Myśli od środka

Ewa Gaworska

PANI POETKA PISZE

Wydawnictwo: Miniatura
Data: 2010
Stron:  60





Poezja to słowo wieloznaczne, określające i wiersz, i teksty niepisane prozą, ale dla niektórych osób jest też terminem wyrażającym stany emocjonalne, sposobem patrzenia na świat i obrazem rzeczywistości kreowanej przez własny subiektywizm. Twórczość poetycka nie zawsze jest dobrze odbierana, często słyszy się, że stosowane w tworzeniu poezji środki językowe utrudniają odbiór treści. Poza tym, żeby wczuć się w ekspresywność utworu konieczny jest czas i spokój, a z tym ostatnio kiepsko... Mimo to warto poświęcić odrobinę uwagi utworom, które poruszają duszę, i chociaż na chwilę przenoszą do innego świata. Dlatego osobom lubiącym sztukę poetycką oraz tym, które wyjątkowo boją się tego typu twórczości, chciałabym polecić tomik wierszy Ewy Gaworskiej „Pani poetka pisze”, który ukazuje interesującą zabawę słowem i, literą.

mówili że to niemożliwe
że nie można latać bez skrzydeł
to nie prawda
wszystko jest poezja”[str. 59]

Niełatwo znaleźć informacje na temat autorki, a te na które trafiamy są bardzo okrojone. Jednak można dowiedzieć się z nich, że Pani Ewa na co dzień jest wykładowcą filologi polskiej, tworzy wiersze i liryczne piosenki, m.in. „Ballada na drogi złe”, „Stacja jutro”, czy „Dom w górach”. Tomik, który chcę zaprezentować jest zbiorem kilkudziesięciu wierszy z okresu 2007 – 2009, ale to nie wszystko, wiersze nawiązują do słów zaczynających się na literę „P”, 
Dlaczego „p”? - nie wiem” [str.5]

Utwory inspirowane szesnastą literą alfabetu łacińskiego prowadzą przez marzenia, świat realny, duchowy, ale też przedstawiają nastroje i obrazy istnienia. Przekaz wierszy jest jasny, autorka pisze wierszem białym, nie ubarwia na siłę swoich tekstów, posługuje się językiem nieskomplikowanym, bez zbytniej metaforyczności. Czasami rozbawi, często wywoła zadumę i rozrzewnienie, ale wprawi w zakłopotanie opisem pewnych zjawisk. Jej liryka jest poruszająca i niesamowicie ekspresywna.

mężczyźni są jednak potrzebni
jako temat
naszych ciągłych pogwarek
w drzwiach z dzieckiem na biodrze
ponad rozlanym mlekiem
nad zimną herbatą
nad skwaśniałą zawiścią: jej to się udało
w tym wszystkim chodzi tylko o opowieść
tej bez mężczyzny nie ma
tak się ułożyło
wszystkie wątki się dłużą
i nie widać pointy
pogwarka się rozprzęga
pora pójść do domu”[str. 26]

Poezja Ewy Gaworskiej jest niespieszna, może właśnie dzięki temu w jej tekstach znajdują się celne uwagi i wyraziste nastroje. Nie trzeba główkować nad sensem wierszy, próbując odpowiedzieć na pytanie „co autor miał na myśli?”. Wszystkie zebrane w tomiku teksty czyta się z prawdziwą przyjemnością, każde zdanie jest szlachetną, czystą konstrukcją, która urzeka prostotą. Dlatego grzechem byłoby nie spróbować poznać takich idealnych, harmonijnych tekstów.

Za możliwość przeczytani tomiku dziękuję wydawnictwu Miniatura,
a także portalowi Sztukater
Czytaj dalej »

Lodowy diament lśni wewnętrzym blaskiem

Jennifer Estep

POCAŁUNEK GWEN FROST
AKADEMIA MITU II

Wydawnictwo: Dreams
Data: 2013
Stron: 304
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami





Fanom Akademii Mitu, autorstwa Jennifer Estep, na kontynuację przygód Cyganki Gwen Frost - obdarzonej niezwykłym darem psychometrii nastolatki, która pobiera naukę w akademii, gdzie uczniowie to głównie potomkowie mitologicznych wojowników - przyszło czekać prawie lub aż pięć miesięcy, czy było warto? Było, chociaż według mnie, drugi tom jest odrobinę słabszy od dynamicznej pierwszej części.

Treningi Gwen w Akademii Mitu są ciągle na początkowym etapie. Dziewczyna ma problemy z walką wręcz i ze strzelaniem z łuku, cóż, jej koordynacja ruchowa nie należy do najlepszych. Jednak Frost robi co może, w końcu na jej życie czyhają bezwzględni żniwiarze, zwolennicy nordyckiego boga chaosu – Lokiego, który próbuje uwolnić się z niewoli i przejąć kontrolę nad światem. Ciągłe życie w napięciu nie sprzyja dobremu nastrojowi, dlatego Gwen wraz ze swoją przyjaciółką Daphne (walkirią, miłośniczą wszystkiego co różowe) wybiera się na zimowy festyn – jedną z najlepszych imprez roku. Weekendowa zabawa ma być dla Gwen uwolnieniem od dręczących myśli o niezwykle przystojnym Spartaninie – Loganie, oraz czasem na zastanowienie się nad ostatnimi wydarzeniami, które ewidentnie wskazywały no to, że ktoś próbuje ją zabić, ale czy szalony zimowy festyn jest dobrym miejscem na ukrycie się i zrewidowanie swoich teorii?

„Pocałunek Gwen Frost” jest powieścią o wyjątkowo prostej fabule, mimo że opis książki zapowiada niezliczoną ilość komplikacji, to jednak nie znajdziecie w historii zawiłych intryg, ani szokujących treści. Niestety jest to mankamentem książki, ponieważ oczywista zawartość sprawia, że większość wydarzeń jest przewidywalna, co przekłada się na odbiór opowieści. Szkoda, że już po przeczytaniu 1/3 historii wiemy kto próbuje zabić Gwen. Śladów naprowadzających na żniwiarza jest pod dostatkiem. Poza tym, autorka obdarzyła bohaterów wyrazistymi charakterami, dlatego łatwo jest określić kto jest złą, a kto dobrą postacią. Ubolewam nad takimi kreacjami, bo jednoznaczność ich działań odbiera zagadkowość tej powieści.

