Potwory przychodzą nie tylko nocą

Patrick Nes na podstawie pomysłu Siobhan Dowd

SIEDEM MINUT PO PÓŁNOCY

Planowana premiera: Kwiecień 2013





Są książki o których szybko się zapomina, są też takie, które dotykają duszy, zostają w sercu i umyśle na długo, do takich właśnie lektur, zapadających w pamięć i robiących totalną emocjonalną rozwałkę, zdecydowanie zalicza się „Siedem minut po północy” Patricka Nessa. Historia powstała na podstawie pomysłu Siobhan Dowd, przedwcześnie zmarłej na nowotwór brytyjskiej pisarki, autorki czterech powieści, niestety na naszym rodzimym rynku – jeszcze - nieznanych (Solace Of The Road, Bog Chilg, A Swift Pure Cray, The London Eye Mystery) 

W nocie od autora dowiadujemy się, że Siobhan miała gotową koncepcję, bohaterów i początek, książka powoli nabiera kształtu, jednak niestety życie miało dla niej inny plan. Po śmierci Down, wydawca Walker Books zaproponował napisanie powieści Nesowi, a zilustrowania historii podjął się doskonały rysownik Jim Kay. Dzięki pracy obu Panów, książka została zauważona i doceniona, zdobywając wiele nagród w tym, m.in. jako najlepsza powieść roku, zarówno w kategorii powieści dla młodzieży, jak również dla dorosłych. Na nasze szczęście, tzn. szczęście czytelników spragnionych genialnych i przejmujących historii, wydawnictwo Papierowy Księżyc przygotowuje się do wydania tej książki, najprawdopodobniej jej premiera będzie miała miejsce w kwietniu.


O czym jest książka? To historia trzynastoletniego Conora, którego męczy powtarzający się koszmar i kiedy po raz kolejny chłopiec budzi się siedem minut po północy, słyszy niepokojące dźwięki i nawoływanie. Jak się okazuje to głos potwora, który jak twierdzi, przyszedł na wezwanie chłopca. Conor nie chce mieć z nim nic wspólnego, wystarczająco mocno dręczy go codzienność – jego mama jest chora na raka, tato mieszka tysiące kilometrów od niego i jest zaabsorbowany swoją drugą rodziną, babcia jest chłodną starszą damą, a w szkole daje mu popalić wyrośnięty osiłek. Nie jest łatwo Conorowi, dlatego nie zamierza wchodzić z potworem w układ, który opiera się na zasadzie, że stwór opowie mu trzy historie, a kiedy skończy, chłopiec ma mu opowiedzieć swoją historię, nie byle jaką opowiastkę, ale prawdziwą, skrywaną przed światem, tę której najbardziej się boi, bo jeśli tego nie zrobi, czeka go kolejny koszmar.

Książka zalicza się do low fantasy czyli do gatunku charakteryzującego się realizmem zbliżonym do rzeczywistego, w którym magia jest elementem incydentalnym. Bohaterowie powieści to zwyczajni ludzie, których przygniatające wydarzenia głęboko dotykają, na domiar tego, nie potrafią nazwać po imieniu swoich emocji, co ma znaczący wpływ na relacje między nimi. W tej niezdrowej atmosferze tkwi Conor, nastolatek który nie chce/nie potrafi uwolnić swoich uczuć. Jest osamotniony i przestraszony, ale mimo to dzielnie próbuje radzić sobie z chorobą mamy oraz sytuacją w szkole, gdzie dla większości osób, w tym dla nauczycieli, stał się niewidoczny, bo kto sprosta rozmowie z nieszczęśliwym dzieckiem. Próbę walki z lękami Conora podejmuje potwór, który mrocznymi opowiadaniami - mającymi realny wpływ na życie - stara się ukazać skomplikowaną ludzką naturę, sposoby radzenia sobie z niemożliwymi i uświadomić chłopcu, że prawda zawsze wyzwala, a pocieszające kłamstwa nie są rozwiązaniem.

http://www.jimkay.co.uk/
Ness znakomicie nakreślił historię, dodatkowo misternie ubierając ją w zwięzłe zdania, niedokończone myśli i dwuznaczności. Treść jest niesamowicie autentyczna, mam wrażenie, że autor jest magikiem, który potrafi sondować ludzkie myśli i odczucia, nie wiem jak on to robi, ale jego test jest ogromnie szczerym, wzruszającym przekazem, na którym nie sposób nie uronić łez. Jeśli ktoś stracił bliską osobę bardzo emocjonalnie odbierze tę lekturę, bo pomimo tego że ma ona mroczny, momentami groźny klimat, jest nostalgiczną, mocną i bardzo sugestywną opowieścią, w której potwory to metafora udręki, strachu i samotności. Warto też dodać, że książka opatrzona jest doskonałymi czarno-białymi ilustracjami, które fenomenalnie oddają klimat opowieści, dodając jej dramatyzmu i wyjątkowości. Dla mnie „Siedem minut po północy” na długo zostanie książką numer jeden, bo dzięki niej pokonałam swoje potwory, może brzmi to pompatycznie, ale cóż zrobić... z wiekiem robię się coraz wrażliwsza. Szczerze polecam tę niesamowitą lekturę, która głównie kierowana jest do młodzieży, ale ze względu na jej wnikliwy i refleksyjny charakter, dorośli czytelnicy nie pozostaną obojętni na jej treść.

"Dalej. Weź tę historię i pędź przed siebie.
Narozrabiaj"
Patrick Ness 

Polecam przepiękny book trailer

 


Czytaj dalej »

Niełatwo być człowiekiem... czyżby?

