Storczykowy świat

Kwiatowo lekko książkowo.

Będzie niezobowiązująco. Standardowo parząc sobie poranna kawę, wgapiam się w okno, zawsze znajdę w tym żywym obrazie coś zaskakującego, intrygującego i pięknego.
Tym razem dostrzegłam urok storczyków, nie żebym wcześniej tego nie widziała, ale dzisiaj wyjątkowo słońce bawiło się w płatkach.
Niektórzy uważają, ze storczyki to najpiękniejsze kwiaty na ziemi, inni że to roślinki kapryśne i wymagające, stroją fochy i kwitną wtedy kiedy im pasuję, mając w nosie nasze „chcenia” w tym temacie. Moje pięknotki trafiły do mnie przypadkiem i jakimś cudem zadomowiły się.
Do grupy orchidei, bo tak czesto nazywamy storczyki zaliczyć można kilkadziesiąt odmian. Oryginalnych w kolorach i formach, każdy jest piękny i każdy cieszy oko.
Moje storczyki to cierpliwe samotniki, godzą się na moje zmiany nastroju i działania pielęgnacyjne niekoniecznie właściwe, chociaż przyznam że odwdzięczają się pięknymi kwiatami. Kwitną długo, nie przysparzają problemów i zachwycaja swoim urokiem.
Jednak żeby dłużej ich nie zadręczać i być dobrym przyjacielem, zaopatrzyłam się w poradnik.

 Książka jeszcze nie czytana, tylko przeglądana, ale juz na wstępie zachwyca piękną oprawą, uroczym zdjęciami i poradami z których na pewno skorzystam.

 Bez wiekszych słów zachęty polecam książkę.

"Storczyki łatwa i przyjemna uprawa orchidei" 

Wydawnictwo RM
Data: 2011
_*_

Z innej beczki, przez jakiś czas miałam problemy z komentowaniem wpisów na moich ulubionych blogach, mam nadzieję że problem ten jest już za mną i wiecej taka sytuacja się nie powtórzy.
Czytaj dalej »

Zachowaj spokój

Harlan Coben

ZACHOWAJ SPOKÓJ

Wydawnictwo: Albatros
Data: 2009



Pierwszy grzech recenzenta, nie pisz recenzji zaraz po przeczytaniu książki, pozwól emocjom złapać poziom, to pozwoli na obiektywną ocenę. Odczekałam, całe pięć godzin i zabrałam się za pisanie.

Coben, to nazwisko znane chyba każdemu molowi książkowemu, nawet jeśli mało interesuje go literatura sensacyjno kryminalna, to nie sposób nie znać tego mistrza dawkowania emocji. Harlan Coben, to amerykański pisarz, wielokrotnie nagradzany, jego książki tłumaczone są na wiele języków i rozchodzą się jak świeże bułeczki. Zadebiutował w 1995 roku powieścią „Bez skrupułów”, jednak międzynarodową sławę przyniosła mu książka „Nie mów nikomu”, prawa do jej sfilmowania zakupiło Hollywood.
Coben stworzył powszechnie lubiane postacie. Myrona Bolitara i Wina Lockwooda, kontrowersyjny duet, którego nie sposób nie darzyć sympatią. Książki Harlana Cobena zbierają najlepsze recenzje krytyków na całym świecie, cóż.....moja nie będzie inna.

Znając wcześniejsze powieści Cobena i ich moc docisku do fotela wiedziałam, że mogę wsiąknąć na kilka godzin, więc przezornie pozamykałam drzwi, wyłączyłam telefon i się zaczytałam.
Licealista Adam Baye, zamyka się w sobie, zmienia się, rodzice tracą z nim kontakt, podejrzewają, że być może to samobójcza śmierć jego przyjaciela tak na niego wpłynęła. Tia i Mike, obawiając się o życie syna, podejmują trudna decyzje i instalują na jego komputerze program szpiegowski. Teraz wiedzą o jego wszystkich działaniach.
Pewnego dnia odczytują niepokojącą wiadomość:
  • U ok?
  • Nadal myślę, że powinniśmy coś powiedzieć
  • Już dawno po wszystkim. Po prostu siedź cicho i wszystko będzie dobrze.
Teraz rodzice już wiedzą, że Adam na pewno zamieszany jest w coś niedobrego, kiedy chłopak znika na wiele godzin, Mike i Tia robią wszystko, żeby odnaleźć syna i pomóc mu wrócić na właściwą drogę.

W powieści „Zachowaj spokój”, akcja dzieje się na kilku planach, pozornie ze sobą niezwiązanych. Raz jesteśmy u Mika i Tii, za chwilę poznajemy Susan Loriman, matkę, której syn jest chory na białaczkę. Następnie pogrążamy się w rozpaczy z kobietą której syn popełnił samobójstwo. Poznajemy ojca samotnie wychowującego córkę Yasmin, oraz parę okrutnych morderców. Nad wszystkim czuwa Loren Muse inspektor śledczy, której też nie brakuje problemów.

Przyznam, że książkę bardzo dobrze się czytało. Zapewne niektórych czytelników będzie zrażał nadmiar postaci i miejsc. Jednak, wątki te są tak po mistrzowsku skonstruowane, że nie można przy nich ani chwili się nudzić, trzymają w napięciu, przez co książkę czyta się niebywale szybko, chcemy rozwiązać wszystkie sprawy i poznać zakończenie.  Można się czepiać i zarzucać pisarzowi schematyzm, dostrzegą to głównie osoby które, znają poprzednie książki Cobena, bo już od pierwszych stron wiemy , że tych wszystkich ludzi coś wiąże, jednak każdy wątek jest tak dopracowany i interesujący, że ten schematyzm nie przeszkadza a intryguje. Autor bardzo dobrze stworzył bohaterów, postacie są dopracowane, każdą poznajemy dokładnie i związujemy się z nią emocjonalnie. Coben, ma dar do pisania tego gatunku książek, wie jakie struny w czytelniku poruszyć, żeby wzbudzić zainteresowanie, napięcie, złość oraz cały szereg innych emocji. W powieści poruszone zostają poważne i interesujące tematy, tj. kwestia zaufania, wyboru, przypadkowości zdarzeń, odpowiedzialności za słowa i czyny, miłości oraz tego że życie to niespodzianka, niekoniecznie miła, jednak właściwa postawa potrafi wyratować nas z każdej, no prawie z każdej złej sytuacji.
„Zachowaj spokój” to obowiązkowa lektura dla fanów Cobena, ale również dla miłośników , zagadek i sensacji bedzie to wciagająca i emocjonująca pozycja. Polecam bo warto.
Czytaj dalej »

Drugie życie Bree Tanner

Stephenie Meyer

DRUGIE ŻYCIE BREE TANNER

Wydawnictwo Dolnośląskie
Data: 2010


Od razu informuję, to nie jest recenzja, tylko moja prywatna ocena.
Tym razem nie umiałam obiektywnie odnieść się do treści.
Dlaczego ?, a dlatego, że nie jestem fanka sagi „Zmierzch”, drażni mnie infantylny styl pisania autorki, przewidywalność, zero napięcia, przerysowanie, brak głębi i traktowanie czytelnika jak półgłówka.
Zapewne autorki nie trzeba specjalnie przedstawiać, Stephenie Meyer zdobyła rozgłos wyżej wymienionym cyklem „Zmierzch”, składającym się z czterech części i „Intruzem”. Jej czytelników dzieli się na tych którzy ją kochają i tych którzy jej nie znoszą, ja jestem w tej drugiej grupie.

Drugie życie Bree Tanner” to malutki bonusik, książeczka oparta na motywach Zaćmienia.
Opowiada historie nowo narodzonej wampirzycy Bree. W tym miejscu się zatrzymajmy. Ten kto czytał Zaćmienie, wie na starcie o co biega i jak historia się kończy.
Ten kto nie czytał Zaćmienia, pogubi się i za licha nie będzie wiedział co do czego, nie oznacza to, że fabuła jest skomplikowana, broń Boże, po prostu autorka nie bawiła się w przedstawianie bohaterów, stąd wniosek, że książkę powinien przeczytać tylko osobnik znający serię Zmierzch.

Żeby tradycji stało się zadość.
Bree Tanner to nastoletnie stworzenie, nowo narodzony wampir, zagubiony w świecie, mrocznych i okrutnych krwiopijców. Zostaje wcielona do gruby młodych, wyrywnych i bezmyślnych wampirów dowodzonych przez Rileya. Mają oni stoczyć walkę z rodziną Carlisle'a. 
Bree nie pasuje do tego stadka, jest dociekliwa, bystra i nie wierzy w kłamstwa Rileya.
Fani sagi wiedzą jak sprawy sie potoczą, no i to by było na tyle.

Autorka we wstępie informuje skąd pomysł na napisanie książki. Pani Meyer, pomysł był niegłupi, wykonanie koszmarne.
Z książki wieje nudą, na szczęście jest to niewielkie czytadło, więc czytelnikowi uda się przetrwać to spotkanie. Poza tym zero zaskoczenia, treść mało interesująca, nie ma zwrotów akcji, tajemnicy, papierowi bohaterzy. Wszystko w tej książce jest p r z e w i d y w a l n e.
Jest to, tak szablonowe pisanie, że aż przykre.
Nie będę więcej rozpisywać się na temat tej książki bo i nie ma o czym pisać. Oprócz tego, że jest to komercyjny produkt, nastawiony na zyski i nie sądzę, że ta pozycja zadowoliła fanów Meyer, no chyba że tych najbardziej wiernych i zaślepionych. Z mojej strony to wszystko.
Czytaj dalej »

Siedem lat później

Emily Giffin

SIEDEM LAT PÓŹNIEJ

Wydawnictwo: Otwarte
Data: 2011


Wróciłam i wzięłam się za czytanie. Tak mi dobrze ….

Wybór książki był przypadkowy. Autorka całkowicie mi obca, okładka nieszczególnie wyróżniająca i tytuł …..ot zwykłe „Siedem lat później”. Nie miałam żadnych oczekiwań, po prostu zrobiłam sobie miętową herbatkę i wsiąkłam.

Siedem lat później” to kolejna bestsellerowa powieść Emily Giffin . Trzeba przyznać, że autorka ma lekka rękę do pisania, wyobraźnie i celność w dobieraniu właściwych słów, wyrażających skrywane emocje. Giffin dla pisarstwa porzuciła karierę prawniczą, nie żebym była wrogiem prawa, ale chwała jej za to. W 2001 roku przeniosła się z Nowego Jorku do Londynu, szczęśliwym trafem znalazła agenta i podpisała z wydawcą kontrakt na dwie książki. „Coś pożyczonego” i „Coś niebieskiego”, te dwie powieści okazały się wielkim sukcesem, trafiły na listę bestsellerów "New York Timesa".
Jej wszystkie książki zostały przetłumaczone na kilkadziesiąt języków i sprzedały się w wielu milionach egzemplarzy.

Książka, którą miałam farta przeczytać, to powieść obyczajowa, napisana dla kobiet i o kobietach. Historia zawarta na stronicach tej książki, wciąga, intryguje. Emocje w niej zawarte są prawdziwe, nie sposób nie identyfikować się z bohaterkami. Po którejś stronie trzeba stanąć, chociaż czy koniecznie?. Siedem lat później”, to opowieść o zagubionej drodze, pomyłkach, wybaczaniu i błędach za które płaci się wysoką cenę.

Tessa jest piękną, sympatyczną i inteligentną kobietą. Zrezygnowała z życia zawodowego żeby w pełni oddać się rodzinie. Jej mąż Nick Russo, jest znanym chirurgiem plastycznym, jednym z najlepszych lekarzy. Tessę i Nicka połączyła piękna i zaskakująca miłość. Są szczęśliwą, idealną parą …..do czasu. W rocznicę ich ślubu, Nick zostaje wezwany do szpitala. Poparzony chłopczyk wymaga interwencji. Nasz przystojny lekarz poznaje, samotną mamę. Valerie, to silna, samodzielna kobieta, radząca sobie z przeciwnościami losu. W doktorze Russo budzą się uczucia, nad którymi nie może i nie chce zapanować. Od tego czasu wszystko się komplikuje. Pewne sprawy przestają być oczywiste, życie nabiera tempa i pędzi jak pociąg TGV.

Zapewne większości kobiet znana jest teoria kryzysu po siedmiu latach związku. Zgodnie z jej twierdzeniem, wtedy to wszystko się sypie, ludzie przestają się dogadywać, stwarzają problemy, sytuacje konfliktowe, żeby wreszcie wybuchnąć goryczą i pójść każde w swoja stronę. Autorka zainspirowała się tą teorią. Pokazała nam co może się stać, jak bardzo życie jest nieprzewidywalne, nawet kiedy czujemy się bezpieczni, kochamy i jesteśmy pewni uczucia bliskiej nam osoby. Książka wzbudza wiele emocji, Giffin bardzo realistycznie opisała odczucia bohaterów, narracja jest interesująca, pierwszoosobowa i trzecioosobowa. Dzięki temu możemy dokładnie przyjrzeć się całemu obrazowi, widzimy powolny upadek jednego związku i genezę powstania drugiego. Powieść składa się z rozdziałów, przedstawiających punkt widzenia Tess i Valerie. Bardzo żałuję, ze nie widzimy rozpadu małżeństwa, oczami Nicka, zapewne byłoby to bardzo ciekawe.
Nie ma dobrego zakończenia dla książki. To bardzo interesująca pozycja literacka, którą warto przeczytać. Nie jest to ckliwe czytadło, ale historia która może się wydarzyć. Na szczęście autorka, przedstawia kobiety jako silne istoty, zdolne do wielkiej miłości, do wybaczania i do tworzenia nowej drogi życia, bez względu na nieprzychylne okoliczności. Damy radę.

Czytaj dalej »