pytania m.in. kim tak naprawdę jest Krüger? Co wiąże go z szorstkim i niedostępnym Cyganem? A także, jak poradzi sobie w tych niebezpiecznych czasach piękna i niewidoma Ewelina? I co wie na temat Krügera jego prześladowca? Liczne zagadki budzą ekscytację. Tym bardziej że intryga jest zapętlona, a każda z postaci, o złożonej osobowości, ma istotny wkład w rozwój wypadków. Pikanterii historii dodają również tajemnicze zabójstwa młodych kobiet. Wątek ten jest poboczny, ale z całą pewnością nabierze rozpędu w kolejnych tomach, jak zresztą kilka innych motywów. Powieść kończy się suspensem. Wydarzenia przybierają nieoczekiwany obrót, szok jest gwarantowany. Pytanie, jak wytrzymać do kolejnego tomu?

Dla mnie „Szakal” był wyjątkową powieścią, dzięki której bliżej przyjrzałam się polskiej historii, ale też doznałam wielu emocji i wzruszeń, bo i jest to opowieść o wielkich namiętnościach; miłości i nienawiści. I chociaż Ciszewski pisze konkretnie, nie bawi się w sentymenty, to potrafi w czytelniku obudzić wszystkie możliwe stany emocjonalne. Książkę bardzo polecam, chociaż obawiam się, że niektórzy mogą nie być do niej przekonani, raz, że jest w niej sporo historii, a dwa, ten przedział czasowy nie każdemu może odpowiadać. Mimo to gorąco ją polecam, głównie osobom zainteresowanym historią, ale też miłośnikom kryminałów i sensacji. 
Czytaj dalej »

Oni. Olga Haber

Olga Haber

ONI

Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2014
Stron: 214
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 6/10 - dobra 



 


Bardzo lubię polskie powieści grozy. Koszmarek w rodzimych klimatach jest bardzo atrakcyjny. Poza tym z roku na rok nasi pisarze poczynają sobie coraz lepiej. Dlatego z wielkim entuzjazmem zabrałam się za debiutancką powieść Olgi Haber „Oni” i... mam mętlik w głowie. Ponieważ z wydarzeniami w sielskiej okolicy wiązałam wielkie nadzieje. Zwłaszcza że takie tło, to spore pole do popisu, i chociaż książkę dobrze mi się czytało, to jednak klika motywów mnie zawiodło.

Bohaterką jest trzydziestokilkuletnia Natalia, która znajduje się w dość trudnym momencie życia. Rozstała się wieloletnim partnerem, odeszła z pracy, i była świadkiem dramatycznego wypadku. Obecnie pomieszkuje w uroczym domku na Lisim Wzgórzu tuż na skraju lasu, notabene domu ex faceta. Co ciekawsze lokum dzieli ze znacznie młodszym kochankiem... mrau... Wydaje się, że nowa fascynacja plus piękna okolica powinny działać na Natalię kojąco. Nic z tych rzeczy. Kobieta czuje się obserwowana, ma coraz częstsze koszmary, ale gdy poznaje dziwną teorię na temat lokalnego cmentarza, zaprzecza, choć jej niepokój z każdym dniem jest większy, m.in. dlatego że mieszkańcy zaczynają się dziwnie zachowywać i coraz częściej dochodzi do przedziwnych, często groźnych zdarzeń. 

Źródło
Natalia jest zaskakującą bohaterką, którą trudno jednoznacznie zdefiniować, ale bardziej zaskakujące jest to, że miejska, wyzwolona dziewucha odnalazła się w hermetycznym, trochę zacofanym środowisku. Co prawda jej relacje z mieszkańcami nie są najlepsze, mimo to kobieta sprawnie funkcjonuje w małej społeczności, chociaż nie powiem, jej paniczny lęk jest z lekka dziwny. Oczywiście z czasem poznamy przyczynę strachu, źródło zła, które jest dość oryginalne. Przyjemnie mnie to zaskoczyło, bo najczęściej wszelkie historie, w których tłem jest idylliczne miejsce, nawiązują do mitów i wierzeń ludowych, a tutaj mamy coś zgoła innego, jest to jak najbardziej na plus. Tak samo jak początkowy klimat – bardzo niepokojący, unoszący włoski na karku. Zresztą, przynajmniej w moim przypadku, piękno nieskażonej natury, w której najprawdopodobniej ukrywa się coś złego, zawsze budzi moje podekscytowanie. Poza tym zatrważające wydarzenia w okolicy: gwałty, morderstwa, zaginięcia, zdumiewające zjawiska atmosferyczne, oraz nocna nerwowość Natalii robią swoje – uruchamiają wyobraźnię, która zaczyna pracować na najwyższych obrotach. Dodatkowo romansowy wątek i kilka erotycznych cen, które na szczęście nie są tandetne i przesadzone znacząco wpływają na atrakcyjność historii, podobnie jak rewelacyjne i niekonwencjonalne zakończenie, za które należą się autorce brawa. 

Niestety, mimo że książkę miło mi się czytało, to właśnie to „miło” mnie rozdrażniło, bo w przypadku powieści grozy taki stan jest niedopuszczalny. Co zawiodło? Atmosfera, która ze złowróżbnej i przeraźliwej zmieniła się w komiczną, nie wiem, być może zamierzoną, ale mnie rozmowy bohaterki z kotem rozłożyły na łopatki. Z tych rozmów miałam niezły ubaw, szkoda tylko, że moje rozbawienie przegnało straszliwy nastrój. Historia straciła na mocy, a wszelkie wydarzenia mające miejsce w przyszłości Natalii stały się parodią poprzednich zdarzeń. Rozchwiane zachowanie bohaterki i jej ciągłe rozmyślanie o byłym partnerze, nawet w sytuacjach intymnych z obecnym kochankiem, również mnie rozsierdziły. Nie kupuję tego, gdy trzydziestosześciolatka zachowuje się, jak nastolatka. Niby dorosła kobieta, a nie wie czego chce, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Z pewnością znajdą się panie, które do rozchwianej emocjonalnie Natalii poczują nić sympatii. Pomijając moje narzekania, „Oni” to całkiem przyjemna lektura, może nie zaznacie wielkich wstrząsów i grozy, ale historia jest ciekawa, obfituje w liczne wydarzenia, ma miarową akcję, a do tego napisana jest sprawnym i rzeczowym językiem. Śmiało możecie potraktować ją jako rozrywkową, zajmującą powieść o zagadkowym klimacie.

Czytaj dalej »