CzaroMarownik 2013

CZAROMAROWNIK 2013
TWÓJ MAGICZNY KALENDARZ

Wydawnictwo: Illuminatio
Stron: 176


Zużytych słów przesypywaniem,
Gubieniem dróg i odnajdywaniem
Odmierzam czas, nie używając dat
Bez godzin i bez kalendarzy,
Długością dni i zmiennością zdarzeń
                                Odmierzam czas, nie używając dat
      [„Nie liczę godzin i lat” Andrzej Rybiński]
 
Chciałabym mieć swobodne podejście do życia i nie zważając na daty, umieć cieszyć się każdą chwilą bez względu na porę roku, dnia i godziny, oczywiście raduję się wyjątkowymi momentami, jednak kalendarz to konieczny dodatek do mojej torebki, bez którego idzie mi zginąć, ponieważ mam w nim wszystko: notatki, numery telefonów, adresy, hasła i całą masę innych zapisków, włącznie z bazgrołami. Dlatego książkowy kalendarz, według mnie, ma być urokliwy (w końcu kobieta byle czego nie nosi), ale też funkcjonalny, mając takie wymagania co roku wybieram inny kalendarz, testując go pod wieloma względami, tym razem padło na CzaroMarownik 2013 – Magiczny kalendarz wydawnictwa illuminatio.

Dziecko chwast - jokohana.blox
Podejrzewam, że w zachwycającej okładce tego kalendarza ukryte jest jakieś przyciagające zaklęcie - gdyż ręce same się po niego wyciągają. Jego oprawa jest przecudna, grafika zniewala i sprawi, że z magią wejdziemy w nowy rok 2013, oczywiście o ile przetrwamy 21 grudzień, bo ten terminarz to doskonałe źródło wiedzy ezoterycznej, które ma przypominać, że istnieje magiczna strona naszego życia, dlatego już na samym początku poznajemy chińskie znaki zodiaku i prognozę na rok Wodnego Węża. Przybliżone zostaje też działanie Księżyca na organizm ludzki, moc amuletów, talizmanów, kryształów oraz magia świec. Nie zapomniano również o sposobach kontaktowania się z aniołami, poradach w kwestii samouzdrawiania oraz o sile kolorów.

Kalendarz jest wygodnie rozplanowany, na każdej stronie rozpisany jest jeden tydzień, pola poszczególnych dni są szerokie, więc problemu z zapisywaniem bieżących planów na pewno nie będzie, na dodatek obszar dat oznakowany jest znakiem zodiaku i fazą księżyca. Oprócz tego na każdej stronie, poprzedzającej weekendowe wolne dni, znajduje się wiele porad, przepisów na smaczne i zdrowe dania oraz rytuałów, które mają sprawić, że rok 2013 stanie się czasem szczęśliwych zmian.

Niestety ten piękny kalendarz nie jest pozbawiony wad. Największa pomyłka to miękka okładka, obawiam się, że po tygodniu intensywnego kotłowania się w damskiej torebce, rogi tego kalendarza będę pozaginane we wszystkie strony, co prawda znalazłam na to sposób, bo oddałam swój egzemplarz do drukarni, gdzie za klika złotych wzmocniono jego okładki folią laminową, ale to już dodatkowy wydatek. Brakuje mi również działu teleadresowego, szperanie po kalendarzu celem znalezienia potrzebnych danych nie będzie wygodną sprawą, oprócz tego żałuję, że nie ma tasiemki oddzielającej i oznaczeń imienin... jak widać, nie zawsze można mieć wszystkiego. Mimo to, uległam urokowi CzaroMarownika 2013 i z całą pewnością będę miała dużą frajdę z jego użytkowania, dlatego polecam tę wyjątkową edycję kalendarza, bo bez magicznych wskazówek, ani rusz. 
 
Czytaj dalej »

Dotyk ciemności

Karen Chance

DOTYK CIEMNOŚCI

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data: 2011
Stron: 384




„Dotyk ciemności” to pierwszy tom bestsellerowej serii opowiadającej o przygodach Cassie Palmer, jasnowidzki, posiadającej zdolność komunikowania się z duchami. Niestety te niezwykłe umiejętności nie ułatwiają bohaterce życia, jej dar widzenia przyszłości pożądany jest przez wampiry, które pragną wykorzystać wizje do niecnych celów, dlatego Cassandra zmuszona jest ciągle uciekać, tym bardziej, że w dzieciństwie doświadczyła okrucieństwa ze strony krwiopijców, i nie ma zamiaru przykładać ręki do ich międzygatunkowych interesów. Kiedy już udaje się jej uzyskać życiową stabilizację, trafia na nekrolog z dokładnym opisem swojej śmierci, którego nadawcą - najprawdopodobniej - jest pałający chęcią zemsty wampir mafiozo. Sytuacja wymaga błyskawicznego działania, jednak wszystko wymyka się spod kontroli, i Cassie zmuszona jest zwrócić się o pomoc do Senatu wampirów, w którym jednym z członków jest zabójczy i szalenie uwodzicielski mistrz wampir, czy ta niecodzienna współpraca wyjdzie Cassie na zdrowie...

Autorką książki jest Karen Chance, która sprawiła, że opowieść stała się jednym z najpopularniejszych na świecie cykli urban fantasy i została przetłumaczona na kilkanaście języków. Apetyt na powieść zaostrzają również rekomendacje Charlaine Harris oraz Patricii Briggs, poza tym, atrakcyjny opis sprawnie działa na wyobraźnię i skutecznie zachęca do lektury:

Na granicy światów rodzi się pożądanie. Dotyk ciemności przeraża, ale i budzi uśpioną namiętność.

Czy śmiertelniczka może zaufać wampirowi?
Czy cena rozkoszy nie okaże się zbyt wysoka?
Czy uda się jej[Cassie] uniknąć śmierci i oszukać przeznaczenie?
Wyścig z czasem trwa...