WM. Paul Young

CHATA

Wydawnictwo: Nowa Proza
Oprawa: Twarda
Data: 2011
Stron: 300





„Chata” to książka, która zdrowo namieszała w literackim świecie, głównie za sprawą poruszanych tematów, dotyczących relacji człowieka z Bogiem, zdefiniowania wizerunku Boga, za nadanie innego znaczenia chrześcijańskim definicjom oraz za elementy podpadające pod ruch New Age. Treść książki podlega ciągłym dysputom i analizom. Opisana historia jednych czytelników porusza do głębi, innych rozczarowuje i złości. Gdzie zająć miejsce? Jak odnieść się do treści? Czy też jak pogodzić teologiczną wiedzę z obrazem przedstawionym przez WM. Paula Younga?

Mack w dzieciństwie doświadczył wiele bólu, na szczęście doświadczenia życiowe sprawiły, że – w pewien sposób – pogodził się ze swoją przeszłością. Jednak jak sam twierdzi, to Nanette, jego żona od ponad trzydziestu pięciu lat, uratowała mu życie, tworząc z nim cudowną rodzinę. Niestety rodzinne szczęście zostało zburzone, kiedy ich najmłodsza córka, Missy została porwana. Ślady wskazywały na to, że dziewczyna została zamordowana w opuszczonej chacie. Kilka lat później Mack dostaje tajemniczy list, a w nim zaproszenie do... chaty. Mężczyzna jest skonsternowany, uznaje to za makabryczny żart, ale podpis nadawcy sprawia, że zaczyna wierzyć, że zaproszenie jest od Boga. Wbrew rozsądkowi wyrusza do miejsca bolesnych wspomnień, licząc na konfrontację z Najwyższym.

Jakiś czas temu czytałam "Rozdroża" Younga, książka bardzo mi się podobała, ale pomimo wyrazistej treści, ciężko mi było przebić się przez jej wstęp. Na szczęście debiutancka powieść kanadyjskiego pisarza, jest o wiele bardziej klarowniejsza (zaskakujące jak na pierwszą pracę). Posłużę się kolokwializmem, pisząc że budowa fabularna "Chaty" jest prosta jak konstrukcja cepa... i to jest piękne. Oto mamy sympatyczną rodzinkę, na którą jak grom z jasnego nieba spada wielkie nieszczęście, a opory przed szczerą rozmową o tragedii, rodzą niezdrową atmosferę, stwarzając wiele niedomówień i problemów. Z podobnym tematem zapewne nie raz się spotkaliście i teoretycznie problematyka rodzinnych dramatów nie jest obcym zagadnieniem, ale do tej prostej historii zostały dołączone teologiczne kwestie i filozoficzne rozważania, co jest rewelacyjnym zagraniem. Dlatego, że dostajemy przepiękną, ogromnie wzruszającą opowieść, przedstawiającą więź człowieka z Bogiem oraz próby wyjaśnienia odwiecznych pytań dotyczących dobra i zła, grzechu i wybaczenia, kary i winy.

Książka została napisana w czytelny, bardzo naturalny sposób. Język powieści nie jest zawiły, jednak jej treść może sprawiać problemy, nie tyle ze względu na wielowątkowość, ale na teologiczne wnioski, które dla niektórych osób mogą być mocno dyskusyjne i uproszczone. Jednak uważam, że nie warto szukać dziury w całym, gdyż opowieść ta jest dodającą otuchy przypowieścią, która zachęca do dialogu z Bogiem, przypomina też o jego obecności w naszym życiu oraz o jego wielkiej miłości do człowieka. Powieść Younga niesie w sobie pozytywne przesłanie i niesłychane emocje. Wielokrotnie wzruszałam się czytając rozmowy Macka z Bogiem i nie dlatego, że jestem szczególnie religijna, ale dlatego że wizja tak wielkiej bliskości z niezmąconą miłością jest cudownym, inspirującym wyobrażeniem. Szczerze polecam lekturę „Chaty” - warto dać sobie szansę na poruszające doświadczenie. 

 

Za możliwość przeczytania książki 
dziękuję wydawnictwu Nowa Proza
Czytaj dalej »

Poczucie humoru a sprawy wysokiej rangi

Alessandro Prozato

HUMOR I WIARA
ANEGDOTY I HISTORYJKI

Wydawnictwo: Salwator
Oprawa: Miękka
Data: 2006
Stron: 380


„Stańmy się poważniejsi: nauczmy się śmiać.”
G. Guareschi

Alessandro Pronzato jest dziennikarzem, duszpasterzem, rekolekcjonistą i poczytnym katolickim pisarzem - autorem ponad 100 książek, przetłumaczonych na kilkanaście języków. Prace włoskiego księdza chwalone są za lekkość stylu, humor, jasny przekaz oraz śmiałość poruszania najistotniejszych treści religijnych, które budzą emocje i zmuszają do refleksji. Jako że nie stronię od publikacji chrześcijańskich, postanowiłam zaryzykować i poznać jedną z książek tego autora. Na szczęście z wyborem lektury nie było problemu; wydawnictwo Salwator w swoich zasobach ma sporą ilość prac Alessandro Prozato, a że poczucie humoru jest mi wyjątkowo bliskie, to postawiłam na „Humor i Wiara. Anegdoty i historyjki”.

Wybrane tytuły książek A. Pronzato dostępne na stronie wydawnictwa Salwator



Już po samym tytule można domyśleć się czego dotyczy treść książki, oczywiście ma ona związek z radością, z wyzwalającym śmiechem i „zdrową” ironią, reasumując, odnosi się do umiejętności żartowania z rzeczy poważnych czyli religii i wiary. Autor posługując się ogromną ilością cytatów, przypowieści i żartów próbuje przełamać pewne tabu związane z poglądem, że człowiek inteligentny, wierzący, nie żartuje ze świętych, ani nie akceptuje żartów związanych z religią, ponieważ umniejsza to rolę kwestii chrześcijańskich.

