Japońskie cięcie

Krzysztof Kotowski

JAPOŃSKIE CIĘCIE

Wydawnictwo: CAT BOOK
Data: 2009



Nie wiem czy kiedykolwiek zastanawialiście się co by było gdyby niespodziewanie wasze życie przewróciło się do góry nogami?.

Taką wątpliwą niespodziankę zaserwowano chirurgowi Robertowi Czechowiczowi.
Czechowicz to młody zdolny lekarz, niewybijający się specjalnie z tłumu, ot człowiek jakich wielu. Od jakiegoś czasu jego myśli zaprząta atrakcyjna Jola, która „urozmaica” lekarzowi czas.  Pewnego razu, zaprasza go na przyjęcie do swoich znajomych. Na dość sztywnej imprezie nasz bohater poznaje znanego psychiatrę i psychologa Kamila Kosteckiego. Podczas, ciekawej wymiany zdań na temat hipnozy, zostaje sprowokowany do małego testu. Po seansie hipnotycznym w życiu Czechowicza zaczynają się dziać rzeczy, z których nasz bohater nie jest zadowolony, mało tego, jest przerażony, prześladują go dziwne wizje, znikają osoby, kilka zostaje zamordowanych a nasz nieszczęsny lekarz zostaje podejrzany o morderstwo. Kroi się afera na międzynarodowa skalę. Na szczęście Robert Czechowicz znajduje sprzymierzeńców, którzy dość sprawnie ratują go z różnych niebezpiecznych tarapatów.

Nie wiem czy będę obiektywna recenzując tę książkę, bo kiedy poszperałam na stronie autora, od razu go polubiłam. Polecam, Oficjalna Strona Autora .  Krzysztof Kotowski, to pisarz, dziennikarz i psycholog. Polscy czytelnicy znają go jako specjalistę od thrillerów z pogranicza polityki i psychologi. Uznanie przyniosła mu seria powieści ("Zygzak", "Marika", "Serwal", "Obława") o dziennikarzu Adamie Kniewiczu, którego z kłopotów wyciąga agentka służb specjalnych Ultra. „Japońskie cięcie” to kolejne udane wystąpienie wspomnianego duetu, tym razem, do tej sprawnie działającej dwójki dołącza Robert Czechowicz.

Przyznam, że długo zabierałam się do tej książki, opis mnie nie przekonywał, zresztą i tandetna okładka zrobiła swoje, litości, wytrzeszczone oko lekarza nie działa motywująco, chociaż przyznaję, pomysł na projekt okładki nie jest wyrwany z kosmosu. Tak między Bogiem a prawdą nie wiem co mnie skusiło do wypożyczenia tej książki, chyba sympatia do serialu „Grey's Anatomy”. Jednak w chwili kiedy przeczytałam pierwszy rozdział powieści, już nie mogłam się od niej oderwać.
Książka ma fabułę jak z amerykańskiego filmu tylko, że osadzoną w polskich realiach.
Nafaszerowana jest szybka akcją, dialogami ostrymi jak brzytwa, rezolutnymi i z humorem.
Opowieść jest spójna, logiczna, może nie do końca możliwa, ale nie nieprawdopodobna.
Postacie są dopracowane, stworzone są z ikrą i pomysłem. Sprawne opisy powodują, że chce się rozwiązać intrygę i rozszyfrować dziwne, szemrane osoby przewijające się na stronicach książki.
Język jakim posługuje się autor nie męczy, powieść czyta się lekko i przyjemnie. Nie jest to obszerna książka więc spokojnie możemy ją przeczytać w jedno popołudnie, serwując sobie niebezpieczna przygodę z efektownym zakończeniem. Poza tym w książce jest dużo ciekawostek z dziedziny psychologi, archeologi i geologi, co dodaje jej smaczku.
Jedna mała uwaga, autor stworzył multum postaci na literę K. np. Krentz, Kniewicz, Kostecki, Korwin, Kostyra, Kostek. Dla czytelnika który ma słabą pamięć do nazwisk to prawdziwa mordęga, bo momentami traci się orientacje o jakim panu K. jest mowa. Podejrzewam, że to działanie nie było przypadkowe w końcu nasz autor to Krzysztof Kotowski.
„Japońskie cięcie” to ciekawa sensacyjna lektura z odrobina psychologi, wyrazistymi postaciami i ostra akcją. 

Czytaj dalej »

Cieszę się, bardzo cieszę :-)

Chwalę się, a co....
Portal Nakanapie, zoraganizował konkurs, do wygrania był e-book:

Bloguj jak mistrz. Windows Live Writer 2011Pawła Wimmera
timido2, wymyśliła pytanie :

Jak blogować żeby zostać mistrzem, aby odnieść sukces? Podaj 2-3 złote rady.

Nie jestem fanką e-booków, bo bardziej od czytania na ekranie komputera kocham swoje oczy, ale pomyślałam co mi tam...., taki poradnik to w końcu nie byle co i na pewno się przyda
Pomyślałam, pokręciłam się na foteliku, pogapiłam w okno i stwierdziłam, że w teorii nie jestem najgorsza, gorzej z praktyką, tak więc raz kozie smierć piszemy.

Moja konkursowa odpowiedź.
Krótko i na temat :-)
1. Pisz o tym, na czym się znasz, czytelnicy szybko wyłapią fałsz.
 Nieważne czy piszesz o wypieku babeczek, szyciu fartuszków, książkach, filmach czy też innych       dziedzinach, po prostu bądź profesjonalny.
Zdobywaj notatki, przeglądaj internet, prowadź wywiady i najważniejsze buduj zaufanie.
2. Zaplanuj bloga, nic nie może dziać się przypadkiem. Pomyśl nad szata graficzna, która musi współgrać z tym o czym piszesz, nie zaśmiecaj bloga zbędnymi obrazkami, muzyką, wszystkim co odwraca uwagę od tekstu. Postaraj się poznać podstawy HTML, to się przydaje i ułatwia pracę na blogiem.
3. Najważniejsze zdobądź czytelników. To niełatwe, bo takich jak Ty jest w świecie blogowym wielu. Na swoim blogu zmuszaj do dyskusji, zostawiaj zaczepkę, coś co spowoduje, że przypadkowy gość zechce zostawić swój komentarz i za jakiś czas poczuje potrzebę powrotu w Twoje strony. Daj się poznać, nie bądź chłody. Postaw na komunikację, to się opłaci, zyskasz czytelników a być może i przyjaciół.

Jury konkursu doceniło moją inwencję twórczą, od wczoraj jestem właścicielką e-booka i szperam po wirtualnych stronach. Za pewne niedługo, będzie recenzja.

Wygranym był także Maynard . Blog Maynarda jacthulhu.pl

Dla zainteresowanych inne Odpowiedzi uczestników konkursu
Czytaj dalej »

Tajemnice Białego Lasu

Renata Bik

TAJEMNICE BIAŁEGO LASU

Wydawnictwo: Novae Res
Data: 2010


Kiedy na facebooku pani Renata Bik, zapytała mnie o wrażenia po przeczytaniu „Tajemnicy Białego Lasu”, zrobiło mi się lekko głupio, bo odkąd wygrałam książkę w konkursie nakanapie, ponad miesiąc temu, to leżała ona bezczynnie zarzucona innymi powieściami.
Chciałam się zrehabilitować i książka trafiła od razu na warsztat.

Nie wiem od czego zacząć, w książce tak wiele się dzieje, że trudno nadążyć za akcją.
Baśń jest o tym jak dziesięcioletnia Kamilka wraz ze swoją mamą Gabrielą, przez przypadek trafiają do Śnieżnej Krainy, oczywiście obie panie nie są zachwycony takim zrządzeniem losu, tym bardziej, że Władca Śniegu nie jest najmilszą osobą pod Słońcem. Na pomoc mamie i córce przychodzi dzielny Mateusz. Nasi bohaterzy trafiają z deszczu pod rynnę.
Kraina Białego Lasu jest pięknym miejscem, jednak Ptasia Wiedźma zniewoliła prawdziwą, dobrą Królowe Lasu i jak się okazuje to od Kamilki będą zależeć dalsze losy mieszkańców Lasu. W podróży przez magiczne Krainy towarzyszy dziewczynce, Mateusz, Kawka i Gepard Animus. Jak potoczą się losy czwórki śmiałków i mamy Gabrieli to już tajemnica, która jest zamknięta na stronach tej pięknie przygotowanej opowieści.

Niewiele znalazłam informacji o autorce baśni. „Tajemnice Białego Lasu” są debiutem Renaty Bik. Na co dzień Pani Renata pracuje w TUiR Allianz s.a., słucha Hansa Zimmera, kibicuje naszym skoczkom i Justynie Kowalczyk. Mieszka w Mielcu, jest mężatka i ma córkę Kamilkę, stąd też pewnie książkowa imienniczka.

Renata Bik, ma niesamowita wyobraźnię, stworzyła magiczne postacie i malownicze krainy.
Posługuje się bardzo plastycznym językiem, ogromem kolorów i kształtów . W książce jest niesamowita ilość barwnych opisów, ciekawych dialogów i interesujących, niebezpiecznych przygód. Baśń mnie pochłonęła, nie jestem małą dziewczynką, ale wsiąkłam na całego, czytałam z zapartym tchem. Ta książka to niesamowita przygoda od której kręci się w głowie, ale....
Rozumiem, że ciekawe kolorowe opisy wpływają na wyobraźnie dziecka, rozbudzają fantazje i marzenia, jednak nasycenie tych barw przyprawia o lekki ból głowy, zauważyłam że autorka umiłowała sobie kolor blue i chyba każda jej postać ma coś niebieskiego, nawet jeden rozdział nosi tytuł „Niebieska przygoda”. Ta niezliczona ilość kolorów odwraca uwagę od tego co istotne. Nie wiem też, czy młody kilkuletni czytelnik odnajdzie się w tej nieograniczonej ilości Krain. Bywało, że gubiłam się między baśniowymi Królestwami, nie wiedziałam czy jestem jeszcze u Ptasiej Wiedźmy, u Franciszka na Skalnej Wiosce, czy może już u Władcy Gór lub Wody.

Mimo, że baśń ma mądre przesłanie, opowiada o prawdziwej przyjaźni, miłości, odwadze, przebaczeniu i dojrzałości to nie wiem czy jest to książka dla najmłodszych, bo oprócz tych pięknych wartości, nie brakuje też pojedynków, knowań, próby zabójstwa, złożenia ofiary, jak też i opisów od których cierpnie skóra.
Jako dorosły czytelnik jestem oczarowana książką, dla mnie to była opowieść o miłości i zdradzie z lekkim wątkiem sensacyjnym. Czytając książkę marzyłam o wersji kinowej tej opowieści, najlepiej z efektem 3D. Mnogość magicznych postaci i bajecznie kolorowych Krain mogłaby wcisnąć w fotel, chociaż ja bez efektu 3D czytałam jak urzeczona.  Dodam, że książka jest pięknie wydana, z ciekawymi, przyciągającymi oko ilustracjami i estetyczną czcionką.
Książkę polecam młodzieży zafascynowanej magią i dorosłym, którzy chcą choć na chwilę wrócić do dziecinnych beztroskich lat.

Polecam video prezentujące „Tajemnice Białego Lasu”

Czytaj dalej »

Stosik

Zawsze czytałam masę książek, częstotliwość czytania była różna, zależy jak w kotle czary się ułożyły :-). Od zawsze w domu były stosy, stosiki i pliki :-).
Chcę zaprezentować swój pierwszy blogowy stosik, złożony z różności.


 
Na start idą „Tajemnice Białego Lasu” Renaty Bik, książka jest już w czytaniu i niebawem będzie recenzja.

„Opactwo świętego grzechu” Sue Monk Kidd, książka zdobyta na Allegro, wyleguje się u mnie już dłuższy czas więc nie ma mocnych trzeba ja wreszcie przeczytać.

„Zabójczy żart” Peter James. Podobno to pierwszorzędny thriller z chwilami grozy i zaskakującymi zwrotami akcji.

„Śmierć statystykom, czyli dzieje sfrustrowanego faceta”,  Marta Akuszewska, zobaczymy co też 20-letni Maksymilian nawywija. Książka zdobyła nagrodę w II edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego Wydawnictwa TELBIT

„Rowerzysta” Adam Zalewski. Mordercze studium, brutalny thriller, jeśli jesteś prawy i uczciwy nie musisz się bać – noo, zobaczymy.

„Upadek Lucyfera” Wendy Alec. Trzech Archaniołów, trzech braci, jeden zdrajca.
Te cztery pozycje upolowałam na wyprzedaży w Taniej Książce, z czego niezmiernie się ciesze :-)

Następne będą:
„Tata, one i ja” Manula Kalicka i „Szczęśliwi frajerzy” Scott Specncer. Obie książki zawdzięczam wymianie z Mo i Leną173 , d z i ę k u j ę :-)

Kolejne książki wyleżały sie u mnie jakieś pół roku, nie mam sumienia przedłużać im już terminu mam nadzieję, że doczekają się swojego czytania.
„Sprzedawca broni” Hugh Laurie, dla niektórych doktor House. Powieść szpiegowska na miarę intrygi Ludluma i humoru Monty Pathona.

„Zbieracz Burz” M.L. Kossakowskiej. Dla niektórych to powieść dobrze znana, ja dopiero zacznę z nią przygodę.

Na koniec „Władcy ciemności” Frank E. Peretti. Peretti to mój ulubiony autor i aż sama się dziwie, że książka jeszcze nieprzeczytana.

Żeby było ciekawiej na półce leżą jeszcze trzy książki z biblioteki.
„Japońskie cięcie” Krzysztof Kotowski.
„Przeklinam rzekę czasu” Per Petterson.
„Adam” Ted Dekker.

Poproszę o multum kawy, duuużo wolnego czasu a przerobie to w try miga :-)
Czytaj dalej »

Nikt kogo znasz

Michelle Richmond

NIKT KOGO ZNASZ

Wydawnictwo: Videograf II
Data: 2010


Na początku mała prywata.
Kolega po przeczytaniu mojego bloga, lekko mnie ochrzanił, zaznaczam lekko żeby nie wyszło, że łobuz z niego :-).
Wynalazł w moich tekstach literówki, brak ogonków i nadmiar znaków interpunkcyjnych.
Skarb z niego. Nie lekceważę swojego czytelnika i nie zależy mi na bałaganie. Wszystkich których razi moja niedokładność, przepraszam, postaram się poprawić.

Nie wiem jak to się dzieje, że ostatnio trafiam na książki z wątkiem rodzinnym. Wypożyczając „Nikt kogo znasz”, niespecjalnie zwróciłam uwagę na opis książki. Kupiła mnie piękna okładka, która szaremu, deszczowemu dniu dodała nostalgii i spokoju.
Podejrzewam, że kolorystyka książki jest celowa, fiolet to kolor, zadumy i żałoby.
Wszystkie emocje związane ze stratą, śmiercią, tęsknotą, żałobą są w tej książce skumulowane a czytelnik chcąc czy nie, chłonie je jak gąbka.

Michelle Richmond to utalentowana amerykańska pisarka. Zdobywczyni wielu prestiżowych nagród literackich. Jest autorką powieści „Rok we mgle”, która przez wiele miesięcy utrzymywała się na czołowych miejscach listy bestsellerów „New York Timesa”. Tym razem też nie zawiodła. Pisząc tę książkę dostarczyła nam wachlarza emocji, który porusza najwrażliwsze miejsca naszego umysłu.

Lila, młoda, piękna, inteligentna, uzdolniona matematycznie, doktorantka uniwersytetu Stanforda, zostaje zamordowana. Policji nie udaje się znaleźć sprawcy. Jej jedyna siostra Ellie, nie może pogodzić się ze stratą, swoje emocje obnaża przed przyjacielem. Andrew Thorpe, wykorzystuje Ellie i na postawie jej wspomnień o siostrze, piszę książkę w której podaje nazwisko mordercy, prawdopodobnego mordercy, wydając powieść zdobywa sławę i rozgłos. W młodszej siostrze zasiewa się ziarno niepewności, próbuje sama rozwiązać zagadkę, jednak pewnego dnia domniemany zabójca znika. Dwadzieścia lat później, podczas podróży służbowej do Nikaragui Ellie przypadkowo spotyka go w malutkim barze. Wszystko wraca na nowo, uczucia, podejrzenia, na światło dzienne wychodzą tajemnice Lili o których najbliżsi nie mieli pojęcia. Wszystko nabiera nowych kształtów.

O tej książce nie da się powiedzieć nic złego, nawet gdybym bardzo chciała. To piękna opowieść o miłości, pasji o docenianiu okruchów dnia. Książka jest bardzo osobista, czytając ją miałam wrażenie, że jestem powiernikiem, osobą która siedząc w ciszy słucha wspomnień o ukochanej, nie do końca znanej siostrze, wyłapuje delikatny uśmiech Ellie, jej błysk w oczach i od czasu do czasu popija jej ulubioną kawę, bo Ellie to spec od kawy, pracuje w Golden Gate Coffee i na tym boskim napitku zna się jak nikt inny.

Kawa spływała po języku do gardła, a ja przez następnych kilka minut potrafiłam odłożyć wszystkie sprawy na bok, zapomnieć wydarzenia z poprzedniego dnia[...]. To był nie tylko smak, który przynosił mi ukojenie i jasność umysłu, ale także sposób, w jaki mnie rozgrzewał[...], ten słodki przypływ energii, po którym następował powolny spadek.

„Nikt kogo znasz” jest piękną, zmuszającą do myślenia powieścią, napisaną czytelnym, jasnym językiem, zabarwionym dużą dawką emocji. Autorka stworzyła klimatyczne, powolne opowiadanie o tym co ulotne i co warto zatrzymać w pamięci.
Na początku trochę bałam się tej książki, w końcu opowiadała o matematycznym genialnym umyśle, na stronicach przewijają się różne teorie, założenia matematyczne, ale są one opisane w bardzo przystępny sposób. Może nie zabrzmi to zbyt dobrze, ale książka jest logiczna, przez co nabiera autentyczności.
Ta powieść to jedno wielkie wspomnienie i pragnienia znalezienia odpoczynku po długiej drodze. To mądra i wciągająca lektura. Mimo, że książka określana jest jako literatura sensacyjna, to wątek kryminalny uznałabym za drugorzędny. Pierwszy plan zarezrwowany jest dla prozaicznych chwil, które składają się na całość tego co ważne i kochane.
Podsumowując, "Nikt kogo znasz" to powieść obyczajowo sensacyjna, nie tylko dla miłośników  matematyki, kawy i zagadek. Przygotujcie się na dużą dawkę emocji.
Czytaj dalej »

Moja biblioteczka.....chyba

Wejdę przed szereg i za sprawą Kasandry_85, pokażę swoja biblioteczkę a właściwie brak biblioteczki :-).
Skoro każdy może to.....i ja.
To zbiorowsiko Tego i Owego



Biblioteczka


Jak widać kolekcja to przeogromna, bogata i zdobna :-)
Bądźmy jednak przez chwile poważni. Nie kolekcjonuję książek, trochę tego żałuje bo lubię wodzić palcami po grzbietach swoich ulubionych książek, wracać do wspomnień i doszukiwać się zapachu kartek w niewysłużonych książkach, ale co z tego.
Moja praktyczna strona nie dopuszcza do tego, no bo kto będzie dbał o książki?
Za dużo słońce, niedobrze
Za niska temperatura, też niedobrze.
Wilgotność jak na bagnach, zabójcza.
Przeszklonego regału nie posiadam.
Nawet miotełki do kurzu nie mam, zresztą odkurzając dostaję kichawicy.

Dlatego całym sercem wspieram biblioteki a jeśli już zdarzy mi się zaszaleć, to: czytam, odczekuję, opłakuję i puszczam w świat.
Może kiedyś zmienię zdanie, wyciosam sobie przepiękny regalik ze szkłem jak tafla wody i zacznę zbierać historię do swojej kolekcji „Czary mary”
Czytaj dalej »

W pajęczej sieci

Joy Fielding

W PAJĘCZEJ SIECI

Wydawnictwo: Świat Książki
Data: 2010




Joy Fielding, to autorka znana mi tylko ze słyszenia, przynajmniej do tej pory. Jej nazwisko ciągle obijało mi się o uszy, podejrzewam, że w większości były to opinie pozytywny, w końcu czymś musiałam się kierować wybierając jej książkę, nie chcę napisać , że okładką krzyczącą na większości portali książkowych, chociaż też tak mogło być.
Kajając się co nieco, poznajmy Panią Fielding. To autorka kilkunastu książek, wiele z jej powieści zostały uznane za bestsellery, np. „Zabójcze piękno”, „Laleczka”, „Ta druga”, „Pierwszy raz”. Bohaterkami jej powieści psychologiczno – obyczajowych są najczęściej kobiety, dojrzałe i dość często borykające się z problemami życiowymi.

Podobnie dzieje się w „W pajęczej sieci”. Bohaterką jest ambitna dziennikarka Charley Weeb, samotna matka, wychowująca dwoje dzieci. Pracuje w popularnej gazecie pisząc kontrowersyjne felietony. Jedni ja kochają, inni nienawidzą. Charley ma pogmatwany życiorys, dwadzieścia dwa lata temu, jej matka opuściła rodzinę, porzucając ją i jej troje rodzeństwa, pozostawiając ich z chłodnym, pogrążonym w gniewie ojcem. Obecnie nasza bohaterka ma kiepskie relacje z rodzeństwem, próbuje dogadać się z matką, która wróciła „z dalekiej podróży”, oraz chce odbudować relacje z ojcem. Jednym słowem ciągle pod górkę. Mało tego, okrutna zabójczyni trojga dzieci Jill, oczekująca na wyrok śmierci, wysyła list do dziennikarki, w którym wyraża pragnienie aby Charley napisała jej biografię. Morderczyni obiecuje wyjawić wiele faktów, które nie wyszły na światło dzienne. Charley uznaje tą propozycję za dość pociągającą. Niestety nie wszytko pójdzie zgodnie z jej życzeniem i nawet nie przypuszcza w jakie niebezpieczeństwo się wpakuje.

Wiele osób uważa, że Joy Fielding to jedna z najlepszych autorek książek. Coś w tym musi być. Książkę czyta się błyskawicznie, jest napisana lekkim stylem. Autorka ma dość przyjemny sposób pisania, tekst nie męczy a do tego jest bardzo obrazowy, momentami miałam wrażenie, że oglądam film. Opisy są bardzo realistyczne, nie ma w tej książce patosu ani sytuacji niemożliwych.
Trafne, prawdziwe dialogi, świetna gra słów. Wszystko to tworzy tekst godny uwagi i zainteresowania.
Postacie są dopracowane, nie ma w nich nadmiernej słodyczy, ani tekstów w typie „Jego niebieska koszula podkreślała głęboki błękit oczu”. Fielding zapewne posiada niezwykły sposób obserwacji i analizy, bo jej bohaterzy żyją, nie są tylko papierowymi postaciami. Mają emocje, plany i niezdrowo się odżywiają.
Całość bardzo dobrze się prezentuje. Problemy które są w książce poruszane nie są zapewne nikomu obce. Ambicje, osamotnienie, pragnienie bycia zauważony, kochanym, są całkiem ludzkimi cechami. Autorka porusza kwestię wyborów życiowych, wychowania, bycia odpowiedzialnym i świadomym swoich działań. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, nie żyjemy na bezludnej wyspie, nie dla nas samotność i warto zadbać o swój komfort życia.
„W pajęczej sieci” to obyczaj z thrillerem w tle. Połączmy, rodzinę, namiętność, morderstwo, kłamstwo, dołączmy do tego przemyślaną, zaskakującą fabułę, bardzo dobry styl pisania a wyjdzie z tego kolejny bestseller.
Czytaj dalej »

Rembrandt, wojna i dziewczyna z kabaretu

Manula Kalicka

REMBRANDT, WOJNA I DZIEWCZYNA
                Z KABARETU

Wydawnictwo Otwarte
data: 2008



„Rembrandt, wojna i dziewczyna z kabaretu”, tytuł mówi sam za siebie.
Czas okupacji, wrzesień 1939 roku. Irenka Górecka, dziewczyna z kabaretu, właścicielka boskich nóg i serca wielkiego od morza do Tatr, dziwnym i niepodziewanym zrządzeniem losu, zostaje obarczona tubą z Rembrandtem. Przedmiot przymusowej troski nie jest, ani bezpiecznym towarem, ani pożądany przez Irenkę, jednak dziewczyna czuje się zobowiązana wypełnić prośbę hrabiny Łęskiej,
a właściwie pośrednią prośbę, gdyż o tubę miał zadbać Kiersnowski, sąsiad Irenki, niestety w wyniku bombardowania i powstałego z tym zamieszania, musieli opuścić swój automobil (zamierzali opuścić tereny objęte wojna i wyjechać do bezpiecznej Szwajcarii), Irenka w swojej sukience w czerwone maki i białych pantofelkach, wylądowała wraz z tubą w kartoflisku, ratując tym swoje życie, niestety Kiersnowski poniósł śmierć na miejscu. Od tej chwili nasza bohaterka musi borykać się z trefnym towarem i ciężkimi realiami życia. Żeby nie było za łatwo, po drodze natrafia na samotnego żydowskiego chłopczyka , no a że to uczuciowa i dobra kobieta, to w ten czas niedoli przygarnia dzieciaka. Czeka ich wiele perypetii i niespodziewanych zdarzeń, jakich?, koniecznie trzeba przeczytać.

Manula Kalicka, to pisarka i dziennikarka, jest autorką bestsellerowych powieści „Tata, one i ja”, „Szczęście za progiem”, „Wirtualne zauroczenie”. Do napisania powieści „Rembrandt, wojna i dziewczyna z kabaretu”, przyłożyła się nie lada. W posłowi książki, informuje czytelników, że podczas pisania, korzystała z wielu źródeł, pamiętników, wspomnień i opracowań naukowych, chwała jej za to, dzięki temu opisywana Warszawa, Kraków i inne miejsca akcji tchną życiem i prawdą.

Naszej bohaterki Irenki, nie sposób nie pokochać, to samica alfa, pełna seksapilu, temperamentu, optymizmu a pomysłowości mógłby jej pozazdrościć sam Dobromir. Ta postać to skarbnica sprytu, zabójczej namiętności i gorących uczuć. Powiedzmy sobie szczerze, w tej powieści nie ma nijakich bohaterów, są albo źli osobnicy, albo dobrzy. W książce występuje plejada niesamowicie oryginalnych postaci.
Kalicka dokładnie opisuje realia wojenne, w swoich opisach wykorzystuje detale, grę słów, która wpływa na nasze odczucia. Czytając, śmiejemy się, żeby za chwilę poczuć ciężar okupacyjnego nastroju i sytuacji mrożących krew w żyłach. Poznajemy, metody radzenia sobie w tym trudnym czasie, organizowanie rozrywek, działań kolaboracyjnych.
Autorka posługuje się prostym językiem, dialogi są humorystyczne, trafne i rozbrajające, co nie oznacza, że książka ta, jest tylko słodziutkim tekstem do pośmiania. Te dialogi to odzwierciedlenie szarej, trudnej rzeczywistości, gdzie humor zastępował bolące serce i płaczącą duszę.

Pomimo, że w tej książce tłem do rozgrywających się wydarzeń jest wojna, to w powieści nie brakuje optymizmu, radości i nadziei. To opowieść o prawdziwej przyjaźni, oddaniu i wierności własnym przekonaniom. Dzięki połączeniu tych cech, jesteśmy w stanie przetrwać każdy zły czas.
Polecam książkę każdemu, nie ma żadnych ograniczeń, może ją czytać siostra, mama, babcia, ze stryjecznym wujkiem włącznie.
Czytaj dalej »

Plan Sary

Paweł Jaszczuk

PLAN SARY

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data: 2011



Ekscytujący kryminał autorstwa Pawła Jaszczuka – zdobywcy Nagrody Wielkiego Kalibru. Tak brzmi zachęcające zdanie na okładce książki. Trudno się temu oprzeć, tym bardziej, że i sama okładka zachwyca ciekawym projektem. Brawa dla grafików. Lubię kryminały, lubię zagadkowość fabuły, napięcie i zaskoczenie, niestety rzadko można spotkać kryminał, który zachwyca swoją formą. Ostatnio trafiłam na forum, gdzie poruszano temat polskich kryminałów, a ileż tam było jęków i żalów a, że kiepskie, niedopracowane, pisarze idą na łatwiznę, nie dbając o czytelnika, no i że nasze realia w ogóle nie pasują na tło „smacznego” kryminału.

Dla tych wszystkich narzekających i niekochających polskiej literatury, w tym tej z dreszczykiem i nieboszczykiem polecam „Plan Sary”, Pawła Jaszczuka.
Paweł Jaszczuk, to nie przypadkowy pisarz, to dramaturg i prozaik z ciekawym dorobkiem literackim. Debiutował w roku 1983, na łamach „Warmii i Mazur”, szkicem literacko - filozoficznym „Próba uchwycenia przedmiotu”. W latach następnych publikował na łamach wielu czasopism. Jaszczuk jest autorem opowiadań i powieści. W 2004 roku został nagrodzony prestiżową Nagrodą Wielkiego Kalibru za powieść kryminalną „Foresta Umbra”.
Tym razem Jaszczuk serwuje na zagadkę oryginalną, ze smaczkiem, z zaskakującą fabuła i ciekawymi postaciami.

Idąc za tytułem „Plan Sary”. Sara jest studentką na Wydziale Prawa. Zajęcie prowadzi znany dziennikarz śledczy a zarazem nasz główny bohater, Jakub Stern. Pewnego dnia, prosi swoich słuchaczy o przygotowania scenariusza dla fikcyjnego mordercy – psychopaty. Największą pomysłowość wykazuje nasza cichutka, zakompleksiona Sara, oczywiście jak się później dowiadujemy daleko jej było do wyżyn skromności. Pech chciał, że niedługo po tym, na Rynku pod fontanną, policja odnajduje zwłoki młodego mężczyzny ze zmasakrowaną twarzą. Jak się możemy domyśleć, morderca, działa zgodnie z planem stworzonym na ćwiczeniach Sterna i nie skończy się na jednym morderstwie i na jednej fontannie.

Akcja powieści toczy się na ulicach przedwojennego Lwowa, jest poniedziałek, 9 mają 1938 roku. W barach, Radio Lwów puszcza piosenki Ordonówny, słychać stukot końskich kopyt na brukowanej ulicy a na niebie wisi okropne chmurzysko. Nastrój klimatycznego Lwowa mamy już od pierwszych stron książki i towarzyszy nam aż do końca. W książce nie brakuje gwary lwowskiej, cichych uliczek, podejrzanych kamienic i zakapiorów.
Ciekawym zabiegiem autora jest tempo powieści, cała akacja rozgrywa się w dziewięć dni. Jaszczuk serwuje nam multum zdarzeń i ciekawych wspomnień z życia Kuby Sterna, do tego dochodzą bieżące niepokojące wydarzenia i gwar w „Kurierze”. Autor dba o to abyśmy, ani chwili się nie nudzili. Główny bohater Jakub Stern, to postać dziwnie wykreowana przez autora. Kuba jest nadętym egocentrykiem, arogantem, ponurakiem, nie wiem czy to celowy zabieg czy przypadkowość, ale za licha nie idzie polubić naszego dziennikarza śledczego, owszem jest diabelnie zdolny i sprytny, ale sympatią do niego nie pałamy. Oprócz tej „przykrej” postaci, mamy wiele innych, które zasługują na uwagę, np. Wilga de Brie, która towarzyszy i pomaga w rozwiązywaniu sprawy Jakubowi, Anna żona Jakuba, niby nie za mocno narysowana postać a zostaje w pamięci, tym bardziej, że bliskie jest mi jej umiłowanie do róż. Dorzuciłabym jeszcze drugoplanowego bohatera Samuela Hillela, aż szkoda, że autor tak skromnie nam go przedstawił. Andrzej Zięba, Marek Mańkiewicz, to wszystko mistrzowskie postacie.
Fabuła książki to kogel mogel, zakręcona, tajemnicza, w sumie nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Bardzo przyjemnie czyta się tę książkę, trudno ją wypuścić z rąk. To zasługa świetnych dialogów, z lekkim przyswajalnym humorem, świeżego powiewu – wreszcie coś innego, tutaj nie leje się krew strumieniami i trup nie ściele gęsto, mamy za to świetną intrygę, analizę i zaskakujące zakończenie, no i ten czarowny nastrój Lwowa, już zatruty niepokojem o przyszłe czasy, ale jeszcze leniwie spokojny, z cwaniakami, łobuzami, mordowniami i śledzikiem po żydowsku.
Książkę polecam każdemu miłośnikowi klasycznego kryminału. Przy niej czas nie będzie stracony.

Ciekawe też jest to, że w książce wystepują miejca, które można spotać spacerując po Lwowie, m.in. fontanny przy których dochodziło do zbrodni.
Na zdjęciu trzy, z czterech występujących w książce.


Fontanny Lwowa

                                „Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl”



Czytaj dalej »

Być przez chwilę sobą

            Philippe Besson

BYĆ PRZEZ CHWILĘ SOBĄ

Warszawskie Wydawnictwo Literackie
             MUZA SA
data: 2007


Po ostatnich ciężkich lekturach postanowiłam, przeczytać coś lekkiego.
Na warsztat trafiła książka Philippe Bessona „Być przez chwile sobą”.
Opis w sumie niewiele mówił ot, w spokojnym szarym Falmouth, mieścinie położonej nad brzegiem kanału La Manche, życie toczy się niezmąconym rytmem, Mieszkańcy wiodą spokojne, uporządkowane życie, trzymając się wytyczonych ścieżek. Mężczyźni pracują na morzu a kobiety wraz dziećmi czekają na nich w domu. Jednym słowem spokój i niezmącona cisza. Jednak jeden z mieszkańców, Thomas Sheppard czuje, że zaczyna się dusić, męczy go ten stały rytm, bycie grzecznym, życie z przyjętymi zwyczajami i oczekiwaniami innych. Pewnego dnia dochodzi do tragedii i wszystko się zmienia.

O tej tragedii nie dowiemy się z opisu książki, dodałam go od siebie, po to żeby zaznaczyć, że ta lektura nie należy do łatwych i przyjemnych. Tak jak napisałam na wstępie, liczyłam na swobodne, miłe czytanie. Zrobiłam sobie machiato, zapaliłam zapachową świecę myśląc, że oddam się błogiemu nastrojowi, nic bardziej mylnego.
Chwilę zapoznajmy się z autorem książki. Philippe Besson, to prozaik francuski, jest niesamowicie zdolnym pisarzem, jego książki, są nagradzane i ekranizowane. Sympatię czytelników zaskarbił sobie powieścią „Pod nieobecność mężczyzn”. Jego książki przetłumaczone zostały na kilkanaście języków, w tym na język chiński. Bohaterami jego powieści są najczęściej mężczyźni, Besson pisze o sprawach trudnych, niekoniecznie łatwych i przyjemnych.

Tak też, jest z książka „Być przez chwilę sobą”. Czytając ją czujemy chmury gradowe nad głową, zimno bijące od morza i osamotnienie kogoś wyklętego przez społeczeństwo. Nasz bohater Tom, ma trudny orzech do zgryzienia. W wyniku nieszczęśliwego wypadku stracił syna, sąd jednak uznał to za poważne zaniedbanie i skazał Thomasa na kilka lat wiezienia.
Wydarzenie to zmieniło jego życie o 180 stopni. Po przebytej karze, wraca do tej szarej, opuszczonej przez Boga mieściny. Czuje pełne nienawiści spojrzenia, złośliwe komentarze, ale Tom ma plan.
Książka ta, to jeden wielki monolog, to wyznanie, rozgrzeszenie i wybaczenie. Nie spotkamy we Falmouth, ciekawych, rozbudowanych postaci, wszystko jest jakby niedopowiedziane i pozostawione naszym domysłom, jedynym bohaterem którego mamy okazje poznać aż do podszewki to nasz Tom, bez względu czy nam się to spodoba czy nie to jedyna osoba, która mówi o sobie i chce być poznana i zrozumiana. W powieści spotykamy jeszcze Radżiva i Betty, ale są to tylko postacie, które służą za tło dla naszego bohatera i mimo, że autor nadał im pewien smaczek to i tak odbieramy je powierzchownie.
Ta książka to w sumie ciężki kaliber, porusza bardzo trudny temat. Dzięki ciekawemu, obrazowemu stylu pisania Bessona, czyta się ja łatwo, jednak autor stosuje takie metody pisarskie, że każde jego zdania zapada głęboko w serce i chcąc czy nie zapamiętujmy je na długo.
Nie chcę nadawać swojej wypowiedzi wyniosły ton, zadając retoryczne pytanie czy warto być przez chwile sobą?, bo......warto, nawet jeśli musielibyśmy zejść z utartych ścieżek i walczyć z przeciwnościami losu.

Czytaj dalej »

Dziewczyna z sąsiedztwa

Jack Ketchum

DZIEWCZYNA Z SĄSIEDZTWA

Wydawnictwo Papierowy Księżyc
data: 2009



Trudno pisać o czymś co gotuje krew w żyłach, ale postaram się zrobić to w jak najbardziej obiektywny sposób.
Jack Ketchum, znany jest nielicznym polskim czytelnikom, jego książki przez długi czas nie były tłumaczone w naszym kraju, czym to było spowodowane?, trudno powiedzieć.
Pierwszą przetłumaczoną na naszym rynku książką Ketchuma a zarazem najbardziej znaną jego powieścią jest właśnie „Dziewczyna z sąsiedztwa”

Przyznam, że z wielkimi oporami wzięłam się za czytanie, niestety kilka lat temu widziałam fragment filmu, który został zrealizowany na podstawie książki i z racji nagromadzeniu w nim scen przyprawiających o mdłości, obawiałam się o swoje serce. Mimo to, namierzoną na półkach biblioteki, książkę postanowiłam zabrać do domu.

„Dziewczyna z sąsiedztwa” to powieść oparta na faktach. W roku 1965 z powodu licznych obrażeń zmarła Sylvia Likens. Podczas śledztwa, okazało się, że tego bestialskiego czynu dopuściła się opiekunka dziewczyny, Gertruda Baniszewski. Mało tego, tej odrażającej zbrodni dokonała za pomocą nastoletniego syna, córek i dzieci sąsiadów.

W książce, główną bohaterka jest czternastoletnia Meg, która wraz z młodszą niepełnosprawną siostrą trafia do domu Chandlerów. Rodzice dziewczynek zginęli w tragicznym wypadku a ciotka Ruth zostaje ich prawna opiekunką. Spokojne ulice, przystrzyżone trawniki, przytulne domki, jednym słowem sielanka. Do czasu. Ruth jest kapryśną, histeryczną kobietą, cierpiącą na ataki szału, obwiniającą kobiety o całe zło świata. Nienawiść do kobiet wpaja swoim trzem synom, robiąc im pranie mózgu, chłopcy są bardzo podatni na wpływ matki i takim samym chorym jadem bardzo szybko się zarażają. Meg zostaje zamknięta w piwnicznym schronie, tam przeżywa swój koszmar, udział w tym bierze ciotka wraz ze swoimi trzema synami jak i chłopcy z sąsiedztwa. Jedynie David 12-stolatek, jest biernym obserwatorem, miotają nim skrajne emocje. Nie potrafi odnaleźć się w sytuacji. Walczyć?, czy też pozostawić sprawy własnemu biegowi?.

Książka genialna jest w swojej prostocie, łatwy komunikatywny język, zresztą, największa ilość dialogów, to rozmowy przeprowadzane między nastolatkami, ewentualnie moralizatorskie tyrady wygłaszane przez Ruth.
Narracja jest pierwszoosobowa, narratorem jest David, poznajemy jego emocje, odczucia, świat widziany oczami chłopca zafascynowanego urodą Meg a jednocześnie wplątanego w makabrę polegająca na znęcaniu, upodleniu dziewczyny. Jednocześnie autor sprawia, że mamy okazję poznać Davida jako dorosłego mężczyzny, widzimy skutki jakie wywołało w nim zdarzenie z przeszłości.
Ketcham, jest mistrzem przekazu, czytanie książki sprawia fizyczny ból, ogarnia nas bezsilność, złość, czujemy jak w naszych wnętrznościach rośnie kula ognia, która zaraz eksploduje.
Czytając boimy się, nie duchów, stworów z kosmosu, ale tych tak zwanych normalnych ludzi, którzy w ścianach swoich domów stają się socjopatami. Którzy wyzbyci wszelkich ludzkich odczuć są zdolni do bestialskich działań.
Bartłomiej Krawczyk na oficjalnej stronie pisarza napisał : Jako pisarz Jack Ketchum nie ma sobie równych, jeśli chodzi o eksponowanie ludzkiej deprawacji i przerażającego okrucieństwa.
Jack Ketchum - oficjalna strona
Nic dodać, nic ująć.

„Dziewczyna z sąsiedztwa” to książka nie dla każdego. Smutek i przerażanie panujące w niej, jest tak ogromne, że trudno się po tym podnieść. To nowy gatunek horroru, oparty na ludzkich lękach. Powiedziałabym, że każdy fan horroru, thrillera powinien poznać tą książkę, ale nie wiem czy musi, choćby ze względu na swoje zdrowie psychiczne.


Czytaj dalej »

Droga do szczęścia

Richard Yates


DROGA DO SZCZĘŚCIA


Wydawnictwo Sonia Draga Sp. z o. o.
Data: 2009


Na początku wyjaśnię, dlaczego akurat ta książka.
Banalna sprawa, na jej podstawie nakręcono film, z moim ulubionym aktorskim duetem, Kate Winslet i Leonardo DiCaprio. Oczywiście nie oglądałam filmu – nie wiem dlaczego, w najblizszym czasie postaram się nadrobić zaległości.
Moje oko przyciągnęła okładka z tą piękną parą aktorską, bo przyznaje się bez bicia, tytuł niewiele mi mówił.

Zacznijmy od początku. Yates, wielki Yates, nazwisko zapewne nieobce molom książkowym jak i sezonowym czytelnikom. Nigdy wcześniej nie czytałam dzieł tego pisarza, mimo to znana była mi jego biografia.
Richard Yates według mnie posiadał wrodzony talent do pisania. Wiemy, że uczęszczając do szkoły Avon Old Farms zainteresował się dziennikarstwem i pisaniem, jednak po wstąpieniu do Armii, na jakiś czas zarzucił szlifowanie swojego talentu. Po zakończeniu II wojny światowej wrócił do swojej dziennikarskiej pasji. W 1961 roku wydał swoja pierwsza powieść „Droga do szczęścia” (Revolutionary Road), w sumie od tego momentu rozpoczęła się jego wielka pisarska kariera.

„Droga do szczęścia”, to historia młodego małżeństwa z dwojgiem dzieci. Mieszkają na przedmieściach Connecticut w połowie lat 50tych. Mają skromny, biały domek przy ulicy Revolutionary Rouad. Z pozoru wszystko wydaje się być na swoim miejscu, jednak od środa toczy się zaraz, która wyniszcza Franka i April.
Frank pracuje w wielkiej korporacji, szczerze nienawidząc swojej pracy, zaś April to niespełniona aktorka, która stara się znaleźć swoje miejsce w świecie.
Oboje są sfrustrowani, niespełnieni w związku i pracy. Ukrywają ten stan przed sobą i przed swoim otoczeniem. Czują, że wpadli w sytuacje bez wyjścia i jedynie pomysł który rozkwitł w umyśle April, wyjazd do Francji, wydaje się, że jest w stanie uratować to co zostało zagubione w kieracie życia.

Początek książki, wydaje się trudny do zgryzienia. Męczyłam go kilka dni. Trzeba przebrnąć przez wspomnienia naszych bohaterów, szczegółowe opisy sytuacji, stan umysłu Franka i April, wierzcie mi, to nie jest łatwe. Autor naświetla nam bardzo dokładnie pracę Franka, jego zadania oraz relacje w firmie. Oko przymyka się ze znudzenia, ale.... chwała niebu, za odrobinę inteligencji, tak.... nudzi nas, ale tak samo nudzi i męczy Franka, to nie przypadkowość ani brak talentu pisarza, to zamierzone działanie. Dzięki temu możemy się poczuć w skórze mężczyzny, który dusi się w swoim sztywnym garniturku.
Kiedy zaczęłam czytać tą książkę, to po zwróceniu uwagi na wszystkie pochwalne komentarze, pomyślałam, że u mnie to nie przejdzie, bo w książce musi być coś czego być nie powinno.
Jednak nie będę kombinować z minusami, bo po prostu ich nie ma. Książka jest niesamowicie dobrze napisana, jej style jest prosty, przejmujący, a problemy w niej zawarte ciągle aktualne. Ta książka została napisana w latach 60tych, strach pomyśleć jaki doskonały umysł posiadła Yates, że czytając ją współcześnie, wiele odnajdziemy w niej ze swojego życia. Bo czy na świecie nie brakuje młodych, pięknych, zdolnych ludzi, którzy czują, że stoją w miejscu, świat się kręci a oni nie mogą zrobić kroku do przodu?. Że ogarnia ich beznadziejna pustka, która tłumią durnymi wyskokami, snobistycznymi pozami, udają nie tylko przed innymi takim samymi tworami ludzkim, ale też przed własnym odbiciem w lustrze.

Po przeczytaniu tej książki mój nastrój zrównał się z poziomem rozdeptanych bamboszy. „Droga do szczęścia" ma ciężki, przykry, duszący klimat z którym ciężko się pogodzić.
Jednak warto ją przeczytać, bo być może, zrodzą się w nas realne plany a może marzenia , które dodadzą skrzydeł a może po prostu trzeba przyjąć ,że ludzie są tylko ludźmi a o nich nigdy nic niewiadomo.

Żeby nie zadusić się tym klimatem, proponuję wysłuchać pięknego utworu ze ściezki filmowej 'Revolutionary Road", w wykonaniu "The Revens"

 

Czytaj dalej »

Skradzione dziecko

Keith Donohue

SKRADZIONE DZIECKO

wydawca: Wydawnictwo Otwarte
data: 2008



Książkę wyszperałam w bibliotece. Zaintrygował mnie jej opis jak i piękna okładka, pomyślałam, że wieczór w jej towarzystwie nie będzie stracony – nie rozczarowałam się.
„Skradzione dziecko” to pierwsza powieść Keitha Donohue.
Donohue, przez wiele lat pisał przemówienia dla federalnej agencji sponsorującej kulturę i sztukę – National Endowment for the Arts. Publikował także artykuły w „The New York Times” i „The Washington Post”.
Trzeba przyznać że Keith Donohue ma lekką rękę do pisania, niesamowitą wyobraźnię i wyczucie na problemy.
„Skradzione dziecko” to bajka dla dorosłych, tak określa ją autor, ale czy faktycznie to bajka.....
Książka opowiada o tym jak mały chłopiec Henry Day, zostaje porwany przez chochliki leśne inaczej podmianki. Jego miejsce zajmuje podmianek, który w bardzo bolesnym procesie, przybrał postać wymienianego Henrego i to właśnie on zostaje odnaleziony i wraca do stęsknionych rodziców.
Nieszczęsny porwany chłopczyk, przechodzi chrzest bojowy i zostaje mu nadane imię Aniday, od tej pory mieszka z grupa chochlików lesie a czas zaciera wspomnienia, jednak jego serce pamięta i tęskni.

Ktoś pomyślałby, że to piękna opowieść i w sumie miałby rację, jest piękna, ale jednocześnie bardzo smutna. Opowiada o utraconym dzieciństwie, zagubionej tożsamości, niespełnionych marzeniach, o trudach radzenia sobie w „prawdziwym świecie”. Obaj nasi bohaterzy cierpią, miotają nimi różne emocje. Poznajemy ich dni pełne smutku, chwilowej nadziei i pragnieniu bycia we właściwym dla siebie miejscu.
Autor stworzył piękne postacie, umiał je ożywić i nadać im charakter.
Wielkim atutem powieści jest jej piękny język, wyśmienite bajkowe opisy. Dzięki wspaniałej wyobraźni autora możemy przenieść się do ciemnego lasu i razem z chochlikami wpatrywać się w rozgwieżdżone niebo. Plastyczny i realistyczny język książki powoduje, że wszystkie rozterki miotające bohaterów, zalegają w naszych sercach i bolą.
Innym ciekawym zabiegiem jest dwuosobowa przeplatana narracja. Raz jesteśmy w realnym świecie i poznajemy koleje losu i bolączki podmianka „nowego” Henrego, a raz czujemy tęsknotę za domem jaka przeżywa Aniday.
Mnie oczarowała ta książka, czytając śmiałam się i smuciłam, zastanawiałam się ile jest ze mnie z podmianka, a ile z wymienianego dzieciaka. Mimo, że chochliki mało kiedy bywają sympatyczne to zaprzyjaźniałam się z ta grupką leśnych ludków i chyba będe za nimi tęsknić :-).
Książka czyta się lekko, wciąga od pierwszych stron i zapada w pamięć.
„Skradzione dziecko” to piękna, surowa baśń, która ma w sobie drugie dno. Książką jest fantastyczną pełną zaskakujących obrotów sprawy baśnią dla dorosłych, która porusza problem dorastania oraz możliwości zachowania w sobie radości, wiary i nadziei które jest w każdym dziecku.
Moja ocena 5/5

Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale czytając słyszę muzykę, może to głupie, ale czy wszystko musi być racjonalne?.
"Skradzione dziecko" niesamowicie komponuje się z tą muzyką




Czytaj dalej »

Pięć osób, które spotykamy w niebie

Mitch Albom

          PIĘĆ OSÓB,
KTÓRE SPOTYKAMY
          W NIEBIE

wydawca: ŚWIAT KSIĄŻKI
data: 2008


Przypadkowo trafiłam na internetową stronę o Mitchu Albom. Nie brakowało na niej pochwał i zachęt do czytania pozycji tego autora.
Mitch Albom zasłyną ksiażką „Wtorki z Morriem”, stała się ona światowym bestselerem i przez cztery lata utrzymywała się na liście bestsellerów New York Times. Kolejną osławioną i umiłowaną przez czytelników książką jest właśnie „Pięć osób, które spotykamy w niebie”. Postanowiłam, że ją przeczytam, żeby przekonać się czy faktycznie jest tak dobra jak wynika z opinii.

Książkę upolowałam u znajomej na półce, pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Infantylna okłada, nie zachęcała, dwóch panów w czarnych melonikach i takich samych płaszczykach na tle obłoczków nie wydała mi się trafiona. Jednak po przeczytaniu wstępu stwierdziłam, że to może być „coś”.
Bohaterem jest Eddie, starszy pan pracuje w wesołym miasteczku o wdzięcznej nazwie „Rubyland”, jest rozczarowany swoja pracą i życiem, jego marzenia sięgały dużo dalej, niestety w wyniku różnych zdarzeń losowych jego życie potoczyło się nie tak jak zaplanował. W wieku osiemdziesięciu trzech lat ginie w tragicznym wypadku, próbując ratować małą dziewczynkę, na którą spada wagonik kolejki. Eddie trafia do nieba, ale nie takiego jakim sobie wyobrażał, niebo to nie rajski ogród, ale miejsce, gdzie życie ludzkie zostaje przedstawione z innego punktu widzenia. Na początku swojej niebiańskiej podróży dowiaduje się, że spotka pięć osób, które pozwolą zrozumieć mu sens życia.

Książka jest napisana bardzo prostym językiem. Jej przekaz jest łatwy, nie musimy dywagować, zastanawiać się co też autor chciał nam w danym momencie powiedzieć. Nie ma moralizatorstwa, nawracania ani wielkich słów. Wszystko to działa na korzyść książki.
Mamy piękne, barwne opisy, np. kiedy Eddie gości na przyjęciach weselnych lub kiedy spotyka w górach jadłodajnie z czerwonym dachem. Albom stworzył surrealistyczne niebo z prostymi, żywymi kolorami.
Podoba mi się również sama forma książki. Bieżące „niebiańskie” wydarzenia splecione są z fleszami z przeszłości, mało tego autor wstawił króciutkie notatki z dni po wypadku Eddiego. Wszystko to powoduje, że lepiej poznajemy naszego bohater i staje się on nam szczególnie bliski.
Niektórzy zarzucają książce banalność, że nie ma w niej nic czego sami byśmy sobie nie dopowiedzieli, że ta prostota książki, spłyca ją i że w sumie dostajemy niekoniecznie dobry produkt.

W mojej prywatnej ocenie to właśnie spowodowało, że książka stała się bestsellerem.
Ten brak skomplikowania powoduje, że czyta się lekko i przyjemnie, nie męczy a po jej przeczytaniu czujemy się naładowanie optymizmem, bo to książka o miłości, dorastaniu, wojnie i tragedii. Wyjaśnia ona nam dlaczego w życiu, dzieje się tak jak się dzieje, że życie to nie przypadkowy zlepek wydarzeń, ale znacznie coś więcej.
Szczerze polecam tą książkę, jest ona przyjemną lekturą na jeden wieczór, dzięki niej, ten jeden wieczór może być całkiem wyjątkowy.
Moja ocena 5/5

Mój jeden z wielu ulubionych tekstów:

Niebieski Człowiek uśmiechnął się.
- Nie, Edwardzie. Jesteś tutaj po to, żebym cię nauczył jednaj rzeczy. Każdy, kogo tu spotkasz, czegoś cię nauczy.
Eddie patrzył z niedowierzaniem. Nadal trzymał pięści zaciśniete.
- Czego? - spytał.
- Tego, że nie ma przypadków przypadkowych. Że wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni. Że rózne rzeczy w życiu dzieją się nie bez powodu.....nawet te niedobre.

Przypadek?, przeznaczenie?, ślepy los?, ki diabeł?......co nas prowadzi?
Czytaj dalej »

Zamkowa tajemnica

Beata Wieczorek

TAJEMNICA BŁĘKITNEGO
        ZAMCZYSKA

wydawca: Wydawnictwo COMM
data: 2010



„Tajemnica błękitnego zamczyska” to prosta, piękna bajka z prostymi, aktualnymi życiowymi prawdami.
Bohaterką książki jest urocza dwunastoletnia dziewczynka Magda, która wraz z rodzicami mieszka na wsi. Właśnie zaczęły się wakacje i Magda planuje odwiedzić stare ruin zamku o których opowiadała jej mama, ale na drodze do realizacji planu, staje wizyta mało sympatycznej kuzynki Anity. Dziewczynki nie potrafią się dogadać. Anita jest zadufaną w sobie snobką, nielubiącą wsi, zaś Magdalena dziewczynką o dobrym sercu, szczerą i prostoduszną.
Pewnego wieczoru, mama kontynuuje opowiadanie, dziewczynki są podekscytowane i zachwycone. Mimo niechęci do siebie, mają wspólny temat.
Następnego dnia rodzice Magdy wyjeżdżają do miasta na targ. Z wizytą wpada Radek, szukając pomysły na wspólną zabawę, wpada im do głowy wycieczka rowerowa do lasu. Dzieci w ferworze zabawy zapuszczają się w nieznane miejsce. Co będzie dziać się dalej? …..warto przeczytać.

Fabuła jest bardzo interesująca, pełna niepokoju i oczekiwania. Młodych czytelników na pewno zachwycą piękne opisy, jak choćby czarowny opis Wodnej Panienki, zaczaruje magiczny las, z tajemniczą aurą oraz przestraszy czarne złe ptaszysko.
W książce jest mnóstwo detali, które zainteresują dzieci, autorka dba o szczegóły a opisuje tak sugestywnie, że na pewno nie umkną uwadze i zostaną zapamiętane.
Książka rozbudza wyobraźnię i działa na zmysły, np. zapachu, te mamine drożdżowe rogaliki z konfiturą wiśniowa, ach zjadłoby się je.
Bajka ta, jest bardzo prosto napisana, jest to język zrozumiały dla młodych czytelników. Jej przesłanie jest konkretne i nie trzeba się głęboko wczytywać żeby zrozumieć co w życiu jest najważniejsze. Książka ukazuje jak ważne są przyjaźnie, że powinniśmy pomagać ludziom w potrzebie a dobre, szczere serce zawsze wygra z przeciwnościami losu.

Żeby nie wyszło, że tylko zachwalam to muszę się do czegoś przyczepić. Ilustracje, nie są najwyższych lotów. Na rysunkach, wiecznie niezadowolona, pulchna Anita jest smukłą, sympatyczną rudaską, wesolutka Magdalena, przedstawiona jest jako smutna dziewczyna a Radek bardziej przypomina wyrośniętą chłopięcą dziewczynkę niż silnego i odważnego młodzieńca. Inne ilustracje przedstawiające np. ruiny zamku czy też cudowne źródełko też nie zachwycają. Nie czepiam się kreski, kolorów bo nie mam im nic do zarzucenia.
Cieszy mnie, że autorka porwała się na zilustrowanie książki, przez co staje się ona bardziej osobista i być może nie powinnam wymagać od Pani Beaty Wieczorek niesamowitej treści i na takim samym poziomie ilustracji, ale stawiajmy poprzeczkę wysoko.
Sama projekt książki i okładki jest zachwycający.
Twarda oprawa, piękna czcionka, trafiona kolorystyka a do tego ciekawa, mądra treść z morałem, zachęca do przeczytania książki.
Książka kierowana jest do czytelnika w wieku od 8 do 12 lat, ale na pewno i pełnoletni czytelnik znajdzie w niej coś co przeniesie go w świat dziecięcych zabaw i wspomnień.
Czytaj dalej »

Niewidzialni

Michael Marshall

NIEWIDZIALNI

wydawca: "Albatros"
data: 2004






"Niewidzialni” to thriller stworzony przez Michaela Marshalla. Pisarz ten uważany jest za wielki talent w gatunku literatury sensacyjnej. Porównywany jest do Tomasa Harrisa i Deana Koontza.
Michael Marshall to twórca licznych opowiadań i mikropowieści z gatunku science-fiction. Jest czterokrotnym zdobywcą prestiżowej nagrody British Fantasy Award.
Wszystko to powoduje, że książki Marshalla, rozchodzą się w tempie błyskawicznym a filmowcy przymierzają się do ekranizacji jego powieści.
Żeby nie zdradzać fabuły, postaram się krótko naświetlić treść książki.
Ubolewam, że opis powieści, reklamujący książkę za dużo zdradza a tym samym pozbawia nas niektórych domysłów i frajdy z czytania.
Tak szybciutko........Książka zaczyna się makabryczną strzelaniną w McDonald's. Kilka lat później w Los Angeles zostaje porwana nastoletnia dziewczynka Sarah, sprawą jej zaginięcia zajmuje się policjant po przejściach John Zandt i ambitna agentka FBI Nina, w innej części kraju Ward Hopkins dowiaduje się, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, analityczne myślenie i spostrzegawczość powoduje, że Wars wątpi w wypadek.
Czy za wszystkimi sprawami stoi jedna i ta sama osoba.....
Czy też to sprawka chorych umysłów, próbujących zainfekować „złym genem” społeczeństwo a może to zaplanowane działanie ludzi z wypaczona psychiką, planujących oczyścić planetę.
Cóż, warto przeczytać książkę, żeby się tego dowiedzieć.

Książka jest wielowątkowa, rozgrywa się na wielu płaszczyznach, tym samym mamy też kilku narratorów. Autor sprawnie dozuje napięcie, oraz powoli karmi nas wiedzą potrzebną do rozwikłania sprawy. Plastyczny język powoduje, że książkę przyjemnie się czyta, chociaż niektóre porównania drażnią banalnością. Dialogi napisane są sprawnie, szorstko, często z oryginalnym humorem. Atmosfera powieści jest tajemnicza, mroczna, przesycona wyobcowaniem i wewnętrznym bólem.
Powieść napisana została z rozmachem, nic w niej nie jest tym, czego się spodziewamy, napięcie, niepokój, złość jak również współczucie to uczucia towarzyszące czytaniu.

„Niewidzialni” to dobry thriller spiskowy, podobał mi się bo pozytywnie mnie zaskoczył. Wreszcie porządna treść, napięcie i finał. Humor jakim operuje pisarz przypadł mi do gustu, żart jest konkretny i ostry. Rozmowy między Wardem a jego przyjacielem Bobbym to „czysta poezja”.
Jedyną moją bolączką podczas czytania była wielowątkowa fabuła, na początku intryguje, aby za chwilę zmęczyć, co chwilę przeskakujemy do innego świat i innego bohatera. Nie jest to ani wygodne ani przyjemne. Dopiero gdzieś w połowie opowieści, przyzwyczajamy się do tej „książkowej teleportacji”, żeby na koniec stwierdzić, że wszystko to miało sens.
Polecam książkę, dorosłym fanom kryminału i sensacji. Poza tym „Niewidzialni” , doczekali się kontynuacji, co na pewno jest wielką uciechą dla miłośników pióra Michaela Marshalla.
Czytaj dalej »

Przysięga, nie zawsze dobra.

Franak Peretti

PRZYSIĘGA

Wydawnictwo M
data: 2007



Zawsze kiedy wpada mi do ręki książka, reklamowana jako bestseller, zaczynam wątpić.
Tym razem też tak było.
Frank Peretti okrzykniety został najgorętszym amerykańskim chrześcijańskim nowelistą, jest twórcą nowego gatunku, chrześcijańskiego thrillera, wszystko to jakoś nie oddziałowywało na mnie pozytywnie. Mówiąc szczerze, gdyby nie pozytywne recenzje The New York Times'a i Chicago Tribune to zapewne książka ta, nigdy nie byłaby przeze mnie przeczytana. Na szczęście stało się inaczej.

„Przysięga” to historia górniczego miasteczka Hyde River. W jego okolicach zaczynają dziać sie straszne, mroczne rzeczy, w brutalny sposób giną ludzie. Kiedy w makabryczny sposób zostaje zamordowany fotograf Cliff Benson a polica zrzuca winę na grasującego w okolicy niedzwiedzia, to jego brat biolog Steve, nie daje za wygraną i prowadzi własne śledztwo, pomaga mu w tym policjantka Tracy Ellis, która dorastała w Hyde River i zna mentalność mieszkających tam ludzi. Podczas śledztwa wychodzi na jaw, że ludzie skrywają mroczną tajemnicę, która nie pozwala im mówić.
Na światło dzienne wychodzą sprawy od których włos się jeży.
Tu rodzi się pytanie, gdzie w tym wszystkim thiller chrześcijański?

Lubię duszne klimaty w książkach, w tej panuje duchota jak licho. Zamknięte środowisko, intowertyczni bohaterzy, trzymający się swoich własnych wygodnych zasad.
Klaustrofobiczny świat dusi w tej powieści. Wszystko to dzieje sie na pięknym, uroczym tle. Autor świetnie umiejscowił akcję, w jego opisach lasy Hyde River żyją, czujemy trawę pod stopami, możemy oprzeć się o drzewo i pooddychać swieżym górskim powietrzem. Urocze widoki, szmery strumieni, swoiski bar z dietetyczną colą i szafa grająca, która zawsze gra właściwą muzykę. Byłoby pięknie gdyby nie.... grzech.
Tu znajdujemy odpowiedź, dlaczego thriller chrześcijański?
Zło zawsze rodzi się w ludziach, za grzechy zawsze jest kara.
Za zbrodnie należy zapłacić, nigdy nic nie uchodzi na sucho.
Należy głeboko spojrzeć w siebie i żyć......właściwie.
Osoby wierzace czytające tą powieść, za pewne wzdrygna się, zadumają, na pewno historia ta zrobi na nich wrażenie.
Osoby niewierzące, za pewne czytając będą się uśmiechać pod nosem, ale po przeczytaniu na pewno przeanalizują parę spraw.

Na mnie powieść ta zrobiła wrażenie, świetne dialogi, lekkie, zachęcające pióro autora powoduje, że książkę czyta się jednym tchem, momentami przewidywalna akcja, ale na tle całości nie gra roli i nie psuje efektu, piękny język powieści pozwolił mi na kilka godzin zamieszkać w innym świecie, szkoda, że tak bardzo skalanym przez zło.
Może to zbyt osobiste, jestem agnostyczką, jednak „Przysięga” spowodowała, że czytając przemyślałam głebiej wiele tematów, szybko nie zapomnę o tej książce i na pewno kilka innych powieści pisarza Franka Perettiego zamieszka u mnie na półce.
Czytaj dalej »