Nie opierając się zbyt długo, uległam aurze książki i poddałam się wykreowanemu magicznemu światu. Moje pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Fabuła powieści przyjemnie zaskoczyła mnie swoją oryginalnością, wreszcie trafiłam na inne, ciekawe spojrzenie na zjawisko paranormalnych treści. Autorka sprawnie unika schematyzmu, jednocześnie potrafi zaskoczyć czytelnika niecodziennym obrotem spraw, a i stworzeni przez nią bohaterowie to interesujące, wyróżniające się charakterem i wyglądem indywidua. W świecie Cassie trafiamy na wróżki, czarownice, wampiry, magów, duchy i wiele innych nadnaturalnych istot, ale też na postacie historyczne, jak choćby brata Vlada Draculi, Mirceę (Mirczę), czy Rasputina. Połączenie fantazji z faktami, daje całkiem interesujący efekt, który wzmocniony jest mroczną atmosferą, podróżami w czasie oraz dynamiczną akcją.

Wszystko było by na tip top, gdyby nie kilka przedobrzeń. Rozumiem, że pierwsze tomy rządzą się swoimi prawami, ale nadmiar pozostawionych w tej powieści znaków zapytania, jak również nawał informacji jest bardzo irytujący, poza tym mam wrażenie, że autorka nie mogła znaleźć równowagi pomiędzy dialogami i opisami, bo albo jedne, albo drugie ciągną się przez kilka stron. Wytrąca to z równowagi i sprawia, że gubi się właściwe tempo i klimat, a to nie służy lekturze. Wierzę jednak, że kontynuacja serii będzie o wiele bardziej fascynująca, w końcu „Dotyk ciemności” to debiut Karen Chance, swoją drogą bardzo udany, dlatego sadzę, że kolejne części będą brawurowym pokazem wyobraźni, świetnego stylu autorki oraz opowieści jeszcze bardziej ekscytującej, szalonej i tajemniczej.


Czytaj dalej »

Lada dzień po niedzieli

Od czego by tu zacząć... może od tego, że przepraszam wszystkie dziewuchy, które nominowały mnie do zabawy Liebster blog, a są to sympatyczne Panie: Dominique, AnnRK, Vanilla, Carline, Linka i Sandra , ale liczba 66 pytań mnie przerosła, sądziłam, że w wolnej chwili uda mi się odpowiedzieć na pytania, ale wbrew pozorom nie było to takie łatwe, jak mi się wydawało, dlatego wybaczcie... jak dopisze mi czas, to postaram się stworzyć jakąś zakładkę w której pokombinuję z Waszymi pytaniami :) Póki co, łasuchów zapraszam - niestety tylko wirtualnie - na kawę i ciacho, uprzedzam, że ciasteczko upiekł mój ulubiony mężczyzna, tak więc ten deserek mam moc dwóch serc, bo powstał z miłością i dla miłości ;)

 




Z innej beczki, nie wiem czy wiecie (pewnie nie wiecie), ale  jestem wielką fanką twórczości Stefana Dardy, a szczególnie jego cyklu powieściowego zatytułowanego "Czary Wygon", dlatego niesamowicie ucieszyła mnie premiera książki "Czarny Wygon. Bisy", na którą czekałam bardzo dłuuugo, radość była podwójna, bo udało mi się dotrzeć na spotkanie autorskie zorganizowane w Zamościu i zdobyć powieść z autografem.

Książce nie pozwolę za długo leżeć na półce, wieczorem w ciszy i spokoju zacznę kolejny sezon  ze Starzyzną, oj, będą ciary jak nic.

Żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr, to przedstawiam swój tygodniowy, no ciut dłuższy niż tygodniowy, plan czytelniczy, na pierwszy ogień idą Bisy, a później  jak się uda. 
Za to jutro recenzja "Dotyku ciemności" Karen Chance.


Żeby już nie przynudzać, uciekam do poobiedniego mycia naczyń, bo później zapinam swoje piesy w szelki i gonimy stadem w las, w końcu niedzielne kalorie trzeba gdzieś spalić :)

Życzę wszystkim przyjemnej i efektywnej niedzieli, trzymajcie się dzielnie, bo jutro Was nawiedzę ;)


Czytaj dalej »

Związek i partnerstwo

Nicholas C. Demetry

ZWIĄZEK I PARTNERSTWO
YIN-YANG W MIŁOŚCI

Wydawnictwo: GWP
Data: 2012
Stron: 184




Autorem książki „Związek i partnerstwo. Yin-yang w miłości” jest doktor med. Nicholas C. Demetry – psychiatra holistyczny, prowadzący prywatną praktykę w Atlancie, a także dyrektor Międzynarodowej Szkoły Uzdrawiania Energią i Rozwoju Duchowego oraz Instytutu Zdrowia Duchowego. Nie można Doktorowi zarzucić braku profesjonalizmu, ponieważ swoją pracę, przygotował z wielką dbałością, wprowadzając sporą ilość ćwiczeń, wyjaśnień i diagramów, które mają pomóc osobom, pragnącym poprawić swoje relacje z partnerem, jak i innymi ludźmi, a także chcącym pogłębić swoją samoświadomość, poprzez uwolnienie energii przepływającej przez ciało, mocy która ma wpływ na relacje z otoczeniem.

Źródło obrazka
Proces duchowej alchemii, rozpoczyna się od poznania podstawowych energii czyli męskiej i żeńskiej, zwanej też yang i yin, każda z tych biegunowości ma po cztery cechy niezdrowej i zdrowej energii, które będąc w wewnętrznej równowadze dopełniają się, wyrażając zdrowe właściwości każdej z nich; Strona męska odzwierciedla autonomię, siłę niezależność oraz wolność. Strona żeńska przepływ, orientację społeczną, pielęgnację i współczucie. Niestety często podczas dorastania równowaga ta zostaje zachwiana, co przekłada się na emocjonalne barki i problemy osobiste. Dlatego kolejne rozdziały uczą w jaki sposób rozpoznawać złą energię i jak sobie z nią radzić. Autor w sposób bardzo czytelny wprowadza kolejne zagadnienia, rozpoczynając duchową przemianą od uświadomienia czytelnikom wpływu emocjonalnych zranień, które mają miejsce jeszcze w dzieciństwie, i których właściwe rozszyfrowanie ułatwia uwolnienie energii oraz wpływa na ewolucję związków w wymiarze fizycznym, duchowym i mentalnym. Poza tym Demetry bardzo wnikliwie przybliża system czakr, które są bardzo istotne w naszym rozwoju i podkreśla istotę ich harmonizowania, co pozwala na zachowanie równowagi, spokoju wewnętrznego oraz zdrowia.

