Happy End, Marcin Podlewski

Marcin Podlewski

HAPPY END

Wydawnictwo: Studio Truso
Data: 2013
Stron: 352
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra




Happy End – szczęśliwe zakończenie, czy aby na pewno?

Powieść Marcina Podlewskiego dziennikarza, twórcy licznych opowiadań i laureata wielu konkursów, dała mi nieźle popalić. Dawno miałam tak bardzo zaskakujące tete a tete z książką, może dlatego że teoretycznie fantastyka, a właściwie fantastyka naukowa jest gatunkiem, który niekoniecznie umiem czytać, ponieważ wszystko próbuję analizować, co oznacza, że jestem z góry na przegranej pozycji. „Happy End” nie poddaje się żadnej logice, no bo jak wyjaśnić Aberracje - przedziwne zakłócenia rzeczywistości, charakteryzujące się nagłym spadkiem temperatury, wyładowaniami elektrycznymi, dźwiękami o wysokiej częstotliwości, aż po „plamę cienia”. W sferze Aberracji wszystko jest możliwe, w końcu całkowicie zostaje zmieniona struktura rzeczywistości. Tak na chłopski rozum, aby łatwiej zrozumieć czym jest Aberracja, jest to wybuchowa mieszanka strefy mroku, czarnej dziury i załamania czasoprzestrzeni.

Aberracjami zajmuje się, a właściwie zajmował, Tomasz Lebański – melancholik, wielki fan barbituranów i dobrej whisky. Wydał książkę dotyczącą owego zjawiska. Publikacja wywołała ogromne poruszenie, autorowi zarzucono nawoływanie do działań terrorystycznych i działanie na szkodę interesu publicznego. Cały nakład książki wycofano i wpisano ją do indeksu ksiąg zakazanych. Wydaje się, że sytuacja jest patowa, ale kiedy Tomasz poznaje Annę Krajec buntowniczą dziennikarkę, ta namawia go do podjęcia współpracy, celem odkrycia prawdy o Aberracji. Mimo pewnych oporów Lebański przystaje na propozycję Anny. W trakcie badań i odkrywania nowych źródeł informacji natrafiają na szokujące fakty.

Jak wspomniałam powyżej, tak zaskakującej książki już dawno nie czytałam. Żeby było zabawniej długo się do niej przekonywałam. Przez kilka dni walczyłam z fabułą, licząc, że zrozumiem o co w niej tak naprawdę chodzi, bo proszę mi wierzyć, w niej nic nie jest takie, jakie na pierwszy rzut oka się wydaje. Wstęp jest szorstki i dziwaczny, miałam uczucie jakbym trafiła na inną planetę, lepiej, w inny wymiar, w którym - co gorsze - nie mówią w naszym języku. Jednak z czasem, z każdym kolejnym rozdziałem zatracałam się w historii opowiadającej – o ile tak mogę się wyrazić – o sile umysłu i o emocjach: czystych i pierwotnych, oraz o wybitnej zdolności do kreowania rzeczywistości. Autor stworzył fascynującą powieść, z fascynującym światem, pełnym zaskakujących elementów i wielowymiarowych postaci. Detale w tej powieści są wymuskane i ważne - wszystko ma znaczenie, ale jak może być inaczej, skoro w maksymalnie zakręconym świecie rzeczywistość dostaje bzika, w swoich wariacjach prowadzi do zatrważającego końca, w którym horror zacznie pełzać po ulicach, w zacienionej strefie rozpocznie się dance macabre, a dzieje się to wszystko w klaustrofobicznym klimacie zwiastującym nieuchronny koniec świata, gdzieś na pograniczu iluzji i rzeczywistości. Powieść Marcina Podlewskiego jest wyjątkową pozycją, niekonieczne łatwą w odbiorze, ale gwarantującą interesujące przeżycia, które przekraczają granice tego co znamy. Polecam.


Czytaj dalej »

Kochanka Freuda, Karen Mack&Jennifer Kaufman

Karen Mack, Jennifer Kaufman

KOCHANKA FREUDA

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data: 2014
Stron: 409
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra




Kochanka Freuda” jest powieścią fikcyjną, aczkolwiek opartą na pewnych faktach. Jej osnową jest „domniemany” romans Freuda ze szwagierką Minną Bernays, która przez ponad czterdzieści lat mieszkała z siostrą i szwagrem pod jednym dachem. Jak podają autorki, książka wzięła swój początek z zamieszczonych w czołowych gazetach i czasopismach artykułów opisujących osobliwą relację tej dwójki. Oczywiście ile w tym prawdy, nikt nie wie, tym bardziej że informacje na temat Minny są niezwykle skąpe. Faktem jest, że Minna, będąc kobietą wybitnie inteligentną o niezależnych poglądach, które znacznie wyprzedzały swój czas, była powierniczką Freuda. Przez wiele lat, zanim Minna zamieszkała w domu siostry w Wiedniu, prowadzili szalenie intelektualną korespondencję, a w późniejszych czasach, to właśnie z nią omawiał swoje teorie i polegał na jej opiniach.