Pomimo powyższych wad, czytanie tej powieści dostarcza sporo frajdy. Bez wątpienia jest to zasługa przyjemnego stylu pisania autorki, która tworzy świetne opisy, ciekawe dialogi, a także wprowadza nowe postacie, które dodają atrakcyjności historii. Jednak największą zaletą powieści jest urzekające tło, pal licho przewidywalność, skoro po Akademii Mitu przechadzają się Amazonki, Walkirie, wojowniczy Spartanie, Rzymianie, a nawet Wikingowie i potomkowie Celtów. Uczniowie reprezentują wszystkie znane i nieznane kultury, mity i baśnie. Mało tego, każdy z adeptów posiada charakterystyczną dla siebie umiejętność lub magiczny dar. Szkoda tylko, że większość to bogate i rozpuszczone dzieciaki, ale nie ma się czemu dziwić, w końcu ich przodkowie magazynowali złoto przez całe wieki. Wydaje się, że Gwen pasuje do tej elity jak wół do karety, dziewczyna odstaje od towarzystwa, i mimo że jest świadoma mocy swojego daru, to jej niskie poczucie wartości bywa ogromnie irytujące, a zdolność do narzekania jest większa od olbrzymiego ego Spartanów..

Powieść Jenniffer Estep jest niezwykłą przygodą, głównie za sprawą fascynująco wykreowanego otocznia, dzięki czemu historia staje się magiczną podróżą, i jeśli jesteście w stanie zbagatelizować dające się przewidzieć zdarzenia, to na pewno lektura będzie udaną rozrywką, w której znajdziecie efektowne pojedynki, interesujące relacje oraz ciekawe motywy nawiązujące do zagadnień tolerancji i zaufania. Książkę polecam czytelnikom zafascynowanym urban fantasy, jak również miłośnikom opowieści o bogach i herosach.
Książkę przeczytałam dzięki
uprzejmości Wydawnictwa Dreams
Czytaj dalej »

Czerwień koronek, ostre smaki, wulkany namiętności.

Sonia Zohar

PIEPRZ Z MIODEM

Wydawnictwo: Sonia Draga
Data: 2013
Stron: 310
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami





Powieść erotyczna przeżywa renesans. Wystarczy rzucić okiem na bestsellery stycznia Magazynu Literackiego KSIĄŻKI - drugie i trzecie miejsce zajmują erotyczne ekscesy Grey'a i Anastasii. Zacytuję Krzysztofa Masłonia, komentatora rankingu, który bardzo dosadnie wyraził się na temat popytu na tego typu pozycje „Widać świat najbardziej potrzebuje książek o tym, jak się rżnąć” - Ano, chyba tak. Zazwyczaj nie ciągnie mnie do pieprznych historii, ten typ lektur nie jest mi – specjalnie - do szczęścia potrzeby, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz... Swój przeżyłam z powieścią Sonii Zohar „Pieprz z miodem” i muszę przyznać, że była to wyjątkowo udana przygoda.

„Trzy kobiety, trzy światy, trzy skrajnie różne podejścia do miłości i seksu.
Bez fałszu, niedopowiedzeń czy pruderii – szczera, odważna opowieść o współczesnych kobietach”

Powyższy cytat jest wstępem do opisu książki, w którym o dziwo, ani razu nie pada zdanie „powieść erotyczna”, owszem, trafimy na stwierdzenie „odważna, pełna śmiałych obyczajowo scen powieść, która uzależnia”, ale w sumie co ono oznacza? W końcu śmiałą sceną obyczajową może być wyrzucanie śmieci w lesie. Porzucam jednak przewrotną interpretację i przechodzę do konkretów.

Debiutancka powieść Sonii Zohar (pseudonim artystyczny), autorki – podobno – skłonnej do skandali i znanej z ciętego języka oraz dzielącej swój czas między Warszawą a gorącym i wilgotnym Tel Awiwem, jest opowieścią o życiowych perypetiach trzech przyjaciółek z czasów studiów na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Bohaterki to piękne, niezależne i spełnione zawodowo kobiety, dojrzałe kobiety, które próbują ułożyć swoje życie osobiste, i mimo że nie brakuje im pewności i fantazji, to jednak każda z nich ma problem ze znalezieniem tego jedynego, ewentualnie ze stworzeniem doskonałego układu. Malwina - przeżywa rozterki związane ze swoim związkiem na odległość, Zuza – nie może zapomnieć mężczyzny, przypadkowo poznanego w barze. Łucja – samotna mama, stara się obudzić swój seksapil i przeobrazić z szarej myszki w świadomą swojej atrakcyjności kobietę.

Nie skłamię jeśli napiszę, że już od pierwszej strony pochłonęła mnie ta powieść. Oczarowały mnie rewelacyjne kobiece kreacje, które zachwycają swoją bezpośredniością, poczuciem humoru i śmiałym podejściem w relacjach damsko-męskich. Co więcej, pojawiające się w historii sceny erotyczne, nie są tylko po to, aby być, nie przytłaczają i nie irytują. Autorka znakomicie radzi sobie z opisywaniem tete-a-tete bohaterów; pojawiają się namiętne, ostre jak brzytwa fragmenty, ale też bardzo intymne i subtelne teksty. Nawiasem mówiąc, erotyka podkreśla temperament bohaterek, ich podejście do spraw seksu oraz swobodę wyrażania własnych potrzeb. Takie potraktowanie tematu bardzo mi się podoba, ponieważ zmysłowa strona książki nie tylko sprawia, że rumienią się policzki, ale też zwraca uwagę na to, jak istotną rolę w związku odgrywa akt miłosny.

Powieść „Pieprz z miodem” pomimo swojej erotyczności nie jest tylko opowieścią o tym kto?, z kim?, i jak? , ale też o bolesnych rozstaniach, rozczarowaniach, zawiedzionych nadziejach, wielkiej namiętności, nieustającej przyjaźni: piciu kawy, delektowaniu się winem, babskich ploteczkach, spacerach po parku, i o podróżach do Tel Awiwu – nigdy nie zasypiającego, magicznego, nasyconego erotyzmem miejsca. Podobno książka powstała pod wpływem „proroczego” snu, życzyłabym sobie więcej takich widzeń, dlatego że lektura „Pieprzu z miodem” jest interesującą pozycją, głównie dla kobiet, która obnaża nasze pragnienia i definiuje kobiecość. Powieść czyta się bardzo przyjemnie, a i wrażenia po niej szybko nie stygną ;-)


  Strona FB Sonii Zohar
 
 
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga
Czytaj dalej »

Nieulotne

Reżyseria: Jacek Borcuch
Zdjęcia: Michał Englert
Gatunek: Dramat społeczny
Produkcja: Hiszpania, Polska
Premiera: 8 luty Polska, 20 stycznia świat
Obsada: Jakub Gierszał, Magdalena Berus, Andrzej Chyra, Angela Molina.

Opis: Michał i Karina poznają się na wakacjach w Hiszpanii. W beztroski czas i rajski krajobraz wdziera się jednak rzeczywistość rodem z najgorszego snu.