Cieszy mnie, że powstała tego typu książka, gdyż mam wrażenie, że coraz więcej osób zapomina, że zachowanie zdrowego dystansu do pewnych rzeczy jest koniecznością, co więcej, radość wiary, unikanie nadmiernego patosu i dostrzeganie humoru w pewnych doniosłych zagadnieniach nie stwarza chorych sytuacji, ani nie prowokuje absurdalnych spraw o obrazę uczuć religijnych. Podobało mi się w jaki sposób autor udowadnia konieczność radowania się, uważa wręcz, że najwyższy czas uznać poczucie humoru za obowiązek. Tym bardziej, że Bóg ma wyjątkowe poczucie humoru, i nawet w surowym Starym Testamencie istnieje przejaw boskiej błyskotliwości i humoru. Poza tym wiele wnikliwych interpretacji biblijnych udowadnia, że w Kościele jest się z czego śmiać, na dowód tego – między innymi - zostają przytoczone zabawne wypowiedzi dzieci np.,
Ja wierzę w Boga, bardzo głęboko, ale nie umiem wyjaśnić czy się urodził, czy nie” [str. 254] albo „Jezus zmartwychwstał, bo chciał zjeść wielkanocne jajko” [str. 256]

Zabawnych tekstów w tej książce jest wiele, ale praca Alessandro Pronzato nie służy tyko zwykłej rozrywce, ponieważ ma również charakter filozoficzno-moralny, pozwala zaangażować się w chrześcijaństwo i znaleźć właściwe proporcje wobec tego, co nas w życiu spotyka. Humor i śmiech dodają lekkości, pomagają w walce ze złem, dystansują i często wyrażają osiągniętą wolność, oczywiście nie dotyczy to żartu wulgarnego, bezmyślnego czy banalnego, ale tego, będącego oznaką mądrości, który uwalnia z uprzedzeń, własnych – niekoniecznie właściwych – przekonań czy oczekiwań. Podsumowując, uważam że „Humor i wara. Anegdoty i historyjki” to bardzo interesująca i rzetelnie przygotowana pozycja, której czytanie jest przyjemnością i duchową strawą.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Salwator, a także portalowi Sztukater.
Czytaj dalej »

Miłość wszystko znosi, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma

Danny Scheinmann

NIEZWYKŁE AKTY PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI

Wydawnictwo: Sonia Draga
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Data: 2008
Stron: 376



 Powieść Danny'ego Scheinmanna „Niezwykłe akty prawdziwej miłości” jest lekturą melancholijną i ogromnie wzruszającą, co więcej, przedstawia ona dwie niesamowite historie, które w pewnym momencie łączą się w jedną wspólną opowieść – zachwycającą, pełną miłości i nadziei, na dodatek genialnie opracowaną, i w sposób niezwykły ukazującą siłę uczuć, aż dziw, że książka jest debiutem literackim.

Rok 1992, Ameryka Południowa: Leo Deakin budzi się w szpitalu, jest w ogromnym szoku, jego pamięć szwankuje, ale w okruchach wspomnień odszukuje obraz swojej dziewczyny, Eleni. Resztkami sił nawołuje jej imię, ale jego cudowna kobieta, wielka miłość... nie żyje, zginęła w tragicznym wypadku. Mężczyzna pogrąża się w żałobie, wpada w spirale rozpaczy, którą dodatkowo napędza ogromne poczucie winy.

Rok 1912, Ulanów, południowo-wschodni kraniec polski. Szesnastoletni Moritz Daniecki zakochuje się w pięknej Lotte. Miłość młodych rozkwita, ale wybuch wojny niweczy plany młodych. Moritz zostaje wcielony do armii Austro-Węgier, następnie zostaje pojmany przez Rosjan i trafia do syberyjskiej niewoli. Miłość do Lotte i wiara we wspólną przyszłość sprawia, że mężczyzna decyduje się na ucieczkę. Przemierzając tysiące kilometrów, walcząc z bólem, chorobą, a także z wojenną rzeczywistością, marzy tylko o jednym, o poślubieniu złotowłosej Lotte.

Czy Leo odnajdzie cel w życiu i zrozumie sens miłości?
Czy Moritz właściwie ulokował swoje uczucie i czy Lotte będzie na niego czekać?
Co łączy te dwie opowieści?, jak się ma historia Moritza do życia Leo?
 
Każdy z tych wątków jest dramatycznym, poruszającym do głębi tekstem, który sprawnie wyciska łzy i zmusza do zastanowienia się nad siłą prawdziwej miłością. Ciekawostką jest to, że opowieść o losach Moritza, najprawdopodobniej przedstawia autobiograficzną historię dziadka autora, niejakiego Mosze Scheinmanna, tym samym opisywane wydarzenia bardzo mocno wpływają na odbiór treści, gdyż koszmarna przeprawa przez ogarnięty wojną kontynent jest wstrząsającą relacją, która nie tylko szokuje, ale też tworzy melodramatyczny nastrój.

Powieść Scheinmanna jest lekturą niezwykłą, w sumie nie powinno to dziwić, bo książka powstawała przez długie sześć lat i to, że autorowi udało się stworzyć tekst, który jest fascynującą podróżą w głąb ludzkich emocji, nie powinno być czymś niezwykłym. Jednak nie każdemu pisarzowi udaje się w tak prawdziwy sposób, oddać uczucia związane ze stratą, śmiercią i bólem. Co więcej, w tym budzącym emocje przekazie, miłość zostaje rozłożona na części pierwsze. Jeden z bohaterów, fizyk kwantowy, rozkłada miłość na mikro elementy wchodzące w skład holistycznego wszechświata. Próba analizy uczucia jest interesującym, ale nie łatwym motywem, zresztą, książki nie można zaliczać do historii, które służą wyłącznie chwilom relaksu. Poruszane w powieści istotne kwestie i melancholijny ton, czynią z niej pozycję wymagającą, ale jak najbardziej godną uwagi, gdyż ta słodko-gorzka opowieść o wielkim uczuciu jest genialnym zobrazowaniem życia emojonalno-uczuciowego człowieka oraz przekazem, który oprócz tego że ogromnie wzrusza, również napawa optymizmem i budzi wiarę w rzeczy niemożliwe.