W powieści kontrowersyjne relacje Sigmunda i Minny opisano w fascynujący sposób. W tej historii wszystko nasycone jest emocjami, nie tylko biorąc pod uwagę sam romans, ale również relacje Minny z siostrą – Marthą, kobietą swoich czasów, wiecznie neurotyczną, skupioną na życiu towarzyskim elit, bez oczytania, ale za to przyzwoitą i wierną mężowi. Martha nie jest postacią oczywistą, ponieważ z jednej strony wydaje się być istotą ślepą na zachowania swojego męża, ale z drugiej strony, jej postawa może świadczyć o tym, że dobrze wiedziała co łączy Sigmunda z Minną. Zastanawiające są uczucia Marthy, momentami miałam wrażenia, że bez względu na wszystko, to właśnie Minna zajmowała w jej sercu znaczące miejsce. Może dlatego że Freud – samolubny egocentryk, tak naprawdę nie interesował się swoją żoną i, mimo że miał sześcioro dzieci, nie uczestniczył w życiu rodzinnym, gdyż skupiał się tylko i wyłącznie na swojej pracy, od czasu do czasu, fascynując się osobami, które „pobudzały go intelektualnie”, a za całą pewnością Martha nie należała do tego grona.

Mnie wszelkie niedopowiedzenia w tej historii szalenie intrygowały, ciągle zastanawiałam się czy Freuda i Minnę łączyła miłość, czy tylko fascynacja? Czy Martha znała prawdę?, czy może była tak naiwną osobą, że w ogóle nie dopuszczała do siebie tej myśli?, a może wolała przymknąć oczy na relacje siostry ze swoim mężem, bo tak było jej wygodnie? W końcu miała darmową opiekunkę do dzieci i dziewczynę na posyłki, a może dlatego że kochała Minnę i wiedziała, że każdy zachwyt jej męża wcześniej czy później mija. Takich pytań w tej powieści jest wiele, ale wszelkie domysły czynią z tej książki pasjonującą opowieść.

Od lewej: Martha Bernays, Sigmund Feeud, Minna Bernays
Wielkim atutem tej powieści jest również wiernie oddane tło historyczne. XIX wieczny Wiedeń czaruje modnymi sukniami, elegancko ubranymi mężczyznami, zgrabnymi czarnymi powozami zajeżdżającymi pod rozbrzmiewające muzyką i migoczące światłami restauracje. Autorki zniewalają opisami, nie tylko Wiednia, ponieważ częściowo akcja toczy się we Frankfurcie i Szwajcarii, ale też doskonałym przedstawieniem powoli zachodzących zmiany społeczno-gospodarczych. Jednak mimo postępu, ewidentnie widoczny jest podział społeczny, obłudna, kuriozalne zasady i konwenanse.

Kochanka Freuda” w mojej ocenie jest piękną i interesującą opowieścią. Mnogość emocji, rozterek moralnych (głosem powieści jest Minna) i licznych dysput psychologicznych dotyczących twierdzeń Freuda, sprawiły, że z wielkim zainteresowaniem czytałam tę historię. Zakładam, że nie każdemu w smak będą freudowskie analizy, często przeprowadzane oparach dżinu, opium i dymu z cygar, ale jeśli choć trochę ciekawią Was badania Sigmunda Freuda i jego intrygujące znajomości, to bardzo zachęcam do przeczytania tej pozycji, tym bardziej że tło historyczne jest urzekające.

Czytaj dalej »

Kiedy śpisz, Alberto Marini

Alberto Marini

KIEDY ŚPISZ

Wydawnictwo: Albatros
Data: 2011
Stron: 400
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra




Tym razem wpis będzie się trochę różnił od poprzednich, dlatego że chcę zestawić książkę z filmem. Powieść „Kiedy śpisz” Alebrto Mariniego wybrałam przypadkowo, chociaż nie, kłamię, tak naprawdę skusiła mnie informacja, że jest to hiszpański thriller o niebezpiecznej obsesji i dążeniu do destrukcji, a także to, że książka została zekranizowana przez reżyserów słynnego [Rec], po takiej rekomendacji więcej zachęty nie było mi potrzeba.

W powieści perfekcyjnie została przedstawiona osobowość psychopatyczna, co gorsze, psychopatą jest człowiek, który ingeruje w sferę intymną innych ludzi. Jest to niesamowicie niepokojące, ponieważ okazuje się, że dla socjopaty nie ma żadnych barier, a szczególnie dla takiego, który upaja się, żyje cierpieniem innych ludzi. 

   
Urodzonym psychopatą jest Cillian, konsjerż w nowojorskim apartamentowcu. Mężczyzna nie wyróżnia się z tłum, wydaje się być przeciętnym osobnikiem, ale pod maską normalności kryje się czyste zło. Codziennie rano poddaje się testowi, staje na krawędzi dachu, analizując za i przeciw próbie samobójczej, póki co szala zawsze przechyla się za życiem, ale tylko dlatego, że Cillian ma plan.