Zdarza mi się oglądać filmy pod wpływem impulsu, coś mi się w głowie zakołacze, coś gdzieś usłyszę i już rezerwuję bilet do kina. Tak było z „Nieulotnymi” Jacka Borcucha, reżysera takich filmów jak „Wszystko, co kocham” czy „Tulipany”. W którymś z programów śniadaniowych usłyszałam, że nowa produkcja Borcucha była jedną z największych rewelacji festiwalu kina niezależnego na świecie, który odbywa się w amerykańskim Sundance. Cóż, po takich rekomendacjach zaszczepiłam się potrzebą obejrzenia „Nieulotnych”, na szczęście moje kino wyświetlało jeszcze ten film, tak więc bez zbytniego ociągania zaklepałam bilety, wygodnie rozsiadłam się w fotelu i czekałam na rozpoczęcie seansu.

Zaczęło się. Dwójka pięknych, młodych ludzi Karina (Magdalena Berus) i Michał (Jakub Gierszał) w pięknej scenerii bajecznej Hiszpanii przeżywała pierwsze uniesienia: zauroczenie, miłość, seks. Obraz cieszył oczy wysublimowaną atmosferą, z przyjemnością patrzyło się na kipiącą energię i namiętność, tym bardziej że wyjątkowe zdjęcia pobudzały zmysły, powodując pewne rozmarzenie i tęsknotę za „szczenięcymi” latami. Było idealnie, jednak sielskość została zachwiana przez dramatyczne zdarzenie z udziałem Michała. Nagle nad beztroskich młodych ludzi nadciągnęły czarne chmury, a słoneczną Hiszpanię zastąpiła chłodna Polska. Już nie było ciepełka, były ciężkie przeżycia, trudne decyzje, smutek, rozpacz, melancholia. 
 

Film Jacka Borcucha to wyjątkowe widowisko, głównie za sprawą niesamowitych, artystycznych zdjęć i doskonałej muzyki Daniela Bloom. Na „Nieulotne” patrzy się jak na dzieło sztuki nasycone barwami, dźwiękiem i bardzo klimatycznymi, długimi scenami. Młodzi aktorzy przekonali mnie swoją grą, byli szczerzy i naturalni, szkoda tylko, że przez cały film chodzą w jednych ciuchach, ale to mało istotne, ważne że ich problemy odbiera się bardzo realnie. Co prawda nie do końca rozumiałam niektóre ich zachowania, głównie Kariny, ponieważ według mnie ukochaną osobę w trudnych dla niej chwilach wspiera się, a nie odtrąca, no ale swoje dwadzieścia lat już dawno przeżyłam, więc może pewne postawy dobieram jak ciotka Klotka.

Pomimo czaru filmu, a dokładniej powabu zdjęć, niestety rozczarowała mnie ta produkcja. Mam wrażenie, że próbując ukazać istotę miłości i gwałtowną utratę niewinności, zapomniano o zamknięciu pewnych wątków. Zakładam, że taki był plan, ale patrząc na zmagania bohaterów nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że pozostawiono ich samych sobie, kręcili się bez ładu i składu, spędzali czas na monotonnej walce ze swoimi demonami, a gdzieś tam wisiał sobie temat rodziny w Hiszpanii, ciała w mulistej wodzie i studiów. Wszystko się zaczynało, ale nie kończyło... Otwarte zakończenie filmu również dało mi popalić, ponieważ z jednej strony, jest to interesujący zabieg, zmuszający do własnej interpretacji, ale z drugiej strony, gwałtowny finisz zaskoczył mnie i wywołał irytację. Podobno odbiór „Nieulotnych” zależy od wrażliwości widza, być może... chociaż nie uważam się za nieczułą istotę, a mimo to film nie spełnił moich oczekiwań. Teoretycznie warto wybrać się na tę produkcję, praktycznie... różnie z tym może być.

Opis i zdjęcia: Filmweb, film.wp.pl, film,dziennik.pl
Czytaj dalej »

Świat z perspektywy czterech kółek

Jeremy Clarkson

WYTRĄCONY Z RÓWNOWAGI

Wydawnictwo: Insignis
Data: 2012
Stron: 505
Oprawa: Miękka




Nie należę do zagorzałych fanów motoryzacji, chociaż marzenia o pięknych autkach nie są mi obce. Ostatnio, a właściwie po lekturze „Wytrąconego z równowagi”, śnię o Volvo XC60 T6 SE Lux, bo jak Jeremy Clarkson pisze: „Jest to samochód dla wyjątkowo pięknych kobiet, które rano będą jeździły nim na siłownię, wieczorem – po dzieci do szkoły, a po południu – do kochanka” , no ba, taki plan dnia nie jest zły, dla realizacji szalonych eskapad porzuciłam już Forda Kuga 2.0 TDCi Titanium, gwarantującego wjazd na każdą górę i przeprawę przez każdy strumień, ale przejdźmy do rzeczy. Uwielbiam Jeremiego Clarksona, który wraz z dwoma innymi moimi ulubieńcami: Jamesem Mayem i Richardem Hammondem, prowadzi program poświęcony samochodom - Top Gear. Poza tym Clarkson pisze cotygodniowe felietony dla The Sunday Times i dla The Sun. Z tychże właśnie felietonów składa się błyskotliwa, pełna humoru pozycja „Wytrącony z równowagi”.

Moje wymarzone Volvo XC60 T6

Nie trzeba wyróżniać się wyjątkową pomysłowością, żeby domyślić się, że każdy z felietonów dotyczy konkretnej marki samochodu, jednak Clarkson wykorzystując swoją bogatą wiedzę na temat czterech kółek, jak również niezwykłe doświadczenia, dodatkowo prowadzi czytelnika przez liczne spostrzeżenia dotyczące otaczającego go świata. Dlatego w tekstach nie tylko dowiemy się od jakiego samochodu jest lepszy wózek sklepowy, czy jaka marka jest warczącą, ostrą pięknością, ale też poznamy „uroki” ośrodka narciarskiego Sankt Moritz, w którym to wiodą prym kosztowne fryzury, tytuły i kosmiczne ceny, dowiemy się co powoduje, że Clarkson jest wstanie kląć przez ponad dwie minuty, bez zająknięcia i nie powtarzając ani jednego słowa, a także dlaczego uważa, że mycie samochodów to strata czasu . Mało tego,  zgłębimy teorię na temat sedna kapitalizmu oraz zasad bezpiecznej jazdy według Jeremiego Clarksona, m.in., „ Kodeks drogowy zawiera wiele ogólnych wytycznych dla ludzi starszych. Ja też mam dla nich wytyczną. Oto ona: ruszać się, do cholery!” lub „ To prawdziwa obsesja, co każdy dziś wygaduje, na temat prędkości – że prędkość zabija. Nie zabija. Nie prędkość, lecz to, że się nagle zatrzymujecie – to właśnie to was załatwia.”