Jeśli ktoś przebrnął przez opis tej książki, to zapewne pomyśli „a cóż to do licha jest i jak to ugryźć?”. Przyznam, że nie jest łatwo, książka jest interesująca, ale jednocześnie jest to lektura bardzo wymagająca, na dodatek biorąc pod uwagę jej dość trudny temat, zanim przystąpi się do jej czytania, warto zdobyć podstawową wiedzę w zakresie powiązań energetycznych, bo wielowymiarowe układy, koncepcje i złożoność związków międzyludzkich brzmi bardzo skomplikowanie, i nawet przejrzyste ilustracje oraz wykresy nie ułatwiają zrozumienia tej delikatnej materii.

Z drugiej strony „ Związek i partnerstwo. Yin-yang w miłości” to fachowa literatura, bardzo rzetelnie przygotowana, zawierająca wiele cennych porad, przykładów, ćwiczeń i medytacji, które systematycznie wykonywane gwarantują stan duchowej jedności z partnerem, i z samym sobą. Osoby zainteresowane tą problematyką na pewno nie będą rozczarowane tą publikacją, natomiast czytelnicy dla których psychologia połączona z wiedzą ezoteryczną jest niepojętą nauką, powinni rozważyć wybór tej lektury.


Książkę można kupić 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję GWP, a także portalowi Sztukater
Czytaj dalej »

Przyszły niedokonany

Hanna Cygler

PRZYSZŁY NIEDOKONANY

Wydawnictwo: Rebis
Data: 2012
Stron: 304






Mam słabość do Zosi Knyszewskiej, sympatycznej oraz niesfornej bohaterki cyklu opowiadającego o jej szalonych latach, dorastaniu, perypetiach miłosnych oraz osobistych dramatach. Hanna Cygler tworząc postać Zosi, nadała jej wiele cech, które sprawiły, że mamy do czynienia z kobietą szalenie naturalną, intensywnie odczuwającą i przeżywającą wszelkie możliwe rozterki, dlatego nie sposób nie żywić do niej sympatii, chociaż niekiedy zachowanie Zosi budzi irytację czy też gniew, przez co można boczyć się na nią przez dwa akapity, ale czy reakcje kobiety można zawsze przewidzieć i zrozumieć...

Dwie poprzednie części, czyli „Tryb warunkowy” i „Deklinacja męska/żeńska” zrobiły na mnie ogromne wrażenie, tym bardziej, że styl autorki jest bardzo wdzięczny, posługuje się ona piórem w sposób lekki i naturalny, dzięki czemu historie czyta się rewelacyjnie, na dodatek opowieści są bardzo emocjonujące, a intensywny rozwój akcji często wbija w fotel. Dlatego bez wahania zabrałam się za trzecią część, pt. „Przyszły niedokonany” licząc na ekscytującą powieść i, nie rozczarowałam się.


Czytelnicy wrażliwi na spoilery, mogą pominąć ten fragment, ponieważ pomimo starań nie jestem w stanie nie wspomnieć o wydarzeniach, które miały miejsce. Małżeństwo naszej bohaterki jest w wielkim kryzysie, Zosia porzuca męża i wraca do rodzinnego Gdańska. Ból po rozstaniu z Witkiem jest dla niej nie do zniesienia, tym bardziej, że w jej sercu tli się jeszcze miłość do niewiernego małżonka. Na szczęście Zosia ma Wiktorię, ukochaną córeczkę, dla której próbuje wrócić do formy, co oczywiście w dużym stopniu się jej udaje. Jednak to nie koniec zmian, wielkie zawirowania w jej życiu wywoła poznanie Franka, lokalnego bohatera, który zawróci jej w głowie, a także rozpoczęcie działalności gospodarczej. Niestety w słowniku Zosi nie istnieje coś takiego jak stabilizacja, bo jak ją osiągnąć, skoro były mąż nie daje o sobie zapomnieć, biznesowa rzeczywistość zaskakuje, a w życiu osobistym ile sukcesów, tyle też trudności. Po raz kolejny nasza bohaterka będzie musiała zmagać się z życiowymi dramatami.

Hanna Cygler stawia przed Zosią wyzwania, i ponownie zmusza ją do trudnych wyborów. Nie szczędzi jej problemów, ale też ofiarowuje chwile pełne wzruszeń, przez które czujemy tęsknotę do tak pięknych uniesień, i od których łza się w oku kręci. Autorka potrafi wzbudzić zainteresowanie, ta pełna gama uniesień wywoływana jest intensywnymi zdarzeniami oraz konsekwentną, przemyślaną intrygą, która zatacza koła, przeplata się z pozornie ze sobą niezwiązanymi wątkami, żeby w finale oszołomić i z końcowym zdaniem sprawić, że wierny czytelnik zatęskni za kolejną tak pobudzającą dawką.

Może to co piszę wypada jak próba kadzenia, ale proszę mi wierzyć, że trylogia o losach Zofii Knyszewskiej ma w sobie to coś, co powoduje, że czyta się ją z przyjemnością i zaangażowaniem. Być może jest to zasługa doskonałej obyczajowej fabuły, bardzo wiarygodnego tła, a może bohaterów, których kreacje są dopieszczone i ujmujące, przez co odbiera się ich jak realne, serdeczne osoby, i daruje to, że w „Przyszłym niedokonanym” zachowują się niekiedy jak narwani bohaterowie wenezuelskich telenoweli, zakochując się w osobach nieodpowiednich (moralnie niewłaściwych), ale może życie takie jest, nie zawsze łatwe i logiczne, jednak piękne i pasjonujące , dlatego tryptyk opowiadający o losach Zosi, wypada tak dobrze, bo jest szczerą opowieścią, która oczaruje, każdego czytelnika. 

O dalszych losach  bohaterów można przeczytać w "Odmianie przez przypadki"


Proponuję obejrzeć piękny trailer filmowy trylogii Hanny Cygler  



 
Czytaj dalej »

Wtedy zrozumiesz

Jan Owczarek

WTEDY ZROZUMIESZ

Wydawnictwo: Miniatura
Data: 2012
Stron: 76




Jan Owczarek pracuje jako nauczyciel języka polskiego w Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Żeromskiego w Jeleniej Górze, jest też autorem pięciu zbiorów poezji, tomu opowiadań, felietonów i szkiców literackich zamieszczanych w czasopismach. Jak podają źródła, pasjami tego utalentowanego człowieka są: kulturoznawstwo, literatura oraz fotografia, nie zaprzeczę temu, ponieważ zamiłowania te bardzo mocno widoczne są w jego tomiku poezji „Wtedy zrozumiesz”, zbioru przepięknie przygotowanego przez wydawnictwo Miniatura.

Kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki zbiór wierszy Jana Owczarka, i przerzuciłam kilka kartek, to pomyślałam, że będę miała do czynienia z utworami w których podkreślona zostanie mocny natury. Wniosek ten wyciągnęłam po obejrzeniu zamieszczonych w tomiku fotografii, które przedstawiają urokliwe miejsca, zieleń traw, soczysty kolor kwiatów, samotne kapliczki i dróżki prowadzące w nieznane. Zdjęcia mają bardzo nostalgiczny wydźwięk, napawają spokojem, nadzieją, oraz poczuciem niezmienności, poza tym pochodzą z prywatnej kolekcji autora, ale ja nie o fotografii...

Tak jak wspomniałam, myślałam, że w utworach Jana Owczarka zetknę się tylko i wyłącznie z pochwałą przyrody, źle myślałam, bo autor zaprasza czytelnika w podróż przez życie, ukazuje świat takim jakim był i jakim się stał, obrazuje upadek ideałów, degenerację wartości oraz utratę przekonań. W swoich tekstach poeta przedstawia współczesne czasy, którym towarzyszy zło, cierpienie, jak również demoralizacja, która doprowadza do ogólnego chaosu. Na szczęście, zawsze jest szansa na obranie właściwej drogi, wystarczy powrót do prawd życiowych, do historii dziejów, do wiary w Boga, do świadomego istnienia.

Autor posługuje się wierszem białym, nie zarzuca swojego czytelnika mnóstwem skomplikowanych metafor, jego teksty są przejrzyste, zrozumiałe, często dobitne, i co ważne, robią na odbiorcy niesamowite wrażenie. Są jak drogowskazy w których nie brakuje nagany, ale też nadziei i przykładów na to co właściwe, i na to co haniebne. Tomik „Wtedy zrozumiesz” to zbiór przenikliwych tekstów, bardzo emocjonalnych i szczerych, nie sposób być obojętnym na ich wymowę. Dlatego z czystym sumieniem polecam go osobom, dla których prawdziwe i wyraziste treści są jednym z wyznaczników dobrej twórczości.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Miniatura, a także portalowi Sztukater

Czytaj dalej »

Pierwszy grób po prawej

Darynda Jones

PIERWSZY GRÓB PO PRAWEJ

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data: 2012
Stron: 372




 
Zjawisko śmierci często personifikujemy, nadając mu ludzkie cechy, wyobrażając je sobie jako zakapturzoną postać kobiety lub mężczyzny, ewentualnie jako kościotrupa okrytego czarną szatą, powiewającą groźnie na wietrze, i z nieodłącznym atrybutem - niebezpiecznie połyskującą w blasku księżyca kosą. Jakkolwiekby nie kombinował z postacią śmierci, to i tak zawsze wychodzi mało zabawnie, ale znalazł się ktoś, kto wykreował kostuchę na rezolutną i pełną sarkastycznego humoru seksi laseczkę, parającą się nie tylko posyłaniem dusz w stronę światła, ale także zajmującą się detektywistyczną działalnością. Tym kimś jest amerykańska pisarka Darynda Jones, która tworząc wersję uwspółcześnionej kostuchy, sprawiła, że cykl o przygodach tej oryginalnej Pani Śmierci stał się bestsellerową serią.

Jak wspomniałam Charley Davidson jest kostuchą, całkiem prawdziwą, a na dodatek bardzo sympatyczną i wiecznie pakującą się w kłopoty, które najczęściej serwują jej duchy zmarłych, ciągnące do niej jak ćmy do światła oraz wujek Bob, detektyw w komisariacie policji w Albuquerque, korzystający z jej daru widzenia tego, czego oczy innych ludzi nie dostrzegają. Tym razem kroi się duża sprawa. Wielkie zamieszanie uczyni trzech zabitych prawników, kilka niepokornych duchów i jeden wielki, mroczny, piekielnie niebezpieczny zwany Złem Wcielonym, który oprócz tego, że ratuję skórę Charley w kryzysowych sytuacjach, to również uprawia z naszą bohaterką seks, niekiedy w śnie, niekiedy na jawie, ale zawsze ich tête-à-tête jest spotkaniem ekstatycznym. Krótko i na temat, zapowiada się zakręcona akcja z ciekawym wątkiem sensacyjnym oraz z paranormalnymi, często z pieprznymi motywami.

Muszę przyznać, że świetnie bawiłam się czytając „Pierwszy grób po prawej”, ponieważ Charley to mega bohaterka, która oprócz tego, że genialnie spisuje się w roli kostuchy oraz detektywa, to również jest kobietą z wielkim serduchem, jeszcze większym poczuciem humoru i mistrzowską umiejętnością do ironicznego komentowania otaczającej ją rzeczywistości. Oczywiście potrafi być nierozsądna i gapowata, ale cechy te dodają jej uroku i czynią postać kostuchy całkiem, całkiem ludzką, bo i taką nasza Davidson jest. Pozostałym bohaterom również nie można nic zarzucić, są bardzo wyraziści, może niekiedy przerysowani, ale to absolutnie nie przeszkadza, tym bardziej, że powieść służy niezobowiązującej rozrywce, więc jaskrawe postacie, które nota bene są rewelacyjnie wykreowane, czynią tę powieść o wiele bardziej ciekawszą i zabawniejszą.

Źródło
Darynda Jones ma wdzięczny styl pisania, przez co jej tekst czyta się bardzo sprawnie. Autorka operuje przystępnym językiem, poza tym historia przesiąknięta jest sporą dawką humoru przeplatanego ironicznymi potyczkami słownymi oraz dopracowaną, tajemniczą, kryminalną intrygą. Na pewno nuda nie dopadnie podczas czytania, tym bardziej, że Charley raz po raz pakuje się w różnego rodzaju afery, tym samym, nieustająca kaskaderska akcja w jej wykonaniu, sprawia, że powieść czyta się z zapartym tchem.

Książka co nieco przypomina mi film ”Ghost Town”, a także serial „Zaklinacz dusz”, oczywiście podobieństwo to wynika z faktu, że w przypadku powyższych tytułów, mamy do czynienia z duchami, które aby pójść w stronę światła, muszą załatwić swoje ziemskie sprawy i wyrównać rachunki. W „Pierwszym grobie po prawej” dusze mają Charley Davidson, która ulży im w ostatniej drodze, wypije w ich towarzystwie kawę i przekaże wiadomości, które zmarli pragną pozostawić bliskim żyjącym. Jeśli ktoś lubi takie paranormalne klimaty ze zwariowaną fabułą i przesympatycznymi bohaterami, to nie ma się nad czym zastanawiać, wybór tej książki będzie trafiony. 

Mój ulubiony cytat, który stanie się numerem jeden na babskich posiedzeniach przy kawie i ciasteczku:

Śmiech jest jak deser. Na deser zawsze miejsce się znajdzie. [str. 248]
 
Święte słowa :)

 
Przemierzając globalną sieć w poszukiwaniu motywów kostuchy, trafiłam na oryginalne kolczyki, które wpadły mi oko, a że lubię takie fikuśne cudeńka to muszę je mieć :)
Co myślicie o takiej biżuterii, makabrycznie interesująca? czy ekscentryczna?

Studio Kolczyka



Czytaj dalej »

Baśnie latynoamerykańskie

John Bierhorst

BAŚNIE LATYNOAMERYKAŃSKIE


Wydawnictwo: National Geographic
Data: 2012
Stron: 360




Baśń to forma uwielbiana przez większość czytelników, bo mało tego, że jest zwięzłym tekstem nawiązującym do zjawisk nadzwyczajnych, to na dodatek jej schemat oparty jest na zasadzie walki dobra ze złem, w której najczęściej dobro wygrywa. No i jak nie lubić takiej optymistycznej konstrukcji... Na mnie baśnie zawsze robią wrażenie, świat z elementami fantastyki jest zachwycający, a proste przekazy sprawia, że rzeczywistość staje się o wiele łatwiejsza i sympatyczniejsza. Dlatego kiedy trafiła się możliwość poznania Baśni Etnicznych, nie odmówiłam, ponieważ pozycja National Geographic zapowiadała pasjonującą, wręcz magiczną podróż przez czas i przestrzeń.

Prezentowana przeze mnie lektura to zbiór ponad stu opowieści, które są próbą ukazania folkloru latynoamerykańskiego, tego wiążącego się ze Starym Światem , a więc ukazującego średniowieczne historie i tego całkiem nowego, czyli zapożyczonego przez indiańską Amerykę, która pomimo swoich odrębnych tradycji, wprowadza elementy europejskie. 

Autor John Bierhorst, specjalista od języka i literatury Azteków, oraz tłumacz Cantares Mexicanos zebrał w tej pozycji niesamowitą ilość baśni i legend oraz anegdot, zgadywanek, łańcuszkowych zagadek, a także modlitw. W owych tekstach występują postacie charakterystyczne dla gatunku baśni oraz podań ludowych czyli m.in. trafiamy na oszustów, złodziei, piękne królewny, czarownice, gadające zwierzęta i zaczarowane przedmioty. Historie ukazują dzieje ludzkich bohaterów i nasycone są magicznymi wydarzeniami oraz cudownymi zjawiskami. Wydźwięk tych opowieści jest jednoznaczny, najczęściej są to teksty religijne oraz moralizujące, ukazujące problemy egzystencjalne w sposób bardzo przejrzysty i nieskomplikowany, jednocześnie podkreślając istotną rolę przyrody, poprzez jej antropomorficzne wyobrażenie.

Źródło
Ciekawym zabiegiem w tej książce jest ułożenie tekstów w formie velorio, obrzędu pogrzebowego, inaczej nocnego czuwania, jednej z najczęstszych okazji do publicznego opowiadania baśni i legend w Ameryce łacińskiej. Posunięcie to, ma na celu wywołanie atmosfery żywego przekazu, dlatego opowieści przeplatane są różnego rodzaju wstawkami (zagadki, gry), które mają umilić czas i sprawić, że poczujemy się jakbyśmy uczestniczyli w wielkim, symbolicznym wydarzeniu.

„Baśnie latynoamerykańskie” są profesjonalnie przygotowane, dlatego osoby dla których folklor Ameryki łacińskiej jest zagadnieniem nie do pokonania, mogą odetchnąć, ponieważ w przedmowie wyjaśnione są najistotniejsze elementy latynoamerykańskiej kultury, objaśnione jest tło opowieści oraz geneza danej baśni z przypisaniem do niej kraju pochodzenia oraz informatora, oczywiście o ile jest znany. W końcowych przypisach obszernie objaśniono historię wszystkich baśni, a także ich znaczenie. Jest to genialne posunięcie, ponieważ niektóre teksty mogą budzić zdziwienie lub zmieszanie, co wynika z faktu przenikania się różnych kultur i nieznajomości historii. Zdarzało się, że baśnie wywoływały u mnie konsternację, jednak kiedy na szybko podejrzałam podpowiedź i poznałam wyjaśnienie danej historii, od razu robiło się jaśniej.

Mała rada, proszę nie zrażać się trudnym początkiem, ponieważ umieszczone we wstępie legendy wszesnokolonialne nie należą do najłatwiejszych, źródłem ich pochodzenia są manuskrypty, a ich przesłanie jest mocno alegoryczne, dlatego tekst może okazać się mało czytelny, jednak z każdym następnym rozdziałem jest coraz ciekawiej, zaś tworząca się aura mistycyzmu i tajemnicy sprawia, że „Baśnie latynoamerykańskie” czyta się z wielkim zaangażowaniem. 



 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu National Geographic, a także portalowi Sztukater

Czytaj dalej »

Silna i kobieca. Jak wzmocnić swój magnetyzm.

Rachael Jayne Groover

SILNA I KOBIECA.
JAK WZMOCNIĆ SWÓJ MAGNETYZM.

Data: 2012
Stron: 260



Kobiecość - jak podaje jedno z najbardziej znanych źródeł - to zbiór charakterystycznych cech związanych z kobietą, utożsamianych z pięknem i łagodnością. To cudowne móc za pomocą zewnętrznego uroku czyli: ubioru, sposobu poruszania się, głosu, spojrzenia ukazać swoje wewnętrzne piękno. Jednak nie wszystkim kobietom łatwo przychodzi ujawnienie harmonii pomiędzy tym co widać, a tym co ma się w środku. Dlatego Rachael Jayne Groover mówczyni motywacyjna i założycielka Projektu JIN – międzynarodowej społeczności kobiet, które zajmują się rozwojem osobistym i duchowym, w swojej książce „Silna i kobieca. Jak wzmocnić swój magnetyzm” pokazuje w jaki sposób uwidocznić swoją niepowtarzalną osobowość, podkreślić zmysłowość oraz wejść w pełniejsze, bardziej intensywniejsze relacje z innymi ludźmi.

Książka Pani Groover to interesująca i sprawnie napisana pozycja, która według mnie jest co nieco abstrakcyjna, i z którą (przynajmniej z niektórymi jej fragmentami) nie do końca się zgadzam. Wyjdźmy od tego, że poradnik ten zawiera wiele porad, które mają pomóc w uwolnieniu żeńskiej esencji - najatrakcyjniejszej siły sprawiającej, że kobieta świadoma tej mocy i potrafiąca z niej właściwie korzystać staje się idealną przedstawicielką płci pięknej. Dlatego już na samym początku udostępnione są ćwiczenia, które ratują kobiety mało kobiece, np. takie które poruszają się w sposób męski, absolutnie nie pasujący do niewiasty.

Konia z rzędem temu, kto po takich ćwiczeniach stanie się pełną gracji damą o subtelnych ruchach. Podejrzewam, że autorka zapomniała o genach i temperamencie, który co prawda idzie zmienić, ale potrzeba na to długich lat, oczywiście można kontrolować do końca życia tonację swojego głosu czy sposób chodzenia, ale czy wykwintny ruch i zmysłowy dźwięk jest wyznacznikiem szczęścia. Inna sprawa, mocno dyskusyjna, to konieczność równoważenia pierwiastka żeńskiego i męskiego oraz tzw. mądrość łona w którym to mieści się iskra twórcza, siła i wytrzymałość. Uważam, że sprowadzanie wszystkiego do organów rozrodczych jest mało poważne, poza tym logika w życiu też jest potrzebna, nie wyobrażam sobie, aby los człowieka opierał się tylko i wyłącznie na decyzjach pochodzących z przestrzeni łona. Zresztą, czy kobieta naprawdę musi być idealna wizerunkowo, żeby była szczęśliwa?, czy po zajęciach z boksu musi ćwiczyć taniec na rurze, żeby zrównoważyć pierwiastek męski i żeński?, czy musi być w bliskiej i bardzo intymnej relacji z mężczyzną, żeby poczuć się pełnowartościową kobietą?, według mnie nie, ale ja w teście na płeć mózgu zdobyłam tylko 30 puntów, co oznacza, że mój umysł wykazuje męskie skłonności i może dlatego ta książka nie spełnia moich oczekiwań, bo nijak nie rozumiem tego co autorka chce  przekazać.

Książka Rachael Jayne Groove nie przypadła mi do gustu, nie oznacza jednak, że uważam ten poradnik za kompletną pomyłkę, nawet mój męski mózg zlokalizował w niej klika istotnych porad, np. w kwestii najczęściej popełnianych błędów w związkach z mężczyznami czy też przy obalaniu negatywnych przekonań odnośnie zachowania kobiet we współczesnym świecie. Jakkolwiek by nie patrzeć na tę pozycję, to w sumie jest to lektura intrygująca, która w sposób niekonwencjonalny radzi jak obudzić swój seksapil, piękno i odwagę, dlatego sadzę, że osoby zainteresowane tym tematem, znajdą w niej cenne źródło informacji, które być może sprawi, że dokona się ich fizyczna i duchowa przemiana. 

Książkę kupisz:
Czytaj dalej »

Dar wilka

Anne Rice

DAR WILKA

Wydawnictwo: Rebis
Data: 2012
Stron: 519






Młody reporter otrzymuje interesujące zlecenie. Ma napisać artykuł o urokliwej posiadłości w skład której wchodzą sekwojowe lasy, wzgórza ciągnące się aż do plaży i zapierająca dech w piersi rezydencja. Stojący na klifie, porośnięty bluszczem gmach robi na reporterze niesamowite wrażenie, jeszcze większy zachwyt wzbudza w Rubenie właścicielka domu, która zamierza sprzedać ten okazały majątek. Niesamowity klimat miejsca oraz zachwycająca historia posiadłości, sprawia, że Ruben i Marcehnt ulegają nastrojowi i spędzają ze sobą wyjątkowe chwile, które burzy potworny napad. Mężczyzna zostaje pogryziony przez niezidentyfikowane zwierze, bardzo silne i niezwykle brutalne. Wkrótce po tym zdarzeniu zaczyna ulegać przerażającej, ale też niezwykle fascynującej przemianie. Ruben jest zachwycony nową mocą, jednocześnie podejmuje próby rozwiązania zagadki przemiany, tym bardziej, że dar który otrzymał wywołuje spore zamieszanie nie tylko w jego życiu, ale też staje się informacją dnia.

Anne Rice
Dar wilka” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Anne Rice, autorki znanej z bestsellerowych cykli, m.in. z „Kroniki wampirów” w których debiutancka powieść „Wywiad z wampirem” uznawana jest za najpopularniejszą książkę wszech czasów oraz z "Pokuty" powieści, która dość niedawno, bo w 2011 roku wywołała spore poruszenie. Jakby nie patrzeć, książki tej pisarki nie przechodzą bez echa, dlatego postanowiłam wziąć na warsztat jej najnowszą powieść, reklamowaną jako gotyckie dzieło w którym wilkołaki wiodą prym.

Powieść utrzymana jest w doskonałym klimacie, który non stop przenosił mnie do XIX wiecznej Anglii, jest to o tyle zabawne, że akcja powieści dzieje się współcześnie na obszarze stanu Kalifornia, oczywiście ten zdumiewający nastrój uznaję za zaletę, ponieważ czytanie historii w której wilkołak jest bohaterem numer jeden, było dla mnie o wiele bardziej przyjemniejsze. Styl pisania Anne Rice jest absolutnie perfekcyjny, tworzy ona piękne zdania, które przesycone są emocjami i wiernie oddają charakter chwili, co więcej, autorka potrafi kreować obrazy, które ożywają w naszej wyobraźni i sprawiają, że z łatwością wczuwamy się w opisywaną historię. Bezsprzecznie pisarka ma wielki talent i chwała jej za to, bo dzięki temu, mamy możliwość przeżyć pasjonującą i zaskakującą przygodę w bardzo idyllicznych warunkach natury, i wszystko byłoby na medal, gdyby nie moje tradycyjne podejście do tematu wilkołaków. 

 
Autorka przedstawiła w swojej powieści uwspółcześnionego wilkołaka, który w drodze ewolucji uległ przeobrażeniu, przez co jego pierwiastek ludzki i wilczy zachował równowagę, mało tego, istoty te obdarzone są wyjątkowym poczuciem moralności, co w połączeniu z ich niezwykłą siłą służy do walki ze złem. Wizja wilkołaka-bohatera wydaje się logiczna i dopasowana do naszych czasów. Obraz ucywilizowanego zwierza, który w kolejnych latach swojego istnienia przybrał o wiele bardziej doskonalszą, inteligentniejszą i ludzką formę nie powinna dziwić, tym bardziej, że w historii nie brakuje rozważań metafizycznych, które co nieco wyjaśniają tę zaskakującą metamorfozę i skłaniają do zaakceptowania niezwykłości tej istoty, która niezmiennie kojarzona jest z bezmyślną bestią. Nie zmienia to jednak faktu, że wilkołak, który po krwawej uczcie korzysta ze swojego IPhone, wypada karykaturalnie. Jednak pomimo moich wątpliwości odnośnie wilczego bohatera nie mogę stwierdzić, że jest on postacią nieinteresującą, co to to nie, z całą pewnością ta oryginalna wersja mrocznej istoty przypadnie do gustu miłośnikom awangardowych rozwiązań, zaś zwolennicy klasycznych motywów znajdą radość w momentach, kiedy nasz bohater będzie rozkoszował się  swo wilczą naturą

Cóż na zakończenie mogę napisać, „Dar wilka” to ekscytująca powieść, która odrobinę przypomina baśń o „Pięknej i Bestii”, a trochę „Jackylla i Mr. Hyde'a”, wprawdzie uważam, że fabuła jest nadmiernie rozwlekła, przez co nie zawsze możliwe jest pełne skupienie, to jednak różnorodność wątków, takich jak mroczne rodzinne sekrety, okrutne zbrodnie, wielka namiętność i nadzwyczajna transformacja, która daleka jest od stereotypów, składa się na atrakcyjną lekturę.

 

Czytaj dalej »

Podziamolić zawsze warto :)

Jeśli miał ktoś dzisiaj, tak kiepski dzień jak ja, to łapka w górę.

Niebo nad moją głową ponury nastrój przybrało i na płaczki mu się zebrało. Poza tym, gradowe chmury z wiatrem w układ weszły; obłoki co chwilę deszczem naród raczyły, a nieznośny wiatr dla żartu parasole wyrywał i od czasu do czasu kobietom pod spódnice zaglądał, oj działo się.... 

Szarzyzna nie służy moim nastrojom. Lubię deszcz i wichurę, ale tylko kiedy jestem w domu, pod ciepłym kocykiem i z ciepluśką kawunią pod nosem, ale niestety, nie zawsze ma się tak, jak się chce. Na szczęście w tym pochmurnym dniu odrobina radości mnie spotkała. Udało mi się wypić kawę z przyjaciółką, i powściekać z jej wredną koteczką, która niespecjalnie za mną przepada, może dlatego, że miłość do zwierzaków okazuję w bardzo specyficzny sposób, przez... ściskanie i tarmoszenie :) O dziwo Shira (kocia dama) nie była dzisiaj bojowo do mnie nastawiona, ale to pewnie tylko dlatego, że i jej dzień nie służył.


Jednak to co dobre szybko się kończy i chciał czy nie, musiałam wrócić - przedzierając się przez ulewę - do swojego domku, w którym moje dwa psy zalegały na swojej leżance, śniąc o Bóg wie czym, w każdym razie sen miały mocny, bo skoro dzwonek do drzwi ich nie obudził, to i zapewne wystrzał z armaty nie postawiłby ich na łapy.

Powoli dochodząc do siebie - po kolejnej kawie - zabrałam się za swoje książeczki, a właściwie te, które na dniach będą czytane. Korzystając z błogiej chwili strzeliłam kiepska fotkę, kiepskim telefonem i wyszło takie cuś.


Jak widać do kawy nie może zabraknąć kalorycznej wkładki :) 

Książka Dar Wilka już przeczytana i jutro, oczywiście jak mi nastrój dopisze,  to naskrobię kilka słów na jej temat.  

W dalszej części "szybkiego" stosiku:
 "Silna i kobieca. Jak wzmocnić swój magnetyzm"  ta, ja na pewno swój wzmocnię stosując NeoMag.
"Baśnie latynoamerykańskie"  łaknę egzotycznych klimatów.
"Wtedy zrozumiesz" tomik poezji w sam raz na wieczorną szarugę.
"Pierwszy grób po prawej" z kostuchą trzeba żyć za pan brat
"Przyszły niedokonany"  warto umieć zastosować odpowiedni czas.
"Dotyk ciemności" 20 na zegarze czas iść spać gospodarze.

Plan na następne dni mam, nie wiem tylko jak będzie z jego wykonaniem, liczę, że nie będzie tak źle, jak mi się wydaje. 

Życzę wszystkim przyjemnych lektur, ciepłych bamboszy, miłych kocyków i radosnych klimatów. Piątka :)

                                                                  Natula

Czytaj dalej »

Za pięć godzin zobaczę Jezusa

Jacques Fesch

ZA PIĘĆ GODZIN
ZOBACZĘ JEZUSA

Wydawnictwo: PROMIC
Data: 2012
Stron: 278




„Za pięć godzin zobaczę Jezusa” to świadectwo nawrócenia skazanego na śmierć Jacques'a Fescha (1930-1957). Książka zawiera: prezentację dziennika dokonaną przez Daniela-Ange'a francuskiego katolickiego duchownego, kwintesencję dziennika, czyli teksty skazanego pisane do córki, wówczas sześcioletniej Weroniki oraz świadectwa ludzi przejętych postacią Jacques'a.

Jacques Fesch
Kim był Jacques Fesch? Był synem francuskiego bankiera i pochodził z tak zwanej porządnej rodziny. Otrzymał solidne wykształcenie, był dobrze wychowany i w opinii najbliższych uchodził za uczciwego chłopca. Jednak konflikt z ojcem i rozwód rodziców, sprawił, że Jacquesowi zabrakło emocjonalnego bezpieczeństwa oraz miłości rodzicielskiej, przez to stał się nadwrażliwy i skoncentrowany na sobie. Zaczął prowadzić hulaszcze i rozrywkowe życie, poznał Pierrette i miał z nią - jeszcze przed ślubem – dziecko, mimo to nie poczuwał się do odpowiedzialności i nie porzucił rozwiązłego życia, które sprawiło, że na świece pojawiło się jeszcze jedno maleństwo, owoc przypadkowego romansu.

Wszystkie poczynania Fescha tłumaczone są niepowodzeniami w życiu zawodowym, deficytem miłości i desperacką potrzebą szczęścia, które w konsekwencji doprowadziły do tego, że 24 lutego 1954 roku wziął udział w napadzie na kantor, w którym ranił właściciela, a podczas próby ucieczki zastrzelił policjanta i postrzelił przechodnia. Czyn ten tłumaczył brakiem okularów i ograniczoną widocznością. Jego argumenty nie przekonały sądu i został skazany na karę śmierci. W więzieniu pod wpływem religijnego adwokata i kapelana więziennego zwrócił się o pomoc do Boga i w ciągu kliku chwil uzyskał wiarę! Przez trzy lata przebywania w więzieniu głosił świadectwo swojego nawrócenia, na dwa miesiące przez wykonaniem wyroku zaczął pisać dziennik dla swoje córki, w którym podkreślał moc Boskiego Miłosierdzia. 1 października około 4 rano, mając 27 lat Jacques Fesch został stracony na gilotynie. W 2011 roku zakończył się etap diecezjalny jego procesu beatyfikacyjnego, jeśli dojdzie do beatyfikacji zabójcy, to będzie to w Kościele pierwszy taki przypadek od czasów Dobrego Łotra, który jest obecnie czczony jako święty.

Po lekturze dzienników mam mieszane odczucia. Po pierwsze, w osobie Fescha nie widzę nic szczególnego, dla mnie jest on wyłącznie człowiekiem, który zbłądził i popełnił zbrodnię. Co więcej, do końca swoich dni nie pogodził się z wyrokiem sądu, oczywiście miał świadomość tego, że popełnił karygodny czyn, ale uważał, że kara śmierci jest niesprawiedliwa, a jej przesłanką jest ludzka mentalność, u podstawy której leży zasada „oko za oko, ząb za ząb” oraz zazdrość, ponieważ zwolennicy zasądzonej mu kary mają mu za złe to, że jest synem bogatych rodziców. W swoim dzienniku pisał:
„Gdzieś w głębi mocno odczuwam wszelką niesprawiedliwość i głupotę ludzkich sądów. Chciałbym czasami dać upust mojej niechęci, pokazać próżność i zarozumiałość tych, którzy ośmielają się osądzać” [str. 197]
„”[...] Kara jaka mnie dosięga, jest po ludzku niesprawiedliwa. Przed Bogiem nie przewidziałem i nie chciałem tych trudnych do przewidzenia skutków mojego czynu, działałem całkowicie nieświadomie, a co za tym idzie, nieumyślnie” [str. 130]
Czy zaplanowanie napadu z bronią w ręku, można uznać za nieumyślne działanie? Czy tak trudno wyobrazić sobie co może się stać, gdy mamy przy sobie naładowaną broń i próbujemy obrabować człowieka?

Po drugie, nie uważam nawrócenia więziennego za zjawisko wyjątkowe, wystarczy wpisać hasło „nawrócenia w więzieniu” w wyszukiwarkę Google, a dostaniemy ponad 160 tysięcy wyników, w których odnajdziemy tego typu świadectwa: gwałcicieli, zabójców i złodziei. Zresztą sam Daniel - Ange pisze:
„ Wielu przeżywa w więzieniu takie żywe, osobliwe doświadczenie bliskości z Jezusem. Czyżby to był uprzywilejowany teren bliskości z Nim? Nie tyle z tego powodu, że człowiek, nie wiedząc już, do kogo się zwrócić, dotykając dna, zwraca się do Boga. Po prostu jesteśmy odcięci od świata zewnętrznego z sercem wolnym od wielu rozproszeń[...] łatwiej można iść prosto do istoty rzeczy, do pełni.[str.50]
Gilotyna
Tragiczna sytuacja, w której znajdują się skazańcy, składnia aby w chwili trwogi szukać ratunku u Boga. Samotność, brak celu oraz nieuchronność kary motywuje do  poszukiwania sensu życia i jakiegokolwiek wytłumaczenia dla zaistniałej sytuacji. Czytając dzienniki Jacques'a Fescha wyraźnie czuć, że ten człowiek się bał, miał wahania nastroju, dobijała go samotność oraz położenie w jakim się znajdował. Sam na sam w małej celi nieustanną modlitwą odpędzał złe myśli, jednocześnie wierząc, że śmierć jest dla niego wielką łaską. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że jego wiara jest wręcz fanatyczna: drakońska dieta, ograniczenie palenia i ciągła modlitwa, a także pragnienie bezustannego uczestniczenia w mszach, miało ulżyć mu, uspokoić i przepędzić lęki.

Po lekturze tych dzienników moje myśli pędzą jak szalone, stąd też ten przydługi wywód, ale sam fakt beatyfikacji Jacques'a Fescha mono mnie zirytował. Oczywiście wzrusza mnie jego historia, współczuję mu całej tej sytuacji, ale w jego osobie nie widzę świętości. To jasne, że każdy ma prawo do odkupienia win, do wybaczenia i zbawienia, ale czy osoba Fescha to dobry wzorzec do naśladowania? Według mnie, nie. Książce nie wystawię oceny punktowej, gdyż jej odbiór jest sprawą mocno indywidualną. Co prawda uważam, że postać Jacques'a jest wyidealizowana i w tekście występuje nadinterpretacja pewnych zjawisk, to jednak zachęcam do przeczytania tej pozycji i wyrobienia sobie własnego zdania na jej temat, tym bardziej że dzienniki są emocjonującą lekturą.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu PROMIC, a także portalowi Sztukater.

Czytaj dalej »