Doszedł do wniosku, że warto żyć, gdy można kontrolować cudze cierpienie. Panowanie nad życiem innych stanowiło wystarczający motyw, by egzystować. „ [str. 47]

Cillian nie zna szczęścia, dlatego sensem jego życia jest zadawanie cierpienia. Za główny cel obrał sobie Clarę, lokatorkę z mieszkania 8A. Dręczenie mieszkańców apartamentowca, w tym Clary, przychodzi mu dość łatwo. Pracując jako dozorca ma klucze do każdego z mieszkań, ale o ile w przypadku innych lokatorów posuwa się do – powiedzmy – niewinnych złośliwości, tak dla dla Clary – radosnej dziewczyny, pełnej samoakceptacji, przyszykował okrutny plan. Codziennie wchodzi do jej mieszkania, usypia ją chloroformem i realizuje swoje obrzydliwe scenariusze, licząc, że zetrze uśmiech z twarzy rudowłosej piękności. Kiedy jego metody nie przynoszą skutku, Cillian postanawia wprowadzić w życie dużo bardziej brutalne przedsięwzięcia. 

 
Wzdrygałam się czytając tę książkę. Intryga została utkana bardzo subtelnie, zaczyna się bardzo niewinne, ale z każda stroną poznajemy coraz mroczniejsze czyny głównego bohatera, jak również jego interakcje z mieszkańcami apartamentowca. Działania konsjerża przerażały mnie, czułam się tak, jakby to pod moim łóżkiem spędzał długie godziny, śledząc każdy mój ruch, notując w pamięci każde słowo, a wszystko po to, aby w odpowiednim momencie obrócić je przeciwko mnie. Nagle powiedzenie „mój dom, moja twierdza” przestało mieć rację bytu. Granica prywatności i bezpieczeństwa została brutalnie przekroczona, co więcej, okazało się, że dogodne zbiegi okoliczności i szczęśliwe zakończenia sprzyjają tylko psychopatom.
 

Powieść Aleberto Martiniego – hiszpańskiego producenta i scenarzysty filmowego - maksymalnie podkręca emocje, i nawet nie tyle czynami Cilliana, chociaż te jak najbardziej do perfidnych należą, co jego słowami i wizjami stworzonymi przez chory umysł. W moim odczuciu Cillian jest jedną z najokrutniejszych i najobrzydliwszych postaci z jakimi miałam do czynienia, to co wyczynia nie tylko jest chore, jest brudne i plugawe. W grze konsjerża zostają przekroczone wszelkie zasady moralne, w tej historii nie ma światła, jest tylko duszna atmosfera apartamentowca, w którym działa zły człowiek, zainspirowany cierpieniem i zadawaniem udręki. Czytanie tej książki boli, ale może to i dobrze, bo uświadamia, że zło niekoniecznie kryje się pod szpetotą, i nie zawsze jego celem jest szatkowanie i cięcie, zaznaczam, że w tej powieści nie ma fizycznego torturowania, czy jakichś spektakularnych mordów, to zadawanie bólu psychicznego z którym niełatwo jest walczyć, co gorsze ten rodzaj znęcania się wydaje się tak bardzo realny, że Cillian zaczyna mieć znajome kształty.


Jak wspomniałam powyżej, ekranizacji książki podjął się Jaume Balaguera i Paca Plaza reżyserzy filmu [Rec], zaś Alberto Marini napisał scenariusz i był współproducentem „Słodkich snów”. W książce znajduje się prolog Jaume Balaguera w którym wyjaśnia, jak doszło do powstania filmu i dlaczego zmieniono niektóre postacie i pewne wątki, w tym m.in. miejsce wydarzeń – z zimnego Nowego Jorku przeniesiono się do gorącej Barcelony. Szczerze, niespecjalnie mi się to podobało, ale nie mogę powiedzieć, że ten pomysł nie wypalił. Film, jak to hiszpańskie produkcje, ma swój specyficzny klimat, obraz jest trudny w odbiorze, to kino nie dla każdego, ale fanów ciężkich fabuł na pewno zachwyci i mocnymi scenami, i niezwykłym dźwiękiem. 

 

Jaume Balaguera napisał „obejrzyjcie film i przeczytajcie powieść, w dowolnej kolejności, bo jest bez znaczenia, od czego zaczniecie i ile razy to zrobicie. Tak czy inaczej, wpadniecie w niewidzialną sieć naszego bohatera.” [str. 8]

Moja rada, pierwsze powieść, później film, nie dlatego że jedno jest lepsze od drugiego, nie, po prostu książka jest bogatsza w wątki, w przemyślenia Cilliana, ma zdecydowanie więcej głębi, co pozwala dużo lepiej poznać konsjerża. Oczywiście polecam i książkę, i film, ale na pierwszy rzut zdecydowanie powinna pójść powieść. 