Jeśli bliski jest Wam program Jeremiego Clarksona (Top Gear), to na pewno wiecie, że dziennikarz ma wyjątkowe poczucie humoru, jeśli jednak obca jest Wam ta postać, ale za to bliskie są pasje motoryzacyjne, i daj Bóg skusicie się na „Wytrąconego z równowagi” to naszykujcie się na specyficzny żart, lekceważący styl, multum sarkazmu oraz wywody z przymrużeniem oka, ponieważ Clarkson, mając miłość do samochodów we krwi, potrafi w sposób niesamowicie oryginalny i szczery przekazać swoją wiedzę na temat świata czterech kółek. Dziennikarz nie bawi się w sentymenty, jego żart niekiedy jest grubo ciosany i kontrowersyjny, ale możemy być pewni, że opinie Clarksona są zgodne z rzeczywistością, mało tego, sposób w jaki zostają przekazane, gwarantuje niezłą zabawę.

"Przed wszystkim - po co w ogóle myć samochód? Nie będzie miał przecież śmierdzących pach ani trącących serem pachwin."

"Pokażcie mi kogoś, kto ma Subaru, a ja założę się, że jest to ktoś, kto rajdy uważa za dobrą zabawę. A skoro tak, to z pewnością oddycha przez usta, brakuje mu czoła, ma krótkie nogi i jedno - najprawdopodobniej koszmarnie poranione - oko."  

"Próba przekroczenia dozwolonej prędkości w tym samochodzie (Fiat Qubo 1.3. 16v MultiJet Dynamic) jest jak próba przekroczenia dozwolonej prędkości na krowie."

Szkoda tylko, że wiele z omawianych aut nie zobaczymy na naszych polskich drogach, cóż, realia produkcji, jak i ceny samochodów nie idą w parze z naszą rzeczywistością. Poza tym, brakowało mi zdjęć omawianych samochodów, niestety nie zawsze znamy daną markę, ewentualnie nasza wyobraźnia nie jest wstanie odtworzyć obrazu komentowanego samochodu, dlatego ograniczona liczba fotek nie sprzyjała wygodzie czytania. Jednak takie niedociągnięcia to żadna wada, ważne że książkę czyta się bardzo przyjemnie, a obrazowy przekaz pobudza kreatywność i wydzielanie endorfin, a to w końcu najważniejsze. Tytuł ten chciałabym polecić każdej osobie, ale nie ma co się oszukiwać, największą radość z lektury będą mieli fani Jeremiego Clarksona, i miłośnicy motoryzacji.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Insignis, a także portalowi Sztukater
Czytaj dalej »

No dalej, uciekaj...

Grzegorz Gajek

SZALEŃSTWO PRZYCHODZI NOCĄ

Wydawnictwo: Novea Res
Data: 2012
Stron: 207
Oprawa: Miękka






„Płakał z rozpaczy po zmarłej żonie, płakał, bo jego pieprzone, zreumatyzowane ciało starego dziada nie miało w sobie dość siły, żeby mógł ją godnie pożegnać (...) Pochód musiał się dwa razy zatrzymać, żeby na niego poczekać. ” [str.8]

Stańka, siedemdziesięcioletniego starszego pana, poznajemy w trudnym dla niego czasie, kiedy umiera jego żona. Mężczyzna dzielił z nią życie przez czterdzieści siedem lat, jego małżonka była piastunką domowego ogniska, która utrzymywała swojego „niedoskonałego” męża przy zdrowych zmysłach. Po śmierci żony Staniek wraca do odległych wspomnień, dotyczących przerażających doświadczeń z czasów II wojny światowej, kiedy to był świadkiem zbiorowej rzezi Żydów.

Trupy leżały w błocie, tworząc równy okrąg. W jego centrum spoczywało ciało dziewczynki. Z jakiegoś powodu było nagie: nienaturalnie czysta i blada skóra niemal lśniła(...) Na jego oczach pod skórą dziewczynki, niedaleko pępka, pojawiło się spore wybrzuszenie, które powoli zaczęło przesuwać się w dół.

W tym mrocznym miejscu, bagnistej zbiorowej mogile, Staniek spotkał zło w najczystszej postaci, które uśpione towarzyszyło mu przez całe życie, ale teraz, kiedy staruszek nie ma już ochrony, przedwieczne zło budzi się i domaga spłaty. Czy Staniek pokona swój koszmar z dzieciństwa? Czy też przyjdzie mu drogo zapłacić za cień szaleństwa które kiedyś poznał?

-//-

„Szaleństwo przychodzi nocą” to powieściowy debiut Grzegorza Gajka, kulturoznawcy, redaktora serwisu unreal-fantasy.pl. Książka nie należy do pokaźnych lektur, jednak w tym niewielkim formacie znajduje się ciekawe połączenie gatunków, które oscyluje pomiędzy powieścią grozy a thrillerem psychologicznym. Jednak w tym niesamowitym wirze wspomnień, koszmarów i szarej codzienności, dopatrzeć się też można elementów społeczno-obyczajowych.

Staniek to człowiek u kresu życia, który tak naprawdę nie radzi sobie z powszedniością. Prozaiczne czynności nastręczają mu wiele problemów, zaś samotne noce powodują, że kształty nabierają innego charakteru; stara maszyna do pisania straszy swoim ułożeniem, a cień spod drzwi doprasza się wpuszczenia. Te przerażające obrazy mocno odciskają się na zbolałej duszy starego człowieka. Wgląd w codzienność Stańka ukazuje bolesne osamotnienie, po części związane z wiekiem, ale też z pewnym wyobcowaniem, które dzięki dobitnemu stylowi autora, daje się wyjątkowo mocno odczuć. Co więcej, historia Stańka, z racji wymownej treści, nabiera uniwersalnego znaczenia, podkreślając istotę bliskich relacji, miłości, jak również rolę właściwych wyborów.

Debiutancka powieść Grzegorza Gajka jest ogromnie interesującą pozycją, która wzbudza niepokój i skutecznie pobudza wyobraźnię, ale jej treść bywa niełatwa i nie zawsze zrozumiała, ponieważ opowieść przesiąknięta jest ogromem emocji, wieloma obrazami powstałymi z wędrówki po świecie zewnętrznym i tym dalekim, będącym poza zasięgiem naszego postrzegania. Do tego skomplikowanego studium życia, dołącza intrygujący byt – Frena. Bohater ten ma znaczący wpływ na losy Stańka, ale pozostaje zagadką do samego końca historii i dopiero w zdumiewającym epilogu poznajemy jego – prawdopodobne - dane, i przebieg wydarzeń. „Szaleństwo przychodzi nocą” to zaskakująca i wymagająca książka, którą cechuje pewna surowość oraz doskonały klimat, wzbudzający trwogę, aż po paraliżujący strach. Poza tym, po tej lekturze nasuwają się pewne refleksje związane z następstwem makabrycznych doświadczeń, chorób i przypadkowości zdarzeń. Bez wątpienia praca Grzegorza Gajka zasługuje na uwagę. 

Strona autorska Grzegorz Gajek

Tytuł - fragment książki [str. 37]


Czytaj dalej »

New York, New York!

Libba Bray

WRÓŻBIARZE

Wydawnictwo: MAG
Data: 2012
Stron: 610
Oprawa: Miękka




Libba Bray jest amerykańską pisarką powieści dla młodzieży, światowy rozgłos przyniósł jej debiutancki cykl „Mroczy krąg”. Seria została bardzo dobrze przyjęta, chwalono ją za ciekawe połączenie fantasy, horroru, historii i romansu. Moja stabilność czytelnicza jest daleka od ideału, dlatego udało mi się przeczytać tylko pierwszy tom cyklu - „Mroczny sekret”, który notabene bardzo mi się podobał, więc kiedy pojawiła się powieść „Wróżbiarze”, nie mogłam sobie odmówić przyjemności jej przeczytania, tym bardziej że akcja wydarzeń została umiejscowiona w Nowym Jorku, w burzliwych latach 20. XX wieku.

Gwiazdą powieści jest Evie, siedemnastoletnia młoda kobieta o ekscentrycznym charakterze i wyjątkowym poczuciu humoru. Jednak Evie to nie tylko uroczy kłębuszek błyskotliwości i niesforność, dziewczyna posiada pewien dar, który napytał jej nie lada kłopotów w rodzinnym Zenith w Ohio. Aby ustrzec ją przed skandalem, rodzice wysyłają swoją krnąbrną córkę do wujka Willa (Kustosza Muzeum Amerykańskiego Folkloru, Przesądów i Wiedzy Tajemnej), mieszkającego w samym sercu Nowego Jorku, na Manhattanie. Oczywiście dla Evie taka kara, nie jest karą, a spełnieniem marzeń; w wielkiej metropolii czekają na nią knajpy sprzedające nielegalnie alkohol, eleganckie kina, rewie i tańce w Cotton Club. Niestety, jak się okazuje Nowy Jork to nie tylko jazzowe rytmy, srebrne buciki, cekinowe sukienki i fryzury na chłopczyce, to również mroczne miejsce brutalnych zabójstw. Zbrodnie są okrutne i misternie zaplanowane, policja jest bezsilna, z pomocą przychodzi Will, a tuż zanim - Evie, która widzi więcej niż inni, poza tym przeczuwa, że w morderstwa zamieszane są nadprzyrodzone siły.

„Wróżbiarze” są powieścią, która zachwyca inteligentnie skomponowaną intrygą, odnoszącą się do tematu zła, mroku tkwiącego w ludzkiej duszy, a także do nadnaturalnych zdolności i fanatyzmu religijnego. Dodatkowo do tego niebagatelnego – ponadczasowego – tematu zostały starannie wplecione autentyczne zdarzenia oraz paranormalne motywy doprawione: grozą, fantasy, sensacją i romansem. Poza tym, książka ma genialny klimat fenomenalnych lat 20., który jest crème de la crème tej historii. Jeśli uwielbiacie te magiczne czasy, które oślepiają złotem, kuszą jedwabiem, perłami oraz uwodzą intensywną czerwienią pomadek, zmysłową czernią rzęs i smooth jazzem, to koniecznie musicie udać się z Evie do Nowego Jorku, bo to niezapomniana podróż, która serwuje bogate doznania.

Powieść Libby Bray to ponad 600 stron niesamowicie ciekawie opracowanej treści, która mimo pewnej przewidywalności, trzyma w napięciu, zaskakuje bardzo rezolutnymi dialogami w których dominuje humor i ironia oraz autentycznymi bohaterami, którzy swoimi kreacjami dopełniają opowieść z pogranicza realizmu i magii. Gdybym mocno chciała, a nie chcę, to mogłabym się doczepić do zbyt wczesnego ujawnienia motywów zbrodni, ale że ciągle jestem pod urokiem stylu pisania autorki, która świetnie operuje słowem, tworząc sugestywne obrazy, to nie doszukuję się dziury w całym, i szczerze polecam tę wyjątkową powieść.

 



Polecam interesujący book trailer :-)

Czytaj dalej »

Drogówka

Reżyseria i scenariusz: Wojciech Smarzowski
Gatunek: Kryminał
Produkcja: Polska 2013
Czas: 118
Obsada: Bartek Topa, Arkadiusz Jakubik, Julia Kijowska, Marcin Dorociński, Marian Dziędziel, Eryk Lubos, Robert Wabich, Jacek Braciak, Izabela Kuna, Maciej Stuhr, Agata Kulesza, Adam Woronowicz 

Opis:  "Drogówka" to historia siedmiu policjantów, których, poza pracą, łączy przyjaźń, imprezy, sportowe samochody i wspólne interesy. Ich mały, zamknięty świat z pozoru działa doskonale. Wszystko się zmienia, gdy w tajemniczych okolicznościach ginie jeden z nich. O morderstwo zostaje oskarżony sierżant Ryszard Król (Bartek Topa). Próbując oczyścić się z zarzutów, odkrywa prawdę o przestępczych powiązaniach na najwyższych szczeblach władzy. 

Na film wybrałam się nie do końca świadoma jego fabuły. Na podstawie obejrzanego zwiastuna obstawiałam, że jest to komedia kryminalna (bardzo, bardzo się myliłam), a nie mocne, kontrowersyjne kino. Dlatego przez pierwszych kilkanaście minut filmu, siedziałam z – najprawdopodobniej – głupią miną i zastanawiałam się „Co ja tu u licha robię!”, ponieważ ekran zalała fala wulgaryzmów, kiepskich żartów i scen podpadających pod soft porno. W myślach zaczęłam już mścić na polskie kino, kiedy z tego przerysowanego obrazu zaczeła wyłaniać się pewna forma traktująca o: 
- bezmyślności, chamstwie i głupocie kierowców łamiących przepisy ruchu drogowego
- samowolce zdemoralizowanych policjantów, którzy zalani w trupa ścigają się swoimi stalowymi rumakami pokonując ulice Warszawy, zaś w klimatach nocnych lokali i burdeli załatwiają szemrane interesy, 
- wszechobecnej korupcji i nieuczciwych powiązaniach.


Film Smarzowskiego nie należy do produkcji, które można podsumować: podobała mi się, albo nie podobała. Dlatego że „Drogówka” jest szokująca – ilość przelanego alkoholu, seksu, zła, skandalicznych wyczynów i układów, przechodzi ludzkie pojęcie i przyprawia o ból głowy, ale chciał czy nie, obraz ten ukazuje brutalną rzeczywistość (oczywiście przejaskrawioną, w końcu nie każdy policjant to pijak, gwałciciel czy złodziej) w której nie uzna krystalicznego bohatera, gdyż każda z postaci ma na sumieniu mniejsze lub większe grzeszki, nawet Ryszard Król (Bartłomiej Topa) który będzie próbował rozgryźć siatkę przestępczych powiązań ma na swoim koncie wiele złych uczynków... czyżby społeczeństwo było aż tak zdemoralizowane?


Po seansie miałam mieszane uczucia, ale mimo konsternacji, uważam, że „Drogówka” to wyjątkowe kino. Mało tego, że aktorstwo jest na wysokim poziomie, to na dodatek świetny montaż, który jest kolażem standardowych ujęć oraz filmików kręconych telefonem komórkowym i wideorejestratorem tworzy unikatowy obraz. Poza tym Smarzowskiemu świetnie wyszło ośmieszenie ludzkich przywar, bez wątpienia reżyser jest dobrym obserwatorem, który stworzył unikatowy obraz prowadzący do społecznej oceny.


 Zdjęcia pochodzą ze strony stopklatka.pl 
Czytaj dalej »

Wysypisko - konkurs, i czytelnicze plany

Dzisiejszy post jest typowo informacyjny... no może nietypowo, ale że Ewa Formella autorka m.in. "Leśniczówki" zorganizowała na swoim blogu konkurs w którym do wygrania jest 5 egzemplarzy jej książki "Pamiątka z Paryża", to nie mogłam o tym nie wspomnieć, tym bardziej że jej debiutancka książka zrobiła na mnie wrażenie, czarując pięknymi, sugestywnymi opisami, tak więc zapraszam do KONKURSU - Miasto moich marzeń

Książki Ewy Formelli mam na swojej półce, co prawda jeszcze nie zabrałam się za ich czytanie, ale  wierzę, że niebawem się to zmieni. Na szybko przerzuciłam kilka kartek "Pamiątki z Paryża" i... jest ciekawie, zresztą czy można być obojętnym na tak zachęcający tekst: "Przygoda, miłość, marzenia, nadzieja ukryte w specyficznym przewodniku po mieście świateł"






Przy okazji informacji konkursowej, postanowiłam zaprezentować swój plan czytelniczy na najbliższe dni. Wprawdzie w moim przypadku, nigdy nie wiadomo co mi wyskoczy burząc mój czytelniczy porządek, ale co tam, są książki, jest czytanie :-)


"Wróżbiarzy" powoli kończę czytać, ale już teraz mogę powiedzieć, że powieść bardzo, ale to bardzo mi się podoba, autorka pokazała klasę, tworząc świetny klimat i doskonałą fabułę - nic dodać, nic ująć. W stosiku brakuje powieści "Szaleństwo przychodzi nocą", ale że listonosz wpadł do mnie chwilę po wrzuceniu zdjęcia na bloga, to wyszło jak wyszło. Resztę lektur dobrze widać na załączonej fotce (zakres tematyczny jest dość szeroki, od poezji, ezoteryki, biografii, felietonów, powieści grozy, aż po thrillery psychologiczne), mam nadzieję, że żadna z książek mnie nie rozczaruje. Obrazeczek w tle to dzisiejszy zakup w Castoramie, pomyślałam sobie, że czas rozweselić kuchenną ścianę, poza tym tulipany zawsze radują moje serce :-)

Dzisiaj jeszcze czeka mnie wypad do kina, tym razem dałam się skusić na "Drogówkę" Wojciecha Smarzowskiego, muszę przyznać, że trochę obawiam się tego filmu, ale że moja ciekawość nie zna granic, więc co będzie...

Życzę wszystkim miłego dnia oraz przyjemnego wieczoru.
Jeszcze raz zachęcam do konkursu w którym do wygrania jest książka Ewy Formelli. 


Czytaj dalej »

Z demonicznym uśmiechem na twarzy pozdrawia Ciocia Klara

Frater V∴D∴

GDZIE ŻYJĄ DEMONY?
WSZYSTKO, CO MUSISZ WIEDZIEĆ O MAGII

Wydawnictwo: Illuminatio
Oprawa: Miękka
Data: 2012
Stron: 184



 
Ciocia Klara – specjalizująca się w magii starsza dama, niezwykle dowcipna i gadatliwa, otaczająca się aromatem kawy i tytoniu, jest alter ego Fratera VD∴ , czyli Ralpha Tegtmeira, autora wielu publikacji z dziedziny magii, a także jednego z najsławniejszych, praktykujących europejskich magów; autorytetów z zakresu okultyzmu; twórcy magii praktycznej i magii lodu. Pomysł z wykorzystaniem Cioci Klary jako skarbnicy wiedzy w kwestii dotyczącej magii i okultyzmu, zrodził się podczas warsztatów i seminariów Fratera V∴D∴, kiedy to uczestnicy zasypywali go licznymi pytaniami dotyczącymi zasad i grup magicznych.

Gdzie żyją demony?: Wszystko, co musisz wiedzieć o magii” to publikacja w formie pytań i odpowiedzi. Ciocia Klara dwoi się i troi, aby swoim czytelnikom (Ciocia Klara ma własną rubrykę w czasopiśmie pt. Anubis) jak najlepiej wyjaśnić arkana tajemnej magicznej nauki, począwszy od ezoteryki, astrologii i spirytyzmu, aż po magię informacyjną. Zakres pytań jest dość szeroki; trafiamy na pytania – powiedzmy – błahe, bo dotyczące np. sensu palenia kadzidełek, czy konieczności posiadania mistrza, ale też na zagadnienia intrygujące – Czy powieść o Harrym Potterze zawiera prawdziwą wiedzę magiczną? Poważne – W jaki sposób należy odbywać podróże astralne? i wymagające odrobiny wiedzy magicznej – Jak istotną role w rozwoju magii odegrał hermetyczny Zakon Złotego Brzasku?

Ilość poruszanych zagadnień jest obszerna, ale Ciocia Klara to zahartowana w boju osóbka, która doskonale sobie radzi z odpowiedziami. Jej wyjaśnienia są wyczerpujące, bardzo logiczne, często dowcipne oraz okraszone przyjazną ironią, a w puencie doprawione odpowiednio skompilowaną poradą. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, mimo że nauki magiczne, to nie dziedzina dla każdego, to jednak sposób w jaki Ciocia Klara przekazuje swoją wiedzę należy do jednych z najbardziej przyjaznych, co więcej, jej błyskotliwe objaśnienia sprawiają, że magia przestaje być czarną magią: „W końcu jako zawzięta, uzależniona od kawy stara baba mam taki a nie inny styl” [Ciocia Klara, str. 143]. Rady Cioci Klary składają się na oryginalną pozycję, która zaskakuje formą i metodą przekazu, jednak nie jest to lektura dla przeciętnego zjadacza chleba, ale dla osób odnajdujących się w dziedzinach magii, dla których magiczne tematy to jedna z życiowych ścieżek.

Tytuł - cytat z książki


Czytaj dalej »

Wyniki - "W cudzym domu"

Żródło
Witajcie ciepło w ten chłody dzień. Tak jak obiecałam dzisiaj wyniki błyskawicznego konkuru w którym do zdobycia była książka Hanny Cygler „ W cudzym domu” .

Zawsze tego typu zmagania nastręczają mi nie lada kłopotu, ponieważ bardzo, bardzo trudno jest mi się zdecydować na jedną odpowiedź, ale jak powiedziało się A...






 Wasze projekty były niezwykle udane:

ewfor, biała suknia z falbankami, to prawdziwa delikatność i czar.
Monika, Twoja oryginalna srebrna suknia zwala z nóg.
Melon, osobliwą stworzyłeś garderobę.
Kasiek, szmaragdowa suknia z pajęczą koronką robi oszałamiające wrażenie, jestem zachwycona.
Soulmate, złoto, koronka, i efektowna oprawa – gwarantuje udany bal.
Jola, haftowana bluzka i atłasowa spódnica należy do niezawodnych zestawów.
Sylwuch, kremowo- złocista suknia z ogromną kokardą – marzenie.
Joanna, klasyka jest niezawodna, czerwoną suknię i perły, powinna mieć każda kobieta.


Dumałam, dumałam... wahałam się pomiędzy dwoma zestawami Joanny i Kasiek, jednak wizja błyszczącej sukni w kolorze czerwonego wina, perły, wachlarz i zalotne spojrzenie, wprawiła mnie w zachwyt, tak więc książkę wygrywa Joanna – gratuluję :-)

Melon, Twoja wyobraźnia nie zna granic, Twój strój oszołomił mnie, dlatego dla Ciebie mam książkę niespodziankę (wiem, że powieść Hanny Cygler to nie Twoja bajka) mam nadzieję, że powieść, którą Ci podaruje, wpisze się w Twoje zainteresowania.

Joanno, Melon, proszę przyślijcie mi na mejla swoje adresy. Mój adres znajdzie w zakładce współpraca lub klikając na żółtą kopertę w pasku bocznym.

Wszystkim uczestnikom dziękuję za udział w zabawie :-)
Czytaj dalej »

Jak można żyć?

Jacques Expert

ŻONA POTWORA

Wydawnictwo: Sonia Draga
Oprawa: Zintegrowana
Data: 2013
Stron: 286





Dom państwa Darget, sobota, 8:16. Pani Darget, przykładna żona i matka, jak zwykle o tej porze, jest już ubrana i umalowana, w końcu perfekcyjnej pani domu nie uchodzi niedbałość, więc kiedy rozlega się dzwonek do drzwi, zapowiadający – o zgrozo! – wizytę przedstawicieli prawa, Pani Darget przyjmuje gości zgodnie z dobrym zwyczajem, i nieważne, że wizyta dotyczy zatrzymania jej męża – Simona, który niebawem zostanie oskarżony o brutalny gwałt i zabójstwo miejscowej nastolatki, ważne, że zachowanie konwenansów to podstawa.

„Żona potwora” to nic innego jak przerażający obraz psychopaty, i nie mam na myśli tylko Simona Dargeta, okrutnego, pozbawionego uczuć degenerata, ale też jego żonę, która opowiadając historię swojego związku daje się poznać jako osoba o wielu twarzach. Potrafi być idealną, dystyngowaną kobietą o doskonałym wyczuciu stylu, z perfekcyjną znajomością zasad współżycia społecznego. Innym razem jest naiwną, uległą, upokarzaną przez swojego męża kobietą, która cierpliwie znosi kąśliwe uwagi i upodlenie w imię dobra i stabilności rodziny, ale... jest też bezwzględną, pozbawioną sumienia manipulatorką, bardzo inteligentną i przebiegłą, która w istotnych momentach swojego życia potrafi po mistrzowsku odegrać rolę poszkodowanej.

Dla czytelników zachowanie oraz charakter pani Darget jest bardzo widoczny, co jest zasługą ciekawej konstrukcji książki, podzielonej na pewne ramy czasowe. Mamy relację z procesu oraz opowieść żony, a właściwie już ex-żony, o wspólnym życiu: licznych przeprowadzkach, wyskokach Simona, narodzinach dzieci, a nawet o konfliktach z sąsiadami i znajomymi. Opowieść jest bulwersująca, tym bardziej, że autor posługuje się stylem niesamowicie prostym, w którym rządzą liczne powtórzenia, wtrącenia i wulgaryzmy, ale też fragmenty o błyskotliwym zabarwieniu. Zapewne taka forma jest zamierzonym działaniem i ma być odzwierciedleniem osobowości pani Darget, samo przez się, czytanie jej wywodów doprowadzało mnie do szewskiej pasji, oczywiście jest to odczucie subiektywne, ale o ile postać Simona była klarowna, o tyle zachowanie jego żony balansowało gdzieś pomiędzy zaburzeniami osobowości, zagubieniem, a naiwnością – a tego nie można łatwo przyjąć.

Podczas czytania książki Jacquesa Experta – dziennikarza, zainteresowanego losem kobiet dzielących życie z mordercami i gwałcicielami, pojawia się szereg pytań: czy partnerki zwyrodnialców są świadome ciemnej strony swoich mężów?, czy faktycznie są ofiarami?, a może są biernymi istotami, godzącymi się z zaistniałą sytuacją? Hmm, trudno znaleźć odpowiedź na te pytania, każda z sytuacji jest inna i nie należy generalizować, chociaż czytanie tego typu pozycji zasiewa ziarenko niepewności, wywołując tendencje do ostrej oceny. Jakkolwiek by na to nie patrzeć, „Żona potwora” jest pozycją niezwykle emocjonującą i dynamiczną, która nie tylko kreśli mechanizm funkcjonowania osobowości socjopatycznej, ale też tworzy pewien obraz społeczeństwa. Zdecydowanie warto przeczytać tę książkę, bo oprócz tego, że dostaniemy sugestywny przekaz, to na dodatek przekonamy się z jaką łatwością psychopata potrafi wtopić się w tłum.

Za możliwość przeczytania książki,

Czytaj dalej »

Konkurs i książki to super zabawa, umila czas i wzbogaca nas

Zajadając się dzisiaj pączusiami i chrustem (własnej produkcji), precz kalorie, precz cholesterol, poczułam nagłą potrzebę obdarowania kogoś książką, jako że moi najbliżsi, ci na wyciągnięcie ręki, mają już dość moich książek, postanowiłam, że obdaruję kogoś z Was, też bliskich, tylko trochę dalszych :-)

Przechodząc do rzeczy, puszczam w świat powieść Hanny Cygler "W cudzym domu". Jak widać na załączonym obrazku, książka nie jest nowiuśka, jest przeze mnie przerobiona, ale jeszcze pachnie drukarnią i trzyma się bardzo dobrze, tak więc chętne osoby zapraszam do konkursu. 


Nie lubię konkursowych potyczek (nie licząc teleturnieju Jeden z dziesięciu) ale że książki nie da się rozmnożyć, a chętnych osób może być więcej niż jeden zacny ludź, to dla utrudnienia (wybaczcie):
 - Udział w szrankach mogą wziąć tylko moi mili obserwatorzy bloga i mili komentatorzy. 
- Poproszę też o krótkie (maksymalnie 3 zdania) zaprezentowanie swojego najlepszego XIX wiecznego stroju - nie ma konieczności trzymania się jakichkolwiek norm, ogranicza Was tylko własna wyobraźnia.  

Najlepszą, najoryginalniejszą, najsympatyczniejszą odpowiedź, w moim subiektywnym odczuciu, wybiorę ja. Zabawa trwa do północy 10.02.13. Wyniki następnego dnia. Zapraszam!
Czytaj dalej »

W obięciach magii, pożądania i zemsty

Kaari Utrio

SPIŻOWY ŁABĘDŹ

Wydawnictwo: Szara Godzina
Oprawa: Miękka
Data: 2012
Stron: 538



Kaari Utrio jest historyczką i fińską pisarką, autorką wielu dzieł popularnonaukowych, jak również powieści historycznych. Prace Utrio chwalone są za doskonałą narrację, wyśmienity klimat charakterystyczny dla skandynawskich sag, mistrzowskie łączenie fikcji z historycznymi faktami oraz znakomite opisy codziennego życia widzianego oczyma kobiet. Zachęcona tego typu rekomendacjami, postanowiłam na własnej skórze przekonać się, jak smakuje twórczość Utrio, i mimo że obawiałam się historycznego tła, to jednak niesłabnąca miłość do skandynawskich sag, pokonała mój niepokój, dlatego bez zbytniego ociągania, zatopiłam się lekturze „Spiżowego łabędzia”, pierwszego tomu historycznego cyklu, który przenosi nas do fascynującego świata średniowiecza.

Akcja powieści rozpoczyna się w Finlandii XI wieku, kiedy na świat przychodzi panna mgieł i oparów -  Terhen, gdyż jak się okazuje, dziewczę przecudnej urody, posiada zdolność zaklinania mgieł, tamowania krwi oraz umiejętność odwiedzania świata zmarłych. Bezlitosne czasy nie sprzyjają dziecku, Terhen aby przeżyć zostaje oddana na wychowanie do swojej babki, tam, towarzysząc szamanowi w zaklęciach, przemierza czeluść świata zmarłych i podróżuje po mrocznym borze oddając cześć prabogom. Jednak rodzinne zależności i niespokojne czasy sprawiają, że dziewczyna trafia pod opiekę Gudmunda Kupca, gdzie poznaje Eryka Mocnego, chłopca ogromnego i paskudnego jak leśny gnom. Między Terhen a Erykiem rodzi się silna więź, tak wielka, że kiedy w wyniku przeróżnych perturbacji, Eryk chroniąc życie swojej przyjaciółki, przedstawia ją jako córkę szwedzkiego króla, Torgerdę, która zginęła podczas próby porwania. Od tej pory w Terhen zachodzą zmiany; staje się silną, ale bezlitosną królową, która tracąc swoją tożsamość oraz miotając się pomiędzy pogaństwem a chrześcijaństwem, coraz bardziej zaczyna wierzyć w wymyślone kłamstwo, zaś przemierzając szlak między Kijowem, Konstantynopolem, aż po Węgry, Francję i Anglię poznaje dworskie życie, pełne okrucieństwa, układów polityczno-religijnych, a także struktur społecznych i zwyczajów władzy, w tym tajemnic alkowy. 
 
Już od pierwszej strony zostałam oczarowana tą niesamowitą powieścią. Książka została napisana z rozmachem i ogromną dbałością o szczegóły, jest fascynującą, magiczną, ale też surową podróżą przez średniowieczną Europę, w której toczy się nieustanna walka Kościoła z pogaństwem, przemocą i rozpustą. „Spiżowy łabędź” jest zapierającą dech w piersiach sagą, która charakteryzuje się wielką dbałością o realia i niezwykłą atmosferą. Autorka doskonale oddała mroczny, posępny nastrój ówczesnych czasów, wiernie opisując codzienne życia dworu, prawdziwie oddając myśli i spostrzeżeń ówczesnych ludzi oraz tworząc zaskakujący wątek romansowy, pozbawiony infantylizmu i słodkich słówek. Przepiękną opowieść o losach Terhen, dopełniła wyrazistymi kobiecymi postaciami oraz dzielnymi, często narowistymi wojami, dla których niestraszny ból, krew, i brutalne walki. W książce pojawiają się również autentyczni bohaterowie, jednak fakty historyczne są swobodnie interpretowane, aby nadać odpowiedniej formy opowiadanej historii.

Bez wątpienia Kaari Utrio jest wyśmienitą pisarką, której historyczna wiedza pozwoliła stworzyć pasjonującą, pełną przygód opowieść, która obfituje w  dopracowane opisy, świetne dialogi oraz pełną emocji fabułę, gdzie rządzi namiętność, zemsta rodowa i koligacje rodzinne. Książka mimo swojej wyjątkowości ma niewielkie mankamenty, jak np. przegadane fragmenty i zagmatwane relacje, na szczęście tablice genealogiczne rodów królewskich występujących w powieści, znacznie ułatwiają czytania, poza tym intrygująca treść pełna uniesień i tajemnic sprawia, że "Spiżowy łabędź jest niezapomniana pozycją, którą polecam wszystkim miłośnikom powieści historycznych.


Drugi tom sagi nosi tytuł „ Waleczny jastrząb”

Pierwsze wydanie książki: „Miedziany ptak”, Oficyna Wydawnicza "Alma-Press", rok 1997


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Szara Godzina, a także portalowi Sztukater
Czytaj dalej »