Czytaj dalej »

Łowcy głów

ŁOWCY GŁÓW

Reżyseria: Mortem Tyldum
Gatunek: Thriller, Kryminał
Produkcja: Niemcy, Norwegia
Premiera: Polska 2012, Świat 2011
Obsada: Aksel Hennie, Nikolaj Coster-Waldau

Opis: Główny bohater filmu Roger (Hennie) zdaje się mieć wszystko, o czym trzydziestoletni mężczyzna mógłby marzyć – jest najlepszym norweskim headhunterem, ma przepiękną żonę prowadzącą ekskluzywną galerię oraz luksusową willę. Sęk w tym, że - aby wieść wystawne życie - Roger musi od czasu do czasu uzupełniać zasoby finansowe wymyślnymi kradzieżami dzieł sztuki. Pewnego dnia żona przedstawia mu przystojnego klienta Clasa Greve'a (znany z serii "Gra o tron" Coster-Waldau), który dzięki intratnej posadzie w koncernie elektronicznym, wszedł w posiadanie drogocennego obrazu. Planując perfekcyjny napad na rezydencję Greve'a, Roger nie przypuszcza nawet, że trafił na wyjątkowo trudnego i przebiegłego przeciwnika. 

 
Bywam wywrotowcem, czytam książkowe serie od końca oraz oglądam ekranizacje bez znajomości powieści - bazy. Dlatego kiedy wieczorową porą zrobiłam sobie seans filmowy z niemiecko-norweską produkcją, to absolutnie nie wiedziałam co mnie czeka, no bo i skąd? skoro nie czytało się bestsellerowej książki Jo Nesbø „Łowcy Głów”. Jednak brak wiedzy w tym temacie nie stanowił przeszkody w czerpaniu przyjemności z oglądania filmu uznanego za wielki przebój europejskiego kina, porównywany do filmów braci Coen, Davida Finchera i Quentina Tarantino


Reżyserowi udało się stworzyć niesamowite widowisko. Surowe skandynawskie tło, chłodne barwy, czysta przestrzeń oraz doskonała fabuła, zaskakująca niezliczoną ilością zwrotów, szokujących scen, ale także komicznością niektórych ujęć generowała specyficzny, osobliwy klimat. Często po krwistych i ohydnych scenach (musiałam wychodzić z pokoju, żeby uspokoić żołądkowe turbulencje) nieoczekiwanie serwowano żartobliwą atmosferę, takie zestawienie klatek rodzi absurdalne obrazy, które świetnie uspokajają napięcie towarzyszące oglądaniu makabry i tworzą doskonałe rozrywkowe kino, co prawda niekiedy bark logiki w działaniach bohaterów bywa żałosny, ale na szczęście magnetyczne obrazy przykuwają uwagę i nie pozwalają na głębsza analizę przebiegu zdarzeń. 


Świetnie bawiłam się oglądając "Łowców głów", nie mam nic - no prawie nic - do zarzucenia produkcji Mortena Tydlum, znalazłam w niej wszystko to, co potrzebne jest do stworzenia wyjątkowego obrazu ze świetną intrygą i doskonałą grą aktorską (Aksel Hennie w roli Rogera jest znakomity) dlatego szczerze polecam to mocne, momentami zabawne skandynawskie kino.

Trailer filmu 

Czytaj dalej »

Polskie piekiełko.Obrazy z życia elit emigracyjnych 1939-1945

Sławomir Koper

POLSKIE PIEKIEŁKO
OBRAZY Z ŻYCIA ELIT EMIGRACYJNYCH 1939-1945

Wydawnictwo: Bellona
Oprawa: Miękka
Data: 2012
Stron: 440



Historyk ze mnie żaden, przykre doświadczenia z czasów licealnych skutecznie zniechęciły mnie do poszerzania wiedzy w tym zakresie, ale, ciekawość pozostała, dlatego nie mogłam odmówić sobie przyjemności przeczytania książki Sławomira Kopra „Polskie piekiełko. Obrazy z życia elit emigracyjnych 1939-1945”, tym bardziej że autor, cytuje „W swoich książkach stara się pokazać historię „z ludzką twarzą”; ważne osobistości w dziejach naszego kraju w życiu codziennym, nie unikając drażliwych tematów. Wychodząc z założenia, że życie prywatne, z jego wszystkimi składnikami jest ważną częścią biografii każdego człowieka, porusza tematy z reguły pomijane przez innych badaczy”*

Przedstawienie losów socjety emigracyjnej w czasach wojennej polski w sposób odważny, często przekraczający zdystansowaną wiedzę podręcznikową bardzo mnie zaciekawiły, w końcu co jak co, ale ukazanie historii przez fakty mało znane jest dla niedoświadczonego czytelnika beletrystyki historycznej niezwykle atrakcyjne i stanowi doskonały wabik do poznania nieznanych wydarzeń. Zatem nie ma mowy o tym, aby podczas owej lektury czuć znużenie czy też zagubienie wywołane nadmiarem informacji.

Książka już od samego początku jest pasjonującą lekturą, która rozpoczyna się od ukazania krajobrazu panującego po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego. Autor podpierając się wspomnieniami znanych osobistości, m.in. Dąbrowskiej, Wierzyńskiego oraz Dmowskiego, w sugestywny sposób oddaje nastrój żałobnych dni, atmosferę polityczną, a także sytuację państwa w przededniu wojny widzianej oczami literatów. W kolejnych rozdziałach przedstawione są kulisy rządu gen. Sikorskiego oraz fascynująca postać niedoszłego prezydenta Rzeczypospolitej generała Bolesława Wieniawy-Długoszewskiego. Dowiadujemy się też o sekretach rządu emigracyjnego, w tym o haniebnych poczynaniach profesora Stanisława Kota, ministra bez teki w rządzie Sikorskiego. Bliżej przyjrzymy się postaci generała Kazimierza Sosnowskiego – zdolnego, aczkolwiek niedocenianego oficera i polityka, poznamy losy Ignacego Mościckiego oraz okoliczności internowania dyplomaty Józefa Becka. W książce Sławomira Kopra nie zabrakło dziejów wojennych i powojennych grupy Skamander, politycznej oraz prywatnej historii Władysława Andersa (zaryzykuję stwierdzenie, że okładka przestawia Andersa i jego drugą żonę Renatę Bogdańską), jak również zagadkowych kolei losów Józefa Retingera i pięknej agentki brytyjskiej tajnej służby Krystyny Skarbek 
 
Krystyna Skarbek
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszewski

Docieramy także do rozdziałów w których mowa o obozach odosobnienia stworzonych przez polskie władze dla polskich oficerów, przeciwników politycznych rządów gen. Sikorskiego. Muszę przyznać, że jest to wstydliwa karta w historii polski, czytanie o poczynaniach osadzonych jest dotkliwe i mocno żenujące. Na szczęście rozdział o życiu codziennym niepokornych polskich lotników RAF-u, co nieco wpływa na zmianę nastroju, tym bardziej że piloci wykazywali się ogromną fantazją, nie tylko w kwestii pilotowania, ale też w zakresie stosunków męsko-damskich, przy okazji dowiemy się dlaczego Anglicy myśleli, że duma polskiego lotnictwa zamierza popełnić zbiorowe samobójstwo oraz dlaczego piloci zaczęli raczyć się... mlekiem.

Piloci RAF-u

Nie wiem na ile autor zachował obiektywizm przygotowując tę książkę, ale stworzony przez niego obraz polskiej emigracji niekiedy jest bardzo szokujący, teoretycznie nie powinno to dziwić, gdyż życie prywatne, a także polityczne bywa kontrowersyjne. Jednak wyciągnięte na światło dzienne grzeszki elity politycznej; wszelkie rozgrywki personalne, wstrząsające konflikty, romanse i epizody z hulaszczego trybu życia burzą typowy wizerunek ówczesnej emigracji. Podejrzewam, że nie każdemu czytelnikowi spodoba się ton publikacji Sławomira Kopra, ale na ten temat najlepiej wypowiedziałyby się osoby specjalizujące się w okresie międzywojennym dziejów Polski. Dla mnie, laika „Polskie piekiełko...” to lektura fascynująca, w której znalazłam multum ciekawych, zaskakujących informacji, ogrom interesujących cytatów i prywatnych zapisków znanych osobistości, ponadto, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę współczesna arena polityczna niewiele różni się od tej po klęsce wrześniowej. Zawiść, skandale, bezwzględna walka o władzę to stałe elementy charakteryzujące naszych polityków, szkoda tylko, że cechy te często dominują nad wartościowymi dokonaniami naszych rodaków.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Bellona, a także portalowi Sztukater.



Czytaj dalej »

W plątaninie uczuć

Gabriela Gargaś


W PLĄTANINIE UCZUĆ


Wydawnictwo: Feeria
Oprawa: Miękka
Data: 2012
Stron: 392





Jakiś czas temu miałam przyjemność przeczytać debiutancką powieść Gabrieli Gargaś „Jutra może nie być”, książka pomimo kilku mankamentów bardzo mi się podobała, dlatego z wielkimi nadziejami przystąpiłam do lektury kolejnego tytuły, który wyszedł spod pióra autorki – zakochanej w życiu marzycieli, kobiety całą duszą.

W plątaninie uczuć” to historia wspaniałych przyjaciółek, trzech cudownych kobiet: Doroty, zmęczonej żony wiecznie zapracowanego Roberta, mamy dwóch uroczych chłopców, która czuje, że jej – pozornie - idealne małżeństwo zaczyna sypać się jak domek z kart. Hani, ślicznej pracoholiczki, nieszczęśliwej singielki, która panicznie boi się miłości, a mimo to marzy o bliskości. Kaliny, żyjącej od dziesięciu lat w niezalegalizowanym związku, która zaczyna czuć, że tkwi w martwym punkcie i kiedy spotka swoją dawną miłość, jej życie zaczyna przypominać emocjonalny rollercoaster.

Trzy panie, trzy różne charaktery i trzy spojrzenia na życie. Tak różne, a jednak tworzące wspaniałą kompozycję złożoną z miłości, zrozumienia, współczucia, i ciasteczek czekoladowych. Brawa dla autorki za stworzenie realnych kobiecych portretów. Bohaterki to dojrzałe kobiety, które muszą zmierzyć się z przeciwnościami losu. W tej czarującej historii o istocie życia Dorota, Hania i Kalina muszą pokonywać przeszkody, dokonywać trudnych wyborów, walczyć o miłość i poczucie własnej wartości. Bywają kopciuszkami, femme fatale i królowymi śniegu, ale dla siebie są jak anioły; trwają, pomagają i kochają.

Na pochwałę zasługują również opisy wiernie oddające życiowe sytuacje oraz dialogi, którym nie brakuje autentyczności. Świetnym pomysłem jest też umieszczenie w książce wyśmienitych przepisów, już samo ich czytanie sprawia, że ma się ochotę na coś słodkiego. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, co mnie dręczyło także w poprzedniej powieści Gabrieli Gargaś, czyli nadmierna ckliwość, trywialność złotych myśli, sterowanie emocjami i chwilami harlequinowy styl, który sprawiał, że historia momentami była przesłodzona i mało realna, ale czego babskie serducho nie wybacza, kiedy emocje biorą górę... Dlatego pomimo pewnych irytujących elementów, uważam, że opowieść o losach przyjaciółek jest niezwykle pasjonującą lekturą, która w sposób prawdziwy oddaje kobiece nastroje i myśli, to intymny świat, w którym bohaterki przeżywają wszystkie możliwe emocje związane m.in. ze złamanym sercem, chorobą, zdradą oraz upokorzeniem. Poza tym historia dogłębnie wzrusza, bawi do łez oraz zmusza do zastanowienia się nad kwintesencją kobiecości, dlatego szczerze polecam tę piękną i subtelną opowieść.

Czytaj dalej »

Drugi brzeg

Dariusz Szymanowski

DRUGI BRZEG

Wydawnictwo: Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie
Data: 2012
Stron: 54
Oprawa:  Miękka

Książka ukazała się w ramach stypendium artystycznego przyznawanego przez Marszałka Województwa Warmińsko-Mazurskiego


Współczesne czasy nie służą chwilom wytchnienia, w kieracie życia gonimy swój własny ogon, zapominając o rzeczach ważnych; o spojrzeniu w głąb siebie i dostrzeżeniu czegoś więcej niż tylko obszar na wyciągnięcie swojej ręki. Dlatego cieszy mnie bardzo czas spędzony z poezją, czas kiedy mogę spokojnie wyciągnąć się na kanapie, z filiżanką parującej kawy, i udać się w metafizyczną podróż na „Drugi brzeg”.

Coś we mnie mówi,
zupełnie jakby chciało, abym i ja
powiedział, że Nic z tego
nie zostało odkryte.

Raz jeszcze pomieściło ciebie
pomiędzy kciukiem a
palcem wskazującym drogę

Jak dobrze, że Nic
nie trwa jednak wiecznie ponad
wszelką wątpliwość.
[Nicość, str.36]

W tomiku ozdobionym wyjątkową grafiką, przedstawiającą „Mleczarkę” Vermeera znajduje się 27 wierszy i 5 utworów poetyckiej prozy. Czytając wiersze Dariusza Szymanowskiego ma się wrażenie, że autor jest świadomym poetą. Jego liryki zajmującą, chociaż nie zawsze łatwą lekturą. Nie jest to winą przekombinowania, czy też nadmiernej zabawy środkami stylistycznymi, ponieważ tworzone przez autora zdania są zgrabne, sensowne i w sposób piękny wyrażają spostrzeżenia, doznania bliskie każdemu człowiekowi. Zagubienie wywołują zastosowane porównania i pewne niedomówienia, które skłaniają do własnej interpretacji, ponieważ tworzące się myśli i obrazy wykraczają poza rejony nam znane. Takie doświadczenie jest niezmiernie ciekawym przeżyciem, gdyż możliwość odczytania utworów za każdym razem może być inna, wszystko zależy od nastroju, emocji i przeżyć. Jednak dla niektórych osób wiersze Szymanowskiego mogą być sporym wzywaniem, ale po mimo wymagających tekstów - uważam, że wzbranianie się przed poznaniem interesującego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość byłoby wielką stratą.

W pokoju stoi łózko.
Jest późna zima i stoją przy oknie.

Za nimi nieco dalej.
Miasto dobiega i gaśnie.

Gdy zasypia,
on w czarne włosy wplątuje
oblodzoną ulicę
[Sen zimowy, str. 14]

Tytułowy drugi brzeg nie jest ogromną czasoprzestrzenią, to intymny świat „To mogło być całkiem zwyczajne, jak rozbita przez nieuwagę szklanka, jak potknięcie o kamień, którego się nie widziało. Jak blizna, pamiątka pierwszej próby utrzymania równowagi" [Drugi brzeg, str. 10] To bycie teraz i sekundę później... teoretycznie proste doświadczenie, które zaskakują swoją złożoną formą i, wzruszają, wywołują uśmiech, tęsknotę i uświadamiają nieubłagany upływ czasu. 



DARIUSZ SZYMANOWSKI - ur. w 1984 roku w Olsztynie. Poeta, prozaik. Publikował m.in. w Kwartalniku Artystycznym, Pograniczach, Kresach, Opcjach, Portrecie, Tece, Gazecie Olsztyńskiej, Wyspie, RED.zie, Migotaniach/Przejaśnieniach, Pro Libris, Kwartalniku, Zagłębiarce, Dzienniku Polskim (NY). Od 2011 roku w olsztyńskim VariArcie publikuje felietony pt. Szkice z obrazkiem. Laureat ogólnopolskich konkursów poetyckich m.in.: Turnieju Jednego Wiersza (MDK Koszutka, Katowice 2012). Stypendysta Marszałka Województwa Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie w dziedzinie literatury (2012). Autor książki Drugi brzeg (WBP, Olsztyn 2012).


Czytaj dalej »

Bejbi blues

Mała rewolucja; postanowiłam, że od czasu do czasu będę wrzucać na blog krótkie, bardzo osobiste opinie o obejrzanych przeze mnie filmach, ponieważ kino, to jedna z moich wielkich miłości. Nie wiem czy pomysł opisywania filmowych refleksji wypali na dłuższą metę, ale próbę podejmuję.


Reżyseria: Katarzyna Rosłaniec
Gatunek: Dramat
Produkcja: Polska 2012
Czas trwania: 98 minut
Obsada: Magdalena Berus, Nikodem Rozbicki, Magdalena Boczarska


Opis: 17-letnia Natalia (Magdalena Berus) urodziła dziecko. Ale to wcale nie była "wpadka". Natalia ciążę zaplanowała. Razem ze swoim chłopakiem Kubą (Nikodem Rozbicki) próbują podołać obowiązkom rodziców, choć sami jeszcze na dobre nie dorośli.

Natalia chciała mieć dziecko, bo fajnie jest mieć dziecko. Wszystkie młode gwiazdy jak Britney Spears czy Nicole Richie mają dzieci. Ale dlaczego tak naprawdę zdecydowała się na macierzyństwo w tak młodym wieku? Może odpowiedź kryje się w tym co piszą nastolatki na internetowych forach? Chcą mieć dziecko, żeby w końcu ktoś je naprawdę kochał, żeby same miały kogoś do kochania.
 

Wczoraj w ramach „Kobiecych wieczorów filmowych” obejrzałam kontrowersyjny „Bejbi blues”. Szłam na film, licząc na swobodę oddychania, bo co jak co, ale tłoku nie znoszę. Na moje nieszczęście sala trzeszczała w szwach, naród upchany jak sardynki, pomimo naruszonej strefy bezpieczeństwa, próbował czuć się komfortowo. Kiedy zgasły światła zapanowała długo oczekiwana przez mnie cisza, która trwała... chwilę, bo część widzów zaczęła okazywać swoje znużenie, kwiląc na przydługie, wyciszone sceny, zaś inni mieli ubaw z tego: że dialogi zabawne, że młoda mama przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, albo że nastoletni tato skater był nieporadnym chłopaczyną. Mnie to nie bawiło, może dlatego, że jestem 30+ i historia nastoletniej matki wywoływała u mnie smutek i zadumę, dlaczego? a dlatego że...

Młodzi, debiutujący aktorzy wypadli bardzo przekonująco, a sceny z ich udziałem były naturalne. Poza tym obraz przypomina reportażowe ujęcia, które tworzą nasycone kolorem i formą szokujące studium współczesnych nastolatków, co prawda bardziej przypominających amerykańskich dzieciaków, szalejących w trendy nocnych lokalach, skejtowskich klubach, z łatwym dostępem do dragów i seksualną swobodą, niż bidną młodzieżówkę z polskiego osiedla. Lekko to razi, ale czy jest aż tak ważne, skoro film jest o samotność tak wielkiej że aż boli, o potrzebie miłości i niezdrowym fastfoodowym życiu oraz modzie na dzidziusia. Co więcej film nie zawiera elementu umoralniającego, jest to genialnym posunięciem, ale dla zaangażowanego widza stanowi gorzką pigułkę do przełknięcia... Zakończenie mnie bolało.

Po seansie moja przyjaciółka powiedziała: „Jeszcze nie widziałam filmu z tak niewielką ilością dialogów, dziwny to obraz” Ma rację, dziwny, ale dający kopa, dlatego zachęcam do obejrzenia „Bejbi blues”, i zwrócenia uwagi na coś więcej, niż tylko przelukrowaną kompozycję.



 Zdjęcia pochodzą z Fimwebu i Film Interia

Czytaj dalej »

Jedyna prawda

Olle Lönnaeus

JEDYNA PRAWDA 

Wydawnictwo: REA
Data: 2012
Strona: 416
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami




"Pokuta" debiutancka powieść Olle Lönnaeusa zdobyła nagrodę Szwedzkiej Akademii Pisarzy Kryminałów za najlepszy debiut roku. Kolejna książka „Wielkie serce Mike'a Larssona” otrzymała wiele nominacji oraz została laureatką Nagrody Południowej Szwecji za Kryminał Roku 2011. Po przeczytaniu jego najnowszej powieści „Jedyna prawda”, śmiem twierdzić, że i tej książce dostanie się kilka wyróżnień, gdyż Olle Lönnaeus zna się na tym co robi; po pierwsze, potrafił stworzyć całkiem niezłą intrygę w której zgrabnie porusza istotne kwestie psychologiczno-obyczajowe, po drugie, oczarował mnie swoja zdolnością do tworzenia sugestywnych obrazów, a po trzecie, przełamał mój opór do skandynawskich kryminałów, i za to mu chwała.

Kiedy nad skańską równiną szaleje burza śnieżna, Joel Lindgren dostaje niepokojący telefon od swojego ojca, Martena, z którym nie miał kontaktu od dwudziestu lata. Mimo że do swojego rodzica czuje tylko i wyłącznie nienawiść, to jednak nie potrafi zlekceważyć tej wiadomości i chociaż jest grubo po północy, zakłada na siebie ciężki kożuch, uzbraja się w winchestera i siekierę, i walcząc z zamiecią, wyrusza do rodzinnego miasteczka. Niestety w zaniedbanym domu ojca zastaje go: ziąb, cisza, martwe ciało Martena wiszące na haku pod sufitem i namalowany na ścianie napis – Gniew Boga. Rozpoczyna się drobiazgowe śledztwo, tym bardziej że istnieje prawdopodobieństwo, że ojciec Joela naraził się islamskim ekstremistom, malując proroka Mahometa pod postacią świni.

Z czym mamy do czynienia w „Jedynej prawdzie”? Oczywiście ze zbrodnią, która według mnie jest tłem do ukazania złożoności relacji międzyludzkich, jak również do zilustrowania problemów społecznych Szwecji. To interesujące połączenie sprawia, że powieść robi wrażenie, zaskakując poruszanymi tematami, i z całą pewnością nie jest lekturą służącą tylko i wyłącznie rozrywce, której celem jest odkrycie zabójcy, a tym samym dostarczenie ekscytujących chwil niepokoju, ponieważ jest to poruszająca historia o potrzebie tożsamości, bliskości, a także złożoności relacji, zaś zabójstwo jest okolicznością do poznania jedynej prawdy.

Trzeba przyznać, że autor jest mistrzem w kreowaniu osobliwych postaci oraz w budowaniu skomplikowanych korelacji interpersonalnych. W tej surowej opowieści główny bohater przedziera się przez ogrom pytań dotyczących więzów krwi, musi poradzić sobie z bolesnymi wspomnieniami i nowym wizerunkiem ojca, wyłaniającym się z opowiadań ludzi, którzy oprócz tego, że sami stanowią zagadkę, w istotny sposób wpłynęli na osobowość Martena. Oprócz tego mamy możliwość śledzenia psychologicznego starcia pomiędzy inspektor Fatimą, a fanatycznym Osama al-Deinem, w który myślą przewodnią jest istota kłamstwa, dobra i zła. Jakby tego było mało, pojawia się też aspekt społeczny, w którym piękna i bogata Szwecja ukazuje swoje mroczne, niedoskonałe oblicze.

Autor w atrakcyjny sposób powiązał wszystkie te elementy, ubierając historię w wzbudzające emocje zwroty wydarzeń, i pomimo że akcja nie zalicza się do wyjątkowo dynamicznych, to jednak szereg zaskakujących wiadomości i tajemniczych bohaterów sprawia, że książkę czyta się z podekscytowaniem, zwłaszcza że malownicze, niezmiernie przekonywujące opisy zimowego, mroźnego klimatu południowej Szwecji niesamowicie wpływają na wizualizację zaprojektowanego przez Olle Lönnaeusa tła powieści. 

 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu REA, a także portalowi Sztukater.
Czytaj dalej »

Nastoletnia czarownica

Silver Ravenwolf

NASTOLETNIA CZAROWNICA

Wydawnictwo: Illuminatio
Data: 2012
Stron: 296
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami




Wicca – najprościej wyjaśniając - to współczesna religia neopogańska, wywodząca się z praktyk z New Forest w Anglii oraz nawiązująca do kultu czarownic. Podobno czarostwo jest obecnie najszybciej rozwijającą się religią w USA i jak podają źródła, w Stanach Zjednoczonych znajduje się tyle samo czarownic, co pisarzy posiadających w swoim dorobku opublikowane prace. Jednak czarostwo to nie tylko domena mieszkańców USA, ponieważ równie mocno Wicca rozpowszechniona jest w Europie.

Do czego zmierzam, a do tego, że wcześniej czy później, owa religia może zainteresować młodego człowieka, który niekoniecznie będzie próbował poznać zasady wiary wikańskiej, co zaklęcia i magiczne rytuały, samo przez się nie jest to droga właściwa do zgłębienia tematu. Dlatego pomocną lekturą w tym zakresie może okazać się „Nastoletnia czarownica” autorstwa Silver Ravenwolf – czarownicy z rodowodem, sprawującej opiekę nad jedenastoma sabatami oraz autorki wielu publikacji na temat religii Wicca.

Książka jest bardzo ciekawie opracowana i wdzięcznie napisana. Autorka w sposób naturalny, chociaż może niekiedy zbyt pretensjonalny, przybliża istotne informacje z zakresu podstawowej teologii Wicca, czyli dostajemy skondensowane wiadomości począwszy od zasad wiary, tradycji wikańskiej, modlitw i magicznych kręgów, aż po rytuały, magię i uzdrawianie. Oprócz tego Wysoka Kapłanka Wicca obala mity na temat czarownic, i tak dowiadujemy się, że nie latają na miotłach, nie jedzą małych dzieci, nie praktykują czarnej magii, nie używają satanistycznych symboli, itd. Prawdziwe czarownice m.in. wierzą w Boga jako kosmiczną moc pozytywnej energii, idą za głosem rozsądku oraz wierzą, że moc jest proporcjonalna do mądrości.Tym samym, filmowy obraz czarownicy legnie w gruzach.

Wielkim atutem książki jest dodatek w formie pamiętnika nazwany „Tajemniczą Księgą Cieni” oraz umieszczony we wstępie rozdział dla rodziców, w którym autorka uspokaja opiekunów, tłumacząc, że  w treści nie znajdują się niebezpieczne przesłania – to prawda, nie znajdują się, ale... w tematyce lektury zdarzają się instrukcje jak zachować się, kiedy rodzic wykazuje się brakiem tolerancji względem nowych zainteresowań religijnych swojej pociechy, uważam, że nie jest to dobre posunięcie, dlatego że moc kilku wcześniejszych zdań, w których podkreślana jest siła szczerości i rozmowy z rodzicami traci co nieco na wartości. Nie do końca przekonały mnie też opisane zaklęcia, skupiające się głównie na czarach dość trywialnych jak np. „Koniec szlabanu”, „Zamknij buzię” czy „Słodkie sny i pluszowe zwierzaki” , rozumiem, że takie zestawienie zaklęć ma zainteresować młodego czytelnika, jednak wskazuje to również na sztuczność i próbę przyciągnięcia uwagi nastolatków.

Pomimo tych kilku potknięć muszę przyznać, że czytając pracę Silver Ravenwolf miałam wrażenie, że bardzo rzetelnie podeszła do tematu, nie wyczułam bagatelizowania wikańskich teorii, ani lekceważenia czytelnika. Według mnie „Nastoletnia czarownica” to świetnie przygotowana graficznie interesująca pozycja, niemniej jednak dla niektórych dorosłych osób może okazać się zbyt kontrowersyjna jak na lekturę dla ich dziecka, dlatego zanim młody człowiek zacznie poważnie zabierać się do powyższej publikacji, warto wcześniej rzucić na nią okiem.


Czytaj dalej »