"Słodkich snów"
W filmie występują: Luis Tosar - Cillian/Cesar Marta Etura - Clara, Alberto San Juan - Marcos 
Czas: 102 minuty 
Reżyseria: Jaume Balaguero 
Gatunek: Horror, thriller
Produkcja: Hiszpania

Umieszczone na stronie zdjęcia pochodzą z Filmwebu i ze studentnews.pl
Czytaj dalej »

Spalone, Jane Casey

Jane Casey

SPALONE

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data: 2011
Stron: 440
Oprawa: Miękka 

Moja ocena: 6/10 - dobra (nota odrobinę zawyżona, ale sumienie nie pozwalało mi ocenić jej niżej)




Każdy z nas ma różne rodzaje dziwactw. U mnie, jednym z wielu, jest umiłowanie literatury w której prym wiodą seryjni zabójcy. Umysł socjopatów pod wieloma względami jest dla mnie fascynujący, dlatego chłonę wszelkie informacje o tych osobnikach. Samo przez się nie bez powodu sięgnęłam po „Spalone” Jane Casey. Po przeczytaniu obszernego opisu na okładce książki, stwierdziłam, że jest to lektura idealna dla mnie. Raz, że akcja osadzona jest w klimatycznym Londynie, a dwa, ciemnymi nocami nieźle sobie poczyna seryjny zabójca, który porywa młode kobiety, masakruje je, a następnie podpala ich ciała. Przewrotnie napiszę – wymarzona powieść dla fanów takich treści, ale idźmy dalej. Detektyw Maeve Kerrigen – rudowłosa piękność ukryta pod wymiętym uniformem, jest niezwykle ambitną kobietą, która za cel postawiła sobie wykrycie sprawcy tych przerażających zabójstw. Czas nagli, tym bardziej że na peryferiach miasta zostały znalezione zwłoki Rebeccy Haworth, piątej ofiary seryjnego zwanego „Palaczem”. Kerrigen zaczyna prowadzić żmudne śledztwo, skupia się na życiu Rebeccy, poznaje jej rodzinę, przyjaciół, m.in. Louise North bardzo chłodną i opanowaną kobietę, i jej byłego chłopaka, ekscentrycznego Gila Maddicka. W raz z tokiem śledztwa zaczyna się pojawiać pytanie, czy Rebecca jest na pewno ofiarą Palacza? 
 
Spalone

Opis fabuły sugeruje krętą drogę do poznania prawdy, a także to, że śledztwo niekoniecznie będzie się kręcić wokół seryjnego zabójcy. Żałuję, że nie rozszyfrowałam wcześniej zamiarów autorki, być może wtedy moje rozczarowanie tą książką nie byłoby tak duże, ale od razu informuję, że nie jest to zła powieść, jest to dobra lektura, szkoda tylko, że seryjny zabójca jest tłem do rozgrywających się wydarzeń. Rekomendacja na okładce głosi, że jest to przenikliwy thriller, który pozostaje w pamięci. Cóż, przenikliwy na pewno, ale czy thriller... hmm, jeśli już to z całą pewnością crime thriller, gdyż fabuła skupia się wokół dochodzenia dotyczącego zabójstwa Rebeccki. Nawiązując do przenikliwości. Z całą pewnością Casey stworzyła błyskotliwy kryminał opierający się na psychologicznych aspektach z fabułą, która momentami wzbudza przerażenie, głównie z powodu intencji zabójcy. Jednak według mnie historii zabrakło pary. Książka nie grzeszy dynamizmem i większymi niespodziankami. Niestety łatwo też domyśleć się kto maczał palce w zabójstwie. Przez co zakończenie nie jest tak spektakularne jak być powinno, co więcej wyjaśnienie niektórych elementów zostało potraktowane po macoszemu, po prostu pojawiają się i voila! - trzeba je zaakceptować. 
 
Prawdę mówiąc nie czytało mi się źle „Spalonych”, najprawdopodobniej za sprawą interesujących bohaterów, głównie Maeve Kerrigen, która jest zdolną i rezolutną kobietą, nie tylko mierzącą się z wymagającym dochodzeniem, ale też trudami pracy w policji, gdzie spotyka się z licznymi seksistowskimi i rasistowskimi atakami, ale też z powodu różnych punktów widzenia, ponieważ w książce mamy do czynienia ze zmienną narracją i tyci, tyci miłosnym wątkiem, który do - na szczęście - najsłodszych nie należy. Elementy te uatrakcyjniały historię toczącą się wokół uciążliwego śledztwa, przez co czytanie książki nie było niemiłe czy dokuczliwe. Jeśli miałabym komuś polecić powieść Casey to podejrzewam, że największą frajdę z jej czytania będą mieli miłośnicy klasycznych kryminalnych intryg, dla których większym priorytetem od napięcia sięgającego zenitu jest wnikliwie prowadzone dochodzenie.

Czytaj dalej »

Szorty Filmowe #2

Koniec starego roku, jak i początek nowego roku obfitował w liczne seanse filmowe. Obawiam się, że z książek mogę przerzucić się na filmy ;-) Tak poważniej, kino i książki to moje dwie wielkie miłości, oczywiście poza pływaniem, które niestety na razie poszło w odstawkę, ale do czasu... Wracając do filmów, chcę Wam przedstawić tytuły, tylko kilka, bo gdybym chciała przybliżyć wszystkie, które zwróciły moją uwagę, czy też zrobiły na mnie wrażenie, to zajęłoby to sporo miejsca, a zanudzać Was nie chcę. Dlatego wrzucam tylko pięć filmów, których zakończenie sprawiło, że powiedziałam "ach!" :-)  Chętnie też poczytam o Waszych ulubieńcach i, po cichu, liczę, że podrzucicie mi tytuł warte zachodu :-)

Szorty

 LABIRYNT (Prisoners)

Gatunek: Thriller
Produkcja: USA
Reżyseria: Denis Villeneuve
Występują: Hugh Jackman, Jake Gyllenhaal, Maria Bello
Moja ocena: 9/10 - rewelacyjny

Sześcioletnia córka Kellera Dovera i jej koleżanka zostają uprowadzone. Zirytowany bezradnością policji ojciec bierze sprawy w swoje ręce.


Fenomenalny obraz. Surowy, bardzo dramatyczny, a do tego z niezwykłym klimatem, który przytłacza, miętośi człowiekowi duszę i pozostawia w wielkiej rozterce. Na wielką pochwałę zasługuje obsada filmu. Oczywiście prym wiodą panowie Jackman i Gyllenhaal. W filmie aż iskrzy od testosteronu i napięcia. "Labirynt"  to wyjątkowe widowisko, które szczególnie polecam osobom z rozwiniętą empatią emocjonalną.

KOBIETA W CZERNI (The Woman in Black)

Gatunek: Dramat, horror
Produkcja: Kanada, Dzwecja, Wielka Brytania
Reżyseria: James Watkins
Występują: Daniel Radcliffe, Ciaran Hinds
Moja ocena: 8/10 - bardzo dobry

Młody adwokat przyjeżdża do rezydencji zmarłej klientki, by uporządkować jej dokumenty i przekonać się, że okolica nawiedzana jest przez ducha.

Młody adwokat to nie kto inny jak Harry Potter :-) Radcliffe niesamowicie podobał mi się  tej roli. Zresztą cały ten film skradł mi serce, bo w atmosferze klasycznego horroru mogę się nieustannie nurzać, smakując każdy jej fragment. Elementy takie jak mroczne domostwa, nawiedzone miejsca i tajemnice, konsekwentnie budowały nastrój grozy, chociaż Bogiem a prawdą "Kobieta w czerni" nie ma przerażać, a jedynie odpowiednim nastrojem ukazać uczucia, które nawet śmierć nie jest w stanie pokonać. Mnie ten film kupił i z całą pewnością obejrzę jego pierwowzór z 1989 roku.

 LA CARA OCULTA

Gatunek: Thriller
Produkcja: Hiszpania, Kolumbia
Reżyseria: Andreaz Baiz
Występują: Martina Garcia, Clara Lago, Quim Gutierrez
Moja ocena: 7/10 - dobry


Belén, narzeczona młodego hiszpańskiego dyrygenta filharmonii, znika bez śladu w niewyjaśnionych okolicznościach. On szybko układa sobie życie z inną kobietą.


Oglądając ten film cierpła mi skóra, ponieważ z pozoru prosta historia, przybrała niespodziewany obrót. Było to ogromnie niepokojące, zwłaszcza że film nastraja surowymi, ale jednocześnie emocjonującymi scenami i piękną klasyczną muzyką. Poza tym "La Cara Oculta" to trochę przewrotna wizja powiedzenia "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal". Hiszpanie w swoich produkcjach potrafią cuda tworzyć, oczywiście z różnym skutkiem, ale ten film ma wszystkie elementy, które powinien posiadać dobry thiller. Czas z nim spędzony, na pewno nie będzie stracony.

DZIEWCZYNA Z SZAFY

Gatunek: Dramat, komedia
Produkcja: Polska
Reżyseria: Bodo Knox
Występują: Wojciech Mecwaldowski, Piotr Głowacki, Magdalena Różańska
Moja ocena: 7/10 - dobry

Jacek prosi skrytą sąsiadkę o opiekę nad swoim autystycznym bratem.  

"Dziewczyna z szafy" jest filmem osobliwym, który tak naprawdę trudno mi ocenić, choćby dlatego że multum w nim wizji, snów na jawie i zastanawiających stop klatek. Jednak wybitnie podobał mi się w nim przejaskrawiony realizm, a także obraz osób poranionych emocjonalnie i posiadający zaburzenia rozwoju. Ta przykra rzeczywistość zestawiona ze specyficznym humorem i niecodziennymi zdarzeniami wywołuje dość nietypowy nastrój, jest ponuro, smutno, momentami rzewnie, ale wpasowałam się w ten klimat, nawet szafa mi się podobała.

DRIVE

Gatunek: Akcja
Produkcja: USA
Reżyseria: Nicolas Winding Refn
Występują: Ryan Gosling, Carey Mulligan
Moja ocena: 8/10 -bardzo dobry

Bezimienny kierowca postanawia pomóc mężowi swojej sąsiadki w anulowaniu długu u groźnych bandytów.

Gdybym miała być obiektywna, to powiedziałabym, że ten film nie jest najwyższych lotów, ot kino klasy B, ale kino, które zaczarowło mnie, a w szczególności klimat lat 80-tych, mocno nostalgiczny, ciężki, momentami z cukierkowymi scenami, ale jakże uroczymi, prawdziwa uczta dla oczu. Mało tego, unikatowe ujęcia w połączeniu z elektroniczną muzyką i krwawymi rozróbami czynią z filmu prawdziwe, niezapomniane widowisko. No cóż, chciało by się mieć takiego bohatera na wyłączność ;-)

Ścieżka dźwiękowa filmu "Drive" jest według mnie fenomenalna, tak bardzo spodobała mi się, że  chwilę po obejrzeniu filmu przekopałam net za Soundtrackiem do "Drive" i  trafiłam, i kupiłam, yupie! Płyta jest świetna, polecam fanom elektronicznych brzmień.

Soundtrack do kinowego hitu "Drive" tworzą zarówno utwory wokalne, w tym słynne już "A Real Hero" i "Night Call" i 14 tematów instrumentalnych autorstwa Cliffa Martineza (niegdyś członek Red Hot Chilli Peppers, a od lat uznany twórca muzyki filmowej, m.in. do obrazów "Seks, kłamstwa i kasety video" czy "Traffic"). Wszystko w sennych klimatach elektronicznych, spowite aurą tajemniczości, niepewności i namiętności. Dzieło, które wyreżyserował Nicolas Winding Refn weszło na ekrany kin w ubiegłym roku, jednak soundtrack nie był dostępny w większości krajów w Europie (muzyka.onet.pl)


A Real Hero

Czytaj dalej »

Suknia ślubna, Pierre Lemaitre

Pierre Lemaitre

SUKNIA ŚLUBNA

Wydawnictwo: Muza
Data: 2012
Stron: 278
Oprawa: Miękka

Moja ocena: 8/10 - rewelacyjna





Pierre Lemaitre na początku listopada minionego roku, został laureatem Nagrody Goncourtów, najbardziej prestiżowego wyróżnienia literackiego we Francji. Na naszym rodzimym rynku znany jest z trzech powieści: „Zakładnika”, „Sukni Ślubnej” i od dość niedawna „Alex”. To właśnie „Alex” sprawiła, że zostałam zarażona lemaitryzmem. Dlatego gwałtem musiałam przeczytać coś, co wyszło spod pióra tego autora, padło na „Suknię ślubną” i cóż mogę o tej książce napisać, jest znakomita! W sumie na tym powinnam zakończyć, a słowo „znakomita” podkreślić co najmniej pięć razy, dać z dziesięć wykrzykników, niech to mówi samo za siebie, ale nie zrobię tak, bo do lakonicznych osób się nie zaliczam. 

Jeśli komuś są znane prace Lemaitre, to wie, że intrygi tego autora do najprostszych nie należą. Multum w nich tajemnic, niezrozumiałych zdarzeń i szokujących informacji. W jego książkach nic nie jest takie, jakie się wydaje, nawet jeśli jesteśmy przekonani, że nasz trop jest słuszny, to zazwyczaj daleko nam do rozwiązania zagadki. „Suknia ślubna” wydaje się być powieścią bardzo klarowną. Sophie - piękna, młoda kobieta, świeżo poślubiona, jest chodzącym szczęściem, ale jej cudowną stabilizację zaczynają burzyć pewne niepokojące incydenty, a to gubi klucze, a to zapomina gdzie zaparkowała samochód, zaczyna przegapiać istotne terminy w kalendarzu, gubi się we własnych mejlach. Tego typu zdarzeń jest cała masa. Sophie zaczyna podejrzewać u siebie chorobę psychiczną, tym bardziej, że z każdym dniem jej stan ulega pogorszeniu; dopadają ją stany depresyjne, a nawet chwilowa amnezja. Z radosnej kobiety staje się wrakiem człowieka, co gorsze zostaje wmieszana w brutalne morderstwa, jest jedyną podejrzaną. Sophie musi działać, tylko czy uda się jej wydostać z więzienia, jakim jest jej własna psychika.

Suknia

Książka jest fenomenalnie skonstruowana. Nieporadne, krótkie, ale jakże niepokojące zdania sprawiają, że czujemy się jak w imadle, okazuje się nagle, że nie tylko Sophie dopada depresja, ale również i nas, z tej przyczyny, że historia jest niesłychanie emocjonalna. Mnóstwo w niej lęku i cierpienia. Ból, bezsilność i rozpacz jest tak sugestywna, że kiedy skończyłam czytać tę powieść,  odetchnęłam z ulgą. To niesłychane z jakim wyczuciem autor porusza się po delikatnej psychologicznej strefie. Jego ocena stanów emocjonalnych bohaterów jest przerażająco trafna i jedynie czasami, bardzo rzadko, rodzi się w głowie pytanie, czy to w ogóle jest możliwe? Jak to jest, że nikt nie widział, nikt nie słyszał? Może i pewne kwestie są naciągane, ale to nic, gracja, wręcz piękno, z jaką Lemaitre opisuje szaleństwo Sophie, jest tak przejmująca i pociągająca, że niweluje ewentualny sceptycyzm. Zostajemy wciągnięci w spiralę obłędu i wraz z bohaterami bierzemy udział w diabolicznej rozgrywce, w którym zwycięzca musi być tylko jeden. Zachęcam do przeczytania tej książki, bo jest to niesamowita opowieść, która skutecznie wytrąca z równowagi i sprawia, że balansuje się na granicy zdrowia psychicznego

 Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości 
Czytaj dalej »

Krew, pot i łzy - Carla Mori



Carla Mori

KREW, POT I ŁZY

Wydawnictwo: Oficynka
Data: 2013
Stron: 308
Oprawa: Miękka


Moja ocena: 6/10 - dobra




Krew, pot i łzy” jest powieścią, która z całą pewnością może wytrącić z równowagi niejednego fanatyka religijnego. Dlatego że Carla Mori to taki nasz rodzimy Dan Brown. Autorka nie boi się odważnie pisać, niestraszne jej naruszanie symboli katolickich ani śmiałe wytykanie pogańskich zwyczajów w katolickich obrzędach. Co tam to, Carla Mori poszła dalej, wmieszała Najwyższych Zwierzchników Kościoła w spisek przeciw Bogu, a zrobiła to w sposób niezwykle kreatywny, bo co jak co, ale fabuła tej powieści należy do wyjątkowo pomysłowych.

Areną wydarzeń jest Częstochowa, miasto, w którym znajduje się główny ośrodek kultu maryjnego i pielgrzymowania - Jasna Góra. To właśnie tutaj, wśród licznych kościołów i klasztorów zaczynają się dziać niepokojące zjawiska. Wstępem do nich są tajemnicze zabójstwa, z którymi lokalna policja nijak nie może sobie poradzić. Pani prokurator Zuzanna Bachleda, wraz ze swoją przyjaciółką Klarą Wasowską, próbują ogarnąć całą tę sytuację, ale ich wiedza jest niewystarczająca. Nieocenioną pomocą okazuje się być bystry umysł humanistów i doświadczenie byłych duchownych. Z czasem okazuje się, że przerażające zbrodnie to tylko preludium, świat może zadrżeć w posadach.

Krew

Carla Mori umiejętnie połączyła horror z kryminałem. Odpowiednie proporcje obu gatunków, czynią z książki dobrą, ciekawą lekturę. Zwłaszcza że kontrowersyjne tematy dotyczące nieprawości duchownych, ich pędu do władzy, a także wykorzystanie starego jak świat, ale zawsze sprawdzającego się w literaturze, motywu o nieustannej walce dobra ze złem, sprawiają że historię czyta się z niemałym zainteresowaniem. Nie bez znaczenia jest również wprowadzenie do opowieści okultystycznych detali, spostrzeżeń bohaterów dotyczących współczesnych problemów kościoła, jak również ich osobistych przeżyć, w tym także intrygujących dysput. Postacie książkowe, w pewnej mierze, to schematyczni osobnicy, ale jednak bardzo wyraziści, momentami ich światopogląd może budzić wzburzenie i niesmak, ale takie potraktowanie tematu wzmacnia jedynie smak tej historii.

Debiutancka praca Carli Mori przypadła mi do gustu, ale niestety zabrakło mi w niej większego napięcia, mimo że niektóre fragmenty robiły na mnie bardzo duże wrażenie, to jednak jak na ten typ powieści, w której nie brakuje efektownych zabójstw i interesujących nawiązań do apokaliptycznych wizji, zabrakło mi mocy. Bogiem a prawdą nie wiem czym jest to spowodowane, być może to kwestia stylu pisania autorki, który absolutnie nie jest zły, ale... no właśnie, przychodzi mi do głowy tylko określenie - sympatyczny, a to raczej niespecjalnie pasuje do literatury grozy. Tak czy inaczej „Krew, pot i łzy” jest interesującą pozycją o niewątpliwie kontrowersyjnej tematyce, którą warto poznać, aby zapewnić sobie klika godzin dobrej rozrywki, a po lekturze podywagować na temat symboli i sekretów zagadkowej kościelnej geometrii.

Książkę przeczytałam w ramach Obiegu Zamkniętego.

Czytaj dalej »

Jesteś tylko mój, Joanna Sykat

Joanna Sykat

JESTEŚ TYLKO MÓJ

Wydawnictwo: Replika
Data: 2013
Stron: 220
Oprawa: Miękka + skrzydełka

Moja ocena: 7/10 - bardzo dobra





Joanna Sykat najprawdopodobniej trafi do grona moich ulubionych autorek, ponieważ w niezwykły sposób potrafi pisać o prostych sprawach, smakowicie czaruje słowem, a liryczny ton jej powieści sprawia, że można i się zadumać, i popłakać. „Jesteś tylko mój” to moje drugie spotkanie z twórczością tej pisarki. Wcześniej czytałam „Wszystko dla ciebie” - książkę interesującą i w formie, i treści. Dlatego śmiało zabrałam się za kolejną powieść Joanny Sykat i mimo że temat – zdrada małżeńska – mocno wyeksploatowany, to jednak liczyłam na udaną lekturę. Nie pomyliłam się. Książka jest intrygująca i w pewien sposób niezwykła, głównie za sprawą nastrojowego, poetyckiego tonu pisania.

Natasza jest zachwycającą i barwną istotą, która Krzysztofa, przeciętnego, aczkolwiek czarującego osobnika, poznaje na kursie tańca. Z czasem zaczynają czuć do siebie miętę. Ale ni stąd, ni zowąd Krzysztof żeni się z wrażliwą wiolonczelistką Renatą. Natasza różnymi metodami radzi sobie ze stratą i kiedy wydaje się, że wyszła na prostą niespodziewanie spotyka Krzysztofa. Jak się okazuje dawna fascynacja nie minęła. Zostają kochankami, którym życie szykuje sporo niespodzianek. Jedna z nich jest taka, że kiedy Natasza wydaje książkę opisującą swoją miłość do Krzysztofa, na spotkaniu autorskim spotyka Renatę, która wręcza jej żółty zeszyt. Zawiera on zapiski, które całkowicie odmienią życie bohaterów miłosnego dramatu.

Po przeczytaniu opisu książki, można by pomyśleć banał, ot kolejna opowieść, która spłynie po człowieku jak woda po kaczce. Nic bardziej mylnego. Powieść jest mocną historią, powiedziałabym nawet, że jest bezwstydnie szczera, pozbawiona kadzenia i osądów, z doskonałym, wręcz dobitnym zobrazowaniem stanów emocjonalnych bohaterek. Postacie książkowe to niejednolite charaktery, wplątane w mocno skomplikowaną sytuację, w której trafiamy na olbrzymią ilość odcieni miłości. Niekiedy z bólem serca czyta się o problemach i dylematach Nataszy i Renaty. Co ciekawe, wydaje się, że dwóch skrajnie różnych kobiet, nie jest w stanie cokolwiek łączyć, oczywiście poza mężczyzną, a jednak, czasami sytuacje, doświadczenia sprawiają, że rodzi się pewnego rodzaju nić porozumienia. Na dodatek z tej historii można wyciągnąć pewną naukę, że każde zdarzenie w naszym życiu ma sens i nawet jeśli nas los daje nam mocnego, prawego sierpowego, to jest szansa, że będzie on początkiem czegoś innego, być może znacznie lepszego.

Dodatkowym walorem powieści jest jej ciekawa forma. W książce znajdują się, podobnie jak we „Wszystko dla ciebie”, fragmenty wspomnień, notatki z dziennika, mejle, a nawet opowiadania Nataszy i fragmenty jej prac. Taka konstrukcja dodaje dynamizmu historii, z niecierpliwością czeka się na rozwój wypadków, a tych, proszę mi wierzyć, nie brakuje. Według mnie „Jesteś tylko mój” jest melancholijną i liryczną historią, niech nie zwiodą nikogo pozory sielankowej lektury, w której nie ma prostych i dobrych rozwiązań, w tej powieści nic nie jest czarno-białe, bo to opowieść o życiu; nagłych zmianach losu, niespodziewanych darach i miłości, niekoniecznie tej z happy endem.
 Gdyby ktoś nie zauważy, mnie się już to kilka razy zdarzyło, zresztą od świąt nie potrafię odnaleźć się w nowej rzeczywistości, to mamy nowy rok :-) 

W związku z tym, życzę dużo miłości, szczęścia, zdrowia, spełnienia marzeń, oraz odpoczynku - czasu na realizację swoich pasji, na spotkania z bliskimi ludźmi i pobycie... z samym sobą, bo zaduma to też konieczny stan. Wszystkiego dobrego w Nowym 2014 roku!
Czytaj